sobota, 30 marca 2013

Zdobycze marcowe part II :)

Witam Was serdecznie w ten świąteczny czas. Niby Święta Wielkanocne, ale patrząc za okno, można by je pomylić z innymi. W tym miesiącu zaprezentuję kolejny stosik, bowiem uzbierało się książek, prawie na dwa. Tutaj mam kilka świetnych perełek, które wychwalałam (albo będę wychwalała) w recenzjach. Nie moja wina, że trafiają w moje ręce takie perełki, których nie mogę źle ocenić. Nie przedłużając oto przed Państwem on. Skromny, cieszący moje oczęta stos.


  1. "Tak Blisko..." Tammara Webber - moje marzenie książkowe i perełka nad perełkami. Kocham tę książkę! Do recenzji od Jaguara - niebawem recenzja (już się pisze).
  2. "Przez burzę ognia" Veronica Rossi - wymiana na LC
  3. "Barwy pożądania" Megan Hart - do recenzji od Miry - już jedną książkę tej autorki w kolekcji posiadam i bardzo sobie chwalę.
  4. "Geneza" Jessica Khoury - od Grupy Wydawniczej Foksal (nowa współpraca) [RECENZJA] UWAGA! Książkę można wygrać również u mnie w konkursie [KLIK]
  5. "Przybić piątkę" Janet Evanovich - wymiana na LC
  6. "Look" Sophia Bennett - niespodzianka od Wydawnictwa Egmont 
  7. "Królestwo Łabędzi" Zoe Marriott - do recenzji Egmont - niebawem recenzja.
  8. "Królowa Ciemności" Anne Bishop 
  9. "Potem" Rosamund Lupton - wymiana z Abigail
  10. "Olśnienie" Aimee Agresti - wygrana w konkursie. Cudna okładka *_* 
To by było na tyle. A nie! Jeszcze chciałam Wam życzyć spokojnych, pogodnych i radosnych Świąt Wielkanocnych spędzonych z najbliższymi :)

piątek, 29 marca 2013

"N@pisz do mnie" Daniel Glattauer


Tytuł: Napisz do mnie
Autor: Daniel Glattauer
Seria wydawnicza: Do torebki 
Liczba stron: 248 
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-245-78-412
Wydawnictwo: Książnica
"Historia miłosna Emmi i Leo. Oboje w połowie trzydziestki. On jest pracownikiem uniwersytetu. Ona projektuje strony graficzne. Pewnego dnia przez błąd w adresie mail Emmi ląduje w skrzynce Leo. Sytuacja powtarza się, wreszcie za którymś razem Leo reaguje. Wkrótce z tego przypadkowego kontaktu "przez klawiaturę" rozwija się ożywiony, efektowny dialog. Spotkanie w rzeczywistym świecie wydaje się nieuchronne, jednak kwestia ta okazuje się dla obojga trudna. Leo próbuje właśnie stanąć na nogi po zakończonym związku."

    W dobie komputerów i komunikatorów internetowych, ludzie mogą zawierać znajomości - gdzie chcą i z kimkolwiek chcą. Nieważne czy dana osoba siedzi obok, pięć przecznic dalej, czy też setki kilometrów. Drogą mailową można dotrzeć do każdego, a przez śmieszną pomyłkę (jakiej jesteśmy świadkiem czytając tę książkę) można poznać naprawdę wartościową osobę, która siedząc po drugiej stronie monitora niespodziewanie otwiera swoją skrzynkę i widzi całkiem ciekawą wiadomość. Wszystko by było w porządku, ale przecież to nie my jesteśmy drogim, owym panem xy, czy drogą panią yx, do której była treść maila kierowana. Dzięki takim "wpadkom" wiele ludzi nawiązuje dłuższe znajomości, które przeradzają się nawet w trwałe, prawdziwe przyjaźnie. Także, znajomość przez Internet nie jest niczym złym, wiem z własnego doświadczenia, że jest czymś fantastycznym, bowiem poznałam tą drogą wiele wspaniałych, pomocnych i życzliwych osób. Dlatego też ten temat jest mi bliski, a książka - mimo iż nie porusza jakiegoś wybitnie oszałamiającego tematu - jest ciekawa, a historia jaką zawiera bardzo mi się podobała.

    Oto mamy dwie, zupełnie sobie obce postaci, które nawiązują z pozoru banalną i nic nieznaczącą rozmowę, którą prowadzą poprzez wysyłanie do siebie maili. Po jakimś czasie ich znajomość przeradza się w coś trwalszego, otóż Leo i Emmi poczuli do siebie coś więcej niż sympatię na stopie koleżeńskiej. Im bardziej się poznają, tym bardziej ich uczucie rośnie. Czy się spotkają? Czy wszystko ułoży się po ich myśli?

    Książka ta należy do niebywale lekkich i przyjemnych. Mnie poprawiła nastrój, spędziłam z nią miły wieczór i chcę dowiedzieć się już co będzie dalej, bo o ile początek wprowadził pewną przewidywalność - co do dalszej znajomości postaci, tak zakończenie jest naprawdę dobrze skonstruowane. Autor zasiał tak wielką niepewność, że czytelnik nie może o nim zapomnieć, tym samym zachęcił go do musowego sięgnięcia po kontynuację, po którą na bank sięgnę! Jednak nie jest tak, że autor zostawił najlepsze na koniec. Co to, to nie! Przez cały czas lubi nas zaskoczyć reakcją poszczególnego bohatera. A to Leo zrobi coś, czego się nie spodziewaliśmy, a to Emmi wyjawia prawdę o swoim życiu, której zupełnie nie chcieliśmy wiedzieć, albo która nas nie pociesza.

   Język, jakim posługuje się autor jest lekki, prosty i subtelny. Cała historia prezentuje się bardzo przyjemnie i na pewno nie należy ona, do tych sztampowych. Głównie obserwujemy flirt mający miejsce pomiędzy głównymi bohaterami. Wszystko widzimy jako maile, które Leo i Emmi do siebie piszą, ale tym samym poznajemy ich samych.
Czy czytanie książki, pisanej mailami jest dobrym pomysłem? Moim zdaniem tak, ponieważ dzięki temu możemy utożsamić się z bohaterami. Osobiście uważam, że ten zabieg działa na plus tej całej historii.

   Podsumowując, książka opowiada o sympatycznej i ciepłej historii dwojga dorosłych ludzi, którzy w sieci znaleźli zrozumienie, a może nawet coś więcej? Ja jako odbiorca jestem zadowolona i pragnę poznać kontynuację pt. Wróć do mnie
N@pisz do mnie polecam głównie kobietom, bo sądzę, że to właśnie do nich owa powieść jest kierowana. Znajdziecie w niej humor, uczucie, flirt, zrozumienie i wiele, wiele innych rzeczy.




Za poznanie tej życiowej historii dziękuję serdecznie Grupie Wydawniczej Publicat!

środa, 27 marca 2013

"Przystań posłuszeństwa" Marina Anderson


Tytuł: Przystań posłuszeństwa
Autor: Marina Anderson
Tytuł oryginału: Haven of Obedience
Seria: Czerwona
Liczba stron: 240
ISBN:  978-83-7554-626-2
Wydawnictwo: Czarna Owca
"Pragnęła zmiany. On nauczył ją rozkoszy i stał się jej obsesją.
Młoda mieszkanka Londynu Natalie Bowen wzbudza zazdrość wielu kobiet. Choć jej kariera zawodowa to pasmo sukcesów, to jej życie osobiste jest istną katastrofą. Natalie zaczyna mieć obawy, że nigdy nie będzie w pełni szczęśliwa.
Zmęczona tym stanem zapisuje się na ekskluzywny wyjazd weekendowy. Otoczony tajemnicą kurort o nazwie "Przystań" wprowadza swoich klientów w świat rozkoszy, których nie wyobrażali sobie nawet w najśmielszych fantazjach. Tutaj każdy może poznać przyjemności spod znaku BDSM w zmysłowym, pełnym luksusów otoczeniu.
 Początkowo pełna obaw, Natalie decyduje się odrzucić wstyd i uprzedzenia. W "Przystani" poznaje Simona - mężczyznę, który zawsze dostaje dokładnie to, czego chce. Czyżby nareszcie Natalie znalazła to, czego potrzebowała?" 

    Tak oto kolejny erotyk wpadł w moje rączki i, jak się okazało - w trakcie, jak i po - czytania należy on do tych lepszych. Objętość może tutaj działać na plus książki, bo obawiam się, że przeciąganie fabuły mogłoby zrazić czytelnika do całości i ogólnie rzecz biorąc, zadziałać na jej niekorzyść. Ja osobiście jestem usatysfakcjonowana. Wydawnictwo Czarna Owca wydaje Czerwoną serię - specjalnie dla kobiet - w której znajdują się m.in. Fantazje w trójkącie [recenzja] oraz właśnie Przystań posłuszeństwa

    Co do fabuły... Można by pomyśleć, że w erotykach chodzi o jedno, i nie będę kłamała, że tak nie jest. Ale w poszczególnych książkach tego typu można doszukać się całkiem ciekawych wątków, które całość uatrakcyjniają. Mimo, iż wątki te są przesiąknięte erotyzmem i pikantnymi scenami - umilają one nam czas i są interesujące.

    W Przystani posłuszeństwa zaskoczyło mnie pozytywnie to, że brak w niej przekleństw (sporadycznie się zdarzy), które strasznie mnie w erotykach drażnią. Wydaje mi się, że przez nie wszystko zostaje do cna spłycone, że często dzięki przekleństwom jest traktowane obcesowo, przedmiotowo i beznamiętnie. Jednym słowem jest niesmaczne. W książce pani Anderson na szczęście nie ma tego niesmaku, jaki powodują wulgarne zwroty. Za to dziwiły mnie sceny, w których miał miejsce seks wbrew woli. Jak kobieta mówi NIE, a mężczyzna mimo to zabiera się ochoczo do roboty, to zalatuje mi tutaj gwałtem, albo może ja się nie znam (?) Mnie to nie kręci i odebrałam to w sposób rażący i bulwersujący (ale przecież to tylko książka, więc może powinnam do tego podejść jakoś tak... neutralnie, tudzież obojętnie. Mimo wszystko -  te sceny bym wycięła). Po za tym drobnym incydentem książka mi się podoba. 

    Natalie nie należy do postaci, które irytują, jest to postać sympatyczna, którą autorka wykreowała na dominującą i odważną  kobietę sukcesu, pragnącą zmian. Natomiast Simon... No właśnie i jak to się mówi? Trafiła kosa na kamień - pasuje tutaj jak ulał! Lubię takie postaci jak Simon - nieugięty i intrygujący zimny drań. Sądzę, że te postaci to bardzo przyjemna mieszanka wybuchowa.

   Sceny erotyczne - niektóre perwersyjne - ale mimo wszystko nie rażące swoją wybujałością. Chociaż tutaj można się kłócić, bowiem są gusta i guściki. Niemniej mojej osobie się podobały, nie zachwycały, ale i nie zniesmaczały. Książka na pewno jest przeznaczona dla dorosłego odbiorcy, lubiącego ten gatunek. Polecić ją mogę tym, którzy szukają lekkiego erotyku, który umili im wieczór.

Za książkę dziękuję serdecznie Wydawnictwu Czarna Owca!

wtorek, 26 marca 2013

"Próby Ognia" James Dashner

Labirynt to był dopiero początek.
Czas na...

Tytuł: Próby ognia
Tytuł oryginału: The Scorch Trials
Autor: James Dashner
Seria: Trylogia Więzień Labiryntu
Tom: II
Liczba stron: 415
Tłumaczenie: Agnieszka Hałas
ISBN:  978-83-61386-26-1
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

    Próby ognia to kontynuacja Więźnia labiryntu. Książki, którą bardzo sobie cenię i z którą spędziłam miłe chwile. Nasłuchałam się wiele, że Próby są jeszcze lepsze od poprzedniczki, że są wyśmienitą kontynuacją, że są na poziomie itp. Jak widać, złego słowa nie znalazłam na jej temat. Czy moje odczucia względem lektury są podobne, a może zupełnie się różnią od tych pochwał? Przekonajcie się sami, wszystko znajdziecie poniżej.

    Streferzy, którzy przeżyli piekło w Labiryncie myśleli, że to już koniec, że wszystko się jakoś ułoży, że w końcu są bezpieczni. Nawet przez myśl im nie przeszło, że czeka ich coś jeszcze gorszego - prawdziwe piekło. Thomas, Minho, Teresa i wiele innych znanych nam z pierwszej części postaci, będzie się tułało... No właśnie gdzie? Nie mamy dokładnego odniesienia miejsca, gdzie toczy się akcja. Wiemy natomiast, że tym razem toczy się w zupełnie innej rzeczywistości. Labirynt poszedł w niepamięć, teraz jest ciepło, gorąco, wręcz praży! Dashner zaserwował czytelnikom jeszcze jedną, nową atrakcję. Nie tylko znani nam Streferzy byli doświadczeniem dla Departamentu Rozwoju Eksperymentów, Strefy Zamkniętej: Czasu Zagłady, w skrócie grupy DRESZCZ. Poznajemy jeszcze jedną grupę dzieciaków, które przeszły przez to samo piekło co znani nam nastolatkowie. Na ich drodze tym razem pojawiają się zupełnie inne niebezpieczeństwa. Przerażające, mroczne i opisane w niebanalny sposób. Czy i tym razem sobie poradzą? Co czeka ich w tym jednym punkcie, który zdaje się być ocaleniem?

    Postaci zupełnie mnie nie zawiodły, a nawet przerosły moje oczekiwania. Spodziewałam się bowiem, że zajdzie w nich jakaś zmiana, drobna lecz widoczna. Natomiast otrzymałam zmianę, nowe postaci, nowe zaskakujące fakty z życia postaci nowych, jak i tych "starych". Wątki, które się łączą i dają zamazany obraz przeszłości Thomasa, Teresy i... Kogoś jeszcze (tajemnica). Było to dla mnie zaskakujące, ale w tym dobrym, pozytywnym znaczeniu. 

    Autor niebywale potrafi zadziałać na wyobraźnię i emocje czytelnika. Wnika w nie z mocą i przedziera się przez poszczególne warstwy, aż dociera do sedna i tam sieje ziarno tajemnicy, obaw, współczucia, żalu, czy też przerażenia. Tak jak w pierwszej części, tak i w tej, będę się zachwycała nad jego mocą urzeczywistnienia tak wielu obaw o dalsze losy bohaterów. Opisuje ich w sposób tak fajny, że czytelnik zżywa się z poszczególnymi postaciami i tym samym przejmuje się ich losem. Bardzo dobra gra na emocjonalności odbiorcy - z mojej strony, wielki szacunek w stronę autora.
  
   Wcześniej chwaliłam pomysł Więźnia Labiryntu, a teraz będę się zachwycała Próbami Ognia. Kolejny dopracowany tom, świetna i trzymająca wysoki poziom kontynuacja, której nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Wszystko jest kompletne, nie ma żadnych niespójności. Świetnie wykreowane postaci, ciekawy i nieskomplikowany język, który jest płynny, i łatwy w odbiorze. Wszystko to w całości oddaje ogrom pracy autora, ale również wielką przyjemność poznawania tej historii. Zdumiewający jest fakt, że świat, jaki nakreślił nam autor jest światem tak barwnie przedstawionym, pełnym mroczności, krwi, śmierci i strachu, a zarazem jest tak fascynujący. 

    Przechodząc do sedna, pragnę zachęcić Was, byście sięgnęli po Więźnia Labiryntu i przekonali się o tym, iż są jeszcze na rynku wydawniczym książki, które potrafią zaskoczyć. Więc jeśli szukacie czegoś oryginalnego i na poziomie, sięgnijcie po  Trylogię Więzienia Labiryntu. Mnie osobiście ciekawi, co też autor wymyśli w trzeciej części i już przebieram ze zniecierpliwieniem nogami! 


Recenzje:
~.~ "Więzień Labiryntu" ~.~  "Próby Ognia" ~.~

Za podróż pełną przygód i niebezpieczeństw bardzo dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc!





niedziela, 24 marca 2013

"Jonathan Strange i Pan Norrell" Susanna Clarke


Tytuł: Jonathan Strange i Pan Norrell
Autor: Susanna Clarke
Seria: Uczta Wyobraźni
ISBN: 978-83-7480-277-2
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 780
Rok wydania: 20 lutego 2013

    Książki z serii Uczta Wyobraźni wprost wielbię. Wyróżniają się stylem, dopracowaniem, pięknym językiem, świetnym przekładem (nie znalazłam jeszcze nigdy najdrobniejszego błędu) oraz tym, że przenoszą czytelnika do zupełnie innej rzeczywistości, gdzie ten wypełnia starannie rolę obserwatora, a czasem nawet detektywa.

    "Jonathan Strange i Pan Norrell" to pełnokrwiste fantasy i, moim zdaniem najlepsza książka spośród tych czytanych, jaka ukazała się w tej serii. Finezja, z jaką autorka stworzyła to dzieło jest tak smakowita, że z rozdziału na rozdział wciąż prosiłam o dokładkę. Książka to wykwintne danie, przyozdobione elegancką oprawą, która idealnie odzwierciedla jego smak.

    Anglia, początek XIX wieku. Miejsce, w którym zapomniano o magii praktykowanej, a która jest jedynie zawarta w księgach. Brak prawdziwego maga rzuca na światło dzienne smutną prawdę - magia zanika i póki nie znajdzie się prawdziwy mag. Zniknie na zawsze...
    Na początku poznajemy dwóch dżentelmenów należących do Uczonego Towarzystwa Magów Yorku, którzy pragną poznać maga z prawdziwego zdarzenia. W tym celu udają się na spotkanie z niejakim tajemniczym panem N. stroniącym od ludzi. Panowie chcą się przekonać, czy aby na pewno Pan Norrell jest prawdziwym magiem, czy może tzw. szarlatanem. Niestety gospodarz nie ułatwia im zadania. Wobec dżentelmenów jest oschły, nieco arogancki, a ich samych uważa za śmiesznych. Bowiem goście przedstawiają się, jako magowie, a według niego nimi nie są. Czuje się wręcz oburzony, że ktoś ośmiela się zarzucać mu (nawet nie wprost), iż nie jest on prawdziwym magiem.  Tak oto mamy obraz zuchwałego i niebywale zadufanego w sobie p r a w d z i w e g o  maga, który pragnie być tym jedynym i niezastąpionym. Niestety przepowiednia Króla Kruków głosi inaczej. Otóż jest dwóch magów: Pan Norrell i Jonathan Strange, którego poznajemy dokładnie w tomie II, str 209 - trochę się na jego pojawienie czeka, ale warto. Jest to młody człowiek, który otrzymał magiczną księgę od "proroka" Króla Kruków. Tak więc co zrobi Pan Norrell, kiedy dowie się, że posiada konkurenta?

    W książce można znaleźć od groma magii, pojawiają się też Faerie, lepiej znane jako elfy. Poznajemy również Inny świat, tak różny od tego nas otaczającego. Mroczny klimat książki da się wyczuć już na samym początku. Książka posiada wielowątkową fabułę, a sam czytelnik ma możliwość obserwowania kilka postaci i ich historii, bowiem nie idziemy tropem jednej głównej postaci, ale i tych pobocznych. Mam wrażenie, że nie ma tutaj jednej głównej postaci, a jest ich wiele. Wspomnę jeszcze, że książka jest podzielona na 3 tomy. Np. w pierwszym tomie jesteśmy poznawani z historią Pana Norrella, a zaś w kolejnym tomie, Jonathana.

   Autorka świetnie poradziła sobie ze stylizacją języka na realia panujące w XIX wieku, tak samo z ubiorem oraz z zachowaniami postaci, o samych opisach Anglii nie wspominając. Po prostu czuje się ten swoisty klimat, co sprzyja odczuwaniu jeszcze większej w przyjemności w odbiorze książki. Bardzo ujęło mnie jej podejście do czytelnika, każdego z osobna. Wiele razy można natrafić na zwroty typu: a teraz czytelniku, drogi czytelniku, czytelnik zapewne. Wtedy odbiorca czuję pewną więź z autorką, czuje się wyróżniony.
Do stylu i języka nie mam nic do zarzucenia. Jednak nie jest to książka z tych niewymagających i lekkich. Skupia ona całą nasza uwagę na sobie i tylko sobie - co może być plusem i zarazem minusem.
Dlatego też nie polecę jej młodszemu odbiorcy, gdyż może się ona wydawać mu nużąca. Do takich książek trzeba moim zdaniem dojrzeć.
Wspomnę jeszcze, że wiele w niej postaci, skomplikowanych nazw, tudzież zwrotów. Ja osobiście czasami się gubiłam w imionach poszczególnych postaci, ale - co ważne! -  wątku ani razu nie zgubiłam.

    Reasumując, książka jest szalenie godna uwagi, piekielnie ciekawa i bardzo magiczna. Urok XIX wiecznej Anglii czuć wyraźnie, i każdy kto lubuje się w tym okresie, będzie zachwycony - jak ja. Książka mimo iż posiada te prawie 800 stron, pochłania na tyle, że nawet nie zauważy się, kiedy jest już jej koniec. Ja jestem zachwycona i bardzo polecam zapoznanie się z dziełem pani Clarke.

Za niesamowitą lekturę dziękuję serdecznie Wydawnictwu MAG!


piątek, 22 marca 2013

Konkurs! Wygraj Genezę!




Regulamin konkursu:

1. Organizatorem jest Sol -  właścicielka bloga Books Hunter. Fundatorem nagrody jest Grupa Wydawnicza Foksal! Nagrodą jest książka "Geneza" Jessica Khoury.
2. Co należy zrobić?
 a) należy w komentarzu pod tym postem umieścić odpowiedź na zadanie konkursowe,
 b) podać swój adres mailowy (muszę się jakoś skontaktować, w razie wygranej!),
 c) należy również polubić FB wydawnictwa Wilga  <--- kliknij
 d) w komentarzu pod tym postem proszę pozostawić swoje imię.
 e) umieścić baner konkursu w widocznym miejscu na swojej stronie.

Dodatkowo (z własnej woli, nie musicie tego robić)
 - można polubić i mój fanpejdż Books Hunter
 - zostać obserwatorem bloga,

3. Konkurs trwa od 22 marca do 12 kwietnia, wyniki ogłoszę 13 kwietnia 2013. Zwycięzca zostanie poinformowany o wygranej drogą mailową. Informacja będzie również zamieszczona w poście na blogu.
4. Zwycięzcą zostanie osoba, której cytat najbardziej mnie urzeknie/oczaruje.
5. Nagrodę wyślę listem poleconym po tym, jak otrzymam adres korespondencyjny od zwycięzcy.
6. Do udziału w konkursie zapraszam każdego! Nawet tych nieposiadających bloga.

P.S. Jeśli ktoś nie posiada FB nie musi udzielać się w podpunkcie c.

ZADANIE KONKURSOWE:

Podziel się swoim ulubionym cytatem: z książki, filmu, piosenki, z życia (obojętne)

Życzę powodzenia!

czwartek, 21 marca 2013

Zapowiada się zacnie!



Michael Vey więzień celi 25
Richard Paul Evans
Data wydania: 12 kwiecień 2013
Wydawca: Fabryka Słów
Gatunek: science fiction




„Michael Vey więzień celi nr 25” rozkochał w sobie tysiące amerykańskich nastolatków oraz ich rodziców i nauczycieli. Bestsellerowa powieść przygodowa o nadziei, lojalności, odwadze i miłości syna do matki. Prawdziwy hit w literaturze dla młodzieży. Jestem Michael Vey. Jestem więźniem samego siebie. To moja historia. Może trochę dziwna, lecz moja. Mam 14 lat i jestem zwyczajnym nastolatkiem, jakich wielu. Jak ty i twoi rówieśnicy. Czasem zwracam na siebie uwagę przez moją chorobę – zespół Tourette’a – spokojnie, da się z tym żyć! Mam w sobie coś jeszcze – prąd elektryczny. Nie wszyscy o tym wiedzą. To czyni mnie wyjątkowym. Z tego właśnie powodu ktoś stara się mnie złapać.

środa, 20 marca 2013

"Geneza" Jessica Khoury

"Stworzono mnie, żebym przyniosła światu życie. Obfitość życia, nadmiar życia, życie ponad wszelkie marzenia ludzkości.



A przyniosłam wyłącznie śmierć."


Tytuł: "Geneza"
 Autor: Jessica Khoury
 Liczba stron: 512
Rok wydania: 2013
 ISBN: 978-83-259-0667-2
 Wydawnictwo: Wilga

"W tajnym laboratorium, ukrytym w amazońskiej dżunglii, naukowcy stworzyli nieśmiertelnego człowieka. Pia jest pierwszą istotą doskonałą, która ma dać początek nowej rasie ludzi.
W dniu swoich siedemnastych urodzin dziewczyna wymyka się spod kontroli naukowców. Na wolności spotyka Eio, chłopaka z pobliskiej wioski. Wspólnie próbują odkryć prawdę o pochodzeniu Pii. Prawdę, która zmieni ich życie na zawsze."
     Geneza. Geneza. Geneza. Od tych trzech słów zaczynam swoją recenzję, bo to właśnie one tłuką mi się po głowie odkąd przeczytałam tę książkę. T ę   n i e s a m o w i t ą    k s i ą ż k ę ! Wierzcie mi, zakochałam się w niej totalnie. Jest to książka należąca do tych nielicznych, które posiadają to coś! W tym przypadku wiem co to jest. Jest to iskra, dzięki której powstał przeogromny płomień rozpalający moją wyobraźnię, spokój i wiele emocji. Wcale nie dziwię się, że dzieło  Khoury  zostało okrzyknięte hitem wydawniczym przed publikacją. 
"Niczego nie pragnę bardziej niż poznania kogoś, kto wie. Wie, jakie to uczucie nigdy nie krwawić. Wie, jak to jest patrzeć w przyszłość i widzieć wieczność."
     Świat wykreowany przez autorkę jest prawie, że namacalny. Jest przedstawiony w swoisty realistyczny sposób, który wciąga czytelnika w swoją otchłań tętniącą życiem i napełnia go fascynacją, obawami, szczęściem i wszystkim tym, czym żyje Pia. Otóż to wszystko jest moim skromnym zdaniem perfekcyjne i będę się zachwycała tym wszystkim jeszcze nie jeden raz! Autorka mnie niebywale  oczarowała tym, co stworzyła - co z resztą widać po tej recenzji, która będzie tzw. ochami i achami na temat tejże książki. Bowiem inaczej nie potrafię tego ująć, a i tak niektóre rzeczy ciężko mi ubrać w słowa. Ktoś pewnie zapyta "co jest takiego w tej książce, że jest taka zachwycająca?" Ja odpowiedzieć mogę tylko jedno "Drogi czytelniku, sprawdź sam!" Sądzę, że każdy znajdzie w niej coś, co go zachwyci. Ja osobiście zachwycam się poszczególnymi elementami, jak i całością.
" - Przejdę przez ogrodzenie - oznajmia - i zabiorę cię ze sobą.
- Nie, Eio! Płot jest pod napięciem. To znaczy, że kiedy go dotkniesz...
-Wiem, co to znaczy "pod napięciem" (...) Wystarczy jedno Twoje słowo, a wdrapię się na ten płot i zabiorę cię stamtąd."
     Pierwsze co się rzuca czytelnikowi w oczy, to język jakim posługuje się autorka. Jest on spokojny, stonowany, inteligentny, płynny i piękny. Co tu dużo gadać, czyta się go z wielką przyjemnością, to jak opisane są wydarzenia, postaci oraz uczucia... Wszystko to urzekło mnie już od samego początku i do samego końca niezmiennie wpływało na odbieranie historii, jaką zawierają stronice tejże książki, wszak język jakim została przedstawiona historia jest bardzo ważny. Drugim co rzuca się w oczy jest niebywale ciekawy pomysł na książkę, który został w pełni wykorzystany. Trzecim elementem są postaci, które są tak sympatyczne, charakterystyczne i po prostu świetne, że zachwalanie ich jest samą przyjemnością. Czwartym jest rodzące się piękne uczucie, jakiego czytelnik jest świadkiem. Dlaczego piękne? Ponieważ stopniowe, delikatne, ujmujące, barwne opisy emocji i relacji Pii oraz Eio są po prostu urocze. Nie ma tutaj nagłego i nierealnego zauroczenia, za to jest dojrzałe i ostrożnie budowane napięcie emocjonalne, które wzrusza i zmusza (chociaż słowo "zmusza" mi tutaj nie pasuje, gdyż jest to swoista przyjemność) czytelnika do wczucia się w to wszystko, co się między tym dwojgiem dzieje.

     Wspomniałam, że pomysł na książkę jest ciekawy, otóż potencjał książka posiada wielki, a sama autorka wykorzystała go do cna! Stworzenie odrębnych jednostek i połączenie ich w jedną spójną całość, nie zawsze jest dobrze sklecone w książkach. A to autor coś sknoci, a to się pogubi, a to jest to niespójne, a to coś nie pasuje czytelnikowi. Tutaj, moi drodzy wszystko do siebie pasuje, autorka się nie pogubiła, nie straciła wątku, a czytanie tego jest wprost uciechą. Nie jest to książka z tych "głupiutkich". Co to, to nie! Ona niesie ze sobą pewien przekaz, który odkryjecie czytając ją.

     O postaciach słów kilka. Sama Pia jest nietuzinkowa i oryginalna, otóż nie spotkałam się jeszcze z taką postacią, która swoim spokojem, opanowaniem sprawiła, że poczułam się jakbym była w innej "bajce". Jest tak klimatyczna i tak rozbrajająca, jak i sam Eio, który skradł me serce już na samym początku. Chłopak i Pia niby tak bardzo różnią się od siebie, ale tylko otoczeniem, w którym dorastają. Poglądy i spojrzenie na świat mają takie same. Pia na początku nie za bardzo umie się połapać w świecie Eio, ale całkiem szybko jej to przychodzi i wtedy jego świat, staje się jej światem. O rodzącym i wywołującym wiele emocji uczuciu wspominałam wcześniej, a teraz coś więcej. Uczucie pomiędzy nastolatkami kiełkuje już podczas ich pierwszego spotkania, gdzie Pia, dosłownie, zwala Eio z nóg. Nie jest to ckliwe, szybkie, mdłe... nie! Ono ma głębię, jest tak czarujące, że i ja sama je poczułam. Autorka niebywale potrafi zawładnąć uczuciami i emocjami czytelnika - co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
"- Ciało nie może żyć bez serca. A ja nie mogę żyć bez ciebie."
    Teraz nie zostaje mi nic więcej jak tylko gorąco polecić Wam tę wspaniałą książkę! Ja jestem wniebowzięta kunsztem pisarskim autorki, przepięknym uczuciem jakiego byłam świadkiem, wspaniałą kreacją bohaterów i przede wszystkim pomysłem! To jest debiut... No kręcę teraz w zdumieniu głową, bo to jest debiut. Olśniewający debiut! Na koniec przyznam się, że patrząc na okładkę, na to jaką prostotą okalana jest treść stwierdzam, że właśnie ta prostolinijność przemawia na wielki plus! Ja osobiście nie jestem w stanie dać mniejszej oceny niż 10!/10 Bardzo wielki zasłużony max! A na książki autorki będę wyczekiwała niecierpliwie.


Za poznanie puszczy Amazońskiej, widzianej oczami Pii dziękuję bardzo serdecznie Grupie Wydawniczej Foksal!

niedziela, 17 marca 2013

"Spojrzenie Elfa" Katrin Lankers


Tytuł: "Spojrzenie Elfa"
Autor: Katrin Lankers
Tom: I
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-63579-11-1
Wydawnictwo: Dreams

"Kiedy Mageli poznaje tajemniczego Erina, wyczuwa, że chłopak jest inny. Nieznajomy pociąga ją jednak coraz bardziej. Dziewczyna balansuje na granicy jawy i sennych marzeń, coraz bardziej tracąc poczucie rzeczywistości. Gdy chłopakowi grozi niebezpieczeństwo, Mageli musi podjąć decyzję: czy może go uratować wierząc w moc swoich snów?
Erin nie spuszczał z niej oczu – pod wpływem tego hipnotycznego spojrzenia rozum odmawiał Mageli posłuszeństwa.
– Jesteśmy do siebie tak niezwykle podobni – powiedział. – A jednocześnie tak bardzo różni. Jakbyśmy żyli w dwóch całkiem odmiennych światach. Ja w mojej krainie elfów a ty w świecie…
– Ludzi – dokończyła Mageli.
– Ludzi – potwierdził Erin, jakby dla niego ten świat był równie dziwny, co dla niej kraina elfów. – Utracona ojczyzna – wymruczał tak cicho, że dziewczyna nie była pewna czy w ogóle to usłyszała."
    Elfy - stworzenia magiczne, mityczne i, z całą pewnością intrygujące. Spotkać je można w wielu książkach, ja osobiście czytając książkę, w której się znajdują za każdym razem czuję  ogromną ciekawość względem ich pochodzenia, cech oraz wszystkiego co jest z nimi związane.
   Wychodzę z założenia, że trzeba trochę ostrożności w kreowaniu  świata pełnego istot, które powtarzają się w wielu książkach i na które jest aktualnie moda. Kiedy rynek czytelniczy jest pełen książek o podobnej tematyce  muszą one posiadać to "coś", co przyciągnie uwagę potencjalnego czytelnika i zrobi to w taki sposób, aby ten nie czuł przesytu, oraz powtarzalności, tak, by porównywanie wątków było rzeczą zbędną, by czytelnik myślał "to jest świetne!". Tak więc czy powieść Katrin Lankers podołała moim oczekiwaniom, względem fabuły? Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa tej książki, a i moje oczekiwania były niemałe. 

    Sam pomysł na fabułę jest ciekawy, a przedstawienie go jest w pewien sposób czarujące, jednak niestety jest to pomysł oklepany. Ot dziewczyna, która jest nie z tego świata, w której otoczeniu pojawia się nieziemski chłopak, a między nimi rodzi się wielkie uczucie. Dziewczyna, która uczęszcza do miejscowej szkoły, która posiada jedną przyjaciółkę, z którą najlepiej się dogaduje. Niestety główna bohaterka całą swoją osobą ukazuje cechy, których nie potrafię znieść w fikcyjnych postaciach kobiecych. Jest nieznośna, niedojrzała, nadpobudliwa, zrzędliwa i wiecznie użalająca się nas swoim losem... Przyznać muszę, że nie polubiłam jej ani trochę. Drażniła mnie swoją osobą i miałam ochotę odłożyć książkę. Jednak chęć poznania jej dalszych losów była silniejsza ode mnie. Za to postać Erina była bardzo sympatyczna. Muszę jeszcze przyznać, że podobały mi się postaci, tych złych charakterów. Musze wręcz zaznaczyć, że autorka bardzo zgrabnie przedstawiła czytelnikowi hierarchię, która panuje w świecie elfów, każdy ma swoje miejsce i wszystko jest klarownie ukazane.

    Jeżeli chodzi o akcję, jak dla mnie była więcej, niż czasami - przewidywalna. Brakowało mi tutaj elementu zaskoczenia. Akcja mknie swoim powolnym, aczkolwiek nie nużącym tempem. Autorka postawiła na stopniowe wdrażanie elementu zaciekawienia czytelnika podrzucając mu pod nos poszczególne poszlaki, dzięki którym mógł poczuć chęć przygody.
    Początek książki był jak dla mnie bardzo dobry. Bez problemu wbiłam się w fabułę i z zaciekawieniem czytałam dalsze losy Mageli. Później niestety czytało mi się coraz ciężej. Nie czułam tego zaciekawienia, które towarzyszyło mi od początku, a szkoda, bo książka naprawdę zapowiadała się świetnie! Autorka za bardzo skupiła się na przeciąganiu akcji, a jej kulminujący moment nie był aż tak dopracowany, jakbym tego chciała. Czegoś mi niestety brakowało, aczkolwiek sądzę, że nie jest tak źle, bowiem całość oceniam dobrze.

    Książka jest głównie przeznaczona dla nastolatek, nie mówię tym samym, że "starszyźnie" może się ona nie spodobać. Jednak sądzę, że starszemu czytelnikowi brakuje tej naiwności, dzięki której historia ukazana przez panią Lankers zostanie odebrana jako niebywale fascynującą. "Spojrzenie elfa" to lekkie paranormal romance, z którym można zasiąść w fotelu, wraz z gorącą czekoladą i delektować się magicznym światem, pełnym elfów i sekretów. Jest to opowieść o baśniowej krainie, w której znajdziemy postaci skrajnie dobre oraz skrajnie złe, a sposób przedstawienia tej historii jest całkiem przyjemny.

Za przygodę w elfiej krainie dziękuję Wydawnictwu Dreams!


piątek, 15 marca 2013

"Mroczna Toń" Tricia Rayburn


Tytuł: "Mroczna toń"
Autor: Tricia Rayburn
Tom: III
Seria: Syreny
Liczba stron: 392
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-245-9030-8
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

"Vanessa nie wie, jak przetrwać jako syrena. Kiedy wraca do nadmorskiego miasteczka na letnie wakacje, wszystko dookoła przypomina jej o byłym chłopaku, Simonie.
Wciąż go kocha i gotowa jest zrobić wszystko, aby naprawić dawne błędy. Czy powinna jednak pozwolić Simonowi zbliżyć się do siebie, skoro teraz może mu zadać tylko ból? Czy Simon odwzajemni jej uczucie, jeśli pozna straszliwą prawdę?
 Vanessa musi podążać za swoją syrenią naturą, niezależnie od ofiar…"
    "Mroczna Toń" to trzeci, a zarazem już ostatni tom przygód Syren z Winter Harbor. Przez pierwsze tomy: "Syreny" i "Głębia", dokładnie mogliśmy poznać każdą z postaci, byliśmy świadkami ich przemian, oraz towarzyszyliśmy im w ich przygodzie. Czasami było miło i wesoło, ale też często były sytuacje, kiedy na naszych skórach pojawiała się tzw. gęsia skórka. Polubiliśmy i znielubiliśmy niektóre postaci, poznaliśmy też zupełnie nowe, które zajęły poniekąd miejsce poprzednich. Można rzec, że przygoda jednym słowem - trwała, a teraz nastał jej kres. Ja osobiście chętnie bym jeszcze poczytała o Syrenach. Nie ukrywam bowiem, że bardzo podobał mi się świat, jaki stworzyła pani Rayburn i na pewno przeczytam jeszcze kolejne jej dzieła.

    Zauważyłam, że z kontynuacjami to jest często tak, że nie dorównują (niestety) swoim poprzedniczkom. "Syreny" były bardzo dobre, "Głębia" już niestety mniej, ale "Mroczna Toń" znowu zrównała się wysokością poziomu z pierwszym tomem - co się chwali. Jednak jak na tom kończący całą serię, to nie do końca nasycił moją ciekawość. Całość bardzo dobra i intrygująca, ale zakończenie trochę takie... nijakie. Spodziewałam się czegoś z tzw. przytupem! Niemniej nie zawiodłam się, a podczas czytania byłam tak pochłonięta lekturą, że nie powiem złego słowa o tej części. 

    Vanessa jak i w poprzednich częściach, w tej również wiedzie prym. W pierwszej części w dziwnych okolicznościach straciła swoją siostrę, a zarazem jedną z najważniejszych osób w jej życiu. W kolejnej części dowiedziała się, że jej rodzice skrywali przed nią pewien sekret, a jej życie już i tak jest pełne tajemnic, których odkrycie prowadzi do wielu niebezpiecznych wydarzeń. W części ostatniej Vanessa pragnie sobie wszystko poukładać. Pragnie by Simon do niej wrócił, chce być z nim szczęśliwa i chce wieść możliwie najbardziej normalne życie jak się tylko da.


    W "Mrocznej Toni" jesteśmy świadkami wielu zmian, jakie zaszły w bohaterach. Ja osobiście uwielbiam jak autor wprowadza w swoich postaciach zmiany. Wtedy nie czuje się tej ich monotonności, a same postaci stają się bardziej rzeczywistymi tworami. Tutaj zmian jest wiele, nie wszystkie są tymi dobrymi, ale każda z nich ma sens. Pani Rayburn stworzyła całą gamę różnych postaci, z których każda wyróżnia się swoją osobowością, dzięki czemu nie są one mdłe i zapadają w pamięć potencjalnemu czytelnikowi. W ogóle pragnę zaznaczyć, że cała fabuła i pomysł na serię jest czymś z goła oryginalnym. W każdej części jesteśmy świadkami co rusz, to innej wciągającej przygody. Nie sposób się nudzić, a już na pewno nie można powiedzieć, że "to już było". Co to, to nie! W każdym tomie autorka zaskakuje nas swoimi pomysłami. Tworzy zawrotną akcje, której nurt ciągnie nas, i ciągnie, a my nie znajdujemy czasu na nudę.

    Chcąc ocenić całą serię o Syrenach nie jestem w stanie dać mniej niż 9/10
Oceniając "Mroczną Toń" dam jej 8,5/10. Historia jest urzekająca, na swój sposób magiczna i zarazem mroczna (jak w tytule). Uwielbiam te zagadki, wątki kryminalne i niebanalną fabułę, oraz wyjątkowo ciekawe postaci, jakie nakreśliła nam autorka, dlatego też od początku historii Vanessy, aż po sam jej kres czuję się usatysfakcjonowana tym, co poznałam. Tricia Rayburn zrobiła kawał dobrej roboty pisząc tą serię. 

Recenzje poprzednich tomów!

~*~ Syrena ~*~ Głębia ~*~ Mroczna Toń ~*~

Za poznanie świata pełnego tajemnic, mitycznych stworzeń oraz przebycie tej magicznej przygody bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!


środa, 13 marca 2013

"Czerwona kraina" Joe Abercrombie

   
Tytuł: "Czerwona kraina"
Autor: Joe Abercrombie
Liczba stron: 640
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-7480-290-1
Wydawnictwo: MAG

"Spalili jej dom.
Porwali jej brata i siostrę.
Ale zbliża się czas zemsty.

Płoszka Południe miała nadzieję pogrzebać krwawą przeszłość i z uśmiechem odjechać w dal, ale zamiast tego będzie musiała odkurzyć dawne paskudne zwyczaje, by odzyskać swoją rodzinę, a nie należy do kobiet, które zawahają się przed uczynieniem tego, co konieczne. Wyrusza w pogoń, zabierając jedynie parę wołów oraz swojego tchórzliwego starego ojczyma Owcę. Jednakże okazuje się, że Owca również ucieka przed krwawą przeszłością, a tej nie da się pozostawić za sobą w pozbawionej praw Dalekiej Krainie.

Pościg powiedzie ich przez jałowe równiny do przygranicznego miasteczka ogarniętego gorączką złota, poprzez konflikty, pojedynki i masakry, wysoko w nieznane góry, gdzie czekają Duchy. A co gorsza, zmusi ich do sojuszu z Nicomo Coscą, niesławnym najemnikiem, oraz jego nieporadnym prawnikiem Temple’em, czyli ludźmi, którym nikt nigdy nie powinien zaufać..."
    Muszę przyznać, że od dawna chciałam poznać twórczość autora, wszystko przez to, że wiele osób mi go zachwalało. Miałam zacząć od książki "Zemsta najlepiej smakuje na zimno", ale było mi z nią jakoś "nie po drodze". Traf chciał, że w moje ręce wpadła "Czerwona Kraina". Tytuł niewiele mi mówił, ale za to intrygujący, opiewający w mroczność opis zachęcił mnie do przeczytania. W dodatku ta okładka, która przyciągnęła mój wzrok, z resztą jak i okładki poprzednich dzieł autora. Tak więc, sięgnęłam po "Czerwoną krainę" i tak naprawdę nie byłam pewna czego się po niej spodziewać. Widziałam jednak, już po pierwszym rozdziale, że autor włada ciekawym stylem, i stwierdziłam tym samym, że pomimo obszernej objętości książki, "pójdzie" mi z nią całkiem szybko.
"- Posłuchajcie - odezwał się karczmarz. - Nie chcę żadnych kłopotów w swojej...
- Ja też nie chciałem żadnych kłopotów - przerwał mu Owca. - A jednak same mnie znalazły. Mają taki paskudny zwyczaj."
    Z opisu można wywnioskować, że historia opisana przez autora nie będzie należała do tych, wesołych, kolorowych i lekkich. Natomiast można być pewnym, że będzie brutalna, ciekawa i mroczna - co, akurat mojej osobie bardzo odpowiadało. "Czerwona kraina" skutecznie oderwała mnie od problemów i, dzięki niej moja wyobraźnia mogła odpocząć od paranormali oraz typowego fantasy. Brutalne i krwawe sceny, oraz postaci, które niewątpliwie zapadają głęboko w pamięć to coś, czego nie spotkacie w ckliwych książkach nieposiadających ni krzty przekleństw, bądź scen pełnych przemocy. Tutaj czuć ten mroczny klimat już od początku historii. Humor - trzeba przyznać - jest dosyć specyficzny, ale jak najbardziej smaczny, wyszukany i inteligentny. 


    Po książki tego typu sięgam dosyć rzadko. Zawsze obawiam się, że książka o takiej objętości, może zawierać nieciekawą  historię, przy której będę się strasznie męczyła. Dlatego też ostrożnie podchodzę do takich tomów. Jednak po książki, z tak licznymi stronicami wydawnictwa MAG sięgać (jak się okazuje) mogę w ślepo, ponieważ wiem, że się na nich nie zawiodę. W tym przypadku również tak było, wszystko za sprawą tego, jak autor ciekawie opisał historię Płoszki. Zrobił to w sposób wciągający i pomimo tych wielu "brudnych" i brutalnych opisów - śmieszny. 
"Śmierć jest jedyną pewną rzeczą. Jedynym faktem pośród licznych szans, możliwości , przypadków i perspektyw." 
   To jak Abercrombie stworzył postaci również należy do wielkich plusów. Otóż sama główna bohaterka, jest tworem dosyć osobliwym. Płoszka to taki miszmasz, z jednej strony twarda, nieugięta i żywiołowa dziewczyna pragnąca odnaleźć swoje rodzeństwo, a z drugiej zaś - zagubiona i miękka kobieta łaknąca uczucia - tyle, że nie chce się do tego za wszelką cenę przyznać, jednak, ja jako czytelnik wyłapałam tą drobną skrytą cechę Płoszki. Swoją drogą jej imię wcale nie jest adekwatne do jej czynów, bowiem Płoszka wcale nie jest płocha, jakby można było pomyśleć. Nie! To odważna młoda kobieta, która nie boi się rozlewu krwi, a i kiedy trzeba - potrafi być brutalna (nie tylko słownie).
Na celownik weźmy również Owcę, to jest dopiero tajemnicza postać, której prawdziwe oblicze poznajemy krok po kroku. Nie mogę powiedzieć, że Owca nie jest jedną z moich ulubionych postaci w tej książce - bo niewątpliwie jest. Starszy mężczyzna zaskarbił sobie moją sympatię gdzieś w okolicy 100 stron, później tylko zyskiwał w moich oczach. Jest jednak osobnik, którego kompletnie nie wiem do jakiej grupy zaklasyfikować - Temple. Jest to chyba najbardziej zmienna postać w tej książce - tutaj mam na myśli jego liczne metamorfozy. Najpierw jest w tzw. "służbie zła". Później jest samotnikiem, potem zaś z kolei jest tym dobrym, ale też nie do końca. Jedno można o nim powiedzieć - jest strasznym tchórzem, ale nie jest bohaterem, którego nie da się nie polubić.


    Podsumowując. Opisy walk i różnych potyczek, których jest niemało - są efektowne, barwne i dopracowane. Postaci jest wiele, można się doszukać kilku czarnych charakterów, kilku białych, ale pomiędzy nimi w większości znaleźć można tych szarych - czyli będących mieszanką dobrego i złego. Akcja jest prowadzona żwawo, dzięki czemu nie ma czasu na nudę. "Czerwona kraina" to książka po którą warto sięgnąć, bowiem nie jest to książka, która zawiera na swoich stronicach powtarzalną fabułę. W książce toczy się walka, o sprawiedliwość, honor, miłość, przyjaźń. Jednak poświęcenie oraz zemsta to kluczowy motyw. Na koniec powiem jeszcze tylko tyle, że "Czerwona kraina" to historia, która skrywa przed czytelnikiem wiele tajemnic, których odkrywanie to nie lada przyjemność.

"Świat jest szarym miejscem pełnym półprawd. Częściowego zła i częściowego dobra. A jednak są na nim rzeczy, o które warto walczyć, i należy do tego dążyć z pełnym zaangażowaniem i oddaniem. Półśrodki do niczego nie prowadzą."

Za zwiedzanie "Czerwonej krainy" dziękuję serdecznie Wydawnictwu MAG

wtorek, 12 marca 2013

"Blask" Amy Kathleen Ryan


 Tytuł: "Blask"
Autor: Amy Kathleen Ryan
Tom: I
Liczba stron: ok 403
Seria: Gwiezdni wędrowcy
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-7686-137-1
Wydawnictwo: Jaguar
"Empireum, ogromny statek kosmiczny, jest jedynym światem, jaki znają Waverly i Kieran. Tutaj się urodzili. Tutaj dorastają. Należą do grupy wybranych, których celem jest odnalezienie i zaludnienie nowej Ziemi. Obydwoje znają swoje role – on zostanie w przyszłości kapitanem jednostki, ona będzie stała u jego boku. Dzieci ich dzieci będą dorastać na nieznanej planecie… 
Przygotowani na zagrożenia z kosmosu, przyszli koloniści nie wzięli pod uwagę jednej możliwości –zdrady. 
Gdy Nowy Horyzont, statek-bliźniak, nieoczekiwanie atakuje, zaskoczeni agresją ze strony sprzymierzeńców mieszkańcy Empireum nie potrafią się bronić. Dorośli zostają zlikwidowani. Młode kobiety porwane. Na statku pozostają tylko niedoświadczeni chłopcy. Na początku ocalałymi rządzi lęk. Potem zaczyna się walka o władzę. 
Nowy Horyzont nie zaatakował bez powodu. Waverly odkrywa, że ukochana przez mieszkańców przywódczyni ma wobec niej oraz innych porwanych bardzo konkretne plany – plany, w których dziewczyna nie ma zamiaru wziąć udziału."

      Książki o podróżowaniu w przestrzeni kosmicznej są mało rozpowszechnione, aczkolwiek jest ich na rynku dosyć sporo. Z tego względu, żeby książka o takiej tematyce wzbiła się na wyżyny, musi posiadać wiele oryginalnych cech i zaciekawić czytelnika na tyle, by ten przez długi czas nie mógł o niej zapomnieć. Zatem, czy A. K. Ryan nadała swojej powieści te cechy, które wzbiją jej książę ponad pewien schemat? Moim zdaniem nie do końca jej się to udało, jednak jako tom wprowadzający do całej serii, nie wypadła ona najgorzej.

     „Blask” to pierwszy tom rozpoczynający intrygującą serię „Gwiezdni wędrowcy”, poruszającą ciekawą tematykę. Statki kosmiczne, galaktyczna przestrzeń i nowy świat skusiły mnie na tyle, by zapoznać się z książką pani Amy Kathleen Ryan. Wiele zapowiedzi oraz zachwalające recenzje przekonały mnie, iż warto zapoznać się z fabułą. Czy książka i na mnie wywarła dobre wrażenie, czy może nie do końca? W końcu skoro wszyscy zachwalają, to książka musi mieć to „coś”. Przekonajcie się sami.


      Pomysł na książkę na pewno należy do ciekawych i widać, że ta lektura ma potencjał, jednak nie do końca wykorzystany. Sądzę jednak, że kolejne tomy mogą zaskoczyć czytelnika, bowiem autorka nakreśliła nam kilka intrygujących wątków, które zapewne rozwinie w dalszych częściach. Książka jest podzielona na pięć części, w których widzimy akcje, jaka rozgrywa się na dwóch statkach. Dzięki temu zabiegowi mamy świadomość, jakie są skutki tego nieszczęsnego „wypadku” oraz mamy wgląd na to, co aktualnie dzieje się na jednym i na drugim statku.

     Jeżeli chodzi o bohaterów, jednym czytelnikom zapadną w pamięć, innym pewnie nie. Niestety, jeśli chodzi o mnie, zawiodłam się na ich kreacji i zapewne w mgnieniu oka zapomnę, o kim była mowa. Brak im wyrazu, barwności i cech charakterystycznych. Jak dla mnie są zbyt mdłe i osobiście nie urzekły mnie nawet trochę. Śmiem nawet sądzić, że autorka w pewnym momencie pogubiła się w tym, kto jaki ma być. Weźmy na celownik Setha. Z początku pokazała go jako miłego chłopca, który podaje pomocną dłoń Waverly, a po paru rozdziałach nakreśla go jako tego złego. Ta zmiana moim zdaniem nie wpłynęła na korzyść ani postaci, ani wątku. Niestety, muszę przyznać, że żadna z postaci nie wzbudziła we mnie sympatii. Pragnę również zwrócić uwagę na dialogi pomiędzy bohaterami – są one nudne i nic nie wnoszące. Jakby pisane z automatu, ani krzty życia w tym wszystkim. Autorka mogłaby więcej czasu poświęcić na dopracowanie postaci, i na ciekawsze, żwawsze relacje pomiędzy nimi.



     Podsumowując, książkę mogę polecić tym lubiącym historie, których akcja dzieje się w przestrzeni kosmicznej. Czyta się ją stosunkowo szybko, a język autorki jest przyjemny w odbiorze. Ja z ciekawości sięgnę po drugi tom, w którym mam nadzieję odkryć więcej porywającej akcji i ciekawe zmiany, jakie nastąpiły w bohaterach. Zakończenie bardzo mnie zaintrygowało i trzeba przyznać, że po takim finale czuć pewien niedosyt.

Za książkę dziękuję portalowi Upadli.pl oraz wydawnictwu Jaguar.

niedziela, 10 marca 2013

"Insygnia. Wojny Światów." S.J. Kincaid


Tytuł: "Insygnia. Wojny Światów."
Autor: S.J. Kincaid
Tom: I
Liczba stron: 472
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-237-5354-4
Wydawnictwo: Egmont

    Kiedy przeczytałam, że Insygnia to debiut autorki, wprost oniemiałam. Nie sądziłam, że to debiut. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Teraz mogę tylko stwierdzić, że skoro to był debiut, to tom kolejny będzie pewnie niesamowity! Zacznijmy od tego, że sam pomysł na książkę jest czymś nowatorskim. Ja osobiście nie spotkałam się z taką fabułą, w dodatku tak dobrze dopracowaną. Więc kiedy przeczytałam czego mogę się spodziewać po lekturze moja ciekawość wzrosła, ale też obawiałam się, że może mi się nie spodobać. Po skończeniu książki mogę powiedzieć, że moje przypuszczenia okazały się błędne. Książka jest niebywale ciekawa i oryginalna! Ot co!

    Główną postacią, której śladami podążamy jest Tom Raines, czternastolatek, którego pasją są gry w cyberprzestrzeni. Nastolatek, który bardzo chce zaistnieć, chce stać się KIMŚ. Niestety jego życie to pasmo niepowodzeń. Chłopak żyje z dnia na dzień, z ojcem hazardzistą, który pragnie wygrać z nałogiem, jednak niestety nie jest to łatwe. Chłopak nie chce skończyć jak ojciec. Jest zdeterminowany i bardzo chce zmienić swoje dotychczasowe życie, ale nie jest naiwnym dzieciakiem. Pewnego dnia spotyka tajemniczego człowieka, który obiecuje mu zmianę. Przedstawia mu ofertę nie do odrzucenia, ale.. Właśnie, zawsze jest jakieś "ale". Tom, nie jest naiwny i od razu wyczuwa, że to jest propozycja z tzw. ukrytym drugim dnem. Jednak po namyśle przystaje na nią i zostaje kadetem w Wieży Pentagonu - elitarnej akademii wojskowej, której celem jest zdobywanie rekrutów nadających się do wzmocnienia Sił Układu Słonecznego. Dzięki temu będzie miał możliwość zdobyć uznanie, przyjaciół i wspomoże finansowo swojego ojca. Przygoda dopiero się zaczyna. Niestety nie jest tak kolorowo. Na przeszkodzie staje Tomowi wiele rzeczy, w tym ktoś, kto chce go niecnie wykorzystać... Czy Tom poradzi sobie z przeciwnościami losu? Czy pozna prawdziwą miłość w świecie pełnym przemocy? 

     Skoro rozwodziłam się nad oryginalnością pomysłu, oraz jego dopracowaniem, to powiem na ten temat coś więcej. Otóż świat stworzony przez panią Kincaid jest światem w większej mierze wirtualnym. Bohaterowie przybierają różne postaci/avatary, a ich zadanie polega na przygotowaniu się do wielkiego starcia. III wojna światowa... Pozaziemska? To jest coś. Książka science-fiction, która wzbudziła moją ciekawość na tyle, że nie mogłam się od niej uwolnić - a to jest wyczyn, gdyż osobiście nie przepadam za tym gatunkiem. Pani Kincaid nakreśliła nam kilka wątków, przedstawiła wiele różnych nowości, stworzyła ciekawe i ujmujące charaktery, ale przede wszystkim zrobiła to wszystko z precyzją! Nie ma absolutnie takiej opcji, żeby czytelnik pogubił się w wątkach, czy też w fabule. Wszystko jest przedstawione bardzo klarownie - jestem zachwycona. 

    Insygnia. Wojna Światów jest książką która wciąga czytelnika w swój świat, przygniata rzeczywistością, która została w nim przedstawiona. Autorka przedstawiła nam postaci w sposób realistyczny, a nie w sposób wyidealizowany - czego ostatnio można uświadczyć w wielu książkach. Tutaj należy się wielki plus - główny bohater nie jest pięknym i wszechwiedzącym młodym człowiekiem, który skupia się wyłącznie na sobie. Jest chłopakiem z kompleksami, który próbuje z nimi walczyć. To samo można powiedzieć o reszcie bohaterów, nawet sam Elliot, który na początku zostaje nam nakreślony jako ideał, w istocie nim nie jest. Podobało mi się odkrywanie kolejnych tajemnic, podążanie tropem przygody i patrzenie jak postaci przechodzą te drobne, jak i te większe zmiany.

    Książka pani Kincaid jest niewątpliwie bardzo udanym debiutem, który skradł me serce, oczarował mnie, a moja wyobraźnia prosi o jeszcze. Sama jestem ciekawa, co też autorka zaserwuje czytelnikowi w kolejnym tomie, który - mam nadzieję - nie da nam na siebie długo czekać. Polecam ją nie tylko fanom gatunku SF, nastolatkom, czy fanom fantastyki. Polecam ją każdemu, gdyż o przyjemną, lekką i oryginalną lekturę w tych czasach jest naprawdę ciężko, a Insygnia to dobry przykład książki, która zasługuje na uwagę.

Moja ocena 9,5/10.

Za wspaniałą lekturę i niezapomnianą przygodę dziękuję bardzo Wydawnictwu Egmont!

Zdobycze marcowe :)

    Witam Was moi drodzy. Dzisiaj miałam opublikować recenzję, ale nie miałam jak jej napisać (dopiero się za to zabiorę i będzie jutro). Niestety ten rok zaczął się dla mnie tragicznie - wcale nie przesadzam i nie wyolbrzymiam - nie bawię się w koloryzowanie i, w użalanie. Tak po prostu jest i chcę żeby te nieszczęścia się już skończyły. Dlatego pokażę dzisiaj moje zdobycze, jakie udało mi się nazbierać pod koniec lutego i na początku marca - zawsze mnie cieszyły i polepszały mi nastrój... Teraz też tak jest, ale w dużo mniejszym stopniu :) 
Książki pani Evanovich tomy 1-4 o Stephanie Plum - to prezent od mojej wspaniałej rodzicielki :) 6 tom mam od wydawnictwa, a 5 nabyłam drogą wymiany, więc już będę miała ładną kolekcję.
"Więzy krwi" P. Briggs - tom 1 już posiadam i zbieram powoli całą serię.
"Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe" J. Echols - spodobał mi się styl autorki, więc zobaczymy jak będzie z tą pozycją - z wymiany na lc
"Spojrzenie Elfa" K. Lankers - od wydawnictwa Dreams
"Tak to się kończy" K. MacMahon - nareszcie ją mam!
Insygnia właśnie kończę i jutro można spodziewać się recenzji :)

Życzę miłej niedzieli i pozdrawiam ciepło!

środa, 6 marca 2013

"Po szóste nie odpuszczaj" Janet Evanovich


Tytuł: "Po szóste nie odpuszczaj"
Autor: Janet  Evanovich
Tom: VI
Liczba stron: 360
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-7574-857-4
Wydawnictwo: Fabryka Słów

"Stephanie Plum i Joe Morelli ścigają szaleńca, który zabił i podpalił handlarza bronią. Zabójstwa nie rejestrują kamery.
Komandos – były żołnierz oddziałów specjalnych, nauczyciel i trener Stephanie staje się podejrzanym. Nieoczekiwana zmiana miejsc. Uczeń kontra mistrz!
Gdzie w tym wszystkim miejsce dla głodnej przygód babci Mazurowej? W mieszkaniu Stephanie Plum! Razem z żarłocznym psem Bobem i świeżutkim prawem jazdy w kieszeni."
   
    "Po szóste nie odpuszczaj" to już szósty tom przygód łowczyni nagród - Stephanie Plum, który jest numerem 1 z listy bestsellerów New York Timesa. Jak wiadomo, nie każda książka mianowana bestsellerem rzeczywiście nim jest, bądź też powinna być. Jednak w przypadku serii Janet Evanovich jest inaczej i na mojej osobistej liście bestsellerów ląduje ona również na wysokim miejscu, bowiem jest to książka, która potrafiła wciągnąć mnie na tyle, że zapomniałam o Bożym świecie - a takie właśnie książki wielbię.
   
    Uwielbiam zaskakujące zwroty akcji, ciekawe i śmieszne dialogi, intrygującą fabułę oraz charakterystyczne i wyróżniające się postaci! Pani Evanovich wszystko to zawarła w swojej serii, która podbiła me czytelnicze serce i przyprawiła o szybsze jego bicie niejeden raz.

    Zacznę może od postaci, które zaskarbiły sobie moją sympatię. Co tu dużo gadać - wszystkie razem i każda z osobna na swój sposób sprawiły, że je polubiłam i nawet te, które powinny mnie denerwować, uzyskały moją aprobatę i mogę powiedzieć, że żadna z nich mnie nie irytowała - co jest u mnie rzadkością. Bowiem w każdej książce znajdzie się jakaś irytująca postać, a tutaj takowej brak.              Niebywale charyzmatyczna główna i zarazem tytułowa bohaterka Stephanie Plum jest świetnie wykreowana i, co najważniejsze realistycznie. Nie jest to ideał książkowy, z którym nie można się utożsamić. Stephanie to taka, dziewczyna z sąsiedztwa, która ma przyziemne problemy, wzloty i upadki. Nie sposób nie polubić tej młodej kobiety - ja osobiście polubiłam ją już na samym początku książki, czytając sam prolog.
    Kolejną postacią która niebywale zapadła mi w pamięć, to koleżanka z pracy - Lula. Uwielbiam ją i ten jej tekst, który jest odpowiedzią na wszystko "A dupa tam..." (jedna z najlepszych akcji, to ta z kupą w parku, śmiałam się w głos!). O babci już nawet nie wspominając - świetna postać! Nie będę opisywała wszystkich postaci, bo mogłobym kogoś pominąć, a później bym sobie tego nie darowała, więc powiem tylko, że wszystkie są wspaniale wykreowane, nawet te poboczne są wyraziste, nietuzinkowe i zapadające w pamięć, a już na pewno nie są schematyczne i nudne. Co to, to nie! 

Moi mili w tej książce nie znajdziecie czegoś takiego jak nuda!

    Akcja mknie niczym szalona, nie ma czasu na odpoczynek. Główna bohaterka ma na głowie masę problemów i spraw do załatwienia, często popełnia wiele śmiesznych błędów. Przyjemnością jest to wszystko obserwować i pośmiać się z jej gaf - których jest dosyć sporo. Dziewczyna po prostu ma pecha, z którym walczy nieustannie, ale który nie chce dać za wygraną. Pierwszoosobowa narracja prowadzona przez Stephanie sprawia, że mamy wgląd nie tylko w jej myśli, ale i w uczucia. Wiemy co ją gnębi, jakie plany snuje, czego się boi itp. Można rzec, że poznajemy ją na wylot - co pomaga nam wczuć się w jej sytuację. Ja osobiście bardzo lubię taką narrację, dzięki której poznaję głównego bohatera i mogę się z nim utożsamić bez większego problemu.

    Uwielbiam książki, które zieją dobrym (naprawdę dobrym) humorem, a książka pani Evanovich do takich należy. Nie mogłam się oderwać od lektury i przeczytałam ją dosłownie w mig. Autorka potrafi zaciekawić czytelnika i prowadzić kilka ciekawych wątków naraz, nie wprawiając przy tym w stan tzw. zagubienia. Wszystko jest wyjaśniane na bieżąco, wątki się łączą w zgrabną całość. 

Podsumowując, książkę polecić mogę każdemu. Ja pewnie przeczytam serię kilkakrotnie, gdyż - jak widać - zakochałam się w świecie Stephanie. Świetne postaci, inteligentne i śmieszne dialogi oraz zawrotne tempo akcji - to jest coś, co cenię sobie w książkach. 

Moja ocena: 9/10

poniedziałek, 4 marca 2013

"Krąg" Mats Strandberg, Sara Bergmark Elfgren

PIERWSZA CZĘŚĆ TRYLOGII O MROCZNYM MIASTECZKU ENGELFORS
Tytuł: "Krąg"
Autor: Mats Strandberg, Sara Bergmark Elfgren
Tom: I
Liczba stron: 576
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7554-397-1
Wydawnictwo: Czarna Owca
"Na pozór zwyczajne miasteczko Engelforts, w którym dzieją się dziwne rzeczy. Sześć dziewczyn właśnie rozpoczęło naukę w lokalnym liceum. Nic ich ze sobą nie łączy, każda z nich jest inna.
Pewnej nocy, gdy na niebie pojawia się czerwony księżyc, dziewczyny spotykają się w parku. Nie wiedzą jak, ani dlaczego się tam znalazły. Odkrywają, że drzemią w nich tajemne moce, a ich życiu zagraża niebezpieczeństwo...
Aby przeżyć, muszą działać wspólnie, tworząc magiczny krąg. Od tej chwili szkoła staje się dla nich sprawą życia i śmierci…"
    Na początek przyznam, że do lektury "Kręgu" wcale mnie nie ciągnęło jakoś specjalnie. Nigdy nie zwracałam większej uwagi na tą, z pozoru - zwyczajną książkę. Ależ popełniłabym błąd, gdybym odpuściła sobie jej przeczytania! Niewyobrażalny błąd. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po lekturze, ale nie sądziłam, że książka wywrze na mnie tak piorunujące wrażenie. Magia, zło walczące z dobrem, tajemnica, wielka przyjaźń, miłość i panujące napięcie - to wszystko sprawiło, że książka nie jest dobra... Jest genialna!

    Wyobraźcie sobie małe niczym się niewyróżniające miasteczko Engelfors. W lokalnym liceum dochodzi do strasznej tragedii. Znaleziono zwłoki pewnego młodzieńca i, jak wszyscy sądzą - chłopak popełnił samobójstwo, ale jest jedna osoba, która nie wierzy w te brednie i pragnie dowieść prawdy. W szkole zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Sześć dziewcząt, które do niej uczęszcza zauważa w sobie pewną zmianę, która nie ma nic wspólnego z tym światem: Rebecka, Minoo, Ida, Anna - Karin, Vanessa i Linnea. Pewnego dnia jakaś siła prowadzi je w jedno miejsce, gdzie odkrywają przed sobą tajemnice. Jak się później okazuje - nie są one zwyczajnymi nastolatkami - są czarownicami. A cała zabawa dopiero się zaczyna w chwili, kiedy zdają sobie sprawę, że czeka je śmierć. Wkrótce potem ginie jedna z nich... 

    Z chwilą przeczytania pierwszego rozdziału, totalnie przepadłam i pochłonęłam jednym haustem 400 stron. Żadna moc nie mogła oderwać mnie od tej magicznej książki. Z rozdziału na rozdział zagłębiałam się coraz bardziej, a fabuła pochłaniała mnie całkowicie, tak bardzo, że nic poza nią się nie liczyło - jak ja uwielbiam takie książki! Oderwała mnie całkowicie od otaczającej mnie rzeczywistości i przeniosła do swojego brutalnego i tajemniczego świata, w którym władzę chce przejąć zła siła, a dobro niekoniecznie zwycięża w pierwszym starciu. Naprawdę nie spodziewałam się, że ta książka tak mną zawładnie i, że będę tutaj pisała do niej odę pochwalną, a tak właśnie będzie, gdyż nie ma rzeczy, która by mi się w niej nie spodobała. Począwszy od pomysłu, przez postaci, a na świetnym zakończeniu pełnym emocji, kończąc. Coś wspaniałego, po skończeniu w mojej głowie huczało "jeszcze i jeszcze". Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu i jeżeli cała trylogia jest tak genialna to będę wprost zachwycona!

    Zacznijmy od tego, że autorzy przedstawili nam całą gamę różnorakich postaci, z których każda jest inna, każda posiada swoją moc i swoje problemy - mimo, że postaciami są głównie nastolatki, to nie są to problemy błahe, lecz bardzo ważne, z którymi zapewne niejedna nastolatka jak i dorosła kobieta boryka się na co dzień. Jedno je łączy - wszystkie są wybrańcami, każda z nich posiada pewną nadnaturalną moc, która ma pomóc w walce ze złem, którego działania prowadzą do nieuniknionej wojny. Wszystkie postaci, wraz z tymi pobocznymi są wyraziste, niektóre są przerażające, inne miłe i nieszkodliwe, ale przede wszystkim są tajemnicze, a ta tajemniczość jest intrygująca.

    Pomysł na książkę? Cóż, jestem zachwycona pomysłem oraz wykonaniem. Cała książką od początku, aż do samego końca trzyma w napięciu, a czasem wywołuje strach. Na pewno jest to jedna z oryginalnych książek, która powali niejednego czytelnika w każdym wieku. Czyta się ją dosyć szybko z wypiekami na twarzy. Autorzy "rzucają" poszlakami dosyć często, ale nie dają nam tak łatwo odgadnąć kto, co, jak i dlaczego... O nie! Nie w tej książce. Tutaj nie ma przewidywalności, za to jest wiele zagadek, a odkrycie niektórych wywołuje gęsią skórkę. Nie ma czasu na nudę, nie ma wyolbrzymionych i nic nie wnoszących opisów dla zamydlenia oczu. Akcja mknie szaleńszym tempem, ale to nie sprawia, że można się w niej pogubić. Książka jest podzielona na kilka części. Narrator jest wszechwiedzący, dzięki niemu wiemy co bohaterzy, czują i co nimi kieruje.

Na sam koniec powiem tylko tyle, że niecierpliwie czekam na kolejny tom, a "Krąg" trafia na półkę z moimi ulubionymi książkami, a słowo "uwielbiam" wcale nie jest w tym przypadku wyolbrzymieniem!

Ocena: 10/10

Za poznanie tajemnicy jaką skrywa miasteczko  Engelfors dziękuję serdecznie Wydawnictwu Czarna Owca!