sobota, 24 stycznia 2015

Co mi ostatnio w duszy gra?

Dzień dobry, cześć i czołem!
Źródło

Dzisiaj nie książkowo, a muzycznie. Mianowicie o kilku kawałkach, które - jak w tytule - w duszy mej grają i, o których nie mogę przestać myśleć.  Nie są to jakieś moje wielkie odkrywcze nuty, ale mogłabym ich słuchać non stop :) Ci, którzy mnie znają mniej lub więcej, wiedzą, że ja lubię słuchać piosenek niosących ze sobą pewien przekaz. Dlatego tym razem nie mogło być inaczej!

Zaczynamy od jednego z moich ulubionych zespołów. Przed Państwem Nickelback !


Linkin Park nie mogło zabraknąć.

A tutaj w sumie takie moje małe odkrycie, bo tego zespołu nie znam za dobrze. Piosenka świetna, no i teledysk...:)

Ah... Ed... Ten facet ma głos! A teledysk? Bajka! Można by powiedzieć, że to nic takiego, a jednak ma w sobie to "coś". Ta zmysłowa piosenka, diabelnie zmysłowy taniec... No ogień!

A Wy? Czego ostatnio słuchacie? Zdradźcie mi, co Wam w duszy gra :)

piątek, 23 stycznia 2015

"Tak krucho..." Tammara Webber




Drugi tom bestsellerowego „Tak blisko…” Tamary Webber, historia, która wywróci twoje życie do góry nogami.
Będąc dzieckiem, Lucas Maxfield wierzył, że przyszłość jest otwartą księgą pełną cudów i z ufnością czekał na kolejny dzień… Jeden z tych dni okazał się końcem jego życia. Po tragedii, która dotknęła jego rodzinę, Lucas zwątpił we wszystko, w co kiedyś wierzył. Choć ze wszystkich sił starał się zapomnieć o przeszłości, ta nie przestała go prześladować.
Gdy Lucas spotkał na swej drodze Jacqueline, po raz pierwszy od dawna odważył się do kogoś zbliżyć. Ale czy ktoś, kogo dusza rozprysła się w drobny mak i kto wie, że w jednej chwili można stracić wszystko, zdoła znaleźć w sobie dość siły, by raz jeszcze… pokochać?

"Tak blisko..." jest jedną z moich ulubionych powieści, więc kiedy zobaczyłam w zapowiedziach wydawniczych kontynuację... A raczej tak zrozumiałam, bo "Tak krucho..." kontynuacją wcale nie jest - musiałam ją mieć. Tammara Webber przedstawia nam w tym tomie wszystko z punktu widzenia Lucasa, dzięki czemu dokładniej poznajemy głównego narratora, którym jest chłopak. W "jedynce" wszystko opowiadała nam Jacqueline. Nie mieliśmy wglądu w uczucia i historię Lucasa. Dlatego cieszy mnie, że mogłam poznać przeszłość, która ukształtowała L. tak, a nie inaczej. Przyznam jeszcze, że opinii na temat tej książki miało nie być, ale chciałam napomknąć Wam troszeczkę o książce Webber, ponieważ bardzo polubiłam jej serię o tej dwójce ciekawych bohaterów. Dlatego będzie bardzo króciutko, a tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej na temat jedynki, odsyłam TUTAJ.

W części pierwszej mogliśmy bardzo dobrze poznać postać Jacqueline. Wcielić się w jej rolę, poznać jej najmroczniejsze sekrety. Natomiast tym razem autorka bestselleru "Tak blisko..." ukazała nam to samo, tyle że w wersji męskiej. Dla każdego, komu podobał się tom pierwszy, gratką jest kontynuacja i poznanie drugiej lubianej przez niego postaci. Jedni zmienili podejście do Lucasa, który stracił w ich oczach, innym zaś przypadł on jeszcze bardziej do gustu i zapałali do niego większym uwielbieniem. Ja uwielbieniem nie zapałałam, bo bardzo polubiłam Lucasa w "Tak blisko...". Natomiast dzięki "Tak krucho..." polubiłam go jeszcze bardziej, a myślałam, że już bardziej się nie da.


Nie sądzę, by ta część była jakkolwiek słabsza od poprzedniej. Historia jest po prostu opisana z innej perspektywy, co jednym się podoba, a inni sądzą, że jest niepotrzebna.

Z tego co wiem, wydawnictwo planuje wydać trzecią książkę cyklu Kontury serca, której jestem niezmiernie ciekawa, a jednocześnie zaskoczona, że w ogóle będzie jakaś kolejna część! Cieszy mnie to jednak niezmiernie i na pewno ją zakupię. Chociaż z opisu wyczytałam, że będzie o innych bohaterach, ale co z tego.


poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Wróć, jeśli pamiętasz" Gayle Forman

Ciąg dalszy losów Mii i Adama, bohaterów "Zostań, jeśli kochasz", światowego bestsellera, przetłumaczonego na ponad trzydzieści języków, na którego podstawie powstał wzruszający film z Chloë Grace Moretz i Jamiem Blackleyem w rolach głównych.
 Minęły trzy lata od tragicznego wypadku, który na zawsze zmienił życie Mii. Chociaż dziewczyna straciła rodziców i młodszego brata, postanowiła żyć dalej. Obudziła się ze śpiączki… ale zniknęła z życia Adama. Teraz żyją osobno po dwóch stronach Ameryki – Mia jako wschodząca gwiazda wśród wiolonczelistek, Adam jako rockman, idol nastolatek i obiekt zainteresowania tabloidów. Pewnego dnia los daje im drugą szansę…
Przemierzając ulice Nowego Jorku, miasta, które stało się nowym domem Mii, wyruszą w podróż w przeszłość. Czy uda im się odnaleźć miłość? Czy Mię i Adama czeka wspólna przyszłość?
Nareszcie się doczekałam! Wydawnictwo wydało kontynuację "Jeśli zostanę" czy jak kto woli "Zostań, jeśli kochasz". Szkoda tylko, że nie zrobiło tego wcześniej, a dopiero wtedy, gdy pojawiła się ekranizacja jedynki. No, ale rozumiem. Jak ktoś wie, że może na tym zarobić, to i działa... Trochę jestem zawiedziona takim podejściem, ale co zrobić. Niestety, ale zawiodłam się również na samej książce (kontynuacji)... Nawet bardzo.

Pamiętam, jakie emocje wywołała we mnie książka "Jeśli zostanę". Dla ciekawych moich wrażeń, zapraszam TUTAJ. Byłam rozbita emocjonalnie. Zachwycona treścią. Zauroczona bohaterami i wzruszona historią Mii. Dlatego też sądziłam, że kontynuacja będzie równie wzruszająca i oszałamiająca, co pierwszy tom. Niestety, wzruszeń było tyle, co kot napłakał. Za to nudą wiało całkiem mocno...

Należy zaznaczyć, że wszystko dzieje się po trzyletniej przerwie od tragicznego wypadku, jaki przytrafił się rodzinie Mii. Drugim, co trzeba dopowiedzieć, to to, że tym razem historia opowiadana jest z punktu widzenia Adama. Są retrospekcje, które bardzo lubię, ale niestety nie są one zaskakujące, bo to wszystko widziałam już oczami Mii i Adam niewiele więcej do tego wnosi. Mamy wgląd w uczucia targające Adamem, wtedy, po i teraz - przyznam, że jakoś mnie jego punkt widzenia nie porwał. Z perspektywy Mii wszystko było inne, emocjonujące, wyciskające łzy... Rozumiem, że to dlatego, że autorka wczuła się w swoją bohaterkę i jak sami wiecie, Mia przeszła naprawdę wiele. Nie czułam tego czegoś czytając kontynuację. Jakoś mnie ona nie porwała, ale przeczytałam, bo "tak wypada". W końcu "Jeśli zostanę" należy do jednych z moich ulubionych powieści.

Muszę przyznać, że dopiero pod koniec odezwała się moja wrażliwa strona romantyczki i wzruszyłam się czytając ostatnie sześćdziesiąt stron. Pierwsze dwieście mogłabym również przelecieć wzrokiem. Już dawno nie stwierdziłam, że kontynuacja jest dużo słabsza od jedynki. Dzisiaj nadszedł ten dzień!

Zapytać więc można, czy polecam Wam niniejszą pozycję. Cóż. To, że ja się zawiodłam, to nie znaczy, że i Wy będziecie mieli podobne odczucia. Niemniej, pomimo tego, że sama się zawiodłam, to nie żałuję, że zapoznałam się z kontynuacją, ponieważ jest ona dopełnieniem całości, a pytań po zakończeniu jedynki miałam wiele. Odpowiedzi uzyskałam, a i samo zakończenie mnie usatysfakcjonowało. 

sobota, 17 stycznia 2015

"Szare śniegi Syberii" Ruta Sepetys

Rok 1941, Litwa. Oficerowie NKWD wywlekają rodzinę Liny z domu i wsadzają do pociągu. Celem wielotygodniowej wyczerpującej podróży w wagonach bydlęcych okaże się obóz pracy na Syberii. Tutaj każdy dzień będzie walką o życie, a zapłatą za nadludzki wysiłek niewielka kromka chleba...
 Nadzieję mogą dać tylko miłość i... sztuka. Wrażliwa dziewczyna, dokumentując życie obozowe, w rysunkach ukrywa wskazówki, które mają ułatwić ojcu odnalezienie bliskich.
 "Szare śniegi Syberii" to poruszająca opowieść o bólu, cierpieniu, strachu, ale także o miłości, nadziei i zachowaniu godności nawet w skrajnie nieludzkich warunkach.
Bohaterką tej powieści równie dobrze mogłaby być polska nastolatka, która mieszkała przed 1939 rokiem w którymś ze wschodnich polskich województw. Polskie dzieci spotkały takie same dramatyczne przeżycia co Linę i jej brata Jonasa: łomotanie o świcie do drzwi, nerwowe pakowanie, straszne warunki transportu, a później praca ponad siły.
 dr Jan Jerzy Milewski, fragment posłowia
"Szare śniegi Syberii" to historia, na którą czekaliśmy bardzo długo.
 Richard Peck, laureat Newbery Award
Prawa do książki sprzedano do 25 krajów.
 Autorka napisała powieść na podstawie doświadczeń własnej rodziny i choć fabuła jest fikcyjna, nie sposób odmówić książce prawdy historycznej. ~ opis wydawcy.

Szczerze powiedziawszy, brak mi słów żeby wyrazić jak bardzo podobała mi się powieść Sepetys. Brak mi słów, aby opisać jakie emocje we mnie wywołała. Zapewne banałem będzie niniejszy post, bo naprawdę ciężko mi ubrać w słowa to wszystko, co siedzi w mojej głowie i pewnie wyjdzie mi paplanina, bez ładu i składu. Dlatego też myślę, że będzie to krótki post. Aczkolwiek ze mną to różnie bywa... Jeśli jesteście ciekawi, to zapraszam.

Pamiętam jeszcze lekkiego kaca, jaki pozostał mi po przeczytaniu "Złodziejki książek". Bardzo chciałam kolejną powieść, że tak powiem - z tego samego zdarzenia, więc kiedy zaczęłam zaczytywać się w "Szare śniegi Syberii" nie mogłam przestać. Poważnie. Ciężko było mi się oderwać od tej książki. Dlatego całkiem szybko ją przeczytałam i niewątpliwie żałowałam, iż nie dawkowałam sobie tej przyjemności, jaką było zapoznanie się z historią Liny i jej najbliższych.

Temat wojny, ludobójstwa i wszelakich tragedii/katastrof jest wyzwaniem dla pisarza, bowiem musi on liczyć się z tym, że praca nad jego książką będzie ciężka. Chyba, że pisarzowi nie zależy na tym, by jego powieść była powalająca, prawdziwa, wzruszająca i dotykająca duszy czytelnika. Miałam już styczność z książkami autorów, którym nie zależało na tym, by książka była prawdziwym dziełem, bo postawili oni tylko i wyłącznie na swoją wyobraźnię, nie szukając prawdy w świecie/historii/faktach. Osobiście lubię, kiedy autor na końcu swojej powieści zaznacza, że jest to fikcja literacka, ale zaznacza też, że zadał sobie trud poznania realiów, jakie panowały w danym okresie, o którym mowa w jego książce. 

Bardzo podoba mi się mieszanie fikcji literackiej z faktami, a Ruta Sepetys właśnie to nam serwuje. Autorka przenosząc nas swoją powieścią do 1941 roku, na Litwę, gdzie trwa II Wojna Światowa. I tutaj już sami możemy się domyśleć co się wtedy działo, bo każdy z nas zna historię. Jednak nie każdy zna historię opowiadaną nam przez konkretną osobę, na konkretnym przykładzie jej życia w tym okresie.

O samych postaciach, bo to właśnie one są kwintesencją tejże historii, powiem tylko tyle, że są genialne, prawdziwe i nie sposób ich... Nie pokochać. Za każdym razem, kiedy którąś z nich dotykała rozpacz, odczuwałam ją, jak własną...

Nie sposób mi przekazać Wam moi drodzy, jak bardzo pokochałam niniejszą powieść o niewyobrażalnym cierpieniu, strachu, stracie, sile miłości i woli przetrwania.  Książka "Szare śniegi Syberii" powaliła mnie na łopatki. Jednym słowem - cudowna. Jeśli ważne są dla Was emocje towarzyszące czytaniu, niewyobrażalnie wzruszające historie, które pochłoną Was bez reszty, to z całego serca polecam Wam "Szare śniegi Syberii". Jestem pewna, że zakochacie się w tej pozycji. Patrząc na okładkę tej książki, za każdym razem odczuwam coś dziwnego... Tak jakby dotykała ona mej duszy, bo niezaprzeczalnie pozostawiła ona tam swój ślad.
Ta książka jest dla mnie arcydziełem.

środa, 14 stycznia 2015

Pierwsze w tym roku zdobycze książkowe!

Dzień dobry, cześć i czołem!


Według mojego postanowienia, nowe książki zdobywam wtedy, gdy przeczytam większość z poprzednich stosików i, gdy nadrabiam zaległości w zalegających od dawna zbiorach. Skoro, więc zaległości nadrobione, to dzisiaj przedstawiam Wam stosik, pierwszy, acz nie ostatni w tym roku :) Jako, że styczeń jest dla mnie miesiącem lenistwa i nicnieróbstwa, sądzę że spokojnie przeczytam wszystkie przedstawione tutaj zdobycze, a nawet więcej. Ostatnio pochłaniam książki w zastraszającym tempie. Sama nie wiem... Chyba jakiś głód czytelniczy mnie dopadł. I dobrze!

Zaczynając od góry:
"Zniszcz ten dziennik" - to książka sprezentowana mi, przez pewną cudowną osóbkę :)
"Pierwsza na liście" - egzemplarz do recenzji, z którą możecie się zapoznać tutaj [KLIK]
"Pośród żółtych płatków róż" - jw [KLIK]
Teraz czas na moje małe szaleństwo zakupowe. Nie mogłam się oprzeć tym pięknościom:
"Sabriel" - już sam tytuł mnie skusił. Ponadto naczytałam się wielu pochlebnych opinii na temat całej serii, więc jeśli spodoba mi się ten tom, to  pewnością postaram się zdobyć również dwa kolejne :)
"Z miłością jej do twarzy" - ostatnio polubiłam się z tym gatunkiem.
"Zabójczyni i podziemny świat" - ekhem... nie muszę nikomu tłumaczyć. Mam wszystkie poprzednie książki z tej serii, więc... :)
"Wróć, jeśli pamiętasz" - tom I pokochałam już dawno temu, zanim było o nim głośno, więc kontynuacja musi być w mojej biblioteczce.
"Powiedz wilkom, że jestem w domu" - Raz, że słowo "wilk" w tytule. Dwa, że piękna szata graficzna. Trzy, że *_*.
"Rok szczura. Widząca" - Yyy... Gromyko i wszystko jasne. Najbardziej ubolewam, że nie mam tych oto książek: Zawód: wiedźma cz. 2, Wiedźma opiekunka cz. 1,Wiedźma opiekunka cz. 2 oraz Wiedźma naczelna . Jednym z moich największych książkowych marzeń jest je zdobyć, co niestety jest graniczące z cudem :(


Jak Wam się podobają moje zdobycze styczniowe?

Przypominam również o organizowanym przeze mnie konkursie, w którym możecie wygrać kilka książek!


niedziela, 11 stycznia 2015

Przedpremierowo:"Pośród żółtych płatków róż" Gabriela Gargaś

Premiera: 14 stycznia 2015
Dziękuję!

Kilka osób, różne życiowe drogi, rozmaite wybory, nie zawsze jasne motywacje. Zuza, Joanna, Michał, Robert, Milena, Wojtek, ciocia Zosia i jej ukochany Zygmunt to prawdziwi, pełnowymiarowi ludzie. Bohaterowie Gabrieli Gargaś żyją w świecie, który nie jest czarno-biały, i oni też nie są czarno-biali – podejmują trudne, nieraz kontrowersyjne decyzje, wiążą się z nieodpowiednimi ludźmi, szukają siebie – i nie zawsze znajdują. Zawsze jednak dążą do szczęścia, pragną i desperacko poszukują miłości. Miłości, która nadaje sens życiu, która sprawia, że chcesz śmiać się głośno i oddychać pełną piersią. ~ opis wydawcy.
Jeśli każda książka Gabrieli Gargaś jest tak fajnie napisana, to ja zaczynam żałować, że nie zapoznałam się z jej innymi dziełami. Sama siebie nie poznaję. Poważnie. Ta, która ciągle psioczy na rodzime autorki, odkrywa coraz to nowsze ich dzieła i coraz to bardziej się do nich przekonuje. Na pewno, jeśli będę miała okazję,  sięgnę po wcześniejsze tytuły Gargaś. Na pewno! Tyle, jeśli chodzi o wstęp, który na pewno wiele Wam mówi. Książka mi się podobała i to bardzo!

Już na samym początku ujął mnie wstęp: "Życie pisze różne scenariusze, a my nie zawsze dokonujemy właściwych wyborów..."
Głównym tematem przewodnim jest wybaczanie i siła miłości... Kiedy człowiek jest z drugą osobą już kilkanaście lat, przyzwyczaja się do niej. Nie zaskakują go różne momenty z ich wspólnego życia. Nie zabiega o tę drugą osobę, tak jak robił to wcześniej i wtedy coś się wypala... Wybiera się na poszukiwanie "tego czegoś" z kimś innym uciekając od tej monotonni.
"W tym cały sekret, że niektóre historie są niedokończone, jakby przerwane w połowie. A wtedy tkwią w nas tym mocniej, bo jeśli nie zamkniemy jakiegoś etapu, nie możemy przejść do następnego."
W dzisiejszym świecie, gdzie zdrada i rozwody są, że tak powiem "na topie" taka książka jest na czasie. "Pośród żółtych płatków róż" idealnie ukazuje nam życie zwyczajnych ludzi z ich punktu widzenia. Często patrząc z boku na rozpad rodziny ludzie sami dopowiadają sobie rzeczy niestworzone, nie znając prawdy. Zawsze powtarzam, że jak ktoś nie ma własnego życia, to żyje życiem innych oceniając ich. Gabriela Gargaś w bardzo przyjemny sposób przedstawiła nam trudy miłości i tego, czego można spodziewać się będąc w związku, tym samym przestrzegając nas przed popełnianiem tych błędów. Wiadomo jednak, że jeśli chodzi o sprawy miłosne, to człowiek na błędach rzadko się uczy i nie ważne czy to są błędy jego, czy cudze.

Autorka postawiła na zdradę, gdzie to mężczyzna jest tym zdradzającym, ukazując nam aspekty długiego pożycia małżeńskiego, który mężczyzn po prostu znudził, czy też zmęczył. Jednakże, ukazuje nam również siłę miłości i przywiązania do żon. Tego, że gdy ci dostrzegli jak wielki błąd popełnili, pragną go naprawić i naprawdę żałują tego co zrobili. Tylko, że czasem jest już po prostu za późno...

Jedno do czego mogłabym się przyczepić, to zbyt szybkie przeplatanie się wątków, przez które czasami się gubiłam. Niemniej jest to tylko moje spostrzeżenie, które nie musi być minusem dla innych czytelników. Brak również podziału książki na rozdziały, do których jestem przyzwyczajona, ale to też taki mikroskopijny minusik.

Czy i komu polecam? Oczywiście polecam głównie płci pięknej niniejszą lekturę "Pośród żółtych płatków róż" Gabrieli Gargaś, gdyż po pierwsze: ja rzadko zachwycam się dziełami Polskich autorek, a po drugie jest to naprawdę ciepła i momentami wzruszająca do łez powieść, której nie możecie przegapić.


piątek, 9 stycznia 2015

"Zła krew" Sally Green



Wydarzenie targów w Bolonii, przed premierą tłumaczone na 47 języków!

Wola przetrwania, która pokonuje wszelkie przeciwności.
Współczesny świat, w którym obok ludzi żyją wiedźmy – dobre białe oraz złe czarne. Piętnastoletni Nathan jest mieszańcem obu zwaśnionych, ściganym i wyalienowanym, lecz zdecydowanym przetrwać za wszelką cenę. Pierwsza część trylogii, która zostanie przetłumaczona w kilkudziesięciu językach.

 Rekord Guinnessa: Najczęściej tłumaczona przed premierą książka debiutującego autora. ~ opis wydawcy.

O tej książce aż huczy na kanałach YT bloggerów zagranicznych. Każdy ją kocha, chwali i ma. Niestety w Polsce nie została ona doceniona przez wszystkich. Z tego, co widziałam, wielu Polskich bloggerów książkowych oceniła ją dosyć nisko. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Rozumiem jednak, że mogła im się ona nie spodobać. Mnie się książka bardzo podobała i nie mogę doczekać się kontynuacji. Przeczytałam gdzieś porównanie niniejszej pozycji do serii Kroniki dziedziców Cindy Williams Chima. Z całym szacunkiem, ale to właśnie powieść Chimy nie umywa się do powieści Green. Siedem Królestw Chimy kocham całym sercem! Ale Kroniki dziedziców to totalna klapa i niewypał. Nie mogę uwierzyć, że to ta sama autorka napisała te dwie powieści. Jednak rozumiem, że Kroniki były długo "przed", więc ok. Wracając, książki "Zła krew" nie porównywałabym do tej słabizny. Tyle słowem wstępu, bo się rozemocjonowałam. 

W zasadzie ten tekst nie był planowany. Miał nie powstać. Jednak po przeczytaniu tylu krytycznych opinii, stwierdziłam "a co mi tam!". Nie będę się za bardzo rozpisywała, zaznaczę co mi się podobało, czego brakowało, a co nie było według mnie dopracowane.

Zacznę od świata przedstawionego. Współczesna Anglia, pełna czarodziejów, czarodziejek, czarowników i czarownic, którzy żyją pośród zwyczajnych ludzi. Czarodzieje i czarodziejki zaliczani są do białych, natomiast pozostali są tymi czarnymi charakterami książki - z tym bym polemizowała. Jeśli chodzi o świat, jaki nakreśliła nam Green, muszę przyznać, że jestem pod tym względem nieco rozczarowana. Za mało opisów, za mało miejsc, obiektów itp. które wprowadziłyby mnie w ten magiczny świat. Ot, zwykłe mdławe opisówki miejsc. Ja lubię czuć klimat książki, a klimat ten czuję wtedy, gdy autor/ka "maluje" klimat, miejsca słowami. Widniejące w książce opisy nie zadziałały mi kompletnie na wyobraźnię, a szkoda.

Sama postać Natana bardzo przypadła mi do gustu. Lubię takie postaci jak on - zdecydowane, odważne, nieużalające się nad swoim losem, twarde, nieugięte... Po prostu silny charakter, któremu przyświeca jeden cel - znaleźć ojca. Postaci poboczne należałoby nieco bardziej dopracować, ponieważ po jakimś czasie od zakończenia lektury, zlewają się w jedną szarą masę.

Historia jest konkretna, spójna i niezbyt zawiła. Gdzieś wyczytałam, że autorka rzekomo pisała na siłę... Nie odczułam jakoby tak było. Wyczytałam również, że fabuła nie trzyma się kupy - nie wiem skąd ten wniosek, skoro autorka nie przeskakuje z wątku w wątek, a prowadzi wszystko w swoim powolnym, acz wciągającym tempie, którego zawrotnym na pewno bym nie nazwała. Chociaż z drugiej strony, rzeczywiście wszystko zbyt szybko się działo. Osobiście rozbudowałabym kilka scen, żeby nadać całości swoistego smaczku.

"Zła krew" to książka, która nie jest jakimś przełomem i hitem literatury fantasy, ale ja polubiłam ją bardzo i, jak już we wstępie wspomniałam - bardzo chciałabym przeczytać kontynuację. Interesują mnie dalsze losy Natana i to, co szykuje mu przewrotny los.


środa, 7 stycznia 2015

Przedpremierowo: "Pierwsza na liście" Magdalena Witkiewicz

Premiera książki: 14 stycznia 2015!

Dziękuję!
Historia przyjaźni, która po latach rodzi się na nowo, miłości, która wybucha gwałtownie i niespodziewanie…
Opowieść o trudnych wyborach, które mogą podarować komuś życie, o przebaczeniu i zrozumieniu oraz o wielkiej nadziei i sile kobiet. Czy najbliższej przyjaciółce potrafiłabyś wybaczyć wszystko? Mimo tego, że zabrała Tobie to, co kochałaś najbardziej? A gdyby jej wybór okazał się błędem? A gdyby jej dni były policzone? Ina myślała, że przeszłość zostawiła daleko za sobą. Teraz jej życie przebiegało tak, jak sobie tego życzyła. Czasem zapraszała do niego mężczyzn, ale tylko na chwilę. Patrycja w każdej chwili mogła wszystko stracić. Los postawił przed nią najtrudniejsze z zadań. Jak w ciągu kilku tygodni nauczyć ukochane córki jak żyć? Karola musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
Wyruszyła w podróż aby odnaleźć pierwszą na liście.
Odnalazła. Ale wraz z nią wróciły bolesne wspomnienia.
Mimo niezagojonych ran, dawnych zdrad, i upływającego czasu, przyjaźń powróciła. Powróciła z wielką mocą, która kruszy góry, sprawia, że niemożliwe staje się możliwe.

Miałam przyjemność przeczytać niniejszą pozycję przedpremierowo, a co najlepsze znalazłam w swoim egzemplarzu świetną dedykację, za którą bardzo autorce dziękuję. Tuż przed sięgnięciem po książkę "Pierwsza na liście" skończyłam inną książkę Magdaleny Witkiewicz pt. "Zamek z piasku" i pozwoliłam sobie porównać te dwie pozycje pod względem stylistycznym. I powiem Wam, że jak książka "Zamek z piasku" była napisana bardzo prostym, aż za prostym językiem, który dla mnie niekorzystnie wpłynął na ocenę całości, tak "Pierwsza na liście", okazała się pod tym względem lepsza. Jednak nie tylko pod tym...

Jak sami wiecie, osobiście nie przepadam za czytadłami rodzimych autorek, ale tego tematu nie będę już wałkowała. Staram się zmienić swoje podejście i, jak na razie idzie mi to całkiem dobrze. Magdalena Witkiewicz jest autorką, po której książki sięgnę z zainteresowaniem i z przyjemnością zatopię się w ich treści. Na razie przeczytałam tylko dwie pozycje, ale niewykluczone, że jak tylko będzie okazja, to przeczytam też resztę. 

Nie ukrywam, że miałam pewne obawy co do tego, czy książka przypadnie mi do gustu. Przeczytawszy opis, stwierdziłam, że nie jest to historia nijaka, a może okazać się wzruszająca. A wzruszające książki bardzo lubię, więc czemu nie? Po przeczytaniu pierwszych stron nadal nie wiedziałam co mam myśleć. Jednak kiedy doczytałam do strony pięćdziesiątej stwierdziłam, że to jest to. Nawet nie wiem, kiedy dobrnęłam do końca, tak przyjemnie mi się czytało.

Z pozoru banalna sprawa: dwie kobiety i mężczyzna. Dwie przyjaciółki, które poróżnił jeden facet. Facet niedojrzały i samolubny. W życiu często widzimy właśnie takie sytuacje, gdzie dwie koleżanki/przyjaciółki drą koty o jednego mężczyznę, który im się podoba. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że prawdziwa przyjaźń nie jest warta, by potraktować ją jak niechciany mebel tylko dlatego, że pojawił się na horyzoncie przystojniak, który zawrócił im w głowie. Z drugiej zaś strony można się wtedy przekonać ile ta "prawdziwa" przyjaźń jest warta. 

 Książka Magdaleny Witkiewicz, to książka ciepła, wzruszająca, realistyczna, taka... prawdziwa. Każdy czytelnik, a raczej czytelnieczka może wczuć się w rolę Karoliny, Patrycji czy Iny i  właśnie to czyni tę powieść tak prawdziwą. Historia tych kobiet to nie tylko zdrada najbliższych, ale również czas wybaczania. Magdalena Witkiewicz w swojej powieści uczy nas wybaczania i to jest piękne. Co więcej, nie tylko miłość i jej zawiłości są motywem przewodnim niniejszej pozycji. Choroba, oddanie, poświęcenie... Naprawdę, autorka umieściła w "Pierwsza na liście" masę przekazów, które mogą przydać się każdemu z nas. 

"Pierwsza na liście" to książka, której nie da się zapomnieć. To głęboka, ciepła i zaskakująca lektura, którą polecam każdej kobiecie. Przeczytajcie, bo naprawdę warto!

wtorek, 6 stycznia 2015

Konkurs: Wygraj książki!

Dzień dobry, cześć i czołem!

Dzisiaj jest idealny dzień na konkurs Books Hunter. Dlaczego idealny? A dlaczego nie? :)
Nie będę się rozpisywała, że to już czwarty rok blogownia, że urodziny bloga były 3 stycznia. Nie będę dziękowała, bo dziękowałam Wam już w tym roku dwa razy. Dlatego przejdę do konkretów, bo to one Was najbardziej interesują.


Co trzeba zrobić?
1. Pod niniejszym postem należy w komentarzu umieścić odpowiedź na pytanie, które znajdziecie niżej.
2. Należy podać swojego maila, w razie potrzeby skontaktowania się z daną osobistością.
3. Pytanie, tudzież zadanie konkursowe:

Wybierz jeden tekst, spośród tych zamieszczonych na Books Hunter  i napisz dlaczego właśnie on najbardziej przypadł, bądź też nie przypadł Ci do gustu. Można również ogólnie napisać co Ci się podoba, czy też nie podoba w moich tekstach. 

4. Nie wysyłam nagrody poza granice Polski
5. Nagroda zostanie wysłana listem/paczką poleconą ekonomiczną.
6. Jedna osoba = jedno zgłoszenie.
7. Osoby anonimowe również mogą brać udział w konkursie!
8. Z poniższej listy wygrany może sobie wybrać 2 dowolne książki (trzecia będzie niespodzianką!):
  • Endgame. Wezwanie - James Frey
  • Chwila szczęścia - Federico Moccia
  • Do wszystkich chłopców, których kochałam - Jenny Han
  • Dziewczyna, którą kochały pioruny - Jennifer Bosworth
  • Lawendowy pokój - Nina George
  • Michael Vey. Więzień celi nr 25 - Richard Paul Evans
  • Lare-i-t'ae - Eleonora Ratkiewicz
  • Syn - Jo Nesbø
  • Zwiadowcy. Ruiny Gorlanu - John Flanagan
  • Taniec Cieni - Yelena Black
  • Tak to się kończy - Kathleen MacMahon
  • Przędza - Gennifer Albin


Konkurs trwa od 6 stycznia do  24 stycznia 2015 r.
Wyniki ogłoszę ok 3 dni po jego zakończeniu.

Jestem niezmiernie ciekawa Waszych odpowiedzi. 
Zapraszam do zabawy!

niedziela, 4 stycznia 2015

Zaskoczenie i porażka...

Tak, jak obiecałam, tak słowa dotrzymuję. Dzisiaj będzie kilka słów o książkach, które totalnie mnie urzekły i o tych, które okazały się totalną katastrofą. Wymienię te, które pierwsze przyszły mi na myśl. Kolejność będzie przypadkowa. Zacznę od książek/serii, które totalnie mną zawładnęły i, których nie mogę wyrzucić z głowy. Co za tym idzie, często o nich wspominam i ma ochotę zapoznać się z nimi ponownie. 

Źródło

1. "Zanim się pojawiłeś" - Jojo Moyes [recenzja]
2. Cykl "Angelfall" - Susan Ee  [recenzja tomu I] i [recenzja tomu II]  
3. "Miasto Niebiańskiego Ognia" - Cassandra Clare. W sumie tutaj mogłabym wymienić wszystkie książki wchodzące w skład Darów Anioła i Diabelskich Maszyn, ponieważ kocham twórczość Clare!  [recenzja]
4. "Szare śniegi Syberii" - Ruta Sepetys - recenzja już niebawem!
5. Seria Siedem Królestw - Cinda Williams Chima   [recenzja tomu I]  [recenzja tomu II]  [recenzja tomu III] [recenzja tomu IV]

Źródło
Rozczarowań w tym roku było naprawdę wiele. Przedstawię książki, na których się zawiodłam, które kompletnie mi się nie podobały i, których osobiście absolutnie polecić nie mogę i nie chcę.

1. "Zapomniana miłość" - Milena Malek [recenzja]
2. "Bezmyślna" - S.C. Stephens  [recenzja]
3. Kroniki Dziedziców - Cinda Williams Chima  [recenzja]
4. "Na krawędzi zawsze" -  J.A. Redmerski  [recenzja]
5. "Tak to się kończy" -  Kathleen MacMahon  [recenzja]

Pozdrawiam Was cieplutko, bo u mnie za oknem znowu biało :D

sobota, 3 stycznia 2015

"Wyjdziesz za mnie kotku?" Wioletta Sawicka

Ciepła historia o miłości, wybaczaniu i trudnych życiowych wyborach. O tym, co tak naprawdę jest najważniejsze.
Anna – młoda, odnosząca sukcesy dziennikarka radiowa – kocha i jest kochana. Jednak nie do końca potrafi się odnaleźć w związku z troskliwym, ale despotycznym i zaborczym Patrykiem. W ich relacjach nie brakuje napięć wynikających z jego tradycyjnego pojmowania rodziny – w tym roli kobiety – i jej pragnienia wolności. Anna musi posłuchać siebie, przekonać się, czy chce od życia tego samego co jej ukochany mężczyzna, czy u jego boku naprawdę znajdzie swoje miejsce. Musi być pewna, jak odpowiedzieć na pytanie „Wyjdziesz za mnie, kotku?”.
 A kiedy na jej drodze pojawia się milczący „ktoś”, o kim mówiła arabska przepowiednia, Anna musi się zmierzyć z przewrotnym losem, aby walczyć o swoje szczęście.
Opowieść o trudnej miłości, sile przyjaźni, mrokach przeszłości, rodzinnych tajemnicach i tęsknocie za prawdziwym uczuciem.
Wioletta Sawicka napisała bardzo fajną i ciepłą historię, której główną bohaterką jest Anna - młoda, dziennikarka radiowa, która żyje w trudnym związku ze swoim troskliwym, przystojnym i kochającym ją do szaleństwa, ale też zaborczym i szalenie zazdrosnym mężczyzną. Jak sami dobrze wiecie nie przepadam za polską literaturą kobiecą. Mam wrażenie, że jest ona... cóż... kiczowata. Wioletta Sawicka zmieniła moje podejście. Jej książka pozytywnie mnie zaskoczyła i muszę powiedzieć, że z miłą chęcią przeczytałabym inną książkę tejże autorki. Sądziłam, że tytuł "Wyjdziesz za mnie kotku?" będzie przewidywalnym romansem, którego treść nie niesie ze sobą żadnego głębszego przekazu. Myliłam się. Nie dość, że historia zaskakiwała mnie często, to jeszcze autorka nie skupiła się głównie na problemach w związku Anny i Patryka, ale również pokazała nam miłość z innej perspektywy. Bardzo cieszę się, że dałam szansę tej pozycji, bo spędziłam z nią naprawdę miło czas. 

Książka ta, nie została napisana prostym do bólu językiem, którym zazwyczaj posługują się rodzime autorki w swoich powieściach i, który to tak skutecznie odstraszał mnie od ich książek. Przyznam, że obawiałam się tej prostoty językowej. Obawiałam się, że postaci będą niczym Hanka i Marek Mostowiak z "M jak miłość" -  nie obrażając nikogo. Obawiałam się również tego, że historia będzie zahaczała o kiczowatość. Na całe szczęście myliłam się! Autorka z bardzo fajną płynnością przedstawia nam świat swoich bohaterów. Przez treść płynie się lekko, z nieniknącym zaciekawieniem pochłaniając kolejne rozdziały. Postaci może nie są super, hiper oryginalne, ale są świetnie stworzone. Widać wyraźnie, że autorka nie poszła na łatwiznę, kreując ich osobowości, bowiem każda wyróżnia się na tle pozostałych.

Tytuł odnosi się niemałym znaczeniem do całej treści, ponieważ dokładnie takie samo pytanie zostaje rzucone w stronę głównej bohaterki Anny, po którym ta zaczyna zmieniać swoje podejście do swojego związku, przyjaźni, życia zawodowego... Do wszystkiego. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam zarówno Annę, jak i Patryka. W zasadzie nie znalazłam w tej książce charakteru, który byłby dla mnie tym czarnym, niedobrym i tym, którego bym znielubiła. Z historią Anny może się utożsamić każda z nas. Każda, która nie jest pewna kim chce być, z kim chce być i gdzie chce być. Ta realność książki Wioletty Sawickiej działa na plus. W zasadzie całokształt oceniam bardzo wysoko. Biorąc pod uwagę moje wymagania względem polskich autorek i to, że "Wyjdziesz za mnie kotku?" jest (jak to?!) debiutem - jestem pod ogromnym wrażeniem. Pani Wioletto, niech Pani pisze, pisze i jeszcze raz... Pisze więcej takich książek!

"Wyjdziesz za mnie kotku?", to książka przeznaczona głównie dla kobiet. Wątpię, aby któryś mężczyzna sięgnął po nią z własnej i nieprzymuszonej woli, bo powiedzmy sobie szczerze mężczyźni nie czytują typowo kobiecych powieści.
Bardzo miło spędziłam czas z lekturą Wioletty Sawickiej i z czystym sumieniem mogę polecić ją każdej kobiecie, a jeszcze uściślając sądzę, że najbardziej przypadnie do gustu kobietom po dwudziestym roku życia.

Dzisiaj miałam ogłosić konkurs, ale muszę przesunąć go na 6 stycznia. Tak, niedobra ja! :)

czwartek, 1 stycznia 2015

Się porobiło...


Zaczynam już czwarty rok blogowania. Jak to szybko minęło! Nie zdawałam sobie sprawy, że tak na tak długo starczy mi weny w pisaniu tekstów dla Was. A to niespodzianka! Bardzo się cieszę, że 3 stycznia 2012 r. zrodził się plan utworzenia mojego miejsca w sieci, gdzie będę dzieliła się z przemyśleniami na temat przeczytanych przeze mnie lektur, ale przecież nie tylko tym się z Wami dzielę. Z początku nazwa bloga brzmiała zupełnie inaczej, bo "Shadow Hunter", później natchnęło mnie do zmian i nazwa została nieco zmodyfikowana "Books Hunter" i tak już chyba zostanie :)

Szykuje się konkurs, ale o tym już niebawem. Będzie zadanie, które będzie dosyć łatwe - przynajmniej tak mi się wydaje. Będą nagrody... I mam nadzieję, dużo chętnych na wzięcie udziału w tej zabawie. 

Uwaga polecą podziękowania. Dla wszystkich tych, którzy czytają moje teksty, zaglądają na mojego bloga, piszą do mnie prywatnie. Dla tych, którzy utrzymują ze mną stały kontakt - nie tylko blogowy :) Dla stworzyciela - jak to zabrzmiało - oprawy graficznej bloga. Tak kreaturo, wiem, że to czytasz. - Tobie bardzo dziękuję :* Nie tylko za ogromny wkład graficzny, ale między innymi też za moje teksty :) Dziękuję wszystkim osobom, które współpracują ze mną - mam na myśli osoby pracujące w wydawnictwach i portalach internetowych. Dziękuję ci moja weno, bądź zawsze przy mnie i nie opuszczaj mnie wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebuję :D
Źródło: tumblr

No dobra, bo zabrzmiało jakbym miała odchodzić z tego świata, czy coś w ten deseń. Nowy Rok. Ale ten czas leci, ledwie były wakacje, a już jest pierwszy dzień 2015 roku. Czas, że tak kolokwialnie powiem zapierdziela z zawrotną prędkością. Czy mam jakieś postanowienia czytelnicze na ten rok? Hmm... Postanowienie mam jedno podstawowe - nie kupować nowych książek, dopóki nie przeczytam większości z poprzedniego stosu. Co prawda już w tamtym roku mi się to udało, ale mam nadzieję, że będę w tym konsekwentna. 

Nie przepadam za podsumowaniami. Nigdy ich nie robiłam i robiła nie będę, ale chcę się podzielić kilkoma spostrzeżeniami. Zaczęłam się zagłębiać i coraz częściej sięgać po literaturę kobiecą (romanse, obyczajówki, dramaty). Tak samo z książkami, których akcja toczy się w czasach wojennych. Kilka razy już wspominałam, że nie przepadam za historią, ale kiedy przeczytałam taką "Złodziejkę książek" czy "Szare śniegi Syberii" to nie mogę powiedzieć, że nie lubię takich powieści, bo byłoby to kłamstwem. Zapewne nie każda tego typu książka przypadnie mi do gustu, ale te dwie są REWELACYJNE i każdemu je polecam. 

Na pewno zrobię taką listę max 5 książek najlepszych, jakie przeczytałam w 2014 roku i 5 najgorszych. Czeka mnie jeszcze napisanie opinii książek widniejących na zdjęciu poniżej, więc jak ktoś jest ciekaw, niech będzie czujny!

A Wam moi drodzy życzę, aby ten Nowy Rok był Legen...Wait for it...Dary!