niedziela, 31 stycznia 2016

"Plaga samobójców. Program" Suzanne Young

Dziękuję!
Nastolatki masowo popełniają samobójstwa. W niektórych szkołach władze wprowadzają więc pilotażowy program przeciwdziałania tej epidemii. Wszelkie objawy depresji są skrupulatnie notowane, a ci, którzy się załamują, są poddawani leczeniu w odizolowanych klinikach. Leczenie wydaje się skuteczne, ale każdy, kto brał udział w programie, wraca do zwykłego życia kompletnie pozbawiony wspomnień. Rodzice Sloane stracili już jedno dziecko i są gotowi na wszystko, by tylko ją uratować. Dziewczyna tłumi więc swoje prawdziwe uczucia. Jedyną osobą, przy której czuje się swobodnie, jest James, jej chłopak. Obiecał jej, że ich dwojgu nic się nie stanie, a Sloane jest pewna, że ich miłość przetrwa wszystko. Lecz z tygodnia na tydzień oboje stają się coraz słabsi. Coraz trudniej im zachowywać twarz, bo dopada ich depresja. A później Program.
Mroczna, dystopijna powieść z romansem w tle.

O tej książce pierwszy raz usłyszałam oglądając zagranicznych BookTuberów. Prosta okładka, zachwyt kilku ulubionych BookTuberów zrobił swoje. Chociaż w pierwszym momencie nie skojarzyłam, że ta piękna szata graficzna, którą zaserwowało nam wydawnictwo Feeria, to "ta książka!". Dlatego też trochę z opóźnieniem sięgnęłam po pierwszy tom o Programie. I wiecie co? Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!

Suzanne Young stworzyła serię, w której poruszany jest bardzo trudny i zarazem delikatny temat. Temat samobójstw wśród nastolatków. W świecie przez nią wykreowanym, jest ich tak wiele, że adekwatnym tytułem jest tytuł "Plaga samobójców". I chociaż czytałam już kilka książek, w których samobójstwo/a były głównym wątkiem, to muszę przyznać, że każda z tych książek była zupełnie inna. I seria Program również wyróżnia się na ich tle. Dlatego warto po nią sięgnąć, jeśli oczywiście ktoś jest zainteresowany tematem, ale i dobrą powieścią... Sądzę, że nie tylko dla nastolatków, chociaż głównie do nich kierowana jest ta treść.

Zapoznając się ze światem Young oraz jej bohaterami naszło mnie porównanie z książką "Delirium" autorstwa Lauren Oliver, która przypadła mi do gustu. Równie dobry klimat, wydarzenia i całkiem podobne postaci, więc jeśli ktoś polubił "Delirium" to z pewnością spodoba mu się (może nawet bardziej) "Plaga samobójców". Obie książki trzymają poziom, ale ta omawiana dzisiaj, jest moim zdaniem lepsza.

Jeśli chodzi o bohaterów, bardzo polubiłam niemalże każdego z nich. Mają to "coś", co wyróżnia je na tle innych postaci z książek młodzieżowych. Mimo, że są nastolatkami, to są nad wyraz dojrzali. Wiele przeszli, sporo stracili, a jeszcze więcej mogą stracić...

Jeśli chodzi o dystopie, są one od jakiegoś czasu bardzo powszechne. Wiele jest książek tego gatunku, ale nie każda potrafi mnie wciągnąć. "Plaga samobójców" od samego początku sprawiała wrażenie dobrej, a im dalej się zagłębiałam w treść, poznając realia świata przedstawionego i podążając ścieżkami bohaterów, tym bardziej lubiłam tę książkę. Dlatego nie mogę się doczekać, aż sięgnę po tom drugi!


piątek, 29 stycznia 2016

Pierwsze zdobycze w tym roku!

Tumblr
Dzisiaj przychodzę do Was nie z opinią na temat książki, filmu, czy czegoś jeszcze innego.
Dzisiaj czas na zdobycze książkowe!

Większość z nowości widniejących na zdjęciu jest przeczytana, więc podlinkuję Wam tytuły, abyście mogli się zapoznać z moją opinią na ich temat. Do czego gorąco zachęcam :)


"Rok szczura. Wędrowniczka" - wielbię Gromyko, co pewnie niektórzy już zdążyli zauważyć.
"Ocalenie Callie i Kaydena" - kontynuacja wypadła niestety słabiej od pierwszego tomu...
"Kołysanka" - dla fanów Glines czy Hoover :) W lutym kolejna powieść Dessen, którą muszę przeczytać!
"Stop prawa" - Sanderson i wszystko jasne. Przeczytana, pokochana. Niebawem recenzja.
"Dotrzymana obietnica" - trzy egzemplarze, jeden mój a dwa dla Was. Niebawem konkurs (pewnie w weekend) tutaj i na Instagramie. Warto powalczyć, bo powieść jest świetna!
"Plaga samobójców" i "Kuracja samobójców" - seria Program zapowiada się interesująco. Tom II wciąż przede mną, a o tomie pierwszym w weekend będziecie mogli poczytać nieco więcej.
"Trawa bardziej zielona" - przeczytana, zrecenzowana (kliknij w tytuł).
"Złe dziewczyny nie umierają" - jw
"Czerwony rycerz" - czytam. Jest obłędnie grubaśna i obłędnie się ją czyta!

Więcej nowości mam na czytniku i niebawem pojawi się recenzja świetnego kryminału oraz romantycznej powieści dla pań - w sam raz na walentynki :)

Miłego dnia!


czwartek, 28 stycznia 2016

"Ruina i Rewolta" Leigh Bardugo

Dziękuję!

Stolica upadła. Darkling przejął władzę nad Ravką i zasiada na swym ciernistym tronie. Los narodu spoczywa teraz w rękach pokonanej Przyzywaczki Słońca, zhańbionego tropiciela i rozgromionych niedobitków wielkiej niegdyś, magicznej armii.
 Zaszyta głęboko w pradawnej sieci tuneli oraz jaskiń, osłabiona Alina musi oddać się pod wątpliwą opiekę Apparata i fanatyków, którzy czczą ją jako Świętą. Planuje jednak coś innego - chce zapolować na nieuchwytnego ptaka, i żywi nadzieję, że książę-banita nie zginął.
 Pośpiesznie szukając wraz z MAlem ostatniego wzmacniacza Morozova, Alina będzie musiała zawrzeć nowe sojusze i odłożyć na bok dawne niesnaski. Jednak w mairę jak odkrywa tajemnice Darklinga, odsłania przeszłość, która na zawsze zmieni to, jak pojmuje łączącą ich więź oraz własną moc. Tylko ognisty ptak uchroni Ravkę przed zniszczeniem - a może się okazać, że ceną za jego zdobycie będzie przyszłość, o którą Alina walczy.

"Ruina i Rewolta" to ostatnia (niestety) część świetnej fantastycznej trylogii, jaką stworzyła Leigh Bardugo. Bardzo polubiłam świat, jaki wykreowała, różnorodne charaktery postaci... Całą tę historię, która znalazła wielu wiernych fanów na całym świecie. Trochę mi smutno, że to już koniec, ale z drugiej strony może lepiej, że autorka nie chciała przeciągać i na siłę wymyślać czegoś, co większości mogłoby się nie spodobać. Moim zdaniem trzeci tom jest idealnym zamknięciem trylogii o Griszach. Wyjaśniło się wszystko, co powinno zostać wyjaśnione. Kilka razy żywiej zabiło moje serce -  autorka wie, jak zaskoczyć czytelnika...
 
Słyszałam i czytałam kilka opinii osób, które twierdziły, że potencjał pomysłu autorki nie został do końca wykorzystany... Trochę się z tym zgadzam - głównie z tego powodu, że Bardugo mogła jeszcze bardziej rozbudować opisy, dialogi i wątki. Jednak z drugiej strony, kiedy czytam, że Mal, Darkling, Alina czy Mikołaj są postaciami mało rozwiniętymi - to aż mi się krew gotuje. Wiem, że każdy ma prawo do własnej opinii, ale też każdy ma prawo się z nią nie zgadzać. Moim skromnym zdaniem postaci są świetnie wykreowane. Można je było ciut ulepszyć, ale i tak jak najbardziej na plus!

Na początku ciężko było mi się ponownie wdrożyć w świat Griszów... Akcja była dosyć mozolna, dopiero po jakichś około czterdziestu stronach nabrała tempa. Zaczęło się coś dziać, zaczęła się ta przygoda, która w poprzednich tomach nie dawała wytchnienia czytelnikowi. I właśnie od tej chwili było coraz lepiej, a rzekłabym nawet, że epicko. Emocje, szum wydarzeń, walka, strata, światłość naprzeciw ciemności. Zdarzały się momenty, kiedy główna bohaterka dawała mi w kość, a i nawet Mal swoją cierpiętniczą postawą mnie ociupinkę irytował. Niemniej jednak były tylko trzy takie momenty, więc nawet nie brałam tego pod uwagę w ogólnej ocenie trzeciego tomu. 

Wspomniałam o tym, że Bardugo potrafi zaskoczyć czytelnika. W pewnej chwili aż szczena mi opadła i nie mogłam uwierzyć w to, co czytam zadając sobie pytania typu "i co teraz? Ale jak to?!". Ogromny plus za to, że autorka ciągle robiła niespodzianki czytelnikowi. Czasem były to "psikusoniespodzianki" w stylu - a tego sobie uśmiercę, a co mi tam! Niemniej, za to też muszę ją nagrodzić, ponieważ właśnie takie psikusy działają na emocje odbiorcy. 

Na sam koniec stwierdzam (ponownie), iż "Trylogia Grisza" jest świetnym fantasy,  na które warto zwrócić szczególną uwagę. A samo jej zakończenie "Ruina i Rewolta" jest bardzo dobrym zakończeniem. Polecam każdemu, kto lubuje się w fantastyce, bo naprawdę świat wykreowany przez Leigh Bardugo jest barwny. 

wtorek, 26 stycznia 2016

"Trawa bardziej zielona" Magdalena Kołosowska

Dziękuję!
Znaleźć miłość w najmniej spodziewanym momencie. Odkryć w sobie pasję i pozwolić, by marzenia stały się rzeczywistością. Odrzucić schematy, w które wtłoczyło nas życie, i wreszcie nabrać wiatru w żagle. Otworzyć się na pojawiające się na naszej drodze możliwości i odnaleźć siebie.
Nic nie zapowiadało takiego rozwoju wypadków. Pochopnie podjęta decyzja o małżeństwie postawiła 30-letnią Maję na życiowym rozdrożu. Papierowe małżeństwo, praca nie dająca prawdziwej satysfakcji, samotność, poczucie wypalenia. Wszystko zmieniło się jednak podczas krótkiego wypadu z przyjaciółką na Mazury. To tamtejsze spotkanie dało Mai i Moni impuls do życiowych zmian. Życie nie zawsze toczy się jednak liniowo, a konsekwencje pewnych decyzji ujawniają się w najmniej spodziewanym momencie, ku zaskoczeniu otoczenia, a nawet samych zainteresowanych.

Dzisiaj przyszedł czas na Magdalenę Kołosowską i jej powieść pod tytułem "Trawa bardziej zielona". Spodziewałam się lekkiej i niezobowiązującej lektury, która będzie odskocznią od tych cięższych i wymagających pełnego skupienia oraz myślenia. I dokładnie taką powieść otrzymałam. Powieść na tak zwany "jeden raz". 

Jak zapewne wiecie, nie przepadam za "lekkimi" książkami rodzimych autorek. Robię kilka wyjątków i tym razem również zrobiłam jeden. Skusiła mnie okładka i interesujący opis. I chociaż pora nie ta, bo przecież śnieg i zima za oknem, to stwierdziłam, że przyda mi się taka "ciepła" odskocznia. Czy jestem zadowolona z lektury? Czy może zawiedziona? Są plusy i minusy, ale o tym nieco niżej...

W powieści Kołosowskiej poznajemy Maję, Monikę, Pawła i Kubę. Na zmianę ich oczami śledzimy fabułę, dzięki czemu możemy lepiej poznać każdą z postaci, co jest jak najbardziej odbierane przeze mnie na plus. 
Maja wpakowała się w dość nieciekawe małżeństwo, które jej nie satysfakcjonuje. W zasadzie czemu się tu dziwić, skoro mąż gdzieś za granicą się szwenda, a o żonie nawet nie myśli. Wiele takich małżeństw znam, których jedna połowa pracuje za granicą, a druga dba o dom i dzieci. Sama nie chciałabym tak żyć i podziwiam, że te kobiety tak żyją, bo co to za rodzina? Niemniej, nie uciekając od tematu głównego, Majka nie czuje się kochana. Ba! Ona nawet nie czuje, że kocha... Postanawia coś zmienić w swoim życiu, szkoda, że w taki sposób, ale co tam. Monika jest przyjaciółką Mai i właściwie to przez nią rozpętała się cała ta afera, a może nie przez nią tylko dzięki niej? Zależy jak kto patrzy.
Kuba to mężczyzna z zasadami, chociaż niekoniecznie się ich konsekwentnie trzyma. Paweł to typ lekkoducha, który wyznaje zasadę: nie mieć zasad!

Jeśli miałabym ocenić postaci, to sądzę, że mogły być nieco lepiej dopracowane. Aczkolwiek jakoś specjalnie mnie nie drażniły. Maja bywa irytująca, co u mnie rzutuje na odbiór całości. Ale pozostałych bohaterów oceniam na plus. 

Jeśli chodzi o to jakim stylem została napisana powieść... Tutaj mam jedno "ale". Nie podobają mi się te wtrącenia w nawiasach, takie jakby myśli głównej bohaterki Mai, które mnie osobiście denerwowały. Rozumiem, że w postach na blogu można takich nawiasowych własnych komentarzy używać, ale w książce nijak mi to nie pasuje. Poza tym książkę czyta się całkiem szybko, bo prócz tych wtrąceń, autorka ma przyjemny styl.

Opisy nie są zbyt dopracowane, a wydarzenia dzieją się zbyt szybko. Ja lubię, kiedy mogę (nie w ślimaczym tempie) powoli poznać bohaterów, ich historię i to, jak nawiązują relację z innymi. Tutaj to wszystko było w całkiem ekspresowym tempie i trochę mnie to oszołomiło. Jednak jeśli lubicie szybką akcję, to na pewno przypadnie Wam do gustu. 

Ogólnie rzecz biorąc "Trawa bardziej zielona" jest lekkim, niezobowiązującym, kobiecym czytadłem o miłości. Dlatego też, polecam ją tylko i wyłącznie kobietom. 

sobota, 23 stycznia 2016

"Kołysanka" Sarah Dessen

Dziękuję!
Remy zawsze wybiera idealny moment, żeby zerwać z chłopakiem: między początkowym romantycznym uniesieniem a przed wystąpieniem pierwszych oznak zaangażowania. Nauczyła się tego od matki pisarki, która miała czterech mężów i właśnie szykuje się do ślubu po raz piąty. Dlaczego więc porzucenie Dextera sprawia Remy tyle kłopotów? Powinna natychmiast rozstać się z kimś tak beznadziejnym – niezorganizowanym i porywczym, a do tego, niestety, muzykiem. Muzykiem był także jej ojciec. Napisał dla niej piosenkę, bardzo popularną, ale zniknął z jej życia, zanim zdążyła go poznać.
"Kołysanka" to urzekająca powieść o dziewczynie, która wierzy, że ma serce z kamienia, a jej chłopak udowadnia, że to nieprawda.

Już na wstępie powiem Wam, że nie myślałam, iż ta książka tak bardzo przypadnie mi do gustu. Spodziewałam się, że książka będzie przyjemna i lekka, ale nie tego, że będzie jedną z tych lepszych w tłumie Glines, Rowell czy Hoover. Dlatego też, jeśli podobają Wam się powieści wymienionych autorek, to z pewnością spodoba Wam się niniejsza powieść Dessen.

"Kołysanka" opowiada nam historię pewnej młodej dziewczyny, która idąc śladami swojej matki, nie wierzy w miłość. Jest wobec tematu miłości cyniczna i wątpi, aby cokolwiek się w tej materii zmieniło. Dlaczego "idąc śladami matki"? Ano dlatego, że matka Remy już po raz piąty wychodzi za mąż, zaznaczając (jak przy każdym poprzednim małżeństwie), że będzie to już ostatni raz, że Don, jest tym właściwym mężczyzną. Remy oczywiście powątpiewa w słowa matki i wie swoje. Swoją drogą sama się zastanawiałam, czy rzeczywiście Don nie zostanie zastąpiony przez szóstego absztyfikanta. Dowiedziałam się tego pod koniec książki.

Remy  miała wielu chłopaków, można nawet rzec, że była całkiem rozwiązłą niewiastą jak na swój wiek. Niewątpliwie dziewczyna posiada swój urok, jest pyskata, złośliwa i do bólu szczera. Nie lubi owijać w bawełnę nawet by czasem nie sprawić przykrości swoim przyjaciółkom. Polubiłam ją za jej charakterność, ale czasami jej niezdecydowanie dawało mi w kość - jednak takich sytuacji było bardzo mało. I nagle pojawia się On. Zabawny, uroczy, niepoprawny optymista, któremu uśmiech nie schodzi z twarzy. Upatrzył sobie naszą główną bohaterkę i stwierdził, że będzie jego - spokojnie, nie będzie tutaj żadnych żałosnych zagrań z jego strony. Wręcz przeciwnie - będzie bardzo zabawnie, lekko i (mało)subtelnie.

Bardzo spodobała mi się ta pewność siebie Dextera i to, jak bardzo i wyszukanie zabiegał o Remy. Nie zrezygnował, kiedy ta dawała mu wiele razy kosza. Nie. Jego entuzjazm i zapał nie opadł, a nawet wzrastał. Zdobycie Remy było swego rodzaju wyzwaniem, a jeszcze większym było zatrzymanie jej przy sobie...

Ta miłosna gra, która jest niewątpliwie głównym wątkiem Kołysanki, przypadła mi do gustu. Nie jest przesłodzona, kiczowata czy słaba. Jest urocza i zabawna (tak wiem, powtarzam się). Kolejnym wątkiem było zrozumienie, że prawdziwa miłość istnieje i warto się na nią otworzyć. Nie trzeba bać się odrzucenia i nie wolno odrzucać tego uczucia tylko dlatego, że boimy się zranienia. Lepiej spróbować, niż żałować, że się nie spróbowało. To jest jeden główny przekaz, jaki serwuje nam autorka.

"Kołysanka" jest powieścią o miłości. Jest lekka, przyjemna i wesoła, chociaż i smutki się wkradają - nie może być zbyt kolorowo, prawda? Na plus oceniam to, że jest niezobowiązująca. Jest to typowa kobieca książka, która umili niejeden wieczór. Kobieca, czyli dobra dla nastolatek i dojrzałych kobiet. Ot, kobiecy czasoumilacz. Osobiście polecam, ponieważ bawiłam się przy niej bardzo dobrze.

czwartek, 21 stycznia 2016

Shadowhunters - totalna klapa?

Dzień dobry, cześć i czołem!

Filmweb

Moi drodzy, dzisiaj przychodzę do Was z moją "luźną" opinią na temat (niepotrzebnego?) serialu na podstawie serii książek Cassandry Clare - "Dary Anioła". Ten, kto czyta mojego bloga od dawna, wie jak bardzo uwielbiam książki Cassandry Clare. Jestem absolutną ich fanką i złej rzeczy nie powiem na ich temat. Ba! Nawet film był dobry - bez szału, ochów i achów, ale porównując go z serialem? Hm... Rewelacja? Tak. Jeśli porównać film z serialem, to film wygrywa w przedbiegach. I w ten oto sposób możecie się domyśleć, że serial mi się nie podoba. I uważam, że jest totalnym nieporozumieniem i totalną klapą. Ot co!

Jakoś specjalnie nie wyczekiwałam tego serialu, aczkolwiek byłam go niezmiernie ciekawa. Pierwszy odcinek obejrzałam z mniej więcej taką miną (poważnie!) CO ZA DRAMAT!

Nie no. To są chyba jakieś jaja.
Po pierwsze, żeby nie było - wiem, że serial nie musi się opierać na pierwowzorze (chociaż Clare była obecna podczas nagrywania itp.), dlatego jeśli coś tam zmieniają i tak dalej to ok. Przecież to serial, założenie ekipy filmowej jest takie, aby ten miał kilka sezonów (aż się boję, co to może być). Jakoś to wszystko się musi kręcić. Ale czasami te ZUPEŁNIE INNE sytuacje na przykład jak: Clary dowiaduje się o swoim pochodzeniu, czy kiedy poznaje Jace'a są tak kompletnie niedopracowane, że głowa mała. Jak bajka dla dzieci. Chociaż w sumie nie. Bajki są lepiej skonstruowane. 

Po drugie - aktorzy są w większości dobrze dobrani do bohaterów. Alec (Matthew Daddario) wygrywa wszystko! Simon (Alberto Rosende), Luke (Isaiah Mustafa), Raphael (David Castro),  czy Valentine (Alan Van Sprang) moim zdaniem bardzo fajne wcielenia aktorów. Natomiast jeśli chodzi o Jace'a (Dominic Sherwood), który KOMPLETNIE mi do roli mojego książkowego ulubieńca nie pasuje, gra tragicznie. Chodzi jak jakiś Hardcorowy Koksu. Jest strasznie sztuczny i bez polotu. Ani grama w nim tego uroku osobistego, który roztaczał książkowy Jace. Strasznie mnie irytuje jego mimika (bądź jej brak, jak kto woli).
Teraz nasza pomarańczowłosa (nie, nie rudowłosa!) Clary (Katherine McNamara). Serio? Na początku taka spokojna, milusia cnotka, a za chwilę Jace daje jej mega seksowny skórzany kostium, który odkrywa to i owo, a ona tylko pisnęła, pokręciła głową i założyła bez mrugnięcia okiem. Poza tym jest strasznie irytująca. Taka słodka, że aż mnie mdli, jak na nią patrzę. Piszczy, wrzeszczy, cały czas zdziwiona i ciągle ucieka... Strasznie odważna dziewczyna. Naprawdę. MASAKRA! Reszty nie będę lepiej komentować.

Po trzecie - dialogi.  Zero polotu, sensu... W ogóle czegokolwiek. Ja nie wiem kto im te dialogi tworzy... To jakby wejść do sklepu i:

Clary: jest masło?
Jace (jako sprzedawca): jest.

Fascynujące, prawda? Mniej więcej tak to odbieram, nawet na więcej nie licząc.

Po czwarte - co to kurde jest ta cała technologia? Kto z Instytutu Łowców zrobił NASA? No słów mi brak. Skąd tam tyle przypadkowych (zapewne nocni łowcy) osób? Jakoś nie pasuje mi to kompletnie i nie pojmuję tego. Instytut stracił swój urok.

Słyszałam i miałam nawet cichą nadzieję, że drugi odcinek jest lepszy. Pokusiłam się i obejrzałam. Moja reakcja?
.
Podsumowując: serial Shadowhunters to totalna klapa. Nie zamierzam się denerwować oglądając kolejne odcinki. Wolę drugą część filmu. A najlepiej książki i TYLKO KSIĄŻKI!.

Trochę boję się, że osoby, które nie czytały "Darów Anioła" a zabrały się za serial i tym samym wyrobili sobie zdanie o książkach - i pewnie nie sięgną po nie. A to jest ogromny błąd. Nie czyńcie tego! Czytajcie książki o Nocnych Łowcach!


wtorek, 19 stycznia 2016

[Przedpremierowo] "Dotrzymana obietnica" Jill Anderson

 PREMIERA: 21.01.2016

Dziękuję!

Zapadająca głęboko w pamięć, poruszająca opowieść o miłości wystawionej na najcięższą próbę.
 W roku 2005 Jill Anderson stanęła przed sądem w Leeds, oskarżona o zabójstwo męża. Paul Anderson, 43-letni lingwista, od wielu lat cierpiał na zapalenie mózgowo-rdzeniowe oraz zespół ustawicznego zmęczenia, z powodu choroby kilkakrotnie usiłował popełnić samobójstwo. Pewnego dnia, korzystając z nieobecności żony, zażył śmiertelną dawkę leków. Po powrocie Jill powiedział jej, że „tym razem wziął dosyć”, i błagał, żeby nie wzywała pomocy. Uszanowała jego życzenie i - choć trawiona rozpaczą - pozwoliła mu odejść....
Ta książka to spisana przez Jill opowieść o nadzwyczajnej emocjonalnej wędrówce, elegancka i zarazem wstrząsająca. Suche stenogramy przesłuchań przeplatają się z historią miłości Paula i Jill, oraz z opisami wczesnych, szczęśliwych lat ich związku, kiedy jeszcze nie musieli stawić czoła koszmarowi choroby, na którą medycyna nie zna lekarstwa. Po lekturze tej zaskakująco szczerej książki czytelnik musi zadać sobie pytanie: „Co ja zrobiłbym na jej miejscu?”.

Na samym wstępie pragnę zaznaczyć, iż po literaturę faktu nie sięgam w ogóle. Zawsze uważałam, że to nie dla mnie... że nie przypadnie mi do gustu. I prawdę powiedziawszy, jeśli chodzi o tytuł "Dotrzymana obietnica" nie zapoznałam się z opisem, czy gatunkiem. Rzuciłam okiem na okładkę i stwierdziłam, że właśnie tę powieść będę teraz czytała. Dlatego też, kiedy imię i nazwisko autorki okazało się imieniem i nazwiskiem głównej bohaterki, coś mnie tknęło i przeczytałam, że jest to historia oparta na faktach. Wywołało to we mnie jeszcze większą ciekawość oraz mocniejszy odbiór wszystkich emocji, które towarzyszyły mi podczas czytania niniejszej lektury. A dawka emocji jest ogromna, wręcz oszałamiająca... 

Nie zdarzyło się jeszcze, aby lektura poruszyła mnie do łez już na samym starcie. Dlatego wiem, że książkę Anderson będę pamiętała już zawsze, wspominając "to TA książka, która wywołała we mnie łzy na samym początku czytania". Co więcej, emocje, jakie wzbudziła ta historia na początku, trwały przez cały czas. Czasem się nasilały, czasem emocje opadały, aby czytelnik mógł przemyśleć treść. I wiecie co? Naprawdę ciężko mi się nie tyle pozbierać, co sklecić jakieś logiczne przemyślenia, po przeczytaniu tej prawdziwej historii. Sama sobie tłumaczę, że skoro często fikcja literacka wywołuje we mnie tyle emocji, to co dopiero prawdziwa opowieść? Coś, co wydarzyło się naprawdę. W dodatku z takim głównym wątkiem, który jest ciężki i smutny...

"Dotrzymana obietnica" to powieść, z której stronic wyziera cierpienie, które ogarnia czytelnika i praktycznie przez całą powieść nie ustępuję. Jeśli komuś poruszany w niej temat jest bliski, to z pewnością osobiście będzie odczuwał ten smutek, żal, bezradność, ból... Te wszystkie emocje, które odczuwała sama główna bohaterka. Jeśli zaś, komuś dany temat jest obcy, ale za to ten ktoś jest wrażliwy, to z pewnością równie mocno będzie przeżywał historię Paula i Jill. Natomiast jeśli ktoś jest ignorantem nieczułym na ludzkie cierpienie, to ta książka nie jest dla niego.

Nie chcę opisywać (nawet krótko) tego, co dzieje się w tej książce, gdyż nie potrafię tego gromu emocjonalnego przenieść z głowy na "kartkę". Mogę zdradzić tyle, że jest to powieść niezwykle poruszająca o ludziach, którzy pomimo cierpienia, psychicznego i fizycznego bólu nadal się kochali. Nadal byli ze sobą, trwali w silnym uczuciu pomimo tego, że zdrowie legło w gruzach, aż któreś z nich nie wytrzymało fizycznego cierpienia... A drugie musi żyć ze świadomością tego, co się stało i ponosić za to odpowiedzialność. Użerać się ze światem, który nie potrafi pojąć ogromu cierpienia i zrozumienia drugiego człowieka. 

Szczerze powiedziawszy mogłabym naprawdę wiele napisać o tej powieści. Mogłabym przytoczyć wiele przykładów braku ludzkości. Braku zrozumienia, akceptacji, empatii... Tylko nie chcę Was tym wszystkim zanudzać, mając jednocześnie nadzieję, że do tej pory jeszcze tego nie zrobiłam. Dlatego na samo zakończenie niniejszego posta, pragnę Was gorąco zachęcić do przeczytania książki Jill Anderson "Dotrzymana obietnica", ponieważ jest to książka nie tylko godna uwagi, ale godna miana jednej z najlepszych książek swojego gatunku, wydanych w 2016 roku. I tak, jestem tego pewna.

Niebawem będziecie mogli wygrać niniejszą powieść w konkursie organizowanym we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka!

poniedziałek, 18 stycznia 2016

"Ocalenie Callie i Kaydena" Jessica Sorensen

Mroczny sekret, od lat skrywany przez Kaydena w końcu wyszedł na jaw. Co gorsza, chłopak stoi w obliczu groźby oskarżenia przed sądem o pobicie. Jedynym sposobem, by mógł oczyścić swoje imię jest zdradzenie przez Callie jej tajemnicy. Ale Kayden nigdy jej o to nie poprosi. Zamiast tego zrobi wszystko, co w jego mocy, by ją chronić. Nawet jeśli oznacza to opuszczenie przez niego jedynej dziewczyny, którą kiedykolwiek pokochał. 
Callie wie, że Kayden pogrąża się w ciemności i rozpaczliwie pragnie go ocalić. Lecz uda jej się to jedynie wtedy, gdy stawi czoła swojemu największemu lękowi i wyzna wszystkim własne bolesne tajemnice. Pomysł przerwania milczenia wzbudza u niej trwogę, ale nie tak wielką, jak myśl o utracie Kaydena.

Zakończenie pierwszej części pod tytułem "Przypadki Callie i Kaydena" było porażające. Autorka zostawiła czytelników w niewiedzy, rozsypce... szoku. Swoją drogą, bardzo dobre zagranie. Dlaczego? Czytelnik po takim zakończeniu nie zakończy przygody z bohaterami na jednym tomie, ponieważ będzie chciał dowiedzieć się, co takiego będzie miało miejsce w kontynuacji. Jak rozwinie się ta dramatyczna sytuacja? Jak potoczą się losy bohaterów? I tak dalej. Sama nie mogłam doczekać się odpowiedzi na te i na inne pytania, które zrodziły się po przeczytaniu tomu pierwszego. Miałam nadzieję, że autorka utrzyma poziom części pierwszej, że utrzyma to napięcie i ciekawość, jaka towarzyszyła mi podczas czytania Przypadków. Czy "Ocalenie Callie i Kaydena" wpasowało się w moje oczekiwania? 

Przyznam, że ciężko było mi się wdrożyć w fabułę. Odnaleźć tę nić sympatii, która łączyła mnie z bohaterami. Nie jest to winą książki, po prostu sporo minęło od przeczytania tomu pierwszego. Niemniej kiedy już -  że tak powiem - poczułam się jak w domu, przeczytałam książkę w mig. Może kontynuacja nie jest taka dobra jak tom poprzedni, ale myślę, że jest konieczna. Konieczna aby wyjaśnić wszystkie zawiłości i tajemnice, jakie krążyły wokół tytułowych bohaterów. 

W pierwszej części była ta szczypta ekscytacji, poznawania nowych postaci i ich problemów. W drugiej części i postaci, i ich problemy już znamy, więc takiego napięcia już nie ma, aczkolwiek zainteresowanie tym, jak rozwinie się sytuacja oczywiście nie słabnie.

Styl Sorensen bardziej przypadł mi do gustu niż Hoover. Autorka nieco lepiej buduje postaci, relacje między nimi, i nieco lepiej też przedstawia nam uczucia. Takie jest oczywiście moje zdanie, po przeczytaniu dwóch części o Callie i Kaydenie.

Jeśli lubicie gatunek YA czy NA, to z pewnością przypadnie Wam do gustu niniejsza historia.

Za możliwość zapoznania się z kontynuacją "Przypadki Callie i Kaydena"dziękuję księgarni:


sobota, 16 stycznia 2016

"Złe dziewczyny nie umierają" Katie Alender

 
Dziękuję!

Alexis ucieka w fotografowanie i trzyma się na uboczu, jak niejedna nastolatka. Młodsza siostra Alexis, trzynastoletnia Kasey, też jest specyficzna, z tym swoim zbzikowaniem na punkcie starych lalek. W sumie życie Alexis, choć trochę wyobcowane, nie odbiega od normy. Tak się przynajmniej wydaje…
Nagle sprawy wymykają się spod kontroli. Staje się jasne, że złowróżbne sygnały to był dopiero przedsmak prawdziwej grozy. Kasey zaczyna się zachowywać jeszcze bardziej niepokojąco niż wcześniej: jej błękitne oczy skrzą czasem zielonym blaskiem, pamięć odmawia jej posłuszeństwa, a słowa… słowa, które wypowiada, są żywcem wyjęte z dawnych epok. Kasey z radosnej kolekcjonerki lalek zmienia się w uosobienie zła. Dziwne rzeczy dzieją się też w domu. Drzwi otwierają się i zamykają, pchane niewidzialną ręką, woda sama się gotuje, klimatyzacja, choć wyłączona, przepełnia całe wnętrze chłodem.
Początkowo Alexis bierze te sytuacje za urojenia, ale wkrótce zdaje sobie sprawę, że wszystko dzieje się naprawdę i tylko ona może podjąć walkę z czającym się zagrożeniem i ratować siostrę. Tylko czy zielonooka potworna dziewczynka to wciąż ta sama osoba co wcześniej?
Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to okładka idealnie oddająca klimat książki. Bardzo przypadła mi do gustu. Drugie: opis, który sprawił, że zainteresowałam się przeczytaniem książki. Co będzie trzecie? "Pierwszy tom niezwykłej serii, której demoniczna aura ścina krew w żyłach". Opętania, demony, nawiedzone domy/przedmioty - biorę w ciemno!

Muszę się Wam do czegoś przyznać... Jeśli widzę zapowiedź horroru w którym główną rolę odgrywają dzieci, bądź lalki - zapieram się rękami i nogami, aby tego nie oglądać. Kilka razy dałam się namówić i powiedziałam sobie nigdy więcej... Traf chciał, że w książce "Złe dziewczyny nie umierają" jest nawiedzona dziewczynka (aaa!) i lalki... Całe stado lalek! O czym, rzecz jasna nie miałam wcześniej pojęcia. Niemniej jednak powiedziałam sobie "to książka, będzie dobrze". Czytałam ją przed snem dwa razy... I za każdym miałam tak zwane ciary. Ja wiem, że może nie dla każdego ta książka będzie straszna, w sensie, że nie jej wykonanie i w ogólnej ocenie, ale w sensie napędzenia odbiorcy strachu. Mnie napędziła strachu, taki ze mnie mały cykor.

Skupiając się na samej treści i jej odbiorze. Bardzo spodoba mi się powieść, jaką stworzyła Katie Alender. Co prawda powoli się rozkręca, ale sądzę, że może to być plusem. W końcu jest to pierwszy tom, więc zastanawiam się co będzie w kolejnych i szczerze powiedziawszy, nie mogę się ich doczekać. Spodobał mi się klimat, to napięcie, które trzyma czytelnika w swoich ryzach do końca... Ale najbardziej przypadła mi do gustu kreacja bohaterów. Jeśli wziąć pod uwagę inne powieści stricte dla młodzieży, to postaci bywają niezbyt dojrzałe, a ich dialogi mają sobie wiele do zarzucenia... Natomiast w "Złe dziewczyny nie umierają" bohaterów mogę określić jako dojrzałych emocjonalnie. Żadne ich poczynania mnie nie osłabiały, a dialogi były na poziomie, za co ogromny plus. 

Jeśli chodzi o sam temat opętania, to sądzę, że autorka mogła go nieco ulepszyć, a raczej rozbudować. Czasami zbyt szybko urywała wątek, a gdyby go lepiej rozbudować, byłby jeszcze lepszy. Jednak rozumiem, że książkę będą pochłaniać młodsi odbiorcy i nie ma powodu by bardziej - że tak powiem - podkręcać mroczną atmosferę. Tak, czy siak temat opętania na plus. 

Książkę czyta się tak dobrze, jakby oglądało się film. Autorka ma fajny i lekki styl, dzięki czemu treść bardzo łatwo się przyswaja, jest to jednak minusem... Im szybciej i lepiej się ją czyta, tym szybciej się ona kończy.

"Złe dziewczyny nie umierają" to książka interesująca, zapierająca dech, ciekawa i... Inna. 

niedziela, 10 stycznia 2016

"Rok Szczura. Wędrowniczka" Olga Gromyko


Dziękuję!


"Rok Szczura. Wędrowniczka" to niecierpliwie wyczekiwany przez czytelników drugi tom trylogii "Rok Szczura" – bestsellerowej sagi, która opowiada losy Ryski – wiejskiej dziewczyny wykazującej pewne zdolności jasnowidzenia, której w pełnej przygód wędrówce towarzyszą: jej przyjaciel z dzieciństwa Żar – złodziejaszek oraz znaleziony na drodze szczur Alk – który właściwie szczurem nie jest.
 Po raz kolejny Olga Gromyko – bestsellerowa autorka "Wiernych wrogów" i serii o przygodach wiedźmy Wolhy gwarantuje niezapomnianą dawkę fantastycznej przygody z dużą dozą humoru, tak cenioną przez jej licznych fanów.
 Ledwo co parę tygodni temu Ryska była zwykłą wiejską dziewczyną, którą od rówieśniczek odróżniały wyłącznie zdolności widzącej, czyli umiejętność dokonania najlepszego wyboru.
 A teraz tuła się po drogach i wsiach w towarzystwie Żara, młodego złodziejaszka – przyjaciela z dzieciństwa i Alka – gadającego szczura, którego największym życzeniem jest zmienić się z powrotem w człowieka.
 I wszystko byłoby dobrze (a przynajmniej względnie dobrze) gdyby nie to, że dokonane dawno temu wybory często miewają nie do końca spodziewane a równocześnie daleko idące konsekwencje.
Do książek Olgi Gromyko mam ogromny sentyment, słabość i swego rodzaju "miłość literacką". Należy ona do grona moich ulubionych pisarek i to się pewnie nigdy nie zmieni. Jej humor trafia dokładnie w punkt. Każdy żart jest zrozumiany, a to dlatego, że jej humor idealnie wpasował się w moje gusta. A humor to ja mam specyficzny, kto mnie zna, ten wie. Dlatego też uwielbiam poczucie humoru (albo jego brak, bo tak niektórzy też mogą to odebrać) Alka, jednej z głównych postaci książki "Rok Szczura". Uwielbiam tego gościa! Ale przejdźmy do konkretów...

Wiecie, Gromyko ma ten talent, który objawia się swoistym klimatem każdej jej książki. Często bywa tak, że autor/autorka wielu powieści powiela swoje postaci zmieniając im tylko imiona i nieco charakter. Natomiast postaci Olgi Gromyko... Weźmy na to serię "Wiedźma" gdzie mamy twardą, pyskatą dziewoję, walczącą ze złem i Ryskę, która jest kompletnie, ale to KOMPLETNIE różna od wspomnianej, Wolhy Rednej. Tak samo dla porównania można wziąć postaci z "Wierni wrogowie". Tylko ten klimat pozostaje, gagi słowne, humor i styl - czyli wszystko, czego nie da się podrobić.

"Rok Szczura. Wędrowniczka" to drugi tom opowiadający nam o losach Ryski, Żara oraz szczuro-człowieka Alka. Cała ta trójka już w tomie pierwszym "Rok Szczura. Widząca" przypadła mi do gustu i z niecierpliwością czekałam na kolejny tom. Doczekałam się dość szybko, za co jestem wdzięczna wydawnictwu, bo swoją drogą... Myślałam, że będzie mi dane czekać duuużo dłużej. Kiedy tylko zabrałam się za kontynuację i zobaczyłam znajome imiona, odzywki i charaktery, wiedziałam, że to jest to! Chociaż muszę przyznać, że jedynka podobała mi się dużo bardziej. Co oczywiście nie znaczy, że dwójka jest gorsza, co to to nie. Po prostu jakoś mało mi w niej tego specyficznego humoru. Alk z Żarem żrą się między sobą, jak zwykle, a czytanie tego, to sama przyjemność. Jednak dla mnie to wciąż mało. I trochę mało się dzieje, ale ja, jako miłośniczka wszystkiego, co napisze ta autorka, nie będę psioczyć.

Obraziłam się na zakończenie. Tak. Obraziłam się. Napisanie niniejszej opinii było planowane zaraz po przeczytaniu, ale ja się obraziłam. Zeźliłam się na Alka. W zakończeniu nałapał u mnie tyle minusów... Oj Alku, Alku... Ty wredny Sawrianinie! Takie zakończenie zwiastuje wyśmienity kolejny tom, którego nie mogę się doczekać jeszcze bardziej, niż tomu drugiego. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła poznać ciąg dalszy!

Komu polecam? Każdemu, kto lubi niebanalne przygody... Kto ma nieprzeciętne i wysublimowane poczucie humoru, bo inaczej przez większość tekstu będzie kręcił nosem w stylu "to wcale nieśmieszne/nie rozumiem". Ale ogólnie rzecz ujmując, jak ja pokocham jakąś powieść, to polecam ją każdemu. Dlatego też, Ty, Ty i Ty też... brać się za czytanie!

piątek, 8 stycznia 2016

Zapowiadam Wam! Tyle smakowitości


Dzień dobry, cześć i czołem!

Dzisiaj przygotowałam dla Was same smaczki czytelnicze. Wydawnictwa zarzuciły nas takimi pięknymi zapowiedziami, że aż żal nie ogłosić tego wszem i wobec, wszystkim książkoholikom :) Wybrałam książki, które sama zamierzam prędzej, czy później przeczytać.

Na pierwszy ogień  smakowitości od wydawnictwa Feeria

Trawa bardziej zielona
Magdalena Kołosowska


Znaleźć miłość w najmniej spodziewanym momencie. Odkryć w sobie pasję i pozwolić, by marzenia stały się rzeczywistością. Odrzucić schematy, w które wtłoczyło nas życie, i wreszcie nabrać wiatru w żagle. Otworzyć się na pojawiające się na naszej drodze możliwości i odnaleźć siebie…

Nic nie zapowiadało takiego rozwoju wypadków. Pochopnie podjęta decyzja o małżeństwie postawiła 30-letnią Maję na życiowym rozdrożu. Papierowe małżeństwo, praca nie dająca prawdziwej satysfakcji, samotność, poczucie wypalenia. Wszystko zmieniło się jednak podczas krótkiego wypadu z przyjaciółką na Mazury. To tamtejsze spotkanie dało Mai i Moni impuls do życiowych zmian. Życie nie zawsze toczy się jednak liniowo, a konsekwencje pewnych decyzji ujawniają się w najmniej spodziewanym momencie, ku zaskoczeniu otoczenia, a nawet samych zainteresowanych.

Trawa bardziej zielona to pogodna i ciepła książka o odnajdywaniu zagubionej pasji życia, o potrzebie bliskości, którą odczuwa każdy z nas.

Kuracja samobójców
Suzanne Young


Sloane i James podjęli próbę ucieczki przed epidemią i programem, ale zagrożenie nie znikło. Bo program nie chce o nich zapomnieć…
Teraz, dołączywszy do grupy buntowników, muszą uważać na to, komu mogą zaufać, i znaleźć sposób na obalenie programu oraz powstrzymanie epidemii. A to jest bardzo trudne, gdy w pamięci mają tyle białych plam. Pomóc im może tylko kuracja – tajemnicza tabletka, która może przywrócić wspomnienia. Za bardzo wysoką cenę.
I istnieje tylko jedna dawka.



Złe dziewczyny nie umierają
Katie Alender

Alexis ucieka w fotografowanie i trzyma się na uboczu, jak niejedna nastolatka. Nie każdy jest urodzoną cheerleaderką. Zresztą jak się żyje z takimi rodzicami, nie ma w tym nic dziwnego. Młodsza siostra Alexis, trzynastoletnia Kasey, też jest specyficzna, z tym swoim zbzikowaniem na punkcie starych lalek. W sumie życie Alexis, choć trochę wyobcowane, nie odbiega od normy. Tak się przynajmniej wydaje…

Nagle sprawy wymykają się spod kontroli. Staje się jasne, że złowróżbne sygnały to był dopiero przedsmak prawdziwej grozy. Kasey zaczyna się zachowywać jeszcze bardziej niepokojąco niż wcześniej: jej błękitne oczy skrzą czasem zielonym blaskiem, pamięć odmawia jej posłuszeństwa, a słowa… słowa, które wypowiada, są żywcem wyjęte z dawnych epok. Kasey z radosnej kolekcjonerki lalek zmienia się uosobienie zła. Dziwne rzeczy dzieją się też w domu. Drzwi otwierają się i zamykają pchane niewidzialną ręką, woda sama się gotuje, klimatyzacja, choć wyłączona, przepełnia całe wnętrze chłodem.

Początkowo Alexis bierze te sytuacje za urojenia, ale wkrótce zdaje sobie sprawę, że wszystko dzieje się naprawdę i tylko ona może podjąć walkę z czającym się zagrożeniem i ratować siostrę. Tylko czy zielonooka potworna dziewczynka to wciąż ta sama osoba co wcześniej?

Wydawnictwo Harper Collins

Kołysanka
 Sarah Dessen


Nic nie wychodzi Remy tak dobrze, jak zrywanie. Rzesza jej byłych chłopaków na pewno by się z tym zgodziła. Trudno ją za to winić, najwyraźniej odziedziczyła tę skłonność w genach. Jej matka, pisarka, właśnie wychodzi za mąż po raz piąty. A ojciec, muzyk, zniknął z jej życia, zanim się urodziła. Jedyną pamiątką po nim jest ckliwy hit „Kołysanka”, którą dla niej napisał.
Dexter, nowy chłopak Remy, jest jej kompletnym przeciwieństwem. Oderwany od ziemi, niezorganizowany, niepoprawny optymista. Zanim zacznie jej na nim zależeć, Remy musi zrobić to, co umie najlepiej – odejść.

Wydawnictwo Galeria Książki

Porwana pieśniarka
Danielle L. Jensen

Czasami trzeba zrobić coś niewyobrażalnego.

Od pięciu stuleci trolle nie mogą opuszczać miasta pod ruinami Samotnej Góry. Więzi je klątwa czarownicy. Przez wieki wspomnienia o ich mrocznej i złowrogiej magii zatarły się w ludzkiej pamięci. Niespodziewanie pojawia się przepowiednia o związku, który złamie potężne zaklęcie. W Cécile de Troyes rozpoznano kobietę z przepowiedni. Zostaje więc porwana i uwięziona pod górą. Od pierwszej chwili w podziemnym mieście dziewczyna myśli tylko o jednym – o ucieczce. Trolle, które ją uprowadziły, są jednak inteligentne, szybkie i nieludzko silne. Porwana musi czekać na właściwy moment i stosowną okazję.

Z biegiem czasu dzieje się coś niezwykłego – w sercu Cécile kiełkuje uczucie do tajemniczego księcia, z którym została związana ślubem. Dziewczyna poznaje kolejne osoby, nawiązuje przyjaźnie i powoli uzmysławia sobie, że może być jedyną nadzieją dla mieszańców zniewolonych przez trolle czystej krwi. W mieście wybucha bunt. A Tristan, jej książę i przyszły król, jest jego tajnym przywódcą.

W miarę zanurzania się w świat skomplikowanych intryg politycznych podziemnego świata Cécile przestaje być córką prostego rolnika, staje się księżniczką, nadzieją całego ludu i czarownicą obdarzoną mocą dość potężną, by na zawsze zmienić Trollus, podziemne miasto. ~ opis zaczerpnięty z Bookgeek.pl

Wydawnictwo Jaguar

Lin Stepp
Nad rzeką marzeń

Nigdy nie jest za późno, by zacząć od nowa… Przez całe życie Grace Conley swój czas poświęca przede wszystkim rodzinie – jest szoferem, opiekunką i rozjemcą w niekończących się sporach. Jej dorosłe już dzieci przyzwyczaiły się, że mają ją zawsze pod ręką, gotową, by pomóc w każdej kryzysowej sytuacji. Gdy Grace oznajmia, że zamierza kupić dom w Smoky Mountains i założyć w nim pensjonat, cała rodzina jest oburzona. Mimo braku wsparcia ze strony najbliższych, kobieta stawia na swoim i opuszcza gwarne Nashville, by przeprowadzić się do malowniczego Townsend. Początki nie są łatwe. Sytuację komplikuje to, że do Grace dołącza jej najmłodsza córka Margaret, która dopiero co skończyła college i nie jest zachwycona perspektywą życia w sennej mieścinie… Na horyzoncie pojawia się jednak przystojny sąsiad, który uważa, że on i Margaret są dla siebie stworzeni.

Przed obydwiema kobietami wiele trudnych decyzji. Decyzji, przy podejmowaniu których przydadzą się pewność siebie, poczucie humoru i niezachwiana wiara w drugiego człowieka.



Morgan Matson
Odkąd cię nie ma

Zanim Emily poznała Sloane nie chodziła na imprezy, nie rozmawiała z chłopakami, nie robiła niczego szalonego. Sloane wtargnęła niczym tornado do jej życia i przewróciła je do góry nogami. Tuż przed rozpoczęciem szalonego lata Sloane nagle zniknęła. Żadnych telefonów, wiadomości. Ani śladu po przyjaciółce. Znaleziono jedynie przypadkową listę rzeczy do zrobienia. A na niej 13 wybranych przez Sloane dziwacznych zadań, których Emily na pewno sama z siebie by nigdy nie zrobiła. Okazuje się jednak, że wykonanie ich naprowadzi na ślad zaginionej przyjaciółki. Dla Emily wyzwanie dopiero się zaczyna!



Wydawnictwo MAG

Stop prawa 
Brandon Sanderson


Trzysta lat po wydarzeniach opisanych w trylogii „Zrodzonego z Mgły” Scadrial unowocześnia się, koleje uzupełniają kanały, ulice i domy bogaczy oświetlają elektryczne lampy, a w niebo wznoszą się pierwsze drapacze chmur o żelaznej konstrukcji.
Kelsier, Vin, Elend, Sazed, Spook i pozostali są teraz częścią historii – lub religii. Jednakże, choć nauka i technika wznoszą się na wyżyny, stara magia Allomancji i Feruchemii wciąż odgrywa rolę w odrodzonym świecie. Na pograniczu zwanym Dziczą jest podstawowym narzędziem dzielnych mężczyzn i kobiet, którzy starają się zaprowadzić tam prawo i porządek.
Jednym z nich jest Waxillium Ladrian, rzadki Podwójny, który dzięki Allomancji może Odpychać metale, a dzięki Feruchemii zmniejszać lub zwiększać swój ciężar. Po dwudziestu latach spędzonych w Dziczy Wax został zmuszony przez rodzinną tragedię do powrotu do stolicy Elendel. Z dużą niechęcią musi odłożyć broń i przyjąć obowiązki przynależne głowie arystokratycznego rodu. W każdym razie tak mu się wydaje, do chwili, gdy boleśnie przekonuje się, że posiadłości i eleganckie ulice Miasta mogą kryć w sobie większe niebezpieczeństwa niż piaszczyste równiny Dziczy.



Czerwony rycerz
Miles Cameron

Zapomnijcie o Jerzym i smoku. Zapomnijcie o sir Lancelocie i rycerskich opowieściach. To będzie brudna robota. Poleje się krew, pofruną flaki. Oto najemny rycerz, jakiego jeszcze nie widzieliście.
Dwadzieścia osiem florenów miesięcznie to wygórowana opłata dla człowieka, który ma stawić czoło Dziczy.

Dwadzieścia osiem florenów miesięcznie to stanowczo za mało, kiedy w bitewnym tumulcie szczęki wiwerny zatrzaskują się człowiekowi na hełmie i potwór zaczyna mu odgryzać głowę. Sama taka walka to nie przelewki; dowodzenie kompanią ludzi – a nawet gorzej, kompanią najemników – w obliczu zabójczo przebiegłych bestii z Dziczy jest jeszcze trudniejsze. Trzeba mieć do tego odpowiednie urodzenie, wyszkolenie i diabelne szczęście.

Czerwony Rycerz dysponuje tymi wszystkimi przymiotami, na dodatek jest młody i żądny zarobku. Kiedy więc najmuje się wraz ze swoim oddziałem do ochrony żeńskiego klasztoru, traktuje to zadanie jako jedno z wielu zleceń. Klasztor jest bogaty, siostrzyczki zakonne śliczne, a zagrażający im potwór – wcale nie taki straszny.

Kłopot w tym, że to nie będzie zwykłe zlecenie. To będzie wojna…
Martwy rewir
Jim Butcher

Poznajcie Harry’ego Dresdena, pierwszego (i jedynego) chicagowskiego maga-detektywa. Okazuje się, że w naszym „zwykłym” świecie wprost roi się od niezwykłych, magicznych istot, które najczęściej mają z ludźmi na pieńku. I tu na scenę wkracza Harry.
Na szczęście nie jest w swojej roli osamotniony. Wprawdzie większość ludzi nie wierzy w magię, ale w chicagowskiej policji istnieje Wydział Dochodzeń Specjalnych, którym kieruje serdeczna przyjaciółka Harry’ego, Karrin Murphy. WDS zajmuje się… niezwykłymi sprawami.
I właśnie z powodu Karrin Harry udaje się na cmentarz Graceland na potajemne spotkanie z wampirzycą imieniem Mavra. Mavra dysponuje materiałami, które mogłyby zniszczyć karierę Karrin, i ma jedno bardzo proste żądanie: chce dostać Słowo Kemmlera i posiąść związaną z nim moc. Najpierw jednak Harry musi się dowiedzieć, co dokładnie zgodził się jej dostarczyć. W ten właśnie sposób rozpoczyna się jego wyścig z czasem i sześciorgiem nekromantów, którego stawką jest nie tylko Słowo, lecz także powstrzymanie Halloween, w czasie którego umarli naprawdę powstaną z grobów.


Wydawnictwo Prószyński i S-ka

John Irving
Aleja tajemnic

Czternastoletni Juan Diego, który urodził się i dorastał w Meksyku, ma młodszą siostrę Lupe, która myśli, że zna przyszłość, zwłaszcza swoją i brata. Jest telepatką, czyta w myślach i umie bezbłędnie rozszyfrować przeszłość większości ludzi, z którymi ma do czynienia. Z przyszłością różnie bywa, ale wyobraźcie sobie, co czuje dziewczynka, która myśli, że wie, co czeka ją lub osobę, którą najbardziej kocha. Do czego się posunie, aby odwrócić bieg przeznaczenia?
Z wiekiem, szczególnie w snach i wspomnieniach, żyjemy przeszłością. Bywa, iż żyjemy nią bardziej niż tym, co otacza nas w chwili obecnej.
Po latach Juan Diego wyruszy w podróż na Filipiny, ale będą mu towarzyszyć sny oraz wspomnienia z dzieciństwa i czasów dorastania; to w nich jest najbardziej żywy. „Los naznaczył go swoim piętnem”, opisuje John Irving Juana Diego. „Ciąg zdarzeń, ogniwa naszego życia – to wszystko, co wiedzie nas tam, dokąd zmierzamy, szlaki, którymi podążamy do końca, to, czego się spodziewamy i nie spodziewamy, może stać pod znakiem zapytania, trwać niewidoczne, albo rzucać się w oczy”.
„Aleja tajemnic” to opowieść o tym, co spotyka Juana Diego na Filipinach, gdzie wydarzenia z przeszłości – z Meksyku – ścierają się z tym, co ma dopiero nastąpić.



Jak sami widzicie, lawina wspaniałości! Czekacie na którąś z powyższych zapowiedzi?

czwartek, 7 stycznia 2016

"Anioł Burz" Trudi Canavan



Dziękuję!
Tyen naucza magii mechanicznej w Liftre – powszechnie poważanej szkole. Dociera tam wieść, że Raen, najpotężniejszy mag i władca wszystkich światów, powrócił po długiej nieobecności. Nauczyciele i studenci uciekają, gdyż w Liftre uczono zakazanej przez Raena magii, w przekonaniu że ten nie żyje. W jednej chwili Tyen traci dom i cel… Pozostaje mu jedynie złożona Velli obietnica przywrócenia jej cielesnej postaci.
Raen odzyskuje władzę, a wokół wzbiera bunt, Tyen zaś musi postanowić, do czego jest w stanie się posunąć, by dotrzymać danego Velli słowa.
Po pięciu latach spędzonych wśród tkaczy gobelinów w Schpecie w spokojne życie Rielle wkracza wojna. W obliczu porażki i nieuchronnej okupacji wszyscy ze zdumieniem obserwują, jak wrogie wojska wycofują się, a do bram miasta zbliżają się trzy postacie – w czarnych włosach jednej z nich pobłyskują niebieskie refleksy. Przeszłość dziewczyny z dalekiego kraju i jej magiczne zdolności to nie wszystkie sekrety, jakie mógłby wyjawić tajemniczy przybysz…
Anioł zamierza wrócić do swojego świata i pragnie zabrać Rielle ze sobą.

Niniejszą pozycję przeczytałam pod koniec roku ubiegłego. Zakończenie nie dało mi zebrać myśli i ciągle odkładałam napisanie tej opinii. Autorka zaskoczyła mnie, ale jednocześnie wiedziałam, co się święci. No, może nie do końca jest tak, że byłam pewna poszczególnych wydarzeń, jakie miały miejsce w fabule, ale czułam, że coś podobnego się święci. A mimo to i tak byłam zaskoczona obrotem spraw. Tak skonfundować czytelnika potrafią jedynie znakomici pisarze.

W poprzednim tomie "Złodziejska Magia", bardziej polubiłam się z postacią kobiecą. Nie, żebym Tayena nie darzyła sympatią, ale jakoś Rielle stała mi się bliższa. Zaś w kontynuacji bardziej zainteresowałam się losami męskiej postaci. Były nieco ciekawsze, bardziej wciągające. Czasami czytając części, w których główną rolę odgrywała Rielle czułam się znudzona. Nie, żeby cały czas, ale kilka razy się zdarzyło. Może chodziło o te przydługawe opisy? Chociaż, w poprzedniej części nie przeszkadzały mi one zupełnie. Niemniej wszystko zmieniło się z biegiem fabuły. Od połowy czytanie szło płynnie i nie znalazłam czasu na nudę. Pochłonęłam książkę w bardzo szybkim tempie, a wszystko za sprawą stylu, jakim posługuje się Canavan.

Tak, jak w tomie pierwszym, prym wiedzie magia. Otacza czytelnika z każdej strony, a ten zachłannie "wydziera" ją wraz z czytanymi słowami ze stronic. Osobiście bardzo lubię fantastykę, więc podobało mi się to, jak powieść mnie pochłonęła i szkoda, że jeszcze nie mam tomu trzeciego.

Sądzę, że nie tylko fani Canavan, ale każdy osobnik lubujący się w fantastyce znajdzie w Prawie Millenium coś dla siebie. Sama uważam, że warto zapoznać się z tym cyklem.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Najlepsze książki 2015 roku?

Dzień dobry, cześć i czołem!

Nigdy nie robiłam takiego posta wyróżniającego najlepsze książki roku. Tak mnie jakoś wzięło do napisania tej notki po przeczytaniu "Red Rising. Złoty syn". Stwierdziłam "kurczę! To najlepsza książka tego roku". Pomyślałam sobie, że koniecznie muszę zrobić taki swój mały ranking najlepszych. Zastanawiam się również nad rankingiem najgorszych, ale w sumie nie było tragedii w tym roku, więc sobie odpuszczę :)
Nie będzie to takie typowe TOPcoś. Po prostu wybrałam kilka książek z kilku gatunków, które zapadły mi w pamięć i o których chcę wspomnieć, bo być może komuś przeleci koło nosa smaczek książkowy :)

Na pierwszy ogień wybrałam fantastykę:


Oczywiście wspomniana książka "Red Rising: Złoty syn", której opinię możecie poznać klikając [TU]
Czekanie na tom trzeci to po prostu udręka...
Nie mogłabym nie wspomnieć o Brandonie Sandersonie i o cyklu "Ostatnie Imperium", które jest rewelacyjne! Tytuły są podlinkowane, wystarczy kliknąć :) "Z mgły zrodzony" "Studnia wstąpienia" i "Bohater wieków" .
Również dzięki wydawnictwu Mag, zapoznałam się z twórczością Jima Butchera, która idealnie wpasowała się w moje gusta czytelnicze "Krwawe rytuały" i "Śmiertelne maski"
"Obca"Gabaldon, którą odkryłam w tym roku. Przeczytałam na razie tylko 3 tomy, posiadam również czwarty, ale na chwilę obecną zrobiłam sobie przerwę :)

I moja ulubiona Gromyko, którą wielbię i wielbić będę! "Wierni wrogowie" oraz "Rok szczura: Widząca" (zaczytuję się aktualnie w tomie 2 <3)

Książki fantastyczne, których głównymi bohaterami są nastolatkowie


"Dziedzictwo ognia" na które czekałam i czeeeekałam, aż się w końcu doczekałam i co najważniejsze, nie zawiodłam się :) "Czerwona królowa", której nie recenzowałam, ale miło wspominam. "Niezwyciężona: Pojedynek", której kontynuacji już nie mogę się doczekać. Na szczęście już niebawem się pojawi! Oraz "Summoner. Zaklinacz. Początek"

Teraz coś młodzieżowego: YA/NA


Przyznam, że u mnie z gatunkiem młodzieżowym różnie bywa. Więcej mi się nie podoba, niż podoba. Dlatego wybrałam książki, w których "fajność" nie wątpię i które przypadły mi do gustu.
"Trzynaście powodów", książka z tych smutnych, zupełnie jak "Posłuchaj a zrozumiesz", "Tease" (której zapomniałam ująć na zdjęciu) czy "Co, jeśli...". Zapomniałabym o "Wszystkie jasne miejsca", którą czytałam w formie ebooka (muszę zdobyć papierową wersję! Nie chce się ktoś pozbyć i sprawić mi radości?) A na wesoło (czasami smutno) "Przypadki Callie i Kaydena", "Lato koloru wiśni" oraz "Fangirl", która nie jest jakaś wybitna i och, ach... Ale jest przyjemna i zapadła mi w pamięć :)

A na koniec coś kobiecego, lekkiego, o miłości i nie tylko ;)


"To przez ciebie!" - zabawna, typowo kobieca powieść. "Razem będzie lepiej", Moyes wie, jak roztopić moje serducho. "Love, Rosie", zarówno wersja papierowa, jak i kinowa, bardzo fajna. "Kiedy cię poznałam", Ahern bardzo fajnie tworzy swoje powieści. "Nie tacy oni straszni" to bardzo zabawna książka, na chandrę i poprawę humoru. Polecam! "W poszukiwaniu szczęścia", bardzo przyjemna powieść. I na koniec wyciskacz łez, czyli "Ostatnie dni królika".

To chyba wszystko. Przeczytałam również masę ebooków, ale wymieniać tego wszystkiego przecież nie będę :) Mam nadzieję, że post Wam się spodobał. Życzę miłego dnia!

sobota, 2 stycznia 2016

"Wszystkie jasne miejsca" Jennifer Niven

Odważna opowieść o miłości, przeżywaniu życia i dwojgu młodych ludzi, którzy znajdują siebie nawzajem, gdy stoją na skraju przepaści.
Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce od małego miasteczka w Indianie i niemijającej rozpaczy po śmierci siostry.
Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie.
Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą – śmiałym, zabawnym chłopakiem, który, jak się okazuje, wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Jednak w miarę jak świat Violet się rozrasta, świat Fincha zaczyna się gwałtownie kurczyć.

"Wszystkie jasne miejsca" to książka, której nie mogę jednoznacznie sklasyfikować. Nie mogę powiedzieć, że jest to zwykła czy niezwykła młodzieżówka. Nie mogę powiedzieć, że jest to w ogóle książka typowo młodzieżowa. Jest to książka dla każdego. Smutna, przygnębiająca, zabawna i poruszająca do łez, aczkolwiek te pojawiają się dopiero po bardzo dokładnym poznaniu postaci i w zasadzie, w kulminacyjnym momencie całej treści. Historia prawdziwa, aczkolwiek nie do końca. Sama autorka bowiem włożyła w nią całe swoje serce i garść swoich doświadczeń życiowych. Za co jeszcze bardziej cenię sobie refleksję, która narodziła się podczas czytania. Po zakończeniu stwierdziłam, że moje czytelnicze serce popękało na kilka drobnych kawałeczków. I zdaję sobie sprawę, że nie każdy wyciągnie z tej książki tyle i takich emocji, jak ja. Bardzo lubię takie pokręcone postaci, czy ogólnie mówiąc, pokręcone powieści. Powieści, które jedni kochają całą osobą, a inni niczego konkretnego w nich nie dostrzegają. Każdy wyciąga z powieści swoje wnioski i każdy odbiera ją inaczej...

Zacznę od tego, że gdyby nie główna postać Theodora Fincha, to książka nie byłaby tak dobra, jak jest. To właśnie Theo czyni ją wyjątkową. To właśnie ta jego osobowość, przykre doświadczenia, charakter i całokształt sprawiły, że nie mogłam się od niej oderwać. Theodor jest postacią nietuzinkową, oryginalną, a nawet kojarzył mi się z Aleksem Woodsem z książki "Wszechświat kontra Alex Woods". Obie postaci męskie, których nie da się zapomnieć. Sama Violet, która gra drugą kluczową rolę w "Wszystkie jasne miejsca", również zaskarbiła sobie moją sympatię. Jednak nie jest aż tak wyrazista, jak Theo. Dlatego sądzę, że prędko o niej zapomnę.

Przepiękny cytat, który czytany zaraz po pewnych okolicznościach, jakie mają miejsce w książce, wzrusza do łez:
"Przy tobie czuję się szczęśliwy,
Gdy jesteś obok, zatapiam się w twoim uśmiechu.
Przy tobie czuję się przystojny,
Chociaż wiem, że mam zbyt wielki nos.
Przy tobie czuję się wyjątkowy,
O niczym nigdy tak bardzo nie marzyłem.
Przy tobie czuję, jak cię kocham,
Być może to największa rzecz, do jakiej zdolne było moje serce.
Przy tobie czuję się cudowny,
Tak cudownie być cudownym dla tego, kogo się kocha..."


Kolejnym aspektem, o którym pragnę wspomnieć jest fakt, że ogólnie rzecz biorąc, pierwsze dajmy na to 280 stron (nie wiem ile ma papierowa wersja, ja miałam w wersji ebook stron 337) było bardzo dobre, ale większego szału nie odczułam. Natomiast ostatnie kilkadziesiąt stron zrobiło na mnie piorunujące wrażenie i właśnie one sprawiły, że ciężko mi się pozbierać po tej powieści. Autorka świetnie przedstawiła nam postaci, ich historię, ich życie... Dzięki temu, mogliśmy się z nimi zżyć, wczuć się w ich sytuację... A później, kiedy dzieje się to, co się dzieje... Możemy całym sobą odczuć ten grom z jasnego nieba, jaki nam serwuje...

We wstępie wspomniałam, że książka jest dla każdego. Nie szufladkujcie jej "napisane, że młodzieżówka, to jej nie przeczytam, bo ja młodzieżówek nie czytam". Przez takie podejście może Wam przejść koło nosa naprawdę dobra powieść. W życiu każdego z nas, były momenty straty, cierpienia i bólu... Powieść Niven, porusza ważne tematy, dla nich samych warto zapoznać się z treścią niniejszej książki.  Jak sama autorka napisała:

"Chciałam napisać coś śmiałego.
Chciałam napisać coś współczesnego.
Chciałam napisać coś trudnego, ciężkiego, smutnego, ale i zabawnego."
Droga autorko, niewątpliwie wszystko, co chciałaś napisać, ukazało się w "Wszystkie jasne miejsca".

I na koniec jedna z moich ulubionych piosenek, która idealnie wpasowała się (moim zdaniem) w powieść Niven: