poniedziałek, 15 lipca 2019

"Nie wiem, gdzie jestem" Gayle Forman



Nowa powieść autorki bestsellerów "Wróć, jeśli pamiętasz", "Ten jeden dzień", "Zostaw mnie".
Los splata drogi trojga obcych sobie ludzi.
Freya jest młodziutką wokalistką, stojącą na progu sławy. Straciła głos podczas nagrywania swojej debiutanckiej płyty. Harun zamierza zerwać więzi z bliskimi, żeby pozostać wiernym sobie. Nathaniel przyleciał do Nowego Jorku z jednym małym plecakiem i desperackim planem. Nie ma nic do stracenia.

Łączy ich strata.
Nadzieja.
Tęsknota.
I miłość.

Zanim dzień dobiegnie końca, ich głęboko skrywane tajemnice wyjdą na jaw, a oni przekonają się, że najlepszym lekarstwem na każdą stratę i tęsknotę jest drugi człowiek.

"Nie wiem, gdzie jestem" opowiada o ludziach, którzy zaufali miłości i dzięki niej odkryli swoją drogę. Niezrównana Gayle Forman ofiaruje swoim czytelnikom emocjonalne katharsis.

Pamiętam swoją pierwszą przygodę z twórczością Gayle Forman. Pamiętam, jak mając naście lat wzruszałam się czytając "Zostań, jeśli kochasz". Oh, co to była za lektura. Nawet teraz, pisząc o niej, tam w środku coś trzepocze. Była to jedna z moich ulubionych historii młodzieżowych. Jakiś czas temu miałam okazję czytać "Zostaw mnie" RECENZJA - czyli Forman w nowym wydaniu. Już nie młodzieżowo, już nie tak wzruszająco i ckliwie. To powieść skierowana do dojrzałych kobiet, dająca do myślenia i poruszająca życiowy temat. Dlatego, kiedy dowiedziałam się, że wydawnictwo planuje wydać kolejną książkę autorki w podobnym klimacie, stwierdziłam, że muszę to przeczytać. 

"Nie wiem, gdzie jestem", to powieść która okazała się całkiem zabawną, przyjemną i lekko pouczającą historią trójki, z początku zupełnie sobie obcych osób, których światy się zderzają. Dosłownie i w przenośni. Nathaniel, Harun oraz Freya - to kompletnie różne osobowości, mające zupełnie inne poglądy na świat. Osoby, których życie naznaczyło swego rodzaju samotnością i brakiem zrozumienia. 

Freya, to sławna piosenkarka, która postawiła na jedną kartę - bycie gwiazdą. Jednak aby móc nią być, kobieta musi śpiewać, a o to ciężko, kiedy brak głosu. Freya ma teraz czas, by zastanowić się co dalej. Jak wybrnąć z tej niemocy. Nachodzą ją również inne wątpliwości, o których nie mogę Wam wspomnieć - o tym musicie przeczytać sami. Poznajemy również Haruna. Chłopaka, który pochodzi z konserwatywnej rodziny i który musi przed nią ukrywać, iż jest homoseksualistą. Jest również Nathaniel, który jest chyba najbardziej skomplikowaną postacią w tej książce. A przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Wszyscy razem wzięci tworzą barwne trio, które sobie pomaga, uzupełnia się i zaprzyjaźnia. 

Najnowsza książka Gayle Forman, jest interesująca, zabawna, wciągająca... Autorka porusza ważną kwestię przyjaźni, straty, dawaniu sobie drugiej szansy, otworzeniu się przed drugim człowiekiem,spojrzeniem na swoje życie z dystansu. Krótko i na temat - polecam!

piątek, 21 czerwca 2019

"Coraz większy mrok" Colleen Hoover



Verity Crawford, sławna autorka thrillerów, zostaje sparaliżowana wskutek tragicznego wypadku. Jej mąż zatrudnia pisarkę Lowen Ashleigh, by dokończyła bestsellerową serię książek chorej żony.
Podczas przygotowań do pracy w posiadłości Crawfordów Lowen w stosie notatek znajduje niepublikowany dotąd materiał. Tekst, który miał na zawsze pozostać tajemnicą, okazuje się wstrząsającą spowiedzią Verity.
Odkrywając sekrety autorki, Lowen coraz bardziej pogrąża się w mroku i niebezpiecznie zbliża się do jej męża Jeremy’ego. Aż w pewnym momencie staje się częścią życia Crawfordów, jeszcze bardziej niepokojącego niż thrillery Verity...
Szokująca opowieść o małżeństwie, obsesji i manipulacji.

Pierwszy thriller psychologiczny autorki, która znana jest z książek wyciskających łzy, NA, YA? Coś nowego w dorobku  Colleen Hoover? Biorę w ciemno. Ciekawość mnie zjadła i wiecie co? Nie zawiodłam się. "Coraz większy mrok", to bardzo dobra powieść. Z zaskakującym i zarazem szokującym zakończeniem - a takie tygryski lubią najbardziej. Prawda?

Książka od początku była intrygująca i chociaż podejrzewałam wiele rzeczy, to i tak to, jak Hoover zakończyła tę historię zaskoczyło mnie totalnie. Po przeczytaniu ostatniego słowa, długo zastanawiałam się nad tym wszystkim, co działo się w książce. Autorka zawile przedstawiła kilka wątków, jednak na ostatnich stronach powieści wszystko wyjaśniła, a wtedy ja musiałam sobie to wszystko poukładać.

Postaci, jakie poznajemy w książce "Coraz większy mrok" nie są jakoś wybitnie wykreowane - nie ma w nich niczego szczególnego -  jednak, idealnie pasują do całości, można rzec, że są w punkt!
Główna bohaterka o  imieniu Lowen, to taka szara, naiwna i wypłoszona myszka, którą autorka chciała (mam wrażenie) przedstawić, jako cwaną bestię. Niestety w moim odczuciu, nadal była tylko myszką. Za to kotem na pewno dobrze stworzonym, był Jeremy.  Przystojny, inteligentny, śmiały i czuły mąż, który jest podejrzanie idealnym mężem, ojcem, opiekunem oraz w ogóle - mężczyzną. Ciekawą postacią na pewno jest Verity - czasami miałam ciary, kiedy czytałam książkę, a moja wyobraźnia działała na naprawdę wysokich obrotach w pewnych momentach związanych z tą postacią.

Bardzo podobałą mi się wielotorowa narracja. Dzięki takim zabiegom, lepiej poznajemy bohaterów. W tym przypadku po dróżkach teraźniejszości, prowadzą nas oczy Lowen, natomiast przeszłość pokazuje nam Verity. Łapałam się na tym, iż czasami ciężko było mi wybrać, która wersja jest bliższa prawdy. I przez te zawiłości zadawałam sobie wiele pytań. Dlaczego tak, a nie inaczej? Ale jak ona mogła to zrobić? I, czy ona to zrobiła? Komu wierzyć? Podczas czytania miałam tak wiele myśli naraz, że szok!

Reasumując... "Coraz większy mrok", to dobrze skonstruowany i klimatyczny thriller psychologiczny. Hoover może być dumna, bo niewątpliwie książka jej się udała. Jestem ciekawa kolejnych odsłon tej autorki. Polecam!

poniedziałek, 20 maja 2019

"I co o mnie powiesz?" Holly Bourne



Piekielnie zabawna, szczera i wnikliwa analiza miłości, przyjaźni oraz poruszania się po emocjonalnym rollercoasterze życia po trzydziestce.
Kim do chol*ry jest Tori Bailey?
Tori bez dwóch zdań prowadzi w życiowej grze. Jej oparta na własnych przeżyciach bestsellerowa książka zainspirowała miliony kobiet do buntowniczego pokazania wyciągniętego palca środkowego normom społecznym. Do tego Tori jest w idealnym związku.
A jednak jej życie to kłamstwo.
Wszyscy wokół się pobierają i rodzą im się dzieci, lecz jej chłopak, z którym od lat jest w związku, nie chce nawet słyszeć o zaręczynach. Gdy jej najlepsza przyjaciółka Dee – jedyna osoba, która rozumie całe to dziejące się wokół nich szaleństwo – się zakochuje, nagle Tori doświadcza przerażającego uczucia „życiowego zostania w tyle”.
Gdy świat mówi ci, kim masz być, a po trzydziestych urodzinach dochodzi do tego głośno tykający życiowy zegar, trzeba nie lada odwagi, by podążać własną ścieżką.
Dla Tori nadszedł czas na wcielenie w życie tego, co do tej pory głosiła. Czy jest na to wystarczająco odważna?
 Spodziewałam się zwyczajnej i zabawnej obyczajówki, a otrzymałam konkretną, pouczającą historię, która jest wnikliwie napisana przez bardzo mądrą kobietę. Bourne napisała książkę o życiu "na pokaz"... O życiu "pod publikę". Czyli o czymś, co jest na czasie - patrząc na to, co dzieje się w social mediach.  Autorka w sposób dobitny, ale z tak zwanym "jajem" przedstawiła nam historię swojej bohaterki, której na imię Tori Bailey. 

Tori - niby zwykła trzydziestoletnia (z małym hakiem) kobieta, a jednak dla wielu okazała się niezwykłą bohaterką, wręcz guru przemiany. Dlaczego?
Ano dlatego, że Tori będąc dwudziestolatką napisała książkę, w której opisuje swoją wielką przemianę. Będąc tak młodą osobą można wszystko - świat stoi otworem i nie kończy się wtedy, kiedy tracimy pracę, rozstajemy się z chłopakiem - ciągle jest czas. Tak myślała Tori kilka lat temu, zanim z przodu wybiła jej trójka. Teraz to myślenie nie jest już aktualne, wszystko dzieje się nie tak, jak główna bohaterka to sobie wymarzyła. Ugrzęzła w związku bez przyszłości. Jest ze swoim partnerem już kilka ładnych lat, ale ten nie ma zamiaru poprosić Tori o to, by została jego żoną, nie chce mieć dzieci i w ogóle jej nie szanuje. Przykra sprawa... Nie wyobrażam sobie takiego związku. I było mi bardzo żal Tori.

Kobietki przyznajcie, każda z nas mając naście lat wyobraża sobie, co będzie za te 10 lat. Jednym marzy się piękny dom, mąż, dzieci - rodzina. Inne pragną podróżować, piąć się w górę po szczeblach kariery... Tori wyobrażała sobie szczęśliwą rodzinę, a teraz jest tłamszona przez swojego mężczyznę i nie jest szczęśliwa. Zwłaszcza, że wszystkie jej koleżanki układają sobie życie; ogłaszają w social mediach swoje zaręczyny, zdjęcia ze ślubów, wspólnych wyjazdów oraz brzuszkowe USG. Nasza bohaterka robi wszystko, by nikt nie myślał, że sama jest nieszczęśliwa. Udaje, że wcale nie chce ślubu i dzieci - a wszystko wbrew sobie. 

Podoba mi się pomysł na książkę i jego wykonanie. Podoba mi się język i to, jak autorka prowadzi swoje postaci. Właściwie, wszystko w tej książce mi się podoba. Dlatego polecam ją Wam drogie Panie. Jeśli przemawia do Was opis i moja recenzja, nie wahajcie się. Lećcie do księgarni i kupujcie - warto.

piątek, 17 maja 2019

"Mysia Wieża" Agnieszka Fulińska i Aleksandra Klęczar



Przeszłość skrywa tajemnice, o których nie śniło się archeologom

Dwunastoletni Igor i jego rówieśniczka Hanka przypadkiem spotykają się na wakacjach nad jeziorem Gopło. Nie wiedzą, że lato w cichym zakątku koło Kruszwicy przyniesie im nieoczekiwane przygody. Któż by się bowiem spodziewał w takim miejscu gadających myszy, duchów pradawnych królów, hologramu czarodzieja i jak najbardziej żywych wieszczek i guślarzy? Tajemnice i dramaty czające się w przeszłości bohaterów też okażą się ważniejsze, niż którekolwiek z nich mogło przypuszczać.

Kim była matka Igora, o której nigdy nie mówi się w domu chłopca? Jak rozprawić się z lichem? Gdzie szukać sposobów na pokonanie króla ducha i jego upiornej małżonki? Odpowiedzi czekają w Mysiej Wieży, pierwszym tomie serii „Dzieci Dwóch Światów”, powieści przygodowej z mitologią słowiańską w tle.

Jeśli podoba ci się seria „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy”, to polubisz też Igora, Hankę i ich przyjaciół.

"Mysia wieża", to pierwszy tom, który otwiera cykl "Dzieci Dwóch Światów". I teraz tak się zastanawiam... Czy ona jest kierowana do młodszego czytelnika czy starszego? W zasadzie, to i, ten i ten, będzie czerpał z niej niesamowitą przyjemność czytania. Jest wymagająca uwagi, fabuła jest złożona, postaci dojrzałe jak na swój wiek, ale nie tak do przesady. Mają zachowaną dziecięcą radość, rządzę przygód, naiwność i chęć poznawania świata. Tak, Hanka i Igor, to świetny duet, który niewątpliwie udał się autorką. Bardzo polubiłam tę dwójkę urwisów. Mali i sympatyczni detektywi, z którymi ta przygoda smakuje wyśmienicie.

Cieszę się, że autorki postawiły na słowiański klimat i całość oparta na legendzie.  Chyba każdy słyszał o Popielu, którego zjadły myszy. Prawda? Mam nadzieję, że tak, bo to dość głośna sprawa. 

W kruszwickim zamku żył Popiel stary
Co za
W kruszwickim zamku żył Popiel stary
Co za swe zbrodnie doznał słusznej kary
I choć to dziwne, każdy w to wierzy,
Że małe myszki zjadły króla w wieży

Tak, i właśnie na tej legendzie oparta została "Mysia Wieża". Sztos i pokłon dla autorek, za tak rewelacyjnie skonstruowaną przygodowo - fantastyczno - sensacyjną powieść. Osobiście jestem pod ogromnym wrażeniem i rozpiera mnie duma! Tak proszę państwa, musicie zapoznać się z tą książką. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Zabawna, barwna, tajemnicza, wciągająca i trzymająca w niepewności historia, którą trzeba znać. Agnieszka i Aleksandra poradziły sobie z tematem. Pobawiły się legendą i wyszło im to tak dobrze, że chcę jeszcze. Najlepiej tu i teraz. Dajcie mi tom II. 

Bohaterowie, jakich stworzyły autorki są swojskie, takie namacalne. Ich życie, ciągła pogoń za przygodą, rodziny - czuć tutaj taką autentyczność. Zero sztuczności, wyidealizowania Igora, Hanki, czy reszty postaci. Po prostu wszystko w punkt.

Legenda, legendą. Humor, humorem. Postaci, postaciami, a przecież prócz legendy, jest fajny motyw wykopalisk i archeologii. Przyznaję, że kiedyś bawiąc się na podwórku (spędzając nań połowę swojego dzieciństwa), kopiąc w piachu i ziemi, pragnęłam zostać archeologiem! Dlatego tym bardziej cieszę się z tego motywu w tej książce.  

Komu polecam? Hmm... Każdemu. Myślę, że "Mysia Wieża", to książka, która spodoba się wielu osobom, więc nie będę tutaj wybierała konkretnej grupy. Polecam ją każdemu, myślę, że naprawdę warto się z nią zapoznać. Ot, co!

sobota, 27 kwietnia 2019

"Drive" Kate Stewart



Muzyka… najwierniejsze odbicie serca. Przeciętna piosenka trwa trzy i pół minuty. Może sprawić, że zatrzymasz się, zamrugasz i pomyślisz o przeszłości lub przeniesie cię do rozrywających serce wspomnień. W szczytowym okresie kariery miałam wszystko, czego pragnęłam i wiodłam wymarzone życie. Odnalazłam swoje tempo, wpadłam we właściwy rytm, ale jakiś czas później odebrałam telefon, który sprawił, że wszystko przepadło. Widzisz, moje ulubione piosenki potrafiły się na siebie nakładać i grać równocześnie. Zakochałam się w melodii jednego mężczyzny a słowach drugiego. Jeśli chodzi jednak o podkład muzyczny naszego życia, to czy ktokolwiek potrafiłby wybrać ulubioną piosenkę? I właśnie po to, by wyzbyć się wątpliwości, zrezygnowałam z miejsca w pierwszej klasie samolotu i postawiłam na jazdę samochodem i przemyślenia. Dwa dni. Jedna playlista. I długa droga do domu, do czekającego na mnie mężczyzny.

Muzyka jest ważna ważna w życiu chyba każdego z nas. Każdy ma swoje ulubione piosenki, ulubionych wykonawców, czy gatunek. Towarzyszy nam podczas ważnych momentów, w domu, w drodze do pracy/szkoły/na wakacje, podczas uprawiania sportu, czy nawet w pracy.  Dla bohaterów "Drive" muzyka jest życiem. A autorka w piękny sposób opisuje, jak jej bohaterowie kochają dźwięki muzyki. Jak nią żyją. Można powiedzieć, że muzyka jest ich powietrzem, które jest wtłaczane w ich ciało. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tej książki, bo jest naprawdę piękna.

Muszę przyznać, że Filia wydaje cudowne powieści o miłości. Chociaż właściwie na pozostałe też nie narzekam. Dlatego ufam temu wydawnictwu, jeśli chodzi o wydawane pod ich szyldem książki. Wręcz ich łaknę! I "Drive" okazała się jedną z tych dobrych powieści, które powinna przeczytać każda osoba lubiąca ich powieści. Jest to Must read fanek romansów, NA, i YA.

Jeśli chodzi o sam początek, to niestety ciężko było mi się w niej zakochać, ale im dalej w las, tym lepiej. I chociaż zakończenie było do przewidzenia, to po drodze autorka rzucała nam inne rozwiązania, ale widać było, że to taki zabieg dla zamydlenia oczu. Sprytna bestia! Było również kilka absurdalnych sytuacji, które mnie śmieszyły, ale co tam. Przymykam na to oko, bo jeśli chodzi o całość, to jestem na tak. Jeśli Kate Stewart wyda coś nowego, to ja chętnie po nią sięgnę, bo autorka ma fajny styl i podobała mi się jej powieść. Liczę na więcej takich!

Sądziłam, że "Drive" wzbudzi we mnie więcej emocji, że może poleci jakaś łezka, a tutaj nic. A szkoda, liczyłam na płaczliwe momenty - czasami lubię sobie popłakać nad książką. No nic, może następnym razem? Niemniej książkę polecam, wrażliwcom, czytelnikom, którzy lubują się w powieściach wciągających i lekkich zarazem. Miłość gra tutaj pierwsze skrzypce, więc fani romansów będą zadowoleni.

piątek, 19 kwietnia 2019

"Macocha" Natasza Socha


Przezabawna i ciepła opowieść o tym jak trudno pokochać obce dziecko. Szczególnie jeśli ono jest dorastającą panną, ma pryszcze i dość szczególny światopogląd…
Roma wzięła ślub z fajnym facetem. Mogli żyć długo i szczęśliwie gdyby nie to, że pewnego dnia w drzwiach ICH mieszkania stanęła JEGO córka...
Roma dobiega trzydziestki, kocha i jest kochana przez swojego męża - weterynarza Bruna.
Sielanka zostaje brutalnie przerwana przez wtargnięcie w ich spokojne życie czternastoletniej Kasi, córki Bruna z pierwszego małżeństwa.
Niezależna, czasami lekkomyślna i zupełnie do tego nieprzygotowana Roma zostaje z dnia na dzień macochą krnąbrnej i bezczelnej dziewczyny o niewyparzonym języku.
Czy uda im się do siebie zbliżyć? Czy dwie tak silne osobowości potrafią żyć pod jednym dachem?
Jak zachowa się w środku tego huraganu Bruno?
Dowcipna i wzruszająca powieść o nietypowej rodzinie w nietypowej sytuacji. 

Szukacie czegoś lekkiego i zabawnego? Czegoś, przy czym można się zrelaksować, nie myśleć, po prostu czytać? Mam takie coś. A jest to "Macocha" autorstwa rodzimej autorki, która zapewne znana jest większości czytelniczek - Natasza Socha. Na instastories wrzucałam kilka zabawnych tekstów z książki i za każdym razem miałam sporo wiadomości prywatnych z pytaniem "co to za książka?". Myślę więc, że sporo osób zainteresowałam na tyle, by po nią sięgnęli. 

Nie powiem, żeby tak do końca było sielankowo, bo główna bohaterka owszem, jest zabawna i bystra, ale bywa również chamska i wkurzająca. Ha! Nigdy nie może być za dobrze. Wiecie, Roma to taka lekko sfrustrowana kobieta, która chciałaby aby jej ukochany mąż poświęcał czas jej i tylko jej. A nie jakiejś wredocie, która wpakowała się w ich życie. A! Ta wredota, to córka męża Romy z poprzedniego małżeństwa. W sumie, nie dziwię się kobiecie, bo w każdy plan muszą wpisywać Kasię (w tej roli wspomniana wredota). Zero prywatności, zero wspólnych romantycznych wyjazdów we dwoje, bo jest jeszcze to trzecie. I te wszystkie sytuacje są przezabawnie opisywane. Wiele razy śmiałam się w głos! Co naprawdę podczas czytania książek, rzadko mi się zdarza. Autorko - wielki plus za humor!

Forma, jaką Natasza Socha przedstawiła nam swoje dzieło też jest ciekawa. Otóż całą historię poznajemy w taki sposób, jakbyśmy czytali dziennik głównej bohaterki. Mamy datę, dzień a czasem zdarzała się również i pora dnia. Z taką formą rzadko miałam do czynienia, więc było to tym bardziej ciekawe doświadczenie. 

Język lekki, przyjemny. Książkę czyta  się szybciutko, a nawet rzekłabym - ekspresowo! Świetnie spędziłam z nią czas i pewnie kiedyś jeszcze do niej wrócę. Może wtedy, kiedy będę potrzebowała czegoś, co mnie rozweseli, poprawi humor. Na takie ewentualności, ta książka jest w sam raz!

Jednak nie jest to tylko komedia pisana. Wiecie... W tej historii są dwie strony medalu. Jest to powieść słodka, ale i czasami gorzka, ale o tym dlaczego, musicie przekonać się sami. Osobiście polecam!


środa, 17 kwietnia 2019

"Ta druga" Michelle Frances



ZA KAŻDĄ DOSKONAŁĄ KOBIETĄ KRYJE SIĘ... STO INNYCH, RÓWNIE PERFEKCYJNYCH, KTÓRE TYLKO CZEKAJĄ, BY ZAJĄĆ JEJ MIEJSCE.
Carrie sporo poświęciła, by znaleźć się na szczycie. Teraz, kiedy ma czterdzieści lat, jest uznaną producentką telewizyjną, ma za męża odnoszącego sukcesy scenarzystę, a czas dzieli między dwa piękne domy. Odchodząc na urlop macierzyński, jest pełna obaw – nie wierzy, że uda jej się znaleźć godną następczynię, która będzie w stanie podołać jej dotychczasowym obowiązkom.

Ale Emma jest inteligentna, zdeterminowana i drobiazgowa. Dokładnie taka, jak Carrie. A skrupulatność, z jaką Emma we wszystkim naśladuje swoją mentorkę, jest wręcz... przerażająca.
Otoczenie Carrie, z jej mężem na czele, już zaakceptowało jej młodą, pełną wigoru zastępczynię, ale świeżo upieczona matka zastanawia się, czy przypadkiem nie zatrudniła psychopatki…
NIELOJALNOŚĆ, KŁAMSTWA, CUDZOŁÓSTWO… MORDERSTWO.
NIEKTÓRE KOBIETY ZROBIĄ WSZYSTKO, BY OSIĄGNĄĆ TO, CZEGO PRAGNĄ.

Pamiętam jakie wrażenie zrobiła na mnie poprzednia powieść Frances pt. "Ta dziewczyna", której recenzję możecie przeczytać o TUTAJ. Zapraszam do lektury. A dzisiaj pochylam się nad tytułem "Ta druga". Książką po której wiele się spodziewałam i wiele otrzymałam. Wzbudziła we mnie wiele emocji i spędziłam podczas jej czytania naprawdę świetny czas. 

Pozwolę sobie odnieść się do tekstu z okładki: ZA KAŻDĄ DOSKONAŁĄ KOBIETĄ KRYJE SIĘ... STO INNYCH, RÓWNIE PERFEKCYJNYCH, KTÓRE TYLKO CZEKAJĄ, BY ZAJĄĆ JEJ MIEJSCE. W obecnych czasach każdy ze sobą konkuruje. Czy to w życiu prywatnym, czy też zawodowym. Zauważyłam, że płeć piękna jest w tym lepsza, co wcale nie jest czymś pozytywnym. Kobiety bywają  dla siebie okropne. Podejrzliwe, zazdrosne, mściwe... Na pewno każda z czytelniczek spotkała się z takim niemiłym zachowaniem. Zamiast się wspierać, to wbijamy sobie szpile. I po co? Jednak nie mogę pakować wszystkich do jednego wora. Są też takie sytuacje, kiedy potrafimy się zjednoczyć i się wspierać. Chociaż czasami nawet w tych dobrych gestach doszukujemy się czegoś złego, bo przecież "tak bezinteresownie?!". Takie mamy czasy, niestety. I właśnie to jest też jednym z kluczowych elementów książki "Ta druga". Poznajemy Carrie i poznajemy tą tytułową - DRUGĄ, którą jest Emma. Zachowanie tych dwóch dam idealnie oddaje całość powyższego tekstu.

Jeśli chodzi o bohaterów książki Frances, muszę przyznać, że autorka naprawdę radzi sobie dobrze z ich kreacją. Pamiętam, jak zachwycałam się postaciami z poprzedniej jej książki. Jak to podobała mi się każda z postaci i tutaj jest tak samo. Oceniam każdą z postaci celująco. Mamy fajnie wykreowane postaci poboczne, czarne charaktery, jak i te, których do końca nie da się rozgryźć. Nie zawiodłam się!

Jeśli chodzi o pomysł na książkę -  tutaj również na plus. Chociaż nie od samego początku się wciągnęłam. Najpierw musiałam się wgryźć w fabułę, a później poszło już całkiem gładko. Działo się wiele. Wielowątkowość tej książki jest jak najbardziej na plus. Wiele w niej zawiłości, ale takich nieogłupiających - że tak się wyrażę. Mamy tutaj miłość, złość, zazdrość, tęsknotę i śmierć. Trzy główne postaci mają dla nas zagadki do rozwiązania, a klucz znajduje się w ich przeszłości.

Ja jestem na tak! Bardzo lubię powieści Michelle Frances i z niecierpliwością wyczekuję kolejnej. A Wam mogę polecić zarówno tytuł "Ta dziewczyna", jak i "Ta druga". Jeśli lubujecie się w thrillerach, powinny Wam się spodobać.

czwartek, 21 marca 2019

"Kłamca" Jakub Ćwiek


Jest jeden Bóg. To znaczy był, bo odszedł i dziś nikt nie wie, gdzie się podziewa.
Zanim jednak zniknął na dobre, dał ludziom wyobraźnię, wolną wolę i siłę wiary, a ci wykorzystali owe dary, by stworzyć sobie nowych bogów, półbogów, tytanów i innych, którzy zasiedlili ziemię i wprowadzili nowe porządki.
Aniołowie potrzebują sojusznika, którego nie obowiązują ich rygorystyczne zasady i prawa. Kogoś, kto pomoże im wygrywać w toczących się na ziemi starciach i bez problemu odnajdzie się zarówno pośród istot mitycznych, jak i współczesnych ludzi.
Wybór archaniołów pada na Lokiego, boga ognia i kłamstwa z panteonu Asów. Współpraca zaczyna się obiecująco, ale czy ktoś taki jak on da się długo trzymać na krótkiej smyczy?
O "Kłamcy" autorstwa Jakuba Ćwieka jest głośno już od dawna. Ja ciągle miałam z nią nie po drodze. Nadszedł jednak ten dzień i mam za sobą pierwszy tom o Lokim! I tak... Liczyłam na coś zgoła innego. Spodziewałam się ciągu akcji, a nie przeskoków z jednego przypadku do drugiego, jakoś mi to średnio podeszło. Może w kolejnych częściach będzie inaczej? A może ja podejdę do tego inaczej? Oby! Ponieważ na swoją kolej czekają kolejne tomy! Poza tym, spodziewałam się lepszego humoru i mocniejszego uderzenia! Niestety Loki też jakiś taki... Hmmm... Jednak nadzieja jest, bo czytałam, że w kolejnych częściach jest lepiej.

Nie tak dawno wspominałam, że bardzo lubię olbrzyma z mitologii nordyckiej, jakim jest Loki. Sprytny, wyszczekany, cwany, cholernie zabawny i bardzo złośliwy. Temu Ćwiekowemu po troszeczku tego wszystkiego zabrakło, ale nie zrozumcie mnie opacznie - nie jest źle! Loki czyli tytułowy Kłamca, jest naprawdę fajnym, dziarskim typkiem. Ja wiem, że on dopiero się rozkręca.  

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMgthpO2DV_7GuEF6UKvOXld6bAQiycnagG_sNO3CxiYcGpXY3bmOjGqzqevXZwJVn-EI7KduZZeKn6T5sIch4hyphenhyphenJ0MOJHFSYuBo1V20lE3UZ1FiEtj1l6gEfwqIHIOoRtl3caeHDL2hE/s400/nj.gif

Pierwszy i zarazem wprowadzający nas w świat bogów i archaniołów tom, jest dobry. Nie jest fenomenem, nie robi też wielkiego szału, ale jest dobry. Autor ma fajny styl pisania. To już wiem, bo czytałam i zachwycałam się jego "Chłopcami". Dzięki temu "Kłamcę" czyta się szybko, bardzo szybko, biorąc pod uwagę, że zawiera ona tylko 300 stron. 

Pomysł na książkę, jak najbardziej na plus. Wykorzystanie go, dobre. Kreacja postaci dobra, ale mogłoby być lepiej. Zarówno biorąc pod uwagę głównego bohatera, jak i postaci poboczne. Ogólnie rzecz ujmując, jestem zadowolona z lektury, ale mam niedosyt. Niebawem zabiorę się za kolejny tom i zobaczymy, jak to będzie.

wtorek, 19 marca 2019

"Zakochany przez przypadek" Yoav Blum


W tej powieści nie ma miejsca na przypadek. Wszystko, co w niej znajdziecie, zostało starannie zaplanowane, a każde działanie profesjonalnie wykonane przez wykwalifikowanego agenta.
Po przeczytaniu tej książki nigdy więcej nie spojrzycie na zbieg okoliczności w ten sam sposób.

A jeśli rozlany drink, spóźnienie na pociąg lub znalezienie na chodniku kuponu na loterię nie jest dziełem przypadku? A jeśli to część większego planu? A jeśli nie ma czegoś takiego jak przypadkowe spotkanie? A jeśli ludzie, których nie znamy, kształtują nasze przeznaczenie? A może nawet planują losy świata?

Troje pozornie zwyczajnych ludzi, nazywanych kreatorami przypadków, Guy, Emily i Eric, pracuje dla tajnej organizacji pozorującej zbiegi okoliczności. To, co reszta świata odbiera jako wypadki losowe, to w rzeczywistości starannie zaplanowane akcje, które mają zainicjować znaczące zmiany w życiu ich celów – naukowców stojących u progu przełomowych odkryć, artystów czekających, aż pojawi się wena twórcza, albo po prostu zwykłych ludzi, jak ty czy ja…

Kiedy pewnej nocy Guy otrzymuje misję najwyższej rangi, wie, że będzie to najtrudniejszy i najbardziej niebezpieczny zbieg okoliczności, do jakiego kiedykolwiek musiał doprowadzić. Zwłaszcza że nawet kreator przypadku nie może do końca przewidzieć jego konsekwencji. W końcu niezbadane są ścieżki losu, ludzie mają wolną wolę, a miłość – ogromną moc…

Inteligentna, nieprzewidywalna i pełna emocji powieść – połączenie thrillera i love story.
Niepozorna, nieoczywista, urocza i zaskakująca. Tak opisałabym tę książkę w czterech słowach. Przyznaję, że nie od początku mnie porwała. Ciężko miałam wbić się w treść. Zastanawiałam się o co w ogóle chodzi. Co też ten Blum wymyślił... Jednak kiedy już okiełznałam historię i poczynania postaci, zakochałam się w tej książce.

Czy przypadki rządzą światem? Czy wszystko dzieje się przez przypadek? Ta książka świetnie pokazuje nam, że może niekoniecznie sami decydujemy o tym, co w danej chwili chcemy zrobić. Yoav Blum pokazał to na przykładzie swoich bohaterów i tego, że gdzieś tam są kreatorzy przypadków, którzy ustawiają wszystko pod daną postać, tak aby ta się zakochała, zdobyła, czy straciła pracę i tak dalej. 

Bardzo polubiłam bohaterów. Nie wiem kogo najbardziej, naprawdę! Zarówno Guy, Emily, jak i Eric to bohaterowie świetnie wykreowani, którym nie mogę niczego zarzucić. Guy, to ten spokojny, sprawiedliwy, dobry i grzeczny... Emily, to niepoprawna romantyczka, która jest po uszy zakochana w swoim przyjacielu. A Eric? To ten kombinator z dużym poczuciem humoru, łobuz o złotym sercu i nieprzewidywalny typ. Każda z postaci jest zupełnie inna i każda wnosi do książki naprawdę wiele. 

Przyznaję, że autorowi udało się mnie zaskoczyć. A jeśli wziąć pod lupę zakończenie "Zakochanego przez przypadek", to muszę powiedzieć, że tak dobrego zakończenia dawno nie czytałam. Rewelacja! I totalnie niespodziewana akcja. Ja raczej przewiduję niektóre sytuacje, a tutaj przyznać muszę, że tego, co się stało, kompletnie się nie spodziewałam.

Historia, jaką napisał dla nas Yoav Blum jest o trudnych wyborach, wielkiej miłości, tej utraconej i tej odnalezionej. Autor porusza w niej kwestie, które zapewne zadaje sobie każdy z nas. Myślę, że każdemu może się spodobać. Jest naprawdę przyjemna, chociaż początek może być lekko zawiły. Ja jestem zachwycona i cieszę się, że mogę ją dodać do tych oryginalnych powieści. Polecam gorąco!

niedziela, 17 marca 2019

"Zostań ze mną" K.A. Tucker


Nowa powieść bestsellerowej autorki K. A. Tucker!
Calla Fletcher nie miała nawet dwóch lat, gdy matka wywiozła ją z Alaski, nie mogąc dłużej znieść izolacji i wiejskiego trybu życia. Dwudziestosześcioletnia dziewczyna zna tylko życie w wielkim, zatłoczonym Toronto. Kiedy dowiaduje się jednak, że dni jej ojca, który pozostał na Alasce, są policzone, zdaje sobie sprawę, że nadszedł czas na długą podróż do odległego miasteczka, w którym się urodziła.
Calla stawia czoła dzikiej przyrodzie, dziwacznym porom naturalnego światła, wygórowanym cenom, nawet konieczności korzystania z wychodka, a wszystko to, by poznać ojca. Podczas gdy dziewczyna stara się przywyknąć do surowego środowiska, nieuczesany, arogancki miejscowy pilot, który pomaga w prowadzeniu firmy czarterującej samoloty jej ojca, nie potrafi sobie wyobrazić życia w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. I z chęcią odstawi Call do domu, przekonany, że jest zbyt rozpieszczona, by poradzić sobie na odludziu.
Niebawem jednak między dwojgiem zupełnie różnych ludzi, rodzi się nieoczekiwane uczucie. Calla nie zamierza jednak zostać na Alasce, a Jonah nigdy z niej nie wyjedzie.
Czy przystojny pilot i rozkapryszona dziewczyna z Toronto znajdą w końcu do siebie drogę? Czy będą potrafili poświęcić się dla miłości? Czy powtórzy się historia rodziców dziewczyny?

Jeśli macie ochotę na przyjemną historię obyczajową, to z całym sercem polecam Wam "Zostań ze mną". Już sama okładka wprawia w taki spokojny i nostalgiczny nastrój.

Bardzo cieszy mnie to, że wydawnictwo posłuchało swoich czytelników (ogromne brawa!) i zostawiło powyższą okładkę. Jestem w niej zakochana. W tej prostocie, zieleni i... W kapeluszu dziewczyny ze zdjęcia. Też chcę taki! 

K. A. Tucker już znam z jej poprzednich książek. Mam za sobą "Przez niego zginę", która bardzo mi się podobała. Jest również "Dziesięć płytkich oddechów", która kompletnie mi się nie podobała. A teraz przyszedł czas na "Zostań ze mną", która sprawia, że nawet teraz się uśmiecham. I jest dowód na to, że warto dawać szanse autorom, nawet jeśli kilka ich książek nam się nie podobało, bo może nam się nie podobać 5 książek tego autora. Natomiast ta 6 nas w sobie rozkocha. 

Pokochałam każdą z postaci, jakie stworzyła Tucker. Podczas czytania tej książki, przeżywałam wszystko, co się z nimi działo. Nie wiem czy już ochłonęłam po tej lekturze, bo pisząc tę opinię, nadal targają mną emocje, ale spróbuję coś sklecić. Wracając do postaci. Calla, jako główna bohaterka tej powieści jest postacią bardzo sympatyczną (jak każda w tej książce). Opuszcza swoje wygodne życie i wyrusza w podróż. Surowy klimat Alaski niekoniecznie jej pasuje, ale co zrobić. Z początku myślałam, zupełnie tak samo jak Jonah, że Calla jest taką wymuskaną, delikatną i próżną dziewczyną, która nie odnajdzie się w tym surowym klimacie. Okazuje się jednak, że oboje z Jonahem się myliliśmy, bo to naprawdę konkretna i twarda dziewczyna!

Jonah, to ten typ bohatera męskiego, który ja bardzo lubię. Surowy, męski, zabawny, złośliwy, taki trochę mruk, ale bardzo opiekuńczy i o złotym sercu. Bohater, do którego trzeba się przekonać, ale kiedy już to zrobicie (a szybko do tego dojdzie), pokochacie go. Jonah nie miał łatwego życia i to właśnie ono sprawiło, że jest taki, a nie inny.

Ojciec i matka Calli, nastoletnia Mabel, Agnes oraz Simon - nie znajdziecie tutaj toksycznego charakteru. Mam wrażenie, że Tucker podczas tworzenia ich postarała się jak nigdy. Już dawno nie czytałam powieści w której byłyby tak pozytywne, sympatyczne postaci. Tworzą one kwintesencję "Zostań ze mną".

Poza tym bardzo podobał mi się pomysł na fabułę. Motyw przebaczenia i powrotu w rodzinne strony. To ogromne poświęcenie prawdziwej miłości. Autorka kupiła mnie również samym miejscem, w którym odbywa się główny wątek - Alaska. Przepięknie! Niech napisze jeszcze coś, co będzie miało miejsce w Australii i będzie kolejna miłość z mojej strony. 

Jeśli chodzi o "Zostań ze mną", to ja jestem ogromnie na tak i Wam również polecam tę powieść. Z całego serca!

piątek, 15 marca 2019

"Okrutny książę" Holly Black



 Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, bajecznego Elysium. Upływa dziesięć lat; Jude pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoje miejsce w krainie elfów – lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a wzgardliwszy od innych jest książę Cardan, najmłodszy i najokrutniejszy z potomków Najwyższego Króla.
By zdobyć pozycję na Dworze, musi rzucić Cardanowi wyzwanie – a następnie ponieść konsekwencje.

Jude poznaje labirynt intryg i ułudy, odkrywa własną przebiegłość i to, że zdolna jest zadać ból, a nawet śmierć. Gdy za sprawą zdradzieckich knowań elfowym dworom zagraża niebezpieczeństwo pogrążenia się w chaosie krwawej wojny, Jude gotowa jest narazić życie, by ocalić siostry i Królestwo.

Pierwsza część trylogii o podstępach i żądzy władzy, czarach i magii – razem z Jude odkrywamy misterną sieć elfowych intryg.
Ho ho! O tej książce chyba słyszał każdy, kto siedzi w temacie książek. Było o niej bardzo głośno na Instagramie czy YouTube. Można śmiało napisać, że jest to książka dość kontrowersyjna, ale wiecie co? Bardzo dobrze! Ja lubię, kiedy o jakichś książkach jest głośno, bo: albo totalnie odechciewa mi się z jakąś pozycją zapoznać (głównie chodzi o erotyki), albo pragnę się przekonać czy dana pozycja mi się spodoba, czy może rzeczywiście coś z nią nie tak (wszystko, prócz erotyków). 

Napiszę tak: książka, jeśli chodzi o całość, podobała mi się. Nie jestem nią zachwycona, ale też nie twierdzę, że była słaba. Nie poczułam wielkiej sympatii do głównych bohaterów. Jedynym, który zaskarbił sobie moją sympatię był Loki. W ogóle, ja jakoś upodobałam sobie tego psotnika i w niemalże każdej książce, czy filmie przyciąga mnie do siebie swoją osobą. 

Jeśli chodzi o tematykę elfów, mam za sobą sporo książek, w których główną rolę grały te postaci. I jeśli chodzi o kogoś, kto dopiero wchodzi w świat fantasy i elfiego świata, to książka Holly Black jest jak najbardziej dla niego. Jeśli chodzi o osoby, które lubują się w fantastyce i znają się z elfami w różnej postaci - mogą być zawiedzione. Ja osobiście mam jedną z ulubionych elfich serii i jest to seria autorstwa Julie Kagawa "Żelazny dwór". Żałuję, że nie wydano kolejnych tomów. Zaś nie przypadł mi do gustu cykl "Talon". Niemniej... twórczość Holly Black znam z innych jej powieści i twierdzę, że jest dobrą pisarką. 

Dlaczego nie polubiłam się z Jude i Cardanem? Hm. Jak dla mnie, są to postaci zbyt - nie wiem czy to idealne stwierdzenie, ale - wymuskane, wypracowane jakby na siłę? Nie czułam tutaj tej lekkości ich bycia. Co prawda Jude, to postać konsekwentna od początku, do końca - gdzieś już widziałam to określenie i się z nim zgadzam. Cardan zaś niby powinien być zabawny i powinien mieć postawę takiego pokrzywdzonego łobuza, a moim zdaniem jest taki... Niestety taki... nijaki. 

Najlepsze jest jednak to, że jestem niesamowicie ciekawa, jak potoczą się losy Jude i Cardana. Ponoć 2 tom jest zupełnie inny, więcej w nim mrocznej i politycznej intrygi.

czwartek, 14 marca 2019

"Cymanowski Młyn" Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz


Małżeństwo Moniki i Macieja przechodzi głęboki kryzys.
Oboje łudzą się, że tajemniczy prezent: urlop w leśnym pensjonacie, z dala od ludzi i cywilizacji, może jeszcze wszystko uratować. Początkowo ulegają romantycznym chwilom, jednak nagły wyjazd Macieja budzi demony przeszłości. Łukasz, przystojny syn właściciela, do złudzenia przypomina Monice jej byłego narzeczonego. Czy to tylko przypadkowe podobieństwo?
Wyjazd, który miał ratować związek, okazuje się początkiem trudnych do wyjaśnienia i niepokojących zdarzeń. Nic nie jest oczywiste, bohaterowie głęboko skrywają tajemnice, a na światło dzienne wypływają przerażające wspomnienia o krwawych zbrodniach sprzed lat.
Kim tak naprawdę jest Łukasz? Czy małżeństwo Moniki i Maćka przetrwa próbę sił? I jaką rolę pełni dziewczynka ze starej wyblakłej fotografii?

Jak pewnie wiecie, ja nieczęsto sięgam po twory polskich pisarzy. Jeśli już to robię, to zastanawiam się trzy razy - czy aby na pewno chcę, to przeczytać. Dlatego jeśli polecam Wam coś, napisanego przez rodzimych twórców, to na pewno nie będzie to coś złego. "Cymanowski młyn" zaciekawił mnie dlatego, że zobaczyłam tekst "Mistrzowskie połączenie thrillera i powieści obyczajowej". Jeśli chodzi o słowo "mistrzowskie" - poddawałam to w wątpliwość, ale reszty byłam bardzo ciekawa. Jak więc wypadł ten misz-masz powieściowy? Zapraszam do lektury!

Początek był interesujący. Poznając Macieja i Monikę stwierdziłam, że będzie interesująca. Nie wyglądali mi na jakieś wyjątkowo dobrane małżeństwo. Jak się później okazało, przytłoczyła ich rzeczywistość. Ciągły stres i życie w dzikim pędzie. Pędzie za doskonałością, luksusem i życiem idealnym. Niestety coraz częściej widzę takie zaślepienie. Ludzie nie dostrzegają i co najważniejsze: NIE DOCENIAJĄ - tego, co już mają. Często szukają przygody, ekscytacji, czegoś nowego. A przeważnie, takie poszukiwania nie przynoszą niczego dobrego. Nie mam tutaj na myśli chociażby takiej przygody, jak wycieczka, której pragnęliśmy już od dawna. Mam głównie na myśli niby niewinny flirt, zdradę - potrzebę zmiany, bo komuś życie z ukochaną osobą się znudziło. A przecież życie jest zbyt krótkie, aby je poświęcić jednej osobie - CO ZA BZDURA! Jak słyszę taki tekst, to słabnę. Serio.

I właśnie małżeństwo MM okazało się czymś takim, jak wyżej napisałam. W tej książce dzieje się naprawdę wiele. Jednak sądzę, że ten fantastyczny motyw, jest przesadzony i taki... Nie wiem sama, mnie się nie podobał i kiedy tylko "zaistniał" w treści, jakoś tak, książka podobała mi się coraz mniej. Myślę, że gdyby autorzy inaczej rozegrali ten aspekt powieści, byłoby naprawdę super. A tak... ja mam niedosyt. 

Kreacja bohaterów naprawdę na plus. Pomysł na książkę - super! Cała ta intryga szła w dobrym kierunku i tak do połowy książki oceniam ją dobrze, ale im dalej w las, tym słabiej. A szkoda. Plus za lekkość całości. "Cymanowski młyn", to książka z tych, które czyta się szybko i przyjemnie. Widać, że autorzy są doświadczeni w pisaniu powieści. Komu polecam? Właściwie, to każdemu. Przekonajcie się sami, czy Wam się spodoba! Zapraszam do "Cymanowskiego młyna", jedno jest pewne -  będzie się działo.


sobota, 9 marca 2019

"Dzieci krwi i kości" Tomi Adeyemi


Niegdyś kraina Orisza tętniła życiem i magiczną mocą, ale to już przeszłość. Teraz, pod rządami bezwzględnego władcy, magowie są ofiarami okrutnych prześladowań. Zélie straciła matkę, a jej lud – wszelką nadzieję. Kiedy jednak nadarza się okazja, aby pokonać monarchę, dziewczyna nie zamierza się poddać! Z pomocą zbuntowanej księżniczki planuje przechytrzyć następcę tronu, który chce położyć kres istnieniu magii.
Orisza to niebezpieczna kraina, królestwo złowrogich śnieżnych lampartusów i mściwych duchów. Ale największym zagrożeniem dla Zélie jest ona sama, musi bowiem zapanować nad własną mocą i coraz silniejszym uczuciem do wroga…

Och! Jakie to było dobre. Tak, bardzo dobre fantasy. Przymierzałam się do zakupu tej książki w oryginale, bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, że zostanie wydana u nas. Nie wiem, jak mogło mi to umknąć. Tym bardziej się cieszę, że grupa wydawnicza Publicat postanowiła wydać tę perełkę. W dodatku w oryginalnej szacie graficznej. Podczas czytania "Dzieci krwi i kości" bawiłam się wyśmienicie. Niektórzy psioczyli na pewną przewidywalność czy schematyczność. A ja powiem Wam szczerze, nie zwróciłam na to uwagi! Ba! Uważam, że to będzie jedna z książek, jaką umieszczę w moim top 2019 r. jeśli chodzi o powieści fantastyczne. Tak, tak bardzo mi się podobała. 

Mamy tutaj trzy główne postaci, chociaż trochę żałuję, że nie cztery, bo jednak Tzain też mógłby zostać wybrańcem autorki. Chciałabym poznać historię z jego punktu widzenia, tak, jak miało to miejsce w przypadku Amari, Zelie czy Inana. W końcu on przez cały czas towarzyszy reszcie i jest w każdej sytuacji wspominany. Niemniej, nie będę już na to marudzić, to taki mój maluteńki wywodzik. 

Walka dobra ze złem? Tylko kto jest tym złym. Niby wszystko wydaje się jasne, ale... No właśnie, później okazuje się, że pojawia się wiele wątpliwości. Nie tylko w głowach czytelników, ale również w głowach samych bohaterów. Można by tutaj się pokusić o stwierdzenie: no tak, znowu dobro i zło, co za schemat. A jednak nie do końca, bo widzicie...  W tej książce dzieje się naprawdę wiele. Nie można się nudzić podczas jej lektury i niby wydaje się, że coś wiemy, że czegoś jesteśmy pewni, a po chwili sami zadajemy sobie pytanie "czy aby na pewno?!". Nawet jeśli wziąć pod uwagę relacje między bohaterami, nie można powiedzieć, że są one schematyczne... Może tylko troszeczkę. Tak, ciut, ciut.

Świat pełen magii, ciekawych zwrotów akcji, barwnych postaci, wielu zagadek, walki o swoje prawa, o lepsze życie. Historia miłości, poświęcenia, przyjaźni i straty. To wszystko i wiele więcej, znajdziecie w książce Tomi Adeymi.

Jest to oczywiście fantasy młodzieżowe, ale ja jako dorosły czytelnik, który lubuje się w fantastyce bardziej dla dorosłych, bawiłam się wyśmienicie. Dlatego myślę, że spodoba się każdemu, kto rozpoczyna swoją przygodę z tym gatunkiem, ale również takim czytelnikom, którzy kochają fantasy. Myślę, że się nie zawiedziecie. Zakończenie zwiastuje kolejny tom, czy się nie mylę? Bardzo chciałabym przeczytać kontynuację. Oj, bardzo!

czwartek, 7 marca 2019

"Sól morza" Ruta Sepetys


Zima 1945 roku. Troje młodych ludzi. Trzy tajemnice.

Druga wojna światowa zbliża się ku końcowi. Tysiące uchodźców szukają ratunku przed nadciągającą Armią Czerwoną. W trakcie ewakuacji Prus Wschodnich krzyżują się drogi trojga nastolatków. Emilia, Joana i Florian – każde z innego kraju, każde dręczone poczuciem winy, strachem i wstydem – muszą zrobić wszystko, by dostać się na pokład Wilhelma Gustloffa. Tylko czy zdołają sobie zaufać? I czy to wystarczy, żeby przetrwać? 
Zakochałam się w prozie Ruty Sepetys po przeczytaniu "Szarych śniegów Syberii" i Wam również z całego serca polecam ten tytuł. Bardzo lubię historie dobrze osadzone w czasach wojennych, a Ruta Sepetys niewątpliwie rewelacyjnie radzi sobie z tematem. Jej historii się nie czyta, je się pochłania! Rewelacja.

Na "Sól morza" czekałam bardzo długo, ale warto było! Dawkowałam sobie przyjemność czytania tejże lektury, bo była tak smakowita, że chętnie wrócę do niej tak, jak wracam do "Szarych śniegów...". Były emocje, napięcie, smutek, żal, niewiadoma, zaskoczenie i niepokój. Były dobrze skonstruowane postaci. Był niepokojący świat. Była lekkość w treści, która nie porusza lekkiego tematu. Była ogromna przyjemność z czytania. 

Poznajemy historię czterech (o ile się nie mylę) postaci z ich własnego punktu widzenia na przemian. Jeśli chodzi o to moje "o ile się nie mylę", już wyjaśniam. W tej powieści poznajemy więcej niż cztery postaci, ale są one poboczne i ich punktu widzenia nie mamy. Je poznajemy dzięki Alfredofi, Florianowi, Emilii i Joanie. Każda z tych postaci boryka się z własnymi demonami oraz z dwoma dobrze znanymi wszystkim. Rosjanom i Niemcom. Każda z tych postaci straciła coś cennego i kogoś bliskiego... Każda nie wie co ją czeka i czy w ogóle przeżyje kolejny dzień.

Ruta Sepetys, jak już wcześniej wspomniałam - ma niebywałą lekkość w przedstawianiu nawet tych drastycznych wątków. My, jako czytelnicy odczuwamy to, jako przyjemność czytania. Miałam wrażenie, jakbym oglądała film - często wspominam o takim wrażeniu, ale tylko przy tych książkach, gdzie moja wyobraźnia widzi wszystko wyraźnie. Postaci, wydarzenia, krajobrazy... Świat. I kiedy książkę czyta mi się wyjątkowo przyjemnie. 

Jeśli lubicie motyw wojny, ale przedstawiony w świetnej formie, to polecam Wam gorąco "Sól morza". Ba! Nawet jeśli nie przepadacie za takimi historiami, to polecam, ponieważ jest to niezwykła i ważna powieść.

środa, 6 marca 2019

"Piękno, które pozostanie" Ashley Woodfolk



Autumn, Shay i Logan chodzą do tej samej szkoły. Wydaje się, że nic więcej ich nie łączy. Nic poza stratą i muzyką.​
Autumn od zawsze wiedziała, kim jest – utalentowaną artystką i lojalną przyjaciółką.
Shay definiowała siebie poprzez więź z siostrą bliźniaczką oraz swoją muzyczną pasję.
Logan z reguły zaczynał pisać piosenki o miłości, kiedy jego własne życie uczuciowe zaczynało odbiegać od ideału.
Kiedy jednak każde z nich dotknęła tragedia, muzyka nagle przestała im wystarczać. Teraz Logan nie może przestać oglądać vloga swojego zmarłego chłopaka. Gniew, żal i poczucie winy całkowicie go obezwładniają. Chłopak wie, że nic nie zdoła cofnąć przykrych słów, które kiedyś wypowiedział. Shay próbuje nie widzieć w sobie odbicia siostry, a pochłaniające ją mrok i ataki paniki stara się ukryć, imprezując z chłopakami na koncertach. Autumn zaś bez końca wysyła wiadomości do swojej najlepszej przyjaciółki, chociaż wie, że już nigdy nie dostanie od niej odpowiedzi.
Mimo wszelkich przeciwności losu, trójkę obcych sobie osób połączy muzyka jednego zespołu. ​Czy mimo wszystkich problemów znajdą coś, co zdoła ich ocalić? Czy muzyka jest wystarczającą siłą, by udowodnić tej trójce, że piękno nadal kwitnie w tych, którzy pozostali z nami?
Piękno, które pozostaje jest pełną emocji opowieścią o tym, jak jednoczy nas muzyka, jak tragedia sprawia, że się od siebie odsuwamy oraz o tym, jak życie potrafi się zmienić w ciągu jednej chwili – na lepsze lub gorsze. Musicie to przeczytać! Bustle.com

Chyba większość z nas borykała, bądź boryka się z żałobą po kimś bliskim. Strata kogoś bliskiego, nie jest łatwym tematem. Tym, co przeżywamy w swoim sercu, w swojej głowie nie zawsze się dzielimy. Piszę My, bo ja w swoim życiu przechodziłam żałobę po bliskich już kilka razy, więc wiecie... Mam doświadczenie i wiem o czym piszę/mówię. Dlatego pozwólcie, że będę właśnie tak pisać "my". Wiele osób z naszego otoczenia myśli, że jeśli zaraz po stracie bliskiej osoby, uśmiechamy się, nie płaczemy ciągle po kątach, to znaczy, że wszystko jest dobrze, albo że po prostu jesteśmy nieczuli. A najlepsze jest to, że takie słowa wypowiadają ci, którzy nigdy nie musieli żegnać się z bliskimi na zawsze. Tak, to też wiem z doświadczenia. I wiecie co? Takim osobom nie ma czego tłumaczyć, bo one nie zrozumieją... Dlatego, kiedy przeczytałam o czym jest książka "Piękno, które pozostanie" - o stracie, żałobie i radzeniu sobie z nimi - zapragnęłam poznać punkt widzenia autorki. Byłam ciekawa, jak ona to wszystko przedstawi, bo wiecie co? W żałobie nie chodzi o obnoszenie się ze swoją stratą, z cierpieniem. Chodzi o to, aby żyć dalej, nawet jeśli to cholernie boli i jest trudne. Trzeba próbować poradzić sobie ze stratą, próbować być sobą, choć w nocy płacze się w poduszkę,
a czasami chowa się ze łzami tak, aby nikt nie widział, bo często litowanie się nad cierpiącym, jest bardzo wkurzające. 

Czy Ashley Woodfolk poradziła sobie z tematem? Myślę, że tak. Pokazała nam trzy różne osoby, które na swój sposób radzą sobie ze stratą przyjaciół, ukochanych, rodzeństwa. Każda historia jest wyjątkowa i żadnej z nich nie mam nic do zarzucenia. 

Historia trzech zupełnie innych strat. Historia trzech różnych osobowości, które tylko pozornie
są sobie obce. Shay straciła siostrę bliźniaczkę, która zmagała się przez długi czas ze straszną chorobą. Patrzeć, jak ktoś odchodzi po trochu każdego dnia, nie jest fair. Naprawdę nie jest. W dodatku wiedząc, że nie można w żaden sposób pomóc ukochanej osobie, tylko być. A może AŻ być. Tak po prostu. Jednak kiedy już po wszystkim nie można dla niej być? Jak sobie z tym poradzić? 

Logan ma wyrzuty sumienia po tym, co powiedział tuż przed śmiercią swojego przyjaciela i zarazem ukochanego. Nie tak miało być. Wszystko się posypało, jednak wydaje się, że chłopak dobrze sobie radzi ze wszystkim. Próbuje jednak zrozumieć, co takiego się stało... Jak doszło do tak nagłej śmierci jego miłości.

Autumn nie może pogodzić się ze śmiercią swojej najlepszej przyjaciółki, która była dla niej jak siostra. Były nierozłączne, zwierzały się sobie ze wszystkiego, pomagały sobie w trudnych sytuacjach i co teraz? Tak nagle los postanowił zerwać tą nić łączącą dwie nastolatki jednym, bolesnym cięciem. Gdyby tylko poszła z nią na imprezę, było by inaczej...

"Piękno, które pozostaje", na pewno nie jest zwyczajną i typową powieścią młodzieżową.
Co to, to nie, więc jeśli liczycie na zabawną i odmóżdżająca lekturę, to sięgnijcie po coś innego.
Ta książka zawiera wartościowe wnętrze, opowiada życiowe historie i zmusza do refleksji, a nawet
w pewnym sensie uważam, iż jest lekiem. O tak. Jeśli w Waszym sercu panoszy się smutek po stracie kogoś ważnego, to radzę udać się do księgarni i kupić ten tytuł. Myślę, że Wam pomoże, jeśli nie uleczy Was całkowicie, to chociaż ukoi cierpienie i zagłuszy żal. 

Gorąco polecam!

poniedziałek, 4 marca 2019

"Lista życzeń" Devney Perry


Poppy wiedzie szczęśliwe życie z mężczyzną swoich marzeń, którego poznała podczas studiów. I nagle wszystko się zmienia. Nagle przestaje być żoną i obiektem zazdrości przyjaciółek-singielek. Teraz ludzie patrzą na nią z litością, szepcąc za jej plecami jedno słowo: wdowa.
Po kilku latach od tragicznej śmierci Jamiego, pełnych bólu, cierpienia i tęsknoty, Poppy postanawia zrealizować jego urodzinową listę życzeń i zrobić wszystko to, co zawsze chciał zrobić - bo, kto wie, może dzięki temu zacznie żyć na nowo.

Dawno nie czytałam takiego romansu z prawdziwego zdarzenia, więc tym bardziej cieszy mnie to, że w moje ręce wpadł tytuł "Lista życzeń". Historia o ogromnej stracie i radzeniu sobie z cierpieniem po niej. O tym, że nawet jeśli świat nam się zawali, to zawsze możemy go odbudować. O nadziei, miłości i wierze w lepsze jutro. W dużym skrócie właśnie takie mam wrażenia po przeczytaniu "Listy życzeń". 

Dzięki tytułowej liście, Poppy radzi sobie ze stratą męża... A może lepiej byłoby napisać, że przez nią zaczyna dostrzegać świat na nowo? Owszem, spełnienie życzeń zmarłego męża, który sam nie zdołał ich spełnić, ponieważ został zamordowany, wcale nie łatwe. Nadal nie znaleziono mordercy. Jak sobie z tym poradzić? No jak, skoro morderca bezkarnie krąży po świecie i korzysta z życia, pomimo, iż pozbawił tego luksusu niewinne osoby? Poppy dodatkowo obwinia się o śmierć Jamiego, w końcu sama nalegała by ten tego dnia i o tej porze musowo udał się na zakupy... W dodatku rodzina męża jakby odsunęła się od niej. Został jej tylko dziadek Jamiego, który wspiera dziewczynę i nawiasem mówiąc, jest z niego niezły gagatek! 

W życiu młodej wdowy pojawia się pewien mężczyzna i w zasadzie, to właśnie dzięki liście Poppy go poznaje. Wiadomym jest, jak to się zakończy - to niestety jest do przewidzenia, ale ta przewidywalność nie boli aż tak bardzo. Ona samotna, pokrzywdzona przez los i powstająca jak Feniks z popiołów. On silny, przystojny, prawy i honorowy przystojniak. Można się domyśleć, jak to się potoczy. Niemniej jednak, historię tej dwójki czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Podobała mi się ta lekkość w stylu Perry, dzięki niej czułam się w pełni odprężona czytając jej książkę.

Komu mogę polecić "Listę życzeń"? Na pewno romantycznym duszom, kobietom, które lubią lekkie, refleksyjne powieści obyczajowe i romanse. A ogólnie, to każdemu, kto tylko ma na nią ochotę, bo to naprawdę fajna lektura!

piątek, 1 marca 2019

"Dom Jętki" James Hazel



To znowu się dzieje.
W lesie zostaje znalezione ciało mężczyzny z rozszarpaną klatką piersiową.
Wszystkie dowody wskazują, że ofiara sama się okaleczyła, żeby uśmierzyć niewiarygodne cierpienia.
Były detektyw Charlie Priest zostaje napadnięty we własnym domu przez mężczyznę, który twierdzi, że posiada poufne informacje na temat tajnego stowarzyszenia. Kiedy następnego dnia napastnik zostaje brutalnie zamordowany, Priest staje się głównym podejrzanym.
Jedynym wyjściem na oczyszczenie z zarzutów jest rozwiązanie zagadki, która sięga dramatycznych wydarzeń z przeszłości. W miarę postępów śledztwa odnajduje połączenia z Domem Jętki - tajnym stowarzyszeniem, które zamierza wcielić w życie śmiertelny plan.
Zaczyna się szaleńczy wyścig z czasem. Czy Priestowi uda się zatrzymać bieg historii i sprawić, by się nie powtórzyła?

 Z tą pozycją miałam tak, że początek był wyśmienity, później jakby wszystko zwolniło i powoli się rozwijało, a ja potrzebowałam czegoś z mocniejszym przytupem. Miałam ochotę przeplatać tę książkę z inną, bardziej dynamiczną, ale jakoś nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim, co dzieje się w tytule "Dom jętki"... I nie sięgnęłam po inną. A to znaczy tylko jedno... Ta książka ma coś takiego, że nie mogłam się od niej oderwać. Nawet pomimo tej - czasami - monotonnej akcji. 

Mam za sobą wiele książek o tematyce wojennej. Jeśli dany autor dobrze radzi sobie z zobrazowaniem interesujących faktów historycznych, wplatając współczesność, cieszy mnie to. Czy Hazel sobie z tym poradził? Jak na debiut, moim zdaniem poradził sobie całkiem nieźle. Podobał mi się pomysł, bohaterowie, wojenne eksperymenty medyczne, tortury... a przede wszystkim wciąga. "Dom jętki" posiada wszystko to, co dobry thriller posiadać musi. 

Poznając Charliego, zastanawiałam się czy go polubię. Przyznam, że trochę mnie wkurzał i myślałam, że jego postać jest z lekka przerysowana. Ale szybko zmieniłam zdanie. Nie zapałałam może ogromną sympatią do tego bohatera, ale przyznaję, że ma on ciekawie skonstruowaną osobowość i na pewno nie jest postacią tuzinkową. Bardzo polubiłam siostrę głównego bohatera, Sarę. Kobietę która bardzo ceni sobie rodzinę, ale ma trudności z przebaczeniem swojemu drugiemu bratu... I przechodzimy do bardzo tajemniczej i bardzo interesującej mnie postaci o imieniu William. Mężczyzna przebywa w zakładzie psychiatrycznym po tym, co zrobił. Nie będę więcej zdradzała, ale mam nadzieję, że w dowiem się jeszcze więcej o tym bohaterze w kolejnych tomach.

Książkę czyta się naprawdę szybko, może też dlatego, że czytelnik pragnie dowiedzieć się o co chodzi z tymi jętkami. Z tymi przerażającymi zbrodniami, z tym, co stało się w przeszłości i w ogóle... rozgryźć to wszystko, o czym mowa w treści. Mnie ciekawość wręcz zżerała, więc myślę, że jeśli sięgniecie po "Dom jętki", to z Wami będzie tak samo. Ja lekturę polecam.

wtorek, 26 lutego 2019

"Niespodziewanie jasna noc" Renata Frydrych


Ona jak Julia, on jak Romeo. Co się stanie, gdy razem przeczytają wielkie dzieło Szekspira?
Nowa powieść autorki Załatw pogodę, ja zajmę się resztą – jeszcze bardziej wciągająca, zabawna i zaskakująca!

Kuba Sokołowski mieszka w Warszawie. Studiuje prawo, ma paczkę zwariowanych przyjaciół i śliczną dziewczynę Weronikę. Nikt jednak nie wie, że w głębi duszy marzy, by zostać aktorem. Kiedy do Polski przyjeżdża znany reżyser, Kuba decyduje się wziąć udział w castingu do roli szekspirowskiego Romea. Chce się przekonać, czy stać go na podążanie za własnymi marzeniami.
Alice Green mieszka w Londynie. Jest rysowniczką. Właśnie zaczyna nowe życie po udanym przeszczepie nerki. Została przyjęta na warsztaty dla młodych artystów i musi wybrać, dokąd pojedzie: do Pragi, Berlina czy Warszawy.
Pewnej nocy Kuba i Alice poznają się na Skypie. On proponuje, że będzie jej tłumaczem i przewodnikiem, ona zgadza się przeczytać z nim Romeo i Julię w oryginale. Nie podejrzewają jednak, jak bardzo ta jedna noc zmieni ich życie…

Renata Frydrych w swej najnowszej powieści przenosi nas do Londynu i Warszawy, do teatru szekspirowskiego nad Tamizą i na nadwiślańską ławeczkę tuż przy warszawskiej Syrence. To cudowna historia miłosna opowiedziana w sposób zabawny, wciągający i niesamowicie oryginalny. 

"Niespodziewanie jasna noc", to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Przyznam, że skusiłam się na tę książkę w większości ze względu na okładkę. Jest naprawdę piękna. Później zwróciłam uwagę na opis, a tam porównanie do Romea i Julii. Może nie wiecie, ale ja bardzo lubię tę historię. Nawet wybrałam sobie ją, jako jedną z lektur do mojej pracy maturalnej! Opis był taką wisienką na torcie, który nosił nazwę "pragnę przeczytać tę książkę!". Chociaż trochę obawiałam się, że może będzie ona lekko kiczowata, albo słaba... Na szczęście obawy poszły precz, bowiem "Niespodziewanie jasna noc", okazała się bardzo przyjemną lekturą, do której planuję jeszcze kiedyś wrócić.

Renata Frydrych stworzyła uroczą historię dwójki młodych ludzi. Historię, którą pochłonęłam w dwa dni. Bardzo podoba mi się styl, w jakim autorka opisała historię Kuby i Alice. Mamy tutaj prowadzenie historii w trybie teraźniejszym, powroty do przeszłości oraz marzenia. Poznajemy ciekawe osobowości i ich życie. Kuba Sokołowski aka Sokół, jest zabawnym, ambitnym, odważnym i dobrym młodym człowiekiem, który musi dokonać wielu wyborów. Alice, jest dziewczyną która przeszła ciężką chorobę i pragnie żyć normalnie, chociaż to wcale nie jest takie łatwe, jak można by się tego spodziewać. Oboje kochają sztukę i to ona ich łączy. 

Poznajemy również jeszcze jedną postać, chyba najbardziej intrygującą w tej książce. Harmoń, to bardzo zakręcona i tajemnicza postać. Właściwie w dalszym ciągu nie jestem pewna kim on konkretnie jest dla tej dwójki i dla całej powieści. Jego historia jest bardzo skomplikowana i nie do końca jasna, więc niewiele będę o nim pisała, bo mam wrażenie, że każdy czytelnik będzie go odbierał zupełnie inaczej. 

Książka pełna miłości, ale nie takiej przesadzonej czy przesłodzonej. Przyjemna, zabawna, wciągająca i magiczna.

poniedziałek, 25 lutego 2019

"Stróż krokodyla" Katrine Engberg


Przesycony atmosferą starej Kopenhagi, pełen zaskakujących zwrotów akcji thriller o skutkach pomieszania fikcji z rzeczywistością.
Pewnego dnia wczesnym rankiem starszy pan, Gregers Hermansen, idzie wyrzucić śmieci w nieco zaniedbanej kamienicy w centrum starej Kopenhagi. Na jednym z pięter zauważa uchylone drzwi. Zaniepokojony zagląda ostrożnie do środka, nagle potyka się i upada. Kiedy dochodzi do siebie, dociera do niego, że leży na zakrwawionym ciele młodej dziewczyny, która wynajmowała jedno z mieszkań wspólnie z współlokatorką.
Tak zaczyna się koszmar mieszkańców kamienicy. Śledztwo w sprawie tajemniczego i z pozoru pozbawionego motywów mordu prowadzi dwoje policjantów z kopenhaskiego wydziału zabójstw, inspektorzy Jeppe Korner i Anette Werner. Wkrótce okazuje się, że mieszkająca w tej samej kamienicy właścicielka domu, Esther de Laurenti, pisze kryminał, w którym ofiara dziwnie przypomina zamordowaną dziewczynę. Policjanci stają przed nie lada zagadką do rozwikłania, tym bardziej, że tropy mnożą się i prowadzą w nieoczekiwanych kierunkach. Czy klucz do rozwiązania tajemnicy tkwi w przeszłości właścicielki domu? Dlaczego napisana przez nią powieść tak inspiruje mordercę?

Przyszedł czas na kolejny thriller. Bardzo wkręciłam się w ten gatunek literacki i pochłaniam wszystko, co tylko mnie zainteresuje. I udaje mi się wyłapywać i wybierać tylko same perełki, co mnie niezmiernie cieszy. Nie lubię tracić czasu na beznadziejne historie, które zwyczajnie mnie nudzą i męczą jednocześnie. Dlatego cieszę się, że "Stróż krokodyla", to tytuł, który okazał się kolejnym strzałem w dziesiątkę. 

"Stróż krokodyla", to pierwszy tom otwierający cykl pt. Jeppe Kørner. Czyli o jednej z głównych postaci książki. Postaci bardzo charyzmatycznej. I muszę przyznać, że już jestem ciekawa kolejnych części tego cyklu, po które sięgnę z dużą dozą ciekawości .

Początek tej książki okazał się naprawdę intrygujący. Pomyślałam sobie "o tak! to jest to!". I później troszeczkę jakby tak... nie działo się zbyt ciekawie. Po kilkudziesięciu stronach był przełom, który sprawił, że nie mogłam się od tej lektury oderwać. A autorka pokazała, że umie zbudować napięcie i ciekawie poprowadzić postaci w swojej powieści. Im bardziej zagłębiałam się w treść, tym ona bardziej mnie pochłaniała. Wzbudzała we mnie moją detektywistyczną stronę mocy. Chciałam dowiedzieć się, kto? Jak? Dlaczego? I cholera, za nic nie potrafiłam przewidzieć zakończenia. Sztos!

 W tej książce znajdziecie: tajemnicze morderstwo, intrygę, mroczne tajemnice postaci oraz ciekawie poprowadzoną fabułę. Jeśli lubicie thrillery, które trzymają w napięciu i są nieprzewidywalne, to myślę, że "Stróż krokodyla" jest idealną lekturą dla Was. Ja bawiłam się naprawdę dobrze i już zacieram ręce z myślą o kolejnym tomie, biorąc pod uwagę to, iż ten tytuł jest debiutem Engberg. 

piątek, 22 lutego 2019

"Zwiastun burzy" Bernard Cornwell



Drugi tom bestsellerowej serii Bernarda Cornwella o losach bohaterskiego Uhtreda z Bebbanburga. Na jej podstawie BBC realizuje serial "Upadek królestwa".
Mimo pokonania Duńczyków pod Cynuit i przechylenia szali zwycięstwa na stronę wojsk angielskich Uhtred popada w niełaskę u króla Alfreda. Rozgoryczony wyrusza na łupieżcze wyprawy, by zdobyć skarby i spłacić Kościołowi dług, jaki przeszedł na niego, gdy ożenił się z Mildrith. Tymczasem Duńczycy łamią zawarty z Alfredem rozejm i podbijają niemal cały Wessex. Uhtred znów będzie musiał stanąć do walki z najeźdźcą...
Jest! Przyszedł czas na drugi tom Wojny Wikingów! Jak ja się cieszę, że nie musiałam za długo na niego czekać. I w dodatku jest nieco grubszy od pierwszego, co mnie jeszcze bardziej ucieszyło, jak tylko wpadł w moje łapki. 

"Zwiastun burzy" rozpoczyna się tam, gdzie skończyło się "Ostatnie królestwo". Uhtred pokonał jednego z najdzikszych, najniebezpieczniejszych wikingów i pragnął wrócić do swej żony oraz synka. Chociaż najpierw powinien udać się do króla i przekazać mu wieści z pierwszej ręki. Jak wiadomo, uparty młodzieniec zrobił po swojemu i króla "zostawił sobie" na później. A to był błąd. Wielki błąd, którego konsekwencje będzie musiał ponieść.

W tym tomie pojawiają się nowe, bardzo ciekawe osobistości, które wnoszą w treść wiele ciekawych rzeczy. Jak to bywa w tego typu historiach, będzie i śmierć. Pożegnamy się z kilkoma znanymi postaciami. Będziemy świadkami wielu przemian, jakie zajdą w bohaterach, które znamy od początku, w tym oczywiście samego głównego bohatera.

Jeśli chodzi o styl, Bernard Cornwell w swojej kontynuacji, nie zmienił go ani trochę, chyba, że ja nie zwróciłam na jakieś zmiany stylowe, uwagi. Ale myślę, że wszystko idzie w tym samym rytmie, że się tak wyrażę, co jest oczywiście na plus. Dlaczego? A po co zmieniać i kombinować z czymś, co jest dobre?

Tak się teraz zastanawiam, czy tom II jest jeszcze lepszy od I? Czy podobał mi się bardziej? I chyba nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Oba są równie mocne, i oba bardzo mi się podobały. Jestem bardzo ciekawa tomu III. Autor potrafi wzbudzić ciekawość tak, że nie mogę doczekać się tego, co będzie dalej. A szykuje się naprawdę świetna dawka emocji i zabawy. Zatem... Czekam!

niedziela, 17 lutego 2019

"Gdybyś tylko wiedziała" Hannah Beckerman


Tajemnica sprzed lat, która niszczy rodzinę.
Czy prawda zawsze jest jednak najlepszym rozwiązaniem?

Wzruszająca opowieść o rodzinie i sile wybaczenia. Niezwykle emocjonująca, ze wstrząsającym zwrotem akcji. Idealna dla wielbicielek Jojo Moyes i Jodi Picoult.

Rodzina Audrey się rozpadła. Jej dwie dorosłe córki, Jess i Lily, są ze sobą skłócone, a nastoletnie wnuczki nawet się nie znają. Sekret sprzed trzydziestu lat - to jedyne, co nadal ich łączy.

Kiedy napięcie sięga zenitu, decyzja, którą przed laty podjęła jedna z sióstr, teraz może wyjść na jaw. Czy pomimo skrywanej tajemnicy i trwającej wiele lat niezgody pojednanie jest możliwe? I za jaką cenę?

Melancholijna, urocza, doskonała w pokazywaniu sekretów, jakie chowamy przed bliskimi, nawet tymi, których kochamy. Uwielbiam tę książkę, choć nieraz doprowadzała mnie do łez.

Po tych wszystkich thrillerach i horrorach przyszedł w końcu czas na jakąś obyczajówkę. W dodatku przepięknie oprawioną obyczajówkę. Żeby po nią sięgnąć wystarczyła mi krótka rekomendacja Jojo Moyes. Dlaczego? Uwielbiam książki Moyes, więc... sami wiecie. I nie zawiodłam się! Ha! W dodatku z tyłu napisane jest, że "Gdybyś tylko wiedziała" jest idealną lekturą dla wielbicielek Jojo Moyes i Jodi Picult. Także ten... No nie mogłabym sobie darować, gdybym jej nie przeczytała.

Poznajemy dwie siostry, które są matkami nastoletnich córek. Dwie siostry, które przez pewne wydarzenia z przeszłości są sobie obce i wrogie. Znaczy, w sumie to jedna z nich jest wrogo nastawiona do tej drugiej. Poznajemy też ich matkę, która w ciężkiej chorobie musi zmagać się z tym, że jej córki żyją jak przysłowiowe: pies z kotem. Jedynym czego Audrey pragnie, to to, aby przed jej śmiercią Jess i Lily się pojednały. Aby jej wnuczki, Phoebe i Mia, wiedziały o swoim istnieniu i były dla siebie wsparciem. Czy jej się to uda?

Ciągle zastanawiałam się dlaczego Jess zachowuje się tak, a nie inaczej. Dlaczego warczy na matkę, a w stronę siostry i jej córki rzuca piorunami. W sumie, to zachowywała się jak taki rozkapryszony bachor, któremu należy się ostre lanie, bo stanie w kącie niczego nie załatwi. Autorka rzucała podpowiedzi w retrospekcjach. Przyznam, że w pewnej chwili domyśliłam się o co może chodzić, ale i tak na sam koniec uderzyła we mnie fala zaskoczenia. 

"Gdybyś tylko wiedziała", to książka, która opowiada jak trudne bywają chwile w rodzinie. Jak ciężko zmagać się z cierpieniem najbliższych i jak ciężkie dla siebie i dla innych, decyzje trzeba podjąć. Do czego jesteśmy w stanie się posunąć, by ulżyć w cierpieniu bliskim. Ale jest to też książka o tym, jak ważne jest słuchanie drugiej osoby. Jak ważne są rozmowy i zrozumienie, a przede wszystkim, jak ważne jest, by pochopnie nie oceniać innych. Hannah Beckerman stworzyła powieść, która jest taka życiowa... Nie należy do lekkich i przyjemnych, ale należy do tych ważnych i zmuszających do refleksji. Dlatego kierowana jest głównie do dojrzałego emocjonalnie czytelnika i właśnie takiemu czytelnikowi mogę ją polecić.