czwartek, 28 grudnia 2017

"Gra Anioła" Carlos Ruiz Zafón



 Dziękuję!
W mrocznej, niebezpiecznej i niespokojnej Barcelonie lat dwudziestych, młody pisarz, żyjący obsesyjną i niemożliwą miłością, otrzymuje od tajemniczego wydawcy ofertę napisania książki, jakiej jeszcze nie było, w zamian za fortunę i, być może, coś więcej.
Z niezwykłą precyzją powieściopisarską i w charakterystycznym dlań, oszałamiającym stylu, autor "Cienia wiatru" ponownie przenosi nas do Barcelony Cmentarza Zapomnianych Książek, by obdarować niezwykłą intrygą, romansem i tragedią poprzez labirynt tajemnic, gdzie czar książek, namiętności i przyjaźni splatają się w mistrzowskiej opowieści.

Miałam sporą przerwę od przeczytania książki Cień wiatru, którą bardzo sobie cenię i, która wzbudziła moje zachwyty nad twórczością Zafona. Po przeczytaniu Gry Anioła, tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że jest to pisarz, którego dzieł nie można nie znać. Jeśli lubicie mądre, wartościowe, wnikliwe, niezwykłe i wciągające historie, to wprost musicie zapoznać się z serią Cmentarz Zapomnianych Książek. Nie ma innej opcji!

Po wspomnianej przerwie trochę zapomniałam, jak to jest ze stylem autora, z budowaniem napięcia i z postaciami. Dlatego tym tomem Zafon przypomniał mi, jak świetne są jego książki. Dość spora objętościowo była ta lektura, ale ja przepłynęłam przez nią bardzo szybko. Tak się wciągnęłam w tę tajemniczą, mroczną i czasami zabawną przygodę, że nie mogłam się od niej oderwać. Główny bohater kupił mnie sobą całkowicie. David Martin jest nam ukazany jako młody człowiek, który wie czego chce. Chce pisać powieści, chce być zapamiętany, chce coś znaczyć. Chce być kochany, przez tę jedną, jedyną, którą on sam do szaleństwa kocha… Jednak Martinowi przytrafia się coś dziwnego… Zawiera pakt z diabłem i zaczyna się zabawa.

Autor po raz kolejny stworzył buchającą tajemnicą historię, która zapada w pamięć, wzbudza niepokój, pewnego rodzaju nostalgię, daje nadzieję… I ją odbiera. Zafon tak lawiruje pomiędzy romansem, tragedią i czymś nie z tego świata, że jest to coś naprawdę niebywałego. Zwłaszcza, że robi to z taką lekkością i autentycznością, iż czytelnik mu w to wszystko wierzy. Przynajmniej ze mną tak było. I to wszystko napisane z taką lekkością, ja już zacieram rączki na kolejną powieść z serii Cmentarza Zapomnianych Książek, bo wiem, że się nie zawiodę.

Ja wiem, że jedni kochają Zafona, innym jest on obojętny… Zaś jeszcze inni po prostu nie lubią się z jego twórczością. Ja gorąco polecam Wam jego książki!

czwartek, 21 grudnia 2017

"Krew" Bartosz Szczygielski

Dziękuję!


Życie w szpitalu psychiatrycznym płynie inaczej niż poza jego murami. Na własnej skórze przekonuje się o tym komisarz Gabriel Byś. Snujący się między niszczejącymi budynkami pacjenci obserwują każdą nową twarz. W Tworkach dochodzi do makabrycznego zdarzenia, którego nie da się racjonalnie wyjaśnić. Sprawy komplikują się, gdy na miejscu zbrodni zaczynają pojawiać się ludzie, wierzący w to, że wydarzył się cud. Ile z tego, co Gabriel widzi, jest prawdą, a ile to tylko wymysł jego otumanionej lekami głowy?

Kiedy zostaje popełniona kolejna zbrodnia, Gabriel czuje, że traci grunt pod nogami i popada w obłęd. Do czego będzie zdolny się posunąć, by poznać prawdę?


Drugi tom pruszkowskiej trylogii noir! Krew jest równie emocjonująca i okrutna jak pierwsza część powieści Bartosza Szczygielskiego – „Aorta”. Ten utalentowany autor z doskonałą precyzją wciąga czytelników w brutalny i skomplikowany świat swoich bohaterów, w którym nic nie jest oczywiste. 
 

W mojej głowie ciągle siedzi zakończenie Aorty, którym Bartosz Szczygielski po prostu mnie rozwalił. Tak bardzo byłam ciekawa, jak po tym wszystkim, potoczą się losy Gabriela Bysia. I tego, co zaserwował autor, zupełnie się nie spodziewałam. Szpital psychiatryczny? Serio?! Z początku nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Z jednej strony pomyślałam sobie "aż tak Bysiowi odwaliło", zaś z drugiej, że to może być bardzo ciekawa historia. I była ciekawa! A Bysiowi wcale tak bardzo nie odwaliło, tak na marginesie. 

Gabriel przeszedł naprawdę wiele, jest to taki bohater, którego polubiłam od samego początku i przeżywałam to, co go spotkało. Inteligentny, zabawny i pewny siebie mężczyzna, który wie czego chce, ma swoje zasady i dąży do celu. Jednym słowem - konkret. W tomie drugim, autor przedstawia nam go w trochę innym świetle. Poznajemy Bysia, jako tego słabego, zagubionego. Tego, który nie może sobie poradzić z cierpieniem, ze stratą i z tym zmienionym diametralnie, otaczającym go światem. Jeszcze jest jedna główna postać drugiego tomu. I tutaj po prostu Bartosz pojechał po bandzie! Kaśka ma po prostu (przepraszam, ale inne słowo nie przychodzi mi do głowy) przesrane. Nie mogę sobie nawet wyobrazić tego, co ta dziewczyna musiała przejść, co przechodzi i to, co jeszcze ją czeka. Po prostu, tak przegranej postaci w książkach jeszcze nie spotkałam!

Bardzo podoba mi się to, że Szczygielski tchnął w swoich bohaterów drugie ja. Bardzo cenię sobie postaci literackie, które się rozwijają, które ciągle pokazują czytelnikowi coś nowego o sobie. Chociaż właściwie, to przecież zasługa autora, bo to on kreuje wszystko od A do Z. Szacun!

Krew, odebrałam zupełnie inaczej, niż poprzedni tom. Jakoś bardziej podobała mi się Aorta, aczkolwiek nie to, żeby tom drugi mi się nie podobał. Nie! Bardzo mi się podobał, wszystko było intensywniejsze, nieco bardziej brutalne, na plus zagmatwane, tajemnicze. Autor włożył w ten tom wiele pracy i to widać, bo nie mogę znaleźć niczego, co było by na minus. Postaci, wydarzenia, język, po prostu... Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak Bartosz to wszystko przedstawił. Naprawdę jestem na tak. A powiem więcej! Mamy w Polsce takiego autora, którego możemy bardziej wychwalać od tych zagranicznych. Przyznam, że czytałam kilka zagranicznych kryminałów, które są wychwalane pod niebiosa, a tak naprawdę, to wiecie co? Szczygielski jest od nich lepszy, ot co! Nie będę wymieniała z nazwisk, bo nie o to chodzi, niemniej takie jest moje zdanie. 

Jeśli lubicie dobre kryminały, świetnie wykreowane charaktery, to musicie, ale to MUSICIE zapoznać się z pierwszym i drugim tomem książek Bartosza Szczygielskiego. Nie ma innej opcji. Nie zawiedziecie się, tego jestem pewna!

poniedziałek, 11 grudnia 2017

"Dobra córka" Karin Slaughter




Dziękuję!



Dwadzieścia osiem lat temu matka Charlotte i Samanthy została zamordowana na ich oczach. Żadna z dziewczynek nigdy nie zdradziła, co jeszcze wydarzyło się podczas brutalnego napadu na ich dom. Tragiczne wydarzenie zniszczyło więzi rodzinne, każda z sióstr poszła swoją drogą. Samantha robi karierę w Nowym Jorku, Charlotte prowadzi kancelarię w rodzinnym miasteczku. Życie płynie dalej, ale nagle wszystko zaczyna iść źle. Charlotte jest świadkiem dwóch brutalnych morderstw, które wstrząsają lokalną społecznością. Angażuje się w sprawę, nie podejrzewając, że przy okazji odkryje całą prawdę o rodzinnej tragedii sprzed lat. Siostry muszą połączyć siły, by raz na zawsze zamknąć tamten rozdział życia.


Hmm… Przyznam szczerze, że nie wiem sama co mam myśleć o tej książce. Wydarzenia pierwszych stu stron wydają mi się mocno przesadzone. Ta przemoc, te dzikie relacje pomiędzy bohaterami, te dziwne akcje, które odwalali nie tylko mieszkańcy miasta, ale i władze. Po prostu kosmos. I właśnie przez to, po prostu czytało mi się ją źle. Na szczęście kiedy ten pierwszy zamęt i szok minął, zaczęło mi się podobać i to nawet bardzo…
 
Cała akcja, postaci i w ogóle praktycznie wszystko, wydaje mi się pokręcone. Na początku za bardzo, a potem już coraz mniej i w końcu zaczęłam rozumieć o co chodzi, kto jest kim i poczułam, że się wciągam. Tak się wciągnęłam, że przeczytałam ją w dwa wieczory.  Dobrze, że nie odpuściłam po nieudanym według mnie początku.

Bohaterowie mogliby być bardziej dopracowani, ponieważ wydaje mi się, że są nieco chaotyczni. Oni, jak i ich przeszłość. Nie można im jednak zarzucić, że są nijakie, ponieważ niewątpliwie nie jest łatwo o nich zapomnieć. Nie zawsze rozumiałam ich motywy działania i tok rozumowania, ale ogólnie rzecz biorąc nie było źle. Charlie wydaje się twardą babką, taką, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Natomiast z drugiej strony ciągle siedzi w niej ta skrzywdzona dziewczynka, która próbuje sobie wszystko poukładać. Dziewczynka, która walczy z demonami przeszłości. Zaś jej siostra wydaje mi się mniej dopracowana, taka nijaka, a szkoda, bo liczyłam na dwie konkretne postaci główne.

Zastanawia mnie jedno… Dlaczego po tak traumatycznych przeżyciach rodzina nadal zostaje tam, gdzie to wszystko się wydarzyło. Żyje w tym samym domu, miasteczku i daje się poniżać przez osoby, które są wszystkiemu winne. Nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek chciał przez to wszystko przechodzić dzień w dzień. Dziwna sprawa… Ciągle zadawałam sobie pytanie „po co?/dlaczego?” itp. Nie potrafię tego zrozumieć i zwyczajnie jest to dla mnie głupie.

Czy polecam Dobrą córkę? Jeśli jesteście fanami twórczości Slaughter, to polecam. Jeśli lubicie zawiłe wątki, dramatyczne wydarzenia i interesujące osobowości, to również polecam.

sobota, 9 grudnia 2017

"Kilka sekund od śmierci" Harlan Coben



Dziękuję!
Kontynuacja „Schronienia”, która zaczyna się zaledwie kilka dni po opisanych tam wydarzeniach.
Mickey, nastolatek, który niedawno zamieszkał z Myronem, powoli odnajduje swoje miejsce w nowej rzeczywistości, ale wciąż wpada w kłopoty. Tym razem zostaje zamieszany w podpalenie i morderstwo.

I wpada na trop tajemniczej organizacji – Schroniska Abeony – która być może ma coś wspólnego ze śmiercią jego ojca.

Będzie musiał zmobilizować wszystkie siły, by ochronić przed nadciągającym niebezpieczeństwem tych, których kocha...

Harlan Coben tak mnie przekonał do swoich powieści, że zaczęłam je kolekcjonować. Ostatnio zakupiłam trzy kolejne, a w planie mam jeszcze więcej. Nic nie poradzę na to, że cholernie spodobał mi się styl autora i chcę mieć wszystkie jego książki u siebie w domowej biblioteczce. Nic mnie przed tym nie powstrzyma!  

Kilka sekund od śmierci, to drugi tom opowiadający nam o losach Mickeya. W pierwszym tomie poznaliśmy nieco lepiej bohaterów tej trylogii, a teraz mamy ciąg dalszy. Tajemniczych sytuacji ciąg dalszy. Byłam bardzo ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy, ponieważ zakończenie tomu pierwszego było co najmniej - intrygujące. Właściwie cała ta historia, jaką stworzył Coben, jest intrygująca, niemniej różniąca się od poprzednich dzieł autora. Znany jest on raczej z książek, w których główną rolę odgrywają dorośli, a tutaj mamy coś nieco innego. Pokuszę się o stwierdzenie, że takiego, bardziej lekkiego.

W mojej opinii, drugi tom jest lepszy od pierwszego. Jakoś tak, bardziej mnie wciągnął i nie mogłam się od niego oderwać, w rezultacie kończąc go w jeden wieczór, na tak zwany „raz”.  I tym samym… Chcę tom trzeci, najlepiej już teraz! Jak trzeci tom będzie jeszcze lepszy od poprzednich, to ja nie wiem… Chyba rzucę wszystko i będę czytać Cobena. A co!

Kilka sekund od śmierci, jest tomem bogatym w akcję, tajemnice, momenty zaskoczenia i interesujące postaci. Autor sporo wyjaśnia w tym tomie, ale też mąci czytelnikowi od nowa, nowymi wątkami, a ten chce jeszcze i jeszcze. Czuję pewien niedosyt, a nasycę go dopiero czytając zakończenie trylogii. Zatem przyjdzie mi czekać, mam nadzieję, że nie za długo.

czwartek, 7 grudnia 2017

"Szadź" Igor Brejdygant


Dziękuję!
Las. Młoda dziewczyna. Wygląda, jakby spała. Ale nie śpi. Wie, że zaraz umrze. I czuje, co robi z nią jej morderca, tyle że nie jest w stanie nawet mrugnąć.

Kiedy nad ranem zostają znalezione zwłoki, na miejscu zjawia się komisarz Agnieszka Polkowska. Nikt nie chce z nią pracować – zbyt wiele wymaga, słynie z ostrego języka i jest bardziej inteligentna od kolegów. Jej zaangażowanie w każdą ze spraw nie bierze się znikąd: ma kilka tajemnic i wolałaby się nimi nie dzielić. Ostatnie, czego jej trzeba, to błyskotliwy psychopata – człowiek, który odczuwa emocje tylko wtedy, gdy poluje. Gdy wybiera dziewczyny, osacza je i zabija: powoli, delektując się ich cierpieniem. Jest precyzyjny i metodyczny, przekonany, że nikt mu nie dorówna. Nie popełnia błędów. Do czasu.

Kiedy na jego drodze staje komisarz Polkowska, będzie musiał zmierzyć się równym mu przeciwnikiem, kimś, kto potrafi rozgryźć tok jego rozumowania i podążyć za makabrycznymi wskazówkami.

Czy Polkowskiej uda się ocalić kolejną dziewczynę, mimo seksizmu i niekompetencji jej szefów? Czy tajemnica z przeszłości, która dopada ją w chwili, gdy jej życie zaczyna się układać, pokrzyżuje śledztwo? Czy zdoła uratować życie kogoś, kto jest jej najbliższy?


Brutalne morderstwo młodej dziewczyny. Twarda i dociekliwa pani policjant, która nie odpuszcza. Idealny portret psychologiczny, którym autor całkowicie mnie kupił. Chociaż nie powiem, żeby ta postać wywołała u mnie pozytywne emocje, niemniej na pewno zapisała się w mojej pamięci, jako jedna z lepiej przedstawionych, jeśli chodzi o te czarne charaktery. To na pewno. W zasadzie nie powiem żebym  jakoś szczególnie zapałała sympatią do którejś postaci, ale nie uważam, żeby w przypadku tej książki było to konieczne. Jedno jest pewne, każda z postaci wykreowanych przez Igora Brejdyganta jest wyrazista i zapadająca w pamięć. Każda jest charyzmatyczna, konkretna i moim zdaniem - świetnie wykreowana/dopracowana.

Trochę zagadkowość z historii mi uleciała, ponieważ od niemalże początku wiemy, kim jest morderca. Ja lubię jednak dochodzić tego od początku do końca. Nie lubię mieć podanego na tacy rozwiązania. Wspomniałam, że trochę z tej tajemniczości zeszło ponieważ nadal z biegiem fabuły poznajemy motywy zwyrodnialca, co nim kieruje, jakie ma wizje i przede wszystkim, jak to wszystko się zakończy.

Muszę przyznać, że momentami książkę czytało mi się ciężko, niektóre momenty (niewiele ich w sumie) były nużące i mało mnie interesujące. Niemniej nie umniejsza to całości odbioru. Szadź jest intrygującą, przerażającą i mocną lekturą o której długo nie zapomnę. Jestem ciekawa kolejnej książki Igora Brejdyganta i mam nadzieję, że będzie równie dobra, co Szadź.

środa, 6 grudnia 2017

"Wróć, jeśli masz odwagę" Estelle Maskame

Dziękuję!

Czasami wydaje ci się, że twoje życie jest poukładane - masz wspaniały dom i przyjaciół, odnosisz sukcesy w szkole, a na sobie czujesz spojrzenia rozmarzonych chłopców. Mimo to wiesz, że z twoim życiem jest coś nie tak. Ciąży na nim skaza. Może to uczucie do chłopaka, w którym nie powinnaś się zakochiwać? A właściwie - dlaczego nie powinnaś? Bo zazwyczaj wtedy, kiedy już myślisz, że jesteś na dobrej drodze i w końcu będzie idealnie, dzieje się coś nieoczekiwanego, co odziera cię ze złudzeń.

Co robisz? Najłatwiej się schować, ukryć albo odejść. Wiesz o tym, bo robiłaś to już wiele razy. Ale czy tamto uczucie pozwoli o sobie zapomnieć? Los znów krzyżuje wasze drogi, a ty musisz wybrać!

Nie uciekniesz już przed samą sobą, ale teraz jest jeszcze trudniej. Drogę do szczęścia blokuje ktoś jeszcze. Czy masz odwagę, by wrócić? 

Poprzednią serię tej autorki przerwałam po pierwszym tomie. Wyczułam po prostu, że to nie dla mnie. Wiem, że wielu osobom się ona podoba, ja nie stwierdzam, że mnie się nie spodobała. Po prostu liczyłam na coś zgoła innego i styl mi nie podszedł. Niemniej chciałam  się przekonać czy nową książką zachęci mnie do siebie czy też utwierdzi w przekonaniu, że jej książki nie są dla mnie. I wiecie co? Wróć, jeśli masz odwagę bardzo mi się podobało. Książka inna niż wszystkie młodzieżowe. To na pewno, a co ją wyróżnia na tle pozostałych? Przekonajcie się sami.

Po pierwsze nie ma żadnego trójkąta miłosnego - jak dla mnie, to sukces! Już bokiem mi wychodzą te trójkąty i dramaty miłosne. Jakby nie można było pisać o czymś innym. Autorka sobie zapunktowała również tym, że jej nowa powieść jest dojrzała, porusza trudny temat straty, żałoby i powrotu do normalności. Na pewno już wiele razy spotkaliście się z wątkiem typu: ona wyrzutek, szara myszka, która nie może znaleźć sobie miejsca w szkolnej rzeczywistości, bo albo jest nowa, albo po prostu głupiutka. Bywają też takie wątki, gdzie szara myszka zakochuje się w bad boyu i po kilkunastu melodramatach żyją długo i szczęśliwie. Tego tutaj nie znajdziecie. Chwała ci Estelle Maskame! Jak ja się cieszę, że autorka nie powiela schematów w tej książce. Nie macie pojęcia, chociaż z początku obawiałam się, że to o czym wcześniej wspomniałam, w tej książce znajdę. Zmyliła mnie!

Książka porusza ciekawe tematy, bohaterowie są interesujący, można by nad nimi bardziej popracować, bo nie do końca są charyzmatyczni. Każdemu z nich brakuje tego czegoś. Niestety, podejrzewam, że żadna postać nie zapadnie mi w pamięć na dłużej, niemniej są fajni. Tyle. Jeśli chodzi o styl autorki, to oceniam go na pięć z plusem. Książkę przeczytałam w jeden i pół wieczora, lekkość prowadzenia wątków i dialogów była tego powodem. I tutaj znowu wrócę do poprzedniej serii autorki, której czytanie szło mi czasami topornie… Dlatego myślę, że autorka poszła do przodu.
Jeśli chodzi o młodzieżową powieść, to jak najbardziej polecam. Na pewno większości się ona spodoba, mnie spodobała się bardzo. Ostatnio trochę odeszłam od młodzieżówek, ale cieszę się, że zdecydowałam się na Estelle Maskame ponieważ okazała się strzałem w dychę.

niedziela, 3 grudnia 2017

"Cinder" Marissa Meyer (wznowienie)


Dziękuję!
Ulice Nowego Pekinu zapełniają ludzie i androidy. Szaleje śmiertelna zaraza. Bezlitośni księżycowi ludzie patrzą z kosmosu, czekając na swoją okazję. Nikt nie wie, że los ziemi spoczywa w rękach jednej dziewczyny… 
Cinder, utalentowana mechanik, jest cyborgiem. Tym samym należy do obywateli drugiej kategorii. Jej przeszłość to tajemnica. Macocha jej nienawidzi i wini ją za chorobę przyrodniej siostry. Ale kiedy jej życie splątuje się z życiem przystojnego księcia Kaia, Cinder nagle wpada w sam środek międzygalaktycznej wojny i doświadcza zakazanego zauroczenia. Rozdarta pomiędzy obowiązkiem a pragnieniem wolności, lojalnością a zdradą, musi odkryć prawdę o swojej przeszłości, by uratować przyszłość świata.
Dziewczyna cyborg? Opowieść o Kopciuszku w nowym wydaniu? Pekin? Oraz przybysze z Księżyca? To wszystko w jednej książce! Sam pomysł na książkę jest ciekawy, nie uważacie? Te wszystkie wyżej wymienione postaci oraz miejsca znajdziecie w Sadze księżycowej, którą niedawno skończyłam i jestem nią zauroczona. Bez dwóch zdań uważam, że książka jest po prostu fenomenalna! Na okładce widnieją słowa:
"Książka, o której było głośno i okazuje się, że nie bez powodu. Świetna." 
Czy zgadzam się z tą krótką lecz dobitną opinią? Oczywiście, że tak. Również, uważam, że książka pani Meyer jest świetna.
Każdy chyba zna bajkę o Kopciuszku, prawda? Wyobraźcie sobie, że autorka stworzyła coś na bazie kopciuszka, ale znacznie zmienionego i zupełnie nietypowego. Kopciuszkiem jest dziewczyna mechanik, która nie jest człowiekiem, ale cyborgiem. Książę nie jest zwykłym księciem, ale cesarzem. Bal nie jest zwykłym, pięknym balem, lecz wydarzeniem, które wszystkich prowadzi do zguby. A świat w jakim żyją główni bohaterowie jest zagrożony wojną międzygalaktyczną, do tego wszystkiego panoszy się tam straszliwa zaraza.
Sama nie wiem od czego zacząć. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i jestem ciągle pod jej urokiem, jednocześnie wymyślając co może się wydarzyć w kolejnej części, aż dziw pomyśleć, że to debiut pani Meyer! Pierwsza księga skończyła się  rozbudzając moją ciekawość do granic wytrzymałości. Uwielbiam baśnie! Należę do tych "starszaków" co to nadal oglądają bajki i się tego nie wstydzą. Dlatego też sięgając po Cinder byłam pewna, że książka mi się spodoba. W ciemno się za nią zabrałam i cieszę się, że było mi dane poznać ten piękny baśniowy świat. Imię głównej bohaterki jak mniemam, jest zaczerpnięte z angielskiego Cinderella - co znaczy nic innego jak Kopciuszek. Bardzo fajny pomysł autorki, muszę przyznać, że strasznie mi się spodobał. Tak więc zacznę od początku...

"Kiedy Kopciuszek zbiegał ze schodów, lewy pantofelek zsunął się z jej stopy."
Dawno dawno temu...
W Nowym Pekinie żyła sobie skromna, niezwykła i uczciwa dziewczyna o imieniu Cinder. Jej niezwykłością było to, że nie była tylko człowiekiem, a cyborgiem. Jej okropna macocha o imieniu Adri nie znosiła dziewczyny z całego serca, jak również jedna z jej córek zadufana w sobie Pearl. Obie często z niej szydziły i ją wykorzystywały. Druga z córek macochy Peony była ucieleśnieniem dobroci. Kochała Cinder z całego serduszka i zawsze jej to okazywała. Pewnego dnia do stanowiska pracy na targu dziewczyna cyborg przyszedł tajemniczy gość. Był nim sam książę Kaito(Kai), który potrzebował pomocy w naprawie swojego androida. Tak zaczęła się znajomość, która przeradzała się stopniowo w coś głębszego i prawdziwego. 
Czy jednak było tak pięknie jak w prawdziwej bajce o Kopciuszku? Tego musicie dowiedzieć się sami, sięgając po tę książkę.
"Czy istoty twojego pokroju wiedzą, czym jest miłość? Czy ty w ogóle coś odczuwasz, czy to jedynie kwestia... oprogramowania?"
Jak już wspomniałam fabuła książki bardzo mi się podobała. Co jednak z postaciami? Ich kreacja również nie ma sobie nic do zarzucenia. Postaci są barwne, ciekawe i na pewno nie są powtarzalne. Sam pomysł żeby stworzyć dziewczynę cyborga... Czy to nie jest oryginalne? Moim zdaniem bardzo! W dodatku idealnie stworzone i przedstawione czytelnikowi. Cinder nie jest nieporadną dziewczyną , która potrzebuje pomocy, kiedy tylko wpadnie w tarapaty. Sama radzi sobie ze swoimi problemami i nie użala się nad swoimi "ułomnościami". Co więcej posiada ona pewną niewiedzę na temat swojej przeszłości, która jest kluczowa w całej powieści. Ja jako czytelnik, domyślałam się o co tak naprawdę chodzi i jak się okazało moje domysły okazały się trafne. Co do księcia Kaito. Również bardzo fajnie wykreowana postać, która nie daje sobą manipulować, wie co jest w życiu ważne, wie też czego chce... Jednak nie może sobie pozwolić na ten "dobry wybór" przy zaistniałych okolicznościach, jakimi jest przybycie na Ziemię królowej Levany - bezwzględnej manipulantki oraz okropnej i despotycznej władczyni Księżyca (Luny). Bowiem Levana otwarcie przyznała, że jeżeli książę nie spełni jej warunków dojdzie do wojny, w której z pewnością wygra jej armia. I tutaj już mamy pokazanego czarno na białym złego bohatera jakim jest królowa Levana.
Przy tej książce nie idzie się nudzić. Prawda jest taka, że im oryginalniejsza fabuła i ciekawsze kreacje bohaterów tym większe zainteresowanie książką i niechęć rozstawania się z nią chociażby na moment. Saga księżycowa. Cinder. Posiada obydwie te cechy dlatego też jest warta spędzonego z nią czasu. Zagłębienia się w niej i odkrywania sekretów jakie w sobie kryje. Polecam gorąco!

Patronat!

środa, 22 listopada 2017

"48" Andreas Gruber



Dziękuję!

Jeżeli w ciągu czterdziestu ośmiu godzin odgadniesz, dlaczego uprowadziłem tę kobietę, zostanie ona przy życiu. W przeciwnym razie – zginie.“
Takim komunikatem rozpoczyna się perwersyjna gra seryjnego mordercy. Głodzenie, wlewanie atramentu do płuc, zamurowywanie żywcem w betonowym słupie...


Monachijska policjantka Sabine Nemez rozpaczliwie szuka motywu, wyjaśnienia. Tym bardziej, że chodzi również o życie jej matki. Dopiero gdy do śledztwa włącza się pewien Holender, schemat działania sprawcy staje się jasny. Przerażającą inspiracją psychopaty okazuje się stara książka obrazkowa...


„48“ to jeden z najlepszych thrillerów, jaki ukazał się na rynku niemieckim w ostatnich latach. Przez wiele tygodni gościł na listach bestsellerów, a z Andreasa Grubera uczynił jedną z największych gwiazd niemieckiego thrillera obok Sebastiana Fitzka.

Wielowątkowa, pełna zagadek i zwrotów akcji opowieść to mistrzowski thriller psychologiczny, który fanów gatunku przyprawi o szybkie bicie serca i będzie trzymał w nieustannym napięciu aż do ostatniej strony.


Kryminalna uczta, której nie możesz przegapić! 

Książką 48 byłam zaintrygowana od samego początku. Po prostu czułam, że jest to coś dla mnie. Czułam, że będzie to naprawdę świetna, wciągająca i mrożąca krew w żyłach historia. I co? Ha! I nie pomyliłam się, ani trochę. Coraz częściej sięgam po rozbudowane, mocne, konkretne kryminały i thrillery. Nie każdy spełnia moje oczekiwania. Nie każdy zapiera dech czy wzbudza niepokój. Natomiast 48 niewątpliwie do takich należy. Cholernie dobra książka.

Poznajemy portret psychologiczny mordercy, który jest niebywale inteligentny, opanowany i ewidentnie chory na umyśle. Inaczej nie zrobiłby tego, co robił. Autor rewelacyjnie przedstawił nam czarny charakter swojej powieści. Jestem pod wrażeniem tego, jak dopracował najmniejsze szczególiki tj. przeszłość bohatera, jego tok myślenia, pobudki do działania, przemyślane scenariusze zbrodni. Po prostu wsio, wsio, wsio! Na pochwałę zasługują również inne postaci. Jak Sabine, która nie zna słów „nie wolno/nie możesz tego zrobić/absolutnie zabronione”. Kobieta jest przebiegła i mądra. Wie co ma myśleć i nie da sobie narzucić zdania innych. Jednak bardziej niż Sabine w pamięci zapadła mi postać pewnego bardzo, ale to bardzo specyficznego Holendra, który po prostu rozwala system. Uśmiałam się czytając niektóre wydarzenia. Naprawdę Maarten Sneijder, o! Przepraszam za ten nietakt… Maarten S. Sneijder (jak przeczytacie, to będziecie wiedzieć o co chodzi), to kawał dobrej i charyzmatycznej postaci. Jest inna niż wszystkie, jakie do tej pory dane mi było poznać. Nie mogę również zapomnieć o Helen, która w tej książce odegrała kluczową rolę. Jednak dlaczego kluczową rolę? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Książka pomimo swojej ciężkiej tematyki (no sprawy morderstw nie są łatwe, prawda?), jest tak napisana, że przez treść się po prostu płynie. Autor ma świetny styl, który – przy takich powieściach – przydałby się wielu innym autorom, których teksty czyta się czasami bardzo ciężko. Książkę przeczytałam stosunkowo szybko, pewnie gdybym miała więcej czasu, poszłoby mi to w dwa wieczory. 48 niesamowicie wciąga, w końcu akcja goni akcję. Ciągle coś się dzieje, ciągle autor rzuca nowe smaczki, wyjaśnia sprawy niewyjaśnione. Po prostu jestem mega zadowolona z tej książki i już nie mogę doczekać się kolejnych tomów. Papierowy Księżycu, nie każ mi długo czekać!

Czy polecam? No ba! Jak mogłabym nie polecać tej świetnej książki? Każdy kto lubuje się w sensacji, kryminałach, horrorach, thrillerach powinien ją poznać. Uważam, że 48 jest lekturą obowiązkową, ot co!

piątek, 17 listopada 2017

"Magia Kąsa" Ilona Andrews Wznowienie!

Dziękuję!

 "Atlanta przyszłości. Arena walk magii i technologii. Wampirze hordy na usługach Panów Umarłych grasują po mieście. 

Kate Daniels ? pyskata dziewczyna, w której żyłach płynie krew i magia ? dowiaduje się o śmierci swojego opiekuna. Musi dokonać wyboru ? komu zaufać, z kim współpracować. Spojrzeć w oczy Władcy Bestii i dołączyć do Gromady? Wejść w układ z kotołakami i szczurołakami? Ofiara woła o pomszczenie, krwawa zagadka o rozwikłanie."
Za serię pani duetu Andrews zabrałam się po raz... Uwaga... trzeci. Tak. To moja ulubiona seria Urban Fantasy!  Sam tytuł mnie zaintrygował, bowiem wszystko co z magią związane, przyciąga mnie jak magnes. W dodatku opinie typu "niesamowita" tudzież "wciska w fotel" przekonały mnie, że seria jest godna uwagi. Dodatkowym i dopełniającym elementem był gatunek Dark Fantasy. Lubuję się ogólnie w Fantasy, więc wiele nie trzeba było, by ta pozycja zwróciła moją uwagę.
Główna bohaterka - Kate Daniels - to tajemnicza kobieta, która posiada pewien sekret związany ze swoim pochodzeniem. Jest również niezależną najemniczką, która walczy ze skutkami źle użytej magii. Kiedy dowiaduje się, że jej przyjaciel i obrońca Greg zostaje zamordowany, w dość dziwnych okolicznościach, postanawia dociekać prawdy dotyczącej jego morderstwa. Postanawia prowadzić prywatne śledztwo, które prowadzi ją na nieznane tereny i rzuca w wir niebezpiecznych przygód.
Przyznam szczerze, że spodziewałam siętrochę więcej akcji i zawrotnego tempa już w pierwszym tomie, jednak autorka postawiła na stonowane opisy wydarzeń. W pierwszym tomie mamy więcej opisów i wyjaśnień różnych skomplikowanych wątków. Swoją drogą to jest plus, może i porywów akcji nie było wiele (nie mówię, że wcale ich brak), ale za to mamy idealne wprowadzenie w całą serię o Magii. Jeżeli już o opisach wspomniałam, to powiem o nich coś więcej. Otóż opisy są bardzo rozbudowane i dokładne. Przyznam, że w większości przypadków takie opisy w innych książkach mnie nudziły, ale w tej tak nie było. O nie! Tutaj autorka stworzyła je tak, aby czytelnik był ciekaw każdego szczegółu i łaknął tym samym więcej i więcej. 
"- Jeszcze jedno, Wasza Wysokość. - To miało zabrzmieć troszkę złośliwie. - Muszę napisać raport o naszym spotkaniu i pisząc o tobie, będę musiała użyć jakiegoś imienia. Wolałabym nie wystukiwać za każdym razem "Przywódca Południowej Gromady Zmiennokształtnych". Jak więc mogę cię nazwać nieco krócej?

- Władca.

Przewróciłam oczami z udawanym oburzeniem . Nie przejął się tym zupełnie.

- O co chodzi? Przecież to bardzo krótko."
   Kate Daniels jest dosyć specyficzną kobietą, która należy do tej grupy bohaterek, które sobie bardzo cenię. Niezależna, z ciętym językiem, silna, czasami arogancka, wiedząca czego chce oraz inteligentna. Jest typową wojowniczką, która w obliczu niebezpieczeństwa nie boi się stawić czoła przeciwnikowi. Nie jest jednak na tyle głupia, żeby prowokować go, jeżeli ten jest silniejszy. Jest też On. Władca Bestii - arogancki, przystojny, silny, twardo stąpający mężczyzna. Curran to bardzo charyzmatyczna postać, jak i sama Kate. Jego puszystość, to mój mąż książkowy numer jeden. Zdecydowanie! Kiedy postaci w danej książce są ciekawe, to i mnie czyta się ją bardzo przyjemnie. Nie lubię mdłych i nic nie wnoszących bohaterów, których kreacja zupełnie nie jest dopracowana. Dlatego uważam, że duet Andrews poradził sobie ze swoimi postaciami wyśmienicie. Stworzył ciekawą gamę różnych charakterów, z których każdy na swój sposób pasuje do fabuły. Poboczne postaci również na pewno nie dadzą o sobie zapomnieć. 
"Wiem, o czym mówił. Opisywał ten moment, kiedy człowiek uświadamia sobie, że jest samotny. Przez jakiś czas jesteś sam, czujesz się z tym świetnie i nawet nie przyjdzie ci do głowy, że twoje życie mogłoby wyglądać inaczej, a potem, pewnego dnia, spotykasz kogoś i nagle dochodzisz do wniosku, że doskwiera ci samotność. To uczucie jest jak uderzenie, sprawia niemal fizyczny ból, czujesz się jednocześnie skrzywdzony i zły - pokrzywdzony, bo bardzo chciałbyś być z tą osobą i zły, bo jej nieobecność sprawia, że cierpisz."
Książkę czytało mi się bardzo dobrze, a wszystko za sprawą bardzo lekkiego i przystępnego języka, jakim została ona napisana, jak i dobremu tłumaczeniu, które zasługuje na wielki plus. Żadnych błędów, czy też literówek nie wyłapałam, a to już coś. Ostatnio zauważyłam, że w większości czytanych przeze mnie książek znajdzie się parę błędów. Tutaj jak mówię, ich brak. Co jeszcze wpływało na płynność i przyjemność czytania? Na pewno pierwszoosobowa narracja. Kate bowiem, jest naszymi oczami i dzięki niej śledzimy losy bohaterów, mamy wgląd w jej emocje i uczucia. 
"Czy mogłabyś powtórzyć? Przegapiłem tę część, która miała zrobić na mnie wrażenie."
Jeżeli chodzi o mnie, to wiele już czytałam książek o zmiennokształtnych, wampirach, silnych bohaterkach. Nie wszystkie te książki mnie urzekły na tyle, aby sięgnąć do nich ponownie. Z książką Magia Kąsa jest inaczej. Dlaczego? Dlatego, że moim zdaniem posiada ona więcej plusów, w porównaniu z tamtymi dziełami. Ta książka niewątpliwie posiada to "coś", czego tamtym najwyraźniej brakowało.
 Dużych plusów książki naliczyłam kilka, zalicza się do nich między innymi sama główna bohaterka - Kate, świat w którym żyją i ludzie, jak i mroczne istoty, język oraz narracja. Świat stworzony przez autorów wciągnie niejednego czytelnika!
Pierwszy tom o Kate Daniels uważam za bardzo udany i godny polecenia. Polecić go mogę tym, którzy lubują się w wszelakiego rodzaju fantasy i paranormalach. Ja osobiście mam nadzieję, że drugi tom będzie obfitował w większą dawkę akcji i humoru. Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu, którego okładka jest przepiękna!

wtorek, 14 listopada 2017

"Ciężko być najmłodszym" Ksenia Basztowa, Wiktoria Iwanowa


Ciężko być najmłodszym to pierwszy tom trylogii Książę Ciemności napisanej przez duet autorek: Ksenię Basztową i Wiktorię Iwanową.
Dużo magii, przygód i wartkiej akcji, okraszonej wyjątkowym humorem tak lubianym przez wszystkich miłośników rosyjskiej fantastyki.

Naprawdę trudno jest być najmłodszym, szczególnie w rodzinie Mrocznego Władcy. Szczególnie kiedy cała reszta braci prowadzi już samodzielne życie, a ciebie nadal próbują karmić z łyżeczki. Jedyna możliwość to uciec z domu, najlepiej do jakiejś szkoły magii. A żeby nie było za nudno to zawsze można zabrać do towarzystwa drużynę bohaterów, siedzących w zamkowych lochach... i chyba lepiej zrobić to incognito, tak na wszelki wypadek.

Uwielbiam książki Olgi Gromyko, a słyszałam, że ta trylogia ma podobny klimat i humor. I wiecie co? Poszłam w ciemno. Czuję klimat rosyjskiego i ukraińskiego fantasy, jest zupełnie inny od amerykańskiego czy polskiego. Ma to coś, co... Sama nie wiem, jak to określić. Coś, co wprawia mnie w taki nastrój, którego nie potrafię opisać. Z każdym razem czytając książki Gromyko, przenosiłam się do świata przez nią stworzonego, oddychałam tymi historiami i miałam nadzieję, że tym razem będzie tak samo.
 
Ah! Jak mi brakowało świata fanasy! Połknęłam Ciężko być najmłodszym niemalże za jednym razem. Dawno nie przekroczyłam fantastycznego świata, pełnego magii. Czemu? Nie wiem kurczę, jakoś ciągle  było mi z nim nie po drodze, ale teraz, dzięki tej przerwie jeszcze bardziej doceniłam pierwszy tom trylogii Księcia Ciemności. I już nie mogę się doczekać kolejnego! Błagam, chcę już drugi tom!

Chociaż... Przyznaję, przez pierwsze ok. 50 stron przewracałam oczami, wkurzałam się i cmokałam z niezadowoleniem. Dlaczego? Jakoś wydaje mi się to na wyrost. Pierdyliard niepotrzebnych wykrzykników typu "dlaczego ja?!!!!!" - czy nie jest to wkurzające? Myślę, że można by spokojnie zostawić jeden wykrzyknik, a czytelnik nie jest na tyle upośledzony i na pewno by zrozumiał. Na pewno! Nie wiem z czego to wynika, ale później, jakby wszystko się uspokoiło... Jakby te kilkadziesiąt stron było z innej bajki, aniżeli cała reszta. Czytając te kilkadziesiąt pierwszych stron, zastanawiałam się, kiedy będzie lepiej, kiedy ten dziki szał wykrzyknikowo - pytajnikowy się skończy. Na szczęście się skończył. Druga sprawa, z początku nie łapałam humoru... Kompletnie nie pasował mi styl, jakim została napisana ta książka. Na szczęście, później jakby znowu zupełnie inna bajka humorowa, bum... czuję książkę, czuję postaci, rewelacyjnie mi się czytało. To tyle, jeśli chodzi o moje "pretensje". Teraz same superlatywy, przygotujcie się!

Zacznę od głównego bohatera, charakternego, niezwykle sprytnego, inteligentnego i pewnego siebie, księcia ciemności, któremu na imię Diran. Uwielbiam tego chłopaka, serio. Już za nim tęsknię. W ogóle za tą różnorodną grupką, w której swoje miejsce znalazł krasnolud, elfka, zwierzołak, kapłanka i... jeszcze inne ciekawe osobistości. 

Dużo magii, dużo śmiechu, dużo akcji, dużo przygód. Wszystkiego dużo, prócz ilości stron... Ja to bym chciała, żeby ta książka miała co najmniej 1000 stron. Poważnie. Tak bardzo mi się podobała i (czy ja już o tym nie wspominałam?) chcę kolejny tom. Już, teraz, natentychmiast. 
Czy i komu polecam? Polecam, a jakże! Komu? Tym, którzy lubują się w rosyjskim fantasy, czują ten specyficzny klimat i szukają czegoś innego, oryginalnego. Ja pomimo drobnych, początkowych spięć z tą historią, pokochałam ją całym czytelniczym serduchem.

poniedziałek, 13 listopada 2017

"Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta" W. Bruce Cameron



Dziękuję!

Najnowsza powieść autora bestsellerowej książki „Był sobie pies”

Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.


Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.

Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości.
Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć.


Książki o zwierzętach zawsze przykuwały moją uwagę. Kocham zwierzęta i uwielbiam o nich czytać. Poprzednia książka autora, wywarła na mnie ogromne wrażenie. Pokochałam ją całym sercem i kiedy zobaczyłam zapowiedź jego nowej książki, z tą przeuroczą okładką, przepadłam. Ba! Kiedy zaczęłam czytać, to dopiero przepadłam. Zakochałam się w tej psiej historii, która napełniła mnie spokojem i klimatem świątecznym, który tak uwielbiam. Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta nie jest historią, którą możecie czytać tylko w okresie świątecznym. Chociaż wtedy, czuje się już magię zbliżających się świąt…

Wyobraźcie sobie, że w pewnych okolicznościach ktoś podrzuca Wam suczkę w ciąży, a Wy kompletnie nie wiecie jak się zająć takim psem, nie mieliście wcześniej styczności ze szczeniącą się psiną. Ba! W ogóle nie mieliście zwierzaka i nie wiecie, co i jak… Mało tego… wszystko się komplikuje jeszcze bardziej. Znajdujecie pudło małych, wyziębionych szczeniaków. Macie cały pakiet i co teraz? Z takim dylematem boryka się główny bohater książki Psiego najlepszego. 

Przyznaję, że spodziewałam się jakiegoś potoku łez, jak było w przypadku poprzedniej książki autora Był sobie pies, ale nic takiego nie nastąpiło. Oczywiście, książka mnie poruszyła, wprawiła mnie w taki fajny, spokojny nastrój. Sprawiła, że uśmiech nie schodził mi z twarzy, podczas jej czytania. Czasami pojawiał się żal, pewnego rodzaju wyrzut do niektórych bohaterów... Na pewno Psiego najlepszego, jest książką ciepłą, wyjątkową, emocjonującą i z całą pewnością godną uwagi. Dla każdego miłośnika tych czworonogów, ufnych, wiernych i kochanych, ta książka będzie nie lada gratką. Ja jestem nią zachwycona.

Cóż ja więcej mogę o niej napisać. Polecam gorąco i z całego serca. Cameron po raz kolejny pokazał nam, jak wielka miłość łączy psiego przyjaciela z człowiekiem. Jak człowiek może zatracić się w tej miłości. Jak wielkie oparcie może mieć w tym małym stworzonku, jak wielką siłę daje mu świadomość tego, że nie jest sam.  Coś pięknego! Jeszcze raz POLECAM!