piątek, 27 października 2017

"Sezon życzeń" Denise Hunter



Dziękuję!
W tej rywalizacji nie chodzi tylko o dom…

PJ McKinley ma smykałkę do gotowania, ale do spełnienia marzenia o własnej restauracji brakuje jej jeszcze lokalu. Kiedy jedna z mieszkanek Chapel Springs postanawia oddać swoją rodzinną posiadłość osobie, która przedstawi najlepszy plan zagospodarowania budynku, PJ wierzy, że to jej pisana jest wygrana.


Cole Evans jest pewnym siebie, profesjonalnym i godnym zaufania robotnikiem, ale po dzieciństwie spędzonym w pieczy zastępczej ma świadomość, że życie układa się różnie. Kiedy dowiaduje się o konkursie, wie, że jego pomysł na dom przejściowy może być jedyną szansą dla młodzieży opuszczającej rodziny zastępcze. Musi tylko przekonać właścicielkę, że jego nierentowne przedsięwzięcie przysłuży się lokalnej społeczności.

Po rozważeniu ich kandydatur ekscentryczna filantropka proponuje nieoczekiwane rozwiązanie, aby sprawdzić, czyj pomysł jest lepszy. Codzienne życie PJ i Cole’a zmienia się w zaciekłą rywalizację. Czy siła, z jaką na siebie oddziałują, zniszczy wszystko, czego tak bardzo pragnęli?


Denise Hunter oczarowała mnie swoimi historiami. Do tej pory każda książka, którą przeczytałam i która wyszła spod jej pióra, bardzo mi się podobała. Ta lekkość, fajnie opisana miłość i bohaterowie. Tym razem coś mi nie zagrało. Sezon życzeń niestety w moim odczuciu jest książką słabą i na dobrą sprawę nijaką. Jak wszystkie poprzednie zachwalałam, tak tym razem niestety tego zachwalania nie będzie. Musiało w końcu trafić na coś słabszego. Jeśli jesteście ciekawi moich odczuć względem tej książki, to zapraszam do dalszej lektury mojej opinii.

PJ pragnie otworzyć restaurację i hotel. Pragnie mieć własne miejsce na ziemi, mieć swój wymarzony biznes. Na przeszkodzie realizacji marzeń dziewczyny staje nieoczekiwany rywal i jednocześnie dziki lokator...

Jeśli chodzi o bohaterów Sezonu życzeń... Nie wiem sama, co mam napisać, ponieważ sądziłam, że historia PJ będzie fantastyczna, a ona sama jako bohaterka mnie po prostu drażniła. Polubiłam ją we wcześniejszych tomach, ale w tym opisującym głównie jej perypetie, po prostu mnie do siebie zniechęciła. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się przerysowana, mało ogarnięta i mało przebojowa. A przecież w poprzednich tomach była taką żywiołową dziewczyną. A jeśli chodzi o Cole'a? Nie wpisał się na listę męskich charakterów, które lubię. Brakowało mu charyzmy i tego czegoś, co ciężko jest określić. Myślę, że przez to, pasuje do PJ. Oboje mało wyraziści. 

Jeśli chodzi o narrację czy ogólny styl językowy, jakim posługuje się pisarka, to pozostał on bez zmian. Przyjemny, lekki, wszystko czyta się tak fajnie, jakby oglądało się film. Szybko się czyta, skończyłam książkę w jeden wieczór. Także, jeśli chodzi o język, nie mogę się niczego doczepić. Po prostu coś w kreacji bohaterów i w historii coś mi zgrzyta i po prostu średnio spodobała mi się historia PJ oraz Cole'a. Ot co.

Oczekiwałam ciepłej i klimatycznej powieści na miarę poprzednich. Powieści, która wprowadzi mnie w zimowy klimat, a otrzymałam całkiem przyjemną książkę na jeden raz. Sądzę, że szybko o niej zapomnę, a szkoda wielka, ponieważ bardzo cenię sobie Hunter. Cóż, czasami trzeba się "przejechać" na jakiejś książce, lubianego autora. Mam nadzieję, że kolejna powieść Denise Hunter spowoduje nawrót zachwytu, nad jej twórczością. Zobaczymy.
 

4 komentarze:

  1. Skoro Cię nie zachwyciła odłożę ja być może na później.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również na razi sobie odpuszczę... chociaż mam ogromną słabość do świątecznych historii :P

    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czytałam jedynie pierwszą część, a mianowicie Boskie lato i autorka totalnie mnie kupiła tamtą historią. Ogólnie bardzo polubiłam głównych bohaterów. :) Po jednej tylko cześci nie mogę się za bardzo wypowiedzieć o PJ i Cole'u, ale wyobrażałam sobie inaczej ich, a zwłaszcza PJ niż opisujesz. Bo Cole już w tamtej części nie był dla mnie wyrazisty, a PJ właśnie wręcz przeciwnie, ale jak widać autorka zrobiła z niej jakąś drażniącą bohaterkę. No, ale i tak poznam tę historię. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, czasem niestety tak bywa. Choć to też może byc tak, że za mocno porównujemy do poprzedniej książki i siłą rzeczy jedna jest lepsza, druga gorsza...

    OdpowiedzUsuń