Dziękuję!
Każdy kryje jakąś tajemnicę ... Gabe Hyde żyje na kredyt. Od czterech lat ukrywa swoją prawdziwą tożsamość przed światem, który niegdyś obsesyjnie go uwielbiał. Jeden niewłaściwy krok doprowadził go na skraj szaleństwa. krok, który na zawsze zmienił ścieżkę jego życia. Udawanie nie prowadzi do niczego dobrego, zwłaszcza, gdy grasz kogoś innego przed tymi, którym najbardziej na tobie zależy. Ale gdyby ktoś kiedyś odkrył prawdę, to nie jego życie stanęłoby pod znakiem zapytania – ale jej.
Saylor nie nienawidzi mężczyzn. Tylko Gabe’a. Ten lekkomyślny, beztroski, w czepku urodzony gość to prawdziwa sól w jej oku. Który sprawia tylko, że wszystko coraz bardziej się gmatwa. Niestety, jest takie miejsce, w którym ich spotkania są nieuniknione. Dom opieki. Gdyby tylko tak się nawzajem nie pociągali… Im bliżej są ze sobą, tym więcej pytań powstaje w Saylor. Bo Gabe coś ukrywa.
Co się stanie, gdy te dwa światy na siebie wpadną? Dwa światy, które nigdy nie powinny się spotkać? Czy on zniszczy wszystkich, których kocha? Czy w końcu uzyska odkupienie, o którym marzy od czterech lat?
Każdy kryje jakąś tajemnicę… a ty?
Tom I serii Zatraceni pt. "Utrata" czytałam jakiś czas temu i muszę wspomnieć, że spodobał mi się na tyle, aby sięgnąć po kontynuację. Tom II przeczytałam bardzo szybko - ogólnie, te książki czyta się bardzo szybko, ponieważ są fajnie napisane, a i ciągle coś się w nich dzieje. Niemniej dwójka jest nieco lepsza od jedynki. Natomiast obie części są schematyczne i takie... przewidywalne. A nawet dość często irytujące. Spodziewałam się jednak czegoś innego. Czegoś nieco lepszego.
Książka jest kontynuacją, ale równie dobrze można ją czytać jako samodzielną powieść i na pewno nie pogubicie się w treści i nie będziecie odczuwać, że coś Wam umknęło. To na pewno jest plus. Kolejnym plusem jest lekki styl autorki, a co za tym idzie - lekkość czytania książki. W letnie/ciepłe dni idealnie czyta się właśnie tak napisane powieści. Również problemy (te poważniejsze, a nie te infantylne) są fajne skonstruowane. Plusem jest również główna postać, czyli Gabe. Chłopak ma poważny problem, ale co najważniejsze, wie jak sobie z nim poradzić. Chociaż nie do końca radził z nim sobie "po męsku".
Co mnie irytowało? Kilka momentów w książce, głównie interakcje pomiędzy Gabem i Saylor, która swoją drogą jest tak durna, że aż mnie wszystko boli. Jak Gabe jest plusem książki, tak Saylor jest zdecydowanym jej minusem. Taka typowa słodka idiotka do kwadratu. Kompletnie nie wiem, co faceci widzą w takim typie dziewczyn. Drażniła mnie też ta wszechogarniająca słodycz, którą oblana była para z "Utraty". Mam wrażenie, że to wszystko trochę takie sztuczne i, że autorka trochę na siłę budowała niektóre akcje i zachowania bohaterów.
Pisarka bardzo interesująco zbudowała historię Gabe'a. Jego przeszłość i dręczące go wyrzuty sumienia budziły we mnie ogromną chęć odkrycia jego tajemnicy. Cały czas zastanawiałam się, co też on takiego zrobił, że nie może sobie z tym poradzić. Van Dyken świetnie poradziła sobie z budowaniem tajemniczej aury wokół tej postaci i za to przyznaję jej kolejny plus.
Książkę polecam zarówno nastolatkom jak i tym starszym czytelniczkom. Nie będę nikomu jej odradzała, bo wiem, że gusta są różne i Wam może się ona spodobać. Nie twierdzę tym samym, że mnie się nie spodobała. Po prostu miała swoje lepsze i gorsze momenty.
Zgadzam się, obecnie czytam pierwszy tom, który nieźle irytuje i jest totalnie schematyczny. Jeszcze nie wiem, czy sięgnę po tę książkę - mam nadzieję, że "Utrata" na tyle się poprawi, żeby zachęcić mnie do tej powieści. Bo Gabe'a lubię bardzo :3
OdpowiedzUsuńRaczej sobie odpuszczę, choć wiem, że jestem w stanie zdzierżyć pewne schematy w książce... Tak mam na przykład z Trudi Canavan, która jakoś psecjalnie nie wysila się, żeby zaskoczyć czytelnika, a mimo to lubię jej książki ;) A do książek z gatunku, do którego należy Utrata mnie nie ciągnie...
OdpowiedzUsuńczytałam "Utratę",która baardzo mi się podobała (pomimo paru mankamentów),więc oczywiście tę również chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie "Toxic" właśnie nie była schematyczna. "Utrata" owszem, ale i tak baaardzo mi się spodobała. "Toxic" ją pobiła :)
OdpowiedzUsuńJa po Utracie, uznałam, że nie mam ochoty na kontynuację.
OdpowiedzUsuńWitaj wspaniały blog pierwszy raz na nim jestem, ale na pewno zostanę tu na dłużej. Zapraszam Cię również na mojego bloga: uwiecznione-chwile-w-obiektywie.blogspot.com. Ciekawy opis, z chęcią przeczytam myślę, że po komentarzach które tu widzę powinna mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńStrasznie nie lubię przewidywalności i schematyczności w książkach. Mam bardzo mieszane uczucia wobec tej serii, ale jestem raczej na "nie". ;)
OdpowiedzUsuń