poniedziałek, 26 września 2016

"Eden. Nowy początek" Mia Sheridan

Dziękuję!

Nic na świecie nie jest tak mocne jak prawdziwa miłość!
Po tragicznej powodzi, w której na własną prośbę zginęli niemal wszyscy mieszkańcy Arkadii, życie Caldera i Eden zmieniło się diametralnie. Oboje myślą, że to drugie nie żyje, że padło ofiarą zbiorowego szaleństwa sekty. Eden znajduje bezpieczną przystań w domu bogatego jubilera i uczy jego wnuczkę grać na fortepianie, a Calder walczy z demonami pod opieką Xandra — przyjaciela z lat dzieciństwa, który także stracił w powodzi całą swoją rodzinę. Powoli uczą się żyć bez siebie — ona dowiaduje się, że jako dziecko została porwana, i odnajduje matkę, on zostaje uznanym artystą malarzem. Jednak nic nie jest w stanie zapełnić pustki, jaką oboje czują w sercu, zabić tęsknoty za utraconą miłością. Złamane serca pozostają złamane… do czasu, gdy drogi Caldera i Eden znów się przecinają.
Przypadek czy przeznaczenie? Raz jeszcze powróć do świata, w którym mądrość, miłość i odwaga pozwalają bohaterom przetrwać najcięższe chwile. Zobacz, jak walczą o swoją godność, spełnienie i szczęście.
Eden. Nowy początek to książka o walce dobra ze złem, miłości mocniejszej niż śmierć i sile nadziei, która nie pozwala poddać się rozpaczy. Od zarania dziejów do końca świata.

Kończąc część pierwszą pt. "Calder. Narodziny odwagi" wiedziałam, że muszę poznać ciąg dalszy tej historii. Zwłaszcza, że autorka przedstawiła takie, a nie inne zakończenie. Pozostawiła wiele niedopowiedzeń, na których rozwój czekałam przebierając nogami. Dosłownie! Bardzo lubię książki Sheridan, a historie w nich zawarte są naprawdę godne uwagi.

Eden i Calder to nietypowa para... Ich powoli dojrzewające uczucie było jednym, co urzekło mnie najbardziej. Autorka pozwoliła czytelnikowi poznać postaci i przyglądać się rosnącemu pomiędzy nimi uczuciu, przez co było ono bardziej realne, bo i w życiu nic nie dzieje się na wariata. Oczywiście jeśli chodzi o uczucia i relacje międzyludzkie.

"Eden. Nowy początek" przeczytałam w jeden wieczór, co nie jest dziwne, biorąc pod uwagę lekki i przyjemny język, jakim posługuje się Sheridan. Poprzedni tom czytałam dłużej, bo czasami bywał monotonny, niemniej i tak miło go wspominam. Część druga historii Caldera i Eden jest zupełnie inna, bardziej powiedziałabym - dojrzała, bo i postaci przez ten upływ czasu, jaki nastąpił od tego, co miało miejsce w Akadii dojrzały. Jednak również przez to, co ich spotkało w tamtym miejscu i w zupełnie nowym świecie. Wszystkie te wydarzenia ich zmieniły i mam wrażenie, że wyszło im to na dobre. "Calder. Narodziny odwagi", to ta spokojniejsza, bardziej urocza, a może nawet i niewinna część tej historii. Natomiast "Eden. Nowy początek", to ta bardziej porywająca część, pełna namiętności. Obie lubię, więc nie będę robiła selekcji: lepsza: gorsza.

Mia Sheridan pisze książki kierowane do kobiet i to właśnie im polecam zarówno pierwszą, jak i drugą część historii Eden i Caldera. 

1 komentarz:

  1. Bardzo miło wspominam tę historię. Mnie w "Calderze" zabrakło tego CZEGOŚ, co na szczęście odnalazłam w "Eden". :)

    OdpowiedzUsuń