poniedziałek, 4 marca 2019

"Lista życzeń" Devney Perry


Poppy wiedzie szczęśliwe życie z mężczyzną swoich marzeń, którego poznała podczas studiów. I nagle wszystko się zmienia. Nagle przestaje być żoną i obiektem zazdrości przyjaciółek-singielek. Teraz ludzie patrzą na nią z litością, szepcąc za jej plecami jedno słowo: wdowa.
Po kilku latach od tragicznej śmierci Jamiego, pełnych bólu, cierpienia i tęsknoty, Poppy postanawia zrealizować jego urodzinową listę życzeń i zrobić wszystko to, co zawsze chciał zrobić - bo, kto wie, może dzięki temu zacznie żyć na nowo.

Dawno nie czytałam takiego romansu z prawdziwego zdarzenia, więc tym bardziej cieszy mnie to, że w moje ręce wpadł tytuł "Lista życzeń". Historia o ogromnej stracie i radzeniu sobie z cierpieniem po niej. O tym, że nawet jeśli świat nam się zawali, to zawsze możemy go odbudować. O nadziei, miłości i wierze w lepsze jutro. W dużym skrócie właśnie takie mam wrażenia po przeczytaniu "Listy życzeń". 

Dzięki tytułowej liście, Poppy radzi sobie ze stratą męża... A może lepiej byłoby napisać, że przez nią zaczyna dostrzegać świat na nowo? Owszem, spełnienie życzeń zmarłego męża, który sam nie zdołał ich spełnić, ponieważ został zamordowany, wcale nie łatwe. Nadal nie znaleziono mordercy. Jak sobie z tym poradzić? No jak, skoro morderca bezkarnie krąży po świecie i korzysta z życia, pomimo, iż pozbawił tego luksusu niewinne osoby? Poppy dodatkowo obwinia się o śmierć Jamiego, w końcu sama nalegała by ten tego dnia i o tej porze musowo udał się na zakupy... W dodatku rodzina męża jakby odsunęła się od niej. Został jej tylko dziadek Jamiego, który wspiera dziewczynę i nawiasem mówiąc, jest z niego niezły gagatek! 

W życiu młodej wdowy pojawia się pewien mężczyzna i w zasadzie, to właśnie dzięki liście Poppy go poznaje. Wiadomym jest, jak to się zakończy - to niestety jest do przewidzenia, ale ta przewidywalność nie boli aż tak bardzo. Ona samotna, pokrzywdzona przez los i powstająca jak Feniks z popiołów. On silny, przystojny, prawy i honorowy przystojniak. Można się domyśleć, jak to się potoczy. Niemniej jednak, historię tej dwójki czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Podobała mi się ta lekkość w stylu Perry, dzięki niej czułam się w pełni odprężona czytając jej książkę.

Komu mogę polecić "Listę życzeń"? Na pewno romantycznym duszom, kobietom, które lubią lekkie, refleksyjne powieści obyczajowe i romanse. A ogólnie, to każdemu, kto tylko ma na nią ochotę, bo to naprawdę fajna lektura!

3 komentarze:

  1. Myślę że będzie to fajna książka, z którą spędzę miło czas na ławce w parku. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie :) Jest idealna na taki relaks! Już sobie wyobraziłam siebie na ławce w parku, przy pięknej pogodzie... Czytającą książkę <3 Och, jak ja chcę wiosnę! :D

      Usuń