niedziela, 28 czerwca 2015

"Co jeśli..." Rebecca Donovan

Dziękuję!
Nowa, samodzielna powieść autorki bestsellerowej serii „Oddechy”, równie pełna emocji i zapierającej dech akcji!
Co, jeśli dostałbyś drugą szansę na to, by kogoś poznać po raz pierwszy?
Cal Logan doznaje szoku, gdy widzi Nicole Bentley siedzącą naprzeciwko niego w kawiarni tysiące mil od ich rodzinnego miasta. Przecież od ponad roku – gdy oboje skończyli szkołę – nikt jej nie widział ani o niej nie słyszał.
 Tylko że to nie jest Nicole.
 Wygląda dokładnie jak miłość Cala z dzieciństwa, ale nazywa się Nyelle Preston. Jest przeciwieństwem Nicole: impulsywna i odważna, zaraża wszystkich wokół pasją życia. Cal jest nią totalnie zafascynowany. Ale Nyelle kryje też wiele tajemnic, a im bardziej Cal zbliża się do rozwiązania jej zagadek, tym mniej chciałby wiedzieć.
Gdy tajemnice z przeszłości i teraźniejszości zderzają się, jedno staje się jasne: nic nie jest takie, jakim się wydawało…
Słowem wstępu napiszę tylko tyle, że pierwsza seria Donovan mnie nie przekonała, ale miała w sobie coś szczególnego, co zmusiło mnie do sięgnięcia po "Co jeśli..." I wiecie co? Rewelacja! Zakochałam się w tej książce. Jest niesamowita. I polecam ją każdemu. 

Powiem tak, zazwyczaj wszelakie tajemnicze wątki i zagadki rozgryzam w bardzo szybkim tempie. Jednak Donovan całkowicie mnie zagięła, a napięcie jakie towarzyszyło mi podczas czytania "Co jeśli..." było dominujące. Ogromny plus i pokłon w stronę autorki. I ostrzegam, że będę się zachwycała tą książką, złego słowa nie napiszę i nie powiem, bo nie znalazłam w niej najmniejszego mankamentu. Same plusy i czysta przyjemność czytania. Twór iście zacny, przyjemny i niesamowicie wciągający. A sam styl autorki i to jak skonstruowała niniejszą powieść jest na wysokim poziomie. Muszę przyznać, że dawno już nie czytałam tak dobrze napisanej książki dla młodzieży ALE NIE TYLKO! Sądzę, że ta książka spodoba się każdej z Was. A nawet może przypaść do gustu płci przeciwnej. 

Słowo wstępu było dość obszerne, ale nie wspomniałam o czym konkretnie opowiada historia. Sama autorka w swojej notce napisała, aby nie odbierać przyjemności poznawania bohaterów, ich tajemnic i życia. Ja staram się nigdy Wam tego nie robić i tym razem również nie będzie inaczej. Niemniej ogólnie zarysuję o co chodzi w tej powieści.

Poznajemy Cala. (NIE)zwyczajnego chłopaka, który przeżywa swoje życie studenckie jak każdy zwykł student. To co zdarzyło się w jego przeszłości, rzutuje na całą jego przyszłość. Pewne wydarzenia nie dają o sobie zapomnieć, zaś inne pozostawiają mglistą niewiadomą i pytanie (zupełnie jak w tytule): co jeśli zrobiłbym coś, aby temu zapobiec? Co jeśli bym zareagował? Co jeśli zauważyłbym, że coś jest nie tak? Takich "Co jeśli" jest wiele. W zasadzie, w życiu każdego z nas - tak nawiasem mówiąc. Wracając do osoby Cala, chłopak poznaje pewną dziewczynę, która przypomina mu o przeszłości i pewnych wydarzeniach, o których wspomniałam wyżej. I tutaj zabawa się dopiero zaczyna. Nie powiem Wam więcej na ten temat, bo chcąc powiedzieć nieco więcej, zepsułabym Wam całą zabawę. A tego nie mogę przecież uczynić. Dlatego czym prędzej zaopatrzcie się w najnowszą książkę Donovan. 

To, że historia Cala i Nyelle jest świetna, już napisałam. Jednak zapomniałam wspomnieć o równie dobrej kreacji bohaterów. I nie mam tutaj na myśli tylko wyżej wspomnianej dwójki. Każda z postaci, która ożyła na kartkach "Co jeśli..." jest dopracowana w najmniejszym szczególe i absolutnie nie zapycha wolnej przestrzeni - co zdarza się w wielu powieściach (przykra prawda). Donovan wiedziała co chce osiągnąć tworząc tę historię i idealnie opracowała nie tylko fabułę, ale i bohaterów, którzy sprawiają, że książka jest jeszcze bardziej wyśmienita. 

I na koniec taka luźna wypowiedź: Jeśli moja opinia nie przekonała Was do sięgnięcia po tę książkę, to nie wiem co Was przekona. 

wtorek, 23 czerwca 2015

"Kochanek z Malty. Włoski romans" Melissa Moretti

Dziękuję!
Paul przybywa z Malty do Rzymu i rozpoczyna pracę jako szofer w starym pałacu arystokratycznej rodziny Agostinich. Wkrótce okazuje się, że kryje tajemnicę, która całkowicie odmieni życie wszystkich mieszkańców wiekowej rezydencji. Jedni stają się jego sojusznikami, inni zamieniają się we wrogów. 
Jak Paul, który przywykł do ciężkiej pracy i którego nie pociąga ani blichtr salonów, ani alkoholowe i narkotykowe ekscesy, odnajdzie się w tym środowisku? Czy ulegnie kaprysom którejś z córek pani domu, czy może wybierze miłość skromnej pokojówki Anny? Czy sekret, który ukrywa, doprowadzi go do szczęśliwego zakończenia?
Zacznę od okładki, która jest po prostu przepiękna. Widząc ją na półce, aż chce się po nią sięgnąć i czytać. Zapewne gdybym zobaczyła ją w księgarni, nie mogłabym się jej oprzeć. Kawał dobrej roboty. Jednak nie tylko okładka przyciągnęła mnie do tej powieści. Zainteresował mnie również opis: arystokratyczna rodzina, Rzym, tajemnice i miłość w tle? Jestem na duże tak! Idealna na poprawę nastroju o każdej porze roku? Jestem na jeszcze większe tak!

Przejdźmy zatem do moich wrażeń z lektury. Czy rzeczywiście książka jest taka dobra, jak sądziłam? Co ja mogę rzec. Kurczę, no jest. Bardzo mi się podobała. Mimo, iż po kilkunastu stronach już wiedziałam, jaką tajemnicę skrywa Paul, to i tak książkę czytałam z zapartym tchem. Umiliła mi czas - tak jak obiecał wydawca. I owszem, poprawiła mi nieco nastrój. Książkę czyta się lekko i całkiem szybko, co w przypadku akurat tak przyjemnej powieści, może być minusem. Ja na przykład, chciałabym nieco więcej treści. Niemniej nie narzekam.

Ostatnio powieści ciężko mają dogodzić mej czytelniczej naturze. A to opisy mi przeszkadzają, a to postaci mnie irytują, a to banalność historii mnie osłabia... Z tą książką było inaczej. Pod każdym względem mi się spodobała i zapewne przeczytam ją tego lata jeszcze raz, jak nie całą, to chociaż pewne fragmenty. Ponieważ opisy były ciekawe i całkiem realistyczne. Żadna z postaci mnie nie irytowała, uważam nawet, że zostały zgrabnie nakreślone, a ich życie było interesujące. Banalność historii? Może i nie należy ona do oryginalnych, niemniej w ogóle mi to nie przeszkadzało. Ogólnie całość jest na bardzo duży plus. Właśnie takiej książki potrzebowałam. 

Jeśli szukacie zabawnej, subtelnej i ciepłej lektury, to polecam Wam powieść "Kochanek z Malty" ten włoski romans powinien przypaść Wam do gustu. 

piątek, 19 czerwca 2015

"Toxic" Rachel Van Dyken




Dziękuję!
Każdy kryje jakąś tajemnicę ... Gabe Hyde żyje na kredyt. Od czterech lat ukrywa swoją prawdziwą tożsamość przed światem, który niegdyś obsesyjnie go uwielbiał. Jeden niewłaściwy krok doprowadził go na skraj szaleństwa. krok, który na zawsze zmienił ścieżkę jego życia. Udawanie nie prowadzi do niczego dobrego, zwłaszcza, gdy grasz kogoś innego przed tymi, którym najbardziej na tobie zależy. Ale gdyby ktoś kiedyś odkrył prawdę, to nie jego życie stanęłoby pod znakiem zapytania – ale jej.
 Saylor nie nienawidzi mężczyzn. Tylko Gabe’a. Ten lekkomyślny, beztroski, w czepku urodzony gość to prawdziwa sól w jej oku. Który sprawia tylko, że wszystko coraz bardziej się gmatwa. Niestety, jest takie miejsce, w którym ich spotkania są nieuniknione. Dom opieki. Gdyby tylko tak się nawzajem nie pociągali… Im bliżej są ze sobą, tym więcej pytań powstaje w Saylor. Bo Gabe coś ukrywa.
 Co się stanie, gdy te dwa światy na siebie wpadną? Dwa światy, które nigdy nie powinny się spotkać? Czy on zniszczy wszystkich, których kocha? Czy w końcu uzyska odkupienie, o którym marzy od czterech lat?
Każdy kryje jakąś tajemnicę… a ty?

Tom I serii Zatraceni pt. "Utrata" czytałam jakiś czas temu i muszę wspomnieć, że spodobał mi się na tyle, aby sięgnąć po kontynuację. Tom II przeczytałam bardzo szybko - ogólnie, te książki czyta się bardzo szybko, ponieważ są fajnie napisane, a i ciągle coś się w nich dzieje. Niemniej dwójka jest nieco lepsza od jedynki. Natomiast obie części są schematyczne i takie... przewidywalne. A nawet dość często irytujące. Spodziewałam  się jednak czegoś innego. Czegoś nieco lepszego. 

Książka jest kontynuacją, ale równie dobrze można ją czytać jako samodzielną powieść i na pewno nie pogubicie się w treści i nie będziecie odczuwać, że coś Wam umknęło. To na pewno jest plus. Kolejnym plusem jest lekki styl autorki, a co za tym idzie - lekkość czytania książki. W letnie/ciepłe dni idealnie czyta się właśnie tak napisane powieści. Również problemy (te poważniejsze, a nie te infantylne) są fajne skonstruowane. Plusem jest również główna postać, czyli Gabe. Chłopak ma poważny problem, ale co najważniejsze, wie jak sobie z nim poradzić. Chociaż nie do końca radził z nim sobie "po męsku". 

Co mnie irytowało? Kilka momentów w książce, głównie interakcje pomiędzy Gabem i Saylor, która swoją drogą jest tak durna, że aż mnie wszystko boli. Jak Gabe jest plusem książki, tak Saylor jest zdecydowanym jej minusem. Taka typowa słodka idiotka do kwadratu. Kompletnie nie wiem, co faceci widzą w takim typie dziewczyn. Drażniła mnie też ta wszechogarniająca słodycz, którą oblana była para z "Utraty". Mam wrażenie, że to wszystko trochę takie sztuczne i, że autorka trochę na siłę budowała niektóre akcje i zachowania bohaterów. 

Pisarka bardzo interesująco zbudowała historię Gabe'a. Jego przeszłość i dręczące go wyrzuty sumienia budziły we mnie ogromną chęć odkrycia jego tajemnicy. Cały czas zastanawiałam się, co też on takiego zrobił, że nie może sobie z tym poradzić. Van Dyken  świetnie poradziła sobie z budowaniem tajemniczej aury wokół tej postaci i za to przyznaję jej kolejny plus.

Książkę polecam zarówno nastolatkom jak i tym starszym czytelniczkom. Nie będę nikomu jej odradzała, bo wiem, że gusta są różne i Wam może się ona spodobać. Nie twierdzę tym samym, że mnie się nie spodobała. Po prostu miała swoje lepsze i gorsze momenty. 

środa, 17 czerwca 2015

Zdobycze czerwcowe!

Dzień dobry, cześć i czołem!


Lato, laaaato! Chociaż ja nie przepadam za latem. Owszem lubię ciepło, ale nie duchotę. Lubię po prostu oddychać, a nie ledwie dychać... Niemniej. Laaaato!

Wiecie co? Nie spodziewałam się, że będę miała w tym miesiącu aż tyle książek do zaprezentowania. Trochę wydawnictwa mnie rozpieściły, a trochę rozpieściłam siebie z niewielką pomocą osób drugich na dzień dziecka. Ale hej! Przecież dzieckiem jest się w każdym wieku, prawda? Tak wiem... Usprawiedliwiam się. Niemniej oto gość specjalny dzisiejszego posta. Powitajcie go z uśmiechem na twarzy i zazdrością w oczach :)


Dzieńdzieckowe zdobycze:
"Szczygieł" - cudowna oprawa. Cudowna. Mam nadzieję, że treść również.
"Królowie przeklęci" - jw.
"Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta" - jw. z tym, że słyszałam o treści wiele dobrego. 
"Najdłuższa podróż" - bo to Sparks. Przeczytana (chcecie moją opinię?) Ciekawa jestem ekranizacji.
"Na razie żegnaj" - dzisiaj skończona.


Recenzyjne:
"Poduszka w różowe słonie" - poczeka sobie trochę. Już w ostatnim stosie była. Nie wiem czemu mi się tu przyplątała, ale niech jest.
"Co, jeśli..." - wczoraj odebrana, niebawem zabieram się za czytanie.
"Collide" - zaintrygował mnie opis, może być ciekawie :)
"Kochanek z Malty" - wydaje się idealna na ciepłe dni. Obecnie czytana.
"Musimy coś zmienić" - przeczytana - moja opinia KLIK
"Powiedz, że mnie kochasz, mamo" - jw  KLIK
"Toxic" - przeczytana. Opinia na dniach.


wtorek, 16 czerwca 2015

"Powiedz, że mnie kochasz, mamo" Grażyna Mączkowska

Dziękuję!

Tak bardzo potrzebuję twojej akceptacji. Robię wszystko, żebyś była ze mnie dumna i zadowolona. Czy kiedyś usłyszę od ciebie te dwa proste, piękne słowa?
W kwietniu 2014 roku powieść zdobyła wyróżnienie w konkursie literackim "Moja własna książka".
Wzruszająca przez swoją prostotę i autentyzm opowieść o potrzebie miłości i trudnościach z jej okazywaniem. To historia życia ponadpięćdziesięcioletniej obecnie kobiety – życia niełatwego i zwyczajnego, ale może właśnie dlatego tak ciekawego. Ze skutkami dzieciństwa, pełnego przemocy fizycznej i emocjonalnej, Gabrysia zmaga się do dziś… Tym, czego bohaterce brakowało najbardziej, był brak akceptacji ze strony matki. Tytułowa prośba przewijała się przez całe jej trudne życie. Po lekturze tej mądrej, wzruszającej książki nikt już nie będzie wątpił, że nie wolno skrywać dobrych uczuć, że ciepło, serdeczność i akceptacja są najwspanialszym darem, jaki każdy z nas może ofiarować innym – a zwłaszcza swoim dzieciom.

Jest wiele książek o trudach miłości. Kartek, na których autor zapisał nam pewną wzruszającą historię pewnych ludzi. Zazwyczaj są to powieści fikcyjne, niemniej zawsze zastanawiamy się: czy aby na pewno  twórca nie wplótł w nie trochę  czegoś  z własnego, tudzież z życia bliskich. To samo pytanie zadawałam sobie czytając powieść Grażyny Mączkowskiej. Nie doszukiwałam się w internecie tego, czy moje przypuszczenia są prawdziwe. Prawdę powiedziawszy chcę żyć w niewiedzy. Niemniej, dzisiaj pokrótce opowiem Wam o moich odczuciach względem powieści "Powiedz, że mnie kochasz, mamo".

Kiedy jesteśmy mali czy nawet już dorośli, to i tak jest w nas coś takiego, co sprawia, że chcemy aby nasi rodzice byli z nas dumni, zadowoleni... Żeby akceptowali to, co robimy. To, jakie decyzje życiowe podejmujemy, jaką drogę obieramy. Pragniemy akceptacji ludzi, którzy wydali nas na świat, którzy ukształtowali nas takimi jakimi jesteśmy. Przecież gdyby nie wsparcie i opieka rodziców/najbliższych, to nie bylibyśmy właśnie tym, kim jesteśmy teraz. Wiele osób poradziło sobie bez wsparcia rodziny, za co ich podziwiam, bo dla mnie rodzina to wszystko. Rodzina jest najważniejsza - zawsze! Każdy z nas zapewne wspominał swoje dzieciństwo. Dla jednych nie było ono usłane różami, a mimo to byli najszczęśliwszymi dzieciakami na świecie. Inni dostali od życia wszystko, a mimo to wiecznie narzekali i nie doceniali tego co mieli. A jeszcze inni mieli koszmarne dzieciństwo. Byli gnębieni i poniżani przez swoich najbliższych. 

Przykład tego ostatniego  Grażyna Mączkowska opisała w swojej książkę a bohaterką jest Gabriela, której nieszczęśliwe dzieciństwo dało się we znaki w dorosłości.Gabriela będąc małą dziewczynką nie zaznała matczynej i ojcowskiej miłości. Była poniżana, bita... niekochana. A dzieci niekochane, po prostu nie są szczęśliwe... W dorosłym życiu Gabriela nadal nie potrafi poradzić sobie z żalem do rodziców, który przez wszystkie lata rósł w jej sercu. Pomimo tego, że ma własną kochającą rodzinę, to gdzieś tam w sercu jest otchłań smutku. Nie dziwi mnie to kompletnie, ponieważ podczas czytania książki, sama odczuwałam smutek. 

Książka "Powiedz, że mnie kochasz, mamo" jest książką interesującą, ale autorka za mało uwagi poświęciła samym uczuciom. Po prostu ukazała nam życie Gabrieli, bez większego zagłębiania się w emocjonalność. Muszę się również doczepić tego nieuporządkowania w czasie. Non stop są przeskoki z życia nastoletniego, do dzieciństwa, z dzieciństwa w dorosłość - pogubić się można i ja uważam to za minus.  Ogólnie rzecz biorąc, książka jest dobra, ale niedopracowana. 

A Ty, drogi czytelniku? Jak wspominasz swoje dziecinne lata? Byłeś szczęśliwym dzieckiem?

wtorek, 9 czerwca 2015

"Musimy coś zmienić" Sandy Hall

Zabawna opowieść o zakochiwaniu się!
Lea i Gabe mają ze sobą wiele wspólnego. Łączy ich niewidzialna więź, jednak… nigdy ze sobą nie rozmawiali. Wszyscy na około chcą im pomóc i ich zeswatać! Jedna impreza pomaga im przełamać lody i rozwiązać pewną zagadkę.
 Co ciekawe, to love story opowiedziane z perspektywy ich znajomych!

Przyznam, że nie miałam w planach niniejszej pozycji. Jednak kiedy zobaczyłam zdjęcie na instagramie wydawnictwa i później zapoznałam się z opisem, stwierdziłam, że może być ciekawa. Taka odskocznia od tego, co zazwyczaj czytam. Oderwanie się od ciężkich książek, od fantasy. I wiecie co? Może książka jest skierowania do nastolatków, może jest trochę nieogarnięta, zwariowana, niepoprawna, ale szczerze Wam powiem, że właśnie to mi się w niej spodobało. 

Opis z punktu widzenia wiewiórki czy ławki? Ha! Najlepsze są właśnie opisy z punktu widzenia zwierzaka i rzeczy. Nie wiem czemu, ale spojrzenia na historię miłosną z punktu widzenia osób nie porwały mnie jakoś szczególnie. Owszem, dzięki nim mieliśmy wgląd w życie głównych bohaterów. Mogliśmy ich "podsłuchać" i "podglądnąć", ale jakoś te opisy mnie lekko irytowały. 

Wydawca określił książkę mianem słodkiej - zgodzę się. Słodka czasami aż do przesady. Urzekającej, z tym również się zgodzę. Nie wiem co takiego ma ta książka, ale urzekła mnie. Czarująca hmm... Ciężko się i z tym nie zgodzić. Czarująca jest cała ta otoczka, jak i to nieposkromione, nastoletnie, nieśmiałe uczucie Gabe'a i Lei. 

Dlatego na sam koniec tejże opinii, muszę jeszcze raz podkreślić, że książka jest dla nastolatków. Dla dorosłego czytelnika wyda się ona infantylna, głupiutka i niedojrzała. Ale przecież taki jej urok. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Książka mi się podobała. Właśnie takiej lekkiej i niezobowiązującej historii potrzebowałam.

sobota, 6 czerwca 2015

Miłość wiele ma imion


Naszło mnie na taki temat o książkach o miłości. Miłość obecna jest w każdej historii i wcale nie musi to być miłość do drugiego człowieka. Dlatego dzisiaj na przykładach kilku książek będę zgłębiać temat. Mam zamiar co jakiś czas obrać sobie temat poruszany w danych książkach i na kilku przykładach (jak niżej) stworzyć posta. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Jak wiadomo, są różne oblicza miłości. Miłość do drugiej połówki, ta spełniona, tragiczna, smutna, porzucona i ta radosna. Ta, która dodaje nam skrzydeł i chęci do życia. Przykładem miłości tragicznej na pewno jest wszystkim znany dramat Szekspirowski "Romeo i Julia". Nie wierzę, że ktoś jeszcze nie miał z nim styczności. Wszyscy wiedzą, jak kończy się ta historia i nie jest ona happy endem. Do takich powieści należy też bestseller Johna Greena, który zapewne również jest bardzo dobrze Wam znany, "Gwiazd naszych wina". Zarówno książka, jak i film jest genialny. Nie mogłabym zapomnieć o wyśmienitej historii Jojo Moyes "Zanim się pojawiłeś". Wzięłam pod lupę te dwie powieści nie bez przyczyny. Zestawiłam je ze sobą, ponieważ w każdej z nich ta tragiczna miłość ukazana jest w inny sposób. Obie historie pokochałam, będę do nich wracać i gorąco polecam.


Jest miłość, którą rodzice obdarzają swoje dziecko i są w stanie zrobić dla niego wszystko. Poświęcają nawet swoje życie, marzenia, byleby tylko ich pociecha miała zapewniony byt. Przykładem takiej miłości jest historia napisana przez Diane Chamberlain "Szansa na życie". Ale są też takie historie w których spotykamy się z pragnieniem posiadania dziecka tak gorąco, że aż sami czujemy smutek względem sytuacji, w której postawieni są bohaterowie. I tutaj odniosę się do wzruszającej powieści Julie Cohen  "Drogie maleństwo" czy oparta na faktach "Wiadomość z nieba" Brooke Desserich, Keith Desserich, przy której wylałam morze łez.

Miłością obdarzamy też stworzenia, które wzięliśmy pod swoją opiekę i które stały się częścią naszej rodziny i naszego życia. Zwierzaki często odmieniają nasz los, sprawiają, że mamy dla kogo żyć, rozśmieszają nas i kochają miłością bezwarunkową. Często to właśnie im wyjawiamy najskrytsze sekrety, bo wiemy, że ich nie zdradzą. Z takich książek wybrałam powieść Allie Larkin "Zostań" oraz "Psia  story" Mark Mills.

Miłością darzymy również nasze pasje, poświęcając się im bez reszty, kiedy tylko mamy ku temu sposobność. "Złodziejka książek" Markus Zusak, w której główna bohaterka kocha książki ponad wszystko.

W każdym z nas drzemie masa uczuć, którymi obdarzamy innych. Niektóre ciężko nam sklasyfikować, ująć w słowa, rozpoznać. Mam wrażenie, że książki pomagają nam się odnaleźć. To właśnie dzięki sposobowi nakreślenia postaci i jej przygód, możemy się z nią utożsamić, szukać podobnych cech i wczuć się jej sytuację. Wszystkie wyżej wymienione powieści, chwytają za serce, zmuszają czytelnika do refleksji i wzruszają go do łez.



I na zakończenie cudowna piosenka i teledysk Edzia :)