środa, 25 kwietnia 2018

"Alice i Oliver" Charles Bock

Dziękuję!


Nowa przejmująca LOVE STORY XXI WIEKU
Alice Culvert ma w sobie prawdziwą moc: jest pełna pasji, niezależna, bystra i prześliczna. Przyciąga uwagę wszędzie, gdzie tylko się pojawi, nawet w gwarnym Nowym Jorku lat 90. – i jest tym zachwycona. Żyje bardzo intensywnie – tym trudniej uwierzyć, kiedy poznaje lekarską diagnozę swego stanu... Tak pełna energii osoba nie może przecież po prostu zniknąć. Życie Alice i jej męża Olivera nagle sprowadza się do jednego: walki o przetrwanie. Para walczy z chorobą, stawiając również czoła meandrom systemu opieki zdrowotnej, dobrym intencjom bliskim i głębokiemu, niebezpiecznemu stresowi, który odpycha od siebie małżonków.

Charles Bock szczerze, humorystycznie, mądrze i czule opisuje niezapomnianą historię pewnej rodziny – zainspirowaną jego własnymi, osobistymi przeżyciami.


Książek o tak ciężkim temacie, jakim jest wyniszczająca choroba, przerobiłam naprawdę sporo. Rzadko na nie narzekałam, bo zdaję sobie sprawę z tego, że takie książki nie są lekkie ani w napisaniu, ani w odbiorze. Nie sprawiają, że czytelnik czuje się lepiej…. Niemniej sprawiają, że po przeczytaniu takiej historii przemyśli kilka spraw. Zrobi reorganizację w priorytetach życiowych, zastanowi się nad wieloma rzeczami. Przynajmniej tak jest ze mną. We mnie tego typu powieści zawsze wzbudzają burzę emocji, a ja uwielbiam kiedy książka wywołuje emocje. Niewątpliwie historia Alice i Oliver do takich tytułów należy. Chociaż muszę zaznaczyć, że nie są to emocje takie, jakie towarzyszą mi podczas czytania fantastyki, czegoś śmiesznego czy pełnego zawrotnego tempa akcji.

Jak już wspomniałam, nie jest  to książka lekka, wesoła i poprawiająca nastrój, ale na pewno taka literatura jest potrzebna. Myślę jednak, że żeby docenić taką literaturę, trzeba do niej dojrzeć, dlatego polecam ją głównie osobom, które raz: są gotowe na dużą dawkę opisów o dorosłych ludziach i ich problemach. Dwa: lubią tego typu powieści. I trzy: są dojrzałe emocjonalnie. Warto to napisać, bo myślę, że Alice i Oliver to historia, którą należy docenić, spodziewając się tego, że nie jest to powieść na jeden wieczór.

Historia naprawdę fajnego małżeństwa, takiego "z życia" wziętego, któremu los spłatał dużego figla, bo przecież nie może być za dobrze, prawda? Przyznać muszę, że pierwsze strony podobały mi się, później przez kilkanaście, czy nawet może kilkadziesiąt stron, historia tej dwójki nieco mi się dłużyła. Później wszystko wróciło na dobre tory i jednogłośnie oceniam książkę, jako dobrą. Dała mi do myślenia i poruszyła mnie - właśnie tego od niej oczekiwałam. W dodatku pomimo ciężkiego tematu, a może właśnie dzięki niemu, okazała się ciepłą, dobrą i taką… wbrew pozorom pozytywną powieścią, którą chętnie Wam polecam.

piątek, 13 kwietnia 2018

"Ostrze zdrajcy" Sebastien de Castell



 Dziękuję!

Wielkie Płaszcze. Sędziowie, bohaterowie… zdrajcy?
Król nie żyje, Wielkie Płaszcze rozwiązano, a Falcio val Mond i jego towarzysze Kest i Brasti skończyli jako straż przyboczna szlachcica, który na domiar złego nie chce im płacić. Ale mogło być gorzej – ich chlebodawca mógłby leżeć martwy, podczas gdy oni musieliby bezradnie patrzeć, jak zabójca podrzuca fałszywe dowody wikłające ich w morderstwo. Chwileczkę… Przecież to właśnie się zdarzyło!

W najbardziej zepsutym mieście świata zawiązuje się spisek koronacyjny, a to oznacza, że wszystko, o co walczą Falcio, Kest i Brasti, może lec w gruzach. Jeśli tych trzech zechce przeciąć intrygę, ocalić niewinnych i wskrzesić Wielkie Płaszcze, będą musiały wystarczyć im rapiery w dłoniach i obszarpane skórzane odzienie. Dziś bowiem każdy arystokrata jest tyranem, każdy rycerz – bandytą, a jedyne, czemu można ufać, to ostrze zdrajcy. 
Ostrze Zdrajcy, to bardzo dobra, zabawna, pełna akcji historia z odrobiną fantasy, którą przyjemnie mi się czytało. Chociaż myślałam, że będzie w niej dużo więcej czegoś fantastycznego i pod tym względem odrobinkę się zawiodłam. Aczkolwiek bardzo polubiłam postaci - charakterne, barwne, konkretne. Bardzo podobał mi się język powieści, dzięki któremu nawet nie zauważyłam, kiedy przewróciłam ostatnią kartkę. Muszę przyznać, że przewidziałam dwa kluczowe wątki już w połowie książki, ale nie uważam tego za coś złego. Po prostu w swoim czytelniczym dobytku mam masę przeczytanych tego typu książek i mało co może mnie zaskoczyć.

Walka dobra ze złem, bohaterowie, ofiary, niewiasty w opałach, oprawcy, świst strzał, odgłosy stali uderzającej w stal, śmieszne dialogi, sympatyczne postaci, zamki, dwory, królowie, książęta… To wszystko i wiele innych, znajdziecie w Ostrzu Zdrajcy. Naprawdę świetnie się bawiłam, przeżywając przygodę wraz z Falcio, Brastim i Kestem. Wręcz wyśmienicie! Nie nudziłam się nawet przez chwilę. Cieszę się, że już niebawem będę mogła przeczytać kolejny tom, bo tak pięknie wygląda i kusi!

Ostrze zdrajcy utrzymana jest (w moim odczuciu) w stylu trylogii o muszkieterach. Klimat, bohaterowie, honor... Mnie się ten klimat bardzo spodobał, przypomniałam sobie, kiedy jako mała dziewczynka z zapartym tchem śledziłam poczytania muszkieterów w filmowej, starej wersji. Dlatego, chyba będę miała mały sentyment do serii Sebastien de Castell.

czwartek, 5 kwietnia 2018

"Lewa strona życia" Lisa Genova


Dziękuję!
Sarah Nickerson jest kobietą sukcesu, ucieleśnieniem marzeń o spełnieniu – świetna praca, szczęśliwa rodzina, piękny dom na przedmieściach Bostonu.
Bez przerwy w biegu, perfekcyjnie łączy obowiązki rekruterki w dużej korporacji z odwożeniem dzieci do żłobka i na zajęcia pozalekcyjne, będąc jednocześnie boginią domowego ogniska.


Jakimś cudem Sarah panuje perfekcyjnie nad każdą chwilą swojego życia. Do czasu.
Wystarczy sekunda, mgnienie oka, nieszczęśliwy zbieg okoliczności, by ten perfekcyjny układ rozsypał się, a jego tryby rozprysły się na wszystkie strony.


Na skutek wypadku samochodowego Sarah doznaje skomplikowanego urazu mózgu, na skutek którego traci zdolność postrzegania istnienia lewej strony. Połowa świata znika z jej świadomości i Sarah po raz pierwszy staje się zależna od innych. Walcząc o nową siebie, musi pożegnać starą tożsamość i życie, które już nigdy nie powróci. Musi odkryć nowe, czekające na nią przeznaczenie i przekonać się, że istnieją rzeczy większe i ważniejsze niż to, co do tej pory uważała za szczyt marzeń.

Książki tej autorki za każdym razem do mnie trafiają. Nie zdarzyło się jeszcze, żebym nad którąś kręciła nosem. Dlatego z ogromną przyjemnością poznawałam losy Sary oraz jej rodziny. Lewa strona życia, to kolejna historia, w której autorka pokazuje czytelnikom, jakie spustoszenie w organizmie człowieka oraz w jego życiu osobistym, sieje choroba. Przyznać muszę, że nie od samego początku wciągnęłam się w wątek i w ogóle, jakoś topornie szło mi czytanie pierwszych rozdziałów. Jednak kiedy już wsiąknęłam, to na dobre.

Sarah wiodła życie w bardzo szybkim tempie… Można powiedzieć, że w pracy, to taki wyścig szczurów, w sumie czemu się dziwić, w korporacjach tak zazwyczaj bywa. Ambitna, przebojowa i twarda babka, która musiała wiele razy udowodnić, że bycie kobietą na tak wysokim stanowisku powinno być czymś normalnym. Często musiała dosłownie się zaharowywać, żeby utrzymać przed przełożonymi, że daje sobie świetnie radę. Przez to w domu miała niewiele czasu dla dzieci i męża, i póki nie stało się to, co się stało, nie była świadoma tego ile ją omija. Pewnego dnia wszystko staje pod znakiem zapytania.

Bardzo, ale to bardzo podoba mi się kreacja bohaterów. Sama główna bohaterka, która żyje bez swojej lewej strony życia, jest silną, mądrą, zdeterminowaną i sympatyczną kobietą. Zaś jej rodzina, dwójka dzieci, mąż i matka – jest dla niej ogromnym wsparciem i powodem do życia. Autorka świetnie to wszystko ukształtowała w jedną, wzruszającą i podnoszącą na duchu całość.

Ta książka daje do  myślenia. Czy naprawdę musi stać się coś strasznego, jakaś tragedia, by ludzie przejrzeli na oczy i zobaczyli, co jest ważne w życiu? Nie praca, nie kasa kasa kasa, ale rodzina, uczucia, emocje… Dobrym przykładem na to, jest właśnie Lewa strona życia. Polecam ją głównie kobietom dojrzałym, świadomym własnego życia, wartości, zdrowia… Myślę, że właśnie takie Panie ją docenią, a książka ta, niewątpliwie zasługuje na to, aby ją docenić.