poniedziałek, 30 października 2017

"Cisza" Jem Lester


Dziękuję!
W równym stopniu zabawna, co chwytająca za serce, pełna żarliwych uczuć opowieść o ojcach, synach i autyzmie.

Ben Jewell opisał przełomowy moment swojego życia. Jego dziesięcioletni syn, Jonah, nigdy nie zaczął mówić. Gdy Ben i Jonah zostają zmuszeni do wprowadzenia się do starszego i zrzędliwego ojca Bena, trzy pokolenia mężczyzn – jeden, który nie umie mówić i dwóch, którzy nie chcą – zostają zamknięte razem w małym domku w północnym Londynie.


Gdy Ben musi zacząć się mierzyć z samotnym ojcostwem, łańcuchem pełnym dobrych chęci pracowników socjalnych i urzędników oraz własnymi demonami, poznaje kilka trudnych domowych prawd.

Jonah, zażywający wiecznej szczęśliwości w swej niewinności, staje się katalizatorem, dzięki któremu wreszcie dochodzi do przerwania „emocjonalnej ciszy” i rozwikłania plątaniny wątków związanych z tożsamością, historią rodziny i wzajemnymi nieporozumieniami.
Cisza to opowieść o rodzinie, stracie, odkrywaniu siebie i wybaczaniu, która poruszy czytelnika w każdym wieku.

Moje pierwsze słowa na temat Ciszy: JAKIE TO BYŁO DOBRE!

O tak, Cisza, to cholernie dobra książka, którą polecam każdemu dojrzałemu czytelnikowi. Kawał dobrej historii, która zarazem jest wstrząsająca, smutna i zabawna. Ta mieszanka nie zawsze do mnie trafia, ale w przypadku tej książki jest wszystko w punkt. Jest w tej książce sporo mocnych słów, ale sam autor w swojej notce na końcu książki wyjaśnia, dlaczego tak a nie inaczej. Nawet koniecznym jest, abyście właśnie to od tej notki zaczęli swoją lekturę, wtedy odbierzecie ją tak, jak powinniście. 

Autyzm, nie jest łatwym tematem i na pewno nie powinien brać się za niego pierwszy lepszy autor, który nie ma styczności z ludźmi chorymi na tę niewdzięczną chorobę. Jem Lester ma syna chorego na autyzm, mało tego, w znacznym stopniu chorego. Stąd te realne opisy, które czasami mną wstrząsały. Było mi żal tego cudownego chłopca z książki, który ma na imię Jonah, ale głównie było mi żal jego bliskich. Jego ojciec jest wspaniałym człowiekiem, poświęca swojemu synowi całą uwagę... Pewne wydarzenia sprawiają, że syn i ojciec zostają sami. Chociaż nie tak do końca, bo jest jeszcze dziadek Jonaha i ojciec Bena. Ten starszy pan kupił mnie całkowicie. Dzięki jego poczuciu humoru, to przejęcie historią było równoważone śmiechem. Pan starszy jest niezłym gagatkiem, a jego cięty język, to jest to!

Skoro już o bohaterach wspomniałam, to pozwolę sobie się rozpisać na ten temat. Zacznę od Jonaha, który zamknięty w swoim świecie nie ma świadomości tego, co i kto go otacza. Nie wie, że czasami sprawia mega trudności i przykrość swoim bliskim, a przy tym jest dla nich całym światem. Autor rewelacyjnie pokazał chorobę i zachowanie tego chłopca. Tak realnie, że czytając pewne wydarzenia było mi bardzo smutno. Nie wyobrażam sobie tego, jak ja zachowałabym się na miejscu rodziców Jonaha, dlatego nie potępiam ich za nic. Za żadne zachowania, jakie autor ukazał. Niemniej zastanawiam się nad jednym, nad decyzjami podjętymi przez jego matkę, a żonę Bena...  Właśnie, Ben. Twardy ale jednocześnie zagubiony mężczyzna. Ojciec pełną parą. Miał swoje słabsze momenty, ale mimo wszystko, ciągle mi imponował. Bardzo polubiłam tego mężczyznę i kibicowałam mu z całych sił. A na koniec pan starszy. No ta postać jest genialna. Uwielbiam takich dziadków zarówno w filmach, jak i w książkach. Pełnych wigoru, którzy walą prawdę prosto z mostu, dogryzają innym tylko po to, żeby ich zmotywować, albo dlatego, że są bezsilni ich głupotą. Tyle, ile razy ja się uśmiałam przez teksty dziadka, to po prostu... Uwielbiam go.

Cisza nie należy do łatwych historii. Nie polecam jej komuś, kto nie lubi ciężkich i przytłaczających tematów. Natomiast jednocześnie uważam, że każda dojrzała emocjonalnie i otwarta serduchem osoba powinna ją przeczytać, ponieważ jest to cholernie dobra książka. Książka, której nie zapomnę. Książka, która wzrusza, rozśmiesza, daje do myślenia... Cisza czasami jest wymowna, czasami boli... A czasami prócz ciszy niczego nie potrzeba.

sobota, 28 października 2017

Zdobycze wrześniowe i październikowe!

Dzień dobry, cześć i czołem!


We wrześniu i październiku przybyło do mnie dużo nowych książek. Dlaczego doby nie można wydłużyć? Dlaczego? Pewne zmiany w moim życiu prywatnym już przyszły, a  niebawem będą kolejne. Ogromne zmiany. Nie mogę się ich doczekać! Nowy Roku - przybywaj! :) Ale dzisiaj o książkach, a nie o prywacie.

Książki (ale nie tylko!) które przybyły do mnie we wrześniu:

 Zacznę od niespodzianek, jakie zrobiło mi wydawnictwo Albatros <3
"TO" Stephena Kinga przybyło do mnie w tajemniczym i dużym pudle. Kiedy je otworzyłam, zaatakował mnie czerwony balon z napisem TO. Następnie przez czarny papier, dokopałam się do książki. Moja radość była ogromna, bo sama czaiłam się na kupno tego cudownego wydania!
Następnie przybyła do mnie kolejna paka od Albatros. W niej znalazłam świetną drewnianą skrzynkę, zawierającą moc cudowności. W tym książka "Słup ognia", gra Filary ziemi, pamięć przenośna i cała masa różności. Jak tutaj nie cenić sobie takiej współpracy? No jak!
Dzięki współpracy z mojefilmydvd miałam przyjemność otrzymać Piratów z Karaibów. Zemsta Salazara (plus tatuaże oraz magnesy) oraz Strażników Galaktyki vol 2. Chomikowania filmów na seanse z ukochanym - czas start!
Na zdjęciu widzicie również dwie książki Picoult, które kolekcjonuję (już tak niewiele zostało, żeby dopełnić kolekcję!)
"Dzikie królestwo" jako egzemplarz finalny od Zysk i S-ka.
Niespodzianka od wydawnictwa Znak "Wymazane". Bardzo ładnie wydana książka <3
"Drogie życie" od Filii. Piękna historia. Naprawdę, piękna.
"Sezon życzeń" od wydawnictwa Dreams. Zaraz pod tym postem moja opinia na temat tej książki.
"We dwoje" od Albatros, cudowna powieść jednego z moich ulubionych autorów!
Harlan Coben "Schronienie" również od Albatros - rozpieścił mnie we wrześniu!
Na samej górze "Ostatnia prawdziwa love story" od Młodego Booka.

Teraz pięknoty z listopada. Te przeczytane:
 
Zacznę od filmów od mojefilmydvd :) Dostałam przesyłkę z filmami Wonder Woman + brelok i koszulkę - dziękuję! Dostałam również film Król Artur. Legenda miecza (oglądałam i uwielbiam!) do tego gratis świetny t-shirt <3
Zaczynając od dołu, przedstawiam Wam moje dwa cudowne patronaty od wydawnictwa Feeria Young.
"Eliza i jej potwory" oraz "Szczęście w miłości" - obie książki są świetne i polecam je nie tylko młodzieży!
"Cisza" cudowna, mocna i pełna refleksji historia, za którą bardzo dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka. Jutro wyczekujcie mojej opinii na jej temat.
"Listy do utraconej" - kolejna bardzo dobra powieść, którą warto poznać.
"Jesteś moim zawsze" co ta Filia ze mną robi! Ich książki są naprawdę dobre, a co sądzę o tej? Przekonacie się już niebawem :)
"Podtrzymując wszechświat" Poprzednia książka tej autorki, rozwaliła mnie emocjonalnie. Byłam ogromnie ciekawa kolejnej jej historii i gdybym nie dostała jej od wydawcy, na pewno bym ją kupiła. Cholernie warto ją mieć na swojej półce!
"It Ends With Us" - druga książka Hoover, która skradła moje serce. Nie lubuję się we wszystkich jej historiach, ale November 9 oraz ta, są moimi ulubionymi.
"Psi dar" - moja nowa współpraca z wydawnictwem Marginesy. Cieszę się, że do mnie napisali, bo wydają fajne książki, a "Psi dar" zmusiła mnie do płaczu.... Niebawem biorę się za napisanie recenzji.

Książki do przeczytania. Przeczytania każdej z nich, nie mogę się doczekać!
 Wiem, sporo ich, ale są to same wspaniałości, które bardzo chciałam mieć u siebie, więc czytanie ich będzie ogromną przyjemnością. Zacznę od "Psiego najlepszego", które właściwie już kończę czytać i (jak to osoba kochająca psy) jestem zakochana <3
"Jasna godzina" od wydawnictwa Literackiego, to książka którą bardzo chcę przeczytać i jednocześnie się jej obawiam. Na pewno muszę zaopatrzyć się w paczkę chusteczek, bo płacz nieunikniony.
"Cała prawda o szczęściu" oraz "Piąty płatek róży" cudowności od Filii <3 Zaraz po psiej historii, zabieram się za tę "szczęśliwą" powieść :)
"48" zapowiada się mrocznie, krwawo i w ogóle wow! od Papierowego Księżyca.
"Ciężko być najmłodszym" jw. lubię takie klimaty, więc jestem pewna, że mi się spodoba.
"Sennik" cudownie wydana książka od wydawnictwa Marginesy. Moje przejęte swoimi snami, koleżanki z pracy, już go wertowały :D
"Sekrety zwierząt" - co prawda dostałam książkę bez zwierzaczka :(, ale sama książka jest piękna. Od Literackiego.
"Ministerstwo Niezrównanego Szczęścia" - jak ta książka jest wydana! Cudo! Od Zysk i S-ka.
I teraz piękności od Muzy i Business&Culture Zafon <3 Jesssu... Kiedy ja czytałam "Cień wiatru"! Kocham tę historię, szkoda tylko, że mój egzemplarz, który pożyczyłam, do mnie nie wrócił :( Muszę sobie dokupić do kolekcji. Teraz mam "Grę anioła", "Więźnia nieba" oraz nowość (ile stron! Szaleństwo!) "Labirynt duchów".  Będzie maraton z Zafonem? Pomyślę :D
"Love Line" - szczerze? Jestem zaskoczona, że do mnie przyszła. Już jakiś baaardzo długi czas, napisała do mnie autorka, czy nie chciałabym przeczytać jej powieści. Zgodziłam się, ale nie otrzymałam egz. przedpremierowego, więc stwierdziłam, że pewnie nie dotrze. A tutaj bum. Cieszę się, że jednak ją mam :)
"Szadź" książka, której jestem niezmiernie ciekawa. Czuję, że będzie moc! Od wydawnictwa Marginesy.
"Kilka sekund od śmierci" kolejna książka Cobena, a niebawem przybędą nowe (zaciera rączki). Coben mnie wciągnął w swoje powieści! Cem je mieć wszystkie.


Sporo tego, prawda? Nie mogłam się jednak oprzeć żadnej z nich. Tak to już ze mną jest. A biorąc pod uwagę, że NIESTETY nie mogłam wybrać się na Targi Książki w Krakowie - żałuję, że nie mogło mnie być na spotkaniu ze Sparksem i Cherry. Żałuję również, że nie mogłam napaść na stoisko Epik Page. A tak to? Cóż, wiedząc z doświadczenia jak drogie tam są książki, zamówiłam sobie je  przez internet :p

piątek, 27 października 2017

"Sezon życzeń" Denise Hunter



Dziękuję!
W tej rywalizacji nie chodzi tylko o dom…

PJ McKinley ma smykałkę do gotowania, ale do spełnienia marzenia o własnej restauracji brakuje jej jeszcze lokalu. Kiedy jedna z mieszkanek Chapel Springs postanawia oddać swoją rodzinną posiadłość osobie, która przedstawi najlepszy plan zagospodarowania budynku, PJ wierzy, że to jej pisana jest wygrana.


Cole Evans jest pewnym siebie, profesjonalnym i godnym zaufania robotnikiem, ale po dzieciństwie spędzonym w pieczy zastępczej ma świadomość, że życie układa się różnie. Kiedy dowiaduje się o konkursie, wie, że jego pomysł na dom przejściowy może być jedyną szansą dla młodzieży opuszczającej rodziny zastępcze. Musi tylko przekonać właścicielkę, że jego nierentowne przedsięwzięcie przysłuży się lokalnej społeczności.

Po rozważeniu ich kandydatur ekscentryczna filantropka proponuje nieoczekiwane rozwiązanie, aby sprawdzić, czyj pomysł jest lepszy. Codzienne życie PJ i Cole’a zmienia się w zaciekłą rywalizację. Czy siła, z jaką na siebie oddziałują, zniszczy wszystko, czego tak bardzo pragnęli?


Denise Hunter oczarowała mnie swoimi historiami. Do tej pory każda książka, którą przeczytałam i która wyszła spod jej pióra, bardzo mi się podobała. Ta lekkość, fajnie opisana miłość i bohaterowie. Tym razem coś mi nie zagrało. Sezon życzeń niestety w moim odczuciu jest książką słabą i na dobrą sprawę nijaką. Jak wszystkie poprzednie zachwalałam, tak tym razem niestety tego zachwalania nie będzie. Musiało w końcu trafić na coś słabszego. Jeśli jesteście ciekawi moich odczuć względem tej książki, to zapraszam do dalszej lektury mojej opinii.

PJ pragnie otworzyć restaurację i hotel. Pragnie mieć własne miejsce na ziemi, mieć swój wymarzony biznes. Na przeszkodzie realizacji marzeń dziewczyny staje nieoczekiwany rywal i jednocześnie dziki lokator...

Jeśli chodzi o bohaterów Sezonu życzeń... Nie wiem sama, co mam napisać, ponieważ sądziłam, że historia PJ będzie fantastyczna, a ona sama jako bohaterka mnie po prostu drażniła. Polubiłam ją we wcześniejszych tomach, ale w tym opisującym głównie jej perypetie, po prostu mnie do siebie zniechęciła. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się przerysowana, mało ogarnięta i mało przebojowa. A przecież w poprzednich tomach była taką żywiołową dziewczyną. A jeśli chodzi o Cole'a? Nie wpisał się na listę męskich charakterów, które lubię. Brakowało mu charyzmy i tego czegoś, co ciężko jest określić. Myślę, że przez to, pasuje do PJ. Oboje mało wyraziści. 

Jeśli chodzi o narrację czy ogólny styl językowy, jakim posługuje się pisarka, to pozostał on bez zmian. Przyjemny, lekki, wszystko czyta się tak fajnie, jakby oglądało się film. Szybko się czyta, skończyłam książkę w jeden wieczór. Także, jeśli chodzi o język, nie mogę się niczego doczepić. Po prostu coś w kreacji bohaterów i w historii coś mi zgrzyta i po prostu średnio spodobała mi się historia PJ oraz Cole'a. Ot co.

Oczekiwałam ciepłej i klimatycznej powieści na miarę poprzednich. Powieści, która wprowadzi mnie w zimowy klimat, a otrzymałam całkiem przyjemną książkę na jeden raz. Sądzę, że szybko o niej zapomnę, a szkoda wielka, ponieważ bardzo cenię sobie Hunter. Cóż, czasami trzeba się "przejechać" na jakiejś książce, lubianego autora. Mam nadzieję, że kolejna powieść Denise Hunter spowoduje nawrót zachwytu, nad jej twórczością. Zobaczymy.
 

czwartek, 26 października 2017

"Listy do utraconej" Brigid Kemmerer


Dziękuję!
Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć każdy…
Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy”. W szkole boją się go nawet nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem między Juliet i Declanem rodzi się nić porozumienia.

Kolejna książka młodzieżowa, która wiele przekazuje swoją treścią. I chociaż głównie polecam ją młodzieży, to jednak tych dorosłych, którzy lubują się w dobrych młodzieżówkach, również zachęcam do lektury. Naprawdę warto zapoznać się z niniejszą pozycją.  

Mam słabość do książek, w których bohaterowie komunikują się ze sobą za sprawą listów, bądź przez komunikator internetowy. Nie przez cały czas oczywiście, ale przez sporą część książki. Dlatego Kemmerer ujęła mnie właśnie taką forma przekazania treści. Juliet i Declan to typowi nastolatkowie, którzy pomimo ciężkich doświadczeń, niewiele różnią się od innych bohaterów książek młodzieżowych. Nie będę udawała i przekonywała Was, że jest inaczej. Niemniej, wierzcie mi, nie będzie Wam to przeszkadzało, bowiem ta dwójka jest fajnie stworzona. Mają ciekawe doświadczenia, łączy ich strata, smutek, zrozumienie... 

Declan odbywa karę, którą jest praca na cmentarzu (dbanie o porządek i koszenie trawy). Pewnego dnia chłopak przez przypadek znajduje list. List, który jest przepełniony bólem i tęsknotą, postanawia na niego odpisać. Osobą, którą napisała list jest Juliet, która strasznie tęskni za swoją mamą i pomimo tego, że jej mama nie żyje, to dziewczyna zostawia listy przy jej nagrobku. Kiedy zauważa, że na jej liście jest coś nabazgrane, bardzo się denerwuje, a jednocześnie jest zaciekawiona. Postanawia ciągnąć temat i tak pomiędzy tą dwójką, nawiązuje się nietypowa relacja. Wymieniają się smutkami i wspierają się nawzajem. Piszą sobie to, czego w realnym życiu, patrząc sobie w oczy, na pewno by nie powiedzieli. W listach jest ta odwaga, której brakuje w ich codziennych relacjach. Pewne bezpieczeństwo.

Brigid Kemmerer stworzyła ciekawą, przejmującą i w pewnym sensie prawdziwą historię, którą kupiła mnie całkowicie. W książce kilka rzeczy mnie zaskoczyło, ale większość była przewidywalna, czego wcale nie uważam za jakiś mankament. Absolutnie. Z przyjemnością śledziłam losy tej dwójki i czekałam na zakończenie, które interesowało mnie od samego początku.

A Wy? Sięgniecie po Listy do utraconej? Książka opowiada o stracie, cierpieniu, zaufaniu, przyjaźni, przeznaczeniu... Ja jestem na tak i polecam.

wtorek, 24 października 2017

"Eliza i jej potwory" Francesca Zappia


Dziękuję!
Eliza ma 18 lat i jest prawdziwą ekscentryczką i nerdem, a do tego boryka się z chorobliwą nieśmiałością oraz brakiem jakichkolwiek znajomych. Drwiny, wyzwiska, przemykanie pod ścianami i nieustanne okupowanie swojego pokoju - tak wygląda jej życie w realu. W internecie za to jest LadyKonstelacją, ekstremalnie popularną na całym świecie autorką komiksu Morze potworne. Ma tam też swoją niewielką, ale wierną grupę wsparcia. Funkcjonuje więc właściwie tylko w sieci, rzeczywistości poświęcając tak mało uwagi, jak tylko się da.
I wtedy do jej szkoły trafia Wallace, były futbolista, a obecnie fan Morza potwornego i twórca fanfików na jego temat, który sprawia, że Eliza zaczyna dopuszczać do siebie myśl o życiu poza siecią. Hm, może związki międzyludzkie
mają jakiś sens?

Ona i Wallace stają się sobie coraz bliżsi, dziewczyna nie chce jednak ujawnić mu swojej tajemnicy. Problem w tym, że z sekretów nigdy nie wynika nic dobrego i przez nie cały kruchy świat Elizy może runąć z hukiem… I jak wtedy stawić czoła swoim lękom? Jak pokonać własne potwory? Czy da się być blisko z kimś w realu?

Eliza i jej potwory, to książka idealna dla nastoletniego czytelnika. Nie czytałam jeszcze takiej książki i bardzo się cieszę, że trafiło akurat na ten tytuł. Fajne wydanie, piękne rysunki, ciekawa treść i sympatyczna bohaterka. Coś jeszcze? Ano tak... Mój patronat! 

W obecnym świecie, w którym żyjemy, wszystko obraca się wokół Internetu. Bez niego ani rusz. Często nastolatkowie uciekają w świat wirtualny, tam czują się dobrze, nikt ich nie widzi... Pod osłoną anonimowości nie może ich skrzywdzić. To właśnie tam szukają schronienia, akceptacji, przyjaciół. Tam tworzą swój świat i tym samym, oddalają się od realności. Oddalają się od tego, co powinno dawać im radość. Od prawdziwego życia, które pomimo, że daje nam mocnego i bolącego kopa, to jednak jest piękne. Trochę mnie to przeraża, że Internet często, dla niektórych jest lepszym życiem, aniżeli prawdziwy świat. Niemniej potrafię to zrozumieć i ogromnie podoba mi się to, jak



Patronat!

sobota, 21 października 2017

"Schronienie" Harlan Coben



Dziękuję!
Księga I trylogii z Mickeyem Bolitarem
Bratankiem Myrona Bolitara

Mickey próbuje rozwiązać zagadkę śmierci ojca

PODEJRZANY WYPADEK
ZMOWA MILCZENIA
TAJEMNICZE ZAGINIĘCIE


Mickey Bolitar, nastoletni bratanek detektywa Myrona Bolitara, ma za sobą traumatyczne przeżycia. Na jego oczach zginął ojciec. Matka trafiła na odwyk. A on sam musi zmienić szkołę i zamieszkać z nielubianym wujem.

Okazuje się jednak, że Mickey i Myron mają ze sobą wiele wspólnego. Zamiłowanie do zagadek i… nieodpowiednich dziewczyn. Takich, które znikają bez ostrzeżenia – jak Ashley, pozornie skromna nastolatka, która najwyraźniej nie była tym, za kogo się podawała.

Mickey rozpoczyna śledztwo. I spotyka samotną staruszkę, która wypowiada do niego tylko kilka słów: „Twój ojciec nie umarł, nadal żyje”. Bełkot wariatki…?

Harlan Coben w takiej lajtowej wersji? Przyznać muszę, że raz - nie tego się spodziewałam i dwa - kurczę... Podobało mi się. Mimo, że ten thriller nie był straszny i jak dla mnie, słabo trzymał w napięciu, to sądzę, że gdybym czytała go kilka lat wcześniej, to moje wrażenia były by nieco inne. Dlatego też, myślę, że młodszy czytelnik będzie zadowolony w punkt. Niemniej, żeby nie było, ja sama również jestem zadowolona. To zupełnie inny Coben, podobny klimat, ale jednak coś innego. I dobrze! Autor pokazał, że może tworzyć też coś dla młodzieży. 

Nastoletni bohaterowie, tajemnicze zaginięcia, mroczny dom i podejrzani nieznajomi... Ciekawie się zapowiadało już od samego początku. Czy autor utrzymał mą ciekawość na długo? A może do samego końca? Jak myślicie? <werble> Do końca. Byłam ciekawa o co chodzi w tym wszystkim, co stworzył Coben. Lekkość czytania i przez to, szybkie przebrnięcie przez treść było w danej chwili równie ogromnym plusem. Potrzebowałam czegoś, co mnie wciągnie, czegoś co skończę w jeden wieczór i Schronienie idealnie się w to wpasowało. 

Nastoletni Mickey jest ciekawski, odważny i ma głowę na karku. Kiedy jego przyjaciółka znika w tajemniczych okolicznościach, a później chłopak odkrywa, że wiele rzeczy się nie zgadza i wiele faktów zostaje postawionych w świetle znaku zapytania, zabawa dopiero się zaczyna. Mickey poznaje dwójkę przyjaciół, którzy pomagają mu w wielu sprawach i po prostu, przy nim są. Łyżka, nieśmiały i zabawny nastolatek oraz pewna buntowniczka. Każde z nich jest inne, a razem tworzą zgrany zespół. Niemniej głównym bohaterem jest Mickey, który jest dość zagadkowym chłopakiem, a jeszcze więcej zagadek czai się w jego cieniu.

Ci, którzy oczekują powieści z mocnym dreszczykiem dla dorosłego czytelnika, mogą się zawieść. Jeśli natomiast szukają lekkiego thrillera i fajnej zabawy, to myślę, że w tym przypadku Schronienie trafia idealnie. Ja jestem zadowolona z lektury, czekam na to, co będzie dalej. Wiele wątków jest otwartych, wiele sytuacji nie zostało wyjaśnionych, a już niebawem tom drugi, więc jest na co czekać!

niedziela, 15 października 2017

"We dwoje" Nicholas Sparks

Dziękuję!
32-letni Russell Green ma wszystko: wspaniałą żonę, uroczą 6-letnią córkę, prestiżową posadę dyrektora reklamy w dużej firmie oraz wygodny dom w Charlotte. Jego życie przypomina piękny sen, a szczęście skupia się wokół jego miłości, Vivian. Ale na lśniącej powierzchni idealnej bańki mydlanej zaczynają pojawiać się rysy… Ku rozpaczy i zaskoczeniu Russa, jego życie niespodziewanie wywraca się do góry nogami. W ciągu kilku miesięcy traci żonę i pracę. Musi zająć się córką i zaadaptować się do nowej rzeczywistości. Przyjdzie mu zmierzyć się z nieznanym, pokonać własne słabości, sięgnąć po umiejętności, z których nigdy nie korzystał. Czeka go wielki emocjonalny test, ale też… niespodziewana nagroda.


Bardzo cenię sobie książki Nicholasa Sparksa. Lubię również filmy na ich podstawie. Muszę zdobyć brakujące książki do mojej Sparksowej kolekcji. Teraz jednak skupmy się na najnowszej książce autora We dwoje. Pierwszym co mnie urzekło, jest niewątpliwie okładka, kiedy wpadła mi w oko, pomyślałam, że muszę ją mieć! I oczywiście nie będę ukrywała, że nazwisko autora zrobiło swoje. Opis? Przyznam szczerze, że go nie czytałam. Rzadko czytam opisy książek... Wolę mieć niespodziankę, oczywiście gdzieś tam przeczytam jakieś krótkie polecenie. Niemniej nie takie, które może mi zdradzić coś, co sama chciałabym odkryć, czytając treść. 

Muszę przyznać, że początek był ciężki. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron czytanie trochę się dłużyło, nie za wiele się działo... Natomiast od początku aż do końca miałam pragnienie uduszenia żony Russa. Tak wrednej, samolubnej i roszczeniowej baby, dawno (o ile w ogóle) nie spotkałam w książce. Poważnie. Vivian wzbudziła we mnie instynkty mordercze, za każdym razem, kiedy się pojawiała. Okropna postać, okropna. Mieć takiego fajnego męża, cudowną córeczkę, piękny dom i praktycznie spełniać każdą swoją zachciankę, ona ciągle chciała więcej i więcej. Dziwiło mnie tylko, dlaczego Russ wcześniej się jej nie pozbył... Niemniej, może wszystko po kolei
.  

Ja zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubuje się w tematyce, stylu czy ogólnie w książkach Nicholasa Sparksa, niemniej ja je bardzo lubię. Każda z nich jest inna, poruszająca... Każda wzbudza inne emocje. Autor kieruje swoje książki do dojrzałego czytelnika, więc sądzę, że ktoś, kto szuka jakiejś porywającej akcji, czy masy śmiechu – może poczuć zawód. Nie jest też tak, że Sparks w swoich książkach nie wprowadza pewnej dozy humoru, bo wprowadza. Po prostu jego książki nie są książkami „do pośmiania się”. W powieści We dwoje, za wiele powodów do śmiechu nie ma. Owszem, do uśmiechu jest ich cała masa, ponadto autor w tej książce poruszył kilka niełatwych tematów: rozstanie, rodzicielstwo, choroba.... Każdy z nich wzbudza inne emocje, a jak pewnie wiecie, ja lubię, kiedy książka sprawia, że się we mnie kotłuje. 

We dwoje, to piękna powieść o miłości ojca i córki. O tym, jak relacja tej dwójki się zmienia i dojrzewa ze strony na stronę. O tym, jak bardzo dzieci potrzebują swoich rodziców, poświęcania im czasu i uwagi. Autor zwraca uwagę na to, jakie to jest ważne. Ważne nie tylko dla nich, ale również dla rodzica. Ponadto historia skupia się również na sile rodzeństwa, wspólnie można więcej. Wsparcie jakie okazują sobie Russ i jego siostra, jest naprawdę czymś wspaniałym. Podoba mi się to, jak Sparks ukazuje emocje i relacje swoich bohaterów. W ogóle, jak je tworzy... Jedne mnie rozczulają, inne wkurzają. I tym oto sposobem przejdę do analizy bohaterów.

Zacznę od znienawidzonej przeze mnie Vivian, która doprowadzała mnie do szewskiej pasji, ale o tym wspomniałam już we wstępie. Nie mogłam jej znieść, taka nowobogacka paniusia, która ma pretensje o to, że jej mąż oddycha. Ciągle zazdrosna o relacje córki z ojcem (to jest po prostu chore!). Strasznie negatywna postać i taka... Męcząca. A Russ? Świetny mężczyzna, chociaż trochę naiwny, mało stanowczy, i trochę taki... Ciapek z niego, no. Niemniej bardzo go polubiłam, ta jego cierpliwość do córeczki, miłość i troska, jaką ją darzył. Coś pięknego, zawsze mnie takie coś rozczula, kiedy widzę mężczyznę tak troskliwego i czułego w stosunku do swojego dziecka. Po prostu łapie mnie to za serce i autor mnie tym kupił totalnie. Siostra głównego bohatera również jak najbardziej na plus. Charyzmatyczna i charakterna kobieta, która ma fajne poczucie humoru i podejście do świata.

Jednak nie będę owijała w bawełnę, że  książka w pierwszej połowie, po prostu mnie lekko nudziła. Niewiele się działo. W zasadzie jedno i to samo. Dopiero później treść ruszyła z kopyta i przepadłam. Chyba tyle, jeśli chodzi o małe minusiki.

Podsumowując We dwoje, to kolejna wartościowa i bardzo dobra książka Nicholasa Sparksa, którą mogę polecić fankom obyczajówek i historii spokojnych, poruszających i z prawdziwego zdarzenia. Mnie się bardzo podobała.



Ważne!

Nicholas Sparks odwiedzi Polskę! Pojawi się na Krakowskich Targach Książki!
W związku z premierą swojej najnowszej powieści We dwoje - Nicholas Sparks odwiedzi Polskę! Spędzi u nas trzy dni: 26, 27 i 28 października i w tym czasie odwiedzi Warszawę i Kraków.

 

poniedziałek, 9 października 2017

"Podtrzymując wszechświat" Jennifer Niven


Dziękuję!
Przejmująca historia o znajdowaniu osoby, która widzi cię takim, jakim jesteś naprawdę

Wszystkim się wydaje, że dobrze znają Libby, dziewczynę kiedyś zwaną „najgrubszą nastolatką w Ameryce”. Nikt jednak nie zadaje sobie trudu, żeby dojrzeć cokolwiek poza jej wagą, poznać ją tak naprawdę. Po śmierci mamy Libby zajadała się w czterech ścianach swojego domu w towarzystwie załamanego ojca i własnego smutku. Teraz dziewczyna wraca do szkoły, jest gotowa na nowych przyjaciół, miłość, na wszystko, co życie ma jej do zaoferowania.

Wszystkim się wydaje, że dobrze znają Jacka. Owszem, to popularny i lubiany uczeń, ale i osoba, która nauczyła się nie rzucać w oczy. Nikt nie zna wielkiego sekretu Jacka: chłopak nie rozpoznaje twarzy, nawet rodzeni bracia wyglądają dla niego jak obcy ludzie. Jack potrafi zaprojektować i zbudować niemal wszystko, ale nie jest w stanie zrozumieć, jak działają trybiki jego własnego mózgu.

Aż w końcu Jack spotyka Libby. Połączeni okrutną licealną zabawą lądują na szkolnej terapii. Oboje są wściekli, ale wściekłość powoli przeradza się w zaskoczenie. Odkrywają, że im więcej czasu spędzają ze sobą, tym mniej samotni się czują.

Na początku tamtego roku przeczytałam poprzednią książkę Niven pt. Wszystkie jasne miejsca (moja recenzja KLIK) i przepadłam totalnie. Książka mnie oczarowała i przywiązała do siebie. Po jej przeczytaniu nie mogłam do siebie dojść przez naprawdę długi czas. Ba! Nadal, kiedy wracam do niej myślami, nie mogę przestać rozmyślać co, jak i dlaczego. Naprawdę piękna, poruszająca i rozdzierająca serce powieść. A przede wszystkim mądra i taka... Brak słów. Polecam Wam z całego serca, abyście zapoznali się z książką Wszystkie jasne miejsca. A jak jest w przypadku Podtrzymując wszechświat?

Jennifer Niven po raz kolejny wzięła się za ciężki, ciekawy i oryginalny temat. Niespotykana przypadłość jednego z głównych bohaterów oraz rewelacyjna osobowość głównej bohaterki. Libby jest tak równą babką, że zapragnęłam się z nią zaprzyjaźnić. Taka siła, taka pewność siebie u dziewczyny, która wiele przeszła, ciągle jest gnębiona, wyśmiewana... Uwielbiam tę dziewczynę całym sercem! Ciągle jej kibicowałam, chociaż... mam wrażenie, że ona wcale tego nie potrzebowała. Musicie poznać tę nieprzeciętną nastolatkę, jest prawdziwym promykiem, albo... całym słońcem, które przegoni wszelkie szarości.

Poznajcie  Jacka, urodziwego, niebiednego, zabawnego, całkiem popularnego i lubianego chłopaka. Można powiedzieć: chłopak, jakich w powieściach jest cała masa. Otóż, nie. Jack posiada coś, co wyróżnia go na tle tej całej reszty nastolatków, chociaż zapewne wolałby wtopić się w tłum, co też ciągle czyni. Poddaje się innym, bywa wredny i cyniczny, jednak to tylko maska, którą musi nosić, by chociaż trochę wtapiać się w "normalność". Co skrywa się za tą maską? Zagubiony, zmartwiony, uczuciowy, sympatyczny i mega fajny facet. Zapewne zastanawiacie się dlaczego jest taki, a nie inny. W przeszłości coś się wydarzyło... Coś, co sprawiło, że chłopak nie poznaje twarzy, ludzi... Ma pewien feler w mózgu.

Poznajcie Libby, dziewczynę, o której było głośno w całej Ameryce. Najgrubsza nastolatka? Tak właśnie opisuje siebie dziewczyna. Nie jako mądrą, ambitną, odważną, tylko jako największą/najgrubszą. Libby po śmierci swojej mamy coraz bardziej przybierała na wadze i nie wychodziła z domu, co spowodowało, że pewnego dnia, kiedy osiągnęła masakryczną wagę, musiała zostać wyciągnięta ze swojego pokoju dźwigiem... To wydarzenie otworzyło jej oczy i nastolatka postanowiła wziąć się za siebie. Po sporej przemianie, wróciła do szkoły, gdzie oczywiście był głównie hejt (jak to bywa w szkołach). Dzieciaki i nastolatkowie bywają okrutni. Świat liceum rządzi się własnymi prawami, jednak Libby hardo prze przed siebie, nie daję się chamskim zachowaniom, jest sobą. Jest cudowną dziewczyną pełną cudownych wartości.

Jack i Libby z pozoru dwa różne światy, a jednak podobieństw jest wiele. Dlatego, kiedy te dwa światy się ze sobą łączą, dzieje się coś, co odmienia ich oboje. Historia tej dwójki niesie ze sobą całą masę przekazów. Zmusza czytelnika do refleksji. Podtrzymując wszechświat, to książka, o której nie zapomnę i, do której na pewno wrócę. Jestem cholernie ciekawa kolejnej powieści Niven, ponieważ autorka tworzy wartościowe i świetne historie. Polecam Wam gorąco zarówno Podtrzymując wszechświat, jak i Wszystkie jasne miejsca.

piątek, 6 października 2017

[Przedpremierowo] "Szczęście w miłości" Kasie West


Dziękuję!
 
PREMIERA  11 PAŹDZIERNIKA

Maddie nie jest impulsywna. Ceni ciężką pracę i lubi planować. Ale któregoś wieczora pod wpływem chwili kupuje los na loterię. I, ku własnemu zdziwieniu – wygrywa masę pieniędzy!
W jednej sekundzie Maddie nie poznaje swojego życia. Koniec ze stresowaniem się systemem stypendialnym w college’u. Ni stąd ni zowąd Maddie myśli o wynajęciu jachtu. A bycie w centrum uwagi całej szkoły jest super, dopóki nie zaczynają docierać do niej przykre plotki na jej temat, a przypadkowe osoby proszą ją o pożyczkę. I teraz Maddie nie ma pojęcia, komu można zaufać. Poza Sethem Nguyenem, z którym pracuje w miejscowym zoo. Seth jest miły i zabawny, i chyba wcale nie wie o wielkiej zmianie w życiu Maddie, a dziewczyna jakoś nie ma ochoty nic mu mówić. Co się stanie jednak, jeśli Seth pozna prawdę?

Oto pełna humoru i czułości historia w bestsellerowym stylu Kasie West: o wygranej, przegranej i… miłości.

Jak wiecie (albo i nie wiecie, to już się dowiedzieliście), uwielbiam książki Kasie West. Są zabawne, lekkie, niewinne, ciepłe i super się je czyta. A te okładki?! Cudo! Kilka lat temu zastanawiałam się, czy ktoś wyda książki tej autorki u nas... Swojego czasu na Youtube było o nich głośno i nabrałam ogromnej ochoty, aby ktoś u nas je wydał. Po kolei, od deski do deski. I stało się! Szczęście w miłości to już szósta książka West, wydana przez cudowne wydawnictwo Feeria Young. A jeszcze większą radość sprawiło mi to, że to trzecia książka autorki, której mam zaszczyt patronować! Chłopak z sąsiedztwa, Chłopak z innej bajki oraz Szczęście w miłości. Tak bardzo się cieszę. W dodatku znajdziecie moją rekomendację na P.S. I Like You. Dobra, koniec tej autoreklamy, ale teraz macie obraz tego, jak bardzo cenię sobie książki Kasie West.  

Przechodząc teraz do mojej opinii i odczuć względem najnowszej historii autorki, już na starcie powiem: podobała mi się! Mogło być inaczej? Nie sądzę. Chociaż muszę przyznać, że główna bohaterka nie należy do tych ulubionych, patrząc oczywiście na bohaterki tworzone przez West. Maddie jest jak dla mnie, zbyt podatna na ocenę otoczenia. Na to, co inni jej wpajają, słucha tego podjudzania i czasami gubi samą siebie. Nie to, żebym nie polubiła tej dziewczyny, bo chyba nie da się jej nie polubić. Pomimo swojej naiwności jest mądra, wrażliwa, dobra i pomocna, a przy tym bardzo sympatyczna. Mam wrażenie, że autorka chciała czytelnikom pokazać, jak pieniądze potrafią człowiekowi namieszać w życiu. To jest chyba główny przekaz tej książki.

W życiu chyba każdy miał styczność z kimś, komu poprzewracało się w głowie od nadmiaru władzy, czy pieniędzy. Ludziom tym wydawać się może, że przecież oni wcale się nie zmienili, że są tacy, jacy byli zanim wspięli się na szczyt, czy zdobyli górę pieniędzy. Jednak pewne wydarzenia, podjęte decyzje i słowa, wyrażają zupełnie coś innego. Autorka na przykładzie głównej bohaterki i jej bliskiego otoczenia, pokazała nam różne podejście bohaterów do tego, jak wykorzystają swoją szansę i pieniądze, które znienacka wpadły im w ręce. Maddie, mimo iż trochę się pogubiła, nadal trzymała się (przynajmniej w dużej mierze) głosu rozsądku, który słyszała w głowie. Jej brat, poszalał po całości... Wśród bliskich jej osób pojawiła się ta, która dla kilku zwitków pieniędzy potrafiła sprzedać bliską sobie osobę...

Bohaterów w tej książce jest kilku, chociaż głównym jest Maddie. Są jej przyjaciółki, brat... Jednak najbardziej polubiłam zabawnego, uroczego i takiego... Swojskiego Setha. Mam słabość do tego zagranicznego imienia - to raz. A dwa - po prostu przekonał mnie do siebie od samego początku i moja wiara w niego była niezachwiana aż do samego końca. Najbardziej stracił w moich oczach brat głównej bohaterki. W zasadzie wiedziałam, że dokładnie tak, a nie inaczej postąpi. Przeczucie mnie nie zmyliło...

W książkach Kasie West lubię to, że z pozoru są to lekkie historie, jednak po zapoznaniu się z nimi, czytelnik zastanawia się nad przekazem. Każda z historii tej autorki jest wyjątkowa. Wszystkie są przyjemne i napisane głównie z myślą o nastolatkach, chociaż dorosłe czytelniczki też po nie sięgają i bardzo pozytywnie je odbierają, co mnie niezmiernie cieszy. Ja z przyjemnością sięgam i będę sięgać po książki tej autorki. Nie mogę doczekać się kolejnej!

 Patronat!

wtorek, 3 października 2017

[Przedpremierowo] "It Ends with Us" Colleen Hoover


Dziękuję!
Premiera 11 października

Czasem te osoby, które najmocniej nas kochają, potrafią też najmocniej ranić.

Lily Bloom zawsze płynie pod prąd. Nic dziwnego, że otworzyła kwiaciarnię dla osób, które… nie lubią kwiatów, i prowadzi ją z pasją i sukcesami. Gdy poznaje przystojnego lekarza Ryle’a Kincaida i rodzi się między nimi wzajemna fascynacja, Lily jest przekonana, że jej życie nie może być już lepsze.

Tak mogłaby skończyć się ta historia. Jednak niektóre rzeczy są zbyt piękne, by mogły trwać wiecznie. To, co się kryje za idealnym związkiem Lily i Ryle’a, jest w stanie dostrzec jedynie Atlas Corrigan, dawny przyjaciel Lily. Kiedyś ona była dla niego bezpieczną przystanią, teraz sama potrzebuje takiej pomocy. Nie zawsze jesteśmy bowiem dość odważni, by stanąć twarzą w twarz z prawdą… Szczególnie gdy przynosi ona tylko cierpienie.

Gdyby złamane serce mogło przybrać jakąś formę, stałoby się tą książką. Odważna i głęboko osobista powieść Colleen Hoover zdobyła w 2016 roku nagrodę czytelników Goodreads Choice Awards za najlepszy romans.

Ponoć In End with Us jest najlepszą książką Colleen Hoover. Czy się z tym zgadzam? Ja osobiście pokochałam November 9 (moja opinia KLIK), do tej pory była to moja ulubiona książka tej autorki, a teraz do pary dobrałam jej In End with Us, żeby było im raźniej. Obie te książki znalazły w moim sercu szczególne miejsce, i chociaż są od siebie zupełnie różne, to jednak obie są emocjonujące, a to lubię. 

In End with Us jest książką mocną, poruszającą ważny i prawdziwy temat. Jest książką zaskakującą, łapiącą za sercę i mało przewidywalną. Mało? Ano mało, bo niektóre rzeczy dało się przewidzieć na starcie, zaś niektóre sprawiały, że nie mogłam dojść do siebie. Cholera. Hoover opowiedziała nam coś ze swojego życia i jest to coś mocnego i coś, czym nie każdy chciałby się podzielić z całym światem. Dlatego szacunek dla autorki. Twarda i fajna z niej babka!

Coś o postaciach... I naprawdę nie wiem jak to ugryźć, żeby nie zdradzić Wam ważnych szczegółów. Ale nic, postaram się. Poznajemy historię Lilly oraz Atlasa z dwóch perspektyw (przeszłości i teraźniejszości). W teraźniejszości do akcji wkracza również Ryle, który jest czarującym, przystojnym facetem. Lilly, Atlas i Ryle to główni bohaterowie, których ścieżki przecinają się po kilka razy. 

W przeszłości dzieło się sporo, nasza główna bohaterka nie miała cudownego dzieciństwa. Jej ojciec był tyranem, bił matkę tak, żeby nie było widać, niszczył ją psychicznie i gwałcił. Cudowne małżeństwo, prawda? A ona ciągle z nim była... I tutaj autorka świetnie przedstawia nam jak działa psychika ofiary, dlaczego kobiety zostają ze swoimi oprawcami, dlaczego nie zgłaszają pobić i znęcania. Wiele osób powie "głupia, że się tak daje, powinna to zgłosić!", a Hoover w swojej książce pokazuje nam tę relację z bliska i wyjaśnia, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Czy Lilly również była gnębiona przez ojca? Nie cieleśnie, chociaż nie można powiedzieć, że się to na niej nie odbiło. Jakie dziecko, patrząc na takie rzeczy przechodzi nad tym do porządku dziennego? Chyba żadne. Lilly uciekała w inny świat, znalazła sobie przyjaciela, a po pewnych tragicznych wydarzeniach minęło wiele lat i ze smutnej dziewczynki wyrosła na piękną i pewną siebie kobietę. Kobietę, którą czeka wiele trudnych wyzwań...

Lilly po śmierci ojca postanawia spełnić swoje marzenie i otworzyć swój biznes, kwiaciarnię inną, niż wszystkie. Poznaje ukochanego mężczyznę, jej rodzina powiększa się o cudowną szwagierkę, jej relacja z matką wraca na dobre tory. Wszystko może wydawać się idealne, jednak w jednej chwili jej świat pryska, niczym bańka mydlana, a ona jest w pułapce, w którą sama weszła. Naprawdę, jeszcze chyba nigdy nie było mi tak żal głównej bohaterki... 

Autorka, jak już wspomniałam, poruszyła naprawdę ciężki temat, z którym ciężko sobie poradzić, i który raczej rzadko jest poruszany w książkach. Przynajmniej ja niewiele razy się z nim spotkałam, dlatego pozwoliłam sobie na takie stwierdzenie. W wielu rodzinach wszystko wygląda na piękne i ładne. Sztuczne uśmiechy, idealne pozy... W wielu rodzinach to tylko pozory, ale nikt nie chce wtrącać się w życie innych, nawet, kiedy zauważy, że ewidentnie coś jest nie tak. Wszystko można zobaczyć po dzieciach, które nie udają, z których można czytać, jak z otwartej księgi. Niemniej, społeczeństwo jest ślepe, albo co gorsza, udaje ślepotę. 

Jeśli szukacie czegoś mocnego, poruszającego i wstrząsającego, to powinniście sięgnąć po In End with Us. Ponadto, uważam, że ten tytuł jest obowiązkowym, jeśli chodzi o fanki Hoover. Osobiście polecam.