niedziela, 29 września 2013

Zdobycze wrześniowe +... !

Witam Was w ten jesienny dzień!

Dzisiaj - jak widać - post z cyklu: a pochwalę się, co mi tam!
Pod koniec września przybyło mi kilka nowości na półeczkę. Będzie zatem co czytać, oj będzie. A mordka ma się cieszy niezmiernie. Zwłaszcza, że to, co widzę za oknem, nie zachęca mnie zbytnio do wyjścia na dwór - jestem strasznym zmarzlakiem! Dlatego też zagrzebuję się pod kocykiem z jakimiś dobrociami pod ręką i z książką. W sumie ostatnio się ze mnie zrobił typowy domator. Wracam z pracy, to nic mi się już nie chce - niestety obowiązki domowe i okołodomowe wzywają - nie ma, że boli. Dlatego, kiedy już znajdę czas na relaks z książką nikt mnie od niej nie oderwie. Przejdźmy jednak do meritum. Tak oto prezentuje się moja półka z nowościami:

Zagubiony Heros - efekt wymiany
Kiedy byłeś mój - jw
Dziewczyna w stalowym gorsecie - bardzo chciałam mieć! Wygrana u Fabryki Słów
[requiem] - wymiana
Świt zmierzchu - jw. Uzbieram sobie całość i zacznę czytać :)
Kafejka u lunatyka - 4 tom przygód Anity - uwielbiam! od Zysk i S-ka
Dziwni - od portalu Nastek.pl
Błękitny zamek, Alchemia miłości i Odessa - od wyd. Egmont
Bob Marley i Czas Żniw - dwie perełki od SQN
Miasto Upadłych Aniołów i Miasto Zagubionych Dusz - kolejne perełki od MAG-a
Naga, Faceci z sieci i Ogień - od Czarnej Owcy


Oraz zabawa, do której zaprosiła mnie Magdalena  Dziękuję!

TAG Zaksiążkuj nazwę bloga

 Zasady: Dobierz książkę do każdej litery nazwy twojego bloga. Jaką? Taką, która zapadła ci w pamięć, ulubioną, znienawidzoną, co tylko przyjdzie ci do głowy.

BOOKS HUNTER

Burza  Ja lubię książki o podróżach w czasie, ta książka może nie jest jakaś niezwykła, ale jest dobra.
Olśnienie niebywale piękna oprawa, a treść równie przyjemna.
Osobiste demony - jedna z moich ulubionych serii, którą czytałam kilka razy.
Krąg wydany nakładem Czarna Owca. Książka, która mnie naprawdę mega pozytywnie zaskoczyła!
Sto tysięcy królestw. Uwielbiam tę książkę... Niesamowity świat, jaki stworzyła nam autorka jest idealny.

Hamilton Laurell - bo seria o animatorce Anicie Blake jest uzależniająca.
Uśmiechnięty Nieboszczyk - jw.
Nadciąga Burza ah ujęła mnie ta Rosja i ta idiomatyczność tej książki. 
Tak Blisko... niby zwykła obyczajówka, a jak dla mnie niezwykła :) The Devil's Right Hand - musiałam ją również wymienić.
Ever przeczytałam tylko I tom i mi się podobał. Muszę nadrobić resztę.
Rozkosze nocy nie trzeba więcej mówić.

W powyższej zabawie wymieniłam same te książki, które są dla mnie na swój sposób ważne. Nie chciałam tutaj żadnej bluzgać - a znalazłoby się kilka :)

Podoba Wam się stosik i odpowiedzi?

Pozdrawiam ciepło, bo za oknem... brrr

sobota, 28 września 2013

"Cyrk potępieńców" Laurell K. Hamilton


 Dziękuję!

A kto to? A kto to? Anita Blake oczywiście! Jedna z moich ulubionych postaci kobiecych, której przygody z tomu, na tom są jeszcze bardziej wciągające i uzależniające. To już trzecia część o przygodach naszej zadziornej egzekutorki wampirów. Czy równie udany, jak poprzednie? Moim zdaniem tak. Bawiłam się przednio!

Przyznaję otwarcie: jestem wielką fanką tej serii i jestem od niej uzależniona. Każdy kolejny tom pochłaniam z jeszcze większym zainteresowaniem, napięciem i brakiem tchu. Nic nie poradzę na to, że właśnie tak działają na mnie przygody i wampirze perypetie głównej bohaterki. W dodatku w każdym tomie akcja jest równie szybka i zajmująca, co bardzo mi odpowiada. Co więcej - autorka postarała się o urozmaicenie nam fabuły. Otóż w każdym tomie nasza Anita dostaje odrębne zlecenia, które nie mają powiązania z poprzednimi - przynajmniej na początku, później niektóre wątki się łączą.

Anita tym razem będzie się musiała zmierzyć z Mistrzem Wampirów... Nie. Nie mam na myśli Jean - Cloud'a. Niemniej jednak w pewien sposób JC również będzie dla Anity wrogiem. Widać wyraźnie, że obie te postaci czują względem siebie miętę. Tylko czy wyniknie z tego coś dobrego? Były już zombi i kapłani voodoo, teraz czas, by w akcję włączyły się wilkołaki!

I tak oto zaczyna się trójkąt miłosny. Już kilka razy w moich recenzjach wspominałam, że nie przepadam za takimi sytuacjami, gdzie główna bohaterka, tudzież bohater ma rozterki sercowe typu: kogo wybrać, obie osoby są równie apetyczne. Nie lubię takich sytuacji, sama za bardzo się tym wszystkim emocjonuję. Niemniej pani Hamilton poradziła sobie całkiem zgrabnie, nie powiem, że mnie ta sytuacja zadowala, ale nie razi mnie jakoś specjalnie. Kogo wybierze Anita? Sądzę, że ta skomplikowana sytuacja rozwinie się całkiem zgrabnie, w końcu tyle tomów przed nami.

Nowe postaci, nowe - jeszcze ciekawsze - przygody, przyjemny styl i rewelacyjna kreacja charakterów. Czego chcieć więcej? Ta seria podbiła moje serce i mam nadzieję, że Wasze również podbije. Dajcie jej szansę, naprawdę warto!

czwartek, 26 września 2013

"Błękitny Zamek" Lucy Maud Montgomery

Dziękuję!


Kiedy zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis stwierdziłam, że "Błękitny Zamek" to książka, która powinna mi się spodobać. Mając ją już na swojej półce, sięgnęłam po nią w pierwszej kolejności. Niby niepozorna okładka, początek trochę nużący, akcja jednak przewidywalna, ale urok książka ma niesamowity. Nie przeszkadzała mi ta przewidywalność, i ten początek, który - szczerze powiedziawszy - nie za bardzo do mnie przemówił, gdyż książkę pochłonęłam w jeden wieczór. Czy mi się spodobała? Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie. Tak, spodobała mi się i miło spędziłam z nią czas.

Zacznijmy jednak od fabuły. Na początku poznajemy pewną nieurodziwą, zalęknioną, słabowitą i dwudziestodziewięcioletnią dziewoję, której na imię Valancy Striling. Jej rodzina jest dosyć specyficzna, powiedziałabym nawet, że strasznie uprzedzona i nieco zacofana. Niemniej jednak, specyficzność tej rodziny śmieszyła mnie strasznie - uśmiałam się czytając ich myśli i wypowiedzi, które jasno dawały do zrozumienia, że ci ludzie cenią tylko i wyłącznie piękno i pozycję/władzę.

Co jest najlepsze w tej książce? Niewątpliwie ogromna metamorfoza głównej bohaterki. O tak! Ze spokojnej i szarej myszki, która nigdy w życiu nie miała własnego zdania - albo miała je, ale nie wyszła z nim nigdy przed szereg - nasza Valancy zmienia się niesamowicie. Odkąd dowiedziała się, że zostanie jej rok życia, nie ma zamiaru marnować go na uprzejmości. Teraz czuje, że żyje i mówi głośno to, co czuje i, to co myśli. Niechże wszystkim kopary opadną, niech zdumienie odbiera im mowę - o taki efekt, naszej bohaterce właśnie chodzi! Przyznać jednak muszę, że pierwsza wizja Valancy - bezczynna i bezsilna kobieta, która zachowuje się jak małe dziecko - była strasznie irytująca. Niemniej jednak, kiedy nasza Val pokazała pazurki, zyskała w moich oczach.

Co rzuca się w oczy? Na pewno nieprzeciętny język, oraz ciekawy styl autorki. To, jak potrafi ubarwić szarość za oknem - swoim dziełem, a już na pewno to, jak swoimi opisami potrafi pobudzić wyobraźnię czytelnika. Mnie jednak nie przekonały emocje, jakie wzbudza książka, co prawda zakończenie wzbudziło we mnie, szczere i silne uczucie (nie zdradzę jakie, ale pozytywne), to jednak przez fabułę przebrnęłam nie odczuwając jakichś niesamowitych uniesień emocjonalnych. Fakt, faktem - książka ma silny przekaz krzyczący: weź swoje życie, we własne ręce i zrób coś z nim! Nie bądź człowiekiem bezsilnym i nie poddawaj się strachowi, bo kiedy ten odbierze ci kontrolę - będziesz słabym człowiekiem.

Reasumując, mimo kilku wad, książka jest warta uwagi. Ja lubię książki, które zmuszają do refleksji, a "Błękitny Zamek" właśnie do takich książek należy. Wyżej tego nie zrobiłam, ale teraz wspomnę, że również wątek miłosny wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Relacja pomiędzy zainteresowanymi stronami była realistycznie przedstawiona, dzięki czemu wątek ten, czytało się naprawdę przyjemnie. Ja osobiście polecam zarówno nastolatkom, jak i kobietom. Panowie? Hmm... jeśli panowie lubują się w takich powieściach, to czemu nie?

wtorek, 24 września 2013

"Miasto szkła" Cassandra Clare

Dziękuję!


"Co mnie nie zabiję... lepiej niech zacznie uciekać."

Gdyby ktoś Wam powiedział, że wśród Was istnieją istoty paranormalne, lecz dzięki magii nie możemy ich zobaczyć - uwierzylibyście? Mnie by się pewnie taki świat podobał, z racji, że uwielbiam książki, gdzie świat fantastyczny splata się w całość, ze światem realnym. Lubię czytać i odkrywać ciekawie stworzone fabuły, które budzą we mnie chęć wkroczenia w ich rzeczywistość i żyć życiem bohaterów. Takich (ulubionych) światów mam kilka, a jednym z nich jest - niewątpliwie - świat wykreowany przez Cassandrę Clare. Rzeczywistość Darów Anioła jest tak pięknie i namacalnie stworzona, że za każdym razem, kiedy otwieram nowy tom, życie z niego aż tętni. To jest na pewno ogromnym plusem i tym samym jedną z zalet książki.

Zapewne pamiętacie Clary, Jace'a, Aleca, Isabel, Simona, Magnusa i całą resztę? Kiedy już przeczyta się przygody tych bohaterów, ciężko o nich zapomnieć. Tym razem wkraczamy do nowego świata Nocnych Łowców - Idris - tam akcja wciąga czytelnika, który z zapartym tchem śledzi przygody swoich ulubionych bohaterów. Zbliża się nieuniknione... Wielka bitwa, która może przynieść spokój, bądź jeszcze bardziej namącić w życiu bohaterów. 
"- Oczywiście, że nie, bo żyjesz po to, żeby mnie dręczyć, prawda?
- Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Jace -odparowała ze złością Clary.
- Możliwe, ale musisz przyznać, że większość rzeczy tak."
Pierwszy tom? Świetny. Drugi tom? Trzyma poziom. Natomiast tom trzeci? Moc doznań! Intensywność wydarzeń w "Mieście szkła" może powalić na kolana. Tyle się dzieje! Zapewne to, że uwielbiam tę serię - nikogo nie powinno zdziwić. Dwa poprzednie tomy wychwalałam i nic się w związku z tym nie zmieni, ponieważ tom trzeci również mnie uwiódł. Powiem więcej... Ten tom jest jeszcze lepszy niż dwa poprzednie. Wszystko przez to, że od groma tutaj akcji, a sama autorka treścią - wzbudziła we mnie tyle sprzecznych emocji i reakcji, że nie może być inaczej.

Jace Wayland by Smitth
Akcja, akcja i jeszcze więcej akcji. Mam wrażenie, że w tej części tempo akcji mknie w zastraszającym tempie, a tym samym nie ma mowy o chwili na nudę. Po prostu, moi mili - nie ma na to czasu! Dzieje się naprawdę sporo, wiele wątków się rozkręca - więcej tajemnic, a tym samym więcej pytań. Ha! Autorka nie daje nam szybkich odpowiedzi. Zdawkowe? Owszem, ale tylko dlatego, żeby podsycić naszą ciekawość. Macie ochotę na intrygującą treść? Jeśli tak, to nie ma na co czekać, tylko sięgajcie po Dary Anioła!
"-Powiedziałeś, że chcesz się przejść. Jaki spacer trwa sześć godzin?!
-Długi?"
Ubóstwiam pióro Cassandry Clare. Tworzy nieidealnie idealne postaci, które skradają moje serce raz za razem. Emocjonująca i pełna pasji treść jest ujmująca, a ja osobiście niektóre fragmenty czytam po kilka razy. Czy polecam? Jeśli lubicie klimatyczne książki i czytaliście "Miasto kości" - to wręcz musicie sięgnąć po kolejne tomy. Ci zaś, co kręcą nosem - dajcie szansę Darom Anioła, kto wie, może zmienicie zdanie? Moim zdaniem, warto!

niedziela, 22 września 2013

"Uśmiechnięty Nieboszczyk" Laurell K. Hamilton


Dziękuję!
Wiedziałam, że na kontynuacji się nie zawiodę! W pierwszym tomie poznajemy Anitę Blake, nieustraszoną animatorkę współpracującą z wampirami. Nie dość, że Anita niechętnie z nimi współpracuje, to jeszcze przez to wszystko wpada ciągle w kłopoty. Pierwszy tom był udany, nastawiłam się, że kontynuacja mnie nie zawiedzie i, na szczęście jestem usatysfakcjonowana. 

Anita Blake egzekutorka, animatorka zbierająca pluszowe pingwinki. Dziewczyna, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, a jej cięty język, którego nie potrafi trzymać za zębami - ładuje ją non stop ją w kłopoty. Tym razem nasza nieustraszona animatorka musi zmierzyć się z potężną kapłanką voodoo i jej okropnymi potworami, które panoszą się po St. Louis i sieją spustoszenie, poprzez mordowanie niewinnych rodzin. Czy Anita poradzi sobie z przeciwnikiem?

Tom drugi bogatszy jest w emocje, akcję i krew, za to mało mi Jean-Claude'a,- nad czym ubolewam. Niemniej jednak książkę czyta się wyśmienicie. Niby tych stron jest ponad 450, a przez treść się wprost płynie. Bardzo podoba mi się styl autorki, jest taki swojski - łatwo przyswajalny. Pani Hamilton nie używa niezrozumiałych zwrotów, treść jest spójna i nie ma w niej żadnych niedomówień - chyba, że celowe urwanie wątków, które jest skrupulatnie wyjaśniane w kolejnym tomie. Takie działanie ze strony autorki można łatwo zrozumieć - pragnie ona tym samym zasiać w czytelniku dozę niewiedzy i chęć sięgnięcia po tom kolejny, aby dowiedzieć się - co dalej. Ja to rozumiem i mnie się to osobiście podoba.

Postaci... Ah, postaci, jakie zostały stworzone na potrzeby tej serii są fenomenalne. Wszystkie, zarówno pierwszoplanowe, jak i te drugoplanowe. Nie mogę się do niczego  doczepić. Anita jest typem bohaterki, który bardzo sobie cenię i cieszę się, że jej osobowość jest taka, a nie inna. Twarda, odważna i naprawdę barwna postać, która wie czego chce i to dostaje. Czasami podejmuje pochopne i trochę głupie decyzje, które tylko przysparzają jej jeszcze większych problemów, ale mimo to sprawia, że buzia mi się "do niej" śmieje. Zerbrowski, Irving, Dolph i cała reszta - to równie wyraziste charaktery, które utkwiły mi w pamięci już dawno - podczas czytania pierwszego tomu (jakieś 5 lat temu). A pamiętam je dotąd, więc sami widzicie.

Wampiry? Już wspomniałam w recenzji pierwszego tomu, jakie są, ale powtórzę to znowu. Właśnie tak je widzę i, właśnie takie powinny być! Brawo, pani Hamilton. Brawo.

Co tutaj dużo mówić, mnie seria wciągnęła niesamowicie. Dlatego też polecać ją będę gorąco każdemu, kto taką tematykę lubi. Ja się nie zawiodłam, a przyznam, że oczekiwałam wiele.

piątek, 20 września 2013

"Miasto popiołów" Cassandra Clare


Dziękuję!


"Miasto popiołów" to drugi tom świetnej serii pt. "Dary Anioła" - autorstwa Cassandry Clare. Z początku plan był taki, żeby z DA zrobić trylogię - jak widać - nie wyszło. Na całe szczęście! Ja tę serię kocham całym serduchem i cieszę się, że autorka postanowiła napisać więcej, niż tylko trzy tomy. Możecie się spodziewać kolejnej pieśni chwalebnej nad twórczością pani Clare.
"Ale właśnie o to chodzi. Kiedy kochasz nie masz wyboru."
Clary Fray sądziła, że jej życie jest normalne. Jako nastoletnia dziewczyna nie wyróżniała się niczym specjalnym wśród swoich rówieśników. Pewnego dnia wszystko w jej życiu ulega diametralnej zmianie. Clary nie może już powiedzieć, że jest zwyczajną nastolatką, a wszystko przez krew Nocnych Łowców, która płynie w jej żyłach. Przekraczając próg Instytutu - miejsca gdzie Nocni Łowcy mieszkają - poznaje prawdziwy świat, który dla zwykłych śmiertelników, zwanych Przyziemnymi - jest ukryty. To jednak nie wszystko... Otóż główna bohaterka nie tylko dowiaduje się o tym, że jej życie to jedna wielka niewiadoma, ale również przeżywa nieszczęśliwą miłość...
"– Co robisz? – zapytał Alec, klękając przy migotliwej ścianie więzienia. (...) 
– A tak, przyszło mi do głowy, że poleżę sobie na podłodze i trochę powije się z bólu – odburknął. – To mnie relaksuje. 
– Naprawdę? A... jesteś sarkastyczny"
 I tym razem Nocni Łowcy nie mają czasu na nudę! W tomie II dzieje się jeszcze więcej! Znajdziecie tutaj więcej emocji, więcej walk, porywających zwrotów akcji i... Oczywiście wspaniałą ekipę Darów Anioła - czego chcieć więcej? W dodatku klarowny i niesamowicie barwny język - ta książka wciąga, więc przeznaczcie sobie na jej przeczytanie większą ilość czasu.

Ostatnio zachwycałam się światem, jaki wykreowała nam autorka - tym razem nie będzie inaczej.
Czytając tę książkę, bez problemu przenoszę się w ten barwny i fantastyczny świat pełen paranormalnych stworzeń. Clare w bardzo realistyczny i namacalny sposób zrealizowała plan, jaki zrodził jej się w głowie. Już w recenzji poprzedniego tomu stwierdziłam, że całokształt tego tworu jest rewelacyjny, i nadal przy tym obstaję.
"- Och, daj spokój, Jace - powiedziała Clary. - Nie możesz oczekiwać od wszystkich idealnego zachowania. Dorośli też potrafią wiele rzeczy schrzanić. Wróć do Instytutu i porozmawiaj z nią rozsądnie. Bądź mężczyzną. 
 - Nie chcę byc mężczyzną - oświadczył Jace. - Chcę być gniewnym nastolatkiem, który nie umie poradzić sobie z wewnętrznymi demonami i dlatego wyżywa się werbalnie na innych. 
- Cóż, świetnie ci idzie - zauważył Luke."
Clary, Simon, Isabel, Alec i... Jace. To ekipa, która jest jedną z moich ulubionych ekip książkowych. Nikt nie może się z nimi równać. Niemniej sama Clary czasami potrafi człowieka rozdrażnić, ale i cała reszta nie jest lepsza. Niemniej o to właśnie chodzi, bo dzięki ich nieprzemyślanym decyzjom, które sprawiają, że albo się irytujemy, albo śmiejemy - sprawia, że jako czytelnicy przeżywamy całą gamę różnych emocji. Za to właśnie uwielbiam autorkę Darów Anioła - potrafi wyzwolić całą masę uczuć, a to naprawdę rzadkość. W dodatku nieodzownym i na pewno jednym z najlepszych elementów ów dzieła jest humor! Jace jest mistrzem sarkazmu i ciętych ripost.

Podsumowując, książka jest idealną książką na jesienne i zimowe wieczory. Uprzyjemni Wam tą szarość dnia i sprawi, że zapomnicie o swoich codziennych troskach. A ja zabieram się za kolejny tom - "Miasto szkła" - i mam pewność, że będę równie zachwycona, jak poprzednimi tomami. Polecam!


czwartek, 19 września 2013

"Nexus" Ramez Naam

Dziękuję!
"Ludzkość awansuje na kolejny poziom.
 W niedalekiej przyszłości eksperymentalny nanonarkotyk Nexus może łączyć ludzi, umysł z umysłem. Są tacy, którzy chcą go ulepszyć. Są tacy, którzy chcą go zlikwidować. I są tacy, którzy chcą go tylko używać.
 Młody naukowiec zostaje złapany na wprowadzaniu poprawek do struktury Nexusa, poprawek, które mogą zmienić oblicze ludzkości. Żeby ujść z życiem i ochronić przyjaciół, musi nagle stać się szpiegiem i stawić czoła śmiertelnemu niebezpieczeństwu daleko poza granicami swojego kraju. Stawka okazuje się o wiele wyższa, niż się początkowo zdawało."

Czas na Nexusa!

Zawsze - sięgając po nowy tytuł - zwracam uwagę na to, że przydałby mi się jakiś powiew świeżości. Coś nowego, z czym wcześniej nie miałam styczności. Kiedy więc wpadł w moje ręce "Nexus" pomyślałam sobie, że może to jest to, że może ten tytuł będzie tym oczekiwanym przeze mnie powiewem. Nie myliłam się. Książka Ramez'a Naam'a niewątpliwie posiada w sobie coś nowego. Po przeczytaniu wielu pochlebnych, ba - chwalebnych recenzji - postanowiłam zapoznać się z ów dziełem. Z początku nie mogłam się w książce odnaleźć, ale na szczęście autor wszystko skrupulatnie czytelnikowi wyjaśnia, dzięki czemu ten nie czuje się zagubiony i rozumie to co czyta - mimo skomplikowanym zwrotom!

Jest rok 2040, świat nie zmienił się aż tak bardzo, jeśli chodzi o dążenie do władzy. Zmieniło się podejście do wielu spraw i, co za tym idzie - środków używanych przez władzę. Nanotechnologia rządzi się swoimi prawami, dlatego też znalazła się garstka inteligentnych ludzi, którzy chcą walczyć o swoje prawa.

Jak już wyżej wspomniałam - książka zawiera kilka trudnych zwrotów, zwłaszcza dla osób, które nie mają pojęcia o nanotechnologii itp.  Jednak autor świetnie wszystko tłumaczył na bieżąco, dlatego też uważam, że książkę czyta się dobrze i ze zrozumieniem. Dzięki wyjaśnieniom - które ułatwiają nam zrozumienie treści, treść przyswaja się przyjemnie i stosunkowo szybko. Bardzo podoba mi się ten nowatorski pomysł, z narkotykiem pod postacią pewnego - że tak powiem - oprogramowania człowieka. Czytałam książki, które  ocierały się tematyką o "Nexusa", jednak żadna nie wypadła tak dobrze, jak on.

Postaci - bo one tworzą równie ważny element całości, co sam pomysł - są bardzo dobrze nakreślone. Zarówno zachowania, jak i profil psychologiczny idealnie pasuje do tej fabuły. Każda postać, którą stworzył Naam - widać, że jest stworzona w sposób przemyślany i odpowiednio umiejscowiona w treści - jednym zdaniem: każda z postaci odgrywa ważną rolę.

Reasumując, "Nexus" to powiew świeżości w dobie, gdzie książek o dobrym pomyśle i jeszcze lepszym wykonaniu - jest mało. Polecam ją każdemu - naprawdę warto.

wtorek, 17 września 2013

"Niewolnicy snów" Dominika Budzińska


Nastoletnia Martika Royensen wraz z rodzicami przeprowadza się na południe Anglii. Powodem przeprowadzki jest praca jej ojca, bowiem firma, w której pracuje pan Royensen, otwiera kolejną siedzibę w Wielkiej Brytanii, a jako główny koordynator pewnego ważnego projektu ojciec Martiki jest zmuszony się przeprowadzić. Dziewczynie ciężko odnaleźć się w nowym otoczeniu, a mało tego – miewa strasznie realistyczne sny, w których odgrywa główną rolę. Czy sny będą miały wpływ na rzeczywistość? Czy Martice grozi niebezpieczeństwo? Wszystko jest możliwe…

Książka Dominiki Budzińskiej pt. Niewolnicy snów zapowiadała się naprawdę nieźle – nawet dla mnie, osoby, która stroni od książek z motywem paranormalnym, pisanych przez rodzimych autorów. Sam wstęp pobudził moją wyobraźnię i stwierdziłam, że jeśli książka będzie szła tym tropem, to naprawdę będę zadowolona. Niestety. Wstęp mnie zachwycił, ale kiedy się skończył, zaczęła się przewidywalna, mdła i nijaka treść, nad czym strasznie ubolewam. Czasami miałam momenty, w których wątpiłam, iż przeczytam książkę do końca. Tak mnie męczyła treść…

 Zacznijmy od pomysłu, który wydaje się ciekawy – może nie jest jakąś niepowtarzalną nowością, ale motyw snów jest czymś, co od zawsze mnie interesowało.
Tak więc pomysł ciekawy, ale niestety wykorzystanie go nie przypadło mi do gustu. Wszystko to: świat, bohaterzy, relacje pomiędzy bohaterami, dialogi i większość wątków jest jak dla mnie nieciekawe, bezbarwne i czasami śmieszne. Dopóki nie przeczytałam fragmentu, gdzie autorka przedstawia nam dyrektorkę nowej szkoły Martiki, pomyślałam sobie, że bardziej żałosnej osoby już nie można było stworzyć. Szczerze powiem, że pisząc tę recenzję musiałam zerknąć do książki i przypomnieć sobie imiona bohaterów – co nie zdarza mi się nigdy, a co wynika z tego, że postaci nie są na tyle wyraziste, żebym mogła o nich pamiętać po odłożeniu lektury. Przykro mi, ale zawiodłam się totalnie na tej książce.

Język, jakim posługuje się pisarka, jest przystępny i prosty w odbiorze – co działa na plus książki. Szybko się ją czyta, aczkolwiek miałam momenty zwątpienia. Najbardziej intrygujące były wątki odnoszące się głównie do snów i praktycznie tylko one mnie wciągały i interesowały na tyle, by z książki nie rezygnować. Również zainteresował mnie wątek rodziców głównej bohaterki. Z początku pani Budzińska przedstawiła nam ich jako przykładowych rodziców, którzy darzą się wielkim uczuciem, a później nagle wszystko się zmienia.

Podsumowując, pierwsza część nie zainteresowała mnie na tyle, by sięgnąć po kontynuację. Szkoda, gdyż naprawdę liczyłam na coś więcej. Nie odradzam jednak książki nikomu, gdyż być może Niewolnicy snów znajdą wielu fanów i zaciekawią Was bardziej niż mnie.

Recenzja powstała specjalnie dla portalu:
Dziękuję!

niedziela, 15 września 2013

"Alicja w krainie zombi" Gena Showalter

Dziękuję!

"Nigdy nie błagałabym matki, by porozmawiała z ojcem.
Zasznurowałabym usta i przełknęła te nienawistne słowa.
Albo chociaż uściskałabym siostrę, mamę i tatę po raz ostatni.
Powiedziałabym, że ich kocham.
Żałuję… tak, żałuję

Jej ojciec miał rację. Potwory istnieją…

By pomścić śmierć rodziny, Alicja musi się nauczyć, jak walczyć z zombi.

Nie spocznie, dopóki nie odeśle każdego żywego trupa z powrotem do grobu. Na zawsze."

Naprawdę nie wiem od czego zacząć - pisząc niniejszą recenzję. Nie dlatego, że nie wiem co sądzić o tej książce, ale dlatego, że wywarła na mnie aż TAK pozytywne wrażenie. Z początku sądziłam, że liczba stron będzie dużo mniejsza, więc kiedy odkryłam, jaka jest obszerna - trochę się zdziwiłam. Z twórczością autorki mam styczność po raz pierwszy, toteż nie wiedziałam czego mam się spodziewać po jej dziele. Tytuł nasuwa pewne domysły - wiadome zombi, to zombi, więc zaskoczenia nie będzie - jakżeż się myliłam! Autorka przedstawiła nam bytność zombi, ale w trochę inny sposób, który nawet mi przez myśl nie przeszedł, a tak mi się spodobał, że nie mogłam się oderwać od treści.

Poznajemy nastoletnią Alicję, która żyje - na pozór - normalnym życiem, w normalnym świecie. Po kilku pierwszych stronach przekonujemy się, że Alicja ma dosyć specyficzną rodzinę. Jej ojciec wykazuje oznaki paranoi - co więcej - twierdzi, że są jacyś "oni", a zło istnieje pod ich postacią. Nikt "ich" nie widzi, tylko on. Dlatego Alicja, jej młodsza siostra Em i ich mama nie mogą pod żadnym pozorem opuszczać domu po zmroku. Jest to kategorycznie zabronione, aż do pewnego dnia, w którym wszystko w życiu tytułowej bohaterki się diametralnie zmienia.

Co prawda, kilka wątków jest sztampowych - mam tutaj na myśli wątek miłosny, powielany przez wiele autorek/autorów. Ot nowa szkoła, zwyczajna dziewczyna zwraca na siebie uwagę super przystojniaka, który jednocześnie jest super niebezpieczny. Między nimi coś iskrzy, później coś się psuje, znowu coś iskrzy i tak w kółko. Nie powiem, to trochę już mi się przejadło, ale w "Alicji w krainie zombi" nie drażniło mnie wcale - sama się dziwię, bo normalnie reaguję na takie coś irytacją. Widocznie autorka poradziła sobie na tyle z tym wątkiem romantycznym, że nie wysuwał się irytująco na pierwszy plan - mimo, iż był bardzo ważnym elementem tej powieści. Dlatego też, jeśli miałabym się doszukiwać jakichś minusów w tej książce, byłby nim ten sztampowy - ale nie drażniący - wątek Alicji i super przystojniaka. To chyba jedyny mankament tejże lektury.

Muszę przyznać, że nie szło mnie od książki oderwać - nie docierały do mnie słowa, - że tak powiem - z zewnątrz, jak ktoś czegoś ode mnie chciał, musiał mi to powtarzać po kilka razy. Tak wciągnęła mnie kraina zombi! Szczerze? Nie spodziewałam się tego, sądziłam raczej, że będzie to - ot taka, zwyczajna opowiastka, jakich wiele. Ponownie przyznaję - myliłam się. Łaknęłam każde słowo z coraz większym entuzjazmem i zainteresowaniem - od samego początku, aż do samego końca. Podczas czytania towarzyszyło mi nieustanne napięcie, a zwroty akcji nie dawały czasu na nudę! 

Postaci, jakie przedstawiła nam pani Showalter są naprawdę dobrze wykreowane! Sama Alicja - niekiedy - może dawała mi w kość, ale bardzo podoba mi się to, że autorka nie stworzyła nam delikatnej i nieustannie puszącej się nastolatki, która wiecznie użala się nad sobą. Nie! Stworzyła nam naprawdę realną, pyskatą, uzbrojoną i odpowiedzialną dziewczynę, która pomimo tragedii, jaka jej się przytrafiła - nie zaszyła się w kącie z chusteczką i nie wylewała rzewnych łez, czekając na księcia z bajki. Wzięła się szybko w garść i postanowiła stawić czoła nowej sytuacji, w jakiej postawiło ją życie. Ponadto sekcja specjalna, która walczy z zombi. Twardziele, ale bez przesady. Cole? Oh, grzech byłoby nie wspomnieć o tym bohaterze, który skupił na sobie dużo mojej uwagi. W dodatku przebojowa i urocza przyjaciułka Alicji, Kat - naprawdę dynamiczna i pełna charyzmy postać!


"Alicja w krainie zombi" to nie tylko wątek romantyczny moi drodzy, to również nieustająca walka ze złem. Zombi - według - Geny Showalter, to istoty duchowe, więc pod taką postacią należy z nimi walczyć. Jak? Zapytajcie Cole'a! Podoba mi się to, że autorka nie upiększa nam scen walk. Zawsze ktoś jest ranny, ktoś krwawi... ktoś umiera. Dlatego też, bez emocji się nie obejdzie. Humor? O tak! Nie myśleliście chyba, że bez niego się obejdzie? Wiele jest tutaj śmiesznych sytuacji i zagrywek słownych. 

Czy jest jakieś nawiązanie do "Alicji w krainie czarów"? Sądzę, że autorka posłużyła się tytułem, tylko dlatego, że... Po prostu fajnie brzmi - zgadzam się z tym. Oczywiście, również imię głównej bohaterki nawiązuje do wybitnego dzieła pana  Carroll'a. Mam również wrażenie, że pani Showalter odniosła się do tego, że jej bohaterka (jej Alicja) podczas traumatycznego wydarzenia przechodzi pewną zmianę, a raczej jej sposób odbierania realnego świata się zmienia. Teraz widzi rzeczy, które kiedyś były dla niej nieznane. W dodatku biały królik... To również pewien symbol, znak towarzyszący naszej "Alicji w krainie zombi". Więcej związków nie widzę, ale mogę się mylić, w końcu tak dawno nie czytałam "Alicji w krainie czarów", że niektóre rzeczy mogły mi zblednąć. 

Zatem na sam koniec powiem tyle, że książka bardzo mi się podobała i z niecierpliwością czekam na kolejny tom! 

"Greckie wakacje" Alyson Noël


Poznajcie Colbie, nastolatkę, której życie zmienia się o 180 stopni, a wszystko przez to, że jej rodzice postanawiają się rozwieźć. Żeby Colbie nie odczuwała skutków tej nieprzyjemnej atmosfery, ciągłych kłótni itp. rodzice wysyłają ją na wakacje do ciotki, do Grecji. Dziewczyna nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw, gdyż miała wcześniejsze plany. Dopiero co wpasowała się w nowe towarzystwo, o które zabiegała od dawna, a tutaj rodzice wysyłają ją w nieznane. Nastolatka, chcąc nie chcąc musi lecieć na wyspę, która jest jej zupełnie obca - klamka zapadła. Na wyspie Tinos ciężko jej się odnaleźć. Wszystko jest obce, nie ma jej znajomych, o zgrozo! Internetu i żadnych rozrywek. Jednym zdaniem: dla nastolatki to istna tragedia. Colbie znajduje kafejkę internetową - cuda się zdarzają - i postanawia pisać bloga, na którym dzieli się ze światem swoimi przemyśleniami na temat tego okropnego miejsca. Wszystko się zmienia, kiedy poznaje pewnego przystojnego Greka.

Postaci, jakie nakreśliła nam pisarka są sympatyczne. Jednak też ciężko mi dokładnie określić kogo polubiłam najbardziej, a kogo mniej, gdyż książka jest napisana w dosyć specyficzny sposób. Treść przyswajamy sobie pod postacią pamiętnika, bloga, listów oraz mailów - przez to właśnie, ciężko mi było poznać resztę postaci. Colbie poznałam bardzo dobrze ze strony psychicznej i emocjonalnej, wszystko dzięki temu, że to ona "nakręcała" całą powieść. Nie powiem, że mi się taki styl nie podoba, bo jest w nim coś nowego, coś co sprawia, że jest w pewien sposób oryginalny, ale minusem jest to, że nie mamy okazji poznać reszty postaci.

Autorkę znam z serii "Nieśmiertelni", więc jej styl nie jest mi obcy. Powiem więcej, jest bardzo przyjemny i prosty w odbiorze. Pani Noël nie miesza w swoich książkach potrzebnego z niepotrzebnym, mam na myśli to, że nie upycha w swoich powieściach banalnej i nic nie wnoszącej treści. Książkę czyta się bardzo dobrze i szybko - co może być również wynikiem tego, że nie zawiera ona dużo stron. Chciałabym wiedzieć, jak potoczą się losy bohaterów. Kto wie, może będzie ciąg dalszy? Ja osobiście na to liczę.

Książka pani Noel jest dobrym przykładem lektury, która czytelnika odpręża, sprawia, że ten przenosi się w świat jej treści i zapomina o swoich troskach. Autorka stworzyła przyjemną i niezobowiązującą lekturę, która bardzo mi się podobała. Lekka, przyjemna, ale również lekko zmuszająca do refleksji obyczajówka - nie tylko! - dla młodzieży.

piątek, 13 września 2013

Zdobycze sierpniowo - wrześniowe!


Mam wrażenie, że ten stos to taka 1/2 zapasów na zimę :D Tak, chomikuję sobie książki na długie jesienne i zimowe wieczory, gdyż wtedy najlepiej się czyta - pod kocykiem i z czymś ciepłym w kubeczku. Nie ukrywam, że trochę mnie ten stosik przeraził rozmiarem, bo na półkach miejsca brak aa! Już ścigam kuzyna, żeby mi półki zrobił - ma to na uwadze - ciągle. Może się doczekam :)
Nie ględząc już bez ładu i składu zabieram się za prezentację! Wiele z tych nabytków to moje promocyjne zakupy, z których jestem niezmiernie zadowolona, mój portfel mniej... Cóż, życie!
Zdobycze postanowiłam podzielić sobie na mniejsze stosiki, bo próbowałam je ułożyć w jeden, ale ciężko było. Ciężko. 

Zacznijmy od stosu recenzenckiego:

Trzy tomy Darów Anioła cudnej szacie graficznej od  MAG-a. Recenzję tomu pierwszego możecie przeczytać TUTAJ. Trzy tomy o Anicie Blake Wydawnictwo Zysk i S-ka (jeden już za mną). Krwawy księżyc, Zawrót głowy, Krzyk i Jak cię wykraść, Phoenix? - to wielka paka od Akapit Press. Alicja w krainie zombie (byczy tom) od Harlequin Mira. Greckie wakacje, To tylko plotki i W siódmym niebie - Publicat. Niebawem recenzja Greckich wakacji! Nexus i Obca pamięć od Drageus. Niewolnicy snów i Lare i t'ae od portalu Nastek.pl. Kim jesteś, Sky? od portalu Literatura Juventum.


Tutaj stosik skromny, wymiankowy :) Wszystko ładnie widać, więc nie będę wypisywała i zakładki od wydawnictw, które znalazłam w książkach. Zakładka - Gra o Tron *_*


A tutaj prezenty i jedna wygrana. 

Złodzieja dusz w tej pięknej oprawie dostałam od pewnej kochanej osóbki, której na imię Madzia :* W dodatku Madzia chce mnie utuczyć, bo w każdej paczce podsyła mi żelki! Nie narzekam, gdyż jestem żelkożercą. Dodatkowo dołączyła mi piękną kartkę i filmy. A najlepsze jest to, że w ogóle się tej paczki nie spodziewałam. Dziękuję temu kochanemu stworkowi! Sprawiła mi wiele radości :) Cień i Kość (kiedyś wspominałam, że muszę ją mieć w tej pięknej oprawie) oraz Angelfall to podarki od mojej mamy :) Upominek z  wyspy Bali od koleżanki z pracy. Igrzyska śmierci na DVD - kupione za grosze. Morze potworów i film Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna wygrana w konkursie Książkosfery.

Tutaj własne zakupy. Zaszalałam w księgarni wydawnictwa Nasza Księgarnia, jak widać. Pragnienie wyzwolone, Podwieczność i Zbuntowana - aż grzech nie skorzystać z takiej promocji! Tak więc skorzystałam. Na samej górze to małe - rozmówki polsko-hiszpańskie.

Na koniec zdjęcie całości. Chciałam ułożyć to w wieżę, ale.... poległam :D
To zdjęć nacykałam... 

Poszalałam, co? 
Nie przeraźcie się, z 10 z tych książek już przeczytałam :D

Pozdrawiam!

czwartek, 12 września 2013

"Miasto Kości" Cassandra Clare


Dziękuję!


Moja recenzja ekranizacji: KLIK

Istnieje świat zupełnie inny niż ten, w którym żyjemy. Świat, w którym to Nocni Łowcy strzegą porządku. Chronią nas, Przyziemnych, przed demonami, wampirami, wilkołakami, faerie i wieloma innymi stworzeniami, o których nawet nam się nie śniło. Clary Fray dowiaduje się, że jej dotychczasowe życie opierało się na kłamstwie i złudzeniu, że jest normalną dziewczyną. Wszystko zmienia się wtedy, gdy dziewczyna widzi to, czego nie powinna…

Na wstępie ostrzegam, że niniejsza recenzja będzie pieśnią pochwalną w stronę autorki, jak i jej książki. Serię "Dary Anioła" rozpoczyna świetny pierwszy tom pod tyt. "Miasto Kości". Muszę przyznać, że książek o takiej tematyce, jak "Dary Anioła" jest cała masa, ale tylko TA konkretna książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Mimo, iż jest ona kierowana głównie do młodzieży, to ja, jako starszyzna ją uwielbiam i nic tego nie zmieni. Przyznam, że pierwszy tom czytałam kilkakrotnie zaraz po jego premierze, kiedy o serii było cicho i nikt nie napędzał tego większego szału.

Jak już wcześniej wspomniałam fabuła książki nie jest może jakąś nowością  na rynku wydawniczym, jednak patrząc wstecz - czyli do momentu, w którym została książka wydana, niewątpliwie była i NADAL JEST na topie. Miałam już styczność z kilkoma książkami, gdzie to treść ewidentnie była wzorowana na twórczości pani Clare - jednak każda z tych książek była nieudolnym wzorem. Przechodząc do sedna sprawy, powiem tyle, że świat, jaki wykreowała nam autorka jest fenomenalny w każdym calu. Cassandra Clare umieściła w swojej serii każde z fantastycznych stworzeń, jakie dane mi było poznać w różnych książkach.Stworzyła nie jeden, a kilka światów, w których każdy gatunek ma swoje przywileje i zasady, a stworzyła je w tak przyswajalny sposób, że ja, jako czytelnik, nie miałam żadnych wątpliwości, co do żywotu tych stworzeń.

Emocje, jakie autorka wywołuje w czytelniku pisząc konkretne wątki, relacje pomiędzy postaciami oraz to, w jak idealny sposób przekazuje nam uczucia, jakie  nimi targają  w danej chwili... To wszystko wywołuje w czytelniku - w tym wypadku  we mnie - całą feerię emocji, których nawet nie jestem w stanie ogarnąć. Widać wyraźnie, że autorka w stworzenie każdego bohatera włożyła wiele pracy, ale także uczucia - za to właśnie cenię sobie twórczość pani Clare - oczywiście nie tylko za to! 

Język prosty, klarowny, barwny i idealnie dostosowywany do konkretnych wątków i postaci. Ja osobiście nie mam czego się czepiać. Autorka ciekawie stworzyła dialogi, które wywołują, albo salwę śmiechu, albo morze łez. Idealnie manipuluje czytelnikiem i nie patyczkuje się ze swoimi postaciami. Skoro już o postaciach wspomniałam, to powiem, że dla mnie każda jest genialna i, każdą na swój sposób pokochałam. Nie ma chyba wątpliwości, że uszczypliwy blondyn o anielskich rysach i diabelskim charakterku skradł moje serce.

Na koniec powiem tylko tyle... Gorąco polecam! W tej książce znajdziecie wszystko to dobre, co tylko można w książce znaleźć. Humor, emocje, napięcie, akcja, miłość, przyjaźń, zdrada... Wszystko!

wtorek, 10 września 2013

"Na psa urok" Kevin Hearne

„Atticus O’Sullivan to gwiazda rockowa wśród magików – ten przystojny Irlandczyk to tak naprawdę ostatni z druidów. Polegając na swych nadprzyrodzonych mocach, wrodzonym sprycie i uroku osobistym, już od dwóch tysięcy lat ucieka przed pewnym celtyckim bogiem. Kiedy jednak w sennym miasteczku Tempe w Arizonie, gdzie się ostatnio zaszył, pojawia się ponętna bogini śmierci Morrigan, jako forpoczta celtyckiego panteonu, Atticus nie ma złudzeń – zanosi się na poważne kłopoty… ”
Książki urban fantasy pochłaniam w zadziwiająco szybkim tempie. Uwielbiam ten gatunek i nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby któraś z dotąd przeczytanych mnie zawiodła. Każda miała to „coś” i mam ogromną, trochę naiwną nadzieję, że nadal się na nich nie zawiodę. Dzisiaj przyszła kolej na recenzję książki Kevina Hearne’a „Na psa urok”. Tytuł niby niepozorny, a jednak treść bardzo ciekawa.

„Na psa urok” to pierwszy tom - rozpoczynający serię „Kroniki Żelaznego Druida”, opowiadającą o ostatnim żyjącym, niezwykle odważnym i śmiesznym druidzie – Atticusie O’Sullivanie. Autor serii początkowo mianował ją trylogią, ale – jak widać - nie wytrwał, i w księgarniach można znaleźć już 5 tomów. Ciekawe, ile będzie wszystkich, osobiście mam nadzieje, że jeszcze sporo, gdyż seria naprawdę przypadła mi do gustu. Co prawda tom pierwszy nie powalił mnie na kolana, nie był aż tak spektakularny, by dać mu najwyższą ocenę, ale i tak plasuje się na bardzo wysokim miejscu w moim zestawieniu najlepszych książek. Co podobało mi się w książce Hearne’a, a czego według mnie jej brakowało? O tym nieco niżej.

Poznajcie przystojnego Irlandczyka, który (nie)chcący nabawił się kłopotów. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że zadarł z nie kim innym, tylko z bogami. Co takiego zrobił nasz uroczy druid? Uległ pokusie posiadania miecza zwanego Fragrachem – należącego do jednego z potężniejszych celtyckich bogów – boga miłości, Aenghusa Óga. Ten nie zamierza jednak darować naszemu bohaterowi win za ten karygodny czyn. Knuje przeciwko niemu intrygę, najmuje oprychów, a nawet para się czarną magią. Wszystko wbrew Attictusowi. Na dobrą sprawę druid ukrywa się przed Aenghusem już dwa tysiące lat, ostatnio osiedlił się w spokojnym miasteczku Tempe w Arizonie i mieszka z gadającym psem… Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, tylko O’Sullivan jest w stanie zrozumieć swojego wilczarza irlandzkiego. Druidowi z pomocą przychodzi bogini śmierci Morrigan, jednak czy warto w takiej sytuacji bratać się z bogami?

Muszę przyznać, że zapowiadało się naprawdę ciekawie. Sądziłam nawet, że książka wywrze na mnie wielkie wrażenie, niestety, trochę się rozczarowałam – a tyle razy sobie powtarzam, by nie wymagać zbyt wiele od książek. Nie twierdzę jednak, że kompletnie mnie zawiodła. Po prostu miałam wobec niej nieco zbyt wygórowane oczekiwania. Może po lekturze „Na psa urok” nie było żadnych „ochów i achów”, ale naprawdę mi się podobała. Druid kontra celtycki bóg miłości – tego jeszcze nie było, dlatego wielki plus dla autora za niebanalny pomysł. Świetnie się bawiłam i sądzę, że kolejny tom będzie jeszcze lepszy, przynajmniej mam taką nadzieję.

Humor jest w tej książce bardzo charakterystycznym aspektem. Autor zarzuca nas śmiesznymi gagami, dialogami i wydarzeniami. Ja zawsze oczekuję po urban fantasy wielkich pokładów humoru i, jak na razie, się nie zawiodłam. Kolejnym plusem są bogowie – co prawda mogliby być odrobinę mroczniejsi, wyrazistsi, niemniej - nie narzekam. Główny bohater to niewątpliwie najmocniejsze ogniwo tej książki. Nie da się nie polubić tej sympatycznej postaci! Czasami śmieszyły mnie (nie w pozytywnym znaczeniu) rozmowy psa i jego pana w myślach – ale kiedy już się do nich przyzwyczaiłam, nie zwracałam na to specjalnej uwagi – i przede wszystkim polskie wiedźmy!

Teraz może coś z minusów. Opisy walk, w sumie to tak, jakby ich nie było. Raz, dwa, i po krzyku. Wolę jednak nieco bardziej rozbudowane motywy walk, tak żebym mogła poczuć dreszczyk emocji. Niestety tego mi zabrakło. Ponadto mozolnie tocząca się akcja – szkoda, że autor nie „popchnął” wszystkiego odrobinę bardziej, żeby tempo nie wydawało się aż tak męczące (a czasami niestety było). I chyba tyle, więcej grzechów nie znalazłam.

Ogólnie rzecz biorąc, książka jest ciekawa, warta przeczytania i powtórzę, że – mimo tych kilku mankamentów – plasuje się wysoko na mojej liście ulubionych. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać się za tom drugi, a Wam polecić pierwszy!

Recenzja ukazała się również na portalu Literatura.Juventum.pl

niedziela, 8 września 2013

Tego dawno nie było...

Czyli garść zapowiedzi. Nie tylko na ten, ale i na przyszły miesiąc. Tutaj znajdziecie rozpiskę książek, które ukażą się u nas niebawem, a na które będę szczególnie zwracała uwagę.
Na pierwszy ogień idzie książka Fabryki Słów, którą wprost muszę mieć! Niestety w tym miesiącu jej nie nabędę, nad czym ubolewam :(
Posępna Litość
Robin LaFevers

Po co być owcą, skoro można być wilkiem.
Zakłamanie, żądze i zdrada.
Sam bóg śmierci naznaczył 17-letnią Ismae niezwykłym brzemieniem i zdolnościami.
Jako assassin, może uchronić swój lud przed zatraceniem i zdradą. Jednakże, aby tego dokonać, musi zabijać. Nawet tych, których kocha.
Noszę ciemnoczerwone piętno, biegnące od lewego ramienia po prawe biodro, ślad po truciźnie, którą matka dostała od znachorki, by pozbyć się mnie ze swego łona. Według znachorki, fakt, że przeżyłam, to nie żaden cud, a znak, że zostałam poczęta przez samego boga śmierci.

data wydania: 2013-09-20
tytuł oryginału: Grave Mercy
ISBN-13: 978-83-7574-882-6

Co serwuje nam Egmont po przerwie wakacyjnej? Same smakowite kąski!


Alchemia miłości
 Data premiery: 25 września

Kiedy w 1582 roku młody Will Lacey został hrabią Dorset, czekało go trudne zadanie. Zmarły ojciec zostawił majątek w ruinie i Lacey musiał jak najszybciej ożenić się z posażną panną, aby uratować swój ród. Na dworze Elżbiety I pełno było takich dam, lecz serce Willa biło mocniej tylko dla Ellie – ślicznej, uczonej dziewczyny, która nie posiadała nic poza bezwartościowym hiszpańskim tytułem. Gdy rodzina nalegała, aby Will poślubił lady Jane, piękną i bogatą szlachciankę, której majątek mógłby podnieść ich ród z upadku, młody hrabia stanął przed odwiecznym wyborem – serce czy rozum? Książka Eve Edwards jest mądrą opowieścią o miłości w trudnych czasach, podległych wielkiej polityce. Anglia, której król Henryk VIII narzucił przejście na protestantyzm, pod władzą Elżbiety I żyje obsesją katolickich szpiegów i zagrożenia ze strony Hiszpanii. Szlachcic z dworu królowej, który zakochał się w dziewczynie z hiszpańskim tytułem, wiele ryzykował…

Lucy Maud Montgomery
Błękitny zamek
 Data premiery: 25 września

Błękitny zamek: Valancy Striling ma ciężki los. W wieku dwudziestu dziewięciu lat ciągle mieszka z matką i ciotką, które traktują ją jak dziecko. Reszta krewnych dokucza jej z powodu staropanieństwa. Przed szarą rzeczywistością dziewczyna ucieka w świat fantazji – tam, w Błękitnym Zamku, adorują ją najprzystojniejsi rycerze. Kiedy Valancy otrzymuje list o krytycznym stanie swojego zdrowia, postanawia zwalczyć nieśmiałość i zacząć żyć pełnią życia. Czy uda jej się usamodzielnić? Czy przeżyje szaloną przygodę rodem z powieści jej ulubionego autora? I czy odnajdzie miłość?Niezwykła opowieść o sile charakteru, którą każdy może w sobie odkryć.  Błękitny zamek po raz pierwszy ukazał się w 1926 roku, ale pełnego polskiego wydania doczekał dopiero blisko siedemdziesiąt lat później. Nakładem Wydawnictwa Egmont książka ukazuje się w tłumaczeniu nieskróconym, wiernym oryginałowi.

Peter van Olmen
Odessa. Żyjąca książka
Data premiery: 9 października

Odessa ma trzynaście lat, głowę pełną pomysłów i jedno pragnienie – chciałaby odszukać ojca, którego nigdy nie poznała. Pewnego dnia znajduje książkę wydzielającą z siebie dziwne światło. Chwilę później matkę dziewczynki porywają dziwne stwory. Córka musi ją ratować.
Trop prowadzi do Skrybopolis, miasta pisarzy, w którym prawdopodobnie przebywa również… ojciec. Niestety w mieście dzieje się źle – upadły pisarz Mabarak chce przejąć władzę i robi wszystko w swojej mocy, by pozbawić pisarzy inspiracji. Jak będą się bronić Szekspir, Dostojewski i Kafka? Co grozi Skrybopolis, w którym zadomowiły się stworzenia wypuszczone z najstraszniejszych historii? I jaką rolę
w tym wszystkim odegra Odessa i towarzyszący jej nieznośny, gadający kanarek?
Odessa to niezwykła podróż przez świat postaci i motywów literackich, pełna humoru, magiczna opowieść o tym, co się dzieje, kiedy rzeczy opisane w książkach zdarzają się naprawdę.


Neal Shusterman, Eric Elfman
Strych Tesli
seria: Stowarzyszenie Accelerati
premiera e-book 29.08.2013 r.
premiera książki 23.10.2013r.

Tajni agenci na tropie szalonych pomysłów genialnego wynalazcy!
 Czternastoletni Nick wraz z ojcem i bratem przeprowadza się do starego, wiktoriańskiego domu. Po niefortunnym wypadku z tosterem cała trójka postanawia pozbyć się zalegających na strychu gratów. Na wyprzedaż przybywają niespodziewane tłumy sąsiadów. Tego samego dnia Nicka odwiedzają podejrzani mężczyźni w garniturach. To daje początek serii dziwnych wydarzeń. Chłopiec odkrywa, że urządzenia, które sprzedał, działają zupełnie inaczej, niż powinny – aparat uwiecznia sceny z przyszłości, ogniwo ożywia umarłych, magnetofon zaś nagrywa… myśli. Czy Nick i jego nowi przyjaciele rozwikłają zagadkę strychu, zanim będzie za późno? I czy dowiedzą się, do kogo należą inicjały „NT”, widniejące na każdym z przedmiotów?
 Pierwszy tom nieprawdopodobnej serii. Wciągająca fabuła, wielka dawka nietuzinkowego poczucia humoru, a do tego wszystkiego tajemnicze wynalazki i pytanie – czy to jeszcze nauka, czy już magia?

Teraz coś od Jaguara:
Magia Złota
Tamora Pierce
             16 październik 

Becca Cooper nie jest już szczenięciem – jest jednym z psów, pełnoprawnym członkiem Gwardii. Jej zadaniem jest strzec porządku w Corus. Jednak obowiązki psów nie ograniczają się tylko do patrolowania ulic. Nieoczekiwanie problemem stają się nie przestępcy, ale fałszywe monety, które zalewają miasto.
Becca i Goodwin wyruszają do Coynn, portowego miasta, skąd pochodzi fałszywe złoto. Tak, wśród szulerów, łajdaków i handlarzy, spotykają czarującego Dale’a Rowana, mężczyznę zdolnego zawrócić w głowie każdej kobiecie. Choć Becca nie jest odporna na urok Rowana, nie pozwoli, by uczucia przeszkodziły jej w wykonaniu zadania.

Petrodor
Joel Shepherd
             25 wrzesień

Drugi tom tetralogii fantasy porównywanej przez krytyków do "Pieśni lodu i ognia" George'a R. R. Martina. 
Sasha, znakomita wojowniczka i księżniczka Lenayin, znalazła się daleko od domu. Przebywa w Petrodorze, portowym mieście pełnym ciemnych zaułków, bogactwa i zbrodni. Zamożne, wpływowe centrum handlowe jest kluczem do utrzymania pokoju między Lenayin i Bacosh. Sasha i Keslig starają się przejrzeć polityczne intrygi i znaleźć sposób, by zapobiec wojnie.


Milion słońc
Beth Revis
23 październik 

Drugi tom bestsellerowej powieści Beth Revis „W otchłani”.

Na statku zapanowała radość z powodu obalenia dyktatury dotychczas kierujących misją. Nie trwała ona jednak długo. Zwycięzcy przekonują się, że sprawowanie władzy nad kilkoma tysiącami ludzi uwięzionych wewnątrz stalowych ścian nie jest prostym zadaniem. Po pełnych napięcia chwilach misja zdaje się zdążać ku końcowi. Jednak odnaleziony tajemniczy dziennik podróży znów postawi Amy i Starszego przed trudnym dylematem. Czy uda im się postawić stopę na upragnionym lądzie?



Morza wszeteczne
Marcin Mortka
 25 wrzesień 

Historie o piratach często zaczynają się w ten sam sposób: kapitan wskutek wyczerpującej walki traci swój statek oraz większość załogi. Zostają tylko ci najwierniejsi. Zaraz, zaraz – czy aby na pewno najwierniejsi, a nie ci mniej zaradni, którzy nie mieli pomysłu, aby zrobić ze sobą coś lepszego? To okazuje się zwykle w toku dalszych przygód.

Kapitan Roland niby znalazł się w podobnej sytuacji, ale jednak nie do końca. Bo czy każda banda piratów, tak jak ta grasująca po Morzach Wszetecznych, rekrutuje się spośród goblinów, półgoblinów, satyrów oraz szamanów, a w dodatku wszystkich tak zaciekłych, bezlitosnych, dzikich i zgoła nie najmądrzejszych? Otóż nie. Takich awanturników jak załoga dość podejrzanego, ale za to wyjątkowo szybko znalezionego nowego statku nazwanego Błędnym Rycerzem nie spotyka się nigdzie indziej niż w okolicach dziwnie wymarłego miasta portowego Necroville.

Trudno co prawda spodziewać się, że rejs pirackim okrętem może być doświadczeniem przewidywalnym, w tym jednak wypadku trzech rzeczy czytelnik może być całkowicie pewien: wartkiej akcji, krwawej jatki i salw śmiechu.

Jesteście zainteresowani czymś z powyższych zapowiedzi? 
Pozdrawiam!

środa, 4 września 2013

"Grzeszne Rozkosze" Laurell K. Hamilton


"Buffy to przy niej pensjonarka! Ma metr pięćdziesiąt siedem wzrostu, niewyparzony język, chandlerowski dowcip i dwa pistolety (nie licząc paru srebrnych noży). Zajmuje się ożywianiem zmarłych, ale bywa też kontraktową zabójczynią na usługach policji. Wejdźcie do mrocznego świata Anity Blake, zabójczyni wampirów. Niedaleka przyszłość. W Stanach Zjednoczonych zalegalizowano wampiryzm. Nic więc dziwnego, że krwiopijcy zlatują się tam jak muchy do miodu. Prawdziwym przebojem są animatorzy, ludzie zajmujący się ożywianiem zombi. To świat pełen przemocy, brutalności, ale także zwykłych ludzi pochwyconych w kleszcze nowej, niesamowitej rzeczywistości. Anita Blake, postrach wampirów, potrafi się w niej odnaleźć. Czasami potrzebuje do tego drewnianego kołka i młotka, kiedy indziej pistoletu na naboje powlekane srebrem, a czasami pluszowego pingwinka (ale o tym sza!). Gdy Anita, czołowa animatorka w St. Louis, zostanie wplątana w skomplikowaną intrygę związaną z zagadkowymi zabójstwami wampirów, posępną grę prowadzoną przez miejscową mistrzynię a Jean-Claude'em, właścicielem jedynego w mieście lokalu dla krwiopijców, egzekutorka uczyni wszystko, aby wyjść z tego cało, uratować głowę (i szyję!), choć może to być najtrudniejsze zlecenie w całej jej karierze. "
Z "Grzesznymi Rozkoszami" miałam przyjemność spotkać się już wcześniej. Przyznam, że wtedy czytałam ją z wypiekami na twarzy. A teraz? Teraz przeżywałam wszystko na nowo, twierdząc, że z pewnością do tej serii jeszcze kiedyś wrócę - tak bardzo podobają mi się przygody Anity Blake. W tej książce jest wszystko: kryminał, horror, fantasy, romans, erotyka i niekończące się napięcie, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że książka jest bardzo dobrze dopracowana pod każdym kątem. Począwszy od postaci, przez te wszystkie wątki, które wymieniłam, kończąc na niebywale trzymającym w napięciu finale pierwszego tomu. Jestem usatysfakcjonowana niniejszą lekturą i chcę więcej! Ochy i achy za nami, a teraz przejdźmy do konkretów.

Poznajcie animatorkę i zabójczynię wampirów, przed Państwem Anita Blake - postać bardzo charyzmatyczna, barwna, silna i odważna. Właśnie takie postaci kobiece bardzo sobie cenię, a czytanie książek, w których taka bohaterka gra pierwszoplanową rolę to czysta przyjemność. Anita nie tylko dobrze włada bronią, ciętym językiem i swoją siłą, ale również ma dobre poczucie humoru, które udziela się również czytelnikowi. Poznajcie również właściciela "Grzesznych Rozkoszy", Jean-Claude'a - potężnego wampira, który ma słabość do naszej animatorki, jednak - na szczęście - nie ugania się za nią, chociaż w powietrzu czuć, że pomiędzy nimi coś będzie i ja na to czekam! Poznajemy również Phillipa, który bardzo przypadł mi do gustu i szybko zaskarbił sobie moją sympatię. Powiedziałabym o nim coś więcej, ale nie chcę tutaj wyjawiać zbyt wielu tajemnic.
Książka jest przepełniona ciekawymi postaciami i gdybym chciała je wszystkie wymieniać i opisać, mogłoby nie starczyć mi weny. Dlatego powiem tylko, że jeżeli chodzi o bohaterów, to nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Książkę po raz pierwszy czytałam naprawdę kawał czasu temu, a pamiętałam prawie wszystkie, więc widzicie sami, że zapadają w pamięć.

Można powiedzieć, że wampiry wiodą prym w tej książce, gdyż główny wątek kryminalny jest nierozerwalnie z nimi powiązany. W sumie, to każdy wątek jest z nimi powiązany. Jak wiecie, te stworzenia są teraz strasznie modne w literaturze, jednak nie w każdej książce wątki z nimi są ciekawe, porywające, czy też oryginalne. Ktoś zapyta, co może być jeszcze oryginalnego z wampirami w tle? Ja odpowiem, że zaiste niewiele, ale sposób, w jaki autorka opisuje świat wampirów - nieco inny od tych, które ja osobiście miałam przyjemność poznać - jest ciekawy. Tajemnice, napięcie i ta mroczność - żadna z tych rzeczy nie jest mdła i nijaka. Pani Hamilton stworzyła naprawdę ciekawą książkę, która - mam nadzieję - wciągnie Was tak bardzo, jak mnie, a ja nie mogłam się od niej oderwać. Mogłabym powiedzieć, że wampiry mi się przejadły - prawda, jednak w "Grzesznych Rozkoszach" poznałam je na nowo i z tej lepszej strony. Właśnie takie wampiry sobie zawsze wyobrażałam, a nie zniewieściałe, piękne istoty, które są wszechwiedzące, wszechmocne itp.

Książka kierowana jest głównie do dojrzałego odbiorcy - przynajmniej ja, jako dojrzały odbiorca odniosłam takie wrażenie i jestem niebywale zadowolona, bo na rynku mało jest paranormali, gdzie główni bohaterowie liczą sobie więcej lat niż te naście. Może nie tak istotny aspekt, ale działający na plus. Mam wrażenie, że ta książka ma same plusy, bo minusów się nie doszukałam... Może dlatego, że właśnie takiej książki byłam spragniona? Kto to wie.


Tak więc jeśli szukacie dreszczyku emocji, dużej dawki akcji, jesteście fanami mocnych postaci, paranormali i wampirów z prawdziwego zdarzenia, a szczypta erotyki Wam nie przeszkadza, to ta książka na pewno przypadnie Wam do gustu.