środa, 29 października 2014

"Dla nas zawsze będzie lato" Jenny Han

Dziękuję!

Czy Belly wreszcie dokona wyboru między Justinem a Conradem?
Belly w swoim życiu kochała tylko dwóch chłopców, obu noszących nazwisko Fisher. Po dwóch latach spotykania się z Justinem była pewna, że znalazła bratnią duszę. Prawie. Conrad wciąż nie pogodził się z błędem, jaki popełnił, pozwalając jej odejść, Justin zawsze zaś wiedział, że Belly jest mu pisana. Ale kiedy postanawiają związać się już na zawsze, Conrad uświadamia sobie, że to ostatnia chwila, żeby wyznać jej miłość. W przeciwnym wypadku bezpowrotnie ją straci.
Belly musi przemyśleć swoje uczucia i zdecydować się na nieuniknione: jeden z nich będzie z nią, a drugi zostanie ze złamanym sercem…

Wcześniejsze dwa tomy trylogii Jenny Han zachwalałam. Niestety tym razem tak nie będzie. Ostatnia część pod tytułem "Dla nas zawsze będzie lato" okazała się najsłabszym ogniwem całości. Brakowało mi tutaj emocji, zaskakujących wydarzeń. Wszystko jest takie jednostajne, przewidywalne oraz czasami drażniące. Jak wcześniej historia Belly oraz braci Fisher była wzruszająca, tak tym razem niestety była banalna i mało ciekawa. A szkoda. Naprawdę wielka szkoda. Nie twierdzę, że trzeci tom jest beznadziejny, ale zwyczajnie jest słabszy od pozostałych. Przechodząc jednak do konkretów, zacznę od...

Postaci niewątpliwie przeszły pewną metamorfozę. Wiele w ich życiu się zmieniło, każdy przeszedł swoje większe lub mniejsze piekło. Ciężko było im się pozbierać z tego, co zgotował im los, jednak niektórzy mimo wszystko nie docenili tego, co zyskali. Mam tutaj na myśli główną bohaterkę, która mimo tego wszystkiego, co działo się w przeszłości nie dojrzała do prawdziwego związku, a jej emocjonalność i dziecinne zachowanie często dawały mi się we znaki.

Styl językowy autorki się nie zmienił. Jenny Han tworzy swoje powieści z lekkością, dlatego szybko się je czyta i łatwo przyswaja wszystko, co przekazuje czytelnikowi. Język jest nieskomplikowany, łatwy w odbiorze, co jest oczywiście plusem. "Dla nas zawsze będzie lato" to niezobowiązująca kontynuacja, która może i nie wnosi wiele w życie czytelnika, ale za to jest uzupełnieniem historii. Jej zakończeniem. Może nie satysfakcjonującym, ale jednak potrzebnym. Dlatego każdy, kto zapoznał się z poprzednimi tomami tejże historii, powinien przeczytać również jej finał. 

sobota, 25 października 2014

"Dzikie serce. Kroniki czerwonej pustyni" Moira Young

Dziękuję!

Saba była pewna, że po tym, jak uratowała brata z rąk porywaczy, jej świat wróci do normy. Że wraz z rodzeństwem będzie prowadzić spokojne życie i że znów spotka Jacka. Ale potężny wróg rośnie w siłę. A Jack niekoniecznie jest tym, za kogo się podaje...
Pierwszy tom Kroniki czerwonej pustyni pod tytułem "Krwawy szlak", wywarł na mnie ogromne wrażenie. Mimo, iż na kontynuację przyszło mi trochę poczekać, nie spowodowało to jednak "zaniku czytelniczej pamięci". Dokładnie wiedziałam kto jest kim, jaka jest jego historia, jak i pamiętałam wszystkie wydarzenia z poprzedniego tomu. Czemu o tym wspominam? Często zdarza mi się zapomnieć ten czy inny szczegół z poprzedniego/poprzednich tomów, a tutaj jest zupełnie inaczej. Sądzę, że to dzięki temu, jak Moira Young pisze, jak prowadzi dialogi oraz kreacji postaci, których nie da się zapomnieć.

Przyznaję, czytanie pierwszych stron szło mi topornie. Ciężko było mi się wbić w fabułę, ale podczas czytania "Krwawego szlaku" miałam podobnie. Wszystko przez brak wyszczególnienia dialogów. Brak mojego czasu też miał z tym wiele wspólnego, ale to nie wina książki. Niemniej, kiedy już przekroczyłam - na oko - sto stron, wszystko poszło tak szybko, że nim się obejrzałam, a książka przeczytana!

Nie powiem, że "Dzikie serce" jest lepszym tomem od "Krwawego szlaku", jednak ma w sobie coś innego. Sama nie wiem jak to nazwać. Podczas czytania największym uczuciem, które mi towarzyszyło, było oczekiwanie. Oczekiwanie na to, aż Saba spotka Jacka. Oczekiwanie, aż dowiem się czy Jack rzeczywiście przeszedł na drugą stronę... Bo wiecie, w tej serii ciągle coś się dzieje. Nie ma czasu na odpoczynek, ponieważ bohaterowie wędrują z miejsca na miejsce, a wszędzie czyha niebezpieczeństwo. 

W opinii na temat "Krwawego serca" zaznaczyłam, że książka jest oryginalna i brak w niej schematów. Obawiałam się, że kontynuacja może nie być już taka oryginalna, bo nie oszukujmy się - często bywa tak, że autor nie daje z siebie wszystkiego. Moira Young tak samo jak jej dzieło, wyszła poza ramy nudy, schematów i powielania pomysłów innych. Ogromnie cieszę się z tego, że "Dzikie serce" okazało się godną kontynuacją Kronik czerwonej pustyni.

Muszę jednak przyznać, że jak byłam zachwycona główną bohaterką, tak teraz straciła w moich oczach. Podaję rękę Lugh i popieram go w słowach, że Saba jest strasznie samolubna i pakuje ich w kłopoty. Nie chce słuchać innych, często zachowując się jak rozkapryszony bachor. Działając pod wpływem emocji robi niewyobrażalne głupstwa, przez co cierpią i umierają inni. 

Na sam koniec pragnę polecić trylogię Moiry Young, bo jest ona niewątpliwie godna uwagi.

niedziela, 19 października 2014

Stanowcze: TAK!

źródło
Jakiś czas temu pisałam o książkach/seriach, które zupełnie do mnie nie przemówiły i nie mam zamiaru ich kontynuować. O poleceniu ich nie ma nawet co mówić. Teks znajdziecie tutaj: Stanowcze: NIE!
Dzisiaj chcę Wam zaprezentować pięć świetnych perełek literatury, które polecam gorąco! A są to:


Susan Ee i Cykl: Opowieść Penryn o końcu świata 
Rewelacja. Ja kocham wszystko co anielskie, a jeśli chodzi o świetnie skonstruowaną książkę, w której anioły wiodą prym - to jestem pierwsza! Oba tomy przeczytałam i niecierpliwie oczekuję tomu kolejnego. Nie mogę się doczekać tego co też czeka te wspaniale wykreowane postaci.
Powiem tak - genialna kreacja bohaterów, rewelacyjnie stworzony świat, świetny styl językowy... Nic, tylko brać się za czytanie! Ale już. Migiem.
Susan Ee świetnie manipuluje uczuciami swoich czytelników. Zakończenie pierwszej części rozdarło mnie doszczętnie, natomiast emocje, jakie mnie opanowały podczas czytania kontynuacji są wprost nie do ogarnięcia. To napięcie, które towarzyszyło mi od samego początku i nie opuszczało nawet na moment, aż do samego końca.

"Nevermore" zarówno Kruk, jak i Cienie autorstwa Kelly Creagh. Jedna z najbardziej klimatycznych historii jakie dane mi było poznać. Uwielbiam. Uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam! Autorka owiała całą historię tak nie  Czymś co mnie jeszcze urzekło są wiersze i opowieści Edgara Allana Poego. Autorka nie ukrywa, że jest jego fanką.
Jedna z najbardziej zaskakujących i nieprzewidywalnych książek jakie dane mi było przeczytać. Za każdym razem kiedy wyobrażam sobie zakończenie jest ono zupełnie inne niżbym chciała. Naprawdę ciężko rozgryźć fabułę. Teraz zastanawiam się jaki może być finał tej serii. Czy to będzie happy end? Coś mi się wydaje, że na pewno nie. Przecież to nie jest ckliwa opowiastka o słodkiej miłości. To jest książka z mocą! I mam nadzieję, że zakończenie będzie również mocne i zapadające w pamięć jak pierwszego i drugiego tomu.
 Powiem tak: seria Creagh jest według mnie jest fenomenalna! Uwielbiam autorkę za to w jaki sposób wpływa na moją wyobraźnię, za to jak wprowadza mnie jako czytelnika w świat snów. W świat pełen paradoksalnych wydarzeń, które wywołują u mnie gęsią skórkę. Nevermore bezsprzecznie trafia u mnie na listę najukochańszych serii jakie dane mi było poznać.


"Czas żniw" to jeden z najlepszych debiutów z jakimi miałam styczność. W życiu bym nie powiedziała, że Shannon nie wydała wcześniej żadnych dzieł. To aż nie do pomyślenia! Ja chcę kontynuację. Już teraz, natychmiast!
Fabuła - na pewno nietuzinkowa, wielowątkowa, zdumiewająca, barwna, porywająca... Świat w którym znajdziemy takie istoty jak: Jasnowidze, Tułacze, Odmieńcy, Ślepcy, Emmici i Refaici - idealny. Właśnie takiej wyrazistej nuty brakuje mi w wielu książkach fantasy. Nuty świeżości - nowych postaci, które zawojują moją wyobraźnię! Dodatkowo jeszcze ta brutalność. Autorka nie cacka się - ani z czytelnikiem, ani ze swoimi postaciami - często rzuca im wyzwania, którym ciężko jest sprostać - co bardzo mi się podobało!
Polecam ją nie tylko z ręką na sercu, ale i z czystym sumieniem. Niezwykłość tej książki rozpędzi waszą wyobraźnię na wysokie obroty, przyprawi Was o brak tchu, ale również sprawi, że zapomnicie o Bożym świecie. Ja osobiście pokochałam tę niebanalną historię i mam wielką nadzieję, rozbudzić miłość w niejednej istotce, które szuka oryginalnych książek, które powalają na łopatki. Jeszcze raz GORĄCO POLECAM!

Kim Harrison i Cykl: Zapadlisko. Książki Kim pokochałam jeszcze zanim zaczęłam prowadzić bloga. Ja wiem, że przejadły się już Wam wampiry. Mnie też. Jednak warto zwrócić uwagę na Zapadlisko. Jeśli lubiie wiedźmy, czarownice czy wilkołaki, na pewno spodoba Wam się ta książka, która okraszona jest sporą dawką nietuzinkowego humoru. Magii w niej pod dostatkiem, zaskakujących zwrotów akcji bez liku, a niebezpieczeństwo czyha za każdym rogiem. Ja jestem zauroczona cyklem i nie wiem tylko dlaczego MAG nie kontynuuje tej serii... Zresztą nie tylko tej.



Seria "Siedem królestw" autorstwa Cindy Williams Chima bardzo przypadła mi do gustu. Opisy miejsc i postaci są tak realistyczne, że dzięki nim możemy sobie wyobrazić, iż znajdujemy się w Fells i przeżywamy wszystko równie mocno jak bohaterowie. Każdą porażkę, upadek, wzniosłe chwile, rozdzierające serce… Jestem wprost zachwycona i zarazem oszołomiona sposobem, w jaki autorce udało się to uchwycić i przekazać odbiorcy. Po przeczytaniu pierwszych trzech ksiąg miałam wrażenie, że znam każdy najmniejszy i najciemniejszy zakamarek królestwa: zarówno w zamku, koloniach, jak i w Łachmantargu. W czwartej księdze Chima ujawniła kilka nowych miejsc, mam tutaj na myśli chociażby skarbiec Królów Obdarzonych Mocą.  W dodatku ciągłe intrygi, walki, magia, miłość, przyjaźń i wartka, wciągająca akcja… Jednym słowem: rewelacja!
Na sam koniec pragnę Was zachęcić gorąco do zapoznania się z wszystkimi księgami „Siedmiu Królestw”, ponieważ jest to seria, obok której nie można przejść obojętnie.

Te książki podbiły moje serce. Mam jeszcze kilka innych, którymi podzielę się z Wami już niebawem!
A Wy znacie którąś z nich? Jak Wam się spodobały?

wtorek, 14 października 2014

"Czarnoksiężnik. Władca wilków" Juraj Cervenak

 
„Władca wilków” to pierwszy tom opowieści o zemście potomka bogów, wojownika Rogana, wspieranego przez wilka z zaświatów, Gorywałda.
 Prawie dziesięć lat walczył w wojnach, które doprowadziły do rozbicia imperium Awarów, rozciągającego się na równinach pomiędzy Dunajem a Cisą. Należał do drużyn słowiańskich książąt, był najemnikiem, walczącym po stronie Karola Wielkiego, służył w szeregach armii bułgarskiego chana Kruma. Czarny Rogan. Osławiony łucznik, bezlitosny pogromca Awarów. Każdy wódz pragnie mieć go po swojej stronie.
 Działa teraz na własną rękę, zapuszcza się w ciemne, zamieszkane przez duchy i demony lasy za Hronem. Tropi ślady Krwawych Psów – najokrutniejszych awarskich oprawców. Dzięki spotkaniu z wiedźmą Mireną i władcą wilków, Czarnobogiem, szybko się dowie, że jego powołaniem jest nie tylko zemsta za dawno nieżyjących bliskich. Aby sprawdzić, jakie drzemią w nim siły i jakie posłannictwo przypadło mu w spadku po nieznanych dotąd przodkach, będzie musiał udać się do królestwa Moreny, bogini śmierci…
„Czarnoksiężnik” to znakomita seria, która błyskawicznie wciąga w świat słowiańskich herosów, książąt oraz magii, kapryśnych bogów i żądnych krwi biesów, a wszystko to na tle prawdziwych wydarzeń historycznych.

Pierwszy raz w moje ręce wpadło Słowiańskie heroic fantasy. Czy czułam się zaintrygowana? Zważając na to, że uwielbiam fantasy - owszem, że byłam zainteresowana. Co więcej, chcę tom II! "Władca wilków" jest tomem rozpoczynającym trylogię o Czarnoksiężniku. Tomem wprowadzającym nas w świat pełen magii, przemocy i rozlewu krwi. O tak! Juraj nie oszczędza czytelnikowi scen brutalnych, więc jeśli ktoś jest wrażliwy na tym punkcie, to niech sobie lepiej daruje przygodę z Czarnoksiężnikiem. W dodatku mitologia? Słowiańska mitologia? 


Wystarczył mi sam rzut okiem na okładkę. Następnie zerknęłam na tytuł i wiedziałam, że książka prędzej czy później będzie moja. Naczytałam i nasłuchałam się o niej wielu dobrych opinii. Nic dziwnego, bo książka naprawdę jest taka dobra, jak piszą i mówią. Napraaaawdę dobra. Ta  (jak to określił sam autor) "opowieść o czarowniku i pewnym ironicznie usposobionym wilku" uprzyjemniła mi dwa dni. Chociaż bądź, co bądź - wilka mi w niej stanowczo za mało!
Nie będę jednak marudziła, bo bohaterowie wynagrodzili mi ten pewien brak sierściucha. Rogan, ah Rogan. Kiedy tylko wkraczał do akcji, moje serce przyspieszało,a na twarzy pojawiał się uśmiech. Z początku myślałam, że będzie to taki typowy zimny barbarzyńca. Wicie, za kudły i do jaskini...
Yyy... że co? [źródło]
Oj no domyślacie się, o co mi chodzi. Ktoś zniszczył mu życie. Zgwałcił i zabił żonę, uśmiercił też syna. Gość pragnie zemsty, a to normalne. Rogan jednak nie był do końca taki, jak się tego spodziewałam, co oczywiście mu nie umniejsza. Genialnie skrojona postać męska! Pragnę również wspomnieć - bo naprawdę inaczej się nie da - o pozostałych postaciach. Wiedźma Mirena? Świetna postać kobieca. Silny charakter, nieustępliwość i niepowtarzalna osobowość. Nie zapominając jednak o walecznym i zabawnym Wielimirze. Nie będę jednak wymieniała każdego z bohaterów, bo nie w tym rzecz, ale wierzcie mi, że jest ich wiele i każdy z nich jest nietuzinkowy. 

Tak więc, czy polecam "Władcę wilków"? Oczywiście, że tak! Ale, jak już wcześniej wspomniałam, jeśli nie lubicie krwawych i brutalnych scen, to sobie odpuśćcie.

piątek, 10 października 2014

Zdobycze październikowe!

Dzień dobry, cześć i czołem!

Korzystając z dnia wolnego postanowiłam podzielić się z Wami moimi zdobyczami z końca tamtego i początku tego miesiąca. Znajdują się tutaj tylko dwie książki od wydawnictw, z czego ani jednej nie zamawiałam. "Jedwabnik" to miła niespodzianka, jednak "Swobodna" już nie. Pierwszy tom był tragiczny, więc nie mam zamiaru zaczytywać się w kontynuacji. Gdyby ktoś był zainteresowany, to książka jest dostępna na wymianę :)


Mój przepiękny kominek zapachowy często gości na moich zdjęciach, ponieważ non stop jest w użyciu. Jesień i zima to idealne pory na palenie wosków i świec - a uwielbiam wszystko, co pięknie pachnie i otaczam się tymi zapachami w każdym pomieszczeniu w domu!

"Swobodna" i "Jedwabnik" jak już wspomniałam, to dwie niespodzianki od wydawnictw. Natomiast cała reszta, to moje małe zakupy. Z czego "Piękna katastrofa" jest kompletnym niewypałem i tego zakupu bardzo żałuje. Postaram się napisać recenzję. "Osobliwy dom pani Peregrine" jest rewelacyjnym czytadłem! Bardzo (na co wskazuje tytuł) osobliwa książka :) Pięć kolejnych tytułów to powieści Diane Chamberlain - ktoś je wystawił na allegro za śmiesznie niską cenę, więc skorzystałam z okazji. 

Niebawem targi książki w Krakowie. Ja się na nie nie wybieram, ale nie omieszkam sobie tego zrekompensować w księgarni internetowej. Już nawet wiem co sobie kupię! 

Piękna pogoda za oknem, więc korzystając z okazji idę z moimi psiakami na spacer. Za to Wam życzę miłego dnia i pozdrawiam Was cieplutko!

Seria Romantyczna x 2

Eric Marshall, świeżo upieczony absolwent college'u przyjeżdża na Wyspę Księcia Edwarda, by w zastępstwie chorego przyjaciela poprowadzić szkółkę w Charlottetown. Poznaje tam piękną i tajemniczą Kilmeny - niemą dziewczynę obdarzoną słuchem absolutnym, która komunikuje się ze światem poprzez grę na skrzypcach. Eric się w niej zakochuje. Musi jednak zawalczyć o swoją miłość. Czy uda mu się zdobyć serce Kilmeny? Dziewczę z sadu to opowiedziana z punktu widzenia młodego mężczyzny historia prawdziwej i głębokiej miłości, która okazuje się mieć uzdrawiającą moc.

Są takie książki, które czyta się na jednym wdechu. Subtelne, urocze, delikatnie porywające nas do swojego świata. Taką serię książek stworzyło wydawnictwo literackie Egmont. A jedną z nich jest "Dziewczę z sadu", książka autorstwa Lucy Maud Montgomery, która jest na pewno znana zarówno tym małym, jak i większym kobietom. Książka z tych, które są zupełnie oderwane od moich wyborów literackich. Jednak napisana tak swobodnym, prostym acz pięknym językiem, że nabrałam więcej smaków na powieści tego typu. Pamiętam "Błękitny zamek" tej samej autorki i to, jak ujęła mnie wtedy twórczość Montgomery. Wtedy stwierdziłam, że chciałabym przeczytać coś jeszcze, co wyszło spod pióra tejże autorki. "Dziewczę z sadu" oczarowała mnie i przeczytałam ją w jedno popołudnie. Umiliła mi czas, a jej klimat trzyma się mnie do tej pory. To jest taka typowa kobieca literatura. Dla tych małych kobietek i tych dużych. 

Jeśli szukacie niezwykłej książki o miłości, o dojrzewaniu do tego wspaniałego uczucia oraz trudnościach, które czekają po drodze dwójkę zakochanych w sobie osób. To powinnyście moje panie zapoznać się z książką Lucy. Jest to powieść, która urzeka czytelnika od pierwszych stron. Idealna na jesienną porę, która nie tak dawno nastała.

Siedmioletnia Sara Crewe wiedzie życie jak z bajki. Na pensji dla dziewcząt w Londynie jest hołubiona przez wszystkich. Ma własny salon, garderobę, kucyka, a nawet pokojówkę! Co więcej, ma odziedziczyć po rodzicach wielką fortunę. Nie jest jednak rozpieszczonym dzieckiem – wrodzoną skromnością i przyjaznym usposobieniem zjednuje sobie ludzi.
Jej życie zmienia się, gdy w dniu jedenastych urodzin dowiaduje się o nagłym bankructwie i śmierci ojca. Z dnia na dzień z pupilki staje się służącą, a z pięknego pokoju przenosi się na zimny strych. Schronienie przed okrutną rzeczywistością znajduje w świecie wyobraźni. Co wieczór przekradają się do niej Ermengarda i Lottie, by wysłuchać opowiadanych przez nią niezwykłych historii…

Jeśli chodzi o "Małą Księżniczkę" autorstwa Frances Hodgson Burnett. Powiedzieć muszę, że to kolejna udana pozycja Romantycznej serii. Zakochałam się w tej bajkowej opowieści. Pokochałam Sarę, która patrzy na świat zupełnie inaczej niż niejedno dziecko i dorosły. Jej postać jest nad wyraz dojrzała i taka delikatna. A sama powieść niesie ze sobą ogromny przekaz. Tę książkę powinno się czytać swojej córce przed snem. Sądzę, że nawet chłopcy byliby zaciekawieni losami małej Sary, która posiada ogromne serducho i jeszcze większe pokłady dobroci. Coś wspaniałego.

Historia o małej Sarze jest niezwykle ciepła, prawdziwa, a zarazem baśniowa. Niczym bajka o Kopciuszku. Ot mała dziewczynka zmienia mój pogląd na wiele spraw. Pokazuje nam, że okazywanie dobroci i serca każdemu, nawet temu, kto życzy nam źle - jest czymś normalnym. Niewinność i dobroć w tych czasach jest czymś rzadkim. Nie tylko w świecie dorosłych, ale i tych najmłodszych. Właśnie ta wspaniała książka pokazuje wszystkim, jak ważne jest bycie sobą. Jak los odpłaca nam za bycie dobrym, otwartym i uśmiechniętym oraz jak wielką siłę daje nam wiara.

Gorąco polecam tę pozycję każdemu! 


Za obie powieści dziękuję wydawnictwu


czwartek, 2 października 2014

"Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han

Dziękuję!

Ostatnio mieszam książki, to znaczy czytam raz o nastolatkach i raz o dorosłych. Muszę stwierdzić, że nie każda książka o nastolatkach jest naiwna i nie każda nastoletnia postać ma fiu bździu w głowie. Za to (i to może niektórych zaskoczę) w książkach, gdzie główną rolę odgrywają dorośli, to właśnie częściej oni mają wspomniane fiu bździu, a ich zachowanie jest absurdalne, a czasami nawet komiczne. Dzisiaj kilka słów o książce Jenny Han, która przekonała mnie do swojej twórczości serią KLIK. Przyznaję, że „Do wszystkich chłopców, których kochałam” podobała mi się nieco bardziej od wspomnianej wcześniej trylogii.
Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby wszyscy faceci, w których się kiedykolwiek kochałaś, dowiedzieli się o tym w tym samym czasie…
Lara Jean Song przechowuje swoje listy miłosne w pudełku na kapelusze, które dostała od mamy. Nie są to jednak wyznania miłosne jej adoratorów, ale listy, które sama napisała do obiektów swoich uczuć – jeden list do każdego chłopca, w którym była kiedyś zakochana. W sumie pięć. Pisząc je, Lara bez oporów przelewała wszystkie swoje uczucia na papier i zupełnie szczerze, bez żadnych zahamowań formułowała zdania, których nigdy nie ośmieliłaby się wypowiedzieć na głos, ponieważ listy te były przeznaczone wyłącznie dla jej oczu i nigdy nie miały dotrzeć do adresatów. Pewnego dnia okazuje się jednak, że jakimś cudownym sposobem zostały wysłane. Od tej chwili wszystko w życiu Lary staje na głowie i wymyka się spod kontroli.
Książka ta należy do tych lekkich, niezobowiązujących. Do tych, przy których łatwo jest się nam odprężyć i zapomnieć o smutkach dnia codziennego. Lekkość z jaką została napisana sprzyja szybkiemu czytaniu, a humoru jest w niej całkiem spora dawka. Szczerze Wam powiem, że nawet nie wiem kiedy ją przeczytałam. Tak mnie pochłonęła historia bohaterów, że czas zleciał niesamowicie szybko. A szkoda, bo naprawdę zżyłam się z postaciami, jakie nakreśliła nam autorka. Są one prawdziwe, zabawne i każda z nich wyróżnia się na tle innych. Nie mogę wybrać kogo polubiłam najbardziej, a i nie znalazłam osoby, która dałaby mi się we znaki. Żadna postać mnie nie irytowała, wręcz przeciwnie, polubiłam je wszystkie.

Mam nadzieję, że jest kontynuacja tejże historii, ponieważ zakończenie pozostawiło pewien smaczek na więcej. Jestem ciekawa jak rozwiną się wątki dwóch starszych sióstr, chcę więcej słodkiej i mądrej Kitty. Chcę po prostu wiedzieć, jak potoczą się losy bohaterów, które zdobyły moją sympatię.

środa, 1 października 2014

Książki: jesień - zima

Jakie książki warto czytać w lecie już wiecie. Jeśli przeoczyliście mój post, wybaczam i zapraszam tutaj: KLIK
Jakie książki ja czytałam, też wiecie. Jeśli nie, to nie wybaczam. Ho ho ho taki żart prowadzącego. 
Natomiast lato się skończyło. Nadchodzi ten czas, kiedy wieczory są dłuższe i właśnie wtedy najlepiej się czyta. Kominek zapachowy, kocyk, coś ciepłego do picia, książka i wio. Oczywiście lekkie książki też nadal podczytuje, ale wybrałam kilka takich, które na pewno przeczytam w tym okresie jesienno-zimowym. A są to:


Te książki od jakiegoś (zapewne dłuższego) czasu mieszkają w mojej biblioteczce domowej, ale nie nie było okazji, żeby je przeczytac. Dlaczego? Po pierwsze: w lecie stawiam na lekkie odmóżdżacze, romanse, obyczajówki itp. Po drugie: specjalnie zostawiłam je na jesienne, tudzież zimowe wieczory. Wtedy najlepiej oddają swój klimat, dzięki czemu ja czerpię większą przyjemność z czytania. Chociaż "Zimową opowieść" oraz "Villette" mam już za sobą. Jednak Helprina i tak przeczytam zimą ponownie, żeby poczuć ten osobliwy klimat.


"Złodziejka książek" to jedna z tych książek, których trochę się obawiam, ale planuję ją przeczytać właśnie na przełomie jesień-zima. "Szare śniegi Syberii" na pewno przeczytam zimą, żeby (jak w przypadku "Zimowej opowieści") poczuć ten cudowny klimat. Książkę "Osobliwy dom Pani Peregrine" zapewne przeczytam jako pierwszą. Jestem jej bardzo ciekawa, bo ilustracje budzą grozę. Oj, budzą!

A Wy jak odniesiecie się do mojego krótkiego posta? Też czytacie takie "cięższe" lektury jak ja - jesienią i zimą, czy może Wam jest wszystko jedno? Czytaliście którąś z powyższych pozycji? Pewnie tak, więc podzielcie się z biedną Sol, która nie wie od którego tytułu powinna zacząć :)

Jak będziecie grzeczni, to stworzę posta o serialach, które oglądam. Oczywiście, jeśli wyrazicie chociaż cień zainteresowania, że chcielibyście przeczytać moje wypociny.