wtorek, 26 lutego 2019

"Niespodziewanie jasna noc" Renata Frydrych


Ona jak Julia, on jak Romeo. Co się stanie, gdy razem przeczytają wielkie dzieło Szekspira?
Nowa powieść autorki Załatw pogodę, ja zajmę się resztą – jeszcze bardziej wciągająca, zabawna i zaskakująca!

Kuba Sokołowski mieszka w Warszawie. Studiuje prawo, ma paczkę zwariowanych przyjaciół i śliczną dziewczynę Weronikę. Nikt jednak nie wie, że w głębi duszy marzy, by zostać aktorem. Kiedy do Polski przyjeżdża znany reżyser, Kuba decyduje się wziąć udział w castingu do roli szekspirowskiego Romea. Chce się przekonać, czy stać go na podążanie za własnymi marzeniami.
Alice Green mieszka w Londynie. Jest rysowniczką. Właśnie zaczyna nowe życie po udanym przeszczepie nerki. Została przyjęta na warsztaty dla młodych artystów i musi wybrać, dokąd pojedzie: do Pragi, Berlina czy Warszawy.
Pewnej nocy Kuba i Alice poznają się na Skypie. On proponuje, że będzie jej tłumaczem i przewodnikiem, ona zgadza się przeczytać z nim Romeo i Julię w oryginale. Nie podejrzewają jednak, jak bardzo ta jedna noc zmieni ich życie…

Renata Frydrych w swej najnowszej powieści przenosi nas do Londynu i Warszawy, do teatru szekspirowskiego nad Tamizą i na nadwiślańską ławeczkę tuż przy warszawskiej Syrence. To cudowna historia miłosna opowiedziana w sposób zabawny, wciągający i niesamowicie oryginalny. 

"Niespodziewanie jasna noc", to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Przyznam, że skusiłam się na tę książkę w większości ze względu na okładkę. Jest naprawdę piękna. Później zwróciłam uwagę na opis, a tam porównanie do Romea i Julii. Może nie wiecie, ale ja bardzo lubię tę historię. Nawet wybrałam sobie ją, jako jedną z lektur do mojej pracy maturalnej! Opis był taką wisienką na torcie, który nosił nazwę "pragnę przeczytać tę książkę!". Chociaż trochę obawiałam się, że może będzie ona lekko kiczowata, albo słaba... Na szczęście obawy poszły precz, bowiem "Niespodziewanie jasna noc", okazała się bardzo przyjemną lekturą, do której planuję jeszcze kiedyś wrócić.

Renata Frydrych stworzyła uroczą historię dwójki młodych ludzi. Historię, którą pochłonęłam w dwa dni. Bardzo podoba mi się styl, w jakim autorka opisała historię Kuby i Alice. Mamy tutaj prowadzenie historii w trybie teraźniejszym, powroty do przeszłości oraz marzenia. Poznajemy ciekawe osobowości i ich życie. Kuba Sokołowski aka Sokół, jest zabawnym, ambitnym, odważnym i dobrym młodym człowiekiem, który musi dokonać wielu wyborów. Alice, jest dziewczyną która przeszła ciężką chorobę i pragnie żyć normalnie, chociaż to wcale nie jest takie łatwe, jak można by się tego spodziewać. Oboje kochają sztukę i to ona ich łączy. 

Poznajemy również jeszcze jedną postać, chyba najbardziej intrygującą w tej książce. Harmoń, to bardzo zakręcona i tajemnicza postać. Właściwie w dalszym ciągu nie jestem pewna kim on konkretnie jest dla tej dwójki i dla całej powieści. Jego historia jest bardzo skomplikowana i nie do końca jasna, więc niewiele będę o nim pisała, bo mam wrażenie, że każdy czytelnik będzie go odbierał zupełnie inaczej. 

Książka pełna miłości, ale nie takiej przesadzonej czy przesłodzonej. Przyjemna, zabawna, wciągająca i magiczna.

poniedziałek, 25 lutego 2019

"Stróż krokodyla" Katrine Engberg


Przesycony atmosferą starej Kopenhagi, pełen zaskakujących zwrotów akcji thriller o skutkach pomieszania fikcji z rzeczywistością.
Pewnego dnia wczesnym rankiem starszy pan, Gregers Hermansen, idzie wyrzucić śmieci w nieco zaniedbanej kamienicy w centrum starej Kopenhagi. Na jednym z pięter zauważa uchylone drzwi. Zaniepokojony zagląda ostrożnie do środka, nagle potyka się i upada. Kiedy dochodzi do siebie, dociera do niego, że leży na zakrwawionym ciele młodej dziewczyny, która wynajmowała jedno z mieszkań wspólnie z współlokatorką.
Tak zaczyna się koszmar mieszkańców kamienicy. Śledztwo w sprawie tajemniczego i z pozoru pozbawionego motywów mordu prowadzi dwoje policjantów z kopenhaskiego wydziału zabójstw, inspektorzy Jeppe Korner i Anette Werner. Wkrótce okazuje się, że mieszkająca w tej samej kamienicy właścicielka domu, Esther de Laurenti, pisze kryminał, w którym ofiara dziwnie przypomina zamordowaną dziewczynę. Policjanci stają przed nie lada zagadką do rozwikłania, tym bardziej, że tropy mnożą się i prowadzą w nieoczekiwanych kierunkach. Czy klucz do rozwiązania tajemnicy tkwi w przeszłości właścicielki domu? Dlaczego napisana przez nią powieść tak inspiruje mordercę?

Przyszedł czas na kolejny thriller. Bardzo wkręciłam się w ten gatunek literacki i pochłaniam wszystko, co tylko mnie zainteresuje. I udaje mi się wyłapywać i wybierać tylko same perełki, co mnie niezmiernie cieszy. Nie lubię tracić czasu na beznadziejne historie, które zwyczajnie mnie nudzą i męczą jednocześnie. Dlatego cieszę się, że "Stróż krokodyla", to tytuł, który okazał się kolejnym strzałem w dziesiątkę. 

"Stróż krokodyla", to pierwszy tom otwierający cykl pt. Jeppe Kørner. Czyli o jednej z głównych postaci książki. Postaci bardzo charyzmatycznej. I muszę przyznać, że już jestem ciekawa kolejnych części tego cyklu, po które sięgnę z dużą dozą ciekawości .

Początek tej książki okazał się naprawdę intrygujący. Pomyślałam sobie "o tak! to jest to!". I później troszeczkę jakby tak... nie działo się zbyt ciekawie. Po kilkudziesięciu stronach był przełom, który sprawił, że nie mogłam się od tej lektury oderwać. A autorka pokazała, że umie zbudować napięcie i ciekawie poprowadzić postaci w swojej powieści. Im bardziej zagłębiałam się w treść, tym ona bardziej mnie pochłaniała. Wzbudzała we mnie moją detektywistyczną stronę mocy. Chciałam dowiedzieć się, kto? Jak? Dlaczego? I cholera, za nic nie potrafiłam przewidzieć zakończenia. Sztos!

 W tej książce znajdziecie: tajemnicze morderstwo, intrygę, mroczne tajemnice postaci oraz ciekawie poprowadzoną fabułę. Jeśli lubicie thrillery, które trzymają w napięciu i są nieprzewidywalne, to myślę, że "Stróż krokodyla" jest idealną lekturą dla Was. Ja bawiłam się naprawdę dobrze i już zacieram ręce z myślą o kolejnym tomie, biorąc pod uwagę to, iż ten tytuł jest debiutem Engberg. 

piątek, 22 lutego 2019

"Zwiastun burzy" Bernard Cornwell



Drugi tom bestsellerowej serii Bernarda Cornwella o losach bohaterskiego Uhtreda z Bebbanburga. Na jej podstawie BBC realizuje serial "Upadek królestwa".
Mimo pokonania Duńczyków pod Cynuit i przechylenia szali zwycięstwa na stronę wojsk angielskich Uhtred popada w niełaskę u króla Alfreda. Rozgoryczony wyrusza na łupieżcze wyprawy, by zdobyć skarby i spłacić Kościołowi dług, jaki przeszedł na niego, gdy ożenił się z Mildrith. Tymczasem Duńczycy łamią zawarty z Alfredem rozejm i podbijają niemal cały Wessex. Uhtred znów będzie musiał stanąć do walki z najeźdźcą...
Jest! Przyszedł czas na drugi tom Wojny Wikingów! Jak ja się cieszę, że nie musiałam za długo na niego czekać. I w dodatku jest nieco grubszy od pierwszego, co mnie jeszcze bardziej ucieszyło, jak tylko wpadł w moje łapki. 

"Zwiastun burzy" rozpoczyna się tam, gdzie skończyło się "Ostatnie królestwo". Uhtred pokonał jednego z najdzikszych, najniebezpieczniejszych wikingów i pragnął wrócić do swej żony oraz synka. Chociaż najpierw powinien udać się do króla i przekazać mu wieści z pierwszej ręki. Jak wiadomo, uparty młodzieniec zrobił po swojemu i króla "zostawił sobie" na później. A to był błąd. Wielki błąd, którego konsekwencje będzie musiał ponieść.

W tym tomie pojawiają się nowe, bardzo ciekawe osobistości, które wnoszą w treść wiele ciekawych rzeczy. Jak to bywa w tego typu historiach, będzie i śmierć. Pożegnamy się z kilkoma znanymi postaciami. Będziemy świadkami wielu przemian, jakie zajdą w bohaterach, które znamy od początku, w tym oczywiście samego głównego bohatera.

Jeśli chodzi o styl, Bernard Cornwell w swojej kontynuacji, nie zmienił go ani trochę, chyba, że ja nie zwróciłam na jakieś zmiany stylowe, uwagi. Ale myślę, że wszystko idzie w tym samym rytmie, że się tak wyrażę, co jest oczywiście na plus. Dlaczego? A po co zmieniać i kombinować z czymś, co jest dobre?

Tak się teraz zastanawiam, czy tom II jest jeszcze lepszy od I? Czy podobał mi się bardziej? I chyba nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Oba są równie mocne, i oba bardzo mi się podobały. Jestem bardzo ciekawa tomu III. Autor potrafi wzbudzić ciekawość tak, że nie mogę doczekać się tego, co będzie dalej. A szykuje się naprawdę świetna dawka emocji i zabawy. Zatem... Czekam!

niedziela, 17 lutego 2019

"Gdybyś tylko wiedziała" Hannah Beckerman


Tajemnica sprzed lat, która niszczy rodzinę.
Czy prawda zawsze jest jednak najlepszym rozwiązaniem?

Wzruszająca opowieść o rodzinie i sile wybaczenia. Niezwykle emocjonująca, ze wstrząsającym zwrotem akcji. Idealna dla wielbicielek Jojo Moyes i Jodi Picoult.

Rodzina Audrey się rozpadła. Jej dwie dorosłe córki, Jess i Lily, są ze sobą skłócone, a nastoletnie wnuczki nawet się nie znają. Sekret sprzed trzydziestu lat - to jedyne, co nadal ich łączy.

Kiedy napięcie sięga zenitu, decyzja, którą przed laty podjęła jedna z sióstr, teraz może wyjść na jaw. Czy pomimo skrywanej tajemnicy i trwającej wiele lat niezgody pojednanie jest możliwe? I za jaką cenę?

Melancholijna, urocza, doskonała w pokazywaniu sekretów, jakie chowamy przed bliskimi, nawet tymi, których kochamy. Uwielbiam tę książkę, choć nieraz doprowadzała mnie do łez.

Po tych wszystkich thrillerach i horrorach przyszedł w końcu czas na jakąś obyczajówkę. W dodatku przepięknie oprawioną obyczajówkę. Żeby po nią sięgnąć wystarczyła mi krótka rekomendacja Jojo Moyes. Dlaczego? Uwielbiam książki Moyes, więc... sami wiecie. I nie zawiodłam się! Ha! W dodatku z tyłu napisane jest, że "Gdybyś tylko wiedziała" jest idealną lekturą dla wielbicielek Jojo Moyes i Jodi Picult. Także ten... No nie mogłabym sobie darować, gdybym jej nie przeczytała.

Poznajemy dwie siostry, które są matkami nastoletnich córek. Dwie siostry, które przez pewne wydarzenia z przeszłości są sobie obce i wrogie. Znaczy, w sumie to jedna z nich jest wrogo nastawiona do tej drugiej. Poznajemy też ich matkę, która w ciężkiej chorobie musi zmagać się z tym, że jej córki żyją jak przysłowiowe: pies z kotem. Jedynym czego Audrey pragnie, to to, aby przed jej śmiercią Jess i Lily się pojednały. Aby jej wnuczki, Phoebe i Mia, wiedziały o swoim istnieniu i były dla siebie wsparciem. Czy jej się to uda?

Ciągle zastanawiałam się dlaczego Jess zachowuje się tak, a nie inaczej. Dlaczego warczy na matkę, a w stronę siostry i jej córki rzuca piorunami. W sumie, to zachowywała się jak taki rozkapryszony bachor, któremu należy się ostre lanie, bo stanie w kącie niczego nie załatwi. Autorka rzucała podpowiedzi w retrospekcjach. Przyznam, że w pewnej chwili domyśliłam się o co może chodzić, ale i tak na sam koniec uderzyła we mnie fala zaskoczenia. 

"Gdybyś tylko wiedziała", to książka, która opowiada jak trudne bywają chwile w rodzinie. Jak ciężko zmagać się z cierpieniem najbliższych i jak ciężkie dla siebie i dla innych, decyzje trzeba podjąć. Do czego jesteśmy w stanie się posunąć, by ulżyć w cierpieniu bliskim. Ale jest to też książka o tym, jak ważne jest słuchanie drugiej osoby. Jak ważne są rozmowy i zrozumienie, a przede wszystkim, jak ważne jest, by pochopnie nie oceniać innych. Hannah Beckerman stworzyła powieść, która jest taka życiowa... Nie należy do lekkich i przyjemnych, ale należy do tych ważnych i zmuszających do refleksji. Dlatego kierowana jest głównie do dojrzałego emocjonalnie czytelnika i właśnie takiemu czytelnikowi mogę ją polecić.

piątek, 15 lutego 2019

"Okrutne pragnienie" Araminta Hall


Konsekwencje sekretnej gry kochanków mogą być zabójcze!
Związek Verity i Mike’a nie należał do konwencjonalnych. Verity ukształtowała Mike’a, mężczyzna pozostawał pod jej przemożnym wpływem. Kochankowie upodobali sobie swoistą grę, która często kończyła się namiętnym seksem.

To jednak już przeszłość. Verity planuje poślubić innego mężczyznę. Gdy Mike dostaje zaproszenie na ślub, traktuje je jak wstęp do kolejnej, bardziej wyrafinowanej rundy dawnej gry. Wierzy, że jeśli będzie bacznie obserwował ukochaną, dostrzeże wyczekiwany znak...

Mroczny, silnie oddziałujący na emocje thriller psychologiczny, który pozostaje w pamięci jeszcze długo po lekturze!
Szczerze? Po tę książkę sięgnęłam w ciemno. Nie słyszałam o niej kompletnie niczego. Nie zagłębiałam się też w opis, więc jej lektura była dla mnie zaskoczeniem. Jednak czy to zaskoczenie było pozytywne? Po jakimś czasie, kiedy ją przeczytałam, zapoznałam się z kilkoma opiniami o niej w sieci. Gdzieś usłyszałam, że jest strasznie słaba. Gdzieś przeczytałam, że ktoś się na niej zawiódł. Ale znalazłam też pozytywne opinie. A jaka będzie moja? Zapraszam do lektury.

Mamy tutaj thriller psychologiczny z prawdziwego zdarzenia! Jako czytelnik, mamy okazję dogłębnie poznać psychikę głównego bohatera. Wiemy dokładnie co nim kieruje, poznajemy jego emocje w danej sytuacji, dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej. A czasem przerażająco i niezrozumiale. Poznajemy psychikę osoby, która jest stalkerem, a takich książek - przyznaję - nie miałam okazji czytać. Jednak ta, na pewno zapadnie mi na długo w pamięć. Oj na pewno. 

Przerażał mnie tok myślenia głównego bohatera, który nie dał sobie wyperswadować wielu rzeczy. Nie dał sobie przegadać do rozumu. Ciągle przeinaczał fakty, słowa i znaczenie tych słów. Naprawdę autorka Okrutnego pragnienia, stworzyła tak kontrowersyjną i niepowtarzalną w literaturze postać, że brak słów. Nigdy nie spotkałam się z takim bohaterem w książce, czy filmie. Czasami aż mnie to śmieszyło, że Mike potrafił ze wszystkiego wybrnąć i przeinaczyć fakty. 

Aż do samego końca książki zastanawiałam się, kto jest tym złym. Czy prześladowana Verity czy chory psychicznie (z miłości) Mike. I dosłownie po ostatnią stronę, ciągle się wahałam. Czy to może ona go nie podjudza, nie podpuszcza i wykorzystuje? Właściwie, to nawet (co najśmieszniejsze) teraz się zastanawiam!

W książce mamy dużo opisów, ponieważ autorka prowadzi fabułę w teraźniejszości, ale też często wraca do przeszłości bohaterów. Wszystko dlatego, żeby czytelnik mógł dobrze poznać bohaterów i zgłębić temat od początku. Ja tam nie miałam nic przeciwko. Nawet powiem Wam, że bardzo mi się to podobało. Dzięki temu mogłam jeszcze lepiej zrozumieć Verity i Mike'a. Poza tym musicie się przygotować na to, że akcja nie mknie niczym Hyperion w Energylandii, acz spokojnie i powolutku jest budowane napięcie. Co dla jednych może być minusem, a dla innych plusem. Dla mnie zdecydowanie, jeśli chodzi o tę książkę, jest to plus. Jakoś nie nastawiałam się na szybką jazdę. Ale za to pieprznięcie w kulminacyjnym momencie, było naprawdę dobre!

środa, 13 lutego 2019

"Wszystko oprócz prawdy" Gillian McAllister



Czy zdarza ci się sprawdzać telefon partnera?
Czy masz do tego prawo?
I czy jesteś przygotowana na to, co tam znajdziesz?

Wszystko zaczęło się od wiadomości. Do której Rachel nawet nie chciała zajrzeć. Kocha Jacka. Spodziewa się jego dziecka. Ufa mu bezgranicznie.
Ale co się stało, to się nie odstanie. Rachel nie cofnie czasu i nie uwolni się od myśli, które nie dają jej spokoju po tym, co przeczytała.
Dlaczego Jack kłamie na temat swojej przeszłości? Co właściwie ukrywa? I czy Rachel ma prawo za wszelką cenę dociekać prawdy, zwłaszcza że sama nie gra w otwarte karty?

Nie będzie to długa nota na temat moich opinii z lektury. Postaram się jednak w tej krótkiej notce napisać wszystko, co mi przyjdzie na myśl o lekturze "Wszystko oprócz prawdy". Opis - cholernie mnie zaintrygował. Liczyłam na to, że będę podczas lektury tego tytułu bawiła się wyśmienicie,  moje emocje będą ze mnie wychodzić uszami, a napięcie nie opuści mnie aż do ostatniej kropki. 
Niestety nie mogę się zgodzić z tym, że książka jest wyjątkowa i w ogóle super-ekstra. Niemniej, nie mogę jej odebrać tego, że pomimo wielu mankamentów jest to powieść wciągająca i intrygująca. Chciałam wiedzieć, czy główna bohaterka się opamięta i w ogóle jak to wszystko się rozwinie. Pomysł był naprawdę dobry, ale niestety niewykorzystany.

Dlaczego nie pieję z zachwytu nad tą książką? Głównie z wielu absurdalnych sytuacji, jakie mają w niej miejsce. Pierwszy z brzegu: główna bohaterka pracuje w kancelarii adwokackiej i musi sprawdzić znaczenie słowa ZBRODNIA. No... A... Ona jest asystentką adwokata.


Poza tym, główna bohaterka jest niezrównoważona: emocjonalnie, psychicznie, osobowościowo i w ogóle, aż się dziwię, że doczytałam tę książkę do końca, bo tak mnie wkurzała, że miałam ochotę rzucić nią w kąt. Może właśnie taki był zamysł autorki, żeby jej postać była taka... hmm fajna?


Nie rzuciłam książką, doczytałam do końca, bo zżerała mnie ciekawość pt. O CO TUTAJ W OGÓLE CHODZI?! 

Rachel - mocno wkurzająca kobieta, która odkrywa, że ten ma przed nią pewne sekrety. Dziewczyna jest tak chorobliwie zafiksowana (nie wiem czemu, w końcu nie przeczytała jakiejś mega intrygującej wiadomości na jego telefonie), że nie może normalnie funkcjonować. A właśnie na tym zafiksowaniu opiera się cała ta książka. Na chorobliwej ciekawości i wścibstwie głównej bohaterki, która też ma wiele za uszami, ale według siebie jest super krystaliczna - takie odniosłam wrażenie.

Liczyłam na dużo lepszą treść. Gdyby autorka stworzyła lepsze postaci i lepiej poprowadziła wątek, byłabym usatysfakcjonowana. A tak? Obeszłam się smakiem. Z ciekawości, jak to się wszystko rozwinie - doczytałam do końca. A zakończenie wcale nie powaliło mnie na kolana. Było takie: meh.
Dla kogo jest "Wszystko oprócz prawdy", myślę, że dla mniej wymagającego czytelnika, który dopiero wchodzi w świat thrillerów.

piątek, 8 lutego 2019

"Infekcja" Graham Masterton



Profesor Anna Grey jest wirusologiem w szpitalu w Saint Louis i dzieli spokojne, dostatnie życie ze swoim życiowym partnerem, Davidem. Z kolei starzejący się Harry Erskine wciąż chce być złotym, beztroskim chłopakiem. Mieszka na Florydzie, kątem u przyjaciela, i zarabia pieniądze, przepowiadając przyszłość bogatym i znudzonym klientkom. Oboje, Anna i Harry, zostali wybrani, żeby przestrzec Stany Zjednoczone przed okrutnym atakiem grożącym błyskawicznym unicestwieniem ludności w całym kraju.
Ich losy niespodziewanie splotą się, gdy przyjdzie im wspólnie walczyć z zagrożeniem, którego źródła leżą w mrocznej historii Ameryki sprzed ponad trzystu lat. Duchy wymordowanych przed wiekami Indian szykują bowiem współczesnym Stanom Zjednoczonym nieuchronną apokalipsę!

Ha! Czy Wy widzicie tą koszmarnie straszną i jednocześnie rewelacyjnie dobraną do treści okładkę?! Już od samego patrzenia na nią, ma się ciary, a co dopiero po przeczytaniu tej książki. Ja jestem nią koszmarnie zachwycona! Ostatnią książką, która potrafiła mnie przerazić, był "Cmętarz Zwieżąt", autorstwa Stephena Kinga. Piszę o tym, ponieważ, to pierwsza książka, która sprawiała, że ogarniał mnie niepokój podczas lektury. Tak samo było tym razem z "Infekcją". Nadmienię, że jednak książka Mastertona była bardziej przerażająca od tej Kinga. I od momentu, kiedy ją przeczytałam... Prześladują mnie zakonnice! W telewizji, jakiś reportaż o zakonnicach. W gazecie artykuł i zdjęcia zakonnic. W kościele, ksiądz gada o zakonnicach. W radio wzmianka o kim? ha! Jakżeby inaczej, o zakonnicach. Oglądaliśmy horror o jakim tytule? No zgadnijcie: Zakonnica. Z tym, że akurat ten film okazał się niestety słaby. Wszędzie zakonnice!

Tak więc sami widzicie, zakonnice mnie prześladują! Grahamie Mastertonie, cóżeś mi uczynił?! 

A teraz poważnie, przejdę do rzeczy. Infekcja już na samym starcie daje czytelnikowi takie mocne łupnięcie, że ten wie... iż nie będzie lekko. Domyśla się, że nie ma tutaj taryfy ulgowej. Ja np. po zerknięciu na okładkę i przeczytaniu pierwszej strony zastanawiałam się: Boże, co ja czytam?! I dlaczego to czytam?!  I czytałam dalej, bo nie mogłam się oderwać. Chciałam więcej. Chciałam wiedzieć, dlaczego to się dzieje. Jak to się rozwinie. Jak potoczą się losy bohaterów i kim do cholery są te duchy! Czego chcą! 

Autor rewelacyjnie stworzył tę książkę. Począwszy od charakterystycznych postaci, o których złego słowa powiedzieć i napisać nie mogę, które poprowadził przez treść tak lekko, że czytając książkę miałam wrażenie, jakbym oglądała bardzo dobry film. Przechodząc przez mrocznie skonstruowaną fabułę, a kończąc na budowaniu napięcia, grozy, niepokoju, niepewności i niesamowitej ciekawości. 

Nawiedzenia, dziwne choroby, nieprzyjemne wizje, egzorcyzmy, duchy, klątwy, zemsta, zgorszenie, śmierć i przerażenie. To wszystko, a nawet więcej znajdziecie w "Infekcji" Mastertona. Ja wiem, że to jest 6 tom serii Manitou, a ja nie czytałam poprzednich. Jednak nie ma się czego obawiać, przynajmniej ja nie odczułam braku znajomości poprzednich tomów. I czytało mi się świetnie! Jeśli więc ma ktoś jakieś obiekcje przed sięgnięciem po "Infekcję", to mogę tylko podpowiedzieć, że nie ma potrzeby znać poprzednie tomy. Chociaż ja je pewnie kiedyś nadrobię z czystej ciekawości, czy są tak samo interesujące, jak tom szósty. 

Zatem, cóż ja mogę rzec... Czytajcie, bójcie się i bądźcie zadowoleni z lektury. Niech zakonnice będą z Wami!

środa, 6 lutego 2019

"Jesteś moim teraz" M. Leighton


Dane James był moim sąsiadem. Silny i sumienny, stanowił dla mnie zakazany owoc.
Ale zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Choć pragnęliśmy być razem, nie mogliśmy poddać się uczuciu. Kochaliśmy się przez większość życia, ale los miał dla nas inne plany. Wiedział, że się zakochamy, wiedział, że się rozstaniemy. Wpadliśmy
w powtarzający się cykl, który był niczym przekleństwo powracającego koszmaru lub nadzieja na znajomy, dobry sen.


Pamiętam, jak bardzo podobała mi się poprzednia powieść Leighton, zatytułowana "Jesteś moim zawsze".  Pozwolę sobie tutaj przytoczyć moje słowa: Kolejna mocna i wzruszająca książka od wydawnictwa Filia. I to samo tyczy się "Jesteś moim teraz". Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo autorka zmieniła podejście do tej książki. Myślałam, że będzie to coś podobnego do poprzedniej jej powieści, ale nie! Tutaj jest ZUPEŁNIE INNA BAJKA. Cholernie dobra książka. Wciągnęła mnie w swoje odmęty tak, że przeczytałam ją w jeden dzień. Odsyłam Was do recenzji poprzedniej książki autorki [KLIK]

"Jesteś moim teraz", to urzekająca historia o poświęceniu, wielkiej, ponadczasowej i prawdziwej miłości nie tylko tej damsko-męskiej, lecz i matczynej. Historia o wybaczeniu, mocy prawdy...
Po prostu, opowieść o życiu, bowiem w życiu każdego z nas, właśnie takie rzeczy się dzieją. Wybaczamy tym, którzy nas skrzywdzili. Poświęcamy siebie, czas i wiele innych rzeczy dla tych, których kochamy. Obdarzamy najmocniejszym uczuciem osoby, które na to zasługują i pragniemy tego samego. Wierzymy, że będzie dobrze, chociaż życie często nas sprowadza do podejmowania myśli, czynów i decyzji, których niekoniecznie jesteśmy w stanie logicznie wytłumaczyć - "bo przecież tak będzie lepiej". Każdy z nas otrzymuje drugą szansę, a to jak ją wykorzystuje, to już jego indywidualna sprawa. 

Ona - dziewczyna z dobrego domu, która nie ma łatwego życia. Musi podporządkować się matce
i apodyktycznemu ojczymowi. Z początku nie jest akceptowana w swojej szkole, ponieważ pochodzi z biednej rodziny, a to właśnie dzięki ponownemu związkowi matki, staje się dziewczyną z wyższych sfer. Zakochuje się w Nim. Chłopaku, który jest synem farmera. Ich miłość jest zakazana, a wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej...

Główną bohaterkę, której na imię Brinkley, poznajemy jako zagubioną dziewczynkę, która musi odnaleźć się w świecie, gdzie rządzi pieniądz i status społeczny. Ciężko jest jej się wpasować w ten świat. Nie może dogadać się z rówieśnikami, a rozumie ją tylko On. Dane James. Chłopak, z którym taka dziewczyna, jak ona, nie powinna się spoufalać. Jak możemy się domyśleć, jest wręcz przeciwnie. Obie te postaci ciągnie do siebie jak magnes. Śledzimy ich losy od czasu, kiedy są dzieciakami, do czasu, kiedy są dorośli. Jednak będąc nastolatkami popełniają wiele głupstw i muszą liczyć się z ich następstwami...

"Jesteś moim teraz", to książka która powinna spodobać się fanom romantycznych serii wydawnictwa Filia. Jestem pewna, że urzeknie ich ta historia. Jeśli szukacie, wciągającej, poruszającej, niecukierkowej i życiowej powieści, to powinniście sięgnąć właśnie po ten tytuł. Nie zawiedziecie się, bo ta książka jest naprawdę dobra.

wtorek, 5 lutego 2019

"Pierwsza miłość"


Opowieści wyjątkowe jak pierwsza miłość
Pamiętasz swoje pierwsze zakochanie? Motyle w brzuchu, ukradkowe spojrzenia i pewność, że spotkałaś kogoś niezwykłego. Tego nie da się zapomnieć.
Autorzy najpiękniejszych powieści obyczajowych stworzyli opowiadania o niezwykłej sile pierwszych zauroczeń. Ich bohaterowie idą za głosem serca, bo tak kochać można tylko raz, a cudowne wspomnienia zostają na całe życie. To historie pełne uczuć, emocji i wzruszeń niepowtarzalne jak pierwsza miłość.
Czy święto zakochanych może trwać przez cały rok? Zatrzymaj romantyczną atmosferę na dłużej i daj się ponieść sile uczuć. Może jedna z naszych opowieści będzie podobna do twojej?

Książka "Pierwsza miłość", to zbiór opowiadań o tytułowej pierwszej miłości, jaka spotkała bohaterów tej książki. Bohaterowie wracają do niej pamięcią, bądź przeżywają ją "właśnie teraz". Nawet nie wiecie jak pozytywnie zaskoczyła mnie treść. Nie wiem czemu, ale jakoś tak przez myśl mi przeszło, że nie zachwyci mnie ta książka. A na koniec wyszło tak, że książka podoba mi się i to BARDZO! Jestem romantyczką, może nie należę do tych niepoprawnych romantyczek, ale lubię, kiedy u bohaterów książek, filmów czy seriali dzieje się naprawdę dobrze. I cieszę się, że miałam okazję poznać ten zbiór opowiadań, bo ukoił on moje czytelnicze serce po kilku przeczytanych smutnych historiach. "Pierwsza miłość", to taki plaster na wszystko, co złe - tak bym to nazwała. 

Wiele się mówi o tym, że każdy pamięta swoją pierwszą miłość. Ja pamiętam tę przedszkolną i teraz sama śmieję się z tych dziecinnych podchodów... Taka niewinna, zabawna, dziecinna pierwsza miłość, którą wspominam naprawdę dobrze.

Polscy autorzy stworzyli swoim postaciom ich pierwsze miłości i może nawet dodali do nich coś ze swojego życia? Kto wie! Najbardziej podobała mi się historia napisana przez Katarzynę Berenikę Miszczuk. Zabawna i taka rodem z zagranicznych filmów o miłości. Najbardziej wzruszająca okazała się historia napisana przez Agatę Przybyłek. Zakończenie odebrało mi mowę... Chociaż na równi z tym opowiadaniem, skradło moje serce również to napisane przez Nataszę Sochę. Podobne historie i podobnie emocjonujące. Budującym opowiadaniem było to napisane przez Agnieszkę Krawczyk, której bohaterka pragnęła odnaleźć miłość utraconą wiele lat temu, a znalazła zupełnie nową. Piękniejszą, dojrzalszą i prawdziwą. 

Miłość bywa kapryśna. I właśnie o tym między innymi są opowiadania, jakie stworzyli autorzy. Dla jednych, ta tytułowa pierwsza miłość będzie tą ostatnią. Dla innych z biegiem czasu okaże się nieodpowiednia. A dla jeszcze innych, pogoń za tą utraconą pierwszą miłością, przyniesie nowe uczucie, do zupełnie innej osoby.

Podczas lektury "Pierwszej miłości" bawiłam się świetnie. Spędziłam miłe dwa wieczory i każdej romantycznej duszy polecam tę książkę.

poniedziałek, 4 lutego 2019

[Przedpremierowo] "Tam gdzie jesteś" Tomasz Betcher


PREMIERA KSIĄŻKI 13.02.2019 r.
 Jest jak w piosence: kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością. Oboje na życiowym zakręcie, potrzebują wsparcia i bliskości jak nigdy wcześniej. Czy będą umieli znaleźć je w sobie nawzajem?
Ania Turska ma trudny okres w życiu. Zamierza na dobre uwolnić się od męża, domowego tyrana. Za nią już wyprowadzka z domu i złożenie pozwu rozwodowego, teraz czas na uporządkowanie reszty spraw. Powinna wreszcie sprzedać domek letniskowy, który odziedziczyła po ojcu. Gdy przyjeżdża do Jantaru, aby zrobić zdjęcia, zastaje tam Adama, bezdomnego, który znalazł tu schronienie na nadchodzącą jesień i zimę. Nieoczekiwanie nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Ta znajomość to czyste szaleństwo. A jednak czują się w swoim towarzystwie tak dobrze, że tylko szaleństwem byłoby nie spróbować. Jedno tylko martwi Anię: Adam zdaje się skrywać jakiś mroczny sekret...
Do przeczytania tej książki skusiły mnie dwie rzeczy. Fakt, że rzadko czytam romanse napisane przez polskich autorów - jeśli już, to zdarza mi się czytać romanse napisane przez polskie autorki. Dwa, nie wiem właściwie czemu, ale słowa Pana Janusza Leona Wiśniewskiego krzyczały do mnie "przeczytaj!". I przeczytałam. A co o tym sądzę? 

Historii jak ta, gdzie On i Ona po przejściach, z bagażem doświadczeń - jest wiele. I w zasadzie ta nie bardzo różni się od nich wszystkich. Z tym, że lektura "Tam gdzie jesteś" ma jakiś taki swoisty klimat, który może ją wyróżniać. Nie potrafię tego opisać, więc jestem pod tym względem mało przydatna... Niemniej, książkę Betchera czyta się naprawdę szybko, a to chyba sprawa przystępnego i lekkiego języka, jakim posłużył się autor. Bez bicia przyznaję, że przeczytałam ją w dwie godziny. Raz dwa, prawda? 

Co ja mogę napisać o postaciach... Nie zapałałam jakimś głębokim uczuciem ani do Anny, ani do Adama. Chociaż to, co przeszedł Adam poruszyło coś w moim sercu. Nie mogłabym przejść obok tego obojętnie. Nie chcę przez to powiedzieć, że bohaterowie tejże książki są niefajni. Nie. Po prostu w swoim życiu przeczytałam już całą masę książek i mam już wyrobione zdanie o pewnych charakterach książkowych. Te mnie nie zachwyciły, co nie znaczy, że Wam się nie spodobają. Poza tym, Adam i Anna są naprawdę dobrze wykreowani. Mają swoją historię, wyrazistą przeszłość i nie mam im nic do zarzucenia. 

Tomasz Betcher, jak już wcześniej wspomniałam, ma lekki styl pisania. "Tam gdzie jesteś" czyta się jednym tchem. Fabuła i bohaterowie są tak poprowadzeni, jakby oglądało się fajny film. Mnie ta książka nie chwyciła za wszystkie zmysły - jak to opisał Pan Wiśniewski. Ale na pewno jest to historia która umili Wam wieczory, jeśli tylko zdecydujecie się po nią sięgnąć.