piątek, 30 grudnia 2016

[Przedpremierowo] "Dziewczyna, którą kochałeś" Jojo Moyes

PREMIERA 11 LISTOPADA

Nowa powieść autorki bestsellerowych Zanim się pojawiłeś i Kiedy odszedłeś. Ten portret to moja ulubiona rzecz w całym domu. Właściwie na całym świecie. Przypomina mi o dziewczynie, którą kiedyś byłam. Która nie martwiła się na okrągło. I która potrafiła się bawić, po prostu… robiła różne rzeczy. O dziewczynie, którą chcę znów być. W życiu Liv nic nie poszło zgodnie z planem. Zamiast cieszyć się miłością męża i myśleć o przyszłości, została sama. Jedyne, na co ma ochotę, to wejść pod kołdrę i już nigdy nie wyściubiać spod niej nosa. Wypić o jeden kieliszek wina za dużo i zapomnieć o mailach od komornika i mężczyźnie, który miał być spełnieniem marzeń, a zniknął bez słowa. Jedyne, co pomaga jej przetrwać, to portret dziewczyny, zaręczynowy prezent. Najcenniejsza rzecz, jaką ma. Kiedy ktoś chce jej go odebrać, Liv zaczyna walczyć. O obraz i o siebie. Podobno można łamać zasady, jeśli się kocha… Jojo Moyes to ulubiona autorka milionów czytelników, a jej pisarstwo jest światowym fenomenem wydawniczym. Wyrównała rekord należący do Harlana Cobena i Stephena Kinga – trzy jej książki znalazły się równocześnie na listach bestsellerów „New York Timesa”. Powieści Moyes zostały przetłumaczone na 35 języków i rozeszły się w nakładzie ponad 9 milionów egzemplarzy.

To, że uwielbiam Jojo Moyes nie jest chyba dla nikogo nowością. Pokochałam "Zanim się pojawiłeś", zanim był na nią szał i zanim wszyscy się nią zachwycali. Z każdą kolejną książką autorki, poznawałam ją na nowo, bo każda z historii, jakie stworzyła jest niezwykła i zupełnie inna od poprzednich. Jednym co je łączy jest miłość, która i tak w każdej jest inaczej "ujawniana". Kiedy przywędrował do mnie przepiękny egzemplarz "Dziewczyna, którą kochałeś", nie mogłam przestać się uśmiechać! Tak to już jest z nami, fanami czyjejś twórczości. Cieszymy się jak dzieci z każdej kolejnej książki naszego ulubionego autora.

Tak naprawdę "Dziewczyna, którą kochałeś", to dwie historie różnych kobiet, które łączą się w jedną. A najlepsze jest to, że jedna opowiada nam o życiu podczas I wojny światowej, a druga o współczesnych czasach i obie są cudowne. Jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z lektury i nie mogę przestać o niej myśleć. Ba! Nadal czuję podekscytowanie nią, więc jeśli coś będzie bez ładu i składu, proszę o wybaczenie, ale jestem świeżo po lekturze i spieszę z przelaniem moich odczuć odnośnie lektury.  

Sophie, kobieta z pierwszej części powieści Moyes. Postać kluczowa dla całej fabuły. Poznajemy Sophie oraz to całe piekło, przez które przeszła. Poznajemy zaledwie kawałek świata w jakim przyszło jej żyć, a pech chciał, że był to czas, gdzie Niemcy uważali siebie za panów wszystkich i wszystkiego, co tylko wpadło im w ręce.  I ciągle pragnęli więcej. Sophie wraz z bratem, siostrą i dwoma szkrabami prowadziła hotel w mieście St Peronne we Francji (1916 rok), które zajęli Niemcy. Sophie i jej siostra żyją samotnie, ponieważ ich mężowie zaciągnęli się, by walczyć z wrogiem. Zanim stał się żołnierzem, był wybitnym malarzem i właśnie tytuł książki odnosi się do obrazu o tym samym tytule "Dziewczyna, którą kochałeś". Obrazie, który namieszał w życiu drugiej bohaterki, ale o tym za chwilę, bowiem warto, a nawet należy poświęcić uwagę Sophie. Bardzo polubiłam tę silną kobietę pełną nadziei, sprawiedliwości i sympatii dla innych. Sophie to cudowna kobieta, która została potraktowana okrutnie, nie tylko przez los, ale przez najbliższych również. Podoba mi się w niej ta wiara i moc miłości, jaką darzyła swojego męża -  to wszystko było dla mnie ogromnie budujące. Sophie dosięgła niesprawiedliwość i bardzo mnie to poruszyło. Niestety tak było w czasie wojny... W niektórych krajach nadal tak jest i będzie. Nie chciałabym czegoś takiego przeżyć. Coś okropnego...

Liv, to druga postać kobieca, do której należy druga część książki Moyes. Kolejna cudownie wykreowana postać kobieca, którą polubiłam od samego początku. Liv również straciła męża, którego kochała z tak budującą mocą, że to aż boli. Historia jej i jej męża wzruszyła mnie do łez... Chociaż Liv należy do tych naiwnych postaci kobiecych, to jednak nie jest głupiutka. Nie poddaje się, walczy o swoje, choćby na placu boju musiała pozostać sama - co tak naprawdę w pewnej chwili ma miejsce. Odchodząc od walki o swoje, przejdę do rodzącego się uczucia pomiędzy Liv a Paulem. Zabawnie się zaczęło, powoli kiełkowało i wybuchło w piękny sposób. Aczkolwiek nie obyło się bez trudów... Paul to mężczyzna, który podejmuje słuszne decyzje, jest odpowiedzialny, spokojny, zabawny i przystojny (ale bez rozpływania się nad jego urodą, za co ogromny plus dla autorki). Fajnie, że autorka postanowiła wpleść w treść opisy widziane z jego punktu widzenia.

Ogólnie rzecz biorąc: uwielbiam bohaterów tej książki, każdego z osobna i wszystkich razem. Prócz tych, które wymieniłam, jest ich wiele więcej i każda jest świetnie wykreowana.

Czy "Dziewczyna, którą kochałeś" podbiła moje serce? Jak najbardziej. Jest to opowieść o miłości, stracie, walce o swoje, trudnych wyborach, żegnaniu się z przeszłością. Książka, która budzi w czytelniku całą masę emocji, zaskoczenie, wzruszenie, żal, smutek, śmiech... Uwielbiam książki Moyes, a ta jest czymś nowym. Czymś po co niewątpliwie warto, a nawet trzeba sięgnąć. Ja gorąco i z całego serca polecam!


wtorek, 27 grudnia 2016

"Podarunek" Cecelia Ahern


 Dziękuję!
Powieść autorki bestsellera P.S. Kocham cię. Lou, biznesmen, mąż i ojciec dwojga małych dzieci, żyje głównie pracą. Zaniedbuje rodzinę i wciąż ma tyle obowiązków, że najchętniej przebywałby w dwóch miejscach jednocześnie. Na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem spotyka tajemniczego żebraka, Gabe'a, którego postanawia zatrudnić w swojej firmie. Wkrótce Lou odkrywa, że Gabe posiada umiejętność... bycia w dwóch miejscach jednocześnie! Czy to faktycznie możliwe? Sympatyczna powieść o tym, co w życiu naprawdę najważniejsze.

Cecelia Ahern jest znana chyba większości czytelniczek. Chociażby z książki jak i ekranizacji "PS kocham Cię" czy "Love, Rosie". Każda z tych powieści jest inna, aczkolwiek ma wiele wspólnych cech. Zastanawiałam się jak wypadnie "Podarunek". Wydawało mi się, że kiedyś już czytałam tę historię i z biegiem fabuły utwierdziłam się w przekonaniu, że na pewno tak było. Niewątpliwie przyjemnie było wrócić do niej, ponieważ jest niezwykle pouczająca i wzruszająca. 
Bywa, że jedna bardzo ważna rzecz ma wpływ zaledwie na garstkę ludzi. Ale bywa też, że mało istotna rzecz wpływa na całą ich rzeszę.. Tak czy owak jedno wydarzenie- duże czy małe - potrafi poruszyć cały łańcuch ludzi. Zdarzenia mogą nas połączyć.
Każda książka Ahern zmusza do refleksji, przynajmniej ze mną tak było. "Podarunek" chyba najmocniej na mnie zadziałał. Byłam pod jej wrażeniem kilka lat temu i teraz też jestem, chyba nawet bardziej. Cudowna powieść. Otwiera oczy i jest idealna na dzisiejsze czasy. Pokazuje czytelnikowi, co jest ważne, co można stracić z oczu, a na co należy skierować wzrok. Uwielbiam tę powieść i należy ona do jednych z moich ulubionych (lista jest coraz większa). 

"Podarunek", to niewątpliwie wzruszająca i niebanalna książka, więc zgadzam się w stu procentach z tym, co wydawca umieścił na okładce. Uważam, że każdy bez względu na płeć, czy to nastolatek czy dorosły - powinien przeczytać tę historię. Historię, którą można przyuważyć w większości przypadkach ludzi, biegających za pieniądzem, karierą, konsumpcjonizmem i materializmem. "Podarunek", to książka, która może  niejednemu czytelnikowi otworzy oczy? Oczywiście jeśli ten da jej szansę i znajdzie czas, aby ją przeczytać.

Czas jest cenniejszy niż złoto, cenniejszy niż ropa czy jakiekolwiek skarby. To czasu nigdy nie ma dość; to czas wprowadza zamęt w nasze serca, musimy więc wykorzystywać go mądrze. Czasu nie można spakować, przewiązać wstążką i złożyć pod choinką w bożonarodzeniowy poranek.

Z początku zastanawiałam się czy Lou zmieni swoje podejście do życia. Co sprawi, że przejrzy na oczy i tego, co się wydarzyło można było się spodziewać, w końcu z opisu można coś wywnioskować... Jednak i tak byłam zaskoczona tym, co nastąpiło. Przemiana głównego bohatera następowała powoli, ale jednak była ona oczywista, a ja lubię, kiedy bohaterowie przechodzą pewne zmiany, czy to w podejściu do pewnych spraw, czy to w swoim zachowaniu. 

Bardzo podoba mi się to, co autorka uświadamia czytelnikowi już poza całą historią. Wyjaśnia o co jej chodziło, bo zakończenie może być dla niektórych szokujące. Cecelia Ahern pokazuje nam pewien obraz, który niekoniecznie utworzył się w głowie czytelnika. Pokazuje nam o czym tak naprawdę jest "Podarunek". A mnie cholernie podoba się ta prawda w jej słowach i tej historii. Książka jest cudowna. I polecam ją gorąco każdemu! Ja będę do niej wracać, bo to jedna z tych książek, do których się wraca, poznaje się ją od nowa i od nowa czuje się te emocje, które wywołuje za każdym, kolejnym razem.  

Życie nie polega jedynie na pracy, polega na życiu.

piątek, 23 grudnia 2016

"Bożonarodzeniowe opowieści"


 Dziękuję!
Znani i lubiani pisarze o świętach w różnej formie, treści i tonacji. W książce znajduje się 16 tekstów, których wspólnym mianownikiem jest Wigilia i czas Bożego Narodzenia. Wysoką literacką jakość gwarantują największe nazwiska polskiej i światowej literatury. Wśród nich m.in.: Mikołaj Gogol, Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Maria Dąbrowska, Melchior Wańkowicz czy kardynał Stefan Wyszyński. Boże Narodzenie stanowi tło i inspirację do niezwykłych opowieści.

Jak tytuł wskazuje, ta książka jest wprost idealna na Święta Bożego Narodzenia. Zbiór opowieści, które uprzyjemnią oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, czy każdy wolny, przedświąteczny, świąteczny i poświąteczny wieczór. Sama przez ostatnie lata sięgam po świąteczne opowiadania, powieści, które uprzyjemnią mi oczekiwania na moje ulubione święta oraz wprawią w ten świąteczny nastrój. A właśnie ta, pełna magii świątecznych historii książka jest idealna!

Zbiór szesnastu opowiadań, z których każde jest inne... Każde rzuca odmienne światło na Boże Narodzenie. Znajdziecie w nim wesołe historie i smutne. Właśnie to zróżnicowanie opowieści jest takie niesamowite. Kiedy czytałam każde z nich jedno po drugim, przeplatały się smutne-wesołe. Każde zmuszało mnie do refleksji, bo przecież świąteczny czas właśnie taki powinien być. "Bożonarodzeniowe opowieści", to książka zawierająca przepiękne historie, które są przypisane wybitnym autorom, jakich na pewno znacie chociażby ze szkolnych lektur. A nawet i dla fanów Sherlock'a Holmes'a też coś się znalazło. Naprawdę, ta książka miszmaszem świetnych tekstów i każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

W dodatku to cudowne wydanie. Piękna, czerwona i twarda oprawa, a na niej srebrne tłoczenie Świętego Mikołaja na saniach i renifery. I obwoluta. Zachwycam się tym wydaniem z zewnątrz, jak i samym środkiem, gdzie najmniejsze niuansiki są rzetelnie dopracowane. Kawał dobrej roboty!

"Bożonarodzeniowe opowieści", to książka dla każdego czytelnika, który ceni sobie dobre pióro. Nie wiem jednak, czy każdemu przypadnie do gustu... Jeśli szukacie nieskomplikowanych i lekkich powieści, to ta "perełka" literacka nie jest dla Was. Chociaż myślę, że każdy powinien docenić jej cudowność, bowiem w dobie, gdzie powstają opowiadania świąteczne, które tylko zahaczają o świąteczną atmosferę - żeby tylko tak było - ta właśnie książka jest cudownym wzorem do naśladowania. Jest prawdziwa i pokazuje nam, jak  różnie ludzie podchodzą do Świąt Bożego Narodzenia. I jak ważne dla nich jest to święto. Dlatego polecam ją głównie tym, którzy naprawdę kochają Święta Bożego Narodzenia. Osobom, dla których ten czas jest czymś wyjątkowym, a nie tylko oczekiwaniem na prezenty, ubranie choinki i świętowaniem na pokaz.

środa, 21 grudnia 2016

"Aorta" Bartosz Szczygielski



 Dziękuję!

 Pruszków spokojnie żyje w cieniu niedalekiej Warszawy. Mało kto pamięta o mafii pruszkowskiej, która rządziła miastem w latach dziewięćdziesiątych. Byli mafiosi albo odsiadują wyroki, albo zakamuflowali się i zeszli do podziemia…
Kiedy w mieszkaniu na luksusowym osiedlu dwóch tragarzy znajduje zmasakrowaną kobietę, wszyscy są zszokowani. Sprawa trafia do komisarza Gabriela Bysia z Komendy Stołecznej. Byś musi ją szybko rozwiązać – po ostatniej wpadce to jego zawodowe „być albo nie być”. Tymczasem ma tylko niezidentyfikowane okaleczone zwłoki z wyłupionymi oczami.
Niebawem okazuje się jednak, że to morderstwo jest wierzchołkiem góry lodowej, a wszystkie tropy prowadzą do pewnego niebezpiecznego człowieka. Czy Byś wypowie otwartą wojnę mężczyźnie, który rządzi podziemnym Pruszkowem?
Bartosz Szczygielski w swoim gorzkim i przewrotnym debiucie stworzył postać bezkompromisowego komisarza, jakiego jeszcze nie znacie, a poznać powinniście!
"Aorta" to książka, po której zakończeniu ciężko mi dojść do siebie. Cały czas myślę o tym cholernym zakończeniu. Bartoszu Szczygielski, jak mogłeś! W zasadzie rozumiem, że jak charakterny autor, tak charakterna książka, ale kurczę no!  Łudziłam się, że będzie ciut delikatniej. Chociaż to zakończenie idealnie pasuje do "Aorty", więc wybaczam, a co!

Dobrze, dość już tych pseudo żali, przejdźmy do konkretów, których swoją drogą jest wiele, bo "Aorta", to konkretna książka. Oj, konkretna. Wiele się w niej dzieje, więc nie będziecie się przy niej nudzić. Autor stworzył charyzmatyczne postaci, weźmy pod uwagę głównego bohatera, Gabriela Bysia. Komisarz Byś, to taki twardy i konkretny mężczyzna, który mówi co myśli, robi co uważa za stosowne i kocha najbardziej na świecie swoją żonę - chociaż nie często to okazuje. Bardzo polubiłam Gabriela, który wydaje się facetem z krwi i kości, autor nie wykreował go na bożyszcza kobiet, nie. Gabriel to taka surowa, męska osobowość, która dzięki właśnie takiej kreacji, nabiera w oczach czytelnika prawdziwości. Ma swoje wady i zalety (chociaż czasami miałam wrażenie, że więcej wad) dlatego nie jest to typowa "papierowa" postać. W zasadzie Bartosz Szczygielski każdej swojej postaci dodał takiego realizmu, właśnie poprzez to, jak je ukazał. Nie wyidealizował żadnej z nich, wręcz przeciwnie, każda ma coś za uszami... Najbardziej polubiłam Gabriela, Alicję, Kaśkę oraz Monikę. I bardzo chciałabym poznać dalsze losy tych bohaterów.

Zbrodnia niemalże doskonała. Żadnych śladów, odcisków... I jak tutaj rozwiązać sprawę? Sporo niedomówień, mało dowodów, za to podejrzanych kilku. Wraz z komisarzem i jego ekipą bawimy się w detektywa i rozwiązujemy sprawę. Przyznam, że jest coś w "Aorcie", co sprawiło, że nie byłam jedynie biernym czytelnikiem. Wczułam się w sprawę, emocjonowałam się kolejnymi wydarzeniami, to wszystko za sprawą świetnego stylu autora. Czułam się jak jedna z postaci, a to naprawdę fajna sprawa.

Autor wie jak budować napięcie, wie jak zaciekawić czytelnika, by ten nawet na chwilę nie chciał odłożyć jego książki. Jestem niesamowicie dumna z tego, że rodzimy autor pisze tak świetnie, czasami zastanawiałam się czy to aby na pewno nie jest książka jakiegoś zagranicznego i rozchwytywanego pisarza. Serio. Ma mężczyzna talent! 

Jeżeli lubicie mocne książki, brutalne zbrodnie, oryginalne postaci i nieustającą akcję, to gorąco polecam Wam książkę "Aorta". Nie będziecie się nudzić, bo od pierwszych, aż po ostatnią stronę trzyma w napięciu. Poza tym uważam, że każdy kto lubuję się w kryminałach i wszelakich mrocznych seriach, powinien zapoznać się z "Aortą". Ja niecierpliwie czekam na kolejne książki Bartosza Szczygielskiego, bo autor ma talent! I temu nie można zaprzeczyć. Świetna robota!


wtorek, 20 grudnia 2016

"Miód na serce" Edyta Świętek



 Dziękuję!

 Kiedy zdesperowana singielka postanawia zmienić swój stan cywilny, znajdujący się w zasięgu jej wzroku samotny mężczyzna ma nikłe szanse na pozostanie kawalerem. Nie inaczej jest w przypadku Ciaputka, na którego zarzuca sieci Agnieszka. Kobieta skutecznie realizuje zamierzenia, doprowadzając swego wybranka przed stopnie ołtarza. Na skutek niefortunnego splotu zdarzeń fajtłapowaty mężczyzna zostaje sam z półroczną córką Iwonką. Nadchodzi czas na to, aby w końcu dorosnąć i zatroszczyć się o maleństwo.
Sześć lat później Ciaputek nadal jest samotnym ojcem, ale z pomocą: mamusi, niani i wujaszka Google świetnie sobie radzi z opieką nad dziewczynką. Sęk w tym, że obydwoje odczuwają samotność i brakuje im w domu kobiety: matki dla dziecka, żony dla mężczyzny. Rezolutna Iwonka postanawia ożenić swojego „tatutka-ciaputka”. Ma już nawet upatrzoną kandydatkę na „panią Ciaputkową”.
„Miód na serce” to niezwykle ciepła i zabawna opowieść o tym co w życiu najważniejsze.
Ci, co mnie czytają, wiedzą jak to jest ze mną i z czytaniem/ocenianiem rodzimych autorek. Zazwyczaj nie przepadam za ich powieściami, ale zdarzają się wyjątki. Zatem czy książka "Miód na serce" Edyty Świętek okazała się takowym wyjątkiem? Czy może nie przypadła mi do gustu? Zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami.

Poznajemy losy pewnego mężczyzny, w tej roli Krystian Greń, który w dosyć szybkim czasie (chociaż w zasadzie, może nie tak szybkim, jeśli by się zastanowić) musi dojrzeć do roli ojca i zapewnić swojemu dziecku opiekę i byt. Jego żona Agnieszka, ma dość nieporadności życiowej swojego lubego i tego, że czepia się jej o wszystko, a sam palcem nie ruszy, żeby kobiecie pomóc. Postanawia coś zmienić, w skutek czego dochodzi do tragedii. Krystian vel Ciaputek zostaje sam z córeczką i poznaje uroki nie tylko tacierzyństwa ale i macierzyństwa (w pewnym sensie). Zastanawiałam się, jak mężczyzna sobie poradzi z tą nową rolą i byłam zaskoczona końcowym efektem.

Co mnie dręczyło czy też... Drażniło przez całą treść książki? Dziwne i na swój sposób męczące określenie głównego bohatera mianem "Ciaputek". Ja się zastanawiałam przez cały czas, dlaczego autorka zrobiła swojemu bohaterowi (i trochę mi, jako czytelnikowi) taką krzywdę. Może to powinno być zabawne, bo określało jego ciapowaty stan, i pewnie byłoby, gdyby nie było tak nachalnie wyeksponowane. Tego jednego się czepiam, bo nie przypadło mi to do gustu. Może się to wydawać drobnostką, niemniej dla mnie drobnostką to nie jest. Tego jednego się tylko uczepiłam, bo cała reszta została zgrabnie stworzona i wyeksponowana w treści. Dlatego więcej "minusów" nie znalazłam.

Zgadzam się z tym, co napisano na okładce. Powieść Edyty Świętek jest ciepłą, prawdziwą opowieścią, która zawiera dużo cennych i nienachalnych rad, z których czytelnik może skorzystać. Opowieść o przyjaźni, która jest ważna w życiu, ale jak sami dobrze wiemy, nie zawsze da się taką z prawdziwego zdarzenia relację stworzyć i utrzymać. Autorka pokazała nam również siłę miłości, głównie tej rodzinnej i tej pięknej relacji pomiędzy córką a ojcem. Pomiędzy rodzicem a dzieckiem. To bardzo mi się podobało i w pewien sposób mnie rozczuliło. 

"Miód na serce" to idealny tytuł, jaki autorka mogła wybrać dla tej powieści, bo naprawdę jest ona swego rodzaju osłodą życia. Czymś dobrym i czymś, co każdemu przyda się wtedy, kiedy ten traci nadzieję. Powieść ta, kierowana jest głównie kobietom, ale sądzę, że każdy Pan, który ma ochotę, również bez wstydu mógłby po nią sięgnąć.

Bardzo podobała mi się historia, jaką stworzyła Edyta Świętek, dlatego polecam ją każdemu. Może jako lek na całe zło, a może jako przyjemną lekturę, która umili czas. 

niedziela, 18 grudnia 2016

"Niebiańskie grzechy" Laurell K. Hamilton


Dziękuję!
Wyrzuty sumienia i poczucie winy to cudowny motywator, nawet wśród umarłych…
Anita Blake, egzekutorka i szeryf federalny, przyjmuje zlecenie od tajemniczego przybysza, który chce ożywić swego dawnego przodka, nie kwapi się jednak z udzieleniem Anicie szczegółowych informacji na jego temat. W tym samym czasie w St. Louis dochodzi do serii wyjątkowo okrutnych i brutalnych morderstw, a sądząc po stanie ofiar, sprawca nie był istotą ludzką. Dodając do tego nagłą i niespodziewaną
wizytę Musette, protegowanej Belle Morte, członkini Rady Wampirów i rozłam w triumwiracie pomiędzy Richardem, Jean-Claude’em i Anitą, sytuacja staje się coraz bardziej napięta i wystarczy tylko jeden drobny błąd, czy to w procedurach, czy w przestrzeganiu dworskich konwenansów, aby polała się krew… I nie sposób przewidzieć, czy tym razem wszyscy przyjaciele Anity Blake wyjdą cało z tych tarapatów i czy ona sama zdoła uporać się z własnymi problemami, zanim okrutny morderca, prawdziwa bestia w ludzkiej skórze, przybije gwoździami do ściany kolejną niewinną kobietę…

"Niebiańskie grzechy" to już ósmy tom serii o Anicie Blake - animatorka i egzekutorka  wampirów. Już dawno czytałam poprzednie tomy, najpierw w formie ebooków, a później - ponownie - w formie papierowej, a to tylko oznacza, że bardzo lubię tę serię. Serię, którą polecam starszym czytelnikom, ponieważ jest tutaj sporo grzesznych akcji, które mogą zgorszyć młodszych czytelników.  W tej serii, a zarazem, w każdym tomie jest wszystko: kryminał, horror, fantasy, romans, erotyka i niekończące się napięcie. Można myśleć "nie za dużo tego?". Dla jednych może się okazać za dużo, jeśli lubią coś lekkiego i niezobowiązującego - ale w zasadzie nie powinni też sięgać po tego typu literaturę. Dla drugich, tych którzy lubią adrenalinę, zwroty akcji i wampiry z prawdziwego zdarzenia (nie te z serii "Zmierzch") - wszystkiego jest ciągle za mało. A to tylko świadczy o tym, że ta seria jest dla nich bardzo dobrą rozrywką.

Anita Blake, to bohaterka, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Twardy charakter jest jej znakiem rozpoznawczym. Właśnie takie bohaterki lubię - pewne siebie, wiedzące czego chcą i zdeterminowane w dążeniu do celu, ale i takie, które wiedzą, co w życiu jest ważne. Takie, które dla ludzi, których kochają, są w stanie wiele poświęcić. Anita przeszła naprawdę wiele... Pamiętam pierwsze tomy, kiedy ją poznawałam i stwierdzam, że jest to postać, która ewoluuje na kartach powieści. Nie jest jedynie bohaterką, która "jest, żeby być". Nie wiem czy mnie zrozumiecie, ale chodzi mi o to, że ta postać przechodzi pewne diametralne zmiany, które ją kształtują. Zupełnie jak my, (nie)zwykli ludzie, których kształtują doświadczenia życiowe. I chociaż nie popierałam i nie popieram każdej decyzji tej bohaterki, to jednak darzę ją ogromną sympatią, która chyba nigdy nie minie.

Skupiłam się na Anicie, bo to ona jest główną postacią w tej serii, ale oczywiście od pierwszego tomu towarzyszą nam inni bohaterowie, jak chociażby sam Jean - Claude, którego nie sposób pominąć, i nie wymienić w połączeniu z Anitą. Książka jest przepełniona ciekawymi postaciami i gdybym chciała je wszystkie wymieniać i opisać, mogłoby nie starczyć mi weny. Dlatego powiem tylko, że jeżeli chodzi o bohaterów, to nie mam do nich żadnych zastrzeżeń.

Akcja, akcja i dużo opisów, na szczęście te opisy nie są nudne, ale są obrazowe i ciekawe. A akcja? Ponownie Hamilton wciąga czytelników w wir wydarzeń. Kto jest głównym wątkiem? Oczywiście wampiry, ale i wilkołaki - bo przecież i o nich przez ostatnie tomy jest sporo. 

Jeśli szukacie mocnych wrażeń, lubicie paranormale i mocne, charakterne postaci, to polecam Wam serię Laurell K. Hamilton. Śmiem sądzić, że się nie zawiedziecie!

piątek, 16 grudnia 2016

Bokinabox - personalizowane boxy!

Dzień dobry, cześć i czołem!

Dzisiaj mam dla Was post, którego u mnie jeszcze nie było. Może dlatego, że nigdy nie dostałam żadnego boxa książkowego. Tym bardziej była to ekscytująca przesyłka. Ha! Ale Bokinabo, to nie tylko boxy, to nowo powstała księgarnia, która ma naprawdę przyzwoite ceny swoich książek, a prowadzą ją cudowni ludzie pełni pasji. Ludzie, którzy dbają o każdy detal, co można zauważyć na zdjęciach poniżej. A na samym dole ważna informacja o rozdaniu!




Teraz kilka słów o spersonalizowanych książkowych boksach - bokinabox. Czym jest? O co chodzi? 

Źródło

Bokinabox - to box książkowy w którym co miesiąc znajdziesz książkę, którą ekipa księgarni wybierze specjalnie dla Ciebie i za Ciebie! Ale nie bój się! Na pewno idealnie trafią, a dlaczego? Prosta sprawa, na stronie znajduje się króciutka ankieta, na którą odpowiecie i niespodziewajka gotowa. ANKIETA 

Bokinabox stawia na jakość, a nie ilość. I to już powtarzałam na Instagramie i FB, ale tutaj również o tym wspomnę. Bardzo podoba mi się ta idea, bo nie sztuką jest nawrzucać do pudełka różnych, w większej mierze zbędnych rzeczy. Lepiej, kiedy ktoś zadba o to, by każdy odbiorca czuł się wyjątkowo i właśnie na to zwraca uwagę księgarnia Bokinabo. Bardzo podoba mi się to podejście! 

Kiedy tylko otworzyłam, to niepozorne pudełeczko, poczułam się jak małe dziecko. Taka miałam frajdę. Pięknie zapakowana książka, super liścik odręcznie napisany - nie żadne drukowane litery! Uwielbiam takie rzeczy, widać, że (tak jak napisałam wyżej) wszystko robione jest z pasji. Każdy, kto zakupi ten box, otwierając go, poczuje się wyjątkowo. 

Prawda, że piękna przesyłka?

Oczywiście pięknie i świątecznie zapakowana książka. Śliczna zakładka, pyszne pierniczki oraz interesujące plasterki :D

Byłam ogromnie ciekawa, jakaż to cudowność do mnie przyszła. Co skrywa ten świąteczny papier. Rozpakowałam swój prezent świąteczny, przeczytałam liścik - Dziękuję Pani Gosiu!
I zachwycałam się książką, na którą czaiłam się dłuższy czas. Zawsze było mi z nią nie po drodze, a tutaj bum! Box wiedział czego chcę :)

Oto i ona. Piękna książka "Zabić drozda". Za którą serdecznie dziękuję cudownej księgarni BOKINABO
Pani Jagodzie, Pani Gosi i całej ekipie. A Wam zapowiadam, jeśli szukacie jakości, a nie ilości, to raz raz! Hopsajcie na stronę księgarni: https://bokinabo.pl/
Gdzie jeszcze możecie ich znaleźć?

Mam dla Was rozdanie z bonem (30 zł), który będziecie mogli zrealizować w księgarni. A konkurs już niebawem na moim instagramie @bookshunter_sol. Zapraszam!

czwartek, 15 grudnia 2016

"Niemy strach" Graham Masterton


Dziękuję!
Jako mała dziewczynka Holly Summers w wyniku choroby straciła słuch. Posiadła umiejętność czytania z ruchu warg, a zdolność tę wykorzystuje, pomagając policji namierzać groźnych przestępców w sytuacjach, gdy niemożliwe jest założenie podsłuchu. Holly pracuje także na rzecz pomocy dzieciom maltretowanym przez rodziców. Podczas jednej z rozpraw sądowych oskarżony o ciężkie pobicie swego syna mężczyzna rzuca na bohaterkę przekleństwo Kruka. Życie Holly z dnia na dzień zamienia się w koszmar…

Książka wydana wcześniej pt "Koszmar".

Zacznę od tego, że znam twórczość Mastertona. Myślałam, że znam jego możliwości, ale się pomyliłam, bowiem zaskoczył mnie książką "Niemy strach". Żałuję tylko, że książka ma zaledwie 240 stron, chociaż z drugiej strony to zakończenie... Aż nie wiem co mam napisać... Nie wiedziałam jak mam je przyjąć. Poważnie, zaskoczenie i szok, sięgnęły zenitu!

"Niemy strach" to książka, która wywołała na moich przedramionach gęsią skórkę, a to jest coś, ponieważ od dawna już nie miałam tego uczucia czytając tego typu historię. Niektóre momenty sprawiały, że bałam się czytać wieczorem, ale właśnie o tej porze takie książki "z dreszczykiem" czyta się przecież najlepiej! Tak, więc przemogłam strach i czytałam przed snem. Na szczęście nie śniły mi się koszmary. Graham Masterton potrafi wpłynąć na wyobraźnię czytelnika, oj potrafi! Cenię sobie takich autorów, którzy potrafią pobudzić wyobraźnię swoimi dziełami. Dlatego też, "Niemy strach" zaliczam do bardzo udanych książek. 

Czytając tę książkę, nie zaznacie nudy. Ciągle coś się dzieje, a zwroty akcji są naprawdę niesamowite. Zwłaszcza jeden - tak bardzo pomyliłam się, co do jednej z postaci, że aż mi wstyd! Nigdy mi się to nie zdarzało... Autor mnie omamił, podrzucał poszlaki w mistrzowski sposób. Nie mogłam pojąć dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Jestem pod wrażeniem. Naprawdę.

Jedynym minusem tej książki jest to, że zawiera ona tak mało stron. Z ogromną przyjemnością chciałabym więcej... Niemniej, co zrobić. Taki był zamysł autora, na koniec mnie dobił i tyle dobrego z tego było. 
Nie będę się więcej rozwodziła nad "Niemy strach", bo jeśli lubicie tego typu książki, to musicie sięgnąć po tę. Koniecznie!

wtorek, 13 grudnia 2016

"Księgarenka przy ulicy Wiśniowej"


 Dziękuję!
 Pan Alojzy, sympatyczny właściciel małej księgarenki przy ul. Wiśniowej, postanawia zamknąć swój sklepik z książkami. Prowadził go przez prawie pół wieku, ale jest coraz starszy, brakuje mu sił. Chciałby odpocząć i wreszcie zrealizować swoje marzenie o dalekiej podróży do córki, mieszkającej w Australii.
Księgarenka, jego całe życie, zostanie zamknięta, ale nie tak zwyczajnie, z dnia na dzień. Dla jej wiernych, stałych bywalców pan Alojzy przygotował prezenty. Postanowił obdarować ich egzemplarzami swoich ukochanych książek. Dla każdej osoby wybrał pozycję szczególną, taką, która jego zdaniem może być dla tej osoby drogowskazem albo pocieszeniem. Piękna i roztrzepana Celestyna otrzyma od niego Błękitny zamek Lucy Maud Montgomery. Dla tajemniczej Alicji pan Alojzy ma oczywiście Alicję w Krainie Czarów, a dla bezwzględnego reżysera Opowieść wigilijną. Największa niespodzianka spotka jednak Ryszardę Kociołek, w ręce której trafi Wielka księga Kubusia Puchatka.

Książki są przewodnikami duszy, w to wierzy pan Alojzy. Czy ma rację? Czy uda mu się rozświetlić smutne poranki pewnej zapracowanej kobiety, która naprawdę nie znosi Świąt, i przywołać uśmiech na twarz małego chłopca? Czy moc obdarowywania i czynienia dobra ma taką siłę, że smutny sekret pana Alojzego przestanie tak bardzo ciążyć mu na sercu?

W okresie Świąt Bożego Narodzenia (albo nawet przed) lubię zaczytywać się w książkach, które wprowadzają mnie w ten błogi i świąteczny stan. Dlatego odwlekałam czytanie cudownego zbioru opowiadań pt "Księgarenka przy ulicy Wiśniowej", jak tylko mogłam. Ale muszę się z Wami podzielić moją opinią i nakłonić Was do kupienia jej na prezent komuś bliskiemu - bo prezentem będzie idealnym. Jak również do zakupu i przeczytania jej - bo jest świetna i idealna na świąteczny czas. Obudzi ducha świątecznego w każdym, a przynajmniej taką mam nadzieję. Jeśli lubicie takie ciepłe, momentami wzruszające i zabawne powieści, to koniecznie sięgnijcie po "Księgarenkę przy ulicy Wiśniowej".

Czasami żałuję, że w moim mieście nie ma takiego fajnego miejsca jak księgarnia u pana Alojzego. Miejsca pełnego pasji i człowieka tak sympatycznego i uczynnego, którego ze świecą można szukać. Mam wrażenie, że pan Alojzy zna każdego swojego gościa. Wie jaką książką uraczyć swoich klientów... A te książki w okresie Świąt Bożego Narodzenia okazały się zbawienne dla wielu z nich. Pomogły im coś zrozumieć, bo książki są niepozorne, ale mają w sobie to coś...

Czasem, kiedy czytamy książkę, która zmusza nas do refleksji, zastanawiamy się nad wieloma sprawami. Może nawet niejedna z książek pomogła nam w dostrzeżeniu ważnych rzeczy, których wcześniej nie dostrzegaliśmy. Pomogła dokonać ważnych wyborów, może nawet nieświadomie, ale niektóre książki mają moc i to chyba wie każdy ich miłośnik. I właśnie taki przekaz (o ile dobrze zrozumiałam) niesie ze sobą ta piękna pozycja, w której znajdziemy mądre opowieści znanych polskich autorów: Liliany Fabisińskiej, Gabrieli Gargaś, Agnieszki Krawczyk, Remigiusza Mroza, Marty Obuch, Alka Rogozińskiego oraz Magdaleny Witkiewicz. Kilku z tych autorów poznałam poprzez ich powieści, które czytałam, ale kilku co dopiero odkryłam. A to odkrycie tak bardzo mi się spodobało, że chcę więcej.

Opowiadania niby są różne, ponieważ każde z nich jest o innych bohaterach i, co najistotniejsze - pisał je inny autor, który ma swój niepowtarzalny styl. Niemniej każde ma wspólne elementy, a jednym z nich jest tytułowa księgarenka. Nie potrafię wybrać tego, które podobało mi się najbardziej, ponieważ wszystkie mają swój urok i każde podobało mi się z innych powodów.

Dwa słowa na koniec: gorąco polecam!

poniedziałek, 12 grudnia 2016

"Potomkowie" Tosca Lee


 Dziękuję!
Po przebudzeniu nie pamiętasz nic. Nie wiesz, jak się nazywasz i skąd pochodzisz. Nie rozpoznajesz twarzy ludzi, których kiedyś znałaś. Masz tylko ostrzeżenie, które napisałaś do siebie samej, zanim wymazałaś z pamięci całą przeszłość: Emily, to ja. Ty.
Nie pytaj o dwa minione lata… Nie szukaj ich w pamięci i nie staraj się grzebać w przeszłości. Od tego zależy twoje życie. Życie innych ludzi również.
 Tak przy okazji, nie masz na imię Emily…
Masz 21 lat i zaczynasz wszystko od początku w obcym miejscu, z nowym imieniem i nowym życiem. Aż nadchodzi dzień, w którym nieznajomy mówi ci, że jesteś potomkinią Krwawej Hrabiny Elżbiety Batory, największej morderczymi wszech czasów. I jesteś ścigana. Nie wierzysz mu, dopóki zabójca naprawdę się nie pojawia. Uciekasz. Wszystkie odpowiedzi leżą w przeszłości, którą postanowiłaś pogrzebać. Tylko jedno wiesz na pewno: twoi bliscy zginą, jeśli nie odzyskasz utraconych wspomnień. Jednak by ocalić innych, musisz najpierw sama nie dać się zabić…

Po tej książce spodziewałam się tego, że będzie ona typową powieścią młodzieżową. Powieścią, która nie będzie absorbująca i przy której nie będę musiała zbytnio myśleć. A tu niespodzianka! Oh, książka "Potomkowie" pozytywnie mnie zaskoczyła. Typowa nie jest, dla młodzieży jest, ale w zasadzie i dla starszego odbiorcy też. I jest absorbująca - to na pewno. Może i temat zahacza o niektóre wątki w innych młodzieżowych książkach, ale i ma coś w sobie z książek dla starszych czytelników. Cała ta akcja, która nie daje wytchnienia, kreacja postaci i to, że postaci są dojrzałe - czyni ją dobrą lekturą, dla niewymagającego, nieco starszego czytelnika.

Zaciekawił mnie sam opis książki. Ta tajemnicza procedura, jakiej poddała się główna bohaterka i ta tajemnica, którą czytelnik odkrywa wraz z biegiem fabuły. I oczywiście zaczerpnięcie bardzo, ale to bardzo intrygującego wątku historycznego o "Krwawej Hrabinie", Elżbiecie Batory. Autorka moim zdaniem w bardzo zgrabny sposób poradziła sobie z rozwinięciem swojego pomysłu i książka nie jest tylko kolejnym pomysłem z niewykorzystanym potencjałem, lecz powieścią, która ma potencjał. 

Z początku, zupełnie tak, jak główna bohaterka - czułam się zagubiona. Nie wiedziałam o co chodzi, czego mam się spodziewać i czy to, co poznam, mi się spodoba. Początek był dobry, ale dopiero po pewnej akcji - która następuje dosyć szybko - wciągnęłam się w całą powieść. Czytałam ją na "raty", ale gdybym miała więcej czasu, to pewnie pochłonęłabym ją w mig. Tak dobrze czytało się powieść Lee. Autorka ma świetny styl i bardzo łatwo jest sobie wyobrazić to, co nam przedstawia. Za co ogromny plus. I ta nieustająca akcja, która jest kolejnym plusem książki. W zasadzie nie będę się niczego czepiała. "Potomkowie" to udana historia.

Może nie jestem wielce zachwycona "Potomkami", ale jestem zadowolona z lektury. Jestem usatysfakcjonowana tym, co zaserwowała mi Tosca Lee. Bardzo podoba mi się pomysł, polubiłam bohaterów i tę całą magiczną otoczkę. Naprawdę godna polecenia powieść. Tylko komu? Hm... Sądzę, że każdemu, kto czuje się nią zainteresowany, ale nie jest pewien czy powinien ją przeczytać. Czytaj czytelniku, czytaj!

piątek, 9 grudnia 2016

"Lion. Droga do domu" Saroo Brierley

Dziękuję!


Slumdog był poruszającą fikcją. Tę historię napisało życie.
Dwadzieścia pięć lat rozłąki. Ponad milion kilometrów kwadratowych do przeszukania. I chłopiec, który zrobi wszystko, aby po latach odnaleźć utraconą rodzinę.
Pięcioletni Saroo zostaje sam na dworcu kolejowym. Szukając starszego brata, wsiada do przypadkowego pociągu i zmęczony zasypia. Budzi się półtora tysiąca kilometrów od domu, w pięciomilionowej Kalkucie. Nie pamięta, skąd pochodzi, nie wie, jak wrócić. Walczy o przetrwanie w jednym z najbardziej przerażających miast świata. Śpi na brudnych ulicach, ucieka przed gangami żebraków. Adoptowany, trafia do dalekiej Australii. Mija dwadzieścia pięć lat. Myśl o odnalezieniu prawdziwej rodziny nie daje Saroo spokoju. Ma jednak tylko okruchy wspomnień. I technologię XXI wieku, która przyjdzie mu z pomocą.

Historia oparta na faktach.  Historia, którą napisało życie. Historia poruszająca, zaskakująca i smutna, bo prawdziwa. Byłam bardzo ciekawa tej książki. Film na jej podstawie obejrzę na pewno, bo jestem ciekawa, która forma spodoba mi się bardziej. Książka jest dobra, owszem... Jednak ja nie przepadam za takimi książkami, gdzie opisy górują, a tutaj opis goni opis, a dialogów jest mało. Rozumiem jednak, że autor chciał jak najdokładniej opisać swoją historię i skupił się głównie na opisach - dlatego nie czepiam się tego, ale musiałam o tym wspomnieć. 

"Lion. Droga do domu" opowiada historię młodego chłopca, który przez swoją i brata nieuwagę, zgubił się w wielkim świecie... Ciężko biednemu chłopcu odnaleźć drogę do domu, a rodzinie, której się nie przelewa, odnaleźć zaginionego jej członka. To z początku złapało mnie za serce. Mały chłopiec, który gubi się i jedyne czego pragnie, to wrócić do domu. Zawsze jest mi żal małych, zagubionych dzieci - dlatego, od pierwszych stron bardzo wczułam się w życie Saroo. Z ogromną ciekawością czekałam na to, jak zakończy się historia, którą poznajemy dzięki Saroo, jako małym chłopcem, a kończymy z dorosłym mężczyzną. 

Postać Saroo niezwykle mi zaimponowała dążeniem do celu. Tym jak bardzo był zdeterminowany, aby odnaleźć swoich bliskich, swoją rodzinę. Dzięki temu, że historia ta jest prawdziwa, zyskuje ona w moich oczach na swojej niesamowitości, na tym, że poruszyła mnie w znacznym stopniu, ale również zmusiła do pewnych refleksji. Mam nadzieję, że każdego, kto zechce zapoznać się z "Lion. Droga do domu" zmusi do zastanowienia się nad wieloma sprawami, zmusi do refleksji, poruszy... Mam nadzieję również na to, że ten dramat małego chłopca poruszy Wasze serca. Wystarczy, że otworzycie się na historię Saroo, a reszta przyjdzie sama. 

czwartek, 8 grudnia 2016

"Istota zła" Luca D'Andrea


Dziękuję!

Tajemnica masakry w wąwozie Bletterbach – co tak naprawdę zdarzyło się wtedy w Dolomitach? Groźne Dolomity i kryminalna zagadka z przeszłości.
Ta historia przyprawi cię o dreszcze! Brutalne, niewyjaśnione morderstwo, groźne i potężne Dolomity oraz pradawna groza. Czy naprawdę chcesz obudzić ją na nowo?
Jeremiah Salinger, filmowiec dokumentalista, przeprowadza się wraz z żoną i córką do Siebenhoch, małej wioski u podnóża włoskich Dolomitów. Mężczyzna planuje nakręcić dokument o pracy miejscowych ratowników górskich. Niestety jedna z akcji ratunkowych, w której uczestniczy, kończy się tragicznym wypadkiem, a Jeremiah jako jedyny cudem unika śmierci. Nękany atakami paniki, a także poczuciem winy, natrafia na nigdy nierozwikłaną, mrożącą krew w żyłach zagadkę z przeszłości. Zagadkę masakry w wąwozie Bletterbach.
W kwietniu 1985 roku okolicę nawiedziła bezprecedensowa nawałnica. Miejscowi wciąż żyją w przekonaniu, że to ona przyniosła ze sobą klątwę. Najpierw doszło do brutalnego zabójstwa trójki wędrujących po górach młodych ludzi, a następnie do dwóch zaskakujących samobójstw mieszkańców wioski. Mimo że od tragedii minęło ponad trzydzieści lat, sprawa nigdy nie została wyjaśniona.
Jeremiah za wszelką cenę pragnie dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w Bletterbach. Mieszkańcy są jednak przekonani, że w wąwozie czai się zło, którego lepiej nie budzić. Zło tak pradawne i groźne jak sama Ziemia…

O "Istocie zła" czytałam różne opinie. Jedne twierdziły, że książka super, wciągająca i świetnie napisana. Inne twierdziły, że przewidywalna, że łatwo można się domyślić, kto jest tajemniczą bestią i tak dalej. Szczerze Wam powiem, że ja osobiście do końca nie wiedziałam, kto stoi za tą mrożącą krew w żyłach, tajemniczą zbrodnią. Owszem miałam swoje typy, ale autor skutecznie mącił mi w głowie i niczego nie byłam do końca pewna. Dlatego też, nie zgodzę się z tym, co niektórzy twierdzą - zbrodniarza wcale nie jest tak łatwo wyniuchać. A jeśli czytam takie książki z wątkiem kryminalnym, to często zdarza mi się szybko wykryć podejrzanego. W tym przypadku byłam bardzo zaskoczona. 

"Istota zła" nie od samego początku przekonała mnie do siebie swoją treścią. Jak wprowadzenie było ciekawe, tak kilka pierwszych rozdziałów odrobinę mnie męczyło. Ciężko było mi odnaleźć się w tym, co autor nam przedstawia. Aczkolwiek całkiem szybko zostałam wciągnięta w ten całkiem mroczny świat. Czasami zdarzały się nudnawe momenty - przydługie opisy. Co prawda po części były one potrzebne i wprowadzały ten swoisty klimat, ale z kilku takich przydługich opisów można byłoby spokojnie zrezygnować. 

Książka D'Andrea rzeczywiście trzyma w napięciu, co prawda mnie nie od samego początku, ale kiedy już "wejdzie" się w tę historię, pozna historię tej okropnej zbrodni, to wsiąknie się w treść całkowicie. Czy porusza? Oczywiście, jeśli poznamy bliżej postaci, ich relacje, historię, to poruszy nas to, co się  z nimi dzieje. Porywające zwroty akcji? Hm... Nad tym musiałam się dłużej zastanowić. Może te zwroty akcji nie były jakieś dramatyczne, ale były wyczuwalne, więc mogę się zgodzić, że zwroty akcji są, a nawet stwierdzić, że jest ich całkiem sporo. 

"Istota zła" nie jest książką dla każdego. To książka dla dorosłego czytelnika, który lubuje się w rozwiązywaniu zagadek, nie boi się drastycznych opisów i lubuje się w takiej właśnie literaturze, jaką zaserwował Luca D'Andrea. Mnie osobiście książka bardzo się podobała. Ma swoje słabsze momenty, ale zdecydowanie przeważają te mocne: zaskoczenie, poruszenie, trzymanie w napięciu oraz świetnie skonstruowana fabuła. Jak najbardziej polecam!