środa, 30 stycznia 2013

Zdobycze książkowe part II

    Dzięki wymianom książkowym udało mi się nazbierać kilka książek, których mi brakowało do skompletowania serii, bądź kilka nowych, których jestem ciekawa. I tak oto w tym miesiącu prezentuję kolejne zdobycze. 

Wymiankowy stosik zatem prezentuje się następująco:

Natomiast kolejny jest recenzyjno - zdobyczowy :)
"Fałszywy Książę" - od Egmont [RECENZJA]
"Portret pani Charbuque. Asystentka pisarza fantasy" - od MAG
Od góry dwa prezenty "imieninowe" (nie obchodzę imienin, ale...)
"Po tamtej stronie Ciebie i Mnie" J. Rothenberg - tyle pochlebnych opinii. Cieszę się, że ją posiadam :)
"Potem" G. Musso - moim postanowieniem było skolekcjonować książki tego autora. Jak widać zaczęłam od tej. 
"Pretty Little Liars. Bez skazy i Kłamczuchy" S. Shepard - wygrane u Fki !
"Ostatnia Piosenka" N. Sparks ukradłam MałejEmily :*
"Niepokój" M. Stiefvater - jw - czas zobaczyć co się dzieje w drugim tomie :)
"Wyścig Śmierci" M. Stiefvater - jw

Jutro,  bądź pojutrze zapewne pojawić się powinna recenzja "Prawa Krwi" , a teraz wracam do czytania "Światła Pochylenie" - na razie się nudzę przy niej jak mops, mam nadzieję, że się to szybko zmieni.

Na koniec coś pięknego! Był czas, że potrafiłam tego słuchać wciąż i wciąż...Znowu się wciągnęłam.




poniedziałek, 28 stycznia 2013

"Fałszywy Książę" Jennifer A. Nielsen


Tytuł: Fałszywy Książę
Autor: Jennifer A. Nielsen
Wydawnictwo: Egmont
Tom: I
Trylogia Władzy
Liczba stron: ok 400
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-237-5263-9

    Już od kiedy przeczytałam opis książki wiedziałam, że jest ona dla mnie. Intrygi, mistyfikacja, zamki, królowie? Musiałam się z nią wprost zapoznać! W dodatku książka wydawnictwa Egmont? To już przeważyło szalę, gdyż książki tego wydawnictwa bardzo lubię, a i szata graficzna mnie oczywiście nie zawiodła. Zatem czy zawartość książki jest równie ciekawa co okładka? Czy historia zawarta w tej książce poruszyła mnie w jakikolwiek sposób na tyle by sięgnąć po nią ponownie? Czy bohaterowie mają to "coś" czego w wielu książkach nie uświadczy czytelnik?

   Fałszywy Książę rozpoczyna Trylogię Władzy, która wyszła spod pióra Jennifer A. Nielsen. Historia opowiada nam o pewnym chłopcu imieniem Sage. Chłopiec jest sierotą, która skrywa więcej tajemnic, niż można by się po nim spodziewać. Pada on ofiarą pewnego przekrętu, chociaż słowo ofiara w zestawieniu z imieniem tego chłopca to raczej nieco wyolbrzymione porównanie. Chodzą plotki, że król i królowa Carthyi oraz następca tronu, ich syn Darius nie żyją, że padli ofiarą pewnego spisku i zostali zamordowani. Para królewska miała jeszcze jednego syna, młodszego Jarona, ale ten niestety również padł ofiarą morderstwa kilka lat wcześniej. Nie ma więc prawowitego następcy tronu, co prowadzi do nieuniknionej wojny domowej. I tutaj pojawia się Conner, jeden z regentów króla, który wpadł na plan, by odnaleźć księcia Jarona. Pomimo iż sam jest świadom śmierci młodego księcia, chce zrealizować swój pomysł, by znaleźć chłopca, który będzie podobny do Jarona i będzie mógł wcielić się w księcia. Sage, Tobias, Roden i Latamer nadają się według niego najbardziej do tej roli, dlatego też ma względem nich  pewne zamiary.
Czy uda mu się zrealizować niecny plan i wprowadzić jednego z chłopców do zamku, aby ten objął panowanie nad królestwem Carthyi?

   Postaci są bardzo ciekawie wykreowane, barwne i wyraziste. Sage oczywiście jest moim ulubieńcem w tej książce. Zdolny, inteligentny chłopak, który igra sobie z losem na wiele sposobów. Strachowi śmieje się prosto w twarz, a odwaga to jego drugie imię. Pierwsze to arogancja. O tak nie da sobie w kaszę dmuchać! To pyskate stworzenie, którego nie da się wprost nie lubić jest największym atutem historii. Inne postaci jak na przykład - Roden  wiele razy mnie zaskakiwał, jest postacią, którą ciężko rozgryźć, a sam Tobias od początku trochę wprawiał mnie w stan irytacji, lecz z biegiem czasu dawał się polubić coraz bardziej. Nie bardzo wiedziałam kto otrzymał rolę czarnego charakteru. Conner? Tutaj miałam pewne obiekcje względem jego osoby, niemniej nie zdradzę więcej. Każda z postaci jest nietuzinkowa i wnosi do fabuły coś innego. Zróżnicowanie bohaterów jest bardzo fajnym jak i ważnym zabiegiem, żadna nie jest do siebie podobna, dzięki czemu, każda jest na swój sposób oryginalna. Dajmy na to Imogena - służąca Connera. Niby taka z początku szara myszka, nie zwracająca na siebie większej uwagi, a jednak potrafi zaskoczyć. Przyznam, że podejrzewałam co nie co jeżeli o nią chodzi, ale i tak był ten element zaskoczenia.

    Język autorki jest bardzo przyjemny i łatwy w odbiorze. Podoba mi się pierwszoosobowa narracja, którą prowadzi Sage, dzięki temu dowiadujemy się kilku ciekawych szczegółów z jego życia, które wiele nam mówią o jego osobie. Książkę przeczytałam w jeden dzień. Jak zaczęłam czytać, to ciężko mi się było od niej oderwać. Czy zatem jest ciekawa? Pewnie, że tak! Już się nie mogę doczekać kolejnych tomów! Muszę jednak wytknąć jeden minus. Nie dało się za bardzo odczuć tej epoki, w której działa się akcja. Autorka mało poświęciła czasu opisowi kilku rzeczy, w tym czasów toczącej się akcji, czy też wyglądu poszczególnych postaci. Nie czuję jakoś wybitnie tego braku, ale przyznam, że gdyby opisy były bardziej rozbudowane, byłoby to korzystniejsze dla książki. Za to dialogi nadrabiały wszystko. Cięta riposta i niewyparzony język Sage'a sprawiały, że przez całą książkę uśmiech nie schodził mi z twarzy.

   Nie wiem czemu w moim umyśle narodziło się porównanie Fałszywego Księcia do Zatrutego tronu. Może chodzi o te same czasy? O podobną akcję? Muszę jednak przyznać, że na tym etapie Fałszywy Książę bardziej mi się podoba. Staram się nigdy nie porównywać książek w moich recenzjach, ale tym razem się o to pokusiłam i mam nadzieję, że nikt nie będzie mi miał tego za złe. To taka moja luźna dygresja.

    Książkę oceniam 9/10. Wciągająca i dobrze skrojona fabuła. Bardzo ciekawe postaci. Główny wątek, z którym wcześniej się nie spotkałam, a który mnie zaintrygował już od samego początku. Wartkiej akcji może i brak, ale Fałszywy Książę jest bardzo dobrym wprowadzeniem do całej trylogii. Nie mówię też,  że żwawszej akcji tutaj nie ma, otóż akcja jest i rządzi się swoimi prawami, które mi jako czytelniczce odpowiadają jak najbardziej.

Za poznanie ciekawej historii Sage'a dziękuję serdecznie Wydawnictwu Egmont





niedziela, 27 stycznia 2013

"Finale" Becca Fitzpatrick


Tytuł: Finale
Autor: Becca Fitzpatrick
Wydawnictwo:  Otwarte
Liczba stron: 424
Data wydania: 2012


    Oto nadeszło rozstanie z Patchem i Norą. Ostatni tom nie wypadł w moich oczach tak jakbym tego chciała. Niestety moim zdaniem autorka nie zakończyła sagi tak jak powinna, z hukiem i rozmachem. Przerost formy nad treścią? Czy może przerost beznamiętnej treści nad formą? Cóż pierwsze tomy wspominam mile i jeżeli chodzi o serie paranormal dla młodzieży prezentowała się ona ciekawie i ze smakiem. Zatem czego mi brakowało w Finale? Może jednak było też czegoś za wiele?

    Nora moim zdaniem tak obrosła w piórka, że aż męczyło mnie czytanie wątków, w których wiodła prym. Najgorsze niestety jest to, że w każdym go wiodła, a jej wywyższanie się było nader denerwujące. Sądzę, że tak drastyczna zmiana nie poszła na korzyść tej postaci. Było to przerysowane i niepotrzebne. Czy Nora nie mogła być taka jaka była na początku? Można wdrożyć pewne zmiany w zachowaniu postaci, ale kiedy główna postać z nieporadnej staje nagle "wspaniała" to kuje w oczy. Nie podobało mi się to i sprawiało, że chciałam odkładać książkę raz za razem. Jedynymi postaciami ratującymi sytuację byli Dante, Patch i Scott.
Dante to zupełnie nowa postać, z którą wcześniej nie mieliśmy do czynienia (albo ja go przeoczyłam). Jest jedną wielką zagadką, którą autorka wykorzystała jako element największego zaskoczenia - przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Scotta poznaliśmy już wcześniej, jako ten "szary" charakter. Tutaj mamy okazję poznać go nieco lepiej. Patcha nie trzeba chyba nikomu przedstawiać! Niestety w tej części nie ujął mnie jego sposób bycia. To nie jest ten sam Patch jakiego poznałam w Szeptem i mam żal do autorki, że nie poznaję tej postaci, która była od początku moją ulubioną.

    Mam też zastrzeżenia co do akcji. Była ona nieciekawa i nużąca, dopiero jakieś 50 ostatnich stron rozbudziło moją ciekawość, a sądziłam, że do samego końca będę ziewała. Na szczęście koniec był w miarę porządny. Doczepię się również do wielu niedopracowanych szczegółów, które były zrobione "po łebkach". Dajmy na to wątek z aniołem, który ścigał Norę i chciał jej zrobić krzywdę. Zaczęło się ciekawie, a skończyło tak mdło, że śmiechu warte. Sądziłam, że autorkę stać na więcej, niestety mnie rozczarowała.

   Język jakim posługuje się pani Fitzpatrick jest przystępny, nieskomplikowany i bardzo fajnie się czyta jej dzieła. W pierwszych częściach potrafiła zaciekawić mnie na tyle, że książkę pochłaniałam w jeden dzień. W finałowym tomie nic się nie zmienia w języku autorki i mi się to osobiście podoba. Dzięki temu czyta się szybko i przyjemnie. Podoba mi się również to, że Becca potrafi namącić czytelnikowi i zasiać ziarno tajemnicy już na początku, i przez całą książkę ujawniać nam pomniejsze sekrety, które doprowadzają nas do odkrycia prawdy. Jest wiele domysłów i zagadek, z którymi niełatwo się rozprawić. Czasem można przewidzieć fabułę, ale czasami te nasze domysły okazują się zupełnie nietrafne.

   Nie ma co się więcej rozpisywać na temat Finale. Polecam ją tym, którzy zaczęli sagę Szeptem i chcą ją skończyć. Ja jestem niestety nieusatysfakcjonowana takim zakończeniem. Jak już wspomniałam, spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Sama wiem, że zdania są podzielone na ten temat. Jedni zachwalają inni nie. Ja jestem gdzieś pośrodku. Moja ocena to 5/10.

piątek, 25 stycznia 2013

"Przegląd Końca Świata" FEED." Mira Grant

"Dobra wiadomość: przeżyliśmy!
Zła wiadomość: oni również...

Tytuł: Przegląd Końca Świata" FEED
Autor: Mira Grant
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: ok 500
Data wydania: 2012
ISBN:978-83-63248-37-6

"„Świt żywych trupów” Romero, „Martwe zło” Raimiego czy „28 dni później” Boyle’a – to co było fikcją, stało się rzeczywistością. Czy wiedza wyniesiona z klasycznych horrorów pomoże ludzkości przetrwać apokalipsę?
I GENIALNY filmik o książce (z początku nie wiedziałam, że to mówi "Shaun" ale jakbym miała typować zanim się przedstawił, to stawiałabym, że to właśnie on - moja ulubiona postać).

    Książki i filmy o zombie można podzielić na te kiczowate i niebywale ciekawe. Ja spotkałam się dotychczas z trzema książkami, gdzie zombie były jednym z kluczowych elementów książki, a jedną z tych książek jest właśnie Przegląd Końca Świata. FEED. Do której z tych dwóch kategorii zaliczę niniejszą pozycję? Oczywiście do niebywale ciekawych! Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to miażdżąca lektura.



    Świat opanowany przez nieumarłych umarłych? Otóż w lecie 2014 roku świat zaatakował wirus zwany Kellis-Amberlee. Niby tak niewinnie brzmi, a jaki groźny! Jak nazywa się czas po tej wielkiej tragedii, która jest spowodowana głównie, przez nieodpowiedzialność i głupotę ludzką? Powstaniem. Otóż wirus ten niesie ze sobą śmierć, zniszczenie i ogromną stratę. Można śmiało powiedzieć, że po wydarzeniach jakie dotknęły świat w lecie 2014 roku, każda żywa istota  nosi w sobie uśpionego wirusa, który po jej śmierci "ożywia" ją ponownie. Nie jest to jednak cudowne zmartwychwstanie moi mili. Jest to nieświadoma egzystencja. Po przebudzeniu jesteś zombie. Nie jesz, nie pijesz, nie mówisz, nie myślisz, nie czujesz. Jedyne co robisz i czym jest twój główny cel - to zarażanie innych.
   W takim świecie ważne są priorytety, a co za tym idzie, przywódca, który dba o dobro ludzkości, a nie o swoje i tylko swoje własne. Otóż odbywają się wybory i trwają kampanie prezydenckie. Głównie będziemy śledzili kampanię senatora Petera Rymana za sprawą Georgii i Shauna Masona, gdzie to Georgia jest odważną dziewczyną, dla której prawda i przedstawianie faktów jest świętością. Jest ona licencjonowaną Newsie - bazującą na faktach i przekazującą je reporterką. Natomiast Shaun - jej brat - jest odważnym i można odnieść wrażenie, że nie zdającym sobie sprawy z zagrożenia Irwinem (bo przecież dziuganie zombie patykiem jest takie zabawne i nic nie sprawia większej frajdy niż dokuczanie tym istotom). Jest jeszcze Buffy specjalistka od Fikcyjności, oraz Rick, który dołącza do ekipy w późniejszym terminie. Cała ta czwórka wraz z dodatkową ekipą rozsianą po całym świecie w postaci Mahira, Alarica, Magdalene, Becks i Dave'a działa na rzecz "Przeglądu Końca Świata". To właśnie tam działają jako blogerzy i publikują wszystko co uważają za ważne. Blogosfera bowiem rządzi jako źródło informacji. Georgia, Shaun i Buffy towarzyszą senatorowi na każdym etapie, mając wgląd we wszystko i możliwość na upublicznienie tego, co jest dla nich przepustką do kariery, bowiem to właśnie statystyki rządzą w sieci. Niestety po drodze są również i bolesne straty...
"Różnica między prawdą a kłamstwem polega na tym, że każde może cię zranić, ale tyko jedno może z czasem cię uzdrowić."
   Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiej dawki emocji, napięcia i tylu zaskakujących momentów. Książka już od samego początku wrzuca nas na teren usiany niebezpieczeństwem, od samego początku dostajemy zastrzyk napięcia, a akcja goni akcję. Naprawdę nie sposób się podczas czytania tej książki nudzić i mówię to z ręką na sercu. Powiem nawet więcej... Nie spodziewałam się, że książka wywrze na mnie tak silne emocje, zwłaszcza pod koniec. Nadal dochodzę do siebie i zastanawiam się nad wieloma rzeczami związanymi z fabułą, ale najbardziej z wydarzeniami, jakie dosięgnęły bohaterów. Nie mogę znieść myśli, że tak się to skończyło, a ja nie wiem co dalej. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest to najlepsza książka jaką czytałam i nie wiem czy to ze względu na to, jak autorka wprowadziła mnie w ten świat nie chcąc mnie z niego wypuścić, czy też może ze względu na świetnych bohaterów, których wielbię całą swoją osobą. Każdego z osobna i wszystkich razem. Wiem jedno -  książka jest teraz na liście tych najlepszych i co więcej widnieje na samym jej szczycie.

   Tak więc złego słowa o książce powiedzieć, nie powiem. Autorka świetnie poradziła sobie z przedstawieniem świata w którym śmierć chucha w plecy każdej żywej istocie, a wirus nie wziął się znikąd, lecz jest klarownie wyjaśniony. Co, skąd, dlaczego, w jaki sposób i kto? Sama nazwa jest dwuczłonowa, ale to również jest ładnie wyjaśnione. Nie ma żadnych niedomówień i ślepych domysłów - za co ogromny plus. Jak już wspomniałam postaci mnie urzekły, a inteligentne i śmieszne dialogi dokańczały cała resztę. Książka jest wyważona, nie ma w niej za dużo tragizmu, bez śmiesznych odzywek, które tragizm łagodzą. Nie ma smutnych chwil, bez tych szczęśliwych. Są momenty zapierające dech w piersiach, ale są też te dające czytelnikowi chwile wytchnienia.
    Pomysł o zombie może i nie jest oryginalny i nowatorski, ale za to przedstawiony w sposób zupełnie inny niż dotychczas. Co prawda nie zombie w książce wiedzie główny prym (chociaż takie można odnieść wrażenie) Powiedziałabym, że zombie to takie "żywe" tło dla wydarzeń, które rozgrywają się inne ważniejsze. Otóż władza, chęć dominacji i kontrola są bardzo ważną kwestią poruszaną przez panią Grant.
"Wszystko da się zabić. Czasami tylko musisz w to strzelać tak długo, aż przestanie się ruszać."
   "FEED jest thrillerem politycznym z horrorem w tle, okraszonym śmiertelną dawką humoru. Ale przede wszystkim jest to historia dwójki rodzeństwa, profesjonalnych reporterów, podążających za prawdą tropem usłanym trupami… niekoniecznie martwymi."Dreszczyk emocji towarzyszył przez większość czasu, więc mogę się zgodzić, że dawka horroru jest. Thriller polityczny? Zgadza się. Śmiertelna dawka humoru? Czuję się zarażona - więc również odhaczam. Czyli, że na okładce książki nie jest napisane nic tylko dla zbajerowania potencjalnego czytelnika, gdyż wszystko co tam zamieszczono jest prawdą. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że wiele razy udało się mnie oszukać wychwalaniem/zaznaczaniem czego można się spodziewać po książce i wiele razy nie mogłam się z tym zgodzić. Tym razem czuję się usatysfakcjonowana!
   Podoba mi się pierwszoosobowa narracja prowadzona przez Georgię. Opis wydarzeń jej oczami jest naprawdę ciekawym doświadczeniem. Podobały mi się również wpisy kilku bohaterów, jakie możemy znaleźć, albo na początku, albo na końcu danego rozdziału. Dzięki nim mamy wgląd również w uczucia danej postaci. Niewiele, ale zawsze coś. Mogłabym powiedzieć, że nie podoba mi się zakończenie, ale tego nie powiem. Czy mi się zatem podoba? Zostawię to bez jasnej odpowiedzi, jedno co powiem, to tyle, że naprawdę takiego się nie spodziewałam...

   Książkę polecam każdemu, a sama cieszę się z tego, że jest to trylogia! Nie mogę się wprost doczekać kiedy wyjdzie kolejna część i czy będzie równie zachwycająca co ta. Moja ocena to 10!/10 Zastanawiałam się nad nią, nie ze względu czy dać mniej, lecz dlatego, że dla mnie jest to książka, która wychodzi ponad skalę. Czy wrócę do tej książki? Na pewno nie raz i nie dwa.

Za poznanie świata z przyszłości dziękuję bardzo Wydawnictwu Sine Qua Non.





wtorek, 22 stycznia 2013

"Dotyk" Jus Accardo

Tytuł: Dotyk
Autor: Jus Accardo
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 344
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-63579-08-1

"Pewnego dnia tajemniczy chłopak po upadku z nadrzecznego wału ląduje u stóp Deznee Cross, szalonej 17-letniej miłośniczki mocnych wrażeń. Dziewczyna uznaje to za świetną okazję, żeby wkurzyć ojca i sprowadza błękitnookiego przystojniaka do domu.
Jednak nie wszystko jest z nim w porządku. Kale zachowuje się na tyle dziwnie, że nawet Deznee zaczyna coś podejrzewać. Okazuje się, że chłopak był więziony przez Denazen Corporation, organizację, która wykorzystuje ludzi o specjalnych umiejętnościach jako broń. A umiejętności Kale'a są wyjątkowo niebezpieczne – jego dotyk zabija..." 

   Kto z nas nie oglądał X-mena, czy też filmu familijnego Sky High gdzie to w obu filmach motywem przewodnim są paranormalne moce głównych jak i pobocznych bohaterów. Osobiście lubię takie filmy, jak i książki. Jedynym warunkiem jaki musi spełniać dany twór, to ciekawi bohaterowie i motyw główny. Mogłabym wspomnieć o oryginalności, ale niestety w tego typu dziełach jej brak. Sądzę, że oryginalność posiada ten pierwszy wykorzystany i przedstawiony pomysł. Reszta to, że tak to nazwę - ściąga, którą modyfikują według upodobań autorzy podobnych dzieł. Po co piszę Wam ten wstęp? Mogłabym go sobie darować, jednak moim celem jest pokazanie, że nie zawsze oryginalne dzieło musi być najlepsze, otóż pani Accardo stworzyła nam bardzo dobrze skrojoną i nienudną fabułę w której łatwo się odnaleźć, ale o tym  nieco niżej.

    Dotyk to pierwsza część opowiadająca nam o jednostkach ludzkich posiadających nadzwyczajne zdolności, które mogą pomagać w życiu codziennym, ale wykorzystane przez tych złych, mogą równie łatwo być użyte do nikczemnych celów. I tutaj pojawia się tajemnicza organizacja pod nazwą Denazen, która znajduje osoby posiadające ciekawe zdolności... Jej domeną jest ratowanie świata od zła. Jednak czy aby na pewno?

    Poznajemy wiele ciekawych postaci, otóż sama Deznee Cross, 17-letnia buntowniczka jest główną postacią, która posiada wiele sekretów odnośnie swojej osoby. My jako czytelnicy mamy  przyjemność odkrywać je kartka po kartce, jednak z uwzględnieniem pewnego napięcia, gdyż nie wyjawia nam swoich tajemnic tak od razu, lecz stopniowo. Kolejnym ciekawym nabytkiem pani Accardo jest sam Kale. Chłopak posiada pewną przerażającą zdolność, otóż zabija wszystko co posiada życie, jedynie jednym dotykiem. I tutaj muszę przyznać wielki plus autorce za to, że jego moc jest konkretna. Nie ma tak, że dotknie kogoś, ale tylko odbiera mu trochę sił witalnych i pozostawia delikwenta osłabionym, a ten po jakimś czasie może znowu żyć pełnią życia. Jest konkretna moc i w dodatku bardzo intrygująca, nie ma owijania w bawełnę. Mogłabym przytoczyć tutaj inną książkę, w której siły pewnej dziewczyny były niedopracowane i nieskonkretyzowane, zupełnie jak cała fabuła - zapewne niektórzy wiedzą o jaką ksiażkę chodzi. Niemniej Dotyk Jus Accardo ma to coś czego właśnie po każdej książce oczekuję - rzeczowy cel, który pragną osiągnąć główni bohaterowie. Ciekawe i intrygujące postaci, posiadające niebezpieczne, ale równie fascynujące dary. 

    Dzięki pierwszoosobowej narracji, prowadzonej przez Deznee mamy wgląd na jej myśli i uczucia, jednak ja chyba wolałabym narrację trzecioosobową, bądź dwuosobową (z punktu widzenia Dez i Kale'a) by mieć lepszy dostęp do jego emocji.

   Z początku, jak tylko przeczytałam z tyłu okładki o czym będzie książka, nasunął mi się od razu jeden serial młodzieżowy, w którym również był bohater o bardzo podobnym  imieniu Kyle XY. Pomyślałam, że może to będzie coś na wzór tego serialu. Podczas czytania pierwszych rozdziałów ta myśl mnie nie opuszczała, bo książkowy Kale zachowywał się w sposób podobny do tego filmowego Kyle'a. Jednak później zmieniłam zdanie i stwierdzam, że książkowy jest lepszy.

    Książce daję ocenę 8/10 gdyż naprawdę mnie wciągnęła od pierwszej strony i z zaciekawieniem pochłaniałam resztę, chcąc wiedzieć co też wydarzy się w następnym momencie. Napięcie i ciekawość towarzyszyły mi przez cały czas jej czytania, a akcja miała dosyć szybkie tempo, dzięki czemu nie było mowy o nudzie.

Za możliwość poznania tej ciekawej "innej" rzeczywistości dziękuję bardzo Wydawnictwu Dreams

niedziela, 20 stycznia 2013

"Kodeks Bracholi" Barney Stinson i Matt Kuhn


Tytuł: Kodeks Bracholi
Autor: Barney Stinson, Matt Kuhn
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: ok 190
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-931575-8-7

    Jako wielka fanka serialu How I met your mother (Jak poznałem waszą matkę) bardzo chciałam się przekonać co też zawiera ta "księga", która w serialu jest bardzo cennym przedmiotem Barney'a. Niezliczoną ilość razy wspominał o nim, jako o biblii Bracholi. Tak więc kim jest Brachol? Co zawiera kodeks? Przed czym przestrzega? I czy my, kobiety jesteśmy godne, by przejrzeć tą "świętość"?

    Brachol to, ktoś kto w razie potrzeby zawsze ci pomoże, chyba, że akurat ma w zasięgu ręki laskę, której nie sposób się oprzeć. To ktoś kto komu możesz ufać i powierzać najcenniejsze sekrety. Brachol to Twój przyjaciel/kompan na całe życie. Czy tylko faceci mają przywilej bycia Bracholami? Nie. Pod jednym warunkiem. Musisz przestrzegać praw/reguł zawartych w Kodeksie Bracholi!

    Przez cały czas czytania miałam wrażenie jakby opowiadał mi ją Barney. Znam jego gesty, głos i mimikę więc przy słowach typu "proszę cię..." "no weź.." wyobrażałam jak mówi to filmowa postać i dzięki temu czytało mi się jeszcze lepiej. Co prawda wiele tekstu tutaj nie uświadczymy, ale za to jakie to wszystko "głębokie" - kto zna serial, ten wie o czym mowa. Kto nie zna? Grzech! Dlaczego nie ma wiele treści? Książka to zbiór artykułów, do których każdy Brachol powinien się odnosić w danej sytuacji. Artykułów jest 150 + słowniczek + poprawki. Bardzo fajny dodatek do serialu, w którym Barney Stinson gra jedną z głównych i bardzo charakterystycznych postaci - w dodatku moją ulubioną. Jest facetem, który zrobi wszystko by zdobyć, tudzież zaliczyć kobietę, która w danej chwili mu się spodobała i rusza do boju ze słowami "challenge accepted!". Jego inne ulubione słowa to "LEGEN-wait for it-DARY", "Suit up!" i "True story" oraz  "high five"

    Kodeks Bracholi... Nie da się tej książki czytać bez uśmiechu na twarzy. U mnie gościł on przez cały czas, kartka po kartce. Bardzo fajna, rozluźniająca i przyjemna lektura na jeden wieczór (chociaż u mnie przeczytanie jej trwało chwilę) Prawdę powiedziawszy.. Chciałabym tego więcej! I pytam, dlaczego tak mało?

ARTYKUŁ 49
"Zapytany, czy potrzebuje pomocy? Brachol automatycznie odpowiada: "Spoko, ogarniam", bez względu na to, czy ogarnia, czy też nie."
    Polecam nie tylko fanom serialu, ale każdemu kto chciałby się dowiedzieć co powinien zrobić prawdziwy Brachol kiedy np. chce się wyrwać szybko z randki, czy też chce się dowiedzieć co się stało z filmem, czy też inną rzeczą, którą pożyczył, a która do niego nie wróciła. Tutaj znajdziecie wszystko. Jak się witać i jak się żegnać, jak zareagować na niewygodne pytania i jak wyjść z opresji w najróżniejszych sytuacjach.
    W jednym się tylko pogubiłam, otóż na początku jest napisane, że kobieta nie jest wykluczona z bycia Bracholem... a kilka kartek dalej jest coś co temu zupełnie zaprzecza. Niemniej jednak i tak wiadomo, że poradnik jest skonstruowany z myślą o mężczyznach. Chociażby ze względu na wiele opisanych w nim sytuacji, w których kobieta jest traktowana, że tak powiem - przedmiotowo.

   Pozycję tą oceniam 8,5/10 ponieważ jest ona nie tyle ciekawa co bardzo oryginalna, śmieszna i jest naprawdę zacnym dodatkiem do serialu. Niektóre sytuacje ujawnione w Kodeksie były użyte w serialu (albo przynajmniej jakieś odwzorowanie w nim miały). Bardzo przyjemna lektura, ale uprzedzam, że może nie spodobać się osobom (tutaj bardziej mam na myśli kobiety), które nie mają dystansu do wielu spraw, a już na pewno nie do siebie oraz tym, którzy nie znają się na sprośnych żartach.



Za możliwość zgłębienia tajników Bracholi dziękuję Wydawnictwo Sine Qua Non

piątek, 18 stycznia 2013

Pierwsze zdobycze książkowe w tym roku ;)


Witam! Można powiedzieć, że się odchorowałam, aczkolwiek nie do końca. Podczas tego chorowania miałam czas na czytanie i polowanie na książki. Tak więc drugie zdjęcie przedstawia wszystkie książki, jakie udało mi się zdobyć dzięki wymianom, w dodatku wszystkie pozycje były na mojej liście tych, które bardzo chciałam mieć.

Najpierw przedstawię stosik recenzyjny:
'Kodeks Bracholi' Barney Stinson i Matt Kuhn - dzięki nowo nawiązanej współpracy z wydawnictwem SQN - przeczytany, niebawem recenzja. Jako fanka serialu 'Jak poznałem waszą matkę' zawsze byłam ciekawa co też ta 'księga' zawiera.
'Chłopcy' Jakub Ćwiek - jw. RECENZJA
'FEED Przegląd Końca Świata' Mira Grant -jw.
'Dotyk' Jus Accardo - od wydawnictwa Dreams - właśnie czytam. Szybko się czyta i przyjemnie, toteż niebawem ją skończę.
'Prawo Krwi' Nora Roberst - od Grupy Wydawniczej Publicat, z którą nawiązałam niedawno współpracę, z której szalenie się cieszę :)
'Koniec Rzeki' Nora Roberts - jw. RECENZJA
'Władczyni Rzek' Philippa Gregory - jw. RECENZJA
'Wieczna Księżniczka' Philippa Gregory- jw. 

Jak widać książki pochłaniam w całkiem ładnym i zadowalającym mnie tempie :)

Teraz książki jakie udało mi się zdobyć drogą wymiany:
'Magiczny Pech' Meg Cabot - książkę uwielbiam! Czytałam ją kilka razy dawno temu i bardzo chciałam ją mieć w swojej kolekcji.
'Niebo jest wszędzie' Jandy Nelson
'Na krawędzi' Ilona Andrews - wymiana z Wilkiem ;)
'Zmiennoskóra' Faith Hunter - od jakiegoś czasu na nią polowałam, no i się udało.
'Magia Uderza' Ilona Andrews - wymiana z kochaną Agatką! Ciężko zdobyć te książki w księgarni (nawet internetowej) a brakowało mi właśnie tych dwóch części, żeby swobodnie móc zacząć czytać, gdyż 1 i 4 posiadam na swojej półce ;)
'Magia Parzy' Ilona Adnrews - jw
'Ostatnia Spowiedź' Nina Reichter - zobaczymy co to będzie ;)
'Królewska Nierządnica' Gillian Bagwell - wygrana u Tirin :*

Tak więc ja wracam do czytania 'Dotyku', a Wy mi powiedzcie, co czytaliście z książek wyżej (jakie wrażenia po lekturze) bądź co chcielibyście przeczytać ;)
Pozdrawiam!

czwartek, 17 stycznia 2013

"Władczyni Rzek" Philippa Gregory


Tytuł: Władczyni Rzek
Autor: Philippa Gregory
Liczba stron: 544
Rok wydania: 2012
Kategoria: Beletrystyka historyczna
Seria: Wojna Dwu Róż
Wydawnictwo: Książnica
"XV-wieczna Anglia u progu Wojny Dwu Róż. Barwna opowieść o niezwykłej kobiecie, Jakobinie Luksemburskiej.
 Jakobina - wywodząca się według rodzinnej legendy od Meluzyny, wodnej boginki - już w dzieciństwie odkrywa swój dar jasnowidzenia. Gdy we wczesnej młodości spotyka Joannę d'Arc oskarżoną o uprawianie czarów, dostrzega w niej odbicie własnej mocy. Wtedy pojmuje, że kobieta może decydować o swoim losie, ale przeczuwa także, jak niebezpieczne mogą być marzenia.
Po śmierci męża, księcia Bedfordu, który zapoznał ją z tajnikami nauki i alchemii, Jakobina ponownie wychodzi za mąż, nie czekając na królewską zgodę. Małżonkowie udają się do Anglii, by służyć na dworze królowej Małgorzaty Andegaweńskiej. Jakobina szybko zyskuje zaufanie i przyjaźń młodej monarchini. Jednak rozpoczynająca się rywalizacja Lancasterów i Yorków zagraża najbliższej rodzinie Jakobiny. Niepokojona proroczymi wizjami, nie cofnie się przed niczym, by zapewnić przyszłość swej córce Elżbiecie." - opis wydawnictwa

    Książki historyczne. Jak to jest z nimi i ze mną? Nigdy nie darzyłam książek historycznych sympatią. Nigdy nie zwracałam na nie szczególnej uwagi, ponieważ wydawały mi się nudne jak flaki z olejem i sądziłam, że nie zaciekawią mnie ani odrobinę. Więc dlaczego się przełamałam i sięgnęłam po takową? Widziałam, że wiele osób zachwala sobie twórczość Philippy, poza tym po zapoznaniu się z opisem postanowiłam, że sięgnę i się przekonam na własnej skórze, czy książka mi się spodoba. Powiem jedno. Przepadłam totalnie już od pierwszej strony. Jestem szczerze zdumiona, że aż tak mi się spodobała powieść historyczna. Zastanawiałam się co też takiego posiada pani Gregory, że tak ją zachwala dużo czytelniczek... Teraz już wiem! Posiada ona "złote pióro", które mnie niesamowicie urzekło.

    Nie będę tutaj robiła zbędnego opisu fabuły, gdyż umieściłam opis z okładki. Nie widzę więc większego sensu, ponieważ w opisie jest zawarte wszystko co trzeba. Jednak skoro o okładce już wspomniałam to, czyż nie jest ona piękna? Nie mogę oderwać od niej oczu. Niby tylko zwykła kobieta, ale ma to coś i jeszcze ta kolorystyka. Bardzo mi się podoba. 

    Philippa Gregory przedstawia nam historię Jakobiny Luksemburskiej, dziewczyny obdarzonej pewnymi zdolnościami magicznymi, otóż Jakobina wywodzi się z rodu Meluzyny - wodnej boginki i posiada moc związaną z przepowiadaniem przyszłości. Jak wiadomo w tamtych czasach każdy, kto parał się magią, czarami i alchemią był oskarżany o czarnowidztwo i działanie na szkodę króla. Dlatego też Jakobina nie obnosiła się ze swoim darem. Wyszła za mąż bardzo młodo za księcia Bedfordu,  została tym samym mianowana pierwszą damą Francji. Niestety nie był to związek pełen miłości, czy pasji. Jej mąż, książę Jan, nie poślubił jej bowiem, by dać jej potomka, lecz jak sam otwarcie przyznaje - powodem były drzemiące w niej moce, które chciał wykorzystać w dobrej wierze. Jakobina mimo, iż nie czuła się kochana, nie była źle traktowana przez swojego męża. Miała wszystko czego potrzebowała. Po śmierci księcia, nie wiedziała co ze sobą począć. Znalazła oparcie w ramionach giermka swojego zmarłego męża, Ryszardzie Woodville'u. Jakobina już od pewnego czasu czuła coś więcej do swojego poddanego, niżeli tylko wdzięczność. Dzięki Ryszardowi poznała namiętność i znaczenie wielkiej i nieokiełznanej miłości. Jakobina wkrótce zostaje powiernicą i najlepszą przyjaciółką królowej Małgorzaty, żony króla Anglii Henryka IV. Na dworze dzieją się dziwne rzeczy, można by rzec, że wiele wspólnego mają z czarami. Król zapada  w dziwny sen, z którego medycy nie potrafią  go wybudzić. Mieszkańcy się buntują, a gra o władze toczy się niemal przez cały czas. Wojny i starcia pomiędzy dwoma rodami Yorków i Lancasterów o miejsce na tronie wiodą prym w książce. W tym wszystkim jest Jakobina i stara się jak może, żeby iść za głosem serca, ale i honoru. 

    Jak już wcześniej wspomniałam, jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale na pewno nie ostatnie. Pragnę zapoznać się ze wszystkimi jej dziełami. Nie sądziłam bowiem, że książka tak mną zawładnie, iż będę ją czytała z zapartym tchem, wielkim zaciekawieniem i wypiekami na twarzy aż do samego końca. Philippa Gregory w tak fantastyczny i fascynujący sposób przedstawiła nam historię zapomnianej przez wszystkich Jakobiny, że aż ciężko się od lektury oderwać. Bardzo podobało mi się jak opisała uczucie, jakie narodziło się pomiędzy Jakobiną a Ryszardem. Coś pięknego, porywającego... Nie potrafię nawet ująć tego w słowa, jak bardzo podobał mi się ten wątek. Tak wielka miłość, która pomimo upływu lat, wielu rozłąk i niebezpieczeństw płonęła i trawiła tę dwójkę bohaterów jeszcze większym ogniem, niż na początku ich znajomości. Samą Jakobiną jestem oczarowana od samego początku książki i wywarła ona na mnie wielkie, pozytywne wrażenie.

    Czasami już sama gubiłam się w tych wszystkich tytułach, miastach, hrabstwach, czy imionach. Wiele tego w historii pani Gregory, niemniej jednak w niczym to nie przeszkadza, ani książce nie umniejsza. Wszak tyle ile postaci i miejsc, tyle intryg, zdrad, knowań i przygód. Postaci jakie wykreowała nam autorka są wielką zaletą książki, oczywiście o pięknym i stylizowanym na piętnastowieczną Anglię językiem również należy wspomnieć, gdyż jest to największy atut dzieła autorki.

    Dzięki tej powieści dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy nie tylko odnośnie magii, czarów czy też tego jak ważna była religia w tamtych czasach, ale również zwyczajów, które niezmiernie mnie zafascynowały. Bogata bibliografia jaką umieściła nam autorka na ostatniej stronie, daje nam świadomość jak wiele czasu poświęciła ona tej książce i z jaką precyzją podeszła do opisania i przedstawienia nam postaci Jakobiny. W dodatku  mapy oraz drzewa genealogiczne dające nam wgląd w linię pochodzenia danych postaci, umożliwiają nam rozeznanie się w temacie, kto jest kim.

Tak więc podsumowując to wszystko co chciałabym powiedzieć potencjalnemu czytelnikowi... Polecam gorąco zapoznanie się z tą książką. Chociażby z czystej ciekawości, kim była ta zapomniana przez wielu młoda i piękna dziewczyna. Jeżeli nawet nie lubicie książek historycznych i Was do nich nie ciągnie, to ja jestem dobrym przykładem, na to jak bardzo można się pomylić w kwestii oceny czegoś, czego do tej pory się nie czytało, bo myślało się, że będzie wiało nudą. Otóż nudą nie wieje! Wieje za to ciekawymi postaciami, wieloma porywającymi momentami, tajemnicami, intrygami, wartką akcją, zdradą oraz (nie przez wszystkich kochanym okresem) XV - wieczną Anglią. Książką jestem zauroczona i daję jej zasłużone 10/10!

Za zapoznanie się z tą cudowną i wciągającą historią Jakobiny bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.






Kilka faktów na temat właścicielki bloga.

Zasady
Każdy nominowany Blogger powinien:

- Podziękować każdemu nominującemu Bloggerowi u niego na blogu, pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie na blogu,
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,
- nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów

Tak więc dziękuję za nominację, aż trzem osobom! Ness, Aleksandrze oraz Patce! ;)

Teraz 7 (tak, aż tyle) faktów dotyczących mojej skromnej osoby.

1. Mam na imię Agnieszka - tak wiem zaczęłam od czegoś łatwego ;)
2. Jestem upartą osobą, no ale przecież znak zodiaku zobowiązuje, prawda? A, że jestem zodiakalnym Baranem to... :)
3. Mam specyficzne poczucie humoru, które nie wszyscy rozumieją :P Bywam złośliwą bestią, czasem nawet jestem nazywaną przez pewnego szanownego pana zołzą :D Jednak ci co mnie znają, bądź mają podobne poczucie humoru, to wiedzą, że nie mam w zamiarze nikogo obrazić... No chyba że... :P
4. Jestem pamiętliwym stworzeniem. Jeśli ktoś nadepnie mi na odcisk... może i wybaczę, ale nie zapomnę.
5. Uwielbiam książki: czytać, wąchać, posiadać, oglądać, a nawet powiedziałabym smakować - w sensie delektować się wspaniałością jaką zawiera dana książka.
6. Mam 164 wzrostu... chociaż? Wiecie, raz byłam się mierzyć u jednego lekarza miałam 167 cm, następnie mierzyłam się u innego i miałam 164 cm. Tak więc albo maleję, albo oni się nie znają.
7. Hmm... a przed snem miałam tyle ciekawych faktów, na swój temat, teraz nie mogę znaleźć ostatniego no! Dobra powiem... Nie umiem pływać, tak wiem, wstyd i czarna rozpacz :D Niestety w podstawówce chodziłam na naukę pływania, ale po 3 zajęciach sobie darowałam. Nie umiem i się raczej nie nauczę. Ogólnie ze mnie to taka trochę pierdoła jest o!

Dziękuję za uwagę!

Nominuję tylko jedną osobę, gdyż reszta, którą chciałam nominować, nominowana została przez innych (za dużo słowa "nominować" w tym zdaniu, ale co tam).

http://nocne-szepty.blogspot.com/

poniedziałek, 14 stycznia 2013

"Koniec Rzeki" Nora Roberts

Tytuł: Koniec Rzeki
Autor: Nora Roberts
Liczba stron: ok 500
ISBN: 978-83-245-7997-6
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Książnica    
Seria Koronkowa

"Czteroletnia Olivia Tanner jest świadkiem zabójstwa matki, hollywoodzkiej gwiazdy filmowej. Po tej tragedii dziewczynką opiekują się dziadkowie, którzy prowadzą górskie schronisko w pięknym leśnym zakątku Kalifornii. Ze wszystkich sił starają się, żeby Olivia zapomniała o wydarzeniach z dzieciństwa. Ale po dwudziestu latach przeszłość niespodziewanie ożywa. W górskim ustroniu pojawia się młody reporter kryminalny, usiłujący odkryć prawdę o słynnej zbrodni. Olivia staje twarzą w twarz z koszmarem sprzed lat... i z rodzącym się w jej sercu uczuciem."

    Jeżeli chodzi o panią Roberts i jej dzieła, to chciałam wspomnieć, że to już moje drugie spotkanie z twórczością tejże autorki. Niemniej pierwszego zupełnie nie pamiętam, było to bardzo dawno. Cieszę się, że miałam możliwość odświeżyć sobie tą "znajomość", bo teraz kiedy już jestem dojrzalsza, styl jak i sama twórczość bardziej do mnie przemawia i mogłam odkryć to, co kiedyś mogło być "nie dla mnie". Teraz mogę śmiało stwierdzić, że książki tej autorki są jak najbardziej dla mnie i z pewnością sięgnę po kolejne jej dzieła.     Otóż Koniec Rzeki to książka, która mówi tak wiele o ludzkich emocjach, a jej przeczytanie zajmuje mnie na tyle, żeby odpocząć od tego co mnie otacza na co dzień. Dzięki kilku wątkom, w które się zagłębiłam straciłam poczucie czasu i mimo, iż ma ona dosyć sporo stron, przeczytałam ją dosyć szybko, a wszystko za sprawą "czarodziejskiego pióra" autorki i tego, że książka jest bardzo ciekawa.

    Czteroletnia Olivia jest świadkiem brutalnego morderstwa swojej matki, gwiazdy filmowej. Dziewczynce właśnie tego dnia odebrano niewinność, wrzucono ją w wir śledztwa i  dziennikarskich  potyczek. Olivia nie traci tego dnia tylko matki, ale i ojca, który jest oskarżony o zabicie swojej własnej żony z zimną krwią, a którego dziewczynka widziała zakrwawionego nad ciałem denatki z zakrwawionym narzędziem zbrodni.
Sam Tanner - ojciec i morderca, jest zamroczony przez narkotyki i twierdzi, że to nie on dokonał mordu na ukochanej, jednak policja ma niezbite dowody: brutalność wobec żony, pozew o rozwód i na sam koniec, znalezienie go z zakrwawionym narzędziem zbrodni, na którym nie ma innych śladów, tylko jego.
Mała Olivia idzie pod opiekę swojej babci i dziadka, a także siostry bliźniaczej swojej matki Jamie i wuja Davida. Dziadkowie postanawiają zabrać małą z dala od zgiełku i całego zamieszania. I tak mała Olivia dorasta w stanie Waszyngton w swoim nowym domu i świecie, otoczona przez lasy i bezpieczna z dziadkami. Jednak czy potwór nie wróci? Czy jej też nie będzie chciał skrzywdzić?
"To niewiarygodne, ile bólu może znieść ludzkie serce i bić dalej."
    W książce tak naprawdę znajdziemy po lekkiej dawce kryminału, sensacji, romansu oraz dramatu psychologicznego. Wszystko się jednak bardzo przyjemnie komponuje w ciekawą całość. Jesteśmy świadkami zmian, jakie następują w postaciach w ciągu tych 20 lat. Śledzimy losy nie tylko małej dziewczynki, która wyrasta na inteligentną, niezależną i silną kobietę, ale również syna policjanta, który uratował ją przed potworem. Noah od dziecka interesował się tą sprawą, więc nic dziwnego, że kiedy został pisarzem, zapragnął napisać książkę, opisując wszystko z kilku punktów widzenia, przez co stawia Olivie w trudnej sytuacji, bowiem dziewczyna znowu staje twarzą w twarz z tym co ją spotkało. Ich spotkanie zaowocuje uczuciem, które stopniowo nabierze tempa. Olivia będąc małą dziewczyną obiecała sobie, że nigdy się nie zakocha, że nigdy nie poczuje do drugiej osoby tego co czuła jej matka do ojca. Miłość według niej osłabia człowieka, jednak czy Noah sprawi, że dziewczyna zmieni zdanie?
"Zmiany są nieuniknione i przychodzą tak nagle."
   Zazwyczaj czytuję fantasy albo paranormale. Ta książka to świetna odskocznia od tych klimatów, w które zazwyczaj się zagłębiam. Lubię też poczytać o osobach "realnych". O ludziach, którzy borykają się z przyziemnymi sprawami. Książka Nory Roberts jest intrygująca, bowiem jesteśmy wrzuceni na starcie w wir wydarzeń i jako obserwatorzy poznajemy uczucia każdej postaci, jakie wykreowała nam autorka. Od początku jesteśmy rzuceni na głęboką wodę. Poznajemy sprawcę zbrodni, ale nie do końca jesteśmy przekonani, czy aby na pewno wszystko się zgadza. Autorka podrzuca nam skąpe informacje, które mogą wprowadzić nas na inny trop, jednak po chwili sprawia, że sami nie wiemy co myśleć, dzięki czemu czytamy wszystko w napięciu i pragniemy poznać prawdę. Ostatnie strony czytałam z zapartym tchem! Pod koniec podejrzewałam już co nieco, ale i tak byłam zaskoczona takim obrotem sprawy. Tak więc element zaskoczenia jak najbardziej mi się podoba. Co jeszcze mi się spodobało? Opisy miejsc. Tak, autorka w taki sposób opisuje wszystko i z taką starannością, że czytelnik ma wrażenie jakby właśnie tam był. Wprowadza nas w klimat książki i sprawia, że łatwiej nam się dzięki temu odnaleźć.

   Podsumowując, po książki pani Roberts z pewnością sięgnę jeszcze niejeden raz. Książka jest ciekawa, zaskakująca i czasami śmieszna. Jeżeli lubicie kryminały połączone z romansem i dramatem psychologicznym książka jest dla Was. Ja osobiście daję jej 8/10! I z pewnością kiedyś do tej książki wrócę.

Za możliwość poznania historii Olivii i Noah  dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat




piątek, 11 stycznia 2013

"Chłopcy" Jakub Ćwiek

Tytuł: Chłopcy
Autor: Jakub Ćwiek
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-63248-52-9
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Sine Qua Non
"Rykiem silników, hukiem wystrzałów i głośnym: BANGARANG! – tak zwiastują swoje przybycie Zagubieni Chłopcy, najbardziej niezwykły gang motocyklowy na świecie. Niegdyś wierni towarzysze Piotrusia Pana, dziś odziane w skórzane kurtki zakapiory pod wodzą zabójczo seksownej Dzwoneczek. Zrobią wszystko, by przetrwać… i dobrze się przy tym bawić. Bez względu na cenę.
Jakub Ćwiek powraca z nową wystrzałową historią! Przekonajcie się, co wyjdzie z połączenia ciężkiego klimatu rodem z popularnego serialu Sons of Anarchy z bajkowymi postaciami klasycznej powieści Jamesa M. Barriego Piotruś Pan. Ilustracje do książki wykonał Robert Adler."

    Na początek pragnę się przyznać, od razu, bez bicia, że nie miałam dotychczas styczności z twórczością Jakuba Ćwieka. I w tym oto momencie biję się w pierś i obiecuję sobie, że jak najszybciej muszę nadrobić braki! Jednak kiedy tylko zobaczyłam okładkę Chłopców, a następnie opis, stwierdziłam, że muszę mieć tą książkę i przeczytać ją jak najszybciej. Tak więc... Kukuryku! a raczej... Bangarang!

    Każde z nas zna bajkę o Piotrusiu Panu, który to wojował z nikczemnym Kapitanem Hakiem. Zagubieni Chłopcy byli zapatrzeni w swojego przywódcę Piotrusia jak i w słodkiego Dzwoneczka. Jednak czytając książkę Jakuba Ćwieka mamy zupełnie inne wyobrażenie tych urwisów. Co prawda nadal są to urocze dranie, jakich mało, ale czegoś czytelnikowi brak. Ha! Nie czegoś, a kogoś. Otóż gdzie jest Piotruś Pan? I tutaj właśnie czytając rozdział za rozdziałem, powoli dowiadujemy się, co też takiego się stało, że ekipa jest niepełna i w dodatku nie mieszka w Nibylandii, tylko w innym miejscu, które nazwała sobie Drugą Nibylandią. Dlaczego Dzwoneczek nie jest słodki jak w bajce? Za to jest twardą laską, która nie da sobie w kaszę dmuchać, a której wzrok przeraża rosłego mężczyznę, pomimo filigranowej postury. Zadziorna, co? Bardzo mi się podoba postać Dzwoneczka, tudzież jak ją nazywają Chłopcy- mamy. Prócz Milczka i Kędziora jest to moja ulubiona postać.

    Skoro więc przeszłam do omawiania postaci, to powiem o nich coś więcej. Zacznę od tego, że podobają mi się rysunki ze środka, jak i z ostatnich stronic książki, dzięki którym mamy wyobrażenie, jak teraz wyglądają nasze rozrabiaki. I oczywiście ta okładka!
    Czy Jakub Ćwiek stworzył oryginalnych bohaterów? Tak. Rzekłabym nawet, że są bardzo oryginalni i wyraziści, w dodatku posiadają twarde charaktery. Niby podobni, a każdy inny. Kruszyna i Stalówka jako jedyny dorosły w tym stadku, później mamy Milczka, Kędziora, Bliźniaków (czasami się myliłam, który mówił w danej chwili. Pierwszy, czy może Drugi, ale z bliźniakami to tak właśnie jest. Prawda?) Dobrze, że Dzwoneczek - mama, trzyma ich wszystkich krótko, bo nie wiem co by to było, gdyby dała im wolną rękę. Pewnie mieliby dziecko z niejedną kelnerką w niejednym przydrożnym barze na świecie, zapiliby się na śmierć, albo po prostu pozabijaliby się nawzajem z "miłości". To już nie ci sami Chłopcy, których znacie z bajki. Ci tutaj, są dorośli, ale czy mądrzejsi? Czy dojrzalsi? Jak widać nie. Nadal są dziećmi, tyle, że trochę wyrośniętymi. Są chłopcami, którzy nadal łakną zabawy i uciech! To jedno bowiem się nie zmieniło.

    Zatem pytanie brzmi, czy "kontynuacja" bajki o znanych większości bohaterach i przedstawienie jej w taki sposób, jaki zaserwował nam ją Ćwiek może spodobać się odbiorcom? Tym dużym, tak. Mnie osobiście bardzo się podoba. Jest taka, z przytupem i co ważne jest moc! Nie ma owijania w bawełnę, prawda jest taka, że w każdym z nas tkwi dzieciak i niech mi ktoś powie, że nie, to się pobawię w bojowego Dzwoneczka.
    Co jeszcze mi się podobało? Otóż, gdzie ma być mocne słowo (przekleństwo), to jest, a nie "kurna", "rany Julek", albo "o jejku", jakich to w wielu tłumaczeniach książek zagranicznych bystre oko czytelnika uświadczy. Tutaj nie ma owijania w bawełnę i bardzo mi się to podoba. Autor się ze słownictwem nie patyczkuje. Pełnokrwista wymiana zdań pomiędzy chłopcami czasami doprowadzała mnie do śmiechu!

   Zaskoczeniem było dla mnie to, że książka to zlepek kilku opowiadań, które wiążą się ze sobą, ale jednak te kilka postaci, które poznajemy w danych opowiadaniach, kończą swój "żywot" wraz z zakończeniem rozdziału. W następnym rozdziale poznajemy kogoś innego, zapominając o poprzedniku. Co było lekkim rozczarowaniem, gdyż spodobał mi się wątek z np. Tinką, czy też z Pitem. Niemniej, w końcu wbiłam się w te opowiadania i całkiem spodobał mi się ten pomysł, mimo iż liczyłam na jedną konkretną historię.

   Książkę czyta się niewiarygodnie szybko, ostatnie 200 stron przeleciało mi w takim tempie, że nawet nie zauważyłam kiedy dobrnęłam do końca. To świadczy o tym, że Chłopcy wciągają w swój świat i nawet nie spostrzeżesz się, drogi czytelniku, kiedy cię z niego wyrzucą, a wierz mi, zrobią to w sposób bolesny. Nie dość, że czuje się pewien niedosyt, to w dodatku zakończenie tylko dodaje smaczku, gdyż zostawia nas w takim momencie, gdzie tak naprawdę wiemy wiele, a i zarazem nic. Musimy więc czekać na ciąg dalszy, który (mam nadzieję) pojawi się niebawem.
   O czym tak naprawdę jest ta książka? O wszystkim tym, co Wam przedstawiłam, ale niesie również pewien przekaz. Jaki? Zaopiekujcie się Chłopcami to dowiecie się sami!
Moja ocena: 8/10 

Za możliwość zapoznania się z Chłopcami nie z tej bajki dziękuję bardzo Wydawnictwu Sine Qua Non 



Bangarang!


środa, 9 stycznia 2013

"Mechaniczny Książę" Cassandra Clare

 "Jesteśmy prochem i cieniami''

Tytuł:  Mechaniczny Książę
Autor: Cassandra Clare
Liczba stron: 495
  Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: MAG

    I oto nadeszła kolej na Mechanicznego Księcia, której opinię przedstawię Wam poniżej. Najpierw jednak kilka słów o samej okładce. Czyż nie jest najlepszą z tych, z jakimi spotkaliśmy się do tej pory, jeżeli chodzi o książki pani Clare? Moim zdaniem (oczywiście jeśli chodzi o te polskie wydania) jest najładniejsza. Nadal sztuczna, ale oddająca klimat. W dodatku ta ładna niewiasta w tej ślicznej sukni, która przyciąga nasz wzrok. Niby kolory nie są krzykliwe, a jednak coś w sobie ma. Powiedziałabym nawet, że jakąś tajemniczość. Niemniej jednak ciekawi mnie jaka będzie okładka Mechanicznej Księżniczki.
"- Jest bardzo nieszczęśliwy - odparł Magnus. - Jest jak piękna, stłuczona waza. Tylko mając dużo szczęścia i zręczności, można ją z powrotem poskładać, żeby była taka jak wcześniej."
Źródło
    Mistrz nadal prowadzi swoją grę. Schował się gdzieś Nocnym Łowcom i ciężko go wytropić - to jeden problem. Drugim problemem jest ryzyko utraty Instytutu, którym panuje Charlotte co wiąże się z problemem pierwszym. Otóż Charlotte ma odwiecznego wroga jakim jest Benedict Lightwood, który twierdzi, że owa właścicielka Instytutu nie jest odpowiednią osobą, która powinna się nim zajmować. To właśnie on pragnie przejąć władzę nad Instytutem w Londynie i jest pewien, że mu się to uda. Jeśli Charlotte nie znajdzie Mistrza w ciągu dwóch tygodni, jego plan się ziści. Tak więc łowcy są zmuszeni na własną rękę szukać twórcy mechanicznych stworzeń. Nie jest to jednak proste, bowiem Mistrz ma nie tylko swoje sztuczki, ale i sprzymierzeńców w różnych osobnikach wyższego szczebla. Zawsze wyprzedza Nocnych Łowców o krok i przewiduje ich czyny. Wojownicy nie poddają się jednak. Boją się, że gdy to zrobią, stracą nie tylko dom, ale i rodzinę, którą stworzyli. 
"- Odszkodowania- powiedział nagle Jem, odkładając ołówek. Will spojrzał na niego zaintrygowany. - Czy to jakaś gra? Rzucamy pierwsze słowo, jakie przyjdzie nam do głowy? W takim razie moje brzmi: "genuphofobia" i oznacza irracjonalny strach przed kolanami. - A jakie jest określenie na racjonalny strach przed irytującymi idiotami?- wypaliła Jessamine."
    Powiem tak, Mechaniczny Książę w porównaniu z Mechanicznym Aniołem, to wisienka na torcie. Emocje gonią emocje. Tajemnice są zastępowane przez kolejne. Napięcie towarzyszy czytelnikowi od początku do końca. Co prawda wartkiej akcji brak, ale Clare umie to zatuszować innymi ciekawymi wątkami, więc nie sposób się nudzić. Wiele razy podczas czytania książki byłam zaskakiwana takim, a nie innym zwrotem wydarzeń. Nie ukrywam również, że kilka razy byłam rozczarowana, że stało się zupełnie inaczej, niż oczekiwałam, ale przecież chodzi o to, żeby nie podawać czytelnikowi wszystkiego na tacy i żeby nie wszystko było przewidywalne!
"-Nie są tacy straszni - zaprotestowała Tessa. Will wybałuszył oczy. -Co? -Gideon i Gabriel. Są całkiem przystojni, wcale nie tacy straszni. -Mówiłem o ich duszach, czarnych jak smoła - grobowym tonem powiedział Will. Tessa prychnęła. -A jakiego koloru jest twoja dusza, Willu Herondale? -Fioletoworóżowa."
Źródło
    Czy w bohaterach zaszła jakaś przemiana? Will jest tutaj najlepszym przykładem porażającej zmiany. Chłopak, na którym wisi klątwa, z którą boryka się już 5 lat daje mu w kość. Nareszcie dowiadujemy się jaką Will ma tajemnicę. Co sprawia, że w stosunku do bliskich zachowuje się tak, a nie inaczej. Rozdzierające go cierpienie przyprawiało mnie o ból serca. Zastanawia mnie dlaczego Cassandra czyni to swoim bohaterom, ale jestem również pełna podziwu, w jaki sposób opisuje uczucia, które przelewają się wprost w czytelnika. Naprawdę rzadko spotyka się tak barwnie opisywane emocje, które wpływają na czytelnika, a Cassandra czyni to z taką lekkością, że aż strach mnie bierze, co też będzie w kolejnej części, gdyż to co pokazała w Mechanicznym Księciu, to bomba emocjonalna na najwyższym poziomie.
Wracając jednak do zmian zachodzących w bohaterach. Na pewno oddana i wierna służąca jak i przyjaciółka Nocnych łowców -Sophie, którą w tej części możemy poznać lepiej, co mnie bardzo cieszy, gdyż jest to postać, która wzbudza wiele empatii. Mamy większy wgląd w jej uczucia i wiemy co kieruje jej zachowaniem.
    Tak się teraz zastanawiam, czy zaszła zmiana w jakichś innych bohaterach i dochodzę to wniosku, że nie zauważyłam takowej. Jedynie Tessa mnie coraz bardziej irytuje i przestałam ją lubić. Jem przysporzył mnie nie jeden raz o "ból głowy", ale jest naprawdę (zaraz po Willu) moją ulubioną postacią w tej książce. Charlotte i Henry są po prostu rozbrajający. Muszę również przyznać, że bracia  Lightwood, Gideon i Gabriel również przypadli mi do gustu. No i nieśmiertelny Magnus Bane! Uwielbiam tego czarownika. 
    Znamy już bohaterów książki z poprzedniego tomu, ale tutaj poznajemy również kilka nowych, które naprawdę dodają smaczku tej części. Nie tyle samego smaczku, co mroczności i tajemniczości. 
"Czy jeśli człowiek długo przed czymś się broni, traci to zupełnie? Czy jeśli nikomu na tobie nie zależy, w ogóle istniejesz?"
    Cała treść, moim zdaniem opiera się na Williamie. Co jest dla mnie jak najbardziej czymś wspaniałym. Skąd ten wniosek? W Mechanicznym Aniele prawdę powiedziawszy postać Willa była jedynie zarysem. Przekąską. Teraz mamy danie główne proszę państwa. Odkrywamy tajemnice Willa. Podążamy ścieżkami jego przeszłości i dowiadujemy się rzeczy mrożących krew w żyłach. Chociaż muszę przyznać, że poznajemy Willa, jak i samego Jamesa w dosyć ciekawy sposób. Jakby autorka chciała nam pokazać, że chłopcy pomimo wielu różnic są sobie równi. Tak, aby móc zrozumieć samą Tessę i poczuć jak ciężko jest jej wybrać pomiędzy jednym, a drugim chłopcem. Tak... znowu "trójkąt miłosny", którego osobiście nie cierpię w książkach, ale jak widać, jest on nieunikniony. Niestety.
"Mówią, że czas leczy rany, ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku. A u mnie rana jest codziennie świeższa."
    Podoba mi się, że pani Clare w swoich książkach nakreśla wiele wątków, ale w taki sposób, że nie idzie się pogubić. W dodatku są one ze sobą połączone i tworzą piękną, spójną całość. Sądzę, że gdyby cała książka skupiała się na jednym wątku, w końcu straciłabym zainteresowanie. Na szczęście pani Clare zapewniła mi rozrywkę nie tylko wieloma wątkami, ale również niebywale zacnym humorem. Niektóre dialogi sprawiały, że na mych ustach pojawiał się szeroki uśmiech. Natomiast zakończenie było wprost spektakularne! Co jak co, ale tego się zupełnie nie spodziewałam i tym samym wołam o kolejną część. Jak najszybciej chciałabym ją przeczytać!

    Tak więc na sam koniec powiem tylko, że książka jest naprawdę świetna! Oczywiście, nie wszyscy muszą się z tym zgadzać. Ja jednak książce daję 10-/10. I z niecierpliwieniem ogromnym czekam na ciąg dalszy.
Przedstawię Wam kilka wspaniałych dzieł Kary - lij

Tessa i Will

Tessa, Will i Jem



poniedziałek, 7 stycznia 2013

"Mechaniczny Anioł" Cassandra Clare

"Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi."


Tytuł: Mechaniczny Anioł
Autor: Cassandra Clare
Liczba stron: 440
  Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: MAG

"Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej.
 Kiedy szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, żeby odnaleźć brata, celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, mogą jej pomóc…
Pierwszy tom trylogii "Diabelskie maszyny", będącej wstępem do świata "Darów Anioła"."
    Mechaniczny Anioł leżał na mojej półce już od bardzo dawna. Potem dołączyła do niego zdobyta Mechaniczna Księżniczka, ale jakoś nie byłam gotowa, by sięgnąć po tą historię. Nadal żyłam w świecie Nocnych Łowców z Nowego Jorku, którzy zawładnęli mną totalnie i bałam się, że ta historia albo mnie rozczaruje, albo zatrze wrażenia z Darów Anioła. Jednak doszłam do wniosku, że nie da rady zmącić moich emocji względem poprzedniego dzieła pani Clare i zdecydowałam sięgnąć po prequel Darów. Moje obawy przybrały na sile, kiedy moim oczom ukazał się opis Willa, który swoją postawą i zachowaniem przypominał mi złotowłosego chłopca z poprzedniej serii. Czy się zawiodłam, czy może wręcz przeciwnie, przekonacie się czytając poniższą opinię na temat książki, a ja przejdę już do sedna, nie gawędząc już o moich obawach.
"-[...] Czasami mam ochotę go udusić. -Jak, u licha, się powstrzymujesz? -Idę do mojego ulubionego miejsca w Londynie, stoję, patrzę na wodę, rozmyślam o ciągłości życia, o tym, jak toczy się rzeka, niepomna na nasze małe troski. [...] -To działa? -Niezupełnie, ale potem sobie myślę, że gdybym naprawdę zechciał, mógłbym go zabić we śnie, i wtedy czuję się lepiej."
    Trzeba nadmienić, że historia ma miejsce w Londynie w XIX wieku. Na sam początek poznajemy pewną niewiastę, Tessę Gray, która przybywa do Londynu za namową swojego starszego brata Nathana, po stracie swoich najbliższych. Tessa i Nathan są sierotami, których wychowywała ciotka Harriet. Po jej śmierci dziewczyna nie miała gdzie się podziać, a jej brat już wcześniej opuścił ją i ich opiekunkę. Dlatego też przystała na propozycję brata i wyruszyła w nieznane. Po dotarciu na miejsce spodziewała się swojego brata, jednak czekały na nią dwie starsze i groteskowo wyglądające kobiety, którym brat powierzył opiekę nad Tessą, do jego powrotu. Mroczne Siostry, które zabierają Tessę do swojego domu, można by rzec - torturują dziewczynę, wyzwalając jej moc i korzystając z niej, jak twierdzą w słusznym celu. Dziewczyna bowiem jest przygotowywana do pewnej ceremonii. Wykorzystywana i oszołomiona pragnie wydostać się z tego piekła i odnaleźć brata, który jest rzekomo przetrzymywany przez tajemnicze kobiety.
Jak się okazuje, ucieczka nie jest wcale taka prosta jakby się mogło wydawać. Na jej szczęście zjawia się pewien przystojny młodzieniec, który swoją urodą onieśmieliłby niejednego anioła. Jednak Tessa się szybko przekonuje, że anielski wygląd nie ma nic wspólnego z osobowością chłopaka. Otóż przed jej obliczem staje sam William Herondale jeden z najlepszych jak i z najzłośliwszych Nocnych Łowców.
I tutaj wszystko się zaczyna!
    Muszę z przykrością stwierdzić, że książka nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia jakiego się spodziewałam. Co prawda, od samego początku śledziłam losy Tessy z zapartym tchem, jednak później, gdy już trafiła do Instytutu Nocnych Łowców, nic tak bardzo porywającego się nie działo. Owszem, niektóre dialogi moje oczy pochłaniały pragnąc więcej, ale niektóre mnie nużyły. Co w Mieście Kości mi się nie zdarzyło - całą książkę czytałam z zapartym tchem, śledząc losy bohaterów. Przyczepię się również tego, że pani Clare zbyt mało uwagi poświęciła przedstawieniu realiów XIX-wiecznego Londynu. Sądziłam, że ukaże go w lepszej krasie, a tutaj są tylko suknie z tej epoki, ukazanie kilku manier - podstawowych, i to, że w tamtych czasach jeździło się dorożkami. Jakoś nie w pełni czuję oddanie tego klimatu. 
"To w porządku kochać kogoś bez wzajemności, dopóki ten ktoś jest wart miłości. Dopóki na nią zasługuje."
    Skoro już się czepiam, to uczepię się postaci Tessy, która z początku zlewała mi się z Clary - trochę nieporadna, trochę zagubiona i rozdarta emocjonalnie. Na starcie właśnie tak myślałam o pannie Gray. Później, kiedy już bliżej przypatrywałam się nie tylko jej uczuciom, ale również i czynom, stwierdziłam, że nie do końca jest taka, za jaką ją miałam na początku. Co nie zmienia faktu, że nadal mam wrażenie, że postacie takie jak: Will i Tessa są bardzo, ale to bardzo podobne do Clary i Jace'a tyle, że ukazane w nieco innych realiach i nieco innym świetle. Nie mam oczywiście tego za złe, wręcz przeciwnie. 
Natomiast Will... Will jest postacią, która znowu padła ofiarą pani Clare. Jest cierpiącym, zdystansowanym, złośliwym chłopcem, który jednocześnie odpycha bliskich, jak i łaknie ich czułości. Dlaczego? Otóż jego przeszłość jest owiana dużą dozą tajemnicy i prawdę powiedziawszy, to właśnie jego osoba i jego przeszłość najbardziej mnie interesowały przez całą książkę, chociaż jak dla mnie niewiele było go akurat w tej części (jestem już po skończeniu Mechanicznej Księżniczki, stąd właśnie słowo "akurat"). 
Kolejną osobą, która skradła moje serce na samym początku jest srebrnowłosy i na pozór kruchy James Carstairs, znany również przez większość książki po prostu jako Jem. Jest on również Nocnym Łowcą, pochodzi z Szanghaju i jest parabatai (bratem krwi) Willa. Co mogę powiedzieć o Jemie? Jest wielkim plusem książki. Zupełnie inna i nietuzinkowa postać z ciekawą przeszłością oraz...Krótką przyszłością. Dlaczego? Tego nie zdradzę, ale ma to związek również z jego wyglądem.
   Nie będę opisywała każdej postaci z osobna, wspomniałam o tych moim zdaniem ciekawszych. Jednak muszę wspomnieć, że autorka wykreowała nam ponownie całą gamę różnych i ciekawych bohaterów borykających się nie tylko z demonami świata cieni, ale również z własnymi demonami jestestwa. Charlotte, Jem, Will, Tessa, Sophie, Henry, Jessie oni wszyscy tworzą niebanalną ekipę.
Zatem, czy kreacja bohaterów wywarła na mnie pozytywne wrażenie? Bezapelacyjnie tak.
Jedynie nie czuję tego "zła" w czarnym charakterze, którym jest twórca mechanicznych istot, z pomocą których chce zawładnąć światem Nefilim. A na imię mu...Nie mogę zdradzić, gdyż to kluczowe zaskoczenie! Jednak Podziemni zwą go Mistrzem. Niemniej jednak nie umywa się on do złego charakteru z DA w samej osobie Valentine'a.

   Spodziewałam się również większej dawki emocji, niż w rzeczywistości otrzymałam. Były momenty, w których wołałam o pomstę za doznane "przedzawałowe" sytuacje, ale było ich niestety mało, a miały one swój moment głównie pod koniec książki. W dodatku ich inicjatorem był tylko Will, osobiście nie narzekam, że to właśnie on przysparzał mnie o palpitacje serca, niemniej jednak brakowało mi porywu ze strony innych postaci, które mimo iż są wspaniałe, to nie narzucały się moim emocjonalnym doznaniom, a szkoda.
"Każdy ma coś, bez czego nie może żyć."
    Na sam koniec mojej opinii pragnę zaznaczyć, że pani Cassandra Clare trzyma poziom. Pierwszy tom Diabelskich Maszyn może nie jest tak świetny, jak Mechaniczna Księżniczka, której opinię przedstawię Wam już niebawem, ale ma to COŚ! Styl autorki nadal jest nienaganny. Książkę czyta się bardzo szybko i z wielką przyjemnością przewracając kartki w poszukiwaniu kolejnych słów, które nami zawładną. Tak więc polecam szczególnie fanom Darów Anioła. Jednak również tym, którzy z Darami się nie spotkali, a uczynić to pragną w przyszłości oraz tym, których interesuje świat Nefilim opisany w sposób ciekawy i trzymający w napięciu od początku do końca.

Książce daję pomimo kilku minusów, jakie zauważyłam 8/10. Jak dla mnie książka jednak ma więcej plusów i  jest wspaniałym rozpoczęciem kolejnej ciekawej historii.






sobota, 5 stycznia 2013

"Wróżbiarze" Libba Bray

  Tytuł: Wróżbiarze
Autor: Libba Bray
Liczba stron: 556 
ISBN: 978-83-7480-276-5
 Rok wydania: 2012
  Wydawnictwo: MAG

"Lata dwudzieste w Nowym Jorku. Chłopczyce i tancerki rewiowe, jazz i dżin. Czasy po wojnie, ale przed kryzysem. Dla pewnej grupy złotej młodzieży to okazja, by bawić się jak nigdy wcześniej.
Dla Evie O’Neill to ucieczka. Nigdy nie pasowała do małego miasteczka w stanie Ohio, a kiedy wywołuje kolejny skandal, rodzice wysyłają ją do wielkiego miasta, by zamieszkała z wujem. Dla dziewczyny to nie wygnanie, a spełnienie marzeń – szansa, by pokazać, że jest nowoczesna do szpiku kości i niewiarygodnie odważna.
Niestety, Nowy Jork to nie tylko jazz i rewia. Ma swoją mroczną stronę. W mieście giną młodzi ludzie. To nie są zbrodnie w afekcie. Są okrutne. Starannie zaplanowane. I niepokojąco podobne do ilustracji z zapomnianej księgi. A nowojorska policja nie potrafi samodzielnie rozwiązać tej sprawy.
 Evie nie uciekała jedynie przed ograniczeniami życia w Ohio, lecz również przed świadomością, czego może dokonać. Ma tajemnicę. Niezwykłą moc, która mogłaby pomóc w złapaniu zabójcy – o ile on nie dopadnie jej wcześniej."

     
Sięgając po Wróżbiarzy sama nie wiedziałam czego się mam spodziewać. Byłam raczej nastawiona na
paranormal dla młodzieży, a otrzymałam kryminał. W dodatku niebywale ciekawy! Jak wiadomo, w paranormalnych książkach dla nastolatek króluje wątek miłosny. Jest wprost wszechobecny, a tutaj mamy coś zupełnie innego. Wątek miłosny się pojawia, ale nie jest dominujący, lecz gdzieś tam sobie istnieje i powoli rozkwita, nie rzucając się czytelnikowi w oczy. Co oczywiście jest według mnie wielkim plusem.

    W książce jesteśmy świadkami wielu tajemniczych wydarzeń. Nie tylko morderstw, które z resztą są moim zdaniem trochę za mdło opisane (ale przecież to książka dla młodzieży, więc nie ma czemu się dziwić), ale również praktyk magicznych. Wróżbiarstwo w książce nie jest opisane w ciekawy sposób, bowiem Wróżbiarze to nie wróżki, które proszą nas o podanie dłoni i wróżenie z niej przyszłości. Nie, otóż Libba Bray pokazuje Wróżbiarzy w innym świetle. Pokazuje je jako osoby o nadprzyrodzonych zdolnościach, które nie ograniczają się do przepowiadania przyszłości, czy zgadywania przeszłości. Ja osobiście byłam i nadal jestem zafascynowana tym pomysłem. Przez całą książkę byłam ciekawa, która postać posiada, jaką moc.


    Jeżeli chodzi o postaci, jakich zarys autorka przedstawiła nam w swej książce, to moim zdaniem, są one wspaniale wykreowane i zapadające w pamięć. Zwłaszcza główna bohaterka, która swoją charyzmą czaruje czytelnika. Panna Evie O'Neill z początku mnie trochę irytowała swoim sposobem bycia i tym, że za wszelką cenę musiała być tą sławną gwiazdeczką w swoim małym świecie. Później jednak zaskarbiła sobie moją sympatię, determinacją, upartością, przebiegłością i ciętym językiem. Muszę wspomnieć również o Jericho, który od początku mnie intrygował swoją tajemniczą postawą. Nie będę wymieniała każdej postaci z osobna, ale każda jest na swój sposób nietuzinkowa i godna uwagi.

    Co ciekawe realia  Nowego Jorku  w latach  XX   zostały świetnie ukazane przez autorkę, która widać, że ciężko pracowała nad tą książką, bowiem nie jest łatwo pisać o przeszłości, dobrze jej nie poznając. Sama autorka wspomina nam na ostatnich dodatkowych stronach "Od Autorki", że poświęciła wiele czasu na szukaniu informacji i badaniu historii. Oczywiście wiadomym jest, że dodać musiała coś od siebie, czyli zmieniła nazwy i wprowadziła nowe postaci jak i zmodyfikowała niektóre fakty.

    Książkę czyta się szybko, co jest zarówno atutem jak i swego rodzaju zawodem. Dlaczego zawód? Dlatego, że chciałoby się dłużej spędzić czasu z postaciami w ich świecie. Chciałoby się dłużej rozwiązywać zagadki, jakie pani Bray stawiała przed nami. Przyznać muszę, że autorka zaskoczyła mnie nieraz obrotem akcji - co jest chyba największym atutem. Zaskoczenie czytelnika, jest w książce kluczowe.
    Ja osobiście lubię nowości w książce, czyli coś, czego jeszcze nie było, coś co mnie zaskoczy i bezsprzecznie Wróżbiarze są pełne takich nowości, których wręcz łaknę. Czy książka pani Bray jest tworem oryginalnym? Według mnie, jak najbardziej zasługuje na to miano. Od książki nie mogłam się oderwać, a każde kolejne słowo z niej płynące łaknęłam coraz bardziej.

Podsumowując. Wróżbiarze to książka, która zaskakuje czytelnika już na początku swojej historii - gdzie to "niewinne" wywoływanie duchów prowadzi do strasznych wydarzeń. Wciąga w niebezpieczny świat pełen magii, zakazanych obrzędów, tajemnic. Pokazuje nam jak wyglądały realia Ameryki, która ma bogatą historię pełną różnych kultur jak i religii. Opowiada przede wszystkim o pragnieniach, potrzebie akceptacji, sławie, miłości, przyjaźni i problemach ukazanych w różnym świetle.

Moja ocena: 10/10

Za możliwość poznania magicznego świata dziękuję serdecznie portalowi Upadli.pl