środa, 29 czerwca 2016

Zdobycze czerwcowe!

Dzień dobry, cześć i czołem!

Na wstępie zaprosić Was chciałam na mojego Instagrama @bookshunter_sol  gdzie pojawiam się codziennie :)

A teraz do rzeczy. Przychodzę do Was z moimi zdobyczami książkowymi z połowy tamtego i, z miesiąca. Same cudowności. Nie mogę się nimi nacieszyć... Wiem. Często tak piszę o nowościach, ale co ja na to poradzę, że tak wielbię książki? Nic. Tak więc, oto moje cudowności!

To zdjęcie, które zrobiłam w weekend... 
"Silver" - cudownie wydana, to prezent od pewnej kochanej osóbki <3
"Nevermore. Otchłań" - książka, którą piekielnie trudno zdobyć. Dlatego cieszę się, że w końcu jest moja i pięknie dopełnia trylogię w mojej biblioteczce.
"Chłopiec duch", "Facecne" oraz "Wiek cudów" - zakupiłam za "grosze" w promocji księgarni internetowej Znak. Od jakiegoś czasu się nad nimi zastanawiałam, a że promocja była nie byle jaka, to sami wiecie.

A teraz recenzyjne egzemplarze:

"Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha" - cudowna powieść, którą dostałam do zrecenzowania i którą już nawet zrecenzowałam [KLIK].
"Nasze kiedyś" -  [KLIK]
"Przekroczyć granice" - ależ się cieszę, że została u nas wydana!  [KLIK]
"Kiedy odszedłeś" - brak mi słów...  [KLIK]
"Apollo i boskie próby" -  [KLIK]
"Big Red Tequila" - świetna powieść Riordana, przekonał mnie do siebie. Na pewno sięgnę po kolejne tomy!  [KLIK]
"Alive. Żywi" -  [KLIK]
"Ból za ból" -  [KLIK]
"Tytani" - właśnie ją czytam :)
"Oddychaj mną" - przeczytana, recenzja na dniach.
"Dziewczyna z drużyny" - niebawem się za nią wezmę. 
"Księga wieszczb" - przecudnie wydana powieść. Ta okładka... Ah!
"Username: Evie"- świetna powieść graficzna [KLIK]

A to dzisiaj... Jak widać, sporo mi jeszcze przybyło :)



"Kiedy pada deszcz"  oraz "Historia pszczół", to książki zakupione :) Nie mogłam się im oprzeć.

"Moje życie obok" - jak ja się cieszę, że ją u nas wydano i, że ją mam! - do recenzji od wydawnictwa.
"Zaginiona dziewczyna" oraz "Jesteś tylko moja" - efekt nowej współpracy.
"Królowa cieni" - awww *_* Taka niespodzianka od wydawnictwa! Ale grubcio :D

Super piosenka! Odtwarzajmy i pomagajmy :)

wtorek, 28 czerwca 2016

"Przekroczyć granice" Katie McGarry




Dziękuję!
Nikt nie wie, co zdarzyło się tamtego wieczoru, kiedy Echo Emerson z popularnej dziewczyny stała się outsiderką z dziwnymi bliznami na rękach. Nawet Echo nie pamięta całej prawdy o tym strasznym wieczorze. Jedyne, czego pragnie, to aby jej życie wróciło do normalności.
 Kiedy pojawia się Noah Hutchins, zabójczo przystojny i wykorzystujący dziewczyny samotnik w czarnej skórzanej kurtce, świat Echo zmienia się w niewyobrażalny sposób. Pozornie nic ich nie łączy. Z tajemnicami, które oboje skrywają, bycie razem jest w zasadzie niemożliwe.
Jednak niezwykłe przyciąganie między nimi nie chce zniknąć. W takiej sytuacji Echo musi zadać sobie pytanie, jak daleko mogą przesunąć granice i co zaryzykuje dla chłopaka, który może nauczyć ją znowu kochać.

Wydania u nas tej książki czekałam bardzo, bardzo długo. I jest! Doczekałam się. Bardzo się z tego cieszę. Cieszę się również z tego, że jest to świetna powieść, którą pokochałam od pierwszych stron! Nastawcie się więc na czytanie bardzo pozytywnej opinii, bo "Przekroczyć granice" wywarła na mnie pozytywne wrażenie i mam nadzieję, że kolejne książki Katie McGarry zostaną u nas wydane, bo autorka tworzy świetne historie!

Doczekałam się! Ale ten entuzjazm niósł ze sobą również wysokie oczekiwania względem tej książki. Na szczęście wszystko wyszło tak jak trzeba. Osobiście jestem zachwycona "Przekroczyć granice". Nie zawiodła mnie w najmniejszym detalu. Otrzymałam to, czego oczekiwałam i tym bardziej cieszy mnie to, że posiadam tę perełkę.

Poznajemy Echo i Noah (mam słabość do tego imienia). Nastolatków, których życie nie rozpieszcza. Może to jest nieco schematyczne w tego typu powieściach, niemniej autorka przedstawiła je w sposób nieschematyczny. A przynajmniej, takie jest moje zdanie. Echo przez traumatyczne przeżycie nie pamięta pewnego wydarzenia, które zmieniło jej życie... Cóż, w piekło. Z lubianej, wesołej i popularnej dziewczyny, zmieniła się w outsaidera. Ciężko jej się przekonać do normalności, chociaż bardzo jej pragnie. Pragnie przypomnieć sobie co stało się tego feralnego dnia i pragnie normalności, do której ciężko jej będzie wrócić. Po stracie brata, matki i w pewnym sensie ojca, dziewczyna nie ma łatwego życia. Jednak jest też on. Chłopak, który nie wzbudza zaufania. Niebezpieczny łobuz. Niemniej Noah też przeżył coś, co ciężko jest sobie wyobrazić. I tak samo jak Echo, pragnie on pewnej stabilizacji. Uczucia, bezpieczeństwa i rodziny. Przed nimi ciężka droga. Może wspólnie uda im się ją pokonać w miarę bezboleśnie?

"Przekraczać granice" to bardzo dobry tytuł. Oboje bohaterów w niniejszej powieści przekracza pewne granice. Granice własnego komfortu, własnej ścieżki życia...

Można by pomyśleć, że jest to powieść lekka i o miłości. Owszem, jest tutaj rodzące się uczucie. Niemniej jednak, powieść McGarry porusza ważne tematy. Temat straty, cierpienia, zaufania, akceptacji, radzenia sobie z bólem po stracie najbliższych. Dlatego nie mogę powiedzieć, że "Przekraczać granice" to lekka i niezobowiązująca historia. Co to, to nie. Osobiście uważam, że jest to jedna z lepszych książek w swoim gatunku i stawiam ją na równi z Hoover, Matson, Webber, Holden czy Sorensen.

Jeśli więc lubicie wzruszające powieści, które wciągają bez reszty, to "Przekroczyć granice" na pewno Wam się spodoba. Polecam!

poniedziałek, 27 czerwca 2016

"Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha" Jessica Sorensen


Dziękuję!

Ella kiedyś była niepokorna i zadziorna, choć miała serce na dłoni. Jednak kiedy wyjechała na studia, zostawiła wszystko za sobą. Zamieniła się w osobę, która postępuje zgodnie z regułami, trzyma fason i ukrywa swoje problemy. Ale nadchodzą wakacje, a ona nie ma gdzie się podziać, więc musi wracać do domu…
Ella obawia się, że to, co starała się tak mocno ukryć znów ujrzy światło dzienne, tym bardziej, że Micha mieszka tuż obok. Jeśli spróbuje wywabić z ukrycia jej dawne ja, trudno będzie się mu oprzeć. Micha jest seksowny, pewny siebie i jak nikt inny potrafi trafić do serca Elli. Wie o niej wszystko, włącznie z najmroczniejszymi sekretami. Twardo postanawia odzyskać swoją najlepszą przyjaciółkę i dziewczynę, którą kocha. Bez względu na wszystko…

Styl autorki znałam już z jej poprzedniego cyklu "Przypadki Callie i Kaydena", który bardzo mi się spodobał. Dlatego też, kiedy zobaczyłam w zapowiedziach jej najnowszą książkę, nie mogłam się jej doczekać. Nastawiałam się na coś bardzo dobrego i właśnie takie coś otrzymałam. Idealnie wpasowała się w moje gusta czytelnicze. W ogóle styl Sorensen jest taki lekki, taki przyjemny... Jeśli czytaliście już jakąś książkę tej autorki, to zapewne wiecie o co mi chodzi. A teraz przejdę do sedna.

Na początek wspomnę, że jest to książka z tych, które szybko się czyta, a potem żałuje się tego, że jest ona taka cieniutka objętościowo. Szkoda, że nie jest obszerniejsza, bo naprawdę ciężko mi było patrzeć na to, jak nieuchronnie i szybko zbliżam się do ostatniej strony...

Może napiszę coś o samych postaciach i ich relacji. Owszem, książka jest schematyczna w swoim gatunku, ale nie oszukujmy się, w tym gatunku ciężko o coś nieschematycznego. Dlatego też tego absolutnie nie mam zamiaru się czepiać. Ella dziewczyna po przejściach. Micha chłopak, o którym marzy zapewne większość dziewczyn. Cierpliwy, czarujący, zabawny, czuły i troskliwy, a przy tym diabelnie przystojny! Jeśli wierzyć oczywiście opisowi jego urody. Oboje znają się od dzieciństwa, przyjaźnią się i można powiedzieć, że wiedzą o sobie wszystko. Nagle bum! I Ella znika na osiem miesięcy. Nikt nie wie gdzie jest, co się z nią dzieje... Kiedy wraca jest totalnie odmieniona. Próbuje zatrzeć swoje stare życie i wejść w nowe. Niestety, tak się nie da, a Micha wcale jej tego nie ułatwia.

Bardzo podoba mi się to, że autorka prowadzi narrację z dwóch punktów widzenia - głównych bohaterów. Dzięki takiemu zabiegowi mamy możliwość "wejścia" w postawę obojga. Wiemy co jedno i drugie myśli w danej chwili. Jakie ma obawy i chęci. Bardzo lubię taki styl, a ostatnio nie miałam z nim styczności, więc tym bardziej mnie cieszy to, że Sorensen tak skonstruowała swoją powieść, a nie inaczej. 

Książka ta niby jest lekka, ale też jest lekko zobowiązująca. Opowiada o dwójce młodych ludzi, którzy pragną być razem, ale coś stoi na przeszkodzie. Opowiada o miłości, próbie zmian, odnalezieniu się w nowej sytuacji... "Nie pozwól mi odejść" to naprawdę świetna książka, do której na pewno jeszcze wrócę. A Wy jeśli szukacie czegoś na oderwanie myśli, czegoś trochę lekkiego i trochę zobowiązującego, to polecam Wam właśnie tę powieść. Idealna na wakacje, ale nie tylko!

niedziela, 26 czerwca 2016

"Username: Evie" Joe Sugg


Dziękuję!
Evie dobrze wie, co czuje osoba odrzucona przez rówieśników. Właśnie z tego powodu często marzy o ucieczce dokądkolwiek, gdzie w końcu mogłaby być sobą. Ojciec Evie w sekrecie tworzy wirtualną idylliczną krainę przeznaczoną wyłącznie dla niej. Ten prezent bezpowrotnie zmieni życie dziewczyny. Czy nowy świat faktycznie okaże się tym wyśnionym? A może najgorsze jest dopiero przed Evie?

Zacznę od tego, że powieści graficznych nie czytuję. Kiedyś, jak byłam mała, to podczytywałam sobie komiksy braci i bardzo to lubiłam, więc kiedy zobaczyłam tę świetnie wydaną książkę, musiałam ją mieć! Naprawdę - cudo! Ale o tym niżej.

Na początek ogromy szacunek do autora. Joe na pierwszych stronach wita się z czytelnikiem. Opowiada o sobie i sposobie powstania niniejszej powieści. Naprawdę podoba mi się to, że autor pomyślał o nas "szaraczkach" i w tak miły sposób okazał nam szacunek i sympatię. W dodatku czytając ten wstęp oraz podziękowania, to aż się wzruszyłam. Naprawdę, autor to świetny gość, który nie boi się okazywać emocji. Wielki szacunek. 

Przechodząc do sedna... Pierwsze co, to oczywiście grafika. Świetne ilustracje, od których oczu nie można oderwać. Te barwy, kreska... Wszystko dopracowane na tip top! Aż chciałoby się więcej. Następnie, w zasadzie to chyba najważniejsze - pomysł na historię, przedstawienie jej w taki, a nie inny sposób. Postaci, cały ten świat Evie... Po prostu sztos.

Komiks ten pokazuje nam jaką siłę niszczenia wszystkiego wokół ma złość, nienawiść i wszystkie negatywne emocje. Ale też pokazuje, jak można to zło zwalczyć. Jak można pomóc komuś zrozumieć, że nie tylko on i jego potrzeby się liczą, że nie władza czy popularność jest najważniejsza. Powieść ta pokazuje nam również, jak osoby mniej atrakcyjne, bardziej nieśmiałe i te, które nie mają pewności siebie, są tłamszone przez te popularne i piękne. Joe Sugg w swojej powieści umieścił kilka bardzo ważnych przekazów, które wyłapałam i, które są trafione w punkt. Dlatego nie jest to "taka tam tylko powieść graficzna". Jest to bardzo dobra powieść, która niesie ze sobą ważny przekaz, jeśli się doszukacie to nawet nie jeden.

Czy polecam Wam tę powieść graficzną? Oczywiście, że tak. Jest pięknie wydana, na pewno spodobają Wam się rysunki. Ma interesującą fabułę i zmusza czytelnika do refleksji.

czwartek, 23 czerwca 2016

"Kiedy odszedłeś" Jojo Moyes


Dziękuję!
Nie myśl o mnie za często…

Po prostu żyj dobrze.

Po prostu żyj.

Will

 Tyle że Lou nie ma pojęcia, jak to zrobić. I trudno jej się dziwić.
 A jednak Kiedy odszedłeś to nie tylko historia o podnoszeniu się po utraconej miłości, lecz także inspirująca opowieść o nowych początkach. Pamiętając o obietnicy złożonej ukochanemu, Lou stara się znajdować nowe powody, dla których warto czekać na każdy kolejny dzień.
Miłośnicy pisarstwa Jojo Moyes odnajdą w tej książce to, co najbardziej cenią w jej twórczości: ujmujący humor, autentyzm i zapadających w serce bohaterów. A ci, którzy jeszcze nie znają tej autorki, mogą być pewni, że po lekturze Kiedy odszedłeś popędzą do księgarń, by jak najszybciej nadrobić zaległości.


Jojo Moyes jest jedną z moich ulubionych autorek powieści obyczajowych. Pokochałam jej powieści dzięki "Zanim się pojawiłeś", które złamało mi serce. Autorka ma świetny styl, a historie jej bohaterów głęboko zapadają w pamięć. Właśnie takie powieści lubię, takie postaci mnie interesują i Moyes mi to dostarcza dzięki swoim książkom. Dzisiaj przyszedł czas na kontynuację, "Zanim się pojawiłeś". Szczerze powiedziawszy dwa lata temu nie pomyślałabym, że jakaś kontynuacja powstanie. Myślałam, że to jednotomowa historia. Kiedy usłyszałam, że wydana zostanie książka z dalszymi losami Lou, wiedziałam, że ją przeczytam. 


UWAGA! W TEJ RECENZJI NIE OBEJDZIE SIĘ BEZ SPOILERÓW!

Nie nastawiałam się na łzy, bo przecież Willa już nie ma, a to jego sytuacja i jego decyzje sprawiły, że lały się one strumieniami. Dlatego nie szukałam w kontynuacji tego, co było w jedynce, a wiem, że niektórzy czytelnicy właśnie tego szukali w "Kiedy odszedłeś". To po prostu uzupełnienie powieści, kropka nad i. Bardzo dobra kropka moim zdaniem. Bardzo mi się podoba to,  że autorka opisała nam dalsze losy Lou, ponieważ to mnie zastanawiało. Jak ona sobie z tym wszystkim poradzi? Jak przeżyła to wszystko? W ogóle, jak poradzili sobie rodzice Willa? No i bum! Niespodzianka od losu, jest ktoś nowy. A nawet więcej ktosiów.



W ogóle w tej książce postaci mają problemy innego kalibru. Jedni radzą sobie z ogromnym bólem i poczuciem straty, odrzucenia... Inni walczą z samotnością i brakiem akceptacji życia takim, jakie ono jest. Kolejni pragną coś zmienić w swoim świecie, chcą być docenieni, chcą przygody. To nie jest tak, że książka nie jest wzruszająca, bo nie ma już Willa i jego cierpienia. Łzy stanęły mi w oczach kilka razy. "Kiedy odszedłeś", to powieść która pokazuje nam jak można poradzić sobie z przeciwnościami losu... z życiem. Jeśli jej pozwolicie, to podniesie Was na duchu. Rozbawi, wzruszy... Jojo Moyes jest świetną autorką, którą bardzo sobie cenię. I ta historia nie zawiodła mnie w najmniejszym stopniu. Wręcz przeciwnie, zaskoczyła mnie i to niejeden raz!

Może nie był to smutek tego samego kalibru, co w "Zanim się pojawiłeś", ale był. I "Kiedy odszedłeś" jest świetnym uzupełnieniem, ale również świetną powieścią samą w sobie. Naprawdę piękną, zabawną i wzruszającą. Cieszę się, że powstała. Miałam pewne obawy, ale teraz, po jej przeczytaniu - wiem, że schowały się one na dnie w szafie.

Dlatego każdy, kto obawia się kontynuacji i tego, że nie będzie ona lepsza od "jedynki", niech nie patrzy na nią przez pryzmat Willa... Ta książka jest równie wspaniała. Równie wciągająca i porywająca. I polecam ją każdemu, kto czytał tom pierwszy. Naprawdę, gorąco polecam. Kto wie? Może to jeszcze nie koniec?'

Recenzja "Zanim się pojawiłeś" : KLIK

środa, 22 czerwca 2016

"Nasze kiedyś" Natalia Jagiełło - Dąbrowska

Dziękuję!
Julia, młoda Polka, mieszka i pracuje w Londynie. Wszystkie troski i sukcesy dzieli ze swoją najlepszą przyjaciółką Sammy. Dziewczyny, chcąc odpocząć od zgiełku miasta i pracy, postanawiają zrobić sobie wakacje. Ich wybór pada na słoneczną Majorkę. Hotel Oasis, do którego przybywają, wydaje się strzałem w dziesiątkę. Jednak już podczas pierwszego spaceru Julia dostaje piłką w twarz od nieznajomego… I od tej pory wydarzenia zaczynają się toczyć bardzo szybko. Julia co rusz wpada na tajemniczego Hectora, który jednocześnie ją odpycha i przyciąga. Między dwojgiem młodych zaczyna się rodzić fascynacja i pożądanie…

Pierwsze co, to na pewno pochwała za okładkę. Jest świetna! Zwiastuje dobrą powieść wakacyjną, idealną na odpoczynek i zatracenie się w lekturze. Po drugie treść mnie zaskoczyła. Wiecie... W opisie wszystko się zgadza, ale nie spodziewałam się takiej... TAKIEJ treści. Dużo opisów z erotycznych uniesień, a przyznaję, że spodziewałam się zaledwie wzmianki. Spodziewałam się ot tak, lekkiej opowieści o miłości, a tutaj naprawdę zaskoczenie. Pozytywne oczywiście. Chociaż troszeczkę będę się czepiać...

Na pewno podoba mi się to, że jest to książka napisana przez rodzimą autorkę. W dodatku debiut! Świetny debiut. Dlaczego się cieszę? Ano, miałam już styczność z powieściami tego typu, napisanymi przez rodzime autorki i bynajmniej mi się one nie podobały. Albo opisy były kulawe, albo dialogi do niczego, albo też fabuła była beznadziejna. Natalia Jagiełło - Dąbrowska pokazała mi, że książki z wątkiem erotycznym, napisane przez Polskie autorki mogą być dobre. Pokazała, że nie musi im niczego brakować. Można stworzyć ciekawą i wciągającą fabułę, która wzbudzi w czytelniku wiele emocji. Można stworzyć interesujące postaci i... gustowne (?) opisy erotyczne. 

Trochę mojego czepiania, które ogólnie nie umniejsza całości książki, którą bardzo lubię i która niesamowicie mnie wciągnęła! Otóż sama Julia. A właściwie jej zachowania. Czasami miałam wrażenie, że dziewczyna sama nie wie czego chce. Na starcie ją polubiłam, a później mnie nieco drażniła... Jej podejście do wielu spraw było irytujące, ale kurczę no... Dziewczyna zaskarbiła sobie moją sympatię. Opisy erotyczne są dobre, tylko trosinkę ich za dużo, jak na mój gust. I to przeklinanie jest też trochę przesadne... Jeśli się kogoś kocha, czy tam czuje się do drugiej osoby coś więcej, to chyba zwracamy się do niej z czułością. Z sympatią, a nie z wulgaryzmami. Tyle z czepiania się.

Hektor, ah... Hektor. Idealnie wykreowana postać książkowa. Nie mam mu absolutnie niczego do zarzucenia. Od początku - mimo, że cham jeden - zaskarbił sobie moją sympatię - bo to pociągający i wcale nie taki chamski cham. Mam nadzieję, że w kolejnej części poznam go nieco lepiej, bo naprawdę polubiłam tego faceta.

"Nasze kiedyś" to świetny debiut. Z jednej strony cieszę się, że będzie kontynuacja, zaś z drugiej zastanawiam się, co autorce siedzi w głowie. Jaki ma na nią pomysł, bo przecież w zasadzie, można by zrobić dodatkowy rozdział i jednotomową powieść. Niemniej jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa, co będzie dalej. I jaki los zgotuje Natalia Jagiełło - Dąbrowska.

Zatem jeśli szukacie interesującej, wciągającej i wakacyjnej lektury, to polecam Wam "Nasze kiedyś". Mnie się ona bardzo podobała i czuję, że jeszcze do niej wrócę!

poniedziałek, 20 czerwca 2016

"Ból za ból" Jenny Han, Siobhan Vivian



Pierwsza część trylogii z listy bestsellerów New York Times’a.
Pocztówkowo idealna wyspa Jar jest pełna uroczych sklepików dla turystów, dziewiczych plaż i bajecznych domów. To na niej splatają się losy trzech dziewczyn, które kończą szkołę średnią, ale zdążyły już poznać gorycz zawodu na kimś bardzo ważnym. Jak inaczej mają zareagować na zdradę zaufania, na bezmyślne okrucieństwo czy karygodne traktowanie niż zemstą?! W pojedynkę żadna z nich nie mogłaby urzeczywistnić swoich planów. Ale razem… wszystko jest możliwe.
I gdy to wszystko zaczyna się realizować, rzeczywistość okazuje się bardziej złożona, niż się wydawało. Kto jest bardziej bezmyślny, okrutny i niewrażliwy? Łatwo jest zagubić się w ferworze rozpalonych emocji i meandrach relacji z prawdziwymi, czującymi ludźmi.
Znakomite postacie, przekonujące motywacje, silne emocje, prawdziwe dramaty.


Trochę obawiałam się, że książka "Ból za ból" będzie w stylu serialu (bo książki nie czytałam i jakoś mnie nie ciągnie) "Słodkich kłamstewek". Czyli infantylna historyjka o rozwydrzonych panienkach z bogatych rodzin. Historyjka mało konkretna i często irytująca. Na szczęście tak nie jest. Owszem kilka rzeczy by się zgadzało, jak bogate dziewczęta, trochę infantylności… 

Niemniej "Ból za ból", to książka, która mnie zaskoczyła, w pozytywnym znaczeniu. Wciągnęłam się w ten świat, jaki stworzyły autorki i świetnie się bawiłam czytając ich powieść. W dodatku można z niej wiele, że tak powiem wyciągnąć. Na pewno to, żeby nie krzywdzić innych, bo karma wraca. Albo to, że zemsta nie prowadzi do niczego dobrego. Tak wiem, Ameryki nie odkryłam, ale chodzi mi o to, jak autorki  ukazały nam konsekwencje, jakie niosą ze sobą złe uczynki…

"Ból za ból" to książka, która zastanawia czytelnika. Podsuwa mu pewne myśli dotyczące zachowań ludzkich, zemsty, cierpienia, wyobcowania, straty, poczucia przynależności… Czy aby na pewno warto? Czy to, co myślą o nas inni, rzeczywiście jest takie ważne? Dlaczego istnieje w młodzieży taka chęć dopasowania się grupie, często wbrew sobie? Dlaczego jest w ludziach tyle zawiści? I czy wybaczenie jest takie trudne? – tych pytań kołacze mi się o wiele więcej, ale nie będę ich tutaj wypisywała, jeśli przeczytacie książkę (do czego Was zachęcam), sami zrozumiecie. 

Powieść Han i Siobhan czyta się naprawdę super. Sama nie wiem, kiedy ją skończyłam. Styl, jakim posługują się pisarki jest lekki, przyjemny i nieskomplikowany. Czytając czasem czułam się jakbym oglądała dobry film. Sądzę, że jest to idealna powieść na lato. Powieść niezobowiązująca, podczas czytania której, możemy się w pełni oddać przyjemnemu wypoczynkowi. 

W kilku słowach o bohaterach. Może nie każda postać przypadła mi do gustu, ale co do ich kreacji nie mam nic do zarzucenia. Autorki świetnie poradziły sobie z przedstawieniem bohaterów, chociaż muszę przyznać, że nadal zastanawiam się… Kto jest dobry, a kto zły. Trochę mi namieszały z oceną, zaciekawiły i to bardzo. Interesuje mnie, co będzie dalej. Wręcz nie mogę się doczekać kolejnego tomu, bo ten skończył się nader interesująco!

"Strażniczka książek" Mechthild Gläser

Niezwykła przygoda w świecie książek…
Podróżować na grzbiecie Shere Khana przez „Księgę dżungli”, u boku Werthera Goethego walczyć z czarownicami z Makbeta, a wraz z Elisabeth Bennet wzdychać do Mr. Darcy’ego…
 Amy nie myślała, że kiedyś będzie tak blisko bohaterów swoich ulubionych książek, że będzie umiała tak głęboko zanurzyć się w każdą z opowieści, o przeżywaniu których niejednokrotnie marzyła, pochłaniając je jednym tchem. Teraz z zapałem korzysta ze swojej nowej umiejętności – aż okazuje się, że w świecie literatury panuje kompletny chaos i nic nie jest takie, jakie być powinno.
 Dla dzieci od 12stego roku życia
"Strażniczka książek" – pierwsze co zwróciło moją uwagę, to na pewno ten tytuł. Uwielbiam książki o książkach, dlatego wiedziałam, że muszę sięgnąć po ten tytuł. Następnie cudna okładka, która przyciągnie wzrok chyba każdego czytelnika. Jest po prostu cudna! 

Przyznaję, że nie czytałam opisu – ostatnio tak mam – i nie wiedziałam jakie są postaci, co będzie się działo itp. Dlatego strona za stroną odkrywałam świat przedstawiony nam przez autorkę. Z początku nie wiedziałam co się dzieje, akcja już na starcie porwała mnie w wir wydarzeń i raz może dwa razy poczułam lekkie zagubienie. Powoli wszystko się wyjaśniało, a ja stwierdziłam, że powieść ta jest po prostu niesamowita!

Napisano na okładce, że jest to historia dla osób od 12 roku życia i ktoś może pomyśleć, że to historia dla dzieciaków. Nic bardziej mylnego! Osobiście sądzę, że każdy będzie się przy niej super bawił. Dla mnie czytanie "Strażniczki książek" było nie lada frajdą! Może jestem dużym dzieciakiem, a co mi tam!

Nie chcę za bardzo zdradzać fabuły, ale powiem jedno… A raczej zapytam: gdybyście mieli umiejętność przenoszenia się w świat książek, poznania postaci i obserwowania wydarzeń będąc w wybranym przez siebie świecie, skorzystalibyście z niej? Dla mnie byłaby to przygoda życia i zastanawiam się, do którego książkowego świata chciałabym się przenieść. Które postaci chciałabym zobaczyć "na żywo". Dla każdego, kto kocha książki, kto kocha czytać, byłaby to nie lada gratka! I właśnie tego odrobinkę zazdrościłam bohaterom „Strażniczki książek”. A ich poczynania czytałam z zapartym tchem.

Czasem fabuła zdawała mi się zawiła. Czasami któraś z postaci mnie leciutko zdenerwowała. Jednak i tak książka bardzo mi się spodobała. I cieszę się, że takie powieści powstają. Dają nam, czytelnikom, coś nowego… Tak zwany powiew świeżości. I jestem absolutnie na tak!

sobota, 18 czerwca 2016

"Łaskun" Katarzyna Puzyńska

 
 
Dziękuję!
Kolejny, szósty tom sagi o Danielu Podgórskim, Klementynie Kopp i innych policjantach z malowniczego Lipowa. Opowieści o Lipowie łączą w sobie elementy klasycznego kryminału i powieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem psychologicznym.
W domu pewnego bezrobotnego sędziego policja odkrywa makabryczną inscenizację. Sprawca stworzył postać składającą się z rozczłonkowanych zwłok prawnika i nieznanej kobiety. Wkrótce okazuje się, że na miejscu zbrodni znajduje się dowód inkryminujący aspiranta Daniela Podgórskiego. Odkrycie tożsamości drugiej ofiary tylko pogarsza sytuację policjanta. Czyżby to Daniel stał za morderstwami? A może to ktoś z komendy chce wrobić go w podwójne zabójstwo? Tylko skoro Podgórski jest niewinny, to dlaczego ucieka?

Jest! Nareszcie! Przyszła pora na najnowszą książkę z cyklu: Lipowo. "Łaskun" długo wyczekiwany, zapewne nie tylko przeze mnie. Po przeczytaniu książki "Utopce" nie mogłam się doczekać kolejnej książki naszej cudownej autorki Katarzyny Puzyńskiej. Właściwie jeśli chodzi o rodzimych autorów, to Pani Kasia jest jedną z moich ulubionych autorek kryminałów - w ogóle. Nie tylko Polskich. Moim zdaniem tworzy dzieła na miano światowych bestsellerów. Tak. Jest genialna! A to coś musi znaczyć, bo wiecie, jak ja czytam i chwalę naszych autorów -  rzadko mi się to zdarza. 

Tak jak myślałam, "Łaskun" porwał mnie swoją treścią od pierwszych stron. To jak autorka potrafi omamić czytelnika jest czymś wspaniałym. W treści można się zatracić, nie jeść, nie spać... Tylko oddychać i pożerać słowa, które napisała Puzyńska. Rewelacja. Tak, będę się zachwycać, bo inaczej nie potrafię. Wracając... "Łaskun" trzyma w napięciu przez cały czas. Można się domyślać kilku spraw... Można sobie myśleć "ha! już wiem o co chodzi. Już wiem co, kto i dlaczego", a autorka robi nam takie bada bum! "A wcale, że nieeee". Tak pokrótce mogę opisać element zaskoczenia, żeby nie rozpisywać się za bardzo i Was nie zanudzić moimi wrażeniami.  

Świetna jest kreacja postaci. Rewelacyjny styl autorki. Świetna zbrodnia... Można rzec - zbrodnia doskonała, zupełnie jak książka "Łaskun". Wielowątkowość niniejszej powieści zwala z nóg. Z początku bałam się, że mogę się pogubić. Ale! Ale nic bardziej mylnego. Pani Kasia wie co robi. Wie, jak stworzyć fabułę tak, aby była wielostopniowa, ale też tak, ażeby czytelnik się w niej nie pogubił. Co za tym idzie, obawiałam się, że ta liczba postaci, jakie poznajemy, również może sprawić, że nie będę wiedziała kto, co i jak... Ale tutaj również mogę uspokoić tych, którzy się tego obawiają, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Autorka każdy rozdział rozpoczyna od nazwy postaci i miejsca akcji, więc spokojnie.  W dodatku książka podzielona jest na kilka części, co również jest ogromnym plusem.

Nie będę się rozwodziła na temat fabuły, bo nie chcę Wam niczego zdradzać i psuć ogromnej przyjemności z czytania. Dlatego też jedynym co mogę zrobić, to gorąco polecić Wam "Łaskuna"! Będzie nieziemsko, obiecuję.

środa, 15 czerwca 2016

"Ponad wszystko" Nicola Yoon

Dziękuję!

Maddy jest uczulona dosłownie na wszystko. Nigdy nie opuszcza domu, a jedynymi osobami, które widuje, są jej mama i pielęgniarka. Ale pewnego dnia musi zmierzyć się ze światem zewnętrznym i wtedy spotyka Olly’ego. Czy podejmie największe ryzyko w swoim życiu?

"Ponad wszystko", to jedna z najbardziej uroczych powieści, jaką dane mi było przeczytać. Uroczych, ale i w pewnym sensie zastanawiających. Przyznam, że trochę podejrzewałam, że w fabule tak wyjdzie, a nie inaczej. Niemniej to, że była ciut przewidywalna, wcale nie umniejsza jej ocenie. Wiem jak reagują na nią zagraniczni czytelnicy i przyznam, że ja zareagowałam na nią w podobny sposób. Naprawdę mi się podobała, a historia Maddy zauroczyła mnie. I to bardzo.


Książka Yoon, to książka głównie dla młodzieży. Co oczywiście nie znaczy, że taki dorosły odbiorca (na ten przykład ja), nie może się nią zainteresować i jej pokochać. Już samą okładką złapała mnie za serce. Tylko spójrzcie. Poza tym, jest to książka idealna na okres letni. Lekka, przyjemna, niezobowiązująca - pomimo tematu. Właściwie nie jest on wcale z tych tematów "ciężkich", co mogłoby się zdawać po opisie. Zaciekawił mnie temat tajemniczej choroby Maddy... Nigdy nie czytałam książki o takiej chorobie i byłam zainteresowana tym, jak autorka sobie poradzi. Może nie zagłębiała się specjalnie w samą chorobę, niemniej nie o to w jej książce chodziło.

Właściwie Nicola Yoon w swojej powieści ukazała nam dwie ciężkie choroby, z tym, że tę drugą odkrywamy po czasie. Jest tutaj oczywiście motyw miłosny, który jest słodki, ale nie przesłodzony. Został również poruszony temat przemocy, tudzież patologii w rodzinie... Niby okładka śliczna, a książka zawiera treść nie do końca śliczną. Niemniej w ogólnym rozrachunku oceniłam ją jako uroczą. 

"Ponad wszystko" to książka, którą warto polecić, co też właśnie czynię. Polecam ją gorąco, ponieważ jest interesująca i na pewno intrygująca. Nie mogę się doczekać kolejnej książki autorki, którą zapowiada Wydawnictwo Dolnośląskie!


niedziela, 12 czerwca 2016

"Big Red Tequila" Rick Riordan



Dziękuję!
W Teksasie wszystko jest większe… nawet morderstwo.
 Przedstawiamy Tresa Navarre: amatora tequili, mistrza tai-chi, nielicencjonowanego prywatnego detektywa ze skłonnością do wpadania w tarapaty wielkości Teksasu.
 Jackson „Tres” Navarre i jego zajadający się enchiladami kot Robert Johnson zajeżdżają do San Antonio, gdzie czekają na nich same kłopoty. Dziesięć lat wcześniej Navarre opuścił rodzinne miasto, aby zapomnieć o morderstwie, którego ofiarą padł jego ojciec. Teraz wraca w poszukiwaniu odpowiedzi, ale im bardziej zagłębia się w sprawę, próbując ustalić winnych, tym bardziej zbrodnia sprzed dekady zaczyna się wydawać aktualna. Mafia, wręczająca łapówki firma budowlana i toczący nieczyste gierki politycy sprzysięgają się, żeby zepsuć Tresowi powrót do domu.
Nie ulega wątpliwości, że Tres wsadził kij w mrowisko. Zostaje napadnięty, ostrzelany, przejechany przez wielkiego niebieskiego thunderbirda, a jego była dziewczyna, którą chciałby odzyskać, znika bez śladu. Navarre musi uratować kobietę, dorwać mordercę ojca i wziąć nogi za pas, zanim dosięgnie go mafijna teksańska sprawiedliwość. Chyba nawet obrońcy Alamo mieli większe szanse na przeżycie.

Proszę Państwa... Mam nowego ulubieńca! Znaczy, to nowy ulubieniec w gronie ulubieńców. A jest nim główny bohater książki "Big Red Tequila" autorstwa Ricka Riordana -  Jackson Tres Navarre. Tyle słowem wstępu. Możecie się zatem wywnioskować, że książkę będę w niniejszej opinii zachwalać. Po prostu nie mogę inaczej. Mam słabość do Tresa.

Ostatnio pisałam o książce dla młodzieży, napisaną przez Riordana "Apollo i boskie próby". Tam wypowiadałam się na temat tego, że to moja pierwsza książka tego autora, jaką czytałam i, że jego styl mi się podoba. Dzisiaj przychodzę z moimi wrażeniami na temat książki Riordana dla dorosłego odbiorcy i... Jestem zachwycona. Nawet bardziej niż przy poprzedniej pozycji. "Big Red Tequila", to strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o świetną powieść detektywistyczną, kryminalną i właściwie zabawną. Naprawdę bardzo, ale to bardzo podoba mi się kreacja głównego bohatera, jak i pobocznych postaci. Podoba mi się ogólny zarys powieści, plan na jego wykonanie i realizację. Mogę śmiało powiedzieć, że autor napisał powieść na ocenę celującą. Ot, co!

Książka wciąga od pierwszej strony, nie miałam kompletnie żadnego problemu z przyzwyczajeniem się do postaci, czy odnalezieniem się w fabule. Zresztą ja bardzo lubię takie powieści, więc dla mnie była to nie lada gratka, ponieważ od dłuższego czasu nie miałam z takową powieścią styczności. Dlatego bardzo ucieszyłam się z tego, że Riordan kompletnie mnie nie zawiódł swoją historią. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Uśmiałam się, wzruszyłam, zdenerwowałam... Zżyłam się z Tresem i przebierając nogami śledziłam jego poczynania. W ogóle autor stworzył wielowątkową powieść, która wciąga nas na maksa!

Cieszę się, że nie jest to powieść jednotomowa. Ja chcę więcej! Dużo więcej. Będę (nie)cierpliwie wyczekiwać tomu drugiego, bo zerknąwszy na jego opis, jestem pewna, że będzie się działo!


czwartek, 9 czerwca 2016

[Przedpremierowo] "Calder. Narodziny odwagi" Mia Sheridan

Dziękuję!

Nie bój się walczyć o marzenia!
 Kiedy dziesięcioletni Calderpo raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Ale z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty. Sęk w tym, że ani Calder, ani Eden nie mogą tak po prostu zrezygnować z marzeń. Odważny chłopak i zdeterminowana dziewczyna postanawiają walczyć o własną godność, o prawo do decydowania o swoim życiu, wreszcie o swoją miłość.
Wyrusz z nimi w tę podróż, zobacz, jak próbują odnaleźć własne miejsce w świecie i nadać nowy sens życiu.
 Calder. Narodziny odwagi to opowieść o walce dobra ze złem, o strachu i męstwie oraz o ponadczasowej prawdzie, że światło miłości potrafi rozświetlić największe mroki...

Po Stingerze przyszedł czas na Caldera. Wiecie, jak bardzo Stinger mi się spodobał, a jeśli nie wiecie to zapraszam TUTAJ. Nie chciałam tak szybko zabierać się z niniejszą powieść, bo chciałabym mieć już kolejną... Ale! Wiecie co? Nie czytałam opisu z tyłu Caldera i... Treść mnie zaskoczyła. Pozytywnie, bo będzie oczywiście tom II! Aaaa! Bardzo się cieszę, bardzo, ponieważ sądziłam, że "Calder. Narodziny odwagi" to powieść jednotomowa.

Najlepsze jest to, że Mia Sheridan stworzyła kompletnie różniącą się powieść od "Stinger. Żądło namiętności". Wiecie, autorzy zazwyczaj powielają wiele schematów i innych aspektów ze swoich wcześniejszych powieści. Mia tego nie robi i za to jej chwała, a moje ogromne zaskoczenie i swego rodzaju podziw. Owszem, nadal można powiedzieć, że jest to powieść z tych, co to posiadają erotyczne opisy... Jednak tutaj mamy do czynienia, nie z typowym erotykiem, ale głęboką i interesującą fabułą. To przede wszystkim! Nie podchodźcie więc do powieści Sheridan z dystansem typu "a to kolejny schematyczny erotyk, coś w stylu fiftiszejdsofgrej". Nie! Nie ma porównania. W ogóle z czym do czego. Książki Sheridan, to są książki, a nie fabuła, która w ogóle jest taka "meh". Wzięło mnie na takie luźne porównanie, ponieważ, kiedy polecałam Stingera koleżance to ona powiedziała mniej więcej tak "a to jest takie coś jak fiftyszejdsofgrej?" Eh... Nie! To jest coś innego i dużo lepszego. Koniec porównania. 

Sheridan zaskoczyła mnie swoją nową powieścią, to na pewno. Jestem niezmiernie ciekawa kontynuacji, która nosi tytuł "Eden. Nowy początek". Sądzę, że będzie to równie wyśmienita przygoda, jak "Calder". I chociaż "Calder" z początku był taki dosyć monotonny, a fabuła odrobinkę rozlazła, to jednak później się rozkręciło. Nie zrozumcie mnie źle, mnie książka od początku przypadła do gustu, ale uprzedzam, że nie jest porywająca na samym starcie. Musi się nieco rozkręcić, a sama autorka daje nam czas do zrozumienia fabuły i swoich postaci. 

Nie będę się rozpisywała na temat fabuły, bo nie chcę niczego więcej zdradzać, aniżeli zdradzi Wam to sam opis. Powiem tak, pewien schemat (jak to w takich - i nie tylko - powieściach bywa) został zachowany. Jest Ona i jest On. Między nimi rodzi się pewne uczucie, które przeradza się w dozgonną miłość. Najlepsze jest to, że nie jest to uczucie typu: o jaki fajny - kocham. O jaka fajna - kocham. Bum, wielkie love, tęcza, wata cukrowa i jednorożce... Nope. Tutaj uczucie pomiędzy głównymi postaciami kiełkuje, dojrzewa... Poza tym, jest również motyw przyjaźni, tak silnej, że jeden za drugiego pójdzie w ogień. 

"Calder. Narodziny odwagi" opowiada nam nie tylko o pięknej i zakazanej miłości, ale również o sile, podejmowaniu ostrożnych decyzji, o odwadze i przyjaźni. O poświęceniu i zaślepieniu... O tym, że wiara w drugiego człowieka może być ślepa, a to nie zwiastuje dobrze. Zatem jeśli szukacie tego typu powieści, to polecam Wam właśnie tę. Sądzę, że się nie zawiedziecie. 

środa, 8 czerwca 2016

"Alive. Żywi" Scott Sigler



Po obudzeniu się nastoletnia bohaterka odkrywa, że jest uwięziona w trumnie. Dodatkowo nie ma pojęcia, kim jest, gdzie jest i jak się tu znalazła. Okazuje się, że w połączonym z jej więzieniem pomieszczeniu znajdują się równie zaskoczeni ocalali.
 Za ich pokojem znajduje się korytarz pełen zakurzonych kości, ale żadnych ludzi, żadnych odpowiedzi. Dziewczyna wie o sobie tylko jedno – nazywa się Savage, co wypisano w nogach trumny. Zauważ ateż, że inni na nią liczą. Nie jest największa ani najodważniejsza, ale z pewnych powodów budzi powszechne zaufanie. Teraz, jeśli ma im się udać, dziewczyna musi sprawić, żeby zaufali sobie nawzajem. Muszą zmierzyć się z prawdą, niezależnie od tego jak bolesna by była.


Na starcie napiszę tak: WOW!

Ta książka jest... Tak zaskakująca, że czasami nie wiedziałam co mam myśleć. Ale jak to? Wróć...  wróć... wróć. W jednej chwili wszystko jest w porządku, a za chwilę. Bum! Jeśli więc chodzi o element zaskoczenia, to autor wie co robi, to trzeba mu przyznać. 

Dobra, ale może napiszę Wam, czego się po niej spodziewałam. Na pewno tego, że będzie ona chociaż trochę straszna - była, może nie jakoś bardzo, ale tak zwane "ciary" się pojawiły. Pewnie gdyby to nie była powieść skierowana również do młodszego czytelnika, to autor by sobie pofolgował z opisami i bałabym się zasnąć! 

Spodziewałam się również tego, że mnie zaskoczy - zaskoczyła, o czym wspomniałam już we wstępie. W dodatku autor tak pędzi z akcją, że nie sposób się nudzić. A takie akcje lubię najbardziej! 

Oczekiwałam dobrze wykreowanych postaci - myślę, że są dobrze wykreowane, aczkolwiek mogłoby być lepiej. W zasadzie nie mogę się za wiele czepiać, bo i nie chcę, niemniej sądzę, że bohaterowie "Alive" mogliby bardziej mną wstrząsnąć. Chociaż z drugiej strony zwracając uwagę na to kim byli, co się z nimi stało i wszystko to, co miało miejsce później mogę się właściwie nie czepiać postaci tej książki. 

Chciałam również, aby "Alive" czytało mi się dobrze i pomimo tematu - przyjemnie. Styl autora jest bardzo dobry, a więc i książkę czyta się szybko i oczywiście przyjemnie. Fajne jest to, że pomimo dużej liczby postaci i skomplikowanych wątków, Scott Sigler nie namieszał w swojej książce, a co za tym idzie - w głowie czytelnika. Niestety często tak się zdarza w tego typu powieściach, że jest coś w stylu:


Na szczęście nie w książce Siglera.

Myślę, że "Alive. Żywi" jest to świetna dystopia dla młodzieży. Ma ona wszystko to, co dobra dystopia mieć powinna. Przemyślana fabuła jest chyba jednym z największych jej plusów, zaraz po napięciu, które trzyma nas od samego początku, do końca. Jestem ciekawa, co wydarzy się w kolejnym tomie... Bardzo ciekawa! 

wtorek, 7 czerwca 2016

"Apollo i boskie próby. Ukryta wyrocznia" Rick Riordan



Jak ukarać nieśmiertelnego?
Czyniąc go śmiertelnikiem.

Apollo rozgniewał swojego ojca Zeusa i za karę został strącony z Olimpu. Słaby i zdezorientowany ląduje w Nowym Jorku jako zwykły nastolatek. Pozbawiony nadprzyrodzonych mocy liczący cztery tysiące lat bóg musi nauczyć się, jak przeżyć we współczesnym świecie, dopóki nie zdoła jakoś odzyskać przychylności Zeusa.
Niestety Apollo ma wielu wrogów: bogów, potwory i ludzi, którzy chcieliby jego ostatecznej zagłady. Potrzebuje pomocy, a do głowy przychodzi mu tylko jedno miejsce, w którym może jej szukać – enklawa współczesnych półbogów znana jako Obóz Herosów.

Przyznaję, że jeszcze nie czytałam wcześniejszych serii Ricka Riordana. Niemniej zawsze chciałam zapoznać się z jego twórczością, zwłaszcza, że praktycznie każdy mi go chwalił. Dlatego zaczęłam od "Apollo i boskie próby. Ukryta wyrocznia". Myślałam, że ta młodzieżowa seria nie jest dla mnie. Bałam się, ze może mi się nie spodobać... Ha! Historia Apolla bardzo mi się spodobała. Styl autora jest świetny i ten humor! Teraz już wiem dlaczego prawie każdy mówi czy pisze z takim zachwytem o dziełach tego autora.

Nie mam porównania do wcześniejszych powieści autora... Nie czytałam serii o Percym Jacksonie i słyszałam, że przez to mogę nie zrozumieć o co chodzi w "Ukrytej wyroczni", że mogę mieć ciężko wdrożyć się w akcję... Czasami, kiedy były nawiązania do poprzednich powieści  - owszem czułam, że coś mnie ominęło, niemniej bardzo dobrze poradziłam sobie z przyswojeniem świata bogów i herosów. Nie miałam najmniejszego problemu z tym, że "coś mnie ominęło", ale wiem, że na pewno nadrobię to "coś". 

"Ukryta wyrocznia" to pierwszy tom rozpoczynający nowy cykl o herosach pt. "Apollo i boskie próby". Głównym jego bohaterem jest Apollo, bóg między innymi: sztuki, piękna, muzyki , syn Zeusa... Z tym, że my go poznajemy jako zwykłego śmiertelnika. Nastolatka z oponką i problemami skórnymi, który został zesłany na Ziemię, by "odbębnić" karę, jaką narzucił mu ojciec. Jak możecie się domyśleć, bóg piękna nie jest zadowolony z tego, że jego naczyniem jest przeciętny nastolatek... w dodatku bez krzty mocy. O bogowie!

I właśnie między innymi ten nieboski Apollo jest świetny! Jego zabawne teksty rozbawiały mnie co rusz. W ogóle kreacja bohaterów bardzo mi się podoba. Mamy do czynienia z herosami i bogami, ale tak naprawdę autor ukazuje nie tylko ich niesamowitość, ale również i wady, których jest naprawdę sporo, a to jest fajne i takie... Inne. Zazwyczaj w książkach dla młodzieży, albo coś jest dramatyczne, albo coś jest idealne... Riordan dla jednego robi przeciwwagę i dlatego jego książkę czytało mi się wyśmienicie. W ogóle styl autora jest nie do podrobienia. Lekki, przyjemny... Inny. Cieszę się, że mam jego powieść dla dorosłych czytelników "Big Red Tequila", ponieważ porównam sobie różnice pomiędzy kreacją bohaterów i świata przedstawionego. Śmiem sądzić, że to będzie uczta czytelnicza. O tak!

Książka "Apollo i boskie próby" - jak pewnie sami zauważyliście - bardzo mi się spodobała. Dlatego polecam ją gorąco! A sama zabieram się za wyżej wspomnianą nowość. 

niedziela, 5 czerwca 2016

"Miłość i kłamstwa" Cecelia Ahern

Dziękuję!


Zapomniane dzieciństwo. Odkryte na nowo życie.
A jeśli masz tylko jeden jedyny dzień, żeby dowiedzieć się, kim naprawdę jesteś?
Kiedy Sabrina Boggs przypadkiem natrafia na tajemniczą kolekcję, która znajdowała się w posiadaniu jej ojca, odkrywa prawdę tam, gdzie nigdy nie podejrzewała istnienia kłamstwa. Człowiek, przy którym spędziła całe dzieciństwo, nagle staje się kimś zupełnie obcym.
Niespodziewany przełom w monotonnym, rutynowym rozkładzie dnia pozostawia jej tylko jeden dzień na poznanie sekretów mężczyzny, którego rzekomo tak dobrze znała. Dzień, który wydobywa na światło dzienne wspomnienia, historie i ludzi, o istnieniu których nie miała dotąd pojęcia. Dzień, który na zawsze zmieni ją i wszystkich wokół niej.
Cecelia Ahern dotąd znana mi była głównie z powieści całkiem lekkich, miłosnych... Niezobowiązujących. Takich jak: "Love, Rosie" czy "Zakochać się". Bardzo polubiłam styl autorki, lekki, przyjemny, nieskomplikowany. Dlatego najnowsza książka autorki mnie zaskoczyła... Pod wieloma względami różni się od jej poprzednich powieści, które czytałam, stylem, wątkami, relacjami pomiędzy bohaterami... Jednakże nie jest to zaskoczenie negatywne, wręcz przeciwnie. "Miłość i kłamstwa" bardzo mi się podoba. Jak po tytule i okładce sądziłam, iż będzie to kolejna miłosna powieść, tak się pomyliłam. Oczywiście wątek miłości jest, ale na pewno zaskoczy Was relacja pomiędzy bohaterami i sądzę, że właściwie cała historia Was zaskoczy. Przynajmniej mam taką nadzieję. 

W zasadzie z początku czułam się pogubiona i ciężko było mi się "wbić" w treść. Jednak bardzo szybko się to zmieniło. Po prostu musiałam lepiej poznać postaci, uświadomić sobie, że nie będzie to lekka opowiastka, a postaci będą prowadzić mnie przez karty powieści, ujawniając coraz więcej... O sobie, o swoim życiu i to wszystko mi wyjaśnią. Ahern nie podaje nam na tacy rozwikłania tajemnic swoich postaci. Wyjawia je nam kawałek po kawałku, a to sprawia, że nie możemy przewidzieć co będzie dalej. Oczywiście możemy się domyślać i czasem uda nam się co nieco przejrzeć, niemniej bardzo podoba mi się to, że nie jest to kolejna lekka powieść, której się spodziewałam. 

W niniejszej książce jest wiele smutku i jeśli zrozumiemy sens przekazu czy postaramy się postawić w sytuacji bohaterów, wiele możemy zyskać. Podczas czytania "Miłość i kłamstwa" trzeba mieć otwarty umysł, przynajmniej ja tak to odbieram. Dlatego też bardzo polubiłam postaci, zwłaszcza Fergusa, jako małego chłopca, kiedy autorka przenosi nas w czasie, gdzie mamy możliwość poznać jego dzieciństwo. Podobał mi się wątek z jego najstarszym bratem i trochę było mi smutno z powodu tego, co się wydarzyło... 
Jeśli chodzi o Sabrinę, to jakoś szczególnie mnie nie poruszyła, ot fajna dziewczyna i tyle. Żadnej więzi. Dlatego uważam, że zdecydowanie Fergus gra pierwsze skrzypce i bardzo poruszyła mnie jego historia. 

Jeśli więc chodzi o kreacje postaci, to Ahern nadała im konkretne role: Fergus i jego rodzina tworzą serce tej powieści. Natomiast Sabrina jest swego rodzaju odkrywcą, którego śledzimy, z którym odkrywamy tajemnicę marmurków, ale w zasadzie - jak dla mnie - nie odgrywa jakiejś ambitnej roli. Niemniej bohaterowie jak najbardziej na plus. 

"Miłość i kłamstwa" jest książką interesującą, poruszającą i czasami wesołą. Na pewno zmusza czytelnika do refleksji i daje mu konkretny przekaz, który widnieje w opisie, trafia w samo sedno i z którym się zgadzam:  „Miłość i kłamstwa” to zachęcająca do rozmyślań powieść o tym, w jaki sposób pozornie najzwyklejsze decyzje, które podejmujemy, mogą wywierać nadzwyczaj ważki wpływ na całe nasze życie. I jak czasami wystarczy strumień światła, skierowany na kogoś innego, żebyś w pełni mógł poznać samego siebie.