Nicholas Sparks powraca z nową romantyczną opowieścią, w której miłość mieni się wszystkimi kolorami tęczy!
Hope jest w rozterce. Skończyła 36 lat, od sześciu lat ma chłopaka, ale na ślub raczej się nie zanosi. Tymczasem u jej ojca właśnie zdiagnozowano poważną chorobę. Hope postanawia więc odciąć się od wszystkiego, spędzić tydzień w wakacyjnym domku w Sunset Beach i zastanowić się nad swoją przyszłością.
Tru, urodzony w Zimbabwe przewodnik safari, pojawia się w Sunset
Beach, by poznać ojca i dowiedzieć się więcej o młodości matki.
Gdy ścieżki dwojga obcych sobie ludzi niespodziewanie się krzyżują,
wybucha pomiędzy nimi żarliwe uczucie. Wkrótce oboje staną przed
trudnym wyborem: oddać się miłości czy spełnić obowiązek wobec
rodziny? Posłuchać głosu serca czy rozsądku?
Nicholas Sparks, to autor, którego powieści uwielbiam. Mają one w sobie coś takiego... Czego nie potrafię jednoznacznie określić. Lubię to, jak autor opisuje historie miłosne. Czasami robi to w sposób dramatyczny, melancholijny a czasami, dosadny i taki "namacalny". Nie zgodzę się z wieloma zarzutami, że jego książki są pisane na jedno kopyto. Każdy autor ma swój styl, a styl Sparksa jest taki, a nie inny. I, jednym się podoba, a innym nie.
Z każdym oddechem, to zdecydowanie książka z tych o prawdziwej i pięknej miłości. Książka w której autor opowiada nam historię dwójki ludzi, których miłość jest tak piękna, że można ją jeść łyżkami. Ale też miłość, która chyba nie zdarza się w prawdziwym życiu. Powiedzmy sobie szczerze, człowiek to istota posiadająca wiele wątpliwości, słabości i nieradząca sobie z wieloma przeciwnościami losu. Natomiast autor trochę wyidealizował nie tylko swoich bohaterów, co ich miłość. Ja nie twierdzę, że to źle, jednak nie jest to powieść z tych sparksowych, w które bym uwierzyła. Na pewno jest to przepiękna historia miłości, która pokrzepia i rozgrzewa, dodaje wiary i nadziei.
Osobiście, chociaż więcej czytam książek mocniejszych, to dość często sięgam po obyczajowe powieści, które nie tylko dają mi odsapnąć od np. thrillerów, ale również pozwalają wczuć się w ten świat, w którym jest dużo miłości i pozytywów. Jeśli chodzi o Sparksa, to dotąd żadna z jego powieści mnie nie zawiodła, więc mogę po nie sięgać w ciemno, nawet nie czytając opisów.
A Z każdym oddechem, jest tak piękną historią, że nie można przejść koło niej obojętnie. NAPRAWDĘ!
A Z każdym oddechem, jest tak piękną historią, że nie można przejść koło niej obojętnie. NAPRAWDĘ!
Wręcz pokochałam bohaterów tej książki. Nie znalazłam w nich najdrobniejszej rzeczy, która by mi przeszkadzała. Ani jednej! A to jest naprawdę coś, bo zazwyczaj w każdym bohaterze jest coś, co sprawia, że się na niego wkurzam, a i tak go lubię...bądź nie mogę znieść. Tutaj lubię Tru i Hope za to, że po prostu są, że pojawiły się na kartach powieści Nicholasa Sparksa i dziękuję mu, że stworzył im tak piękne życie. Życie, którym żyłam i ja.
Cóż ja mogę więcej dodać... Z każdym oddechem, to powieść dla każdej kobiety, czy romantyczki, czy też nie. Mam nadzieję, że skusicie się na tę powieść, bo jest naprawdę piękna, ciepła, i pozytywna.
Czytałam i również bardzo mi się podobała. Polecam serdecznie. 😊
OdpowiedzUsuń