środa, 8 kwietnia 2015

"Jedno małe kłamstwo" K.A. Tucker


Livie zawsze była tą bardziej zrównoważoną z sióstr Cleary. Poradziła sobie z tragiczną śmiercią rodziców. Jednak pod zewnętrzną powłoką twardej i silnej młodej kobiety, kryje się mała dziewczynka, uczepiona ostatnich słów ojca: „Spraw, bym był dumny”. Obiecała, że się postara…Przez ostatnie siedem lat każda decyzja, słowo i czyn przybliża ją do wytyczonego celu.
Livie trafia do Princeton z życiową misją: uczęszczać na zajęcia, zdać na medycynę i poznać dobrego, porządnego faceta, za którego pewnego dnia wyjdzie za mąż. Nie planuje jednak: galeretkowych shotów, sympatycznej współlokatorki-imprezowiczki, której nie potrafi odmówić i Ashtona – przystojnego kapitana uczelnianej osady wioślarskiej. Jego zdecydowanie NIE planuje. Ashton jest aroganckim dupkiem, który rozpala zwykle uśpiony temperament Livie, ponadto uosabia wszystkie cechy, których dziewczyna pragnie u faceta uniknąć. Co gorsza, jest przyjacielem i współlokatorem Connora, który, jak się akurat składa, idealnie spełnia wymagania Livie. Dlaczego więc dziewczyna cały czas wraca myślami do Ashtona?
Czy obowiązkowa i przykładna dotąd Livie zostanie zmuszona, by zrezygnować z ostatniej obietnicy, jaką złożyła ojcu? A wraz z nią z jedynej drogi życiowej, którą zna?

Ostatnio czytuję wiele schematycznych historii. Zaznaczę, że są to obyczajówki i młodzieżówki. Dlatego przerzucam się na książki fantasy. Muszę oczyścić swój umysł!
Dzisiaj kilka słów na temat kontynuacji książki "Dziesięć płytkich oddechów". Drugi tom, o którym mowa nosi tytuł "Jedno małe kłamstwo". Jak pamiętacie historia Kacey i Trenta mnie nie powaliła. Jeśli nie pamiętacie, to zapraszam Was do zapoznania się z moją recenzją, która rzuci Wam trochę światła na mój pogląd względem twórczości Tucker. KLIK
Źródło

Postaci to mega słaba strona tej książki. Niedopracowana postać Livie aż kłuje w oczy. Niby Livie bardziej zrównoważona od swojej siostry... Cóż. Nie sądzę. Niewinna i słodka dziewczyna (bo przecież tak ukazuje, albo stara się ukazać nam ją autorka) się tak nie zachowuje. Zwłaszcza jeśli posiada jakiekolwiek zasady (a ponoć posiada). Miałam wrażenie, że w tomie I Livie była bardziej poukładana, a sama autorka przedstawiła nam ją zupełnie inaczej w kontynuacji. Może to tylko ja mam takie odczucie. Nie wiem. 

Tak samo Ashton. Taki typowy, powielony schemat bad boya. Miałam wrażenie jakbym znała tego chłopaka już od dawna. Tylko pod innymi imionami. Z tym, że tutaj jest pokazany koleś, który niczym pszczółka Maja bzyka wokół każdego kwiatuszka. Pragnę zwrócić uwagę na jeden istotny element: jego dziewczyna wyjeżdża, a on po niespełna 3 minutach od jej wyjazdu już przygruchał sobie chętną dziewuszkę. Ale Ashton nie jest taki... Njeee (o ironio!). On przecież nie chce skrzywdzić swojej dziewczyny. Tiaaa.
Źródło
Ta cała relacja pomiędzy tą dwójką była po prostu chora. Miałam wrażenie, że ta seria ma opowiadać o cierpieniu, o czymś wartościowym, a nie o tym jak bardzo on chce się do niej dobrać, ale "coś" (nie wiem co to jest... na pewno nie moralność), go powstrzymuje. Zaś ona gra cnotkę, która non stop daje czytelnikowi dowody na to, że wcale nią nie jest.

Pytanie mam jedno: czemu w praktycznie wszystkich książkach postaci są obłędnie cudowne pod względem wyglądu? Czemu mężczyźni są wysocy, mają ciało Adonisa, a kobiety są filigranowe i słodkie do obłędu, albo udają twardzielki przez co są jeszcze bardziej słodkie. No rzygam tęczą. Tylko w fantasy jest odwrotnie no i w kilku młodzieżówkach. Jednak takich sytuacji jest jak na lekarstwo. I oczywiście jest ten rażący schemat: dobra, pokrzywdzona niewiasta sprawia, że zły chłopak przechodzi na dobrą stronę mocy. Częste zjawisko, nieprawdaż? Niczym EdŁOrd i Bella.

Książka nie należy do wybitnych, ale o tragedię też nie trąca. Jest na pewno niezobowiązująca i nie zmusza czytelnika do refleksji. Po prostu taki odmóżdżacz na jeden raz. Podziękuję za kolejne książki z tej serii, która jest praktycznie o niczym. Toteż nie wspominałam o fabule, bo sama nie wiem co mam o niej powiedzieć. Nic konkretnego się nie dzieje. Same tańce godowe i dziwne podchody. 

8 komentarzy:

  1. Też się kiedyś zastanawiałam - dlaczego w powieściach wszyscy (szczególnie mężczyźni ) są obłędnie przystojni?! Co do książki - nie wiem czy się skusze - niezbyt kusząco się prezentuje :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko zależy od tego, czego się oczekuje od pozycji, ja mam ją w planach, ale raczej tych dalszych niż bliższych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Jeśli ktoś szuka lekkiej i ogłupiającej książki, to po nią sięgnie. Jeśli natomiast ktoś szuka czegoś wybitniejszego, to sobie ją daruje :)
      Ja czytałam pierwszą część tej serii i z resztą się raczej nie zapoznam... Widzę, że nic nie tracę, a nawet zyskuję czas na przeczytanie czegoś lepszego.

      Co do postaci, to Sol masz racje. Same kanony piękna i przez to ciężko odnieść te "cuda" do realnej rzeczywistości...
      ~ Luna

      Usuń
  3. Haha EdŁOrd ^^
    Ja podziękuje już za tego typu książki - bleee :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie nie sięgnę po tę serię. Jestem już zmęczona schematycznymi opowiastkami dla nastolatków, więc sobie daruję.

    Btw, wróciłam na bloga po dłuższej nieobecności, chyba nie informowałam :) http://w-pogoni-za-ksiazkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem zainteresowana ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam tej serii i jakoś nie żałuję tego. Piękna recenzja :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, świetna recenzja :D Książka mi się całkiem podobała, czasami potrzebuję takich prostych historii :) Na półce mam również 3 część, ale ostatnio odkryłam Colleen Hoover (wow) i pani Tucker musi jeszcze poczekać...

    OdpowiedzUsuń