środa, 14 września 2016

"Układanka z uczuć" Małgorzata Garkowska

Dziękuję!
Historia Agnieszki i Pawła zaczyna się jak w bajce o Kopciuszku. On – bogaty przedsiębiorca, syn znanego prawnika. Ona – piękna dziewczyna z niewielkiej wsi, wychowana przez starszych i bardzo surowych rodziców. Ich drogi mogłyby się nigdy nie przeciąć, ale jednak…
Gdy pewnego dnia na wernisażu wystawy Paweł zachwycił się dziewczyną z obrazu, postanowił, że ją odnajdzie i się z nią ożeni. Agnieszka, kiedy go poznała, była przekonana, że dla tej miłości może poświęcić wszystko: więzi rodzinne, przyjaciół, miejsce, w którym dorastała. Nie miała znaczenia różnica wieku, status majątkowy czy wychowanie. Aż do dnia, w którym odkryła prawdę…
Byłam ciekawa tej książki po przeczytaniu jej opisu. Ostatnio polubiłam powieści obyczajowe rodzimych autorek i stwierdziłam, że chcę zapoznać się z twórczością Małgorzaty Garkowskiej. I powiem tak... Książka jest dobra, ale niespecjalnie mnie zachwyciła. Ciężko było mi się przekonać do głównej postaci, która prawdę mówiąc nie rozwinęła się jakoś specjalnie na kartach powieści, a to jest dla mnie minusem. Nie lubię, kiedy postać od początku do końca pozostaje niemalże taka sama. Poza tym sam pomysł na książkę bardzo fajny, ale nie do końca rozwinięty tak, jakbym tego chciała. Nie porwał mnie specjalnie główny wątek, a przyznaję, że po sześćdziesięciu stronach myślałam, że będzie dobrze, bo pomimo, że nie wciągnęłam się od początku, to bardzo mi się podobało. Jednak żaden wielki przełom nie nastąpił... A szkoda.

Agnieszka to taka oferma życiowa... Ja rozumiem, że można sobie nie radzić w życiu, że można mieć pewne problemy, które nie pozwalają dorosłym podejmować decyzji, ale nie rozumiem tej bierności życiowej. Braku własnego zdania. Paweł stłamsił swoją żonę totalnie, a ona mu na to pozwoliła. Agnieszka prosta dziewczyna ze wsi, to - moim zdaniem - słaba psychicznie, delikatna istotka, której brak osobowości/charakteru i często zachowuje się jak kukiełka, za której sznurki pociąga mąż. Nie rozumiem tego... Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś pozwalał sobie na takie traktowanie, i ta bierność głównej bohaterki okropnie mnie drażniła. Nie lubię takich oferm życiowych. I dlatego też historia tej dziewczyny nie poruszyła mnie w tym pozytywnym sensie. Aga to strasznie naiwna i bezwolna istota, którą wystarczy pogłaskać po głowie, jak szczeniaczka i zaraz wszystko wybaczy. Chora sytuacja. Owszem, żal mi było dziewczyny, ale kurczę... Żeby nie wykrzesać z siebie krzty samozaparcia i powiedzieć STOP! Dosyć tego? To mnie frapowało i trochę męczyło. Jak widzicie, postać wzbudza emocje i to jest jak najbardziej na plus!

Doszukałam się jednak - tak mi się wydaje - sensu tego wszystkiego. Autorka świetnie (pomimo, że mnie to drażniło) pokazała czytelnikowi jak działają niektóre związki. Jak niektóre kobiety są ograniczane, tłamszone i nieszanowane. Pokazuje, że są mężczyźni, tacy jak Paweł. Mężczyźni, którzy swoją żonę traktują jak trofeum, jest im potrzebna do zaspokajania potrzeb, ładnego dodatku, słuchania, potakiwania i nie wyrażania własnego zdania. Patrząc na historię Agnieszki pod tym kątem, jej postać jest wykreowana idealnie. 

Książę z bajki? Jeśli taki jak książkowy Paweł, to podziękuję. Wolę zwykłego dworzanina! 

Powieść Garkowskiej nie należy do powieści lekkich i przyjemnych, ale na pewno do tych prawdziwych. Czytając "Układankę z uczuć" miałam świadomość tego, że gdzieś tam w świcie takich kobiet jak Aga jest sporo. A tacy mężczyźni jak Paweł idealnie to wykorzystują. Trochę to zakończenie mi ni w ząb, ni w oko nie podeszło, ale co zrobić. Niemniej książka jest dobra i na swój sposób mi się podobała. Polecam ją dojrzałym kobietom, które szukają niesztampowych historii, które zakrawają o prawdziwe. Historii, która wzbudza wiele sprzecznych emocji.

1 komentarz: