środa, 30 sierpnia 2017

"Samotny wędrowiec" James Lee Burke


Dziękuję!
Znakomita powieść, która wyszła spod pióra geniusza literatury kryminalnej, Jamesa Lee Burke’a. W swojej, jak dotąd, najbardziej ambitnej powieści, bestsellerowy autor „New York Timesa“ opowiada historię Ameryki widzianą oczami wyjątkowego człowieka.

Jest 1934 rok, szesnastoletni Weldon Avery Holland przypadkowo spotyka cieszących się złą sławą kryminalistów – Bonnie Parker i Clyde’a Barrowa – tuż po jednym z ich napadów na bank. W konfrontacji z przestępcami młody Weldon oddaje strzał, jednak nie ma pojęcia, czy kula trafiła do celu.


Dziesięć lat później podporucznik Weldon Holland ledwo uchodzi z życiem podczas bitwy o Ardeny, jednocześnie ratując życie sierżantowi Hershelowi Pine’owi oraz młodej hiszpańskiej więźniarce, Rosicie Lowenstein – kobiecie, która wywiera na niego podobny wpływ jak wcześniej jasnowłosa Bonnie Parker, i jest przy tym równie tajemnicza. Cała trójka przyjeżdża do Teksasu, gdzie Weldon i Hershel uczestniczą w budowie rodzącego się dopiero przemysłu naftowego.

Nie minie kilka lat i Weldon stanie w szranki z niebezpieczniejszymi ludźmi w branży, otrze się o osoby podejrzanej konduity i dwukrotnie straci, po czym odzyska swój majątek. Dopiero jednak perspektywa utraty jedynej i prawdziwej miłości – Rosity – popchnie go do najbardziej odważnego i lekkomyślnego czynu, zainspirowanego spotkaniem pary banitów w czasach młodości.


Samotny wędrowiec, romantyczna historia miłosna i mrożący krew w żyłach thriller w jednym, zabiera czytelnika w podróż pomiędzy kontynentami oraz epokami dziejów Ameryki. To monumentalna epopeja historyczna, pełna bohaterskich czynów, wyrazów lojalności, optymizmu i przejawów dobrego serca, będąca swoistą odą do amerykańskiego snu. 

Książka Samotny wędrowiec zbiera zaskakująco niskie oceny na pewnym portalu czytelniczym i szczerze powiem, że nie rozumiem dlaczego. Historia jest świetna, więc albo ktoś sięgnął po nią spodziewając się czegoś zupełnie innego, aniżeli oczekiwał... Albo nie zrozumiał jej treści. Bywa też tak, że ludzie sięgają po gatunek, którego nigdy nie czytali, nie rozumieją jego fenomenu i bum - "słaba ocena, bo mogę". Niemniej uważam, że ta książka zdecydowanie nie została doceniona przez polskich czytelników, a szkoda. Ogromnie szkoda. Zwłaszcza, że patrzy się na suchą ocenę, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, dlaczego tak a nie inaczej. Nawet jednego zdania, dlatego takie noty są dla mnie bez znaczenia. Niemniej, po przeczytaniu tak dobrej książki jaką jest Samotny wędrowiec, trochę ubolewam nad tym, ale co zrobić...

Przechodząc do mojej "nie suchej" oceny tegoż tytułu, napiszę Wam dlaczego mi się podobała, co mnie w niej ujęło, jakie widzę plusy, a może nawet znalazły się jakieś minusy? Zapraszam do lektury. 

Na pierwszy ogień idą rewelacyjnie nakreśleni bohaterowie. W tej książce nie ma postaci, która nie byłaby przemyślana od początku do końca. Nie ma powtarzalnego charakteru. Są konkrety, które ja osobiście sobie cenię, a co James Lee Burke mi zaserwował. Na samym początku poznając Weldona wiedziałam, że ten chłopach będzie wyjątkowy, kiedy dorośnie. Dokładnie tak się stało, bo już rozdział dalej autor przedstawił nam go jako prawego, mężnego, uczynnego i dobrego mężczyznę, który ma swój honor, swoje poglądy i jest im wierny, choćby nie wiem co. Weldon Avery Holland to postać, która wbiła się w moją pamięć głęboko i już tam zostanie, bo wierzcie mi, ale tak prawego bohatera książkowego to naprawdę ciężko znaleźć. Panie Lee, kawał dobrej roboty! To jak ten mężczyzna jest oddany swojemu przyjacielowi i swojej żonie, jest czymś godnym pochwały i naśladowania.

Kolejną postacią, która skradła me serce, to żona wyżej wymienionego bohatera, a na imię jej Rosita. Ciepła, oddana, wierna kobieta, która przeszła piekło i dla swojego męża przeszłaby kolejne, gdyby zaszła taka potrzeba. Rosita i Weldon to cudowna, kochająca się para, która pod naciskiem wielu innych "brudnych typków" będzie musiała oblec się w twardą skórę i walczyć po swojemu. Para, która przeszła i przejdzie wiele, a los wcale jej tego nie ułatwia. Ten wątek romantyczny jest świetnie przedstawiony, a ja śledziłam jego losy od początku do samego końca tego tomu, jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie.

Nie mogę nie wspomnieć o przyjacielu Weldona, Hershelu i jego żonie Lindzie Gail. Tutaj sprawa nie ma się tak pięknie i kolorowo, jak w przypadku pary, którą opisywałam wcześniej. Hershel, to oddany i wierny przyjaciel, mąż.... Współpracownik. Niemniej ta postać jest trochę naiwna, można nawet powiedzieć, że niewinna. Często wykorzystywana i słaba. A tą jego słabością jest jego żona Linda Gail, której wprost nie mogłam znieść. Okropne babsko, które zyskało w moich oczach dopiero pod koniec książki. 

Liczę na to, że wydawnictwo wyda kolejne części tej serii, bo jestem ich bardzo ciekawa i na pewno po nie sięgnę. Teksas, Ameryka, połowa XX wieku, trochę amerykańskiego snu z przeszłości, bohaterskie wyczyny, zdrada, niebezpieczeństwo, dobre serce, zasłużona kara, a w tym wszystkim miłość do drugiego człowieka... Jestem za! Autor poradził sobie z każdym, z tych tematów, a nawet więcej. Przeniósł nas do dawnej Ameryki, gdzie nie wszystko jest takie piękne. Na wszystko trzeba było zapracować własną krwią, a i to nie zawsze wystarczało.

Jeśli lubicie tego typu książki, to Samotny wędrowiec powinien Wam się spodobać. To trzymająca w napięciu i zaskakująca akcja. Emocje gwarantowane, czasami żal, złość, uśmiech, a czasami niemoc. Często zastanawiałam się, jak Weldon może być tak spokojny w chwili, w której ja najchętniej pociągnęłabym za spust broni. Poważnie, bywały takie momenty, kiedy zaciskałam zęby i kręciłam głową... Nie darowałabym wielu rzeczy z tych, jakie głównym bohaterom robili ci okropni ludzie. 

Jedno słowo - polecam!

Patronat medialny

5 komentarzy:

  1. Koniecznie muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widzę wiele skrajnych emocji! Muszę spróbować!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem jest i tak. Wielu osobom się nie podoba, nam wprost przeciwnie. Albo wszyscy wychwalają, a my nie. Ta tutaj mnie zaintrygowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ mnie zachęciłaś! :D Znaczy i tak mam ją w planach, nawet chyba najbliższych, ale cieszy mnie pozytywna opinia!

    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę - chyba i tak bym się na nią skusiła :) Korzystanie z suchych ocen wystawionych na portalach nie zawsze zbiegło się z moim gustem ;)

    OdpowiedzUsuń