poniedziałek, 14 sierpnia 2017

"We wspólnym rytmie" Jojo Moyes



Dziękuję!
Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można bowiem skrzywdzić tylko raz. Potem latami odbudowuje się zerwaną relację. Z ludźmi bywa podobnie…

Świat Natashy rozsypał się wraz z odejściem męża. Gniew i zraniona duma popchnęły ją do zrobienia rzeczy, których potem żałowała. Gdy człowiek traci kogoś bliskiego, nie zawsze zachowuje się rozsądnie. Natasha zamknęła się w swojej samotności, postawiła na niezależność i karierę. Kiedy decyduje się pomóc spotkanej w podejrzanych okolicznościach Sarze, nie przypuszcza, że ta „dziewczynka znikąd” odkryje przed nią życie na nowo.

Co się stanie, gdy Natasha zaryzykuje wszystko dla dziewczynki, której nawet nie zna i nie rozumie? Czego można się nauczyć od osoby, która kocha bardziej konie niż ludzi?

We wspólnym rytmie to opowieść o kobiecie, która nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłaby znów być kochana, i o dziewczynie, która jest gotowa kłamać i kraść dla kogoś, kogo kocha.

Miłość istnieje w tym, co się robi, w małych i dużych gestach. To, że się o niej nie mówi, nie oznacza, że jej nie ma. 

Książki Jojo Moyes uwielbiam. Każdą jedną. Jestem fanką jej historii i nawet mi przez myśl nie przeszło, że jej najnowsza powieść pt. We wspólnym rytmie, mogłaby mi się nie spodobać. Przyznam, że czekałam na tę piękność już jakiś czas i z ogromną przyjemnością oddałam się lekturze. Czytanie tej książki trochę mi się przeciągało, bo "ciągle coś". Niemniej, kiedy już ją skończyłam, dopadł mnie lekki smutek, że to już koniec. Moyes ma taki dar w kreowaniu postaci, że kiedy już je poznam, wdrożę się w ich świat, to później ciężko mi się z nimi rozstać. Tak też było w tym przypadku.

Książka We wspólnym rytmie jest kierowana do kobiet dojrzałych, w zasadzie jak każda powieść autorki. Moyes opowiada nam losy pewnego małżeństwa, którego rozpad jest nieunikniony oraz losy pewnej zagubionej dziewczynki, która całkowicie jest oddana swojej pasji. Dziewczynki, która ma tylko dziadka i konia, którego bardzo kocha. Dziewczynki, której życie nie rozpieszczało, i która ciągle ma pod górkę. 

Przyznać muszę, że nastoletnia Sarah strasznie działała mi na nerwy. Zachowywała się jak rozwydrzony bachor, do którego nic nie dociera. Nie polubiłam się z nią od samego początku, niby mogłabym zrozumieć jej zachowanie, niemniej ciężko było mi to uczynić. Te jej fochy, kłamstwa... Irytowała mnie i dopiero (dopiero!) pod koniec książki poczułam do niej sympatię i zrozumienie, ale wcześniej miałam ochotę jej przylać paskiem w dupsko, bo ileż można! Ktoś dla niej ryzykuje, robi wiele, chce ją zrozumieć i jej pomóc, a ta wiecznie źle, wiecznie nie, wiecznie jazdy i dąsy. No szlag mnie trafiał. 
Mac i Natasha to takie problemowe małżeństwo, którego losy śledziłam z dużym zainteresowaniem. Bardzo polubiłam tę dwójkę zagubionych ludzi, których cholernie do siebie ciągnie, ale jednocześnie te dwa bieguny nie tańczą (tytułowo) w tym wspólnym rytmie. Ciężko im się zgrać, zrozumieć siebie nawzajem, a nawet czasami porozmawiać. Da się jednak przewidzieć, jak to wszystko się skończy, bo  kto tego nie przewidział, to chyba jest ślepy. Niemniej nie jest to coś złego, absolutnie. Wiecie, z książkami obyczajowymi jest tak, że niestety bądź stety są one przewidywalne. Nie zawsze, ale jednak są.

W życie Natashy i Maca "wchodzi" Sarah. Dziewczynka huragan. Huragany wszystko niszczą, a czy Sarah tak robi? Na pewno posieje trochę zamętu w życiu tej dwójki dorosłych. Na pewno wyjdzie im to na dobre! Chociaż... Nie pod każdym względem, ale o tym nie będę się rozpisywała. Sami musicie poznać historię tej trójki bohaterów, żeby się przekonać o czym piszę.

O czym jest książka We wspólnym rytmie? O tym, że razem można pomóc sobie nawzajem, o zrozumieniu, wsparciu, sile miłości, ogromie pasji i pracy w tę pasję włożonej. Na pewno o wybaczaniu, zmianie, otwarciu się na drugą osobę, zaufaniu, stracie... Co tutaj dużo mówić, według mnie ta książka (jeśli się ją zrozumie i CHCE się ją zrozumieć) jest piękna. Jest prawdziwa, poruszająca i emocjonalna. Pewnie nie do każdego trafi, niemniej ja ją polecam. Jeśli szukacie czegoś takiego, jak wymieniłam wyżej, to myślę, że się nie zawiedziecie.

10 komentarzy:

  1. Bardzo chętnie bym poznała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dawna mam chrapke na tą książkę i na pewno przeczytam jak tylko dostanę w swoje łapki

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilka dni temu skończyłam czytać jedną z książek Jojo Moyes. Zrobiła na mnie dobre wrażenie, jednak fanką takich powieści nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę zamówiłam nie pozostaje mi nic innego jak czekać aż w końcu wezmę ją w swoje ręce!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam książki poruszające ważne tematy, przekazujące pewne wartości oraz wpływające na moje emocje. "Zanim się pojawiłeś" bardzo mnie zawiodło, za to zachwyciłam się "Dziewczyną, którą kochałeś", więc mam nadzieję, iż "We wspólnym rytmie" będzie napisana w podobnym stylu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tak, czytałam tę powieść i jest wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Już czeka na półce :-) Uwielbiam Moyes nie mogę się doczekać lektury ;-)
    Pozdrawiam!
    W krainie absurdu

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak na razie przeczytałam jedną powieść tej autorki, ale chciałabym zabrać się za kolejne. ;)
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Moyes i chyba muszę to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem w trakcie czytania tej książki. :)

    Pozdrawiam. ♥
    http://nie-oceniam-po-okladkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń