środa, 5 marca 2014

Egmont, ale frajda!

Po pierwsze: kto nie lubi gier?
Po drugie: kto nie lubi gier planszowych?
I, po trzecie: kto nie lubi zacnych gier planszowych?

Na wstępie muszę przyznać, że od zawsze wolałam gry planszowe tudzież karciane od tych komputerowych. Nie powiem, że w nie nie grywałam, ale częściej i z uśmiechem na twarzy sięgałam po planszówki. One zmuszają nas do myślenia... One sprawiają, że przyjemniej spędzamy czas w towarzystwie bliskich. Dlatego też zachęcam dzieciaki (te mniejsze i większe) w mojej rodzinie do grania właśnie w gry planszowe. Z taką grą możemy wyjść na taras i piękny dzień spędzić na świeżym powietrzu, świetnie się bawiąc. Z grą komputerową tak się nie da. Ha! Kolejny plus. Z racji tego, że moja rodzina jest liczna i jest w niej pokaźna liczba dzieciaków i młodzieży w każdym wieku, postanowiłam skorzystać z okazji i zrecenzować kilka gier planszowych. Powiem jedno: ALE TO JEST FRAJDA! Taka mała słodka rywalizacja - oczywiście nie na poważnie. 

Żeby napisać tę recenzję musiałam odzyskać gry. Kto mi je podwędził? Jedną brat dla swojej córy, który lepiej się bawił niż ona - przynajmniej ja mam takie wrażenie :) Dwie inne podwędzili mi bratankowie i wiecie co? Nikt nie chciał mi ich oddać! Skandal! Chociaż z drugiej strony wydawnictwo Egmont może być z siebie dumne. Nie dość, że wydaje cudne - zarówno graficznie jak i treściwie - książki, to jeszcze rewelacyjne gry. Przejdźmy jednak do konkretów. Na dzień dzisiejszy powiem Wam o trzech grach, dla młodszych... Chociaż starsi mieli równie wielką radochę.

Basia, łap kolory!

Do gry były dołączone dwie książeczki, które są ulubienicami moich bratanic (dobrze, że są dwie). Jeśli chodzi o samą grę, to oczywiście można grać według jej prostych zasad, albo dodać coś od siebie. Elementów do tej gry jest naprawdę sporo, ale graczy jest 4 - czyli standardowo, jeśli chodzi o takie gry. Gra polega na tym, że kto szybszy, ten lepszy, więc śmiechu jest naprawdę sporo. Wiek graczy to od 5 do 105. Nie będę Wam tutaj streszczała instrukcji, bo przecież nie o to chodzi.


Tak wygląda zawartość pudełka ---->
Z początku może się wydawać, że trochę skomplikowane to wszystko, jednak, kiedy zacznie się już grać, wszystko okazuje się bardzo proste, więc przy takiej grze (jak i tych dwóch poniżej) można się wieczorem totalnie rozluźnić. Przyznam, że w tę grę grają akurat moje bratanice, a zabawa zajmuje je na bardzo długo :)



Wyprawa do dżungli!

Za to ta gra poszła na pierwszy ogień u mnie w domu. Grali dosłownie wszyscy, ale niestety i tutaj graczy jest max 4, więc musieliśmy się zmieniać. Muszę przyznać, że ta gra bardzo przypadła mi do gustu. Podczas tej wyprawy do dżungli trzeba się skupić. Oj trzeba! Znacie może grę pt. Memory? Ta jest bardzo podobna, ale szczerze powiem, że nawet lepsza. Wyćwiczy Waszą pamięć w trymiga.
Takie małe, a jak cieszy - nawiązuję do małego opakowania tejże gry. Przyznaję, jest niepozorna.
Na opakowaniu jest napisane: Dobra gra w dobrej cenie - cóż, ciężko się z tym nie zgodzić :) Przedział wiekowy graczy, to 6 - 106 lat. Gra polega na tym, aby rozłożyć na stole karty ze skarbami, następnie gracze starają się jak najlepiej zapamiętać, gdzie dany skarb się znajduje, gdyż potem karty zostają odwrócone. Jako, że są dwie talie kart z takimi samymi obrazkami, jedną talię rozdaje się graczom, którzy po kolei obstawiają, gdzie jaki skarb się znajduje, a za wszystko otrzymują punkty. Oczywiście wygrywa gracz, który ma najwięcej punktów.



Mniam... Mniam, czyli: Znikające ciasteczka!

Ach, cóż za smaczna nazwa gry, prawda? Kafelki z ciasteczkami wyglądają na naprawdę apetyczne. Cóż, Znikające ciasteczka, to trzecia gra planszowa, która skradła moje (ale nie tylko moje) serce i w którą chętnie grywam, jeśli mam z kim. Ta gra również wygląda niepozornie, ale zawiera całkiem pokaźną liczbę płytek do gry.
Standardowo max 4 graczy.
Wiek graczy: 6-106
Ta gra jest pełna emocji i również musimy się dobrze skoncentrować żeby wygrać. Aczkolwiek nie chodzi tutaj głównie o wygranie, ale przede wszystkim o relaks, spędzenie czasu z bliskimi i dobrą zabawę. Niewątpliwie wszystkie te gry właśnie to Wam zapewnią, ale Znikające ciasteczka różnią się trochę od dwóch poprzednich, gdyż jeden gracz może robić innym małego psikusa...
Na początku rozkładamy wszystkie kafelki ze smakowitymi ciasteczkami, a następnie tylko jeden gracz odwraca jeden kafelek, a reszta graczy w tym czasie ma zamknięte oczy i nie podgląda (łobuzy!). Gracze otwierają oczy i ten który najszybciej wskaże odwrócony kafelek zdobywa punkt, później wszyscy mają okazję na zdobycie punktów zgadując, jakież to pyszności znajdują się na odwrocie. Wierzcie mi, że podczas tej gry zapomnicie o trudach dnia!

Gier nie oddam nikomu i za nic, tak świetnie się przy nich bawię wraz z rodziną. Są dobre na spędzanie i uprzyjemnianie zimowych wieczorów, letnich dni na zewnątrz, a ich kompaktowe pudełka sprawiają, że zmieszczą się w każdej torbie i możemy je śmiało zabrać na wakacje. A to zabić nudę w pociągu/busie/autobusie czy aucie, a to na plaży zamiast tylko leżeć plackiem, możemy leżeć plackiem i grać! Rewelacja. Polecam każdemu :)

A sama serdecznie dziękuję za te wspaniałości wydawnictwu Egmont!


9 komentarzy:

  1. U mnie to było pół na pół. Bardziej oczywiście zawsze ciągnęło do gier komputerowych, ale koniec końców równie często grało się w te planszowe - kupa zabawy i śmiechu :) Do dziś czasem grywam w Monopoly i Scrabble :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam gry planszowe, preferuję te bardziej dla dorosłych póki co :) Wyprawą do dżungli bym nie pogardziła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaa, ile cudowności!!! A Basia rządzi ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne gry :D ja też lubię gry planszowe i często z rodzinką, jak przyjeżdżam to gramy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy byłam dzieckiem, kochałam gry planszowe. Miałam kilka pudełek, ale najmniej wspominam taką wielką książkę o grubych, tekturowych kartach, na każdej znajdowała się osobna gra planszowa. Było tam kilkadziesiąt gier, markery, dwie kostki i stos żetonów, pełniących rolę pionków. Wszystko mieściło się w książce, było takie wycięte miejsce, którego polubiłam używać także jako kryjówki dla małych skarbów. Gra była cudowna, nacieszyłam się nią, a potem przekazałam innym dzieciakom.
    W przeciwieństwie do Ciebie nie mam dużej rodziny, więc okazji powrócić do gier, ale zgodzę się, że planszówki dają więcej radości, niż gry komputerowe. Pamiętam też, że w czasach licealnych miałam bzika na punkcie gier rpg, takich, które rozgrywa się podczas spotkań i snuje historię. Coś cudownego, a jaka frajda dla wyobraźni! Sądzę, że gdyby ktoś zaproponował mi sesję rpg dziś, to trudno byłoby mi się oprzeć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyprawa...wydaje się być ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Basia, łap kolory przykuła moją uwagę! Też bardzo lubiłam grać w gry planszowe :-) Moja ulubiona gra planszowa z dzieciństwa to Eurobusiness!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę powiedzieć, że w zacną grę planszową już dawno nie grałam, ale mąż już szykuje sprowadzenie do domu swoich niewyżytych growo znajomych, więc jakaś partia się pewnie wkrótce trafi... ;)
    Pozdrawiam,
    Sol

    OdpowiedzUsuń