"Siostra, która w gruzach Manhattanu znajduje dziwny szklany artefakt, będący katalizatorem przemian… Joshua Hutchins, były zapaśnik, który chroni się przed opadem promieniotwórczym na stacji benzynowej w Nebrasce… I ona, dziewczynka obdarzona szczególnym darem, która wędruje wraz z Joshem do miasta w Missouri, gdzie zacznie uzdrawiać.
Lecz przedwieczna moc, która zniszczyła Ziemię, wciąż zaciąga rekrutów do swej nieznużonej armii. Nie zawaha się sięgnąć po uzdrowicielkę…
„Łabędzi śpiew” to arcydzieło literatury postapokaliptycznej i niezwykła epopeja grozy, swoim rozmachem przypominająca słynny „Bastion” Stephena Kinga.
„Łabędzi śpiew” uznawany jest za jedną z najlepszych powieści o zagładzie ludzkości w historii literatury. Powieść poraża rozmachem i barwną paletą niezwykle wnikliwie nakreślonych postaci, co sprawia, że jest lekturą obowiązkową dla każdego miłośnika literatury postapokaliptycznej na najwyższym poziomie."
Jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Najpierw miałam się zapoznać z jego książką pt. "Magiczne lata", ale jakoś nie mogłam jej zdobyć, więc stwierdziłam, że zacznę od "Łabędziego śpiewu" i zobaczę o co ten szum wokół twórczości autora. Przekonała mnie i okładka, i wydawnictwo, którego nakładem wyszła niniejsza książka, a które bardzo sobie cenię. Cóż, "Łabędzi śpiew" nie do końca spodobał się mojej osobie. Na okładce jest tyle pochwalnych słów, po przeczytaniu których sądziłam, iż książka powali mnie na kolana. Niestety, ale nie powaliła. Przyznać muszę, że w najbliższym czasie raczej nie sięgnę po tom II. Jednak, jeśli będę miała okazję, to zapoznam się z "Magicznymi latami".
Jeżeli wziąć pod uwagę pomysł na fabułę, to muszę przyznać, że jest on całkiem oryginalny. Autor obrał sobie wizję świata, jaki chciał przedstawić czytelnikowi i widać, że zrealizował wszystko w najmniejszych szczegółach. Wszystkie opisy są barwne i w pewien sposób ciekawe, jednak dla mnie zbyt nużące i niestety do mnie nieprzemawiające. Jednym się zapewne to wszystko, co autor nakreślił, spodoba, zaś mnie nie do końca przekonało. Język jest prosty, ale zarazem ciężki. Barwny, ale niektóre wątki mnie po prostu nudziły, co wywoływało u mnie chęć odłożenia książki i nie wracania już do niej. Jednak przełamałam się i ją skończyłam.
Postaci jest w książce wiele. Niektóre są wyraziste, inne zaś niewyróżniające się na tle tych barwnych. Tak więc charakterów tutaj do wyboru do koloru, co może działać na plus. Lubię książki, gdzie jest więcej postaci, jednak nie przepadam za książkami, gdzie jest zbyt wiele postaci, a ich historie ciężko się czyta. Nie mogę się wtedy odnaleźć, kto, co, kiedy i dlaczego. Ciągłe przeskakiwanie z wątku, w wątek było dla mnie męczącą i niewygodną sprawą. Wszystko mi się mieszało, często gubiłam się w fabule, a to jest bardzo uciążliwe i zamiast delektować się książką, czułam swoistą irytację. W dodatku przez ten przepych postaci nie mogłam się zżyć z żadną z nich, nie poczułam z żadną więzi, co dla mnie było minusem. Ja lubię znaleźć w każdej książce swojego ulubieńca, tudzież ulubieńców, którym kibicuję, z którymi odczuwam wspólną stratę, zawód, napięcie, szczęście... Po prostu lubię przeżywać z postaciami wszystko co się da, a w "Śpiewie łabędzi" niestety tych przeżyć nie było. Jednak pragnę zaznaczyć, że zgodzę się z wyrażeniem z okładki: niezwykła epopeja grozy. Grozę było czuć, a nawet strach, jaki zawładnął bohaterami, co zyskuje kolejnego plusa.
Na sam koniec powiem tylko, że książka zapowiadała się naprawdę nieźle, ale w ogólnym rozrachunku, według mnie wypadła, co najwyżej dobrze. Treść mnie nie porwała. Jak z początku czułam napięcie, chęć przygody, tak po kilku rozdziałach to wszystko gdzieś się straciło. Niemniej nie mówię, że jej nie polecam, gdyż zapewne wielu z Was się nią zachwyci, a ja chętnie zapoznam się z Waszymi wrażeniami.
Za książkę bardzo dziękuję księgarni Libroteka.pl i zapraszam do jej odwiedzenia, gdyż mają bogatą i ciekawą ofertę!
Chyba nie przeczytam:( Ale okładka fajna:)
OdpowiedzUsuńNapisałam długi komentarz i jakimś cudem mi go zjadło. No cóż... Spróbujemy jeszcze raz. Na te recenzję czekałam, opis książki bardzo mnie ciekawił i sama chciałam ja nabyć. Była droga, a zbliżały się święta, więc chwilowo odpuściłam. Widząc u Ciebie recenzję pomyślałam, że za chwilę będę żałować i pluć sobie w brodę, ale potem zaczęłam czytać i nie znalazłam oczekiwanego zachwytu. Trochę szkoda, miałam wielką ochotę na antyutopię bez nastoletnich problemów. Okazuje się, że mimo to książka jest średnia. Wierzę Ci absolutnie, bo 95% Twoich opinii pokrywa się z moimi. Trochę żal, że się napaliłam, a książki nie kupię, ale cieszę się, że nie wydam kasy na średniaka. Wolę coś pewniejszego, a Łabędzi śpiew... Może kiedyś zawita w miejskiej bibliotece, choć raczej nie mojej własnej.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze od samego początku bardzo zainteresowała mnie ta książka, teraz jednak sama nie wiem, co o niej sądzić z jednej strony dalej chciałbym ja przeczytać, a z drugiej nie wiem czy warto marnować na nią czas:)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać, ale póki co sobie daruję. Szkoda na nią pieniędzy, jeśli jest tylko dobra.
OdpowiedzUsuńksiążkę mogę mieć na uwadze, ale nie muszę się śpieszyć - do takiego wniosku doszłam po przeczytaniu twojej opinii :)
OdpowiedzUsuńJa również stawiam w książkach na emocje, lubię przeżywać z bohaterami wzloty i upadki. Nie mniej jednak chciałabym przeczytać tę książkę, może znajdziemy wspólny język :)
OdpowiedzUsuńCzęsto bywa tak, że dużo od książki oczekujemy, a mało dostajemy. Może sama się na nię skuszę, ale jakoś specjalnie nie będę się za nią rozglądać :)
OdpowiedzUsuńNo to mnie zaniepokoiłaś- i ja zawsze szukam więzi z bohaterami, to dla mnie bardzo ważne, by ją odczuwać, a jeśli w "Łabędzim śpiewie" nie sposób jej odnaleźć, to nie wiem, czy jest sens po niego sięgać. Muszę się jeszcze zastanowić. ;)
OdpowiedzUsuńPo "Magiczne lata" można sięgnąć bez obaw, naprawdę dobra lektura ;) A "Łabędzi śpiew", no nie wiem, póki co nie zdecyduję czy to przeczytać, zostawię tę decyzję na później.
OdpowiedzUsuńMyślę, że się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNa razie się nie skuszę, lecz może kiedyś.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, kto wie
OdpowiedzUsuńNiestety odpadam. Nie lubię, kiedy bohaterów jest mnóstwo, bo tak jak Tobie, mieszają mi się, wolę minimalizm :)
OdpowiedzUsuńZapowiadało się ciekawie, ale póki co sobie odpuszczę :/
OdpowiedzUsuńByłam strasznie ciekawa tej książki, jednak po Twojej recenzji czuję, że chwilowo jednak sobie daruję :)
OdpowiedzUsuń