Wydawnictwo Jaguar zawsze potrafi mnie skusić swoimi propozycjami. Porównując "Morze spokoju" do "Tak blisko..." autorstwa Tammary Webber, której moją recenzję możecie przeczytać tutaj KLIK bardziej przekonać mnie już chyba nie mogło. Byłam przygotowana na przyjemną powieść, która mnie oczaruje, zwłaszcza, że "Tak blisko..." należy do moich ulubionych powieści obyczajowych. Czy porównanie jednej książki, do drugiej było trafne?
Wystarczyła chwila, żebym polubiła postaci, jakie wykreowała nam autorka. Na pewno nie są schematyczne i nie działają w sposób nielogiczny - co jest dużym plusem, zwłaszcza, że ostatnio wpadały w moje ręce książki, gdzie w większej mierze postaci były lekkomyślne, a ich posunięcia były tak żałośnie nielogiczne, że głowa mała. Dlatego uważam, że to, jak Millay stworzyła swoich bohaterów jest przemyślane i dopracowane. Każdy szczegół: przeszłość bohaterów, ich poglądy, poczynania i emocje - to wszystko do siebie świetnie pasowało i dobrze ze sobą współgrało. Ogólnie mówiąc - dobra robota. Jednak chciałabym Wam również powiedzieć o kilku postaciach coś więcej, aniżeli krótką wzmiankę w ogólnej charakterystyce zbiorowej. Weźmy pod lupę główną bohaterkę. Nastya Kashnikov to intrygująca dziewczyna, która przez pewien incydent z przeszłości postanowiła nigdy więcej się do nikogo nie odzywać. Co zdarzyło się tej dziewczynie? Tego autorka nam nie zdradza na samym początku... W sumie racja, bo gdzie byłaby zabawa, gdyby wszystkie karty były odwrócone? Trzeba trzymać tego asa w rękawie! Nastya jest dosyć skomplikowaną osobą, jednak wszystkie jej poczynania są dokładnie przemyślane, tylko ciągle zastanawiałam się dlaczego chce być postrzegana w swoim środowisku, jako puszczalska i bezwstydna dziewucha? (Potem wszystko staje się jasne, ale na wyjaśnienia przyjdzie trochę poczekać). Kolejną intrygującą postacią jest Josh. Chłopak zamknięty w sobie, stroniący od towarzystwa innych. Chłopak, który stracił wszystkie bliskie mu osoby, ale przynajmniej nie użala się wiecznie nad swoim życiem (i to lubię!). Jest jeszcze jedna specyficzna, z początku drażniąca mnie, ale później dająca się lubić postać imieniem Drew.
Z początku sądziłam, że to kolejna książka, gdzie prym wiedzie trójkąt miłosny i pomyślałam sobie (nie, tylko nie to!). Na szczęście autorka sprytnie zagrała na emocjach czytelnika i po dłuższej "chwili" rozwiała wszelkie jego wątpliwości. Trójkąta miłosnego nie ma w tej książce! Całe szczęście, że brak w niej kiczowatych zagrywek ze strony chłopaków i brak dziewoi, która ma wieczne dylematy, którego z przystojniaków wybrać, bo przecież... (zawsze jakieś argumenty, głupsze, czy... jeszcze durniejsze się znajdą). Ogromny pozytyw.
Jest trójkąt, ale za to inny. Nazwałabym go przyjacielskim(?) (Jakkolwiek dziwnie to brzmi, hmm...) Drew, Josh i Nastya, to bardzo dobry przykład prawdziwej przyjaźni. Bardzo podobał mi się ten, jak i miłosny wątek, którego poniekąd jest tutaj wiele, zaś z drugiej strony jest on tak sprytnie stonowany, że nie powinien nikogo razić (mowa tutaj o tych, co to nie lubią kiedy miłosne rozterki są na pierwszym miejscu).
Katja Millay może nie stworzyła jakiejś innowacyjnej książki, gdzie to wszystko dzieje się w innej czasoprzestrzeni, albo inne bzdety, ale stworzyła ciekawą, wzruszającą, piękną i pełną przeróżnych emocji opowieść o zagubionej dziewczynie i doświadczonym przez los chłopaku, których przyszłość nie jawi się w różowych barwach. Powieść, która zaskoczy czytelnika niejednokrotnie. Na koniec rzucę Wam tak filozoficznie... Spodziewajcie się niespodziewanego. (Ha!)
Piosenka, która idealnie spasowała mi do tej książki :)
Brzmi ciekawie. Główna bohaterka sprawia pozytywne wrażenie, cieszy mnie też brak trójkąta miłosnego, jak i innych figur geometrycznych. Wątki miłosne lubię, jeśli nie przysłaniają innych, czyli tu znów na plus. A trójkę przyjaźni... brzmi trochę hippie. :D A tak na poważnie to fajnie, że postawiono na przyjaźń, bo często jest pomijana na rzecz romantycznych uniesień. Tak więc... zachęciłaś mnie.
OdpowiedzUsuńOd kiedy zobaczyłam książkę w empiku zapragnęłam ją przeczytać, twoja opinia tym bardziej utwierdza mnie przy tej decyzji ^^. Cieszę się, że nie ma tutaj takiego typowego trójkąta, bo fakt faktem - trochę się to przejadło :D. Już nie mogę się doczekać, by ją przeczytać :3
OdpowiedzUsuńTą powieść mam na półce i nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńweronine-library.blogspot.com
Słowo "trójkąt" działa na mnie jak komary - uciekam od tego :/
OdpowiedzUsuńOj, ktoś tutaj nie doczytał opinii do końca ;) Tirin, trójkąta w tej książce nie ma - przynajmniej miłosnego ;)
UsuńBardzo chcę przeczytać te książkę, tyle o niej dobrego wszędzie słychać :)
OdpowiedzUsuńJa chętnie ją przeczytam :))
OdpowiedzUsuńTę książkę muszę koniecznie przeczytać, jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ją czytam, mam nadzieję, że też mi się spodoba. :)
OdpowiedzUsuń...a miałam nie czytać ,,Morza...". Dobra, biję się w pierś, ciekawość mnie zżera, wszyscy zachwyceni - choć zerknęłam do środka książki na amazon.com i przeczytałam fragment, to odpuściłam, bo wydawało mi się, że to nie dla mnie. Chyba się pomyliłam.
OdpowiedzUsuńPrzede mną jeszcze "Black Out" jeżeli chodzi o jaguarowe pozycje ;) nie nadążam za Tobą
OdpowiedzUsuńŚwietną piosenkę dobrałaś do tej książki :) (u mnie było to "Demons" Imagine Dragons w wykonaniu Boyce Avenue :D). Przyjacielski trójkąt faktycznie był bardzo przyjemny :) Mnie też Drew działał na nerwy, ale później stwierdziłam, że dam mu spokój i nie będę go tępić :D Za to samo "Morze spokoju" sprawiło, że na końcu wymsknęło mi się kilka łez :D
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja tylko podsyciła, jeszcze bardziej, moją ciekawość. Koniecznie muszę jak najszybciej zaszyć się gdzieś "w kątku" z tą powieścią :P
OdpowiedzUsuńMiałam ja w rękach, przy promocji w Empiku, ale odłożyłam i teraz trochę żałuje, bo zbiera prawie same pozytywne opinie ;) No cóż, kiedyś na pewno wpadnie w moje łapki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Właśnie ta książka czeka na mojej półce;p Zobaczymy czy nasze opinie się pokryją;p Recenzja podsyca apetyt;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń