To chyba pierwszy taki mój post, w którym piszę minimalistyczne opinie o kilku przeczytanych przeze mnie niedawno pozycjach. Nie wiem czy to się sprawdzi. Wiem jedno, takie posty będą rzadkością. Po prostu nie mogę znaleźć ostatnio czasu, żeby napisać Wam pełnowymiarową opinię na temat każdej z tych pozycji. Dlatego robię to tak, a nie inaczej. Kilka osób pisało do mnie na maila, dlaczego ostatnio moje posty pojawiają się tak rzadko i, że chciałyby poznać moje zdanie na temat tej czy innej pozycji. Piszę rzadko ponieważ nie mam tyle czasu ile chciałabym mieć. A jak już go mam, to jestem albo zbyt zmęczona, żeby napisać coś konkretnego co miałoby ład i skład. Albo imam się innych zajęć. Niemniej nie chcę zostawić bez odpowiedzi tych, którzy czekali na kilka moich słów o danych książkach. Dlatego chętnych zapraszam do zapoznania się z moją minimalistyczną opinią na temat kilku pozycji.
Pradawna magia jest wygłodniała.
Jeśli nie będziesz uważać, pochłonie i ciebie.
Kiedy Cerise dorastała wmawiano jej, że magia to dar, rzadki talent, który w oczach dziewczyny najczęściej okazywał się kajdanami.
Jej opinia ulegnie zmianie, gdy będzie musiała zmierzyć się
z agentami Dłoni.
Rubież to dziwne miejsce wciśnięte między dwie krainy. Z jednej strony znajduje się Niepełnia,
pozbawiona czarów sfera technologii, zasad i papierologii - miejsce w którym William zarabiał na życie.
Po drugiej leży Dziwoziemia rządzona prawami magii, gdzie władają rody o błękitnej
krwi. Choć tam urodził się William, był w niej wyrzutkiem i skazańcem.
Rubież zaś nie należała do żadnego ze światów. Idealne miejsce dla kogoś, kto nigdzie nie pasował.
Gdy skrzyżują się ścieżki Williama i Cerise, polecą iskry.
Tych dwoje musi jednak podjąć współpracę, by odnieść sukces i... przeżyć.
Jeśli nie będziesz uważać, pochłonie i ciebie.
Kiedy Cerise dorastała wmawiano jej, że magia to dar, rzadki talent, który w oczach dziewczyny najczęściej okazywał się kajdanami.
Jej opinia ulegnie zmianie, gdy będzie musiała zmierzyć się
z agentami Dłoni.
Rubież to dziwne miejsce wciśnięte między dwie krainy. Z jednej strony znajduje się Niepełnia,
pozbawiona czarów sfera technologii, zasad i papierologii - miejsce w którym William zarabiał na życie.
Po drugiej leży Dziwoziemia rządzona prawami magii, gdzie władają rody o błękitnej
krwi. Choć tam urodził się William, był w niej wyrzutkiem i skazańcem.
Rubież zaś nie należała do żadnego ze światów. Idealne miejsce dla kogoś, kto nigdzie nie pasował.
Gdy skrzyżują się ścieżki Williama i Cerise, polecą iskry.
Tych dwoje musi jednak podjąć współpracę, by odnieść sukces i... przeżyć.
To druga część cyklu "Na krawędzi", która okazała się niestety nieco słabsza od poprzedniej. Pamiętam jak byłam zachwycona tomem pierwszym. Tutaj możecie o nim poczytać KLIK Jeśli chodzi o kontynuację, to owszem podobała mi się, jednak czasem wiało nudą, było przewidywalnie i niewiele mnie zachwyciło. Niemniej i tak traktuję tę serię jako ulubioną, bo duet Andrews tworzy genialne dzieła! Stworzenie ciekawego świata, kreacja bohaterów i narzucony im cel - co do tego nie mam żadnego "ale". Po prostu czegoś było mało. Rose i Declan z poprzedniej części byli moimi ulubieńcami i brakowało mi ich w tej części. Cerise i William są sympatyczni i ich również polubiłam, ale to już nie to samo... Moje słowa nie zmieniają jednak faktu, iż trylogię polecam!
Ile jest w stanie zrobić matka, by ochronić własne dziecko?
Jedynym marzeniem ośmioletniej Sophie Donohue jest być jak inne dziewczynki. Jej matka Janine z ociąganiem zgadza się, by córka razem z zastępem zuchów pojechała na dwudniowy biwak. Dziewczynka z wyjazdu nie wraca.
Wbrew swym pragnieniom Sophie nie jest jednak zwykłą ośmiolatką. Cierpi na rzadką chorobę, a Janine, podejmując ostatnią próbę uratowania jej życia, wpisała córkę na eksperymentalną terapię, pomimo ostrych sprzeciwów swoich rodziców i byłego męża. Bez leku Sophie długo nie przetrwa; matczyna intuicja podpowiada Janine, że jej córka żyje, ale czasu jest niewiele.
Głęboko w lasach Wirginii toczy się inny dramat. Sophie znajduje schronienie w chacie Zoe, która walczy o uratowanie własnej córki, skazanej za morderstwo. Dręczona wyrzutami sumienia, że nie poświęcała Marti czasu, kiedy ta była mała, bo bez reszty zajmowała się własną karierą aktorską, teraz przygotowała plan ucieczki córki z więzienia, któremu poważnie zagraża pojawienie się Sophie. Obie matki, Zoe i Janine, z wielką determinacją dążą do uratowania swych córek, ale może się to udać tylko jednej z nich.
"Szansa na życie", to pierwsza książka Diane Chamberlain, którą miałam przyjemność czytać. Wiele dobrego słyszałam o jej dziełach, więc tylko kwestią czasu było, aż sięgnę po którąś z jej powieści. Padło na "Szansa na życie". Zachwycona nie jestem, ale książka fajna. Poruszająca, dramatyczna, ciepła. Czasami monotonna, ale nie narzekam, bo takie książki w spokojnej tonacji też trzeba czasem przeczytać. Chamberlain obrała sobie trudny temat, bo nie dość, że zaginięcie dziecka, to jeszcze poważnie chorego. Świetnie ukazała nam emocje rodzica w sytuacji, gdzie ten zastanawia się czy jego dziecko jeszcze żyje, co się z nim stało i, czy się odnajdzie. Nadzieja, ból towarzyszący niewiadomej i strata - to chyba najmocniej odczuwalne uczucia... Książka trzyma w napięciu od samego początku. Kiedy tylko ją odkładałam, ciągle kusiło mnie żeby przeczytać jeszcze jeden rozdział. Tak mnie wciągnęła. W swoich zbiorach mam jeszcze cztery inne książki tej autorki i mam zamiar się za nie niebawem zabrać.
Jedynym marzeniem ośmioletniej Sophie Donohue jest być jak inne dziewczynki. Jej matka Janine z ociąganiem zgadza się, by córka razem z zastępem zuchów pojechała na dwudniowy biwak. Dziewczynka z wyjazdu nie wraca.
Wbrew swym pragnieniom Sophie nie jest jednak zwykłą ośmiolatką. Cierpi na rzadką chorobę, a Janine, podejmując ostatnią próbę uratowania jej życia, wpisała córkę na eksperymentalną terapię, pomimo ostrych sprzeciwów swoich rodziców i byłego męża. Bez leku Sophie długo nie przetrwa; matczyna intuicja podpowiada Janine, że jej córka żyje, ale czasu jest niewiele.
Głęboko w lasach Wirginii toczy się inny dramat. Sophie znajduje schronienie w chacie Zoe, która walczy o uratowanie własnej córki, skazanej za morderstwo. Dręczona wyrzutami sumienia, że nie poświęcała Marti czasu, kiedy ta była mała, bo bez reszty zajmowała się własną karierą aktorską, teraz przygotowała plan ucieczki córki z więzienia, któremu poważnie zagraża pojawienie się Sophie. Obie matki, Zoe i Janine, z wielką determinacją dążą do uratowania swych córek, ale może się to udać tylko jednej z nich.
"Szansa na życie", to pierwsza książka Diane Chamberlain, którą miałam przyjemność czytać. Wiele dobrego słyszałam o jej dziełach, więc tylko kwestią czasu było, aż sięgnę po którąś z jej powieści. Padło na "Szansa na życie". Zachwycona nie jestem, ale książka fajna. Poruszająca, dramatyczna, ciepła. Czasami monotonna, ale nie narzekam, bo takie książki w spokojnej tonacji też trzeba czasem przeczytać. Chamberlain obrała sobie trudny temat, bo nie dość, że zaginięcie dziecka, to jeszcze poważnie chorego. Świetnie ukazała nam emocje rodzica w sytuacji, gdzie ten zastanawia się czy jego dziecko jeszcze żyje, co się z nim stało i, czy się odnajdzie. Nadzieja, ból towarzyszący niewiadomej i strata - to chyba najmocniej odczuwalne uczucia... Książka trzyma w napięciu od samego początku. Kiedy tylko ją odkładałam, ciągle kusiło mnie żeby przeczytać jeszcze jeden rozdział. Tak mnie wciągnęła. W swoich zbiorach mam jeszcze cztery inne książki tej autorki i mam zamiar się za nie niebawem zabrać.
Współczesna opowieść młodej, amerykańskiej autorki o trudnej, lecz nieuchronnej miłości, o namiętności, która pojawia się na przekór okolicznościom i zdrowemu rozsądkowi.
Parę bohaterów, studentów uniwersytetu, z pozoru dzieli tak wiele, że nie wydaje się możliwe, aby kiedykolwiek mogli być razem. Dziewiętnastoletnia Abby Abernathy podjęła studia z dala od domu rodzinnego, żeby zapomnieć o przeszłości u boku matki-pijaczki i cieszącego się złą sławą ojca, nałogowego hazardzisty. Chcąc w nowym miejscu rozpocząć nowe życie, nie wyjawia nikomu tajemnicy swojego dzieciństwa. Nie pije, nie przeklina, pilnie się uczy. W miejsce burzliwej przeszłości pragnie stabilnej egzystencji. Travis Maddox pozornie uosabia wszystko to, od czego planowała uciec: brutalną siłę i niefrasobliwość. Przystojny, umięśniony, wytatuowany, uczestniczy w nielegalnych walkach bokserskich, jakie odbywają się w podziemiach uczelni, i słynie z podrywania dziewczyn na jedną noc. A jednak, mimo dzielących ich różnic, Abby i Travisa od początku przyciąga do siebie niewidzialna, niewytłumaczalna siła.
"Piękna katastrofa" to idealny tytuł dla tej książki. Dlaczego? Ponieważ zaliczam tę pozycję do beznadziejnych. Szkoda marnować na nią swój cenny czas. Do bólu przewidywalna. Zupełnie nieoryginalna - mam nawet wrażenie, że to zlepek różnych książek umieszczony w jednej. Postaci bez krzty życia. Teksty przeciętne. Wątek miłosny... aż brak mi słów. Nie polecam!
Parę bohaterów, studentów uniwersytetu, z pozoru dzieli tak wiele, że nie wydaje się możliwe, aby kiedykolwiek mogli być razem. Dziewiętnastoletnia Abby Abernathy podjęła studia z dala od domu rodzinnego, żeby zapomnieć o przeszłości u boku matki-pijaczki i cieszącego się złą sławą ojca, nałogowego hazardzisty. Chcąc w nowym miejscu rozpocząć nowe życie, nie wyjawia nikomu tajemnicy swojego dzieciństwa. Nie pije, nie przeklina, pilnie się uczy. W miejsce burzliwej przeszłości pragnie stabilnej egzystencji. Travis Maddox pozornie uosabia wszystko to, od czego planowała uciec: brutalną siłę i niefrasobliwość. Przystojny, umięśniony, wytatuowany, uczestniczy w nielegalnych walkach bokserskich, jakie odbywają się w podziemiach uczelni, i słynie z podrywania dziewczyn na jedną noc. A jednak, mimo dzielących ich różnic, Abby i Travisa od początku przyciąga do siebie niewidzialna, niewytłumaczalna siła.
"Piękna katastrofa" to idealny tytuł dla tej książki. Dlaczego? Ponieważ zaliczam tę pozycję do beznadziejnych. Szkoda marnować na nią swój cenny czas. Do bólu przewidywalna. Zupełnie nieoryginalna - mam nawet wrażenie, że to zlepek różnych książek umieszczony w jednej. Postaci bez krzty życia. Teksty przeciętne. Wątek miłosny... aż brak mi słów. Nie polecam!
Zaznaczę również, że nie piszę opinii na temat każdej przeczytanej przeze mnie książki, bo takie pytania również padły :) Dlaczego nie w każdym poście mam pod książką logo wydawnictwa? Ponieważ opiniuję również książki własne, zakupione przeze mnie dla mnie. Nie każdy kto ma bloga książkowego pisze na nim (tylko) recenzje książek, które otrzymał od wydawnictw. Jak możecie zauważyć, wiele moich postów nie ma logo wydawnictw, a co za tym idzie - nie dostałam ich, a sama zdobyłam.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się maili od Was. Naprawdę miłe zaskoczenie, bo teraz upewniliście mnie, że zależy Wam na moich tekstach :) Niezmiernie mi z tego powodu miło. Dziękuję, że jesteście!
Księżyc nad Rubieżą słabszy od Na krawędzi? O nieee :((
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu :) Mam nadzieję, że w Twoim nie będzie słabszy :)
UsuńA chciałam przeczytać "Piękną katastrofę"... Ale jeśli jest aż tak beznadziejna to chyba sobie daruję.
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś robiłam taki post 3w1, bo nie zawsze mam czas i ochotę na dłuższe teksty ;) A mnie Piękna Katastrofa bardzo się podobała, może dlatego, że to było pierwsze NA jakie czytałam, jakieś 2-3 lata temu ;)
OdpowiedzUsuńLubię Diane Chamberlain, ale nie czytałam jeszcze tej książki, o której napisałaś :). Według mnie świetna jest ''Tajemnica Noelle'', polecam ^_^ I Hozier! <3 Męczę go od jakichś 2 tygodni i nie mogę przestać:).
OdpowiedzUsuńO proszę, nie spodziewałam się, że "Piękna katastrofa" tak słabo wypadnie. Cóż, nadal ją przeczytam, bo z chęcią sprawdzę jakie wrażenie na mnie zrobi, jednak przynajmniej wiem, żeby nie mieć zbyt dużych wymagań. ;) "Księżyc nad rubieżą" z pewnością jest na mojej liście "must read", również jakaś książka Chamberlain, aczkolwiek jeszcze nie wiem, od której jej powieści zacznę. ;)
OdpowiedzUsuńDuet Andrews mam w domu i bardzo chcę przeczytać. Nie czytałam wcześniej opisu (tę parę biorę w ciemno) i zaskoczyłaś mnie, że są inni bohaterowie. Szkoda. Ale i tak będzie fajnie, to Andrews!
OdpowiedzUsuńChamberlaine jeszcze do mnie nie trafiła, ale chciałabym, by znalazła do mnie drogę.:)
Za ostatnią pozycję podziękuję. I fajnie,że wróciłaś.:)
Niestety żadna pozycja mnie nie zaciekawiła, ale okładka ostatniej jest intrygująca
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
Skoro nie masz czasu, to i takie krótkie recenzję są ok :) życzę więc Ci więcej czasu.
OdpowiedzUsuńNa krawędzi mi się podobało, ale szału nie było... zobaczę, jak odbiorę drugi tom.
OdpowiedzUsuńPiękną katastrofę mam w planach.
Nie czytałam żadnej z tych książek ;)
OdpowiedzUsuń