wtorek, 24 maja 2016

"Dom służących" Kathleen Grissom

Dziękuję!


 „Dom służących” w pasjonujący sposób łączy powieść historyczną z elementami obyczajowymi, kreśląc fascynującą historię pełną tajemnic i emocji, która z pewnością trafi w gusta tych czytelników, którym podobały się „Służące”.
 Przybycie małej białej dziewczynki na plantację pociąga za sobą tragedię, która wydobywa na światło dzienne to, co w ludziach, których nazywa swoją rodziną jest najlepsze i to, co najgorsze.
 Siedmioletnia Lavinia zostaje osierocona na pokładzie statku płynącego z Irlandii. Na plantacji tytoniu, do której zostaje zabrana i gdzie ma pracować, trafia do domu niewolników. Będąc pod opieką Belle, nieślubnej córki właściciela, Lavinia zżywa się ze swoją przybraną rodziną, chociaż dzieli ich kolor skóry.
W końcu właściciele plantacji przygarniają Lavinię do swojego domu, gdzie pan jest wciąż nieobecny, a pani zmaga się z uzależnieniem od opium. Lavinia jest rozdarta pomiędzy dwoma domami. Kiedy zostaje zmuszona do dokonania wyboru, jej lojalność zostaje podważona, tajemnice zostają wyciągnięte na światło dzienne, a ludzkie życie znajduje się w niebezpieczeństwie.

Zacznę od tego, że książek tego typu (o niewolnictwie) nie czytałam. Oglądałam filmy i seriale, ale żadnej historii książkowej nie przerabiałam. Dlatego jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że zaczęłam od tego świetnego debiutu Grissom. Debiut... To słowo nie pasuje mi do tej książki, której konstrukcja, wydarzenia, opisy miejsc, są dopracowane w najmniejszym szczególe. Autorka ma świetny styl i duży talent!

Dom służących” autorstwa Kathleen Grissom, to jeden z największych bestsellerów na rynku amerykańskim w ostatnich latach. Powieść przez wiele tygodni utrzymywała się na liście bestsellerów New York Timesa, a prawa do jej sfilmowania wykupiła wytwórnia Lonetree Entertainment.  

Nie sposób się nie zgodzić z powyższymi słowami. Wcale mnie nie dziwi, że ta książka jest bestsellerem. Dlaczego? Bo jest genialna! I jeśli tylko lubicie takie klimaty, to będziecie zachwyceni. Swoją drogą polecam ją również tym, którzy nie mieli nigdy styczności z taką tematyką, na pewno Wam się spodoba. 

W powieści Grissom poznajemy losy białej dziewczynki, która zostaje wychowywana jako czarna. Jako służąca i niewolnica. Poznajemy losy niewolników, w zasadzie dzięki stylowi autorki, w pewien bierny sposób doświadczamy tej niesprawiedliwości, cierpienia... I "dotykamy" tego świata, swoją drogą okrutnego względem Afroamerykanów. Czasami ciężko mi było czytać te wydarzenia, które opisała autorka, ponieważ bardzo polubiłam postaci, które miały w jej powieści ciężko. Przeżywałam wszystko, co ich dotykało. Zarówno te szczęśliwe chwile, których swoją drogą było niewiele; jak i te smutne, których było naprawdę wiele.

Można powiedzieć, że "Dom służących" to książka dosyć ciężka, jeśli chodzi o jej tematykę. To prawda. Jednak czyta się ją bardzo szybko, a styl autorki jest tak lekki, że właściwie ma się wrażenie, jakby oglądało się bardzo dobry film, za to ogromny plus. Postaci są świetnie wykreowane i idealnie oddają klimat powieści. Nie ma tutaj nikogo bez wad... I chociaż Lavinia jest niewinną i słodką dziewczynką wyrastającą na naszych oczach na równie słodką i niewinną kobietę, to i ona posiada wady. Wszystko to sprawia, że książka staje się bardziej prawdziwa...

"Dom służących" to wyśmienita lektura, która uprzyjemni Wam czas. Sprawi, że nie będziecie się mogli od niej oderwać, a emocji nie będzie końca. Naprawdę. Gwarantuję Wam, że od pierwszej strony będziecie trzymani w napięciu i oczekiwaniu pod tytułem "co będzie dalej?!". Autorka potrafi zaskoczyć czytelnika i to niejeden raz! Sądzę, że jest to lektura, którą każdy powinien poznać. Im szybciej, tym lepiej!

3 komentarze:

  1. Trudny temat przedstawiony w lekkiej formie? Czuję się zachęcona! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię książki o takiej tematyce, a po przeczytaniu tak pozytywnej recenzji jestem podwójnie zachęcona. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i mam dokładnie takie same odczucia po jej przeczytaniu :) Przyznaję, że czytałam ją... 3 razy!

    OdpowiedzUsuń