Dziękuję!
Thriller nawiązujący do filmu „Siostry Magdalenki” i do prawdziwych wydarzeń:
W latach 70. w irlandzkim hrabstwie Galway, w ogrodzie klasztoru, gdzie niegdyś mieścił się prowadzony przez siostry zakonne dom dla samotnych matek, znaleziono stosy kości dzieci, a ich o ich śmierci nie było jakiejkolwiek informacji w żadnym registrze.
W domu opieki na przedmieściach Cork zostaje uduszona stara zakonnica. Można by to nawet uznać za akt miłosierdzia, gdyby nie święta figurka znaleziona w jej ciele. I gdyby niedługo potem okolicznym mieszkańcom nie ukazał się przerażający widok: przyczepiona do wypełnionych helem balonów, wykrwawiająca się zakonnica, która szybuje nad łąkami i rzeką.
Choć ta druga nie została jeszcze zidentyfikowana, nadkomisarz Katie Maguire wie, że odpowiedzi należy szukać w przeszłości klasztoru Bon Sauveur, w którym właśnie dokonano makabrycznego odkrycia. Niestety, natrafia tam na mur milczenia.
A tymczasem Katie ściga się z czasem, bo znikają kolejne zakonnice.
Wszędzie, gdzie widziałam nazwisko Graham Masterton - były same pochwały. Przyznaję, że od dłuższego czasu chciałam zapoznać się z twórczością autora, bo ciekawił mnie ten jego fenomen. Kiedy miałam okazję na zapoznanie się z "Siostrami krwi" nawet się nie zastanawiałam. Liczyłam na wciągającą i emocjonującą historię... Nie zawiodłam się! Muszę koniecznie poznać inne książki autora. Koniecznie! Zwłaszcza, że lubię jesienią i zimą zaczytywać się w tego typu książkach.
"Siostry krwi", to piąta książka z serii o Katie Maguire. Wcześniejszych nie znałam, ale to z pewnością nadrobię. Pomimo, iż nie miałam znajomości poprzednich tomów, to nie przeszkodziło mi to w przyjemności czytania tomu piątego, ponieważ tutaj mamy zupełnie inną, odrębną sprawę, która nie nawiązuje do poprzednich. Aczkolwiek kilka wątków chciałabym znać, ponieważ są do nich nawiązania. Niemniej brak znajomości poprzednich tomów, nie przeszkadza w odbiorze tej części, a nawet zaostrza apetyt i ciekawość na poznanie serii od tomu pierwszego.
Dwie sprawy. Dwa zespoły. Jeden wspólny mianownik. Od niemalże początku fabuła mnie porwała. Tajemnicze i bestialskie potraktowanie stada koni poruszyło mnie, i tak, jak pani nadkomisarz, chciałam rozwiązać tę sprawę. Później morderstwa zakonnic, straszne potraktowanie wiekowych pań, które za uszami miały sporo... Jednak to nie oznacza, że oprawca musiał tak je maltretować - dla wrażliwych czytelników, coś okropnego i mrożącego krew! Ale też dodającego pewnej autentyczności zbrodniom.
Dwie sprawy różniące się od siebie, a jednak coś je łączy. Może nie tyle coś, co ktoś. Nie zdradzę więcej, ale Masterton super to wszystko wykombinował i świetnie poradził sobie z przedstawieniem całości. Tyle zagadek, tyle tropów - dla detektywistycznych dusz "Siostry krwi", to nie lada gratka.
Ja z lektury jestem bardzo zadowolona. Pragnę poznać inne książki autora, które zapewne wciągną mnie w swój świat tak, jak "Siostry krwi". Idealna książka na czas taki jesienno - zimowy. Książka ciężka tematycznie, ale bardzo dobrze się ją czyta. Polecam!
Planuję się jak najszybciej zapoznać z tą serią Mastertona! :D
OdpowiedzUsuńBookeaterreality