Znacie „Trylogię Czasu” autorstwa pani Kerstin Gier? Jeśli tak, to zapewne wiecie, że powstała ekranizacja pierwszego tomu pt. „Czerwień Rubinu”. Tych, którzy o trylogii nie słyszeli, a lubią podróże w czasie, zachęcam do sięgnięcia po te trzy pozycje. Dzisiaj nie stricte o książce, a o samej ekranizacji. Oczywiście nie obejdzie się bez porównań książki do filmu, filmu do książki. Inaczej się nie da.
Gatunek: Fantasy Produkcja: Niemcy Premiera: 14 marca 2013 (świat) Reżyseria: Felix Fuchssteiner Scenariusz: Katharina Schöde, Felix Fuchssteiner |
Całość wykonania pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Zacznę od scen, które są kompletnie niedopracowane, a czasami śmieszne. Mam wrażenie, że wykonawcy nie poświęcili poszczególnym scenom większej uwagi, w dodatku wszystko jest zrobione na odczepnego. Ja rozumiem, że nie da się żywcem wszystkiego przenieść z książki na ekran, ale jeśli już poświęcam się jakiejś scenie, to niech ona będzie porywająca chociaż w najmniejszym stopniu. Mnie jakoś żadna ze scen nie porwała ani względem żadnej z nich nie odczułam jakichś głębszych emocji. Czasami zastanawiałam się, czy to na pewno ta scena z książki i dlaczego to wszystko tak ze sobą nie współgra; chodzi mi tutaj o grę aktorską, szybkość wydarzeń, a także o wymieszanie kilku wątków i stworzenie zupełnie odrębnej całości.
Ogólnie mówiąc, film to jakiś miszmasz z książki. Wszystko biegnie tak szaleńczym tempem, że ciężko się połapać; jeśli ktoś czytał książkę, a następnie zabrał się za oglądanie tej ekranizacji, to zapewne wie, o co mi chodzi, a jeśli nie, to Wam przybliżę. Otóż w książce wszystkie wątki są w mniejszy lub większy sposób rozbudowane, dzięki czemu czytelnik wczuwa się w życie bohaterów, może się z nimi utożsamić. Fabuła książki jest podzielona na rozdziały i w każdym z nich dzieje się coś innego, wszystkie wydarzenia biegną swoim torem, nie mieszając się z innymi, wtedy czytelnik nie ma mętliku w głowie i pytań typu „ale jak to?”. Natomiast jeśli idzie o film, to byłam często skonfundowana. Po obejrzeniu zastanawiałam się, dlaczego to wszystko jest tak wymieszane i sprawia, że widz sam nie wie, co o tym myśleć.
Ogólnie mówiąc, film to jakiś miszmasz z książki. Wszystko biegnie tak szaleńczym tempem, że ciężko się połapać; jeśli ktoś czytał książkę, a następnie zabrał się za oglądanie tej ekranizacji, to zapewne wie, o co mi chodzi, a jeśli nie, to Wam przybliżę. Otóż w książce wszystkie wątki są w mniejszy lub większy sposób rozbudowane, dzięki czemu czytelnik wczuwa się w życie bohaterów, może się z nimi utożsamić. Fabuła książki jest podzielona na rozdziały i w każdym z nich dzieje się coś innego, wszystkie wydarzenia biegną swoim torem, nie mieszając się z innymi, wtedy czytelnik nie ma mętliku w głowie i pytań typu „ale jak to?”. Natomiast jeśli idzie o film, to byłam często skonfundowana. Po obejrzeniu zastanawiałam się, dlaczego to wszystko jest tak wymieszane i sprawia, że widz sam nie wie, co o tym myśleć.
Gra aktorska? Nie powiedziałabym, że aktorzy się postarali w odgrywaniu swoich ról. Brakowało mi tych widocznych emocji, tego wszystkiego, co sprawiłoby, że uwierzyłabym w to, co widzę, np. uczucie pomiędzy Gwendolyn (Maria Ehrich) i Gideonem (Jannis Niewöhner), strach przed przeznaczeniem Gwendolyn albo zazdrość Charlotte (Laura Berlin). Nie powiem, mogłoby być gorzej. Jednak sądzę, że CI MŁODZI aktorzy nie sprostali wymaganiom.
Teraz czas na efekty specjalne. W końcu sama kwestia podróżowania w czasie jest czymś niezwykłym i byłam ciekawa, jak poradzą sobie z tym realizatorzy filmu. Tutaj akurat było w porządku, aczkolwiek bez fajerwerków. Spodziewałam się czegoś zgoła innego, ale nie narzekam. Przeskoki w czasie przedstawione są w sposób prosty i całkiem przyjemny, więc nawet nie mogłabym powiedzieć, że tutaj realizatorzy wykazali się jakąś ponadprzeciętną maszynerią.
Ogólnie rzecz biorąc, nie obejrzałabym ponownie tego filmu. Jak książkę sobie chwalę, tak ekranizacja jest nieciekawa.
Teraz czas na efekty specjalne. W końcu sama kwestia podróżowania w czasie jest czymś niezwykłym i byłam ciekawa, jak poradzą sobie z tym realizatorzy filmu. Tutaj akurat było w porządku, aczkolwiek bez fajerwerków. Spodziewałam się czegoś zgoła innego, ale nie narzekam. Przeskoki w czasie przedstawione są w sposób prosty i całkiem przyjemny, więc nawet nie mogłabym powiedzieć, że tutaj realizatorzy wykazali się jakąś ponadprzeciętną maszynerią.
Ogólnie rzecz biorąc, nie obejrzałabym ponownie tego filmu. Jak książkę sobie chwalę, tak ekranizacja jest nieciekawa.
Mam takie same odczucia jak Ty. I jeszcze ten niemiecki ! Boże żeby krecić film w tym języku szatana !
OdpowiedzUsuńMnie też film zniechęcił... Ale książki uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, że książka o wiele lepsza, ale film wywarł na mnie trochę bardziej pozytywne wrażenia niż na tobie.
OdpowiedzUsuńWczoraj właśnie pierwszy raz oglądałam i książka zdecydowanie lepsza. Może, gdyby film robiony był przez kogoś innego niż nasi zachodni sąsiedzi byłoby o wiele lepiej.
OdpowiedzUsuńKompletnie mi się ten film nie podobał, dobrze, że książkę czytałam wcześniej, bo zapewne bym jej później nie przeczytała. :) Przede mną jeszcze 3 część tej trylogii. Do filmu na pewno nigdy nie powrócę, strata czasu. ;)
OdpowiedzUsuńJa ekranizacją była rozczarowana - szczególnie, że po zwiastunie wiele oczekiwałam.
OdpowiedzUsuńJakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam, że jest już scenariusz do "Błękitu szafiru" ?!
Myślałam, że jak film w części pierwszej słabo wypada - to nie inwestują w to daje.
Może drugi film będzie lepszy niż pierwszy... po co się łudzić.
nie inwestują w to dalej :D
UsuńO maatko... Niemiecka produkcja, to raz. Książka dla mnie nie była jakaś świetna, to dwa. Ale na pocieszenie aktorka jest ładna, pewnie ma polskie korzenie :P
OdpowiedzUsuńByłam bardzo ciekawa tego filmu, lecz po tych wszystkich negatywnych ocenach postanowiłam go nie obejrzeć.
OdpowiedzUsuńniby mam w planach, ale coraz dalszych. czuję rozdarcie: bo męczenie się dwie godziny jest niefajne, ale hejt po filmie wręcz przeciwnie.. :D
OdpowiedzUsuńNie widziałam filmu, książki też nie czytałam, tak majaczy gdzieś w moich dalekich planach czytelniczych, ale one są taaaakie długie.^^ Na film po Twojej recenzji się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPo książkę warto (moim zdaniem) sięgnąć, natomiast film? Hmm njeee. Porażka :)
UsuńWidziałam, fajerwerków może nie było, ale obejrzeć się dało :) Tylko ten niemiecki... Ugh...
OdpowiedzUsuńPokochałam trylogię, dlatego też żałuję że film okazał się taką klapą :/ Lepiej by to wyszło w ekranizacji amerykańskiej :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że fanki serii podchodza do filmu zbyt poważnie. Mnie książki rozczarowały totalnie! za to ekranizacja mi się podobała :) pierdoła taka i tyle :)
OdpowiedzUsuńJa co prawda fanką jestem, ale zbyt poważnie nie podeszłam do ekranizacji. Jednak na Boga! Przecież gra aktorska to... kicha, a ten miszmasz jest totalnym nieporozumieniem :)
UsuńDla mnie to była istna masakra. Zrobić coś tak beznadziejnego to naprawdę wyczyn...
OdpowiedzUsuńKurczę. Mało zachęcająca recenzja, ale skoro już się zdecydowałam na oglądanie tego filmu, to raczej na razie nie będę zmieniała zdania :D
OdpowiedzUsuńPrzeskakiwałam sceny w filmie, bo i tak nie rozumiem po niemiecku zbyt dużo, a wiele scen wydawało mi się kompletnie pomieszanych i bez sensu. Nie zamierzam do niego wracać.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ekranizacja pierwszego tomu Trylogii Czasu to kompletna klapa. To takie pomieszanie z poplątaniem - niby film miał przedstawiać wydarzenia z "Czerwieni rubinu", a pojawiły się w nim i te z "Zieleni szmaragdu" tylko jakoś tak poprzekręcane. Zabrakło mi w nim klimatu, a w bohaterach (których w książce uwielbiam) iskry. Niektóre sceny były strasznie tandetne i sztuczne - przykładowo ten moment z wizją cioci Maddy... Nie wiem jak mogli z tak świetnych, magicznych książek zrobić coś takiego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
mi też film się nie podobał:)
OdpowiedzUsuńw dodatku były dwie sceny, których nie było w książce:)
Ostatnio ciągle słyszałam o tej książce, ale myślałam że to kolejna wampirza saga. Kiedy dowiedziałam się, że książka nie ma nic wspólnego z wampirami, a z podróżami w czasie byłam zachwycona ! Niestety, jeszcze nie przeczytałam tej pozycji ale wszystko przede mną. : )
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, dodałam do obserwowanych, zapraszam do mnie - http://dwiestronyksiazki.blogspot.com/
Mi się film podobał chociaż bardziej książka. Nie było tak źle. Jeśli ktoś chce go oglądnąć a nie wie gdzie to polecam stronę zalukaj.tv są tam polskie napisy. Jeżeli strona by była przeładowana sugeruję odświeżenie strony.
OdpowiedzUsuńFakt ekranizacja troszkę im nie wyszła, ale nie była najgorsza w sumie :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki i film mnie do tego nie zachęcił, niestety. Nie jestem pewna, czy to wina gry aktorskiej, czy nierozbudowanych/kiepsko przedstawionych relacji między bohaterami, ale nie zrobił na mnie dobrego wrażenia.
OdpowiedzUsuńEkranizację odpuszczam :)
OdpowiedzUsuńObejrzę bo chcę przeżyć to na własnej skórze:) Choć nie spodziewam się rewelacji:)
OdpowiedzUsuńA mi się film podobał :) Co prawda akcja trochę po łebkach, a gra aktorska - dopiero pod koniec ja widać, ale film jak najbardziej spoko :) I nie zgodze się,że amerykańska wersja bylaby lepsza, bo w Niemczech bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki, a to,że film jest po niemiecku jest dla mnie duzym plusem, bo nie musiałam czekac na tłumaczenia, tylko moglam ogladać film w kinie :)
OdpowiedzUsuńA ja i tak uparcie mówię, że film jest bardzo fajny i chętnie go ponownie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńNo cóż... ;)
weronine-library.blogspot.com
Tak właśnie czułam, że ten film okaże się niewypałem. W zasadzie czuję pewną ulgę, że nie przegapię niczego specjalnego, jeśli go nie obejrzę, bo choć uwielbiam tę trylogię, to nie wiem, czy byłabym w stanie poświęcić się dla niej na tyle, by przez godzinę lub dwie non stop słuchać niemieckiego. :P
OdpowiedzUsuńJak dla mnie trochę klapa ten film... Gideon to jakaś porażka, przynajmniej mój James wyszedł uroczo.
OdpowiedzUsuńEch! Fyuj! Nie znoszę tego filmu! To były jedne z najgorzej spożytkowanych godzin w moim życiu! Never again!
OdpowiedzUsuńNie ujęłabym tego lepiej niż Ty.
OdpowiedzUsuńTen film to prawdziwa klapa.