To, że ubóstwiam książki pisane przez panią Clare, nie powinno nikogo dziwić. Wszystko przez "Dary anioła", które czytałam po kilka razy, a niektóre fragmenty nawet po kilkanaście razy! "Diabelskie maszyny", to druga seria, a w zasadzie prequel "Darów anioła", obok którego nie mogłam przejść obojętnie. Przyznać muszę, że przed przeczytaniem "Mechanicznej księżniczki" (którą zrecenzuję Wam niebawem w osobnym poście, gdyż tyle myśli kłębi mi się w głowie, że muszę ochłonąć i pozbierać je w spójną całość) zapoznałam się ponownie z dwoma wcześniejszymi tomami. Przypomniały mi one, czego w powieści Cassandry Clare brakowało, co mnie irytowało, a co niebywale intrygowało. Zatem zapraszam do zbiorczej recenzji: "Mechanicznego anioła" oraz "Mechanicznego księcia".
"Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Kiedy szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, żeby odnaleźć brata, celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują porządek w tym chaosie. Porwana przez Mroczne Siostry, członkinie tajnej organizacji zwanej Klubem Pandemonium, Tessa wkrótce dowiaduje się, że sama jest Podziemną z rzadkim darem zmieniania się w inną osobę. Co więcej, Mistrz - tajemnicza postać kierująca Klubem - nie zatrzyma się przed niczym, żeby wykorzystać jej moc. Pozbawiona przyjaciół, ścigana Tessa znajduje schronienie w londyńskim Instytucie Nocnych Łowców, którzy przyrzekają, że znajdą jej brata, jeśli ona wykorzysta swój dar, żeby im pomóc. Wkrótce Tessę zaczynają fascynować dwaj przyjaciele: James, którego krucha uroda skrywa groźny sekret, i niebieskooki Will, zniechęcający do siebie wszystkich swym sarkastycznym humorem i zmiennymi nastrojami… wszystkich oprócz Tessy. W miarę jak w trakcie swoich poszukiwań, zostają wciągnięci w intrygę, grożącą zagładą Nocnych Łowców, Tessa uświadamia sobie, że będzie musiała wybierać między ratowaniem brata a pomaganiem nowym przyjaciołom, którzy próbują ratować świat… i że miłość potrafi być najbardziej niebezpieczną magią."
Muszę z przykrością stwierdzić, że spodziewałam się jednak zgoła czegoś innego, niż otrzymałam. Owszem książka wywarła na mnie wrażenie, jednak nie tak ogromne, jak z początku myślałam. Co prawda, od samego początku śledziłam losy Tessy z zapartym tchem, jednak później, gdy już trafiła do Instytutu Nocnych Łowców, nic tak bardzo porywającego się nie działo. Owszem, niektóre dialogi moje oczy pochłaniały pragnąc więcej, ale niektóre mnie nużyły. Skoro już się czepiam, to przyczepię się również tego, że pani Clare zbyt mało uwagi poświęciła przedstawieniu realiów XIX-wiecznego Londynu. Sądziłam, że ukaże go w lepszej krasie, a tutaj są tylko suknie z tej epoki, ukazanie kilku manier - podstawowych, i to, że w tamtych czasach jeździło się dorożkami. Jakoś nie w pełni czuję oddanie tego klimatu.
"Marzenia potrafią być niebezpieczną rzeczą."
Postaci są strasznie podobne do tych z "Miasta kości". Zwłaszcza postać Tessy, która bardzo zlewała mi się z postacią Clary - trochę nieporadna, trochę zagubiona i rozdarta emocjonalnie. Na starcie właśnie tak myślałam o pannie Gray. Później, kiedy już bliżej przypatrywałam się nie tylko jej uczuciom, ale również i czynom, stwierdziłam, że nie do końca jest taka, za jaką ją miałam na początku. Co nie zmienia faktu, że nadal mam wrażenie, że postacie takie jak: Will i Tessa są bardzo, ale to bardzo podobne do Clary i Jace'a tyle, że ukazane w nieco innych realiach i nieco innym świetle.
"-Więc mówi pani, że mam rację. Ze to jest prawdziwe życie, a wcześniejsze było snem. - Tak. I pora się obudzić."
W pierwszym tomie cyklu "Diabelskie maszyny" spodziewałam się większej dawki emocji, której niestety nie otrzymałam. Co prawda napięcie, nerwy i kilka westchnień mi się wyrwało, jednak wielkiego szaleństwa nie było. Pierwszy tom "Diabelskich Maszyn" może nie jest tak świetny, jak dwa kolejne, których opinie przedstawię Wam już niebawem, ale ma to COŚ!
"W magicznym podziemnym świecie wiktoriańskiego Londynu Tessa znalazła bezpieczne schronienie u Nocnych Łowców. Jednakże bezpieczeństwo okazuje się nietrwałe, kiedy grupa podstępnych członków Clave zaczyna spiskować, żeby odsunąć jej protektorkę Charlotte od kierowania Instytutem.
Kiedy troje przyjaciół spotyka mechanicznego demona, który przekazuje Willowi ostrzeżenie, uświadamiają sobie oni, że Mistrz wie o każdym ich kroku… i że ktoś ich zdradził. Tessa zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej serce bije coraz mocniej dla Jema, choć nadal dręczy ją tęsknota za Willem, mimo jego mrocznych nastrojów. Coś jednak zmienia się w Willu, kruszeje mur, który wokół siebie zbudował. Czy odnalezienie Mistrza uwolni Willa od sekretów i da Tessie odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła? Kiedy poszukiwania Mistrza i prawdy narażają przyjaciół na niebezpieczeństwo, Tessa odkrywa, że połączenie miłości i kłamstw może zdeprawować nawet najczystsze serce."
Kiedy troje przyjaciół spotyka mechanicznego demona, który przekazuje Willowi ostrzeżenie, uświadamiają sobie oni, że Mistrz wie o każdym ich kroku… i że ktoś ich zdradził. Tessa zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej serce bije coraz mocniej dla Jema, choć nadal dręczy ją tęsknota za Willem, mimo jego mrocznych nastrojów. Coś jednak zmienia się w Willu, kruszeje mur, który wokół siebie zbudował. Czy odnalezienie Mistrza uwolni Willa od sekretów i da Tessie odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła? Kiedy poszukiwania Mistrza i prawdy narażają przyjaciół na niebezpieczeństwo, Tessa odkrywa, że połączenie miłości i kłamstw może zdeprawować nawet najczystsze serce."
Powiem tak, "Mechaniczny Książę" w porównaniu z "Mechanicznym Aniołem", to wisienka na torcie. Emocje gonią emocje. Tajemnice są zastępowane przez kolejne. Napięcie towarzyszy czytelnikowi od początku do końca.
Większość treści, o ile nie cała, moim zdaniem opiera się na Williamie. Co zupełnie mi nie przeszkadzało. W "Mechanicznym aniele" prawdę powiedziawszy postać Willa była jedynie zarysem. Przekąską. Teraz mamy danie główne proszę państwa. Odkrywamy tajemnice Willa. Podążamy ścieżkami jego przeszłości i dowiadujemy się rzeczy mrożących krew w żyłach. Bardzo emocjonujący wątek. Wiele razy łza w oku się zakręciła... Serce waliło o żebra bardzo mocno, a napięcie towarzyszyło od samego początku, aż po sam koniec.
"Mówią, że czas leczy rany, ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku. A u mnie rana jest codziennie świeższa."
W postaciach zaszły pewne zmiany, co wcale mnie nie dziwi, gdyż pani Clare stworzyła tak złożone postaci, w których zmiany wprost muszą następować. Główną postacią, która przechodzi wielką metamorfozę jest niezaprzeczalnie Will. Natomiast Tessa, czy też sam Jem - owszem ich poglądy i uczucia się zmieniają, ale nie w tak dużym stopniu. Muszę przyznać, że autorka wykreowała nam (ponownie) całą gamę różnych i ciekawych bohaterów borykających się nie tylko z demonami świata cieni, ale również z własnymi demonami jestestwa. Charlotte, Jem, Will, Tessa, Sophie, Henry, Jessie oni wszyscy tworzą niebanalną ekipę.
Styl autorki nadal jest nienaganny. Oba tomy czyta się bardzo szybko i z wielką przyjemnością przewracając kartki w poszukiwaniu kolejnych słów, które nami zawładną. Tak więc, serię tę polecam szczególnie fanom Darów Anioła. Jednak również tym, którzy z Darami się nie spotkali, a uczynić to pragną w przyszłości oraz tym, których interesuje świat Nefilim opisany w sposób ciekawy i trzymający w napięciu od początku do końca.
Podoba mi się, że pani Clare w swoich książkach nakreśla wiele wątków, ale w taki sposób, że nie idzie się pogubić. W dodatku są one ze sobą połączone i tworzą piękną, spójną całość. Sądzę, że gdyby cała książka skupiała się na jednym wątku, w końcu straciłabym zainteresowanie. Na szczęście pani Clare zapewniła mi rozrywkę nie tylko wieloma wątkami, ale również niebywale zacnym humorem. Niektóre dialogi sprawiały, że na mych ustach pojawiał się szeroki uśmiech. Natomiast zakończenie było wprost spektakularne!
Wprost uwielbiam książki Cassandry Clare i wciąż pozostaje ona jedną z moich ulubionych autorek. "Diabelskie maszyny" są nieco inne jak drugi cykl, też bardzo mi się podobają, choć klimat tamtych lat mógłby być wyraźniejszy :)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę poznać twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie do Ciebie, jeśli chodzi o pierwszy tam "Diabelskich maszyn". Faktycznie, brakuje w nim bliższego i dogłębniejszego ukazania wiktoriańskiej Anglii, a podobieństwo Tessy i Willa do Clary i Jace'go aż razi... Co do drugiego tomu, nie mogę się zbytnio wypowiedzieć, bo jeszcze go nie przeczytałam, aczkolwiek, dzięki Twojej opinii, mam nadzieję, że będzie troszkę lepszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cassandra Clare jest niewątpliwie niesamowitą autorką, ale niestety Mechanicznym księciem, którego niedawno skończyłam jestem trochę zawiedziona. Liczę na poprawę w Księżniczce! Anglii wiktoriańskiej faktycznie troszkę mało... No i w drugim tomie zabrakło mi trochę automatów Mortmaina i magii i fantastyki. Ale drugie tomy mają to do siebie, że są tylko ciszą przed burzą (trzecią częścią) ;) Oczywiście, gdy mówimy o trylogiach ^^
OdpowiedzUsuńKusisz tą recenzją, kusisz. Nie kusi natomiast opis sugerujący trójkąt miłosny. Nie znoszę nastoletnich trójkątów miłosnych. Może po prostu już mi się znudziły, może zbyt wiele ich było, może przeczytałam za dużą ilość źle poprowadzonych trójkątów... W każdym razie to odstrasza. Kopie Clary i Jace'a jeszcze bardziej. Ich wątek w Darach irytował mnie niesamowicie. Nie wiem czy kiedyś sięgnę po tę trylogię, boję się to zrobić. Czas pokaże.
OdpowiedzUsuńSama recenzja świetna i zachęcająca, czego dowodzi sam fakt, ze rozważam przeczytanie pomimo niechęci do Darów Anioła. Pozdrawiam i czekam na kolejną recenzję. :)
Ta seria jest genialna, a zakończenie drugiego tomu pozostawia w takim uczuciu niedosytu, że trudno było wytrzymać do premiery "Mechanicznej księżniczki" i sama nie rozumiem, czemu jej jeszcze nie mam własność... Chyba się zagalopowałam w tym niekupowaniu książek :D Ale w styczniu przynajmniej ten tytuł muszę nabyć :)
OdpowiedzUsuńJa obecnie zaczynam czytać ''Mechanicznego Anioła''. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie
weronine-library.blogspot.com
Ja kończę dzisiaj Mechanicznego anioła i podobał mi się on tak bardzo, że chyba od razu sięgnę po kontynuację, czego zazwyczaj nie robię, bo lubię zrobić sobie przerwę między kolejnymi tomami. Mam nadzieję, że Mechaniczny książę będzie tak samo dobry! :)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona autorka i seria ;) "Mechaniczna Księżniczka" to idealne zakończenie!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że "Mechaniczny książę" w porównaniu z "Mechaniczny aniołem" jest niczym wisienka na torcie. Mam nadzieję, że tendencja wzrostowa się utrzyma
OdpowiedzUsuńMusze sięgnąć po tą serię, po tylu wspaniałych recenzjach aż trudno odkładać ją na dalszy plan :)
OdpowiedzUsuńhttp://ujrzec-slowa.blogspot.com
Wolę "Dary Anioła" od "Diabelskich maszyn", ale obie serie uwielbiam. Właściwie z "Diabelskich maszyn" przeczytałam póki co tylko "Mechanicznego anioła" i muszę jak najszybciej nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam całą serię ,,Diabelskie maszyny"
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu uda mi się sięgnąć po Diabelskie Maszyny, bo Dary Anioła bardzo mi się spodobały...
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę trylogię :D Być może powód leży po tej stronie, że to właśnie od niej zaczęłam swoją przygodę z twórczością Cassandry Clare :D
OdpowiedzUsuńJuż niedługo będę kupować cała trylogię "Diabelskich Maszyn" i nie mogę się doczekać aż zacznę ją czytać. Ja również jak ty jestem ogromną fanką twórczości Cassandry Clare :) Czekam na następną recenzję ;3
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! A te okładki sa przepiękne!
OdpowiedzUsuńJa jakoś nadal nie jestem w 100% przekonana, co do tej serii. Może kiedyś dam jej szansę, póki co mam wiele innych pozycji :) Mimo wszystko recenzja jest świetna :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. A książka już czeka na mojej liście oczekujących.
OdpowiedzUsuńBlog - cudo :D Świetny szablon.
Zapraszam też do siebie
http://books-are-future.blogspot.com/