poniedziałek, 16 czerwca 2014

"Pocałunek żelaza" oraz "Znak kości" Patricia Briggs

O tym, jak lubię urban fantasy - nie muszę wspominać. O tym, jak uwielbiam serię o Mercy - też chyba nie muszę podszeptywać. Jeśli jednak jesteście ciekawi, to odsyłam Was do moich wcześniejszych opinii książek opowiadających o jej przygodach:  Zew księżyca oraz Więzy krwi.

Nasze iluzje działają najlepiej na wzrok i dotyk, nieźle na smak i słuch, ale znacznie gorzej w przypadku węchu. Większość ludzi ma kiepski węch, więc w zasadzie to bez znaczenia. A ty już przy pierwszym spotkaniu wyczułaś, że jestem nieczłowiekiem.

 Nos na wiatr Mercy! Uroczysko to nie  to nie miejsce dla grzecznych dziewczynek.

Pradawni stronią od ludzi. Wolą swoje rezerwaty, ludzkość nie jest jeszcze gotowa na ich poznanie. Rządzą się własnymi regułami, ich prawo jest twarde i szybkie... ale nie zawsze sprawiedliwe.
Mercy spłaca dług zaciągnięty u swojego mentora, Mrocznego Kowala. Pośród istot, które od wieków żyją w cieniu tajemnicy musi wytropić bestialskiego mordercę, ale sekrety Uroczyska i Pradawnych powinna zostawić w spokoju. Dla własnego dobra.


Muszę jednak przyznać, że "Pocałunek żelaza" okazał się nieco słabszy od swoich poprzedniczek. Owszem, należy do moich ulubionych, ale nadal sądzę, że jest słabsza. Głównie chodzi o fabułę, która moim zdaniem nie była tak porywająca, jak te, które nakreśliła nam autorka w poprzednich tomach. Uważam, że niewiele było w tym tomie chwil, które zapierałyby dech w mych piersiach, aczkolwiek nie mówię też, że żadne z wydarzeń tego nie robiło. Zwłaszcza w drugiej połowie książki (działo się, oj działo się!) znalazłam to, czego szukałam. Czyli swoista rozkosz z czytania poczynań Mercy, od których nie można się wprost oderwać.

Podobał mi się niesamowicie rozwinięty wątek o Pradawnych, których autorka świetnie nam nakreśliła. Owszem wspominała nam o nich co nieco w tomach poprzednich, jak chociażby zapoznanie nas z Zee, mentorem Mercy  i bardzo bliską jej osobą.  Tym razem Briggs wtajemniczyła nas nie tylko w przeszłość oraz życie tych istot, ale również pokazała nam miejsce, gdzie mogą spokojnie żyć nie bojąc się, że ktoś wtargnie w ich życie i zmusi do tego, czego nie chcą zrobić... Zniszczyć ludzkość.

Mercy tym razem będzie miała ogromne wyzwanie, z którym sama sobie nie poradzi, ale od czego ma się przyjaciół? Jeden mały kojot przeciwko sile zła, tajemniczemu i potężnemu mordercy... Powiem tak, patrząc na te wszystkie przygody naszego kojota, nic mnie chyba już nie zdziwi.


Nieugięta. Bezczelna. Lojalna. I jak zawsze nieobliczalna.

Znacie to powiedzenie – jeśli gdzieś są jakieś kłopoty, to Mercy wpadnie w nie na pewno.
Zmiennkoształtna Mercedes Thompson ma za sobą ciężkie chwile. Najchętniej zamknęłaby się w swoim warsztacie i zajęła tym, co lubi - naprawą samochodów. Niestety rzeczywistość nie chce o niej zapomnieć!
Wampiry wydają na nią wyrok śmierci, despotyczny samiec Alfa wilkołaczej sfory chce z niej zrobić swoją partnerkę, u przyjaciółki z dzieciństwa zalągł się duch... Na dodatek domu Mercy nie chce opuścić wyjątkowo samodzielna i magiczna laska.

Przechodząc do opinii na temat 4 tomu serii wspomnę, że ten mnie nie zawiódł w najmniejszym stopniu! Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę zakończenie tomu poprzedniego, które z jednej strony było dosyć drastyczne, zaś z drugiej - w końcu wydarzyło się coś, czemu kibicowałam od samego początku!

Biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w "Pocałunku żelaza", muszę powiedzieć, że autorka świetnie poradziła sobie z tym zadaniem (i wysoko postawioną poprzeczką), by Mercy wróciła do stanu, że tak powiem, używalności. Sama bym pewnie do siebie nie doszła po czymś takim, no ale... Ja nie jestem kojotem, o! Idealne oddanie treści w jednym cytacie zaczerpniętym z okładki: To chyba za dużo dla jednego, małego kojota! No mercy. Mercy!

"Znak kości" to godna kontynuacja świetnej serii. Kontynuacja, na której się nie zawiodłam. Nieustępliwa akcja, świetne postaci, ciekawe i inteligentnie prowadzone dialogi, dopracowana konstrukcja świata przedstawionego i rewelacyjna przygoda... Czego chcieć więcej? 

Na koniec niniejszej opinii mogę tylko powiedzieć, że serię o Mercy  polecam każdemu!

Nie wiem coś mi blogspot wariuje i sam sobie wybiera czcionkę... Nie mam siły z nim walczyć -.-


6 komentarzy:

  1. Książka jak widzę z temperamentem ;) Autorkę już znam i dość miło ją wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie wiem, raz czytam bardzo pozytywne opinie, a raz takie... nie chcę brzydko powiedzieć. W każdym razie sama teraz nie wiem, co o tej serii myśleć. Chyba jednak będę musiała sama ją zdobyć i się przekonać, bo czytając różne recenzje co chwila tracę albo nabieram na nią ochoty

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, niebawem muszę się zaopatrzyć w Pocałunek żelaza, drugi tom baardzo mi się podobał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę w końcu zabrać się za kolejne tomy tej serii, bo chwilowo utknęłam z jednym przeczytanym :P A przygody Mercy naprawdę są świetne :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Interesujące okładki i widzę, że również wnętrze. Robi mi się coraz dłuższa lista moich "zachciewajek" :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tę serię, Mercy jest niesamowita, jej przyjaciele również. Żadna z książek nie zawiodła mnie nawet odrobinę. Uwielbiam przedstawiony tutaj świat, magię tętnicą z każdej strony, barwnych bohaterów i oczywiście język, który sprawia, że słowa się połyka. No i Adam. Jak nie kochać Adama? Nie ma takiej możliwości. A teraz pójdę pomarzyć o kolejnym tomie przygód Mercy. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń