czwartek, 7 sierpnia 2014

"19 razy Katherine" John Green

Byle nie kolejna Katherine!

Colin Singleton gustuje wyłącznie w dziewczętach o imieniu Katherine. A te zawsze go rzucają. Gwoli ścisłości, stało się tak już dziewiętnaście razy. Ten uwielbiający anagramy, zmęczony życiem cudowny dzieciak wyrusza w podróż po Ameryce ze swoim najlepszym przyjacielem Hassanem, wielbicielem reality show Sędzia Judy. Chłopcy mają w kieszeni dziesięć tysięcy dolarów, goni ich krwiożercza dzika świnia, ale za to nie towarzyszy im ani jedna Katherine. Colin rozpoczyna pracę nad Teorematem o Zasadzie Przewidywalności Katherine, za pomocą którego ma nadzieję przepowiedzieć przyszłość każdego związku, pomścić Porzuconych tego świata i w końcu zdobyć tę jedyną. Miłość, przyjaźń oraz martwy austro-węgierski arcyksiążę składają się na prawdziwie wybuchową mieszankę w tej przezabawnej, wielowarstwowej powieści o poszukiwaniu samego siebie.

John Green zasłynął w Polsce książką pt. „Gwiazd naszych wina”, którą osobiście uwielbiam. Zostały u nas wydane również takie tytuły jak „Szukając Alaski”, „Papierowe miasta” czy też „19 razy Katherine”. Właśnie o tej ostatniej chciałabym Wam napisać kilka słów, ale zanim do tego przejdziemy, chciałabym również skupić się nieco na samym autorze. Green swoją twórczością rozkochał w sobie od groma czytelników. Nie tylko tych nastoletnich, ale również tych dorosłych. Od kiedy tylko pojawiła się ekranizacja GNW, w sieci/księgarniach oraz kinach aż zawrzało – nie, nie żartuję. Niewiele osób wie, że „Gwiazd naszych wina” mimo iż została wydana u nas jako pierwsza, jest ostatnią książką autora (2012). Natomiast „Szukając Alaski” (2005) była jego debiutem. Zaznaczę, że udanym debiutem. Natomiast „19 razy Katherine” (2006) jest drugą książką, którą autor napisał i wydał w Ameryce. Patrząc na pierwszą i na ostatnią powieść pisarza – z całą odpowiedzialnością mogę rzec, że niebywale się rozwinął i dojrzał (twórczo oczywiście). Jestem niezmiernie ciekawa, co też zaserwuje nam następnym razem. Czy też chwyci nas za serducho, a może rozbawi nas do łez?

Przechodząc do meritum. „19 razy Katherine” nie wzbudziła we mnie tyle emocji, co wcześniejsze dzieła Greena. Powiem więcej – określiłabym ją jako przeciętną. Panie Green, nie postarał się pan. Owszem humoru jest w niej cała masa. Sama nieraz zaśmiewałam się w głos. Dialogi są nieziemskie, a bohaterowie (o których napiszę Wam nieco więcej) są przezabawni. Jednak ciągle nie jest to to, czego spodziewałam się po tym autorze.
Można kochać kogoś tak bardzo, pomyślał, ale nigdy nikogo nie kocha się tak bardzo, jak bardzo się za nim tęskni.
Patrząc na sens fabuły, nasuwa mi się stwierdzenie, że jest ona tak naprawdę o niczym. Coś się dzieje, jest zabawnie, rozwija się lekki wątek miłosny, ale… Właśnie, ciągle jest jakieś „ale”, które zaprzątało mi głowę podczas czytania. O czym jest ta książka? O chłopaku, który mam obsesję na punkcie dziewczyn o imieniu Katherine. I tyle. Nic więcej nie mogę dodać.

Analizując bohaterów, jakich nakreślił nam autor stwierdzam, że nie za bardzo się wysilił w ich kreacji. Niby nie ma w nich niczego szczególnego, a jednak mimo wszystko ich polubiłam, zwłaszcza przyjaciela głównego bohatera (Colin), Hassana. Gość ma tak genialne teksty, że większość z nich sobie notowałam. Ta postać niewątpliwie wyróżnia się na tle innych… Jest po prostu epicka.

Powieść Greena czyta się błyskawicznie. Przyznać muszę, że jest ona przyjemna i lekka w odbiorze, więc jeśli szukacie książek tzw. „na raz”, to polecam Wam właśnie „19 razy Katherine”. Uśmiejecie się przy niej, ale nie zaabsorbuje Was ona na tyle, byście zapomnieli o Bożym świecie.
Książki to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz, mogą na ciebie czekać wiecznie, a gdy poświęcasz im uwagę, zawsze odwzajemnią twoją miłość.
Recenzja ukazała się również na portalu literatura.juventum.pl 

13 komentarzy:

  1. Mam tą książkę na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka bardzo mi się podobała i nieźle się przy niej uśmiałam, a Hassana po prostu uwielbiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam sporo niepochlebnych recenzji, sama zaś fabuła brzmi dla mnie nieco nazbyt... infantylnie? Dlatego też póki co - odpuszczam sobie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Póki co nie szukam książki "na raz", a przygodę z Greenem zacznę od "klasyki", czyli Gwiazd naszych wina :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pana Greena nie czytałam i jak na razie nie mam zamiaru.
    Niezbyt ciekawi mnie jego twórczość, jednak pewnie kiedyś się z nią zapoznam, z czystej ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem tego samego zdania, co Ty. Tak naprawdę "19 razy Katherine" to książka o niczym i tyle w temacie. Myślę, że ten fenomen Zielonego powoli już mija :c

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszyscy piszą, że ta książka jest najgorsza, a ja i tak chcę ją przeczytać. Podobnie jak wielu moje serce Green również podbił dzięki GNW, której ekranizacja także była cudowna. Tak więc spróbuję, przecież to Green.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sama nie wiem... nie przypadła mi do gustu GNW więc już sama nie wiem jak to będzie z innymi książkami autora.. ;/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Taak, książka Greena jest przeciętna. Ale nie czytało mi się jej szybko, w niektórych momentach zmuszałam się, żeby dalej ją czytać. Wkurzał mnie niemiłosiernie Colin (chociaż później zrobił się fajniejszy i nawet parę razy mnie rozbawił). Ale uwielbiam jego przyjaciela Hassana. No ale 19xKatherine to najgorsza książka Greena :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam jakieś uprzedzenia do tego autora, ale tę książkę bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam GNW i z pewnością sięgnę i po tę pozycję. Uwielbiam jego styl, bohaterów, których kreuje i mądre myśli :) Mimo iż jest słabsza od GNW, nie przeszkadza mi to, ponieważ dla mnie ideał jest tylko jeden :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja i tak z pewnością prędzej czy później sięgnę po tę książkę, aby się przekonać na własnej skórze.

    OdpowiedzUsuń