środa, 20 kwietnia 2016

"Marsjanin" Andy Weir


Dziękuję!




Mark Watney kilka dni temu był jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na Marsie.
 Teraz jest pewien, że będzie pierwszym, który tam umrze!
Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę, co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość, odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…

Ile ja się nasłuchałam o "Marsjaninie"! Książkę tę polecał mi chyba każdy. Film również. Kiedy więc otrzymałam "Marsjanina" miałam niemałe oczekiwania względem tej historii. Czy były one za wysokie? Czy może w sam raz? A może przewyższyły moje oczekiwania? Przekonajcie się sami.

Mars - Czerwona, czwarta i ostatnia planeta ziemska w układzie słonecznym. Mawia się, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Na pewno Mark Watnej jest NA Marsie. To jest pewne, jak to, że nie umarł. Wszyscy sądzili, że to co wydarzyło się podczas burzy jest pewne. Mark oberwał. Nie było z nim kontaktu. A to znaczy, że nie żyje... Załoga musiała się z tym pogodzić i wracać na Ziemię. Potem wszystko się komplikuje...

Muszę przyznać, że początek książki nie był nader interesujący i często łapałam się na tym, że mało, naprawdę mało interesują mnie te wszystkie wyliczenia, jakie prowadził Mark. Jaka powierzchnia, ile ziemi, ile wody itp. Nic nie poradzę, że było to dla mnie mało interesujące. I to jest chyba jedna i jedyna rzecz, która nie przypadła mi do gustu. Cała reszta to kosmos. To Mars. To Mark Watney i jego rewelacyjne poczucie humoru. Hej Mark! Piąteczka!

Gdy przyzwyczaiłam się do tych wszystkich wyliczeń, a fabuła nabrała tempa i zaczęło się dziać coraz więcej, a emocje rosły - książkę pochłonęłam w szybkim tempie. Później trochę żałowałam, że przyjemność czytania "Marsjanina" tak szybko się skończyła. Ale co zrobić.

Najbardziej lubianą przeze mnie (jak zapewne, przez każdego czytelnika) postacią niniejszej książki, niewątpliwie był Mark. Sarkastyczny, ironiczny i nader wyluzowany, zważywszy na sytuację, w jakiej się znajduje. Chociaż z drugiej strony, sądzić można, że gdyby dał się zwariować, to nie przeżyłby tego wszystkiego... Nie poradziłby sobie z tym ciężarem przetrwania, z samotnością... Z myślą, że pewnego dnia skończy mu się woda, tlen i nadzieja. Nadzieja, która trzymała go w ryzach przez cały czas.

Reasumując, początek był dla mnie ciężki do przejścia, później było już tylko lepiej! Książka bardzo przypadła mi do gustu, a polecić ją mogę każdemu czytelnikowi, czy to tej z Marsa czy z Wenus. Niezapomniana przygoda!

12 komentarzy:

  1. Ze wszystkich stron napływają zachwyty nad Marsjaninem a ja głupia, zamiast najpierw przeczytać książkę, obejrzałam film :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też o mały włos, tak nie zrobiłam :) Ale w zasadzie... Ponoć film różni się od książki, więc zapewne z książki można dowiedzieć się więcej. Sama muszę w końcu zabrać się za film :D

      Usuń
  2. W filmie te naukowe elementy są bardzo ograniczone, więc tym, którym się to nie podobało, film powinien się spodobać ;). Mi się jednak dużo bardziej książka podobała - jakoś te naukowe szczególiki przetrwałam. Szkoda tylko, że książka nie miała rozbudowanego epilogu, jak film...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak słyszałam, więc teraz film! :D Też te opisy jakoś przetrwałam, później się już nawet do nich przekonałam :) No właśnie... to zakończenie trochę mnie rozczarowało...

      Usuń
  3. Tak, początek jest średni, bo też nie umiałam się w nią wkręcić, ale potem był ubaw po pachy, smutek i wiele innych emocji... Świetna pozycja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Humor Marka mnie rozwalał... co rusz! Świetna książka :D

      Usuń
  4. Mam ją w planach, ale kiedy ją przeczytam to nie wiem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi te naukowe szczegóły i "wyliczenia", jak je nazwałaś, niesamowicie się podobały, bo stworzyły charakterystyczny klimat. Świetna i przyjemna książka :)

    Pozdrawiam,
    Między sklejonymi kartkami

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka mnie mocno oczarowała od samego początku a wszystkie wątki naukowe jak najbardziej za - w końcu z wykształcenia jestem już prawie magistrem z chemii :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja... przeczytałam "rozczarowała" :D Musiałam dwa razy przeczytać! Uhuhu no to normalne, że Ci się podobała naukowa paplanina :D

      Usuń
  7. masz rację, Marsjanin skończył się zdecydowanie za szybko. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo chcę go przeczytać, każda recenzja jest pozytywna!

    OdpowiedzUsuń