Dziękuję!
Opowieść o polskim miasteczku, któremu nawet zastępy piekielne nie dają rady.
Piekło świeci pustkami. Zygmunt, szeregowy pracownik, przybywa do Wyplut, miasteczka na prowincji Polski, by tam wdrażać projekt Mefisto 2.0, błyskotliwą strategię zarządu na pogrążenie ludzkości w grzechach. Cyniczny i przystojny diabeł nie przewidział jednak, że przyjdzie mu mierzyć się z ludźmi, którym Piekło może co najwyżej czyścić buty.
Plejada barwnych postaci, wspaniały obraz małomiasteczkowego życia, cięty humor i słowiańskie wierzenia – Marcin Mortka w najlepszym wydaniu!
Z Marcinem Mortką jest tak, że ja bardzo lubię jego przekłady, zwłaszcza książek z serii "Szklany tron". Byłam ciekawa jego twórczości własnej. Słyszałam o jego wcześniejszych książkach i kojarzę je, ale niestety nie znam, więc nie mogę porównać "Projektu Mefisto" do innych... Po tej spodziewałam się naprawdę wiele. Może dlatego, że autor ma niemały dorobek twórczy, może też dlatego, że opis naprawdę mnie przekonał i sprawił, że liczyłam na konkret. A i okładka dawała duże nadzieje. To nie tak, że "Projekt Mefisto" jest zły, po prostu liczyłam na nieco więcej.
Spodziewałam się diabła z prawdziwego zdarzenia - przebiegłego drania, sprytnego lisa, sarkastycznego cwaniaczka... A otrzymałam takiego trochę melepetę, który mnie irytował swoją nieporadnością i brakiem pomysłowego działania, chociaż później się rozkręcił, ale nie zamazało to pierwszego wrażenia. Pewnie taki był zamiar autora, ale sądzę, że gdyby opis tego, czego się spodziewałam został wdrożony w niniejszą książkę, to zyskałaby ona naprawdę wiele. Przynajmniej w moich oczach. Niemniej z drugiej strony (chociaż nie przemawia to do mnie, to docenić muszę) autor pewnie chciał pokazać diabelskość w komicznym w nieco innym świetle, z przymrużeniem oka. I temu też zesłany diabełek został do takiego a nie innego miejsca, pełnego niezbyt inteligentnych ludzi, pijaczków i nieudaczników życiowych.
Autor świetnie przedstawił pewną rzeczywistość małomiasteczkowych miejscowości. Może nie z każdego takiego małego miasteczka, czy wioski wyziera buractwo, menelstwo, chamstwo, fanatyzm kulturowy czy religijny, zabobony czy wszystkowiedzące Gienie, ale pewnie w większości tak i autor całkiem realnie to pokazał. Powiedziałabym nawet, że dobitnie.
Nie tylko kreacja głównego bohatera mi nie spasowała. Niestety. Jakoś tak... Całe to ukazanie diabelskiej korporacji mi nie pasowało... Spodziewałam się czegoś mocniejszego, bardziej fantastycznego i bardziej... Konkretnego. Niemniej tylko w połowie przyćmiło mi to cały odbiór powieści Marcina Mortki, a jest ona przyjemna, momentami zabawna, lekka i dobra na niejeden wieczór. Zwłaszcza jak akcja się rozkręci i wciągnie czytelnika. Ja z nią miałam słabsze i lepsze momenty, ale koniec końców stwierdzam, że jeśli macie ochotę przekonać się na własnej skórze czy "Projekt Mefisto" do Was przemówi, to powinniście sięgnąć.
Pewnie w wolnej chwili spróbuję ;)
OdpowiedzUsuńJa raczej podziękuję... Aczkolwiek bardzo podobały mi się książki dla dzieci Pana Marcina :)
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na półce, ale nie wiem kiedy się za nią zabiorę, ale pomimo Twojej nieco mniej optymistycznej opinii, to jestem bardzo ciekawy Projektu Mefisto :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam tej książki i się rozczarowałam. Jak na mój gust za dużo w niej przekleństw, sam "Zygmunt" mało zabawny.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie trochę za dużo przekleństw i chaosu ale podobała mi się wizja tego zaściankowego miasteczka:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Mnie akurat ukazanie piekła jako korporacji i związany z tym humor przypadły do gustu, ale zgadzam się, że i historia, i główny bohater byli jacyś tacy... nijacy, no.
OdpowiedzUsuń