Premiera 1 lutego
Dziękuję!
Kyland marzy tylko o tym, by przetrwać. Zaciska zęby i robi wszystko, by nie pokonała go bieda i samotność. Nie szuka miłości. Nie zamierza też oglądać się za siebie, gdy uda mu się wyrwać z piekła, w którym przyszło mu dorastać. Dla Ten codzienność to nieustanna walka o własną godność. Zmagania z chorobą matki i ludzką nieprzychylnością wymagają od niej wyjątkowej siły. Oboje rywalizują o bilet do lepszego życia, który może otrzymać tylko jedno z nich. Ktoś odejdzie, ktoś zostanie. Czy po latach zdołają spojrzeć sobie w oczy, jeśli poświęcą miłość dla przetrwania?
Książki Mii Sheridan są chyba większości znane. "Bez szans", to trzecia książka w tej szacie graficznej, w której są również poprzednie tomy, ale nie są one ze sobą powiązane. Każda z nich opowiada inne historie i można je śmiało czytać osobno. Wspominam o tym, ponieważ okładki mogą wprowadzić w błąd swoją szatą graficzną. Niemniej bardzo mi się ona podoba!
Znam twórczość tej autorki i mniej więcej wiem czego się spodziewać po jej książkach. Chociaż autorka lubi zaskakiwać swoich czytelników, to jednak niestety idzie w pewne schematy. Nie jest to rażące i w zasadzie nie będę się tego czepiała, bo cała treść - schematyczna, czy nie - bardzo mi się podobała. O jakim schemacie mówię? Miłość i poświęcenie, których jest całkiem sporo w książkach. Właściwie wątki miłosne są prawie w każdej powieści, a i poświęcenie nie jest nikomu obce, bo z miłością wiąże się chyba zawsze. I szkolne perypetie, chociaż tych w niniejszej powieści jest całkiem mało. Co mnie zaskoczyło i, co okazało się plusem i strzałem w dziesiątkę, jest to, że autorka pokusiła się o taki sam status społeczny swoich bohaterów. Często jest tak, że ona biedna, on bogaty, albo odwrotnie. A tutaj Sheridan pokazała nam "dzielnicę" biedoty i ubogich bohaterów, więc nie ma księcia i brzydkiego kaczątka. Za co plus. W dodatku nie jest tak, że jeden z bohaterów jest bożyszczem, a drugie niezbyt urodziwą istotą. Oboje są urodziwi. Czym również zapunktowała, bo już przejadły mi się zachwyty jednej płci nad drugą i użalanie typu "ale ja jestem nieładna, a on jest bogiem seksu <płacz>". Sami powiedzcie, ileż można? Dlatego "Bez szans" wyróżnia się na tle tych wszystkich powieści, które irytowały mnie właśnie ze względu na wymienione aspekty.
Tyle jeśli chodzi o taką ogólną ocenę. Teraz chciałam Wam nieco przybliżyć treść i bohaterów, ale bez spoilerów czy też, bez zdradzania konkretów, które zepsują Wam odbiór całości. Całości, którą sami musicie poznać, bo sądzę, że warto.
Historię zawartą w "Bez szans" poznajemy z dwóch punktów widzenia, dzięki głównym bohaterom. Kyland oraz Tenleigh mieszkają w miasteczku, gdzie bieda szumi i piszczy. Oni sami nie należą do osób, które mogą sobie pozwolić na jakiekolwiek przyjemności związane z dostatkiem czy, życiem na poziomie. Oboje walczą o lepsze życie, a jedyną szansą na nie jest zdobycie stypendium, które finansuje studia i życie w większym mieście. Oboje walczą o to stypendium, o lepsze życie... Jednak nie ma lekko... Wydarzy się coś, co skomplikuje im życie jeszcze bardziej. A tym czymś jest uczucie, którym siebie nawzajem obdarzają, a z którym walczą. Niby miłość prowadzi do czegoś dobrego, a w tym przypadku, cóż, niekoniecznie.
Poświęcenie, trudy życia, choroba, pierwsza miłość, zawody miłosne, pożądanie i spełnianie marzeń - to wszystko i wiele więcej znajdziecie w tej książce. Ja od początku, kiedy tylko poznałam głównych bohaterów wiedziałam, że ta książka będzie dobra. Wciągnęłam się w nią i kibicowałam bohaterom, chociaż wiedziałam, że autorka będzie rzucała im kłody pod nogi (w tym przypadku, jakże realne!). Dzięki takim realnym problemom, można sobie wyobrazić sytuację Ky i Ten... Bezproblemowo wczuć się w ich sytuację i im współczuć. Mia Sheridan swoimi historiami potrafi wzbudzić w czytelniku wiele emocji. Każda jej książka, którą do tej pory przeczytałam albo mnie wzruszała, albo drażniła. Niemniej każdą bardzo lubię i mam nadzieję, że w Polsce zostaną wydane wszystkie. Mam sentyment do jej pióra i to się chyba nie zmieni.
"Bez szans" jest książką, którą warto poznać. Nawet jeśli nie znacie poprzednich książek autorki, to sądzę, że możecie zacząć od tej. Nie zawiedziecie się. Polecam!
Nie znam twórczości tej autorki, ale chętnie nadrobię zaległości. Fabuła tej lektury mnie kusi, emocje oraz tak jak piszesz - realność.
OdpowiedzUsuń"Bez winy" straszliwie mnie zawiodło, ale mam nadzieję, że "Bez szans" trzyma poziom przynajmniej taki, jakiego doświadczyłam w "Calderze" lub "Eden".
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wiele pozytywnych opinii na temat twórczości tej autorki i właśnie przez tę podobną szatę graficzną początkowo byłam przekonana, że to tej jakaś trylogia lub cykl. Na szczęście szybko wyprowadziłam siebie z błędu i tylko czekam, aż w końcu pochwycę w swoje ręce którąś z jej książek. Może właśnie zacznę od Bez szans, bo bardzo mnie zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
http://absolutnamaniaczka.blogspot.com/
Już nie mogę się doczekać, aż ta książka będzie w moich łapkach :) uwielbiam dwie poprzednie :) a po Twojej recenzji czuje, że ta też mnie nie zawiedzie :)
OdpowiedzUsuń