Dziękuję!
Szesnastoletniej Azie do głowy by nie przyszło, że będzie prowadzić śledztwo w sprawie tajemniczego zniknięcia miliardera Russella Picketta. Jest jednak sto tysięcy dolarów nagrody do zgarnięcia, no i jej Najlepsza i Najbardziej Nieustraszona Przyjaciółka Daisy bardzo chce rozwiązać tę zagadkę!
Dziewczyny wspólnie próbują dotrzeć do Davisa, syna miliardera, którego Aza poznała kiedyś na letnim obozie. Na pozór niewiele ich dzieli, ale tak naprawdę jest to przepaść.
Aza się stara. Stara się być dobrą córką, dobrą przyjaciółką, dobrą uczennicą, a nawet detektywem, jednocześnie zmagając się z obezwładniającymi lękami i dręczącymi myślami, których spirala coraz bardziej się zacieśnia.
Pierwszy
raz mam taki problem z książką Johna Greena, że po prostu jej
nie rozumiem. Nie za bardzo kumam, co autor miał na myśli.
Właściwie mogę śmiało stwierdzić, że ta książka - jak na
tego autora i, jak dla mnie - była po prostu nijaka.
Nie poruszyła mnie, nie wciągnęła mnie, nie zrobiła
jakiegokolwiek efektu, tak jak poprzednie jego powieści. Niby
fajne postaci, ale wkurzające. Niby spoko pomysł, ale
wykorzystany na odwal się. Niby zapowiadało się ciekawie, a
wyszło tak sobie. Przykro mi, liczyłam na coś lepszego. Dużo
lepszego.
Jest
sobie nastolatka, która chorobliwie boi się chorób, śmierci,
zakażenia i w ogóle bliskiego kontaktu z drugim człowiekiem.
Ma najlepszą przyjaciółkę, ale ta przyjaźń opiera się… No
właśnie, na czym? Dziwne to wszystko… Dziewczyny bawią się w
Sherlocka i poszukują kasiastego gościa, którego szuka
policja, a za informację na jego temat jest przewidziana
nagroda pieniężna. Brzmi to tak sobie i właściwie też tak to
wszystko wygląda. A i jest jeszcze uczucie pomiędzy dwójką
bohaterów… Nic specjalnego, nic porywającego, więc może temu o
tym zapomniałam.
Powiem
tak. Postaciami są nastolatki, jak to w książkach Greena
bywa. Jednak do tej pory nigdy na nich nie narzekałam.
Bohaterów autor zawsze miał dopracowanych,
natomiast tutaj? Wyszło po prostu bardzo nijako. Ja rozumiem,
główna bohaterka może się wyróżniać swoją chorobą na tle
psychicznym (chyba tak), ale po za tym, to nie ma w niej
niczego szczególnego, fajnego czy fascynującego. Reszta
postaci? Przyznam, że nawet nie pamiętam ich imion, tak zapadają w pamięć. Historia? Właściwie nic w niej szczególnego, nic porywającego.
Przykro mi, ale mnie książka Żółwie aż do końca nie porwała. Nie przypadła mi do gustu, tak po prostu.
Szkoda, że się zawiodłaś. Myślę, że kiedyś dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńa właśnie się zastanawiałam czy ją kupić...
OdpowiedzUsuńJa osobiście dałam sobie z nią pas... nie po drodze mi z tym autorem ;/
OdpowiedzUsuńJa oprócz tej powieści czytałam tylko Gwiazd naszych wina. Może dlatego odebrałam ją o niebo lepiej :)
OdpowiedzUsuńPomimo to, chcę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Dolina Książek
za dużo dobrych recenzji to ta książka nie ma niestety. Raczej ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńCoś czułam, że ten tytuł nie jest dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka już na mnie czeka na półce, ale Twoja recenzja niestety do jej przeczytania mnie nie zachęca. Co więcej, to kolejna opinia opisująca krytycznie "Żółwie aż do końca". Sama jednak będę się musiała dowiedzieć jak to w końcu jest z nową książką Greena, ale nie obiecuję sobie za wiele. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://invisiblewoords.blogspot.com/
Ja przeczytałam na razie tylko jedną książkę Autora "19 razy Kathrine" i póki co chętnie sięgne po kolejne książki spod jego pióra...
OdpowiedzUsuń