niedziela, 29 lipca 2012

"Krwawy fiolet" Dia Reeves

Tytuł: "Krwawy fiolet"
Autor: Dia Reeves
Tom: I
  Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011

Kolejna książka która zajmuje listę moich ulubionych. Czym sobie na to zasłużyła? Na pewno niebanalnością, oryginalnością, swoją pozytywną odmiennością i dziwnością. O tak! Kiedy przeczytałam 1 rozdział książki powiedziałam sobie "Co za ześwirowana książka, obłęd! Ale dzięki temu jaka fajna!" Otóż to. Dzięki głównej bohaterce książka nabrała blasku, ale o tym za chwilę.

"W Portero, niewielkiej, z pozoru sennej mieścinie dzieje się coś niepokojącego... A Hanna liczyła, że właśnie tu znajdzie bezpieczny dom... Tymczasem odkryje mroczne sekrety, które każdego normalnego człowieka śmiertelnie by przeraziły. Jej jednak na szczęście daleko do normalności. Jeśli szalona dziewczyna trafia do jeszcze bardziej szalonego miejsca tylko dwie rzeczy są pewne: wszystko się może zdarzyć, a bezpieczeństwo jest złudne."

Z początku może się wydawać potencjalnemu czytelnikowi, że to kolejna powieść o nastolatce, która przeprowadza się do nowego miasta, poznaje super przystojniaka, z którym  będzie miała swoje wzloty i upadki. Zaprzyjaźni się z jedną dziewczyną i będą sobie oddane aż po śmierć. Nic bardziej mylnego! Toż to nie jest kolejna bajka o tym jak nastolatka zmienia się pod wpływem nowego kolorowego otoczenia.
Faktem jest, że poznaje fajnego chłopaka, zmienia się - ale na bardziej pokręconą, lecz przyjaciół tych prawdziwych wciąż brak.

Autorka stworzyła naprawdę kawał fantastycznej roboty. Przyznam szczerze, że jestem pod ogromnym wrażeniem jej dzieła. Świat w jaki nas przenosi nie jest banalny, a już na pewno nie jest nudny, bowiem w mieście Portero dzieją się rzeczy, które mogą się zdarzyć w sennych koszmarach. Nie jest to ckliwa opowiastka o miłości, jest rodzące się uczucie między dwojgiem młodych ludzi, lecz nie na tym opiera się książka. Jestem zdania, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Dreszczyk emocji? Oczywiście! Te wszystkie kreatury czające się nie tylko w ciemności, ale w wielu miejscach, gdzie najmniej można się ich spodziewać. Magia? Jasne! Jest jej pełno. Miłość? Pewnie! Nie tylko jest tutaj opisana miłość nastoletnia, ale również rodzące się uczucie pomiędzy matką  a córką. Ktoś powiedzieć może "ale jak to, przecież takie uczucie jest normalne" otóż autorka pokazuje nam, że niekoniecznie. Tutaj przyczyną było rozstanie...Czy też może trafniej to nazwać porzuceniem.

Perełką w tej książce jest moim skromnym zdaniem kreacja bohaterów. Zwłaszcza Hanny. Jest ona postacią tak wspaniale stworzoną i nietuzinkową, że aż dech zapiera. Wyobraźcie sobie nastolatkę, która jest maniakalno - depresyjna. Przyjmuje leki na:depresję, bezsenność, nerwowość, nadaktywność i miewa halucynację - rozmawia ze zmarłym ojcem i pluszowym łabędziem. Czy spotkaliście się wcześniej z tak zakręconą, a jednocześnie pozytywną postacią? Ja się spotkałam, ma na imię Hanna i jest z książki Krwawy Fiolet! Bardzo ją polubiłam. Dziewczyna mimo iż matka ją odpycha, chłopak ma ją gdzieś - nie daje za wygraną. Jest utwierdzona w przekonaniu, że wszystko będzie dobrze i dąży do tego, aby właśnie tak było.
Tak samo jeżeli chodzi o niebanalność pozostałych bohaterów, można wymienić matkę Hanny, która też jest lekko szurnięta, ale jak to się mówi? Jaka matka, taka córka. Sam  Wyatt również jest bardzo pozytywną postacią, tyle że nie jest szurnięty. Przypominał mi trochę Jace'a z Miasta Kości. Też taki arogant - łowca.

Książkę pochłonęłam na raz! Nie wiem nawet kiedy mi to zleciało. Powiedzieć mogę, że ubolewam iż tak szybko. Czyta się ją szybko, a to wszystko za sprawą wspaniałego i lekkiego języka pani Reeves. Nie ma w niej zbędnych opisów, przez które mogłaby się powieść ciągnąć i tym samym nużyć potencjalnego czytelnika. Wszystko jest opisane tak, że ja jako czytelnik z łatwością przenosiłam się do tego świata i odnajdywałam się w nim bez problemów.

Podsumowując. Książka, która poraża swoją oryginalnością, nietuzinkowymi i barwnymi postaciami. Ciekawą i wciągającą fabułą trafia na półkę moich ulubionych bez dwóch zdań! Jak wspomniałam  - dla każdego coś dobrego. Dlatego daję jej ocenę nie mniejszą niż 6/6! Ocena jest moim zdaniem w pełni zasłużona. Samej autorce można pozazdrościć takiej wspaniałej wyobraźni i umiejętności przelania jej na papier. Polecam ją wszystkim tym, którzy szukają w książce inności i świeżości.

piątek, 27 lipca 2012

"W otchłani" Beth Revis


Tytuł: "W otchłani"
Autor: Beth Revis
Tom: I
  Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2012

Pierwsza część sensacyjnej dystopijnej trylogii.
"Nieodległa przyszłość. 17-letnia Amy i jej rodzice biorą udział w misji kosmicznej, polegającej na zaludnieniu nowej planety. Podróż ma trwać 300 lat, dlatego wszyscy zostają poddani hibernacji. Mieszkańcy olbrzymiego statku żyją własnym, regulowanym odgórnie życiem. Nikt nie skarży się na nic. Wśród nich jest kilkunastoletni Starszy, który przygotowuje się do wyznaczonej mu roli przywódcy całej kampanii w miejsce obecnego.
Któregoś dnia, nie wiadomo dlaczego, Amy budzi się... Po tym incydencie dochodzi do kilku następnych odłączeń komór kriogenicznych, w wyniku czego giną dwie osoby. Kto za tym stoi? Amy, która zaprzyjaźnia się z Starszym, stara się tego dowiedzieć – następnymi ofiarami mogą stać się jej rodzice…"


Swego czasu było głośno o tej książce. Większość miała ją w stosikach, inni zaś bardzo chcieli widzieć ją we własnych. Przyznam szczerze, że po jej opisie, wielu recenzjach i ślicznej okładce sama zapragnęłam ją przeczytać i stało się! Jak moje wrażenia? Sami zobaczcie.

W otchłani nie jest zwykłą fantastyczną powieścią. Jest ona mieszanką science fiction, lekkiego kryminału i dystopii. Czyli czymś oryginalnym i nienudnym. Patrząc na okładkę myślałam, że będzie to w większości jakieś romansidło dla młodzieży. Romans był, ale na poziomie i na pewno nie był on głównym wątkiem książki co mnie niezmiernie cieszy.

Co czeka ludzkość za kilkaset lat. To nieodzowne pytanie nurtuje zarówno zwykłych ludzi jak i różnych badaczy/naukowców. Książka ukazuje co może się wydarzyć i tym samym zaciekawia potencjalnego czytelnika. Mnie pochłonęła ciekawość jaką skutecznie budzi w nas autorka. Statek z setkami ludzi o tym samym wyglądzie, o nienagannym zachowaniu, procedurach i zabezpieczeniach nie do obejścia.
Wyobrażacie sobie taki statek i życie na nim? Najgorsze jest to, że nikt nie chce się wyłamać, a jego mieszkańcom nie przeszkadza despota nim panujący - Najstarszy, który nie znosi sprzeciwu, ale za to wiele ukrywa przed innymi.  Właśnie na takim statku wybudza się wcześniej niż powinna o jakieś paręset lat główna bohaterka, poznaje Starszego i wnosi do jego świata wiele zmian. Starszy i Najstarszy - nazwy, bo przecież imionami tego nazwać niemożna mnie drażniły. Wolę mieć imię bohatera, a nie jakąś nazwę, która niewiele mi mówi. Nie wiem jak Wam, ale mi to przeszkadzało. Może zamierzeniem autorki było nadać jakąś cechę oryginalności bohaterom, nie wiem. Mi się to nie podobało.

Ogólnie rzecz biorąc książka jest godna polecenia. Mnie osobiście bardzo się podobała i wciągnęła mnie niesamowicie. Wszystko przez styl i język jakim posługuje się pisarka, który jest prosty w odbiorze. Pomysł na książkę jest również bardzo trafiony. Książka o podróży w kosmos...to jest coś! Statek kosmiczny, galaktyka, miłość, tajemnica i pewna zbrodnia jakiej dopuszcza się pewna nieznana osoba. Ja osobiście nie podejrzewałam, że akurat ta postać jest panią/panem X. Autorka wniosła w książkę pewną nutę napięcia, dzięki czemu czytelnik zastanawia się przez cały czas co będzie dalej, kto zginie i kim jest sprawca - za to ogromny plus.

Chciałabym jeszcze wspomnieć o okładce jaka czaruje widza. Jest olśniewająca w swej prostocie, a zarazem emanuje oryginalnością. Te kolory, gwiazdy i dwie postaci. Dla mnie bomba. Patrząc na nią jak już wcześniej wspomniałam obawiałam się, że jej głównym wątkiem będzie miłość tych dwojga. Jakżeż się myliłam! Książce daję 5+/6 za niebanalność, ciekawe watki oraz postaci, jak i sposób w jaki autorka zafascynowała mnie swoją opowieścią.


Pragnę Wam również przedstawić kontynuację tejże ciekawej książki, której premiera odbędzie się
15 stycznia 2013
Po obaleniu dyktatury dotąd kierujących misją na pokładzie "Błogosławionego" znów panuje radość i spokój. Wkrótce Starszy dowiaduje się jednak, że załoga statku skrywała przed nim tajemnicę, która może przesądzić o ich przyszłości. Tymczasem Amy, dusząc się coraz bardziej wśród stalowych ścian, rusza tropem wskazówek pozostawionych dla niej przez tajemniczego Oriona, a nowa fala morderstw niespodziewanie staje się zalążkiem buntu… Rozpoczyna się walka o przetrwanie, w której stawką jest życie wszystkich pasażerów.. Czy kiedykolwiek dotrą do obiecanej im nowej Ziemi?





Miodny cytat z książki, który mnie rozbawił.

"Zrobiłem to, co na moim miejscu zrobiłby każdy rozsądny mężczyzna w obliczu kobiecych łez.
Uciekłem, gdzie pieprz rośnie." -Starszy

wtorek, 24 lipca 2012

"Walka Sylfa" L.J. McDonald

Tytuł: "Walka Sylfa"
Autor: L.J. McDonald
Tom: I
  Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2011

"Śmiertelna dziewczyna i magiczny wojownik, który przekracza portal do naszego świata oczarowany jej urodą…
Są obdarzeni niszczącą siłą i nieodpartym męskim urokiem. Lecz każdy z nich marzy tylko o jednym: aby znaleźć tę jedyną - swoją królową…
Sylf to potężna magiczna istota. Lecz człowiek może zmienić go w niewolnika mrocznym rytuałem – ofiarą z życia młodej kobiety. Ale siedemnastoletnia Solie nie zamierza pokornie przyjąć wyznaczonej jej roli. Sama przejmuje władzę nad sylfem, dla którego miała być przynętą - młodym jak ona i niesamowicie pociągającym. Lecz od tej chwili razem z Heyou nie są bezpieczni ani w świecie sylfów, ani ludzi…"

Do tej książki podeszłam z pewnymi oczekiwaniami. Czy im sprostała? O tym niżej.

Sylfy to stworzenia pochodzące z innego świata, który rządzi się własnymi prawami. Jest jedna królowa i setki stworzeń, które mają przeróżne moce. Sylfy ogniowe, wojownicze, ziemne, powietrzne, uzdrowicielskie i tak dalej. Przywołanie sylfa nie jest takie przyjemne i proste jakby się mogło wydawać. Należy bowiem zabić dziewicę tuż po przywołaniu sylfa, a następnie trzeba szybko nadać mu jakieś imię. Trzeba być stanowczym, aby owego sylfa trzymać w rydzach. Dlaczego? Ano chociażby dlatego, że ów sylf pragnął kobiety, która na jego oczach była zgładzona przez jego pana, a dla której przybył z innego świata.  Każdy sylf pała żądzą mordu wobec mężczyzn. Zwłaszcza swoich "panów i władców". Jednak wobec kobiet są łagodne jak baranki.

Co mi się bardzo podobało w tej książce? Oczywiście nowy gatunek istot. Nie wiem jak Wy, ale ja nie miałam styczności jeszcze z sylfami. Są one niebywale oryginalnie stworzone i wnoszą coś nowego w świat fantastyczny, tudzież paranormalny. Autorka fajnie i dosyć ciekawie opisała świat sylfów i to jak się w nim odnajdują. Jednak mnie i tak zabrakło tak zwanego "tego czegoś". Nie wciągnęłam się tak jak sądziłam.
Nie było fajerwerków jeżeli chodzi o jakieś specjalne akcje, ale nie sądzę aby w tym tkwił szkopuł. Wydaje mi się, że nie miała być to książka pełna emocjonujących zdarzeń. Jeżeli miała - cóż, nie były one wystarczająco dobre dla mnie, a właśnie spodziewałam się jakichś zażartych walk, sporów i intryg, których niestety brak.

Książka ma potencjał, jednak moim zdaniem nie do końca wykorzystany. Scen erotycznych - mało i tutaj również się doczepię. Były one słabo rozwinięte, mało ciekawych opisów, które wywołałyby u mnie jakąś głębię wrażeń.
Główna bohaterka swoją płaczliwością doprowadzała mnie czasem do szału. Sama nie wiedziała czego chce. Raz pragnie swojego sylfa, a kiedy ten tylko się do niej zbliża to już jej nie pasuje. No ludzie! Gdzie tu logika... Chociaż kobiety są ponoć mało logicznymi istotami, więc można to zrozumieć. Hejty zaś jak na mój gust strasznie namolny. Za to jego imię, które mnie rozśmieszyło zrekompensowało mi jego zachowanie - Hejty (hej, ty).
Co do postaci, to przez cały czas chodziła mi jedna myśl po głowie : dlaczego głównym bohaterem nie jest sylf o imieniu Ril?! Strasznie polubiłam jego i Maczugę. Wolałabym czytać o jego przygodach i historii, które nabierają tempa dopiero pod koniec. Ril był moim zdaniem najwyrazistszą postacią wraz ze swoim panem Leonem, którego historia była przedstawiona bardzo fajnie i zagłębiłam się w nią z przyjemnością.

Jeżeli chodzi o język jakim posłużyła się autorka, jest on nieskomplikowany i płynny. Dosyć szybko się ją dzięki temu czyta. Niektóre sceny mogłyby być bardziej opisane, żeby tym samym zaciekawić i jeszcze bardziej wciągnąć potencjalnego czytelnika. Szkoda, że nie ma opisu świata w jakim mieszkały sylfy i mało mi też rozwinięcia ich historii. Zauważyłam, że w wielu książkach akcja rozkręca się pod sam koniec książki, co też czasami potrafi znużyć czytelnika. Nie mówię, że miałam ochotę odłożyć książkę i do niej nie wracać. Nie. Książka jest interesująca i ciekawił mnie dalszy rozwój wydarzeń, ale mnie osobiście nie wciągnęła tak jak z początku na to liczyłam.

Podsumowując: książka jest warta przeczytania. Świat przedstawiony przez autorkę jest ciekawy i na pewno nietuzinkowy jak występująca w nim nowa rasa istot fantastycznych. Szybko się ją czyta i nie ma trudności z przystosowaniem się do tamtejszej rzeczywistości. Książka, jak wspomniałam ma ciekawą fabułę i potencjał, jednak nie do końca moim zdaniem wykorzystany. Moja ocena to 3+/6.
Czytałam wiele pozytywnych opinii o niej i sądziłam, że będę równie zachwycona jak reszta. Tak więc... zachwycona aż tak nie jestem, niemniej jednak miło spędziłam czas z książką pełną baśniowych sylfów i nie uważam go za stracony.

Jeszcze chciałam Was poinformować że utworzyłam nową zakładkę, w której będę zamieszczała książki, którymi chętnie się zamienię na inne :) oto ona: [Klik]

niedziela, 22 lipca 2012

Odwołanie konkursu i coś ważnego i wesołego!



Z bardzo ciekawego artykułu Klik dowiedziałam się, że muszę anulować swój konkurs gdyż mogę zapłacić karę. Więc wybaczcie moi drodzy. Dlatego też przykro mi z tego powodu niezmiernie. Mimo wszystko Sheti poproszę Cię o przesłanie mi Twoich danych  gdyż bardzo podobała mi się Twoja odpowiedź. Nie ma co tutaj owijać w bawełnę wykazałyście się dziewczyny mimo małej frekwencji jestem zadowolona.

Na poprawę humoru dzieło Sheti! 
(pozwoliłam sobie dodać ilustracje.) 

Dzielny podróżnik zsiadł ze swojego pięknego rumaka i zrobił parę kroków do przodu. Okolicę spowijała dość gęsta mgła, jednak takiemu wojownikowi żadna mgła nie straszna! Przedarł się przez nią bez problemu. Jego oczom ukazała się ogromna jaskinia, skalna ściana ciągnęła się wysoko w górę, miała spokojnie z 15 metrów wysokości, o ile nie więcej. Nasz bohater dobrze wiedział do kogo ta jaskinia należy. Do Agraela – najgroźniejszego i najniebezpieczniejszego smoka jaki kiedykolwiek istniał. Wielu śmiałków starało się go pokonać, jednak żaden nie wrócił żywy. Ale przecież nasz dzielny, mężny, honorowy i odważny Raelag spokojnie da mu radę.
-Wyłaź smoku! Pokaż mi się! Jam jest potężny łowca Raelag i nie straszne mi takie bestie jak ty!
Jednak smok nie zareagował. Realeg jeszcze kilka razy wykrzyknął swoje wyzwanie, jednak nadal nic. Usłyszał tylko głośne i potężne westchnięcie z głębi jaskini. Postanowił więc, że skoro smok nie chce przyjść do łowcy, to łowca musi przyjść do smoka. Wszedł więc do jaskini, w której było nieco ciemno, jednak co nieco dało się widzieć. Mijał po drodze kościotrupy dawnych śmiałków, co sprawiło, że zaczął się trochę bać. W końcu nadepnął na coś łuskowatego i w tym momencie ogień z paszczy smoka rozjaśnił jaskinię.
-Aaaaaauuuuu – zawył wielki, czerwony smok. – Marny człowieku, jakim prawem przeszkadzasz mi w popołudniowej drzemce?!
-Jam jest..
-Tak tak wiem, słyszałem już jak się wydzierałeś przed moją jaskinią. Nie pomyślałeś, że może nie mam ochoty na kolejnego nudnego wojowniczka? Naprawdę, jesteście wszyscy tacy sami.
-Walcz ze mną smoku! Wyzywam Cię na pojedynek na śmierć i życie!
-Ah no tak, zawsze to samo, pojedynek, śmierć i takie różne. Czy Wy naprawdę nie macie własnego życia i musicie aż tak bardzo interesować się moim?
-Jesteś zarazą ludzkości! Zostaniesz zgładzony!
-Ehh.. nierozumna istoto.. daję Ci jeszcze chwilę na opuszczenie mojej jaskini, naprawdę nie mam ochoty Cię pożerać.. Tak na dobrą sprawę ostatnio jestem na diecie wegetariańskiej, wiesz zdrowy tryb życia.
-Łżesz smoku! Porywasz niewinne kobiety i dzieci z pobliskich wiosek a na dodatek zjadasz wszystkich wojowników, którzy tu przychodzą!
-Oh więc po cholerę Ty tutaj przyszedłeś?
-Żeby położyć kres Twoim niecnym zamiarom!
-Ty naprawdę nie rozumiesz co się do Ciebie mówi. A teraz spadaj z mojej jaskini.
Raelag jednak ani myślał się stamtąd wynieść zanim nie pokona bestii. Smok jednak zmienił tylko bok niczym kot i ponownie zamknął oczy chcąc zasnąć. Łowca stwierdził, że to lepiej dla niego. Zbliżył się do smoka, a tu nagle wpadł na coś śliskiego i padł na ziemię. Miecz wypadł mu z ręki, a on leżał na ziemi. Spojrzał co było powodem jego upadku – skórka od banana.

-Banan? W smoczej jaskini?
-Ehh.. a było trzeba mnie słuchać człowieku – jestem na diecie dla zdrowia.
Do łowcy to jednak nie dotarło. Podniósł miecz i zamachnął się na smoka. Smok jednak chwycił miecz w dwa pazury i wyrzucił w głąb jaskini.
-No myślę człowieku, że niestety przegrałeś. Dziękujemy za odwiedziny, było bardzo miło, a teraz do widzenia.
 -To jeszcze nie koniec! †Raelag wyciągnął łuk, który miał zawieszony na plecach. Wystrzelił jedną strzałę w smoka, jednak ten używając smoczej magii sprawił, że strzała zapłonęła i nim do niego dotarła posypała się w popiół. Raelag jednak się nie poddawał. Wyciągnął zza pasa sztylet i rzucił się w szale na smoka. Smok wydał ponowne zrezygnowane i pełne politowania westchnienie. Sztylet złamał się jednak na twardej skórze smoka.
-Człowieku mam tego dość! Sam się prosiłeś. – Smok podniósł się i dopiero teraz Raelag zobaczył go w całej okazałości. Był naprawdę potężny. Zaczął stąpać w jego kierunku. Łowca przestraszony zaczął się cofać. W końcu odwrócił się tyłem do smoka i zaczął biec ku wyjściu z jaskini. Po drodze zbierał z ziemi kamienie i rzucał w bestię.
-Giń, giń, giń! – krzyczał. Smok tylko się zaśmiał i zionął ogniem. Ogień dosięgnął naszego łowcę i nieco do podpalił.
-Aaaaa ratunku ratunku ja się palę! Aaaa!
-Taki wielki wojownik, a jednak taki tchórz! – smok znowu zionął ogniem. Byli już na zewnątrz jaskini, Raelag biegał w kółko próbując jakoś pozbyć się ognia, chociaż to nie był za mądry pomysł – bieganie w kółko w takich sytuacjach raczej niż nie daje. Smok pełen zwątpienia poobserwował chwilę szalony taniec wojownika, jednak w końcu podszedł bliżej i jednym otwarciem paszczy zeżarł go, a Raelagowi nawet jego Anioł Stróż nie pomógł.
-Ehh i moja dieta poszła się przejść… - powiedział zrezygnowany smok kierując się spowrotem do jaskini. –Chociaż takie wysmażone, chrupkie mięsko nie jest złe – uśmiechnął się do siebie i ponownie zapadł w sen.

The End

czwartek, 19 lipca 2012

"Cienie na Księżycu. Poza czasem." Zoë Marriott


Tytuł: "Cienie na Księżycu"
Autor: Zoë Marriott
Tom: I
  Wydawnictwo: Literacki Egmont
Rok wydania: 2012
"Kilkunastoletnia Suzume orientuje się, że ojczym, z którym mieszka, jest odpowiedzialny za śmierć jej ojca. Postanawia się zemścić. Dzięki swoim umiejętnościom magicznym ukrywa się w kuchni pałacu ojczyma, ucieka na ulice nieznanego miasta, trafia do więzienia… Wie, że musi zdobyć względy wszechwładnego Księżycowego Księcia, aby pomścić śmierć ojca. Ale nawet jeśli potrafimy ukryć się dla oczu innych, czasem ich serce jest bardziej przenikliwe… A nasze serce też nie zawsze podąża za planami mózgu… Suzume będzie musiała wybierać między zemstą a miłością. Piękna, prawdziwa, przesycona magią opowieść. "
Książka opowiada nam o pewnej niewinnej i zagubionej dziewczynce, która wraz z rzucanymi jej przez życie kłodami pod nogi staje się bardziej odważna, rozgoryczona i pragnąca zemsty. Na początku poznajemy Suzume jako słodką czternastoletnią dziewczynkę, która jest szczęśliwa mając przy sobie kuzynkę Aimi z którą dzieli się sekretami i którą traktuje jak siostrę. Wszystko się zmienia kiedy to Suzume jest świadkiem okropnych wydarzeń mających miejsce w jej domu rodzinnym. Otóż jej ojciec jest obwiniany o zdradę, a w jego domu pojawiają się żołnierze przysłani przez Księżycowego Księcia. Młoda dziewczyna traci swą niewinność patrząc jak w brutalny sposób ginie jej ojciec wraz z kuzynką. Ścigana przez żołnierzy musi uciekać aby ocalić swe życie. Czy Suzume poradzi sobie z przeciwnościami losu, jakie życie non stop przed nią stawia?

Sam pomysł na książkę może się wydawać banalny, bo przecież wiele jest książek niosących ze sobą motyw ucieczki przed złem, trudnościami jakie niesie życie oraz postaciami, które przechodzą pewną przemianę do której zmusiły ich takie, a nie inne wydarzenia. W tej książce pani Marriott ten banał przechodzi w coś fantastycznego, godnego uwagi i wciągającego. Otóż wątki są świetnie rozbudowane i nie sposób się w nich nie zatracić. Osobiście miałam problem z odkładaniem książki, aby iść zająć się codziennymi obowiązkami. Wniosek jaki z tego płynie? - wciąga bez reszty.  Świat kwitnącej wiśni jest tak pięknie i barwnie opisany przez autorkę, iż czytelnik ma wrażenie jakby tam był i patrzył na wszystko z punktu widzenia bohaterów przez nią stworzonych. Ja sama jakoś specjalnie za Japonią nie przepadałam, aż do momentu przeczytania tej oto książki, która wzbudziła we mnie chęć poznania tego pięknego kraju. Obudziła też we mnie również chęć sięgnięcia po inne książki w takiej tematyce i z podobnym wątkiem - za to wielki plus dla autorki.

Postaci jakie możemy poznać w tejże pozycji są z całą pewnością postaciami nietuzinkowymi, nieschematycznymi i tak namacalnymi, że potencjalny czytelnik nie powinien mieć trudności z wczuciem się np. w postać samej Suzume, której życie nie rozpieszcza, a z której sobie wręcz drwi. Postacie poboczne jak sam Otieno budzą wiele pozytywnych emocji, tak samo jest z Akirą, która gra tutaj dobrą wróżkę. Wspomniano bowiem na okładce, że jest to historia o kopciuszku więc przez cały czas jej czytania dopasowywałam postaci do postaci właśnie z tej bajki. Co też było fajną zabawą. Jednak czy Księżycowy Książę to na pewno odpowiedni książę, dla naszego kopciuszka, którym jest Suzume?
Trzeba też zaznaczyć, że jesteśmy świadkami wspaniałej metamorfozy głównej bohaterki, że jej uczucia - targająca nią nienawiść, niepewność, zagubienie i miłość są w taki sposób przelane na papier, który umożliwia czytelnikowi ich odbiór.

Właśnie. Trzeba też dodać, że autorka potrafi zaskoczyć czytelnika licznymi zwrotami akcji, jak i nieprzewidywalnymi reakcjami danych postaci. Akcja w książce biegnie w tempie szalonym. Cały czas coś się dzieje, dzięki czemu czytelnik nie czuje się znużony. Dobro próbuje pokonać zło. Należy też zaznaczyć, że jest to książka jest przesycona magią co czyni ją jeszcze bardziej oryginalną. Bowiem nie są to zjawiska jakie można znaleźć w innych książkach - przynajmniej ja się pierwszy raz spotkałam z magią tkania iluzji. Co również muszę przyznać autorce jest objawem jej wspaniałej wyobraźni.

Na koniec coś o samej okładce. Czyż nie jest ona śliczna? Ta czerwień tak mi znana z Trylogii Czasu. Ta piękna kobieta o azjatyckich rysach, tak subtelna, a mam wrażenie że patrząc na jej oczy widzę wiele tajemnic jakbym patrzyła na główną bohaterkę, która je skrywa. Okładka moim zdaniem jest bardzo ładnie skomponowana.
"Miłość nadciąga jak burzowe chmury, ucieka przed wiatrem i rzuca cienie na Księżyc."
Podsumowując: jest to niezwykła ujmująca i wzruszająca opowieść, która zakrada się do naszej pamięci i zostaje tam na dłużej. Pokazuje nam jak silna może być chęć dążenia do celu, jak chęć zemsty i miłość walczą ze sobą tym samym wywołując niesamowicie silne emocje w czytelniku. Naprawdę gorąco polecam tę książkę osobom, które kochają i fascynują się w Japonii, fanom paranormalnych romansów i wszystkim tym, którzy chcą oderwać się od realnego świata i podążyć do krainy baśni o Kopciuszku.

Nie żałuję, że wybrałam tę pozycję. Naprawdę jestem pod jej ciągłym urokiem i zapewne jeszcze do niej wrócę. Moja ocena to zasłużone 6/6!

Recenzja napisana również dla portalu Upadli


*  *  *
Jakiś taki mam zastój czytelniczy ostatnio. Sama nie wiem czemu, przecież mówiłam sobie, że jak będą wakacje to będzie tyle czasu wolnego, by móc poświęcić się czytaniu. W ogóle ostatnio jakoś tak ze mną jest dziwnie, ale nie będę tutaj się żaliła bo to nie o to chodzi. Długo nie było recenzji, ale wzięłam się w sobie i napisałam. Mam nadzieję, że nie wyszło tak tragicznie jak sama myślę. Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło! 



piątek, 13 lipca 2012

Lubię to! Czyli kolejna blogowa zabawa!

Witam Was serdecznie moi drodzy czytelnicy!  Tyle zabaw ostatnio blogowych i tak los zechciał, że pewne istotki mnie do nich zaprosiły za co im bardzo dziękuję! Są to: Nevermore, Foori,  Gosiarella oraz Gumciobook



Tak więc jak zwykle to bywa, należy przedstawić zasady tejże zabawy:
1. Banerem – jest owo zdjęcie, które pojawia się u mnie – i u każdej otagowanej dziewczyny/chłopaka
2. Napisz kto Cię oTAGował
3. Wypisz wszystkie drobne rzeczy, które przychodzą Ci do głowy, które lubisz, które czynią Cię szczęśliwą, te wszystkie drobnostki, dla których warto żyć. Szczególnie te najdrobniejsze i te, które wydają się zbyt banalne, by je wymienić, ale które poprawiają Ci humor.
4. Otaguj kilka osób

Tak więc co ja lubię? Wiele tego, wpadłam na pomysł żeby to posegregować. Tak więc zaczynajmy:

Jedzenie: Lubię żelki, pistacje, watę cukrową, lody czekoladowe i miętowe, niezdrowe jedzenie^^ KFC :D pierogi najlepiej z borówkami, gofry, naleśniki z owocami, makaron z owocami i o wiele więcej. I kocham czekoladę - Milkę jogurtową!

Picie: zieloną i czerwoną herbatę, kakao *_* i wodę niegazowaną

Przedmioty: Książki, moje autko, które nawet nazwałam :D  Lubię mojego bloga, mojego laptopa, mój telefon, 

Hobby: czytanie i kolekcjonowanie książek, kolekcjonowanie świec...czy to pachnące czy nie, czy to zwykłe, najzwyklejsze czy też zwydziwiane...wszystkie lubię :)

Czynności: słuchać dobrej muzyki - zazwyczaj klasycznego starego dobrego rocka, oglądać seriale - moje ulubione to Supernatural, Jak poznałem waszą matkę, Kości, Chirurdzy, House, lubię spacery,   lubię się uśmiechać, śmiać i poprawiać innym nastrój. Lubię oglądać Wasze stosiki. Lubię wygrywać w konkursach. Lubię grać w gry, ale nie te komputerowe...chyba, że są to wyścigi...dobra rywalizacja nie jest zła^^ jednak wolę planszowe, bądź słowne gry :) Lubię marzyć i śnić na jawie, wyobrażać sobie przyszłość i często lubię (co nie do końca jest fajne) rozpamiętywać to co było...dlaczego tak się stało, a nie inaczej, bo przecież mogło być lepiej.

Osobistości: Lubię moich znajomych - tych w świecie realnym jak i tych wirtualnych i tych blogowych (tak Was lubię! :D), moje psiaczki dwa lubię, uwielbiam moją wielką i zwariowaną rodzinkę <3 lubię też takiego głupola co mieszka hen hen daleko, ale potrafi mnie rozbawić :D

Inne: lubię to jaka jestem, nie chciałabym niczego w sobie zmienić. Jestem zdania, że jak komuś się coś nie podoba -  droga wolna. Taki ktoś nie jest mi do szczęścia potrzebny :P Lubię wszystko co paranormalne i dziwne. Lubię zimę i wiosnę... lato też lubię i jesień...ale mniej. Lubię niespodzianki - ale tylko te miłe. Lubię szczerość i prostolinijność. Lubię Anioły -te dobre, złe i jeszcze źlejsze :D Lubię zagadki.
P.S.Lubię o wiele więcej rzeczy, ale nie przychodzą mi akurat teraz na myśl:)

Kogo mogę otagować? Wszystkich, którzy chcą wziąć udział w zabawie, a jest ona fajna moim zdaniem, gdyż można się lepiej dzięki niej poznać:) Zapraszam!

UWAGA! Ogłoszenie parafialne!

Korzystając z okazji małe pytanie... Chcielibyście mały konkursik? Mam zamiar zorganizować, tylko jeszcze nie mam pomysłu na niego :) Książki już mam wybrane jako nagrody, mam nadzieję że Wam się spodobają :)

Pozdrawiam!

czwartek, 12 lipca 2012

"Głębia" Tricia Rayburn

Tytuł: "Głębia"
Autor: Tricia Rayburn
Tom: II
  Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2012

"Odkąd Vanessa Sanda odkryła, kto zamordował jej siostrę, a wszystko, co wiedziała o swojej rodzinie, okazało się kłamstwem, jej świat runął. Osobiste problemy bohaterki przestają jednak mieć znaczenie w obliczu powrotu żądnych zemsty istot z Winter Harbor. Teraz Vanessa musi zmierzyć się z przeszłością i zaakceptować fakt, że jest dokładnie taka sama jak one - równie kusząca i równie niebezpieczna..." opis wydawnictwa.

Głębia to kolejna cześć cyklu o syrenach, którą pragnę Wam zrecenzować. Sięgnęłam po nią, gdyż pierwsza część bardzo mnie urzekła swoją nietuzinkowością. Hmm... jednak druga część, z resztą zobaczcie sami.

Vanessa wraz z przyjaciółmi pokonała potworne syreny, które zabijały mężczyzn w Winter Harbor, jednak czy oby na pewno wszystko poszło po jej myśli? Wraz z Paige wracają do Bostonu i zaczynają przygotowywać się na studia. Muszą się zdecydować na jedną z uczelni, toteż umawiają się na różne spotkania rekrutacyjne, które im w tym pomogą. Wszystko z pozoru wygląda normalnie, jednak nasza główna bohaterka boryka się z pewnym niemałym problemem - przeszła pełną przemianę i nie jest już zwykłą dzieczyną, co nie ułatwia jej normalnego życia. Obawia się wyjawić komukolwiek swojej tajemnicy, bo przecież syreny to zło, które sama wytępiła. Nie jest to jednak jedyny problem naszej bohaterki, ponieważ w Bostonie zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Umierają mężczyźni. Szkopuł w tym, że nie w sposób normalny, a z błogim uśmiechem na twarzy. Mówi wam to coś? Nasuwa się jedno słowo, jedna myśl - Syreny. Jak to możliwe, przecież one zostały zniszczone, czyż nie?

Głębia nie pochłonęła mnie w takim stopniu jak część pierwsza. Nie mówię, że czytałam ją bez zainteresowania. Autorka jak już wspomniałam w poprzedniej recenzji ma dar pisania w sposób taki, że potrafi zaintrygować czytelnika, a ten nie może się oderwać od książki. Niestety pomimo wszystko brakowało mi jakiejś akcji, dreszczyku emocji. Autorka pod sam koniec dopiero zaczęła rozkręcać akcję, co jest pewnym minusem, bo przecież w książce musi się coś dziać również w jej rozwinięciu. Tego mi więc brakowało. Za to była irytacja główną bohaterką i lekkie rozczarowanie jej płytkością.

Jeżeli już wspomniałam o bohaterach to zacznę wątek o nich. Sama Vanessa...hmm nie wiem dlaczego autorka zrobiła z niej taką płytką dziewczynę. Strasznie mnie irytowała jej samolubność i zachowanie. W części pierwszej bardzo polubiłam tą postać, natomiast przeczytanie części drugiej sprawiło, że sporo straciła w moich oczach. Nie lubię dziewczyn, które same nie wiedzą czego chcą, a właśnie Vanessa sprawia takie wrażenie. Mało mi było Simona i Caleba. Wszystko bowiem kręci się wokół Vanessy. Mało mi było również s Głębi samej Paige, która również zaskarbiła sobie moją sympatię.

Styl autorki się nie zmienił, język prosty i łatwy w odbiorze. Pani Rayburn ma sposobność pisać powieść tak, aby czytelnik bez problemu mógł się wczuć w rolę Vanessy, śmiem również powiedzieć, że w rolę każdego innego bohatera z jej książki też nie jest to trudne. Bowiem uczucia ich wszystkich są ładnie ukazane i ja osobiście nie miałam problemu z wczuciem się w sytuację np. Simona. Co jest ogromnym plusem pani Rayburn.
Mimo braku akcji, czy też niespecjalnej jej wartkości książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie nudziłam się podczas jej czytania, gdyż autorka stopniowo wyjawiała tajemnice, których zalążek był ukazany już w Syrenie i ciekawie było dowiadywać się co i jak.

Podsumowując: brak akcji i irytująca główna bohaterka nie nastrajają dobrze, ale mimo wszystko sądzę, że warto sięgnąć po kolejną część, jeżeli się przeczytało Syrenę, gdyż można poznać odpowiedzi na nurtujące pytania. Ja z pewnością sięgnę po kolejną część cyklu, gdyż sama jestem ciekawa co dale. Autorka ma ciekawą i przyznam - fajną zdolność kończenia książek tak, aby rozbudzić ciekawość w czytelniku w takim stopniu, aby ten miał chęć sięgnąć po kolejną część. Głębia mimo wszystko według mnie  jest udaną kontynuacją cyklu o syrenach.
Moja ocena tej pozycji wynosi 4/6


A teraz UWAGA!

Pan Marcin Zwierzchowski i Serwis Poltergeist prezentują zbiór tegorocznych opowiadań nominowanych do nagrody im. Janusza A. Zajdla.
Wszystkie opowiadania nominowane do tegorocznych Zajdli są dostępne za darmo w sieci. Więcej informacji : [KLIK]


wtorek, 10 lipca 2012

"Syrena" Tricia Rayburn



Witajcie! Jakiś czas mnie nie było, nie dodawałam niczego na swojego bloga, co aż nie jest do mnie podobne, ale siła wyższa czyli impreza w moim mieście trwająca aż trzy dni zmusiła mnie do odłożenia lapka na drugi plan. Były koncerty, karuzele, wata cukrowa *_* mniam! No i był Enej, którego 
powiem szczerze, że wcześniej nie lubiłam. Nawet do soboty nie pamiętałam jakim hitem zasłynęli. Jednak w chwili kiedy zaczęli koncert polubiłam ich i ich piosenki. Są strasznie sympatycznymi i wesołymi chłopakami!
Jak nie przepadam za polskimi piosenkami, tak parę wpadło mi w ucho, aż dziw bierze mnie samą :D 
No, ale mniejsza. Dzisiaj chciałam Was uraczyć recenzją:


Tytuł: "Syrena"
Autor: Tricia Rayburn
Tom: I
  Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2011

Pierwsza część mrocznej romantycznej serii o syrenach.

"Dla Vanessy i Justine Sands miały to być zwyczajne wakacje w miasteczku Winter Harbor, w gronie starych przyjaciół. Jednak kiedy Justine, po wielkiej rodzinnej kłótni, wybiera się nad urwisko, by poskakać do wody, a nazajutrz fale wyrzucają jej ciało na brzeg, Vanessa nie ma wątpliwości, że to coś więcej niż nieszczęśliwy wypadek. Nagle całe nadbrzeżne miasteczko wpada w popłoch, kiedy rozgrywa się seria ponurych związanych z wodą zdarzeń – fale wyrzucają na brzeg ciała mężczyzn z twarzami zastygłymi w szerokim uśmiechu… Czy to, co odkryje Vanessa, może oznaczać koniec jej wakacyjnej miłości, a nawet życia, takiego, jakie znała dotychczas?"



Cześć. Mam na imię Vanessa i moje życie zmienia się zupełnie w chwili śmierci mojej jedynej siostry, na której polegać mogłam zawsze i jak się okazuje po śmierci również. Moja historia zaczyna się w chwili moich narodzin...Jednak jest też historia inna. Mrożąca krew w żyłach i okazująca strach ze śmiechem na ustach. Dosłownie. Dlaczego właśnie Justine musiała stracić życie? Dlaczego to nie byłam ja. Nie wierzę, że skoczyła z własnej woli, po prostu nie wierzę, że moja starsza siostra, która była dla mnie oparciem przez całe moje życie od tak sobie skoczyła. Po prostu nie wierzę i dowiodę swojej racji. Coś jest nie tak, czuję to. Muszę wrócić do Winter Harbor, gdzie to wszystko się zaczęło i gdzie miało swój koniec i dowiodę prawdy. Pomoże mi w tym Sam, nasz przyjaciel od zawsze. Mam nadzieję, że jego brat Caleb pomoże mi i powie co tak naprawdę się wtedy stało. Przecież był wtedy z Justine, więc musi coś wiedzieć. Prawda?
Problem w tym, że Caleb zapada się pod ziemię, a w Winter Harbor dzieją się niewytłumaczalne rzeczy. Ja wiem, że to ma związek z moją siostrą. Po prostu to czuję. Jestem świadkiem strasznych odkryć, nie tylko mających związek z samymi dziwnymi zgonami, ale również związanych bezpośrednio z moim życiem. Dowiaduję się kim jestem i co muszę zrobić, żeby przeżyć.

Miały to być nasze kolejne wspaniałe wakacje. Los chciał inaczej...

Sięgając książkę miałam mylne wrażenie, że wiem czego się spodziewać. W związku z tytułem, motywem przewodnim będą syreny - powiedziałam sobie. Jednak autorka nie pokazała nam typowych syren, z rybim ogonem, słodkich kobietek, które wychodząc na ląd zamieniają się w ludzkie piękności. Zupełnie mnie zaskoczyła opisem tych mitycznych stworzeń, przedstawiając je jako zimne i pozbawione serca stworzenia, których celem jest wzbudzać w mężczyznach najgłębsze uczucie jakim jest miłość, a następnie trach. Stworzyła zupełnie inny obraz od słodkiej syrenki Arielki, z którą to właśnie od dzieciństwa kojarzyły mi się syreny.
Powiem szczerze, że nie sądziłam jednak, iż książka wywoła we mnie takie emocje. Napięcie towarzyszyło mi od początku do samego jej końca, czyli coś co uwielbiam czytając książki. Porywa i dozuje rozwikłanie tajemnic tak, aby czytelnik chciał jeszcze i jeszcze. Przynajmniej jeżeli chodzi o mnie to właśnie tak było. Nie mogłam się oderwać od powieści i przeczytałam ją w zawrotnym tempie.

Jeżeli chodzi o bohaterów jakie stworzyła nam pani Rayburn stwarzają wrażenie powtarzalnych. Kolejna dziewczyna z problemami, której pomaga chłopak w którym notabene się zakochuje. Na horyzoncie ich miłości pojawia się inna dziewczyna nienawidząca głównej bohaterki i komplikująca jej życie. Wszystko to może dawać mylne wrażenie typu : ale to już było, ale to jest w każdej książce. Może i tak, jednak jeżeli bardziej przyjrzymy się Vanessie, Zarze, Simonowi i całej reszcie i damy im szansę, pozwolę sobie rzec, że się nie zawiedziemy. Uczucie pomiędzy dwojgiem bohaterów nie jest przesłodzone, a napięcie między dwiema niedarzącymi się krztą sympatii dziewczynami nie sprawia wrażenia wymuszonego. Wszystko jest zgrabnie i lekko opisane. Podoba mi się bardzo kreacja postaci Caleba. Od samego początku zaskarbił on sobie moją sympatię. Szczere uczucie jakim darzył Justine, nawet po jej śmierci się potęguje i nawet najpiękniejsza dziewczyna w okolicy go nie zmąciła przystawiając się do niego. Wniosek? Ideał !

Autorka ma niesamowitą zdolność w tworzeniu zagadek i potęgowaniu ekscytacji w czytelniku. Idealnie wkomponowała wątek kryminalny w powieść paranormal. Można by rzec, że uczyniła to z niebywałą lekkością. Podobało mi się również nawiązanie do Odysei, z jak mi się wydaje zaczerpnęła trochę pomysłu na postać syren, gdzie to stworzenia obrały sobie za cel zwodzenie śpiewem żeglarzy, a następnie ich zabijały.

Chciałabym też wspomnieć o okładce, a zwłaszcza na słowach wypisanych na samej górze.Wydaje mi się, że z tym iż książka jest pełna grozy to trochę przesadzili, groza kojarzy mi się z gęsią skórką na rękach, strachem więc śmiem twierdzić, że grozy nie dostrzegłam w danej pozycji. Czy książka jest tajemnicza? Owszem. Czy jest romantyczna? Jak najbardziej, jednak też nie przesadzałabym z tym stwierdzeniem, bo co jest romantycznego w tym, że kobieta zwabia mężczyzn na pewną śmierć? Sądzę jednak, że chodzi tutaj o romantyczność pomiędzy Vanessą a Samem - z tym się zgodzić mogę.
Co do samej szaty graficznej...Bardzo mi się podoba. Jest śliczna i subtelna, a czcionka jaką napisano tytuł jest bardzo, ale to bardzo ładna. Lubię okładki ze skrzydełkami. Nie wiem czemu, po prostu mi się podobają i okładka wydaje się, że tak to ujmę mocniejsza? Mniej podatna na zniszczenia = grubsza.
Pozwoliłam sobie pokazać wam inne okładki tejże książki. Wszystkie mnie urzekły swoją oryginalnością i pięknem. Nie mogę się zdecydować, która podoba mi się najbardziej :)

Podsumowując, książka która jak nas mamią na okładce powinna być pełna grozy, a nie jest. Nie wiem czy we wszystkich egzemplarzach tak było, ale w moim tak - mianowicie brak wcięcia akapitowego nie ułatwiał mi czytania. Zawsze w książkach spotykam się z tym, dla mnie ważnym elementem, bowiem ułatwia mi on czytanie. Z minusów to chyba tyle, nie dopatrzyłam się już żadnych konkretnych uchybień, też specjalnie na siłę ich nigdy nie szukam więc to chyba tyle. Plusów jest całkiem sporo, mianowicie samo uchwycenie syren, ciekawa i nie nużąca fabuła, język oraz kreacja bohaterów. Książkę polecić mogę młodzieży, tej młodszej jak i tej starszej. Sama nie należę już do młodzieży, a książka mi się podobała -wniosek? Starszym czytelniczką też polecam, jeżeli lubią paranormale i przyjemną, lekką lekturę. Mężczyzną nie polecam, gdyż sądzę, że akurat im nie przypadnie ona do gustu.
Moja ogólna ocena to 5+/6

Wspominałam o Enej, ale na koniec piosenka, która mną zawładnęła. Coś naszego polskiego i dobrego!
Przed państwem Bracia i  Edyta Bartosiewicz


czwartek, 5 lipca 2012

"Delirium" Leuren Oliver




Tytuł: "Delirium"
Autor: Lauren Oliver
 Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2012

"Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa.
Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam.
Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie”.


Dawniej wierzono, że miłość jest najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię miłości ludzie byli w stanie zrobić wszystko, kłamać, a nawet zabić.
Potem wynaleziono lekarstwo na miłość."

Wyobraźmy sobie moi mili świat w którym ludzie są jak roboty, pozbawieni uczuć i jakichkolwiek emocji. Twarze jak posągi, sztywna postawa zero litości, współczucia i odruchów człowieczeństwa. Nie jest to miła wizja prawda? Więc moje pytanie brzmi : Jeżeli mielibyście możliwość pozbycia się niemiłych wspomnień, rozczarowań i cierpień zgodzilibyście się? Ha! Pytanie brzmi - gdzie tkwi haczyk. Otóż ceną tego byłoby pozbycie się też tych miłych wspomnień, szczęścia, miłości i tych dobrych momentów. Wyobraźcie sobie, że wasze życie jest ograniczone do tego stopnia, że to nie Wy wybieracie sobie współmałżonka i dalszą drogę waszego życia, że jesteście ograniczeni w wyborze takich błahych rzeczy ja gatunek muzyki, książki itp.
Każdy wasz krok jest obserwowany i wszelakie okazanie jakichkolwiek uczuć, a zwłaszcza miłości, szczęścia i nawet smutku prowadzi do potępienia.
" Ludzie z natury są nieobliczalni, nieodpowiedzialni i nieszczęśliwi. Dopiero gdy poskromi się ich zwierzęce instynkty, mogą stać się odpowiedzialnymi, godnymi zaufania i zadowolonymi istotami."
Księga SZZ
Delirium to kolejna książka opowiadająca o świecie, w którym życie jego mieszkańców jest ograniczone i kontrolowane z tym, że mimo powtarzającego się schematu jest książką o oryginalnej fabule. Autorka postarała się, aby czytelnik się nie nudził podczas jej czytania. Włada wspaniałym językiem literackim, który jest prosty w odbiorze i dzięki temu też szybko się ją czyta. Autorka stworzyła fascynujący i zupełnie inny świat w którym czytelnik na pewno nie będzie się nudził. Trochę przypomina mi on film Equilibrium, gdzie okazywanie jakichkolwiek emocji było czymś karygodnym i w tym celu ludzie musieli podawać sobie dożylnie dziwną substancję, która tłumi uczucia. Tak jak i w filmie i w książce, każda jednostka niebędąca podporządkowana jest w danym świecie niepożądana i likwidowana. Osoby niepodporządkowane nazywane są Odmieńcami pochodzącymi z Głuszy, natomiast mieszkańcy Portland - gdzie toczy się powieść, są badani w laboratoriach i przygotowywani do zatrzymania choroby zwaną : amor deliria nervosa.


Magdalena w skrócie Lena, to główna bohaterka, która boryka się z pewnymi wyborami. Na początku jest przedstawiona jako wiedząca czego chce dziewczyna. Z niecierpliwością czeka na swoją kolej remedium, jednak gdy poznaje pewnego chłopaka imieniem Alex dopadają ją pewne wątpliwości, których za wszelką cenę stara się pozbyć. Chłopak pokazuje jej zupełnie inny świat, przy nim można śmiało powiedzieć,że czuje się szczęśliwa i odnajduje swoje "ja". Jednak wątpliwości nadal nie opuszczają dziewczyny, wręcz przeciwnie trzymają jej się przez całą książkę, ale nie ma czemu się dziwić...żyje w takim świecie w którym słabości są likwidowane przemocą.

Warto wspomnieć, że kreacja postaci jest w pewnym stopniu schematyczna, jednak jeżeli się je bardziej pozna dostrzega się ich pewną niepowtarzalność. Sama Hana jest postacią, która może być różnie odbierana przez czytelników. Mnie samą nie raz zaskoczyła. Zastanawiałam się czy jest tą dobrą, czy może nie do końca, nie mniej jednak bardzo ją polubiłam. Główna bohaterka Lena czasami swoim niezdecydowaniem mnie drażniła, ale ot co i tak zaskarbiła sobie moją sympatię. Alex natomiast na początku książki nie za bardzo mi sie podobał, jednak strona za stroną stawał mi się coraz bliższy. Podsumowując z irytujących postaci wyłania się postać ciotki Leny. Sztywnej i oddanej całkowicie prawu panującemu w Portland, nie zważającej na uczucia innych Carol.

Książka Lauren Oliver porusza w czytelniku wiele strun od litości poprzez zdumienie, aż do smutku. Nie można powiedzieć, że jest to książka mdła i nijaka, otóż nie! Jest wyjątkowa w swej fabule i niesie ze sobą pewien przekaz - jak mniemam. Mianowicie miłości nie wolno się wyrzekać, należy ją pielęgnować i okazywać zawsze kiedy tylko jest taka możliwość. Uczuć nie należy się wstydzić... Gdyż nadejdzie czas, że na niewypowiedziane słowa może być już za późno. Przynajmniej ja tak to odebrałam. Jednak ja zawsze doszukuję się we wszystkim sensu i to też może temu :)

Powieść jak wspomniałam nie jest nużąca, wręcz przeciwnie wciąga czytelnika już od pierwszych stron. Zaskakuje i jednocześnie poraża. Zwroty akcji nie pozwalają się od niej oderwać. Czyta się ją płynnie i szybko, teraz mam wrażenie, że aż za szybko. Bardzo mi się podobały różnego rodzaju cytaty wplecione przez autorkę na początku każdego z rozdziałów. Muszę przyznać, że Pani Oliver wykonała kawał świetnej roboty tworząc ten pełen zaskakujących wątków świat, w którym nie powinno być miłości rodzi się uczucie tak mocne i wszechogarniające, potrafiące w czytelniku wywołać dreszcz podniecenia i zarazem współczucie.

Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?
Kiedy przeczytałam zakończenie moja mina prawdopodobnie była taka o_O Koniec? Już? To niemożliwe, szukałam kolejnych stron, jednak ich nie było. Nie wyobrażam sobie żeby tak wstrząsający koniec został bez kontynuacji. Najchętniej już bym po nią sięgnęła gdyż czuję pewien niedosyt i lekkie rozczarowanie.
Książce daję zasłużone 6/6.
Tak swoją drogą ostatnio ktoś mi powiedział, że wszystkie ostatnio przeczytane książki mi się bardzo podobały. Jak to możliwe? To proste, dobrze wybieram :D

I filmiki, które mi się spodobały... takie trailery fanowskie książki :)


Mała notka: w zaistniałej sytuacji czyt. moja wspaniała rodzicielka rozwaliła mi ekran w lapku - widnieje na nim wielka atramentowa plama i jest pęknięty ;] nie będę mogła was odwiedzać, gdyż będę musiała oddać go do wymiany matrycy. Mam nadzieję, że szybko mi go oddadzą bo się zabeczę!

Recenzja pojawi się również na portalu Upadli



środa, 4 lipca 2012

Zabawa blogerów!

Dzisiaj przedstawię Wam moje odpowiedzi związane z zabawą do której zaprosiły mnie aż dwie Blogowe zacne panie!

Na początek jednak najpierw zasady oto tej gry w 11 pytań :)
1. Każda oznaczona osoba musi odpowiedzieć na 11 pytań przyznanych im przez ich “Tagger” i odpowiedzieć na nie na swoim blogu.
2. Następnie wybiera 11 nowych osób do tagu i podaje je w swoim poście.
3. Utwórz 11 nowych pytań dla osób oznaczonych w tagu i napisz je w tagowym poście.
4. Wymień w swoim poście osoby, które otagowałaś.
5. Nie oznaczaj ponownie osób, które już są oznakowane.







Pytania od Gumciobook:


1. Paryż czy Rzym?
Rzym.
2. Kisiel czy budyń?

Budyń, nie lubię kisielu :D
3. Koncert czy teatr?

Hmm... i to i to mi się podoba, ale wybiorę teatr :)
4. Barok czy romantyzm?

Romantyzm.
5. Ciastka czy cukierki?
Cukierki!
6. Komiks czy książka?

Zdecydowanie książka <3
7. Czytanie nocą czy za dnia?

Za dnia. Mniej oczka moje się męczą przy świetle dziennym.
8. Polsat czy Tvn?

Hmm... Comedy Central :D
9. Kolorowy czy czarno-biały?

Czarno-biały.
10. Dom czy podwórko?

Dom.
11. W Polsce czy za granicą?


W Polsce.


A teraz pytania od Aleksandry:

1. książka z biblioteki czy księgarni?
Z księgarni, na własność *_*
2. książka papierowa czy ebook?
Papierowa zdecydowanie :)
3. Herkules Poirot czy Sherlock Holmes?
Sherlock :D
4. romans czy thriller?
I to i to,ale romans :P
5. rozważna czy romantyczna?
Bardziej rozważna.
6. Pepsi czy Coca- Cola?
Coca-cola.
7. Sopot czy Opole?
Sopot !
8. lato czy zima?
Zdecydowanie i nieodwołalnie... Zima!:D
9. morze czy góry?
Hmm...morze.
10. kino czy telewizja?
Kino.
11. herbata czy kawa?
Jak kawa to tylko 3w1 albo mrożona, a jak herbata to głównie zielona albo czerwona.


To teraz pytania od Sol dla wybrańców:
1. Miły czy arogancki?
2. Laptop czy PC?
3. Blondyn czy brunet?
4. czarny czy czerwony?
5. makijaż czy bez makijażu?
6. Trylogie czy książki bez kontynuacji?
7. Narracja z punktu męskiego czy żeńskiego?
8. Słońce czy księżyc?
9. Wampir czy Demon?
10. Niewidzialność czy latanie?
11. Bohaterki nieporadne czy twardo stąpające po ziemi?


A do zabawy pozwolę sobie zaprosić:

Tirindeth!
MałąEmily!
Bezimienną!
Sheti!
Isztar! 


Oraz wszystkich , którzy mają ochotę odpowiedzieć na moje pytania :)







poniedziałek, 2 lipca 2012

Wakacyjnie, czyli chwalimy się stosikiem!

Witam Was kochani!

Wakacje już nas zaszczyciły swoją obecnością więc radujmy się ;)
Co prawda nie przepadam za upałami, czy też słońcem, a co za tym idzie opalaniem (tak wiem dziwna ze mnie istota) to z wolnego czasu się cieszę niezmiernie.
Planów wyjazdowych? -brak (chyba, że wypadnie coś spontanicznie więc jak najbardziej)
Planów czytelniczych? - cała masa! Postanowiłam przeczytać wszystkie moje wołające o pomstę książki, które zalegają mi na półce. I chociaż miałam na nie wielką ochotę to niestety zawsze COŚ mi wypadało. Jednak teraz jest wolne, więc nadrobię te moje grzeszne zaległości.

Większość z Was pochwaliła się zdobyczami na wakacje, więc teraz moja kolej. Co prawda Wasze stosiki są bardziej imponujące niż mój, jednak cieszy mnie on równie mocno :)  Oto przed państwem:
"[...] miś. 
Miś jest bardzo grzeczny dziś,
Chętnie państwu łapę poda.
 Nie chce podać? A to szkoda."

Aaaa... nie, nie miś ...pomyliłam się! Oto przed państwem stosik
Stosik nie jest wielki dziś :D



Zdjęcie nie jest wysokich lotów, ale ważne że coś widać :)

Więc lecimy od dołu.
  1. "Winter" Asia Greenhorn - prezent od brata
  2. "Miasteczko Niceville" Carsten Stroud - do recenzji od Pana Marcina Z. i wydawnictwa Prószyński i S-ka (nie wiem jak to możliwe, ale każda książka od nich mi się bardzo podoba! Cieszę się z tej współpracy niezmiernie!) [recenzja]
  3. "Nowa Ziemia" Julianna Baggott - książkę chciałam bardzo przeczytać i mieć na własność, dzięki Tiriś <3 i przeczytałam i mam na własność, jako że mi ją sprezentowała ! [recenzja]
  4. "Mechaniczny Książę" Cassandra Clare - również prezent od brata. Jako, że kocham Dary Anioła, a Mechaniczny Anioł czeka na półce, bardzo chciałam mieć kolejną część :)
  5. "Pan Potwór" Dan Wells"- promocyjny zakup
  6. "Nie jestem seryjnym mordercą" Dan Wells - jw.
  7. "Delirium" Lauren Oliver - pożyczone od MałejEmily :* (właśnie się zaczytuję i *_*)
  8. "Zakon Smoka. Kosingas." Aleksandar Tesic - do recenzji od Pana Marcina Z. i wydawnictwa Prószyński i S-ka [recenzja]
  9. Oraz moja perełeczka! Której nie mogłam się doczekać w księgarniach, a którą wygrałam w konkursie organizowanym przez wydawnictwo Bukowy Las! "Burza" Julie Cross [recenzja]
A teraz muzycznie... kocham ich piosenki! A ten teledysk jest mega :D



Tak więc czekałam aż mi się książeczki uzbierają, żeby jakoś stosik wyglądał :)
A Wy moi drodzy? Jakieś plany na wakacje? Chwalić mi się tutaj!