wtorek, 11 lutego 2014

"Tak to się kończy" Kathleen MacMahon

"Bruno jest Amerykaninem, który przybywa do Irlandii w poszukiwaniu rodzinnych korzeni. Kocha muzykę Bruce’a Springsteena i nie znosi polityki George’a W. Busha. Addie mieszka w Dublinie, jest bezrobotną architektką, która próbuje poskładać niedawno złamane serce, opiekując się przy tym chorym ojcem. Zetknięcie tych dwóch światów owocuje związkiem o niespodziewanej mocy. Świeże uczucie Addie i Brunona zostaje jednak poddane próbie, której ciężaru żadne z nich sobie nie wyobrażało.
 Pełna nadziei opowieść o uczuciu ludzi dojrzałych i o trudnym do uniesienia bólu straty, ale też o sile miłości i mocy rodziny. Współczesna i ponadczasowa, dobra na czas kryzysu gospodarczego i uczuciowego." 
Kolejna książka, o której słyszałam same dobre słowa. Okładka ładna, opis ciekawy... Niestety, do mnie nie przemówiła...

Zacznę od tego, że strasznie topornie mi się ją czytało. Sądzę, że to przez ten ciężki język, jakim operuje autorka. Nastawiłam się na książkę lekką, przyjemną i odprężającą, a nie taką, nad którą będę musiała się mocno skupić, żeby odebrać jakąkolwiek przyjemność z czytania. Mam za sobą naprawdę sporo książek o podobnej tematyce czy gatunku i wierzcie mi, że ta książka nie należy do tych przy których poczujecie odprężenie. Chyba, że ze mną coś nie halo i tylko mnie nie spodobała się aż tak bardzo. Nie wiem.

Następnym elementem książki, który do mnie nie trafił, to postaci, ich problemy, przeżycia... rozterki. Cóż, nie przekonała mnie nawet ta paląca miłość dwojga głównych bohaterów. Według mnie była nijaka, mdła, nudna. Ot tak. Po prostu. Nie czułam tej swoistej przyjemności, jaką zazwyczaj czuję poznając perypetie bohaterów. W tym przypadku zwyczajnie odczułam tylko... Senność. Dlatego też książkę tę czytywałam zazwyczaj przed zaśnięciem. Na sen idealna! 

"Tak to się kończy" nie porwała mnie w najmniejszym stopniu. Jednak o tyle, o ile od początku do drugiej połowy, książka była nudna jak flaki z olejem, tak pod jej koniec treść mnie nieco porwała. Jak to się mówi: lepiej późno, niż wcale. Nie zmienia to jednak mojej ogólnej oceny całości. Książka jest kiepska i tego nie ukrywam. Ja oczekiwałam zupełnie czegoś innego. Wzruszającego, porywającego czasami zabawnego. Niestety tego nie otrzymałam, dlatego jestem ogromnie zawiedziona.

6 komentarzy:

  1. No to odpuszczam sobie, szkoda czasu na kiepskie słowo :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz słyszę o tym tytule. Czasem miewam kłopoty z zasypianiem, więc może to pozycja dla mnie. :p Dobra, bez żartów, daruję sobie tę książkę. Zakończenie czasem sprawia, że książka jest niezwykła, ale wcześniej też musi być coś ciekawego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, a ja uważam, że to piękna i bardzo uniwersalna opowieść, wyjątkowo prawdziwa i życiowa - wszak nie tylko nastki się zakochują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... wyjątkowo prawdziwa i wyjątkowo nudna :) Wiem, że nie tylko :)

      Usuń
  4. Raczej się nie skuszę na nią. Do tej pory tego nie zrobiłam i widzę, że raczej nie mam czego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, wielka szkoda, że książka okazała się być taką kiepską i nudną pozycją... Z opisu zapowiadała się ciekawie, okładka ładna, a tu proszę - nijacy bohaterowie, nijaka miłość, nijaka książka...

    OdpowiedzUsuń