wtorek, 4 października 2016

"Elantris" Brandon Sanderson


Dziękuję!


Elantris - gigantyczne, piękne, dosłownie promienne miasto, zamieszkane przez istoty wykorzystujące swoje potężne zdolności magiczne, by pomagać ludowi Arelonu. Każda z tych boskich istot była jednak kiedyś zwykłym człowiekiem, dopóki nie dotknęła jej tajemnicza, odmieniająca moc Shaod. A potem, dziesięć lat temu, magia zawiodła. Elantryjczycy stali się zniszczonymi, słabymi, podobnymi do trędowatych istotami, a samo Elantris okryło się mrokiem, brudem i popadło w ruinę. Shaod stał się przekleństwem. Nowa stolica Arelonu, Kae, przycupnęła w cieniu Elantris, a jej mieszkańcy ze wszystkich sił ją ignorowali. Księżniczka Sarene z Ted przybywa do Kae, by zawrzeć polityczne małżeństwo z księciem korony Raodenem. Sądząc z korespondencji, mogła się spodziewać, że odnajdzie miłość. Dowiaduje się jednak, że Raoden nie żyje, a ona uważana jest za wdowę po nim...

Kto mnie zna, ten wie jaką miłością darzę książki Brandona Sandersona. A te piękne wydania wydawnictwa MAG, to już w ogóle! Kiedy zobaczyłam wznowienie "Elantris", którego wcześniej nie czytałam, wiedziałam, że muszę je mieć, przeczytać i pokochać. Innej opcji nie było! Kolejny cudowny grubasek, który mimo niewielkiej czcionki, wielu opisów, kilku wątków oraz sporej liczby stron, pochłonęłam bardzo szybko. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro autor ma tak fenomenalny styl, co sprawia, że od książki nie da się oderwać.

Sanderson lubuje się w pewnym schemacie - imperium - poddani - dużo magii - mroczne istoty - walka o władzę. I chociaż ten schemat się powtarza, to i tak autorowi za każdym razem udaje się mnie zaskoczyć. W każdej jego książce znajdę coś oryginalnego. Coś, czego jeszcze nie czytałam w innych. Za to kolejny i ogromny plus! 

Tytułowe Elantris, było niegdyś szanowanym i niezwykłym miastem, stolicą Arelonu. Pewne wydarzenia sprawiły, że teraz jest zapuszczonym, brudnym i okpiwanym miejscem, którego lepiej nie odwiedzać. Jednak jest tam ktoś istotny dla całej fabuły. Ktoś, dzięki komu poznajemy tajemne zakątki tego miejsca. Kto? Tego nie zdradzę, ale jeśli weźmiecie się za czytanie "Elantris", to szybko się tego dowiecie. Jest też nowa stolica Arleonu, którą poznajemy dzięki Księżniczce Sarene i pewnemu sprytnemu lisowi - Hrathenie. Z tych postaci najbardziej chyba polubiłam Sarene, która jest silną osobowością, ma głowę na karku, jest sprytną lisicą i nie boi się przeciwstawić groźnemu przeciwnikowi. 

Szczerze powiem, że jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. A w zdumienie wprawiła mnie informacja, iż jest to debiut Sandersona. Ciężko mi w to uwierzyć! Jak to debiut? Debiut? No nie, nie możliwe. Przecież ta konstrukcja świata przedstawionego... Te porywające wątki... Idealnie wykreowane postaci. Jedno, wielkie WOW! Nadal nie mogę wyjść z podziwu, że to debiut. Wiem, że Sanderson jest wybitnym autorem fantasy, ale żeby zacząć swoją karierę taką bombą? Czapki z głów.

Nie będę się rozwodzić nad obłędną treścią "Elantris", ponieważ musicie sami ją poznać. Bez dwóch zdań! To książka, która spodoba się każdemu fanowi fantasy. Ma wszystko, co dobre fantasy mieć musi: klimat, super przedstawiony świat, świetnie wykreowane postaci i wciągającą akcję. Polecam gorąco!

2 komentarze:

  1. Ciężko uwierzyć, że to debiut, prawda? :D
    Osobiście mam wrażenie, że Sanderson od samego początku ma genialne pomysły, świetne pomysły do tworzenia historii i bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sanderson mnie prześladuje :D W blogosferze, z półki, w księgarni, chyba w końcu muszę przeczytać "Z mgły zrodzonego", który stoi od dwóch tygodni na półce, ale inne książki się wtranżoliły w kolejkę :D

    OdpowiedzUsuń