Prószyński i S-ka |
1. "Wyjdziesz za
mnie kotku?" to książka, która mnie zaskoczyła. Sama nie
wiem, ale spodziewałam się przewidywalnego romansu. A tutaj wielki
bum i zaskoczenie. Przyjemna i zaskakująca powieść o problemach,
jakie mogą dotykać również nas,
zwykłych
ludzi. Skąd pomysł na właśnie taką książkę?
Pomysł narodził
się spontanicznie. Wiedziałam jednak od początku, że chcę
pokazać miłość trudną. Nielukrowaną, z jej problemami,
rozterkami, mniejszymi i większymi radościami, dokładnie tak jak
wygląda to w życiu.
2. Bardzo lubię Patryka, ale jest on strasznym zazdrośnikiem. Również częste wywody na temat roli kobiety w życiu rodzinnym nie stawiają go w dobrym świetle. Zastanawiam się skąd pomysł na chorobliwie zazdrosnego i despotycznego męża Anny?
Też go trochę
lubię. Oprócz owych negatywnych cech, to jednak wrażliwy facet. A
pomysł? No cóż, zazdrość jest również ważnym problemem w
związku, jak pozostałe dylematy z którymi się borykamy. Dla mnie
ważne nie są problemy same w sobie, ale to jak sobie z nimi
poradzić. A co za tym idzie, jak poradzą sobie z nimi moi
bohaterowie.
3. Czy w tej powieści umieściła Pani skrawki ze swojego życia, czy jest ona całkowicie wymyślona przez Panią?
Jest tam bardzo dużo
w mojego życia. Miejsca, zwłaszcza mój ukochany Olsztyn i
Bieszczady, choć próżno na mapie szukać Niepamięci. To akurat
wymyśliłam. Prawdziwi są niektórzy bohaterowie i radiowa pajsa
Anny. Pracowałam w Polskim Radiu piętnaście lat. Myślę też, że
Anna ma moją wrażliwość, choć zdecydowanie więcej cierpliwości
niż ja. Jednak to co naprawdę obie nas łączy, to potężny,
niczym niewyrównany deficyt ojca. Ja też go nie miałam, bo wypisał
się z mojego życia. Musiałam go sobie wymyślić, i też
rozmawiałam z nim w wyobraźni przez długie lata. Tak jak moja
bohaterka.
Ja: Czyli coś nas łączy.
4. Czy tytuł „Wyjdziesz za mnie kotku?” był tym pierwszym, który zrodził się w Pani głowie, czy może były też inne? Jeśli tak, to mogłaby nam Pani zdradzić, jakie były pomysły?
Ja: Czyli coś nas łączy.
4. Czy tytuł „Wyjdziesz za mnie kotku?” był tym pierwszym, który zrodził się w Pani głowie, czy może były też inne? Jeśli tak, to mogłaby nam Pani zdradzić, jakie były pomysły?
Pierwszy tytuł był
zupełnie inny i pod takim wysłałam powieść do wydawnictwa.
Książka przeszła w całości bez zmian, a tytuł nie. Trzeba było
prędko poszukać bardziej kobiecego, no i na gorąco, wymyśliłam
tego „kotka”, bo takie pytanie pada w powieści i jest dość
kluczowe dla mojej bohaterki. Wydawca zaakceptował. Mam taką wadę,
że nie przywiązuję zbytniej wagi do tytułów. Nawet jak piszę
reportaże w gazecie gdzie pracuję, tytuł niestety jest dla mnie
kwestią drugorzędną.
5. Okładki Pani książek bardzo ładnie się prezentują. Są takie ciepłe, prawdziwe, aż chce się po sięgnąć. Czy ich projekt narzuciło wydawnictwo, czy Pani wybierała ostateczny wygląd szaty graficznej?
5. Okładki Pani książek bardzo ładnie się prezentują. Są takie ciepłe, prawdziwe, aż chce się po sięgnąć. Czy ich projekt narzuciło wydawnictwo, czy Pani wybierała ostateczny wygląd szaty graficznej?
Nie miałam żadnego
wpływu na wybór okładek ani szaty graficznej. Sama byłam bardzo
ciekawa jak będą wyglądać. O wszystkim zdecydował wydawca. Ja
zobaczyłam już finale dzieło. Ale też uważam, że są ciepłe i
kobiece.
6. Czy wydanie własnej książki jest trudnym zadaniem?
Ja w ogóle nie
planowałam wydać książki. Pisałam tego „kotka”, dla siebie
jako rodzaj
terapii, po przeżyciach które mnie spotkały. Taki domowy sposób
na depresję, którą przechodziłam po nieudanej emigracji. Ta
pisanina po prostu mi pomagała. Tworzyłam jakąś historię, która
zaczęła mnie pochłaniać, wciągać, odrywać od czarnych myśli w
których tkwiłam. To mąż po przeczytaniu, namówił mnie, abym
spróbowała to wydać. Z początku w ogóle nie chciałam o tym
słyszeć. Wstydziłam się pokazywać profesjonalistom swoje jakieś
tam wynurzenia. Bałam się, że mnie zwyczajnie wyśmieją.
Potrzebowałam paru miesięcy, aby w końcu wysłać książkę.
Tylko jednemu wydawcy. Prószyńskiemu. Po trzech miesiącach
odpowiedź, że biorą. Tak to u mnie wyglądało.
Ja: Chwała mężowi!
7.Ciekawi mnie też jakie uczucie towarzyszy autorowi, kiedy ten trzyma w dłoniach swój pierwszy egzemplarz świeżo) wydanej książki, czy zdradzi Pani, jak to wyglądało w Pani przypadku?
Ja: Chwała mężowi!
7.Ciekawi mnie też jakie uczucie towarzyszy autorowi, kiedy ten trzyma w dłoniach swój pierwszy egzemplarz świeżo) wydanej książki, czy zdradzi Pani, jak to wyglądało w Pani przypadku?
Ja
dopiero na drugi dzień, po premierze wzięłam ją do ręki, bo
pierwszego dnia uciekłam z księgarni. Nie wiem dlaczego tak
zareagowałam. Okazałam totalny brak pewności siebie. A jak
ochłonęłam, to wróciłam następnego dnia. Pierwsza myśl była
taka: „Jak ja mogłam napisać coś tak grubego?” Tekst w
komputerze liczył około 250 stron, a wydrukowany ponad 500. To był
szok.
8. Zawsze zastanawia mnie ile autor czasu poświęcił swojemu dziełu. Dlatego zadam Pani pytanie, jak długo zbiera pani materiały, obmyśla plan powieści, zanim zaczęła pisać? Czy może pisanie przychodzi Pani spontanicznie?
Pierwsza części
„Kotka”, napisała się spontanicznie. Zarys fabuły wymyśliłam
w ciągu chyba jednego dnia. Ściślej, po spotkaniu z koleżanką,
która jest pisarką. To ona, czyli Kasia Enerlich, widząc mnie w
totalnym dole psychicznym, namówiła mnie do pisania książki.
Powiedziałam jej coś takiego „Puknij się w głowę, ja nie
potrafię” a ona: „Pisz tak jak czujesz, dla siebie. Zacznij już
dziś”. Posłuchałam. Wracałam do domu i obmyślałam fabułę.
Wiedziałam, że jeśli będę pisać to o miłości. Trudnej, bo
sama byłam w dołku. Moja bohaterka po części będzie mną, bo
łatwiej pójdzie mi wewnętrzny katharsis. A potem to już samo
zaczęło się układać pod palcami. Czasem miałam wrażenie, że
wszystko się ze mnie wylewa, a ja po prostu odżywam. Pisałam parę
miesięcy. Przy kolejnych częściach, działałam w sposób bardziej
planowy i zamęczałam pytaniami znajomą psycholog , która jest
kopalnią wiedzy o trudnych relacjach na linii kobieta – mężczyzna.
Ja: Czuć to lekkie pióro, dzięki któremu przez Pani powieść się po prostu płynie.
9. Na pewno lubi Pani czytać książki i zatracać się w świecie wykreowanym przez innych pisarzy, czy zdradzi Pani jakiego typu są to powieści? Jaki autor (może nawet nie jeden) skradł Pani czytelnicze serce?
Ja: Czuć to lekkie pióro, dzięki któremu przez Pani powieść się po prostu płynie.
9. Na pewno lubi Pani czytać książki i zatracać się w świecie wykreowanym przez innych pisarzy, czy zdradzi Pani jakiego typu są to powieści? Jaki autor (może nawet nie jeden) skradł Pani czytelnicze serce?
Lubię szwedzkich
pisarzy: Mankell, Lacberg, Larson. Uwielbiam afgańskiego pisarza K.
Hosseini. Jego „Tysiąc wspaniałych słońc” i „Chłopiec z
latawcem”, skradły mi serce. Chętnie czytam Nurowską. „Nakarmić
wilki”, połknęłam. Mam też dwie książki zaczytane niemal na
śmierć i darzę je dozgonną miłością. To „ Dzieci z
Bullerbyn” i „Lalka”.
10. Czym (oczywiście prócz pisania) interesuje się Pani na co dzień? Jakie ma pani zainteresowania i hobby?
Interesuje mnie
historia. Dlatego w gazecie piszę głównie reportaże historyczne.
Poświęcone m.in. losom Mazurów i Warmiaków, czasom NKWD i UB,
czyli nie aż tak odległej historii. Jestem raczej samotnikiem,
dlatego lubię odludzia. Najlepiej czuję się zaszyta gdzieś w
głębi lasu, albo w moich ukochanych Bieszczadach. No i od wiosny
do jesieni częściej zamieniam samochód na rower.
11. Skoro było pytanie dotyczące książek i hobby, to teraz czas na pytanie dotyczące muzyki. Kilka razy w Pani książce przewijają się pewne cytaty np. zespołu Dżem. Stąd też moje pytanie, jakiej muzyki Pani słucha? Czy ma Pani ulubionych wokalistów? A może podczas pisania powieści gdzieś w tle tworzy się jakiś soundtrack?
Lubię Dżem. Kiedyś
nawet chodziłam na Olsztyńskie Noce Bluesowe. Prócz tego jestem
absolutną fanką polskiego rocka, ale tego nieco dawniejszego, na
którym się wychowałam. Perfect, to mój Nr 1. Nieżyjący Joe
Cocker, to też jeden z moich faworytów. Ale mam tak, że często
dobieram muzykę do nastoju. Czasem mam ochotę na poezję śpiewaną
i katuję Grechutę, a czasem na coś absolutnie popowego i wtedy
chętnej słucham, co tam mi córka muzycznego podrzuca. Ostatnio
Pink i Daft Punk.
12. Co według Pani jest najtrudniejsze w pisaniu własnej powieści, a co najprzyjemniejsze?
Najprzyjemniejszy
jest ten moment, kiedy wszystko rodzi się w głowie. Ten cały
proces obmyślania, sceny, dialogi, emocje. Samo pisanie, to już
praca. Najczęściej nocą, gdy wszyscy śpią i nikt niczego ode
mnie nie chce. Jestem tylko ja i moi bohaterowie. Dla mnie najgorszy
moment, to ten kiedy kończę pisać. Czuję wtedy wielki żal, że
rozstaję się z moimi bohaterami. Dlatego, od razu kiedy skończyłam
pierwszy tom (jeszcze nie wiedziałam czy zostanie przyjęty)
zaczęłam pisać drugi. Ledwo go skończyłam, zabrałam się za
trzeci, który też już mam niestety za sobą. Za parę dni
powędruje do wydawcy. A ja siadam do następnej powieści, bo
pisanie stało się moją rzeczywistą potrzebą. Jak tego nie robię,
zwyczajnie czegoś mi brak.
13. Jakich rad udzieliłaby Pani osobom, które przymierzają się do napisania własnej powieści?
Nie ośmielę się
dawać żadnych rad. Przecież sama stawiam dopiero pierwsze kroczki.
Nie jestem jeszcze pisarką. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to
tylko to, że jeżeli czuje się w sobie potrzebę pisania, to
zwyczajnie trzeba to robić.
14. Teraz pytanie kluczowe, nad czym pani obecnie pracuje?
Jak już
nadmieniłam, skończyłam pisać trzeci i ostatni tom ”Kotka”,
bo przecież drugi ma wiele otwartych wątków. Prawdopodobnie część
trzecia ukaże się jeszcze w tym roku, ale co w niej będzie, nie
mogę wyjawić. Mogę tylko powiedzieć, że emocji nie zabraknie.
15. Mam
nadzieję, że niebawem ukaże się Pani powieść o innych
bohaterach i innym świecie. Dlatego też pytanie, ma Pani już
pomysł na innych bohaterów i ich perypetie? Jeśli tak, to uchyli
nam Pani rąbka tajemnicy?
Właściwie to mam w
głowie całą nową powieść. Również obyczajową, ale niczego
nie zdradzę. Bo niestety tak mam, że zaplanuję sobie coś, a moi
bohaterowie w procesie pisania, i tak zrobią po swojemu. Nie chcą
mnie do końca słuchać. Kiedyś przeprowadzałam wywiad z pisarzem,
który powiedział mi coś podobnego, że jego bohaterowie robią z
nim co chcą i nawet spać nie dają po nocach. Z początku w to do
końca nie wierzyłam. Teraz przekonałam się sama, że tak jest.
Ja: Jestem niezmiernie ciekawa nowej powieści, aczkolwiek rozumiem, że aura tajemniczości musi być.
Ja: Jestem niezmiernie ciekawa nowej powieści, aczkolwiek rozumiem, że aura tajemniczości musi być.
Serdecznie dziękuję
za wyczerpujące odpowiedzi, które zaspokoiły moją ciekawość
i mam nadzieję, że nie tylko moją. Już nie mogę doczekać się
kolejnych Pani książek. A najbardziej trzeciego tomu z cyklu
„Wyjdziesz za mnie kotku”. Tyle pytań czeka na odpowiedzi!
Przypominam Wam, że 10 marca ukaże się druga część przygód Anny i Patryka. Recenzję przedpremierową możecie przeczytać tutaj: KLIK
A samą książkę możecie zdobyć, biorąc udział w konkursie o którym więcej tutaj: KLIK
fajny wywiad :)
OdpowiedzUsuńIntrygujący wywiad. Muszę poznać twórczość pani Wioletty i to koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książek autorki, ale tytuły sobie zapiszę, trzeba nadrobić braki, a wywiad bardzo fajny.
OdpowiedzUsuń