Dziękuję!
Pierwsza na polskim rynku powieść kryminalna, której bohaterem jest tzw. profiler, czyli psycholog wykonujący portrety psychologiczne nieznanych sprawców.
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch światach: jeden to sielska miejscowość przygraniczna - Mielnik nad Bugiem, gdzie do tej pory nie działo się nic oprócz lokalnych skandali, a życie płynęło leniwie, drugi - to high life stolicy, w którym żyje najpopularniejsza aktorka polskich seriali - Nina Frank. Prawdę o niej poznajemy z dziennika internetowego, który zaczyna prowadzić w pewnym momencie swego pełnego skandali życia. Dowiadujemy się o jej dwuznacznej drodze do kariery, licznych kochankach, nałogach, różnego kalibru świństwach i grzeszkach. Jednocześnie w swoim życiu odgrywa role szczęśliwej i dobrej - jak grana przez nią postać zakonnicy Joanny, która przyniosła jej pieniądze i sławę. Kochają ją miliony telewidzów i wierzą w wykreowany wizerunek. Te dwa światy przeplatają się przez całą książkę, by spotkać się w kulminacyjnym punkcie akcji, gdy dochodzi do wyjaśnienia zagadki śmierci Niny Frank.
Kiedy aktorka zostaje znaleziona w swoim dworku nad Bugiem martwa, do Mielnika nad Bugiem przyjeżdża Hubert Meyer - profiler policyjny i zaczyna po kolei odkrywać tajemnice gwiazdy. Poznając sekrety Frank i próbując stworzyć profil jej mordercy, Hubert Meyer analizuje także swoje życie, atakują go wspomnienia i przy okazji badania zbrodni dociera do skrywanych przed sobą własnych tajemnic.
Zacznę od tego, że miałam już styczność z twórczością Katarzyny Bondy, tyle, że nie była to powieść, a poradnik "Maszyna do pisania. Kurs kreatywnego pisania" (jeśli jesteście zainteresowani co o nim myślę, kliknijcie w tytuł). Jak nie czytam poradników, tak ten był w porządku. Fajnie i nieprzesadnie napisany. Nie ciągnęło mnie jednak wtedy do sięgania po kryminały. Od pewnego czasu dałam szansę Polskim autorom/autorkom i tak (imienniczka Bondy) Katarzyna Puzyńska, pokazała mi, że są w naszym kraju autorki, które dają czadu w swoich książkach. Postanowiłam sięgnąć po Serię o Psychologu śledczym, napisaną przez Bondę. Wiele osób wszem i wobec zachwala książki tejże autorki, więc nie przechodząc obok tego obojętnie, zaznajomiłam się z książką pt. "Sprawa Niny Frank". Czy ta "znajomość" była czymś miłym? Zapraszam na ciąg dalszy...
Początek książki niespecjalnie mnie zainteresował. Nie sprawił, że treść mnie wciągnęła. Niemniej po kilkudziesięciu stronach zaczęło się coś dziać. Pojawiło się trzymające w napięciu śledztwo, które wraz z głównym bohaterem pragnęłam rozwiązać. Kto zabił znaną aktorkę, tytułową Ninę Frank? Mąż? Kochanek? Despotyczny fan? Wiadome było jedno - nie była to osoba w pełni władz umysłowych... Przynajmniej po opisie zbrodni tak sobie pomyślałam. Kto mógł w tak bestialski i chory sposób zamordować kobietę? Wciągnęłam się w fabułę i ciężko było mi odłożyć książkę na "później".
Bonda w swojej książce miała wszystko przemyślane, aczkolwiek nie jestem usatysfakcjonowana zakończeniem. Nie spasował mi sprawca i to, jak śledczy do niego dotarli. Po prostu zabrakło mi tego, tak zwanego "Wow". Niemniej, jak wspomniałam wyżej, autorka bardzo zgrabnie stworzyła swoje nietuzinkowe postaci, a właściwie głównego bohatera książki Huberta Meyera. Hubert to mężczyzna surowy w obyciu, poważny i zdecydowany, aczkolwiek też i zagubiony. Postaci drugoplanowe całkiem szybko zatarły się w mojej pamięci. Niestety. Jednak sądzę, że w tomie drugim autorka mnie miło zaskoczy. O tym przekonam się już niebawem.
Jeśli lubicie zagadki, kryminały i trzymającą w napięciu historię, to sięgnijcie po niniejszą powieść. "Sprawa Niny Frank" jest interesującą książką, a sam główny bohater zaintrygował mnie na tyle, by poznać dalsze jego losy.
Nie znam jeszcze twórczości Bondy, ale dużo osób chwali, więc może w końcu się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba moje must have, bo uwielbiam kryminały, a autorki niestety nie znam. Chyba podrzucę znajomym pomysł na mój prezent pod choinkę :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to był bardzo przyjemny, choć do bólu zwyczajny kryminał. Tak jak napisałaś, nie było jakiegoś wielkiego wow, ale wszystko okazało się poprawne. W porównaniu z "Pochłaniaczem" "Sprawa Niny Frank" spodobała mi się dużo bardziej, choć na pewno była mniej oryginalna.
OdpowiedzUsuńJa nie byłam zbyt zadowolona, niestety. Po skończeniu książki zadałam sobie pytanie: po co tak naprawdę był potrzebny profiler? Totalnie mi nie pasowała postać zabójcy. Podobał mi się za to dziennik Niny. Natomiast zakończenie, jak dla mnie, z księżyca.
OdpowiedzUsuńO tak, właśnie! Postać zabójcy była słaba...
UsuńTrylogię o Meyerze mam w planach, na razie zamierzam zapoznać się z Pochłaniaczem i Okularnikiem. Słyszałam sporo zachwytów, ale i też rozczarowań kilka, więc sama chcę się przekonać :)
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńChciałam Ci dac znać że zostałas przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award.
Mam nadzieję że pytania Ci się spodobają i dołączysz do zabawy. Bardzo prosze o wiadomość
jesli odpowiesz na moje pytania, chętnię poczytam Twoje odpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie.
http://in-my-different-world.blogspot.com/2015/12/liebster-blog-award-7.html
Cześć! Bardzo mi miło :) Dziękuję i chętnie wezmę udział ;)
UsuńDziś skończyłam czytać Sprawa Niny Frank i jestem nią rozczarowana a dokładnie dwoma ostatnimi rozdziałami. Czytałam równiez dwie kolejne częśći z Hubertem M. i bardziej mi się podobały. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń