wtorek, 6 czerwca 2017

"Boskie lato" Denise Hunter

Dziękuję!

Historia skłaniająca do śmiechu, wzruszająca do łez. I uczucie – bardzo problematyczne...
 Madison McKinley straciła najbliższą osobę – brata bliźniaka. Czy można uporać się z taką tragedią? Pomimo wsparcia ze strony rodziny i satysfakcji, jaką czerpie z pracy weterynarza, śmierć Michaela wciąż prześladuje ją w snach. Znała jego myśli i pragnienia tak, jakby były jej własnymi. Starając się odnaleźć ukojenie, postanawia spełnić niedoszłe marzenie brata i wygrać doroczne regaty na rzece Ohio. Jest gotowa pokonać wszelkie przeciwności, a nawet stoczyć walkę z własnymi lękami, potrzebować będzie tylko kogoś, kto pomoże jej poznać tajniki szybkiego pływania łodzią. A któż nadawałby się do tego lepiej niż Beckett O’Reilly? Nie cieszył się wprawdzie dobrą reputacją, ale do spełnienia wytyczonego celu wydawał się być idealnym człowiekiem. Nic ich przecież nie łączyło i oboje mogli się skupić tylko na nauce żeglowania.
 Wbrew jej woli przeszłość nie daje jednak o sobie zapomnieć, a z każdym dniem gorącego lata uczucie silniejsze niż zwykłe koleżeństwo coraz bardziej zbliża ich do siebie.
Czy Madison uda się wykrzesać dość siły, by spełnić marzenie brata? A może tajemnica, którą skrywa przed nią Beckett, zniszczy w zarodku ich kiełkującą miłość? Z jakimi wyzwaniami przyjdzie jej się jeszcze zmagać?

Boskie lato, to kolejna książka Denise Hunter, która trafiła do mojego serca. Jednak wciąż na pierwszym miejscu jest  Taniec ze świetlikami, który notabene jest drugą częścią Boskiego lata. Tak, jak to ja, zaczęłam od tomu drugiego, ale! Ale nie ma tego złego, niczego sobie nie zaspoilerowałam, a nawet powiem Wam, że cieszę się, iż właśnie od Tańca ze świetlikami zaczęłam. Ot, co!

Boskie lato (jak każda książka Hunter), to idealna powieść dla romantyczek i kobiet, lubiących miłosne opowieści. Miłosne, ale nie byle jakie, i bez polotu. Co to, to nie. Każda książka Hunter jest interesująca i każda ma w sobie coś innego, co może przypaść do gustu wielu kobietom. Mnie jak na razie podobała się każda jej książka. Od Tańca ze świetlikami, przez Jak płatki śniegu... aż do Boskiego lata. A przede mną Uciekająca narzeczona, której jestem niezmiernie ciekawa i czuję, że spodoba mi się równie mocno! Także śmiało powiedzieć mogę, że... Powieści Denise Hunter mają to coś!

W tej książce poznajemy trudy pogodzenia się z utratą bliskich. Poznajemy sytuacje, w których opinia innych potrafi człowiekowi dowalić. Są też sytuacje w których bohaterowie postawieni są w trudnych sytuacjach, jak - miłość czy rozum. Duma czy poryw serca. Główna bohaterka będzie poddana ciężkiej próbie, będzie musiała też przezwyciężyć strach (nie byle jaki, coś o nim wiem!) i odważnie podejść do pewnego zadania.

Jeśli chodzi o bohaterów tejże książki, to nie znalazłam takiej, której bym nie polubiła. Główna bohaterka, pomimo tego, że ciutkę czasem mnie denerwowała, to i tak zaskarbiła sobie moją sympatię. Jeśli chodzi o pana B. kupił mnie całkowicie. Nie wiem, po prostu facet ma w sobie coś takiego, co sprawia, że nie da się go nie lubić. Przynajmniej ja nie potrafię. Cała rodzina Madison jest świetna, zżyta ze sobą i oddana, co zauważyłam w Tańcu ze świetlikami. Lubię takie nieprzerysowane relacje, prawdziwe, jakby z życia wyciągnięte. Dzięki temu czuję się tak... Swojsko (?) czytając takie książki. I taki właśnie swojski klimat zaserwowała po raz kolejny Hunter. Za to między innymi ją sobie cenię.

Miłość, walka z przeszłością, cierpienie, walka z przeciwnościami losu, mierzenie się z własnymi słabościami, oddanie, czyste uczucia... I wiele więcej! To wszystko w Boskim lecie znajdziecie (nie czuję, jak rymuję). Jestem zadowolona z lektury i za chwilę sięgam po kolejną książkę autorki. To chyba uzależnienie!

1 komentarz:

  1. Ale zachęcasz do czytania książek tej autorki. Romantyczką jestem nie od dziś, to coś idealnego dla mnie. Tylko może rozpocznę właśnie od tomu pierwszego :D

    OdpowiedzUsuń