Nastoletnia Martika Royensen wraz z rodzicami przeprowadza się na południe Anglii. Powodem przeprowadzki jest praca jej ojca, bowiem firma, w której pracuje pan Royensen, otwiera kolejną siedzibę w Wielkiej Brytanii, a jako główny koordynator pewnego ważnego projektu ojciec Martiki jest zmuszony się przeprowadzić. Dziewczynie ciężko odnaleźć się w nowym otoczeniu, a mało tego – miewa strasznie realistyczne sny, w których odgrywa główną rolę. Czy sny będą miały wpływ na rzeczywistość? Czy Martice grozi niebezpieczeństwo? Wszystko jest możliwe…
Książka Dominiki Budzińskiej pt. Niewolnicy snów zapowiadała się naprawdę nieźle – nawet dla mnie, osoby, która stroni od książek z motywem paranormalnym, pisanych przez rodzimych autorów. Sam wstęp pobudził moją wyobraźnię i stwierdziłam, że jeśli książka będzie szła tym tropem, to naprawdę będę zadowolona. Niestety. Wstęp mnie zachwycił, ale kiedy się skończył, zaczęła się przewidywalna, mdła i nijaka treść, nad czym strasznie ubolewam. Czasami miałam momenty, w których wątpiłam, iż przeczytam książkę do końca. Tak mnie męczyła treść…
Zacznijmy od pomysłu, który wydaje się ciekawy – może nie jest jakąś niepowtarzalną nowością, ale motyw snów jest czymś, co od zawsze mnie interesowało.
Zacznijmy od pomysłu, który wydaje się ciekawy – może nie jest jakąś niepowtarzalną nowością, ale motyw snów jest czymś, co od zawsze mnie interesowało.
Tak więc pomysł ciekawy, ale niestety wykorzystanie go nie przypadło mi do gustu. Wszystko to: świat, bohaterzy, relacje pomiędzy bohaterami, dialogi i większość wątków jest jak dla mnie nieciekawe, bezbarwne i czasami śmieszne. Dopóki nie przeczytałam fragmentu, gdzie autorka przedstawia nam dyrektorkę nowej szkoły Martiki, pomyślałam sobie, że bardziej żałosnej osoby już nie można było stworzyć. Szczerze powiem, że pisząc tę recenzję musiałam zerknąć do książki i przypomnieć sobie imiona bohaterów – co nie zdarza mi się nigdy, a co wynika z tego, że postaci nie są na tyle wyraziste, żebym mogła o nich pamiętać po odłożeniu lektury. Przykro mi, ale zawiodłam się totalnie na tej książce.
Język, jakim posługuje się pisarka, jest przystępny i prosty w odbiorze – co działa na plus książki. Szybko się ją czyta, aczkolwiek miałam momenty zwątpienia. Najbardziej intrygujące były wątki odnoszące się głównie do snów i praktycznie tylko one mnie wciągały i interesowały na tyle, by z książki nie rezygnować. Również zainteresował mnie wątek rodziców głównej bohaterki. Z początku pani Budzińska przedstawiła nam ich jako przykładowych rodziców, którzy darzą się wielkim uczuciem, a później nagle wszystko się zmienia.
Podsumowując, pierwsza część nie zainteresowała mnie na tyle, by sięgnąć po kontynuację. Szkoda, gdyż naprawdę liczyłam na coś więcej. Nie odradzam jednak książki nikomu, gdyż być może Niewolnicy snów znajdą wielu fanów i zaciekawią Was bardziej niż mnie.
Język, jakim posługuje się pisarka, jest przystępny i prosty w odbiorze – co działa na plus książki. Szybko się ją czyta, aczkolwiek miałam momenty zwątpienia. Najbardziej intrygujące były wątki odnoszące się głównie do snów i praktycznie tylko one mnie wciągały i interesowały na tyle, by z książki nie rezygnować. Również zainteresował mnie wątek rodziców głównej bohaterki. Z początku pani Budzińska przedstawiła nam ich jako przykładowych rodziców, którzy darzą się wielkim uczuciem, a później nagle wszystko się zmienia.
Podsumowując, pierwsza część nie zainteresowała mnie na tyle, by sięgnąć po kontynuację. Szkoda, gdyż naprawdę liczyłam na coś więcej. Nie odradzam jednak książki nikomu, gdyż być może Niewolnicy snów znajdą wielu fanów i zaciekawią Was bardziej niż mnie.
Recenzja powstała specjalnie dla portalu:
Dziękuję!
Nie zainteresowała mnie ona na tyle bym po nią sięgnęła, jest tyle ciekawszych książek.
OdpowiedzUsuńOkładka super! Ale co do samej książki to nie jestem zbytnio przekonana. Nie mam za bardzo na nią ochoty.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest super! Naprawdę polecam :)
UsuńDlatego często boję się sięgnąć po rodzime książki, gdyż zazwyczaj efekt jest takie sam czyli rozczarowanie ;/
OdpowiedzUsuńTeż liczyłam na coś więcej! Okładka i tytuł ma w sobie coś przyciągającego, więc pewnie mimo wszystko dam się skusić ;(
OdpowiedzUsuńJa również podchodzę sceptycznie do polskiej fantastyki i po tę książkę raczej bym nie sięgnęła. Czytając tę recenzję tylko upewniłam się, że słusznie unikałam powieści. Okładka jest naprawdę ładna, ale to chyba najlepsze, co można powiedzieć o większości książek tego wydawnictwa. A tej pozycji zdecydowanie będę unikać.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie robi wrażenia. Okładka piękna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
no właśnie - też myślałam, że książka jest ciekaw, ale twoja opinia troszeczkę ochłodziła moje mniemanie o niej :) nie zaprzeczę, że sobie być może ją przeczytam...
OdpowiedzUsuńNo... kiedy nie będę miała nic innego do czytania...
OdpowiedzUsuńW sumie nie wiem czy cyztałam jakąkolwiek pozytywną recenzję tej pozycji...
OdpowiedzUsuńLiczyłam na coś lepszego :|
OdpowiedzUsuńNo cóż, szkoda że się taka okazała. Wciąż mało jest dobrych książek o takim gatunku napisanych polskich autorów...
OdpowiedzUsuń