Dary Anioła: Miasto Kości Gatunek: Dramat, Fantasy, Przygodowy Produkcja: Niemcy, USA Premiera: 21 sierpnia 2013 (Polska) 12 sierpnia 2013 (świat) Reżyseria: Harald Zwart Scenariusz: Jessica Postigo |
Istnieje świat zupełnie inny niż ten, w którym żyjemy. Świat, w którym to Nocni Łowcy strzegą porządku. Chronią nas, Przyziemnych, przed demonami, wampirami, wilkołakami, faerie i wieloma innymi stworzeniami, o których nawet nam się nie śniło. Clary Fray dowiaduje się, że jej dotychczasowe życie opierało się na kłamstwie i złudzeniu, że jest normalną dziewczyną. Wszystko zmienia się wtedy, gdy dziewczyna widzi to, czego nie powinna…
Ostatnio bardzo głośno było o
ekranizacji pierwszego tomu serii „Dary Anioła: Miasto Kości” autorstwa
Cassandry Clare. Kilka różnych zwiastunów, na wielu różnych stronach
internetowych, pod każdym z nich masa entuzjastycznych komentarzy i, co
najważniejsze, to wielkie oczekiwanie. Nie ukrywam, że i ja byłam równie
podekscytowana tym filmem, aczkolwiek przyznać muszę, że nie jestem
fanką jakichkolwiek ekranizacji. Zawsze obawiam się, że moje wyobrażenie
o książce zostanie zatarte przez – nie daj Boże – nieudaną produkcję
filmową. Niemniej ta ciekawość mnie zżera i jednak zostaję skuszona na
obejrzenie książki na wielkim ekranie. Zatem, czy ekranizacja „Miasta
Kości” to jest to? Czy może jednak jest ona zupełną porażką?
Aktorzy i role przez nich odgrywane:
moja pierwsza myśl była taka „Ale jak to?! On ma zagrać Jace’a? To
przecież jawne kpiny”. Czyli Agnieszka zobaczyła, że Jamie Campbell
Bower ma wcielić się w rolę jej ulubionej postaci z DA – Jace’a
Waylanda. Miałam niemałe obiekcje względem tego aktora w tejże roli.
Niektóre ujęcia z nim nawet mi się podobały, ale ogólnie rzecz biorąc,
Jamie nie nadaje się do zagrania tej postaci. Niestety, nie potrafił się
do końca wczuć w osobowość Jace’a. Nie odwzorował jego poczucia humoru,
arogancji itp. Niestety, ale mam ogromną nadzieję, że w kolejnej części
będzie lepiej.
Teraz coś o Lily Collins – Clary Fray,
która wcieliła się w rolę głównej bohaterki i moim skromnym zdaniem
spisała się na medal! Ślicznie prezentowała się na dużym ekranie i nie
mam co do jej gry aktorskiej żadnych „ale”. Jedna z osób, która
najlepiej zagrała przypisaną jej postać. Kolejny będzie Robert Sheehan –
Simon Lewis. Tutaj również miałam pewne wątpliwości, ale – jak się
okazało – zupełnie niesłusznie. Otóż Robert bardzo podobał mi się jako
Simon. Swoją rolę odegrał bardzo naturalnie i na luzie. Nie spasowała mi
jednak postać Isabelle Lightwood (Jemima West). Trochę jakby nie ta
Isabel, którą pamiętam z książki i którą bardzo polubiłam. Odrobinę
drętwa i nie na miejscu. Alec Lightwood? Cóż… Kevin Zegers zupełnie nie
pasował mi do swojego wcielenia. Jak na nastolatka wydawał mi się trochę
– żeby nie powiedzieć stary – zbyt dojrzały, co tym samym czyniło jego
postać mało prawdziwą. I na koniec, mój faworyt – to co, że wystąpił w
zaledwie dwóch scenach, i tak mi się bardzo podobał! – Magnus Bane
(Godfrey Gao). Za to ekipa starszych Nocnych Łowców i wilkołaka – jestem
na wielkie tak! Valentine Morgenstern (Jonathan Rhys Meyers), Hodge
Starkweather (Jared Harris), Jocelyn Fray (Lena Headey) oraz Luke
Garroway (Aidan Turner) – świetni aktorzy, którzy wykonali kawał dobrej
roboty.
Ogólnie rzecz biorąc, jak sami widzicie,
obsada jest dobra, lecz nie bardzo dobra. Większość jest moim zdaniem
źle dobrana, ale nie narzekam.
Fabułę każdy ceniący się fan serii zna,
więc nie będę tutaj przytaczała i zdradzała tym samym wielu ważnych
kwestii. Jednakże mam kilka słów krytyki. Otóż kilka scen zostało
przedstawionych nieco inaczej niż w książce, kilka było wyciągniętych z
odmętów wyobraźni albo reżysera, albo scenarzysty, albo kogoś jeszcze…
Ja nie mówię, że to źle. Bardzo mi się one podobały, ale warto
zaznaczyć, że w filmie jest kilka niespodziewanych „nowości”. Całość –
jeśli chodzi o przedstawienie wątków – jest bardzo dobra i nie mam tutaj
nic więcej do dodania.
Efekty specjalne. Może nie jest ich zbyt
wiele, ale również nie jest ich mało. Bardzo dobrze dopracowane – za co
plus. Fajny był motyw z demonami, przyznaję, że nie mogłam oderwać
oczu, a i napięcie mnie nie opuszczało. Producenci się postarali i nie
zanudzali widza błahostkami, aczkolwiek pewnie niejeden się ze mną nie
zgodzi, cóż – to są tylko moje odczucia względem tegoż filmu. Muzyka?
Nie zwracałam szczególnej uwagi na muzykę, co przyznaję, pamiętam tylko
te mocne brzmienia – bodajże podczas walk. O! Walki – te sceny również
bardzo fajnie przedstawione, ale, jak dla mnie, za krótkie. Oczekiwałam
czegoś mocniejszego, nie ukrywam.
Podsumowując, książka jest lepsza, co do
tego nie ma najmniejszych wątpliwości, jednak film mnie nie
rozczarował. Może nie powalił mnie na kolana ani wielce nie zachwycił,
ale zapewne obejrzę go jeszcze kilka razy i moja miłość do niego będzie
wciąż rosła. Film polecam, może nie każdemu, bo – widząc po kinowych
sąsiadach – jednym się film podobał, innym zupełnie nie. Dlatego nie
namawiam i nie odradzam. Pozwolę sobie śmiało sądzić, że ten, kto
przeczytał książkę, powinien (chociaż to mocne słowo) obejrzeć „Miasto
Kości” na dużym ekranie.
Tekst powstał na potrzeby portalu:
Czytam masę recenzji filmowych i zaczynam się bać.
OdpowiedzUsuńJa tam jestem zdecydowanie team Valentine i team Luke xD Jamie'go akurat ogółem lubię, więc mi nie przeszkadzał w tej roli w ogóle :D Ogółem aktorzy całkiem nieźle dobrani. Kilka istotnych faktów mnie zabolało w tej ekranizacji, ale mimo wszystko było ok :D
OdpowiedzUsuńJak tylko przeczytam książkę to obejrzę film.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, film planuję obejrzeć. Ciekawa jestem :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkrus, do wygrania książka "Azyl"
Zdążyłam przeczytać książkę przed ekranizacją (poszłam na premierę ''Miasta Kości) i przyznam, że i książka i film mnie oczarowały! Jestem obecnie na ''Mieście Szkła'' :)
OdpowiedzUsuńweronine-library.blogspot.com
Ja mam sprzeczne uczucia, jeśli chodzi o obejrzenie tego filmu. Jestem go ciekawa, ale mam obawy, ponieważ książką nie byłam oczarowana. Pierwszy tom jeszcze dawał radę, ale kolejne dwa mnie rozczarowały. Nie ma też bohatera, którego naprawdę bym tam polubiła, więc myśląc o filmie, miałam nadzieję, że pod tym względem będzie lepiej. Niemniej zachęciłaś mnie jednym nazwiskiem - Aidan Turner! Skoro on tam gra, muszę dać Miastu kości szansę.
OdpowiedzUsuńJestem filmem całkowicie oczarowana. Mogłabym chodzi na niego do kina codziennie! Szczególnie zachwyciła mnie gra aktorka Jamiego, jak dla mnie spisał się fenomenalnie w swojej roli.
OdpowiedzUsuńMoja siostra czytała książkę i widziała film. Oczywiście sądzi, że powieść była lepsza. Za to ja... i to i to jest jeszcze przede mną. Mam nadzieję, że to wkrótce się zmieni :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Planuję wypad do kina w tym tygodniu. Ciekawe, jak (i czy) mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia po seansie ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie pozytywnie. Bałam się, że będzie totalna kaszana, ale dali radę :P
Książka była ciekawa, podobnie z resztą jak film. Bardzo mi się podobał, chociaż niestety brakuje kilku fragmentów, które były zamieszczone w książce. Ale mimo wszystko, czekam na ekranizację drugiej części ^^
OdpowiedzUsuńJa po obejrzeniu filmu byłam jak najbardziej na "tak", w ekranizacji i tak nie o to chodzi, by każde zdanie było dokładnie odzwierciedlone. "Miasto kości" było dla mnie miłym zaskoczeniem po wcześniejszych obawach.
OdpowiedzUsuńFilm wywarł na mnie ogromne wrażenie! Jest fenomenalny! A Jace, zabójczo przystojny(choć z początku wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej). Aktorzy podołali zadaniu i perfekcyjnie przedstawili swoje postacie.
OdpowiedzUsuńTylko na jednym się zawiodłam: zakończenie.
Ten motor powinien polecieć!!!
Muszę się przekonać osobiście, opinii jest bardzo wiele i do tego są bardzo różnorodne, dlatego przeczytam, obejrzę i będę mogła wrażenia do twoich, czy są podobne, czy też nie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję bez bicia- najpierw film potem książka. I nie żałuję tej decyzji, bo zarówno film jak i powieść mnie oczarowały- no może film trochę bardziej ^^ Co do gry aktorskiej - z Izzy się zgadzam, ale Jamie odegrał swoją rolę bardzo dobrze. Jasne - nie jest to może Jace z krwi i kości, ale ma coś w sobie :P
OdpowiedzUsuńMnie film niestety zażenował. Począwszy od Jace'a, który był tragicznie przestawiony i po prostu brzydki aż do beznadziejnego spoilera, który totalnie zepsuł widzom nieczytającym książki dalsze części (mówię oczywiście o UWAGA SPOILER przyznaniu, że Jace i Clary jednak nie są rodzeństwem). Eh, szkoda słów.
OdpowiedzUsuń