niedziela, 20 października 2013

"Kafejka u lunatyków" Laurell K. Hamilton

Dziękuję!


Dzisiaj zaprezentuję Wam moje odczucia odnośnie czwartego już tomu o małej wzrostem, wielkiej duchem - egzekutorce wampirów, Anicie Blake. Jest to jedna z moich ulubionych serii książkowych. Czwarty tom ma bardzo ujmujący tytuł "Kafejka u lunatyków". Pragnę zauważyć, że każdy tom ma tytuł odnoszący się do miejsca, gdzie toczy się akcja. Moim zdaniem, to ciekawe i fajne rozwiązanie, gdyż niektóre książki mają tytuł wzięty z kosmosu, niemający kompletnie nic wspólnego z treścią. Pani Hamilton swoją serią ujęła mnie pod wieloma względami, o których możecie przeczytać poniżej. Zapraszam więc do lektury moich wrażeń z "Kafejki u lunatyków".

Zacznę od fabuły, która przekracza wszelkie możliwe bariery dotyczące tempa akcji. Od samego początku jesteśmy porwani w wir krwawej i nieustępliwej akcji, która coraz bardziej mnie zaskakuje. Wniosek prosty - nie sposób się nudzić. Tym razem Anita zostaje wplątana w gierki zmiennokształtnych. Jakaś istota pogrywa sobie z naszą egzekutorką i za każdym razem, kiedy ta już ma ją na oku, nasz tajemniczy morderca daje jej prztyczka w nos i zmyla trop. Dodatkowo Anita zostaje postawiona przed poważnym życiowym wyborem... Wampir czy wilkołak. Oto jest pytanie! Jean- Claude nie daje za wygraną i nie ma zamiaru zrezygnować z naszej bohaterki. Co, jak co, ale wampiry to jednak podstępne bestie. Anita umawia się z Richardem od kilku miesięcy i myśli o nim poważnie. Do czasu, kiedy dowiaduje się czegoś o jego drugiej naturze. Oczywiście Jean - Claude wykorzystuje wszystko, co tylko mu się nawinie, żeby zniechęcić Anitę do jej kudłatego chłopaka. Czy mu się to uda?
"Szczęśliwe zakończenia sprawdzają się na scenie, ale nie mają wiele wspólnego z normalnym życiem."
Zawsze podkreślam, że nie lubię trójkątów miłosnych, ale wierzcie mi... Jeszcze nigdy tak się nie ubawiłam czytając perypetie jakiejkolwiek trójki, jak właśnie tej. Kawał dobrej roboty pani Hamilton. Uwielbiam tę zawiłą relację. Te wszystkie przytyki Jean - Claude'a, po prostu poliki mnie bolą od czytania tych świetnych scen. Cieszy mnie fakt, że bohaterka ma tyle lat co ja, co więcej - mamy bardzo podobne charaktery, więc tym łatwiej mi się w nią wczuć i jeszcze bardziej (nie wiem czy jeszcze można) ją polubić. 

Gdzieś przeczytałam, że język, jakim napisana została owa seria jest nijaki - szczena mi opadła. Nie zgadzam się z tym kompletnie. Ja jestem zachwycona stylem językowym pani Hamilton - jest nie tylko obrazowy, lekki i przyjemny, ale dodatkowo łatwo przyswajalny - na Boga, na pewno nie jest przeciętny, tudzież nijaki!

Już w poprzednich recenzjach rozwodziłam się na temat przedstawienia w tym cyklu wampirzej natury. Autorka świetnie zobrazowała nam swoją wizję wampirzego świata, ale również świata zmiennokształtnych czy również nekromantów i czarownic. Nie wpuszcza nas, w tak zwane maliny i nie koloryzuje, że wampiry i inne paranormalne istoty to nie potwory, lecz pokrzywdzone, pragnące miłości i skrzące się w świetle słonecznym - wspaniałe stworzenie. Chyba, że "skrzące" się rozumiemy jako żywą pochodnię. Właśnie - między innymi - dlatego tak wielbię tę serię. 

Ogólnie rzecz biorąc... Co ja Wam mogę powiedzieć. Chyba sami widzicie, że z serią pani Hamilton warto się zapoznać. Nie zrażajcie się ilością tomów. Na pewno nie wieje nudą, a z tomu na tom - mam wrażenie - że ta seria jest jeszcze lepsza. Anita, do boju!

14 komentarzy:

  1. Zatrzymałam się na VI części i chyba na jakiś czas znudziłam się serią (zgodnie z zasadą "co za dużo, to niezdrowo"). Jednak przyznam z ręką na sercu, że to było pierwsze paranormal romance, po jakie sięgnęłam i darzę cykl o Anicie Blake sentymentem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zanitrygowałaś mnie tym trójkątem miłosnym

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, trójkącik Anita - Jean-Claude - Richard to dopiero początek... :) Zobaczysz co się dzieje w kolejnych tomach... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. może kiedyś uda mi się poznać serię. Poznałam już pióro pisarki, więc wiem czego mogę się mniej więcej spodziewać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z seriami tak bywa, z tomu na tom coraz mniej w nas obiektywizmu, znam to, oj znam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż mogę dodać...? Chyba pozostaje mi tylko podpisać się pod każdym słowem. W tej książce wszystko jest cudowne, a Jean-Claude to wisienka na torcie. Bardzo kusząca, smakowita wisienka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro tak polecasz to chyba nie mogę się oprzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Więc na pewno przeczytam tę serię, kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Może kiedyś sięgnę po pierwszy tom, ale na razie planuję skończyć wszystkie pozaczynane serie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W listopadzie planuję czytać tylko trzymające w napięciu książki, a ta wydaje się być idealna :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Każde kolejne zdanie mnie zachęcało coraz bardziej do tej książki! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W tym momencie nie mam jakiejś wielkiej ochoty na kolejną serię, ale może w przyszłości... :)

    OdpowiedzUsuń