Dziękuję!
Przypadkowe spotkanie na Trafalgar Square odmienia życie Violet Lee, ukazując jej świat, którego nawet sobie nie wyobrażała: istniejące poza czasem miejsce, w którym elegancja, bogactwo, wspaniałe dwory i wytworne przyjęcia są znamionami dekadencji, w jakiej żyją jego mieszkańcy. Za tym przepychem kryje się mrok, którego ucieleśnieniem jest charyzmatyczny i śmiertelnie groźny Kaspar Varn. Violet połączy z Kasparem niebezpieczna namiętność, za którą obydwoje będą musieli zapłacić wysoką cenę…
Z początkową oceną „Mrocznej bohaterki”
nie miałam najmniejszego problemu. Przemyślałam jednak sprawę i
postanowiłam postarać się w miarę obiektywnie ocenić daną pozycję.
Oczywiście nie wiem, czy w pełni mi się to uda, gdyż książka ta wywołała
u mnie masę emocji. Głównie tych negatywnych.
Pomysł na fabułę – chyba nikogo to nie zdziwi – nie jest oryginalny, ponieważ książek opartych na wampirzym motywie jest naprawdę wiele. Kiedy jeszcze nie było szału na perypetie tych nadprzyrodzonych istot, takie powieści były czymś ciekawym, intrygującym. Teraz takie teksty w większości pisane są na jedno kopyto. Niestety „Mroczna bohaterka” pełna jest utartych schematów oraz przewidywalnych wątków, które
niestety działają na jej niekorzyść. Szkoda, że autorka nie wniosła
niczego nowego do fabuły, tylko postanowiła wzorować się na innych
powieściach tego typu. Co prawda bardzo dobrze, że wampiry w jej
mniemaniu nie są słodkie i – o zgrozo – nie skrzą się w świetle słonecznym. Są agresywne i krwiożercze – za to plus. Chyba jedyny.
Nielogiczność,
nielogiczność i jeszcze raz nielogiczność. Otóż wyobraźcie sobie, że
przywódca łowców zostaje zaatakowany przez wampira, a cała reszta jego
kompanów stoi i patrzy, zamiast ruszyć tyłki i ruszyć z pomocą swojemu
przyjacielowi. Dopiero… (DOPIERO!) reagują wtedy, kiedy ten pada martwy.
To tylko jedna wspomniana sytuacja, a takich niedorzeczności jest dużo
więcej. Nie wiem z czego to wynika, może z niedopracowania fabuły? Mam
nadzieję, że ta niespójność nie była zamierzona.
Postaci…
I tym sposobem przeszliśmy do drugiej, mniej przyjemnej kwestii. Jak
dla mnie postaci to porażka. Główna bohaterka popadała ze skrajności w
skrajność. Jej zagrania względem Kaspara były co najmniej żenujące – jeśli miały one być zabawne to niestety, ale nie były ani trochę. Nad ciętymi ripostami powinna sporo popracować, gdyż
jak dla mnie były one poniżej jakiegokolwiek poziomu przyzwoitości. Po prostu Violet Lee jest najbardziej
nieudolną postacią kobiecą, z jaką miałam okazję się spotkać. Co do jej
wampirzych „przyjaciół”… Na początek kilka słów o Kasparze. Jeśli
miałabym go określić, to zapewne byłyby to te słowa: zadufany w sobie
prostak z manią wielkości, który sam nie wie czego chce. Natomiast
Fabian… Mogę śmiało powiedzieć, że z początku podbił moje serce, ale
kiedy ni stąd, ni zowąd autorka wypełniła go negatywnymi cechami,
załamałam się. Mam wrażenie, że na siłę próbowała go zmienić, przez co
cała kreacja postaci jeszcze bardziej podupadła w moich oczach. Nie ma ani jednej postaci, którą bym dobrze wspominała.
Język
prosty, zwięzły i mało obrazowy. Autorka tak pędziła z opisami i
wydarzeniami, że nie nadążałam za jej tokiem rozumowania. Wiele rzeczy
było poplątanych i – jak już wyżej wspomniałam – nielogicznych, co
sprawiło, iż lektura ta była naprawdę niełatwa do przyswojenia, mimo iż
język był w miarę przyjemny. Autorka powinna jeszcze sporo popracować
nad swoim stylem – to nie ulega wątpliwości. Z tego co wiem, Abigail
Gibbs w wieku lat czternastu zaczęła pisać niniejszą pozycję w formie
bloga. Dopiero po jakimś czasie historia Violet Lee ujrzała światło
dzienne, właśnie w formie książki. Kiedyś czytywałam takie blogowe
opowiadania, ale wiadome jest to, że przekładając takie opowiadanie na
książkę, trzeba skupić się na jej rozbudowie, a przede wszystkim na
zastosowaniu odpowiedniego prowadzenia fabuły, stylistyce i dopracowaniu
detali – tego wszystkiego mi tutaj zabrakło.
„Mroczna
bohaterka. Kolacja z wampirem” miała być odpowiedzią na osławioną sagę
pani Meyer. Ja nie jestem za takimi odpowiedziami i porównaniami… Jednak
jeśli miałabym powiedzieć coś więcej na ten temat, to rzekłabym, że
jeśli chodzi o takie „odpowiedzi” – jestem stanowczo na NIE. Osobiście
zawiodłam się bardzo na „Mrocznej bohaterce” i na pewno nie sięgnę po
tom kolejny, którego data wydania jest planowana na 2014 rok.
Recenzja napisana dla portalu literatura.juventum.pl
Kolejna negatywna opinia o tej książce,.. a planowałam przeczytać licząc na coś dobrego.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie będę patrzeć na tę książkę w księgarniach. Nie chcę się zawieść.
OdpowiedzUsuńA ja ją dopisałam do listy prezentów świątecznych... No nic - może mi bardziej się spodoba :)
OdpowiedzUsuńMam przesyt wampirów książkowych... :) To już robi się baaardzo nudne.
OdpowiedzUsuńChyba raczej dosyć dobre czytałam recenzje na temat tejże książki, ale teraz to się zastanowię czy przeczytać.
OdpowiedzUsuńW sumie nie miałam zamiaru sięgać. I chyba to dobry pomysł ;)
OdpowiedzUsuńJa ciągle chcę przeczytać :) No i jestem ciekawa "Drugiej szansy", którą teraz czytasz, więc będę czekać na Twoją opinię :)
OdpowiedzUsuńRóżne oceny już czytałam tej książki, na razie się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńCoś miałam takie przeczucie, co do tej książki. Jakoś ostatnio wampirzej tematyki w literaturze nie poruszam - nie sięgam po takie książki - jedynie dalej śledzę co tam w 5 sezonie TVD :)
OdpowiedzUsuńA mi się bardzo podobała. Jedna z lepszych 'wampirzych książek' :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam, baaaaardzo powoli. Kocham wampiry i chyba nigdy mi się nie znudzą. Jednak w tej książce... cóż, jestem dopiero na początku, ale wampiry wcale nie sprawiają wrażenia niebezpiecznych, wrednych i tak dalej... zachowują się... jak pokrzywdzone. ^^ Może później to się zmieni. Z resztą Twojej oceny na tę chwilę się zgadzam. Język jest poprawny, prosty, ale tylko tyle. Violet i Kaspar irytują mnie od samego początku, zachowują się jak dzieci... pomysł na książkę mi się podoba, lubię takie motywy, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Aż boję się czytać, co będzie dalej. :p
OdpowiedzUsuńCzytałam i nie sposób nie zgodzić się z większością Twojej recenzji. Mimo to, uważam, że są o wiele gorsze tytuły niż "Mroczna bohaterka". Nie wynudzilam się, całkiem fajnie się ją czytało. Raziło mnie zachowanie wielu postaci, w tym oczywiście Violet i Kaspara. Fabiana też polubiłam, szkoda, że autorka go później przedstawiła w złym świetle. ;)
OdpowiedzUsuńzupełnie nie moje klimaty i raczej nie sięgnę po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńA liczyłam na coś innego :/ No cóż... nie można mieć wszystkiego :P
OdpowiedzUsuńTeż nie nadążałam za jej tokiem rozumowania, ale pewnie dlatego, że książka jest g*wniana do granic możliwości. Sorry za wyrażenie, ale tego nie da się inaczej (łagodniej) opisać.
OdpowiedzUsuńPoza tym też zauważyłaś, że gdyby puścili ją wolno (a przecież MOGLIBY to zrobić, zamiast tworzyć sobie problemy) to książka skończyłaby się po jakiś 2 rozdziałach? Nie ma to, jak oprzeć książkę na problemie, który nie istnieje...
Jestem bardzo ciekawa tej lektury, a Twoja recenzja ostudziła mój entuzjazm
OdpowiedzUsuńJa również zawiodłam się na książce. Jedynie okładka jeszcze ujdzie, ale treść już nie bardzo. I raczej wątpię czy sięgnę po następne części.
OdpowiedzUsuńW takim razie zdecydowanie spasuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Już mi się przejadła ta książka, gdzie nie wejdę to ją widzę. I tak bym nie sięgnęła.
OdpowiedzUsuń