czwartek, 25 września 2014

"Taniec cieni" Yelena Black

 
Taniec z drugą osobą jest aktem zaufania. Elegancja i intymność… jesteście blisko pocałunku, tak blisko, że czujecie bicie serca swojego partnera. Ale dla Vanessy, taniec jest śmiertelny – i musi bardzo uważać komu ufa…
Vanessa Adler uczęszcza do elitarnej szkoły baletowej – tej samej, do której uczęszczała jej starsza siostra, Margaret, zanim zniknęła. Dziewczyna czuje, że nigdy nie przestanie żyć w cieniu sławy swojej siostry. Ale Vanessa, ze swoimi wspaniałymi czerwonymi włosami i jasną skórą, posiada jakiś rodzaj mocy podczas tańca – zatraca się w muzyce, oddycha innym powietrzem, a świat wokół niej płonie… Wkrótce zwraca na siebie uwagę trzech mężczyzn: przystojnego Zep’a, tajemniczego Justin’a i wielkiego, enigmatycznego choreografa – Josef’a Zhalkowsky’ego. Kiedy Josef prosi Vanessę, aby została główną tancerką w balecie „Ognisty ptak”, dziewczyna nie ma pojęcie o niebezpieczeństwie, jakie się w tym kryje – a płonące siły mają zostać uwolnione…
 Muszę przyznać, że pierwszy raz czytałam książkę o balecie. W ogóle nie przypominam sobie, żebym czytała książkę, w której taniec odgrywa dosyć ważną rolę. „Taniec cieni” zaciekawił mnie nie tylko przepiękną szatą graficzną, ale również opisem. Lektura zapowiadała się jako obiecująca, tajemnicza i intrygująca. Spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego. Niestety lekko się rozczarowałam. Treść i pomysł na książkę oceniam bardzo dobrze. Jednak jeśli chodzi o kreację postaci, to właśnie jest to ten element, który oceniam najsłabiej.

Postaci są mało dojrzałe. Chociaż biorąc pod uwagę ich wiek (15 lat) można by powiedzieć, że na dojrzewanie mają jeszcze czas. Nie przepadam za wątkami, gdzie główną rolę odgrywają dziecinne postaci. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, iż autorka obrała sobie dosyć poważny temat. Szkoda, że nie chciała napisać historii z punktu widzenia kogoś starszego. Tak, wiem. Być może się czepiam, jednak nadal uważam, że jak na zaistniałą w książce sytuację, postaci nie podołały zadaniu.

Z początku czytanie strasznie mi się dłużyło. Ciężko było mi wejść w ten mroczny świat, jaki zaserwowała nam Yelena Black. Później było już lepiej i akcja nabrała konkretnego tempa. Męczyły mnie tylko dialogi i chyba pierwszy raz powiem, że bardziej podobała mi się strona opisowa, aniżeli rozmowy bohaterów. A! Jeszcze określenia, którymi raczyła nas autorka: „chłopiec”, „dziewczynka”. Serio? To tak jakbym czytała na ten przykład o ośmiolatku i sześciolatce. Chociaż z drugiej strony nazewnictwo jest odpowiednie do zachowania i rozmów bohaterów.

Biorąc pod uwagę fakt, iż jest to debiut Yeleny Black, muszę stwierdzić, że sobie z nim poradziła. Jednak nie porównuję go do kilku innych, które zwaliły mnie z nóg, gdyż musiałabym stanowczo zmniejszyć moją ocenę całości.

Tekst napisany dla portalu literaturajuventum.pl

15 komentarzy:

  1. Ja też nigdy nie czytałam o balecie. Jak usłyszałam o tej książce jakiś czas temu, to od razu pomyślałam o Czarnym Łabędziu. Jeżeli autorka chciała poruszyć ważny temat w wersji młodzieżowej, to podejrzewam, że chciała zostać takim kobiecym Johnem Greenem. U niego też denerwuje mnie, że młodzież ma jakieś filozoficzne myśli i tak dalej. Bo pomysł miała naprawdę fajny. Ale skoro wykonanie kiepskie, to nie wiem, czy sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam książkę, opis bardzo mnie zaciekawił i prawdę mówiąc pomyślałam, że to będzie coś podobnego do Syreny Tricii Rayburn. Zdaje się, że jednak nie... Kurczę, wystraszyłaś mnie, nie lubię dziecinnych bohaterów. Teraz będę się bała czytać...
    A okładka faktycznie jest cudna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak spojrzałam na okładkę od razu stwierdziłam, że przeczytam. Ale później zaczęłam się zastanawiać. Piętnastolatki pewnie będę mnie męczyć. Zastanowie się;P
    pokolenie-zaczytanych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie czytałam o balecie, ale czuje, że książka by mnie męczyła tak jak oglądanie filmu "Czarny łabędź" - jakoś tak mi się skojarzyła książka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również nie czytałam książki o balecie, choć ten element pojawia się w "Płatkach na wietrze" V.C.Andrews :) Jeśli chodzi o tę pozycję, to z ciekawości po nią sięgnę, choć też nie przepadam za infantylnymi bohaterami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu będę dużo pisać... miałyśmy identyczne odczucia w czasie lektury tej powieści :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Balet to nie moja bajka, w sensie nie widzę w tej pozycji dla mnie fascynującej historii.

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie wiem, chyba się jeszcze wstrzymam z tą książką, aż tak bardzo mnie nie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że jak tylko nadarzy się okazja, to chciałabym się z nią zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No właśnie - już sam wiek bohaterów mnie odstrasza :/ Jestem już za stara na takie książki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Okładka jest przepiękna, ale książka nie zbiera najlepszych opinii.Czytałam darmowy fragment i mnie nie porwał, takie skrzyżowanie filmów w typie "Fame" z serialem dla młodzieży. Ale to debiut, może kolejne tomy serii będą lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale miejsca u mnie na półce ona na pewno nie znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Okładka śliczna, ale prawdę mówiąc trochę szkoda mi czasu na taką raczej przeciętną książkę, dlatego raczej sobie odpuszczę, chyba że kolejne tomy okażą się być lepsze. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze się zastanowię nad tą pozycją, ale chyba jednak ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie słyszałam jeszcze o "Tańcu cieni", ale opis jest ciekawy, więc może kiedyś przeczytam.

    Pozdrawiam,
    Alpaka

    OdpowiedzUsuń