Nieustannie pozwalałam, by przeszłość determinowała moją przyszłość. Ale nie zamierzam się więcej poddawać.
Drake’a Chambersa cechuje tak wielka arogancja, jak mnie upór. Jest gwiazdą boiska, rozgrywającym w studenckiej drużynie futbolowej znanym w całym kraju. Myślałam, że jest taki jak wszyscy... Że to chłopak, którego powinna omijać z daleka każda dziewczyna. Odkryłam jednak, że na jego barkach spoczywa nie tylko ciężar prowadzenia drużyny.
Drake wyznał mi swoje uczucia z nadzieją, że i ja od dawna coś do niego czuję. Sądziłam, że odnaleźliśmy szczęście, jednak przeszłość zawsze znajdzie sposób, by wpłynąć na teraźniejszość.
Z jedną decyzją wszystko może się zmienić... już na zawsze.
Dopiero drugi tom z serii "Rains" zmusił mnie do przeczytania pierwszego. Prawda, mogłam przeczytać "Kiedy wszystko się zmienia" bez znajomości "Kiedy pada deszcz" ale nie wiem czemu, poczułam, że muszę zapoznać się z pierwszym tomem. I dzięki temu mam porównanie. A tom drugi w porównaniu z pierwszym wyszedł ciutkę słabszy. Takie mam wrażenie. Ale... No właśnie, jest jakieś "ale", a żeby je poznać, zapraszam do dalszej części niniejszej opinii.
Seria Lisy De Jong "Rains"jest bardzo dobra. Pierwszy tom bardziej przypadł mi do gustu, co nie znaczy, że drugi był słaby - nie był. Miał po prostu inny wydźwięk. Jestem bardzo ciekawa kolejnego tomu i mam nadzieję, że mnie zaskoczy! "Ruins" to typowa seria NA, więc jeśli lubujecie się w takich treściach, to na pewno przypadnie Wam ona do gustu.
"Kiedy pada deszcz" posiadała pewne schematy, ale jednak nie powiedziałabym, że schemat gonił schemat. Jeśli chodzi o "Kiedy wszystko się zmienia", to muszę przyznać, że więcej schematów w niej wyłapałam. Wiadome, że sięgając po takie książki nie oczekuje się jakiegoś wielkiego "WOW", niemniej zawsze oczekuję, że będzie jakieś mniejsze zaskoczenie. Czy to emocjonalnością, bohaterami, czy wydarzeniami, które mnie zatkają. I przez większą część "Kiedy wszystko się zmienia" niestety niczym mnie nie zaskoczyła. Nie było nawet pomniejszych "wow", aż do pewnego momentu. Pod koniec zaczęło się coś dziać, a wydarzenia mnie zaskoczyły. Szkoda, że trzeba było tyle czekać, ale w zasadzie książkę bardzo szybko i przyjemnie się czyta, więc dobrnęłam do tego "WOW" bez większych opóźnień.
Jeśli chodzi o postaci. Hm... przyznaję, że ciężko było mi się do nich przekonać. Zwłaszcza do Drake'a. Miał być arogancki, zabawny i charyzmatyczny chłopak - przynajmniej ja na takiego liczyłam. A otrzymałam zmiennego i męczącego chłopca, który sam nie wie czego chce. Zazwyczaj psioczę na te same aspekty, tyle, że prawie zawsze chodzi mi o bohaterki. Tym razem coś nowego - psioczę na bohatera. Były momenty, kiedy myślałam "o nareszcie się ogarnął" i bum. Psikus! Wcale się nie ogarnął, do samego końca był mało ogarnięty. A szkoda. Jeśli chodzi o Emery, w zasadzie nie będę się jej czepiała. Mimo tego, że Drake mnie trochę irytował, to kurczę... I tak go polubiłam, więc koniec końców nie uprzykrzył mi tak życia.
Podobał mi się podział rozdziałów na punkt widzenia postaci. W poprzednim tomie tego nie było i ciutkę mi tego brakowało. Dlatego duży plus za to, że mogłam poznać punkt myślenia zarówno Drake'a jak i Emery.
Polubiłam serię "Rains" i polecam ją każdemu, kto lubuję się w tego typu powieściach. Ja mimo, że trochę marudzę na tom drugi, to i tak polubiłam książki Lisy De Jong. Jestem ogromnie ciekawa kolejnego tomu, bo mam nadzieję, że takowy będzie.
Mnie się bardzo podobał tom pierwszy. Jakoś niedawno czytałam, że tom drugi jest nieco słabszy, teraz Ty jeszcze o tym wspominasz, szkoda trochę. Ale pewnie prędzej czy później i tak po nią sięgnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom był świetny. Naprawdę piękna historia. Na drugi też się skuszę, ale nie spodziewam się powtórki z pierwszego. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńmoonybookishcorner.blogspot.com