Tytuł: Przysięga
Autor: Kimberly Derting
Autor: Kimberly Derting
Liczba stron: 272
ISBN: 978-83-241-4585-0
ISBN: 978-83-241-4585-0
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Amber
Wydawnictwo: Amber
"Przysięga" zapowiadała się dosyć przyzwoicie. Opis mnie zaintrygował, chociaż okładka już mniej. Po przeczytaniu pierwszych kilku rozdziałów byłam na "tak", jednak po dłuższym zagłębianiu się w fabułę oraz poznawaniu postaci poczułam pewien niesmak. Czym ów niesmak się objawiał? Schematami! Utartymi aż do bólu. Niedopracowanymi wątkami i nieciekawymi, bezbarwnymi postaciami. Czy naprawdę nie można znaleźć pomysłu na nowe dzieła? Ja rozumiem, że można się podpierać pomysłami innych, ale proszę autorów o trochę własnej i niebanalnej inwencji twórczej.
Sama fabuła z początku wydawała mi się ciekawa, jednak szybko przekonałam się o tym, że jest to strasznie naciągana historyjka. W połowie książki pragnęłam żeby się skończyła. Męczyłam się strasznie, a bohaterowie zwyczajnie mnie irytowali.
Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się, ażeby pierwszoosobowa narracja tak mnie drażniła! Zawsze ceniłam sobie taki punkt widzenia, przedstawiany w pierwszej osobie, bo dzięki temu mogłam wczuć się w rolę głównej bohaterki. Niestety tym razem była to jedna wielka męczarnia, a sama główna bohaterka jest dobrym przykładem ogłupiałej, bezpłciowej nastolatki, w głowie której kłębią się same beznadziejne podejścia. Jak z początku polubiłam Charlie za to jaka jest zdecydowana i twardo stąpająca po ziemi, tak szybko ją znielubiłam, kiedy po prostu ni stąd, ni zowąd ogłupiała na punkcie chłopaka, z którym zamieniła dwa zdania. I to jej "nie będę z nim rozmawiała, nie chcę go widzieć" a za chwilę "te wspaniałe szare oczy, tak bardzo za nim tęsknię" - to takie przykładowe zobrazowanie. Jednym słowem KOSZMAR! Głupiutkie bohaterki naprawdę wyszły już z mody, a i wątpię żeby nastolatki chciały o takich bohaterkach czytać. Chyba, że są jakieś wyjątki. Natomiast Max? Cóż, niby autorka chciała owiać jego osobę dozą tajemnicy, ale było to również grubymi nićmi szyte i tak strasznie sztuczne. Muszę przyznać, że żadna postać nie wzbudziła we mnie sympatii na dłuższą metę, żadna nie była oryginalna i z żadną nie szło się utożsamić. Pragnę jeszcze wspomnieć, że świat Ludanii widzimy również innych perspektyw: Królowej, Maxa oraz Xandra.
Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się, ażeby pierwszoosobowa narracja tak mnie drażniła! Zawsze ceniłam sobie taki punkt widzenia, przedstawiany w pierwszej osobie, bo dzięki temu mogłam wczuć się w rolę głównej bohaterki. Niestety tym razem była to jedna wielka męczarnia, a sama główna bohaterka jest dobrym przykładem ogłupiałej, bezpłciowej nastolatki, w głowie której kłębią się same beznadziejne podejścia. Jak z początku polubiłam Charlie za to jaka jest zdecydowana i twardo stąpająca po ziemi, tak szybko ją znielubiłam, kiedy po prostu ni stąd, ni zowąd ogłupiała na punkcie chłopaka, z którym zamieniła dwa zdania. I to jej "nie będę z nim rozmawiała, nie chcę go widzieć" a za chwilę "te wspaniałe szare oczy, tak bardzo za nim tęsknię" - to takie przykładowe zobrazowanie. Jednym słowem KOSZMAR! Głupiutkie bohaterki naprawdę wyszły już z mody, a i wątpię żeby nastolatki chciały o takich bohaterkach czytać. Chyba, że są jakieś wyjątki. Natomiast Max? Cóż, niby autorka chciała owiać jego osobę dozą tajemnicy, ale było to również grubymi nićmi szyte i tak strasznie sztuczne. Muszę przyznać, że żadna postać nie wzbudziła we mnie sympatii na dłuższą metę, żadna nie była oryginalna i z żadną nie szło się utożsamić. Pragnę jeszcze wspomnieć, że świat Ludanii widzimy również innych perspektyw: Królowej, Maxa oraz Xandra.
I kolejna książka, w której brak charakterystycznego czarnego charakteru. Niby sama Królowa jest okrutna i uchodzi za tyrana, ale to jest tak wymuszone, że aż śmiałam się w głos czytając to jej zachowanie -bo służąca na nią spojrzała, więc trzeba szarą mysz zabić! - tak czytałam to trzy razy i po prostu miałam dość. Strasznie? Ależ skąd, raczej powiedziałabym, że sztucznie. Jak wcześniej wspomniałam, postaci są niedopracowane i ogólnie rzecz ujmując zawiodłam się.
Książek o przyjaźni, poświęceniu czy prawdziwej miłości jest na pęczki. Jednak nie wszystkie są sztampowe i mdłe, natomiast posiadają to coś, czego czytelnik łaknie z coraz większym zainteresowaniem. Z przykrością muszę stwierdzić, że "Przysięga" tego owego czegoś, w moim mniemaniu, nie posiada. Co więcej, ja nie znoszę sztucznie opisanej miłości, bez krzty polotu. Tutaj jest taki motyw: On zobaczył ją, ona jego i wielka miłość. A ja się pytam, gdzie tutaj jest cała feeria uczuć?
Autorka chciała zaakcentować antyutopijny świat, ale niestety nie udało jej się zobrazować go tak, jak powinien być zobrazowany. Ja ciężko miałam sobie cokolwiek wyobrazić, np. samo miasto, mieszkanie, tunele itp. A ja, jak nie odnajduję się w świecie wykreowanym przez autora - co z resztą nie zdarza mi się często - stwierdzam, że coś z książką jest nie tak. Wszystkiemu brakowało ciekawych opisów, a i sama "akcja" nie pomagała odnaleźć się w świecie Charlie i Maxa. Za szybko, za mdło i za mało ciekawie. Tyle mam do powiedzenia na temat tej książki, a po kontynuację z pewnością nie sięgnę, nawet z czystej ciekawości.
No widzę, że pojechałaś po całości:) ja się tak zawiodłam na Tajemnym kręgu, więc rozumiem Twój niesmak.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, jak widać. Chyba najbardziej zdziwiła mnie negatywna ocena narracji pierwszoosobowej, bo też uważam, że ona jest zazwyczaj najlepsza. No, ale jak bohaterka płytka, to w sumie się nie dziwię... ;)
OdpowiedzUsuńCzytać nie będę, szkoda czasu na taką historię.
Pozdrawiam,
Mai
No właśnie już słyszałam, że nie jest jakaś szczególna i wypada średnio... może kiedyś, jak nie będę miała co robić :D
OdpowiedzUsuńJa ogólnie omijam książki tego wydawnictwa szerokim łukiem, bo mnie jakoś nie zachęcają, a wręcz przeciwnie - odpychają, więc i tak bym nie sięgnęła ;))
OdpowiedzUsuńSwego czasu zastanawiałam się, czy aby nie sięgnąć po tę powieść, ale kilka negatywnych recenzji mnie zniechęciło :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie mam w planach tej ksiązki - szkoda czasu :)
OdpowiedzUsuńTo chyba nawet nie będę sprawdzać czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńOminę szerokim łukiem. Brzmi jak definicja straty czasu.
OdpowiedzUsuńmiałam ochotę na książkę, ale coraz częściej czytam niezbyt pochlebne recenzje - tak wiec chyba zrezygnuje :)
OdpowiedzUsuńA zapowiadało się ciekawie. Czytałam tej samej autorki "Ukryte" i książka była na przyzwoitym poziomie.
OdpowiedzUsuńAż miło przeczytać w końcu u Ciebie tak negatywną recenzję:) Książki nawet w planach nie miałam także nic nie tracę;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że taka słaba ocena, liczyłam na coś więcej. Niedawno zobaczyłam w empiku tę książkę i przeczytałam sobie jedną stronę, nawet mnie zaciekawiła. Chcę dać szansę "Przysiędze", może mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńhttp://to-wonderland-olcik.blogspot.com/ <---dopiero zaczynam, ale może przypadnie ci do gustu ;)
OdpowiedzUsuńPóki co nie mam ochoty na tego typu książki, kiedyś może sięgnę, jednak nie w najbliższym czasie. :)
OdpowiedzUsuńBez ciekawych i dobrze wykreowanych bohaterów żadna książka nie może być dobra. Nie mam ochoty na "Przysięgę" i z pewnością jej nie nabiorę:)
OdpowiedzUsuńWcześniej nie słyszałam o tej książce i tak patrząc na okładkę pomyślałam: fajna. Jednak widzę, że ta powieść jest jednak denna i nie warto tracić na nią czasu, tak więc raczej jej nie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńprzy pierwszych zapowiedziach miałam ogromną ochotę na tę książkę, ale po tylu negatywnych recenzjach skutecznie mi minęła. nienawidzę schematów - uwielbiam, kiedy coś mnie zaskakuje!
OdpowiedzUsuńKurczę, a ja tak chciałam przeczytać tę książkę. No nic :/
OdpowiedzUsuńAle trzeba przyznać, że opis pewnie nie jednego skusił :) Może kiedyś przeczytam, ale nie będę się z tym jakoś spieszyć skoro tak wygląda sytuacja. A okładka nawet mi się spodobała :)
Opis zapowiadał naprawdę ciekawą lekturę, a tu taki klops. No ale... przynajmniej wiem czego nie czytać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Miałam na nią ochotę, ale chyba sobie odpuszczę, może kiedyś... A mnie okłada się podoba :)
OdpowiedzUsuńTo i tak nie moje klimaty, więc chyba odpuściłbym sobie bez względu na wszystko. A już tym bardziej, że widocznie wcale też nie jest zbyt dobrze.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o niej wcześniej :)
OdpowiedzUsuń